Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Eurourzędnicy postanowili zadbać o słuch miłośników odtwarzaczy MP3. UE chce, by w ciągu najbliższych 2 lat producenci przenośnych odtwarzaczy ograniczyli głośność emitowanego przez nie dźwięku. Ci, którzy się nie dostosują, mogą otrzymać zakaz sprzedaży swoich urządzeń na terenie UE.

Decyzja urzędników jest podyktowana troską o zdrowie obywateli Unii. Obecne na rynku odtwarzacze zapewniają maksymalną głośność rzędu 80-115 decybeli. W zależności od użytych słuchawek ta wartość może być wyższa nawet o 9 dB.

Urzędnicy chcą, by za dwa lata na rynku pozostały tylko takie odtwarzacze, których domyślna maksymalna głośność będzie wynosiła 80 dB. Użytkownik będzie mógł ominąć ograniczenie i słuchać odtwarzacza głośniej, jednak wówczas, jak przekonują urzędnicy, będzie to robił "świadomie".

Pomysły eurourzędników na tym się jednak nie kończą. Wpływ hałasu na zdrowie zależy też od czasu, w jakim hałas na nas działa. Dlatego też UE chce, by producenci odtwarzaczy ostrzegali użytkowników przed zbyt długotrwałym korzystaniem z nich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eurourzędnicy = euroidioci na siłę uzasadniający swoje pasożytnictwo...

i jeszcze któryś kretyn dostanie za to nagrodę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ograniczanie glosnosci to po prostu ograniczanie mocy. Tyle ze ktos potem kupi sobie sluchawki z prawdziwego zdarzenia, o wysokiej impedancji i sie okaze, ze nic w nich nie slychac. Ostrzezenia - ok. Ingerencja w moc - nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w ramach troski to raczej mogliby na powaznie zabrac sie za reklamy w tv, tj. glosnosc podczas ich odtwarzania. kiedys mialo byc jakies rzowiazanie w tej sprawie, ale chyba tylko na pomysle sie ostalo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i miejmy nadzieję ze to też stanie na pomyśle...

choć jeśli będzie można wziąć głośniej świadomie... to chyba jednak nie będzie tak źle... tylko pytanie... jak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość derobert

a co ze wzmacniaczami słuchawkowymi? Ci co już słuch stracili słuchając samego odtwarzacza ratują się mikro-wzmacniaczami żeby znowu lepiej słyszeć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ograniczanie glosnosci to po prostu ograniczanie mocy. Tyle ze ktos potem kupi sobie sluchawki z prawdziwego zdarzenia, o wysokiej impedancji i sie okaze, ze nic w nich nie slychac. Ostrzezenia - ok. Ingerencja w moc - nie.

 

Powinni ograniczenia zamontować na słuchawkach, wtedy każde będą miały głośność odpowiednią dla siebie ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ze swojej strony uwazam ze to dobry pomysl. Moze niektorym wydac sie absurdalny ale wynika to z niezrozumienia problemu. Juz teraz u osob w okolicach 30 lat ktore czesto korzystaly z odtwarzaczy mp3 mozna zauwazyc tendencje pogarszajacego sie sluchu (poszukam linka do badan bo gdzies widzialem), a osoby te sluchaly muzyki w ten sposob powiedzmy 10 lat. Wyobrazcie sobie jakie problemy ze sluchem czekaja na dzieci ktore od najmlodszych lat korzystaja z mp3 czy to w odtwarzaczach czy to w telefonach. Konkluzja jest prosta - za kikla-kilkadziesiat lat nasze spoleczenstwo bedzie gluche i dobrze ze ktos to zauwazyl i stara sie cos z tym zrobic. Moze sam sposob nie jest najszczesliwszy ale imo lepszy taki niz zaden. Co do ostrzezenia o dlugosci sluchania to ludzie niby tam wiedza ze takie sluchanie moze pogarszac sluch ale w momencie wlaczenia  odtwarzacza nie pamietaja o tym. Podobna sytuacja jak z czarnami informacjami na papierosach. Niby wiesz ze szkoda na pluca, serce itd ale ja ze swojej strony powiem ze czesto jak siegam po papierosa i spojrze na ten napis to sobie mowie "kurde zycie jest krotkie szkoda by bylo umrzec na raka" albo miec duze problemy zdrowotne. Tak samo bylo by z tymi ostrzezeniami - ktos by sie napewno zastanowil czy na starosc chce byc gluchy. Napewno nie dotarlo by to do kazdego, ale jesli chociaz 10% osobom dalo by sie w ten sposob pomoc to moim zdaniem warto. Dlatego tez mala informacja do moich przedmowcow - zastanowcie sie zanim cos skrytykujecie i obrazicie kilka osob. A jak ktos bedzie chcial sluchac glosniej i dluzej to znajdzie sposob tylko bedzie sie musial bardziej postarac. Wydaje mi sie to fair w stosunku do osob ktore chcialy by sie cieszyc dobrym sluchem za 20-30 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem problem jest również w tym czego się słucha (uwaga mózgu poświęcona czemuś nieistotnemu powoduje osłabienie zmysłu słuchu jako kanału spamu umysłowego przeszkadzającego w normalnym funkcjonowaniu organizmu  ).

Postrzegamy, słyszymy , uświadamiamy sobie rzeczywistość w ściśle określonych okienkach ze względu na ogólnie panujący nieprzydatny szum.

 

Do słuchania przy czytaniu kolejnych wiadomości:

http://www.youtube.com/watch?v=asGylNSzdv0&feature=related

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proponuje wyposażyć policjantów w sprzęt odpowiedni do kontroli car audio a może sprawdzanie przy przeglądzie samochodu jakie ciśnienie wytwarza sprzęcik puszczony na max podczas odtwarzania jakiegoś przemówienia.

 

Kretynizm po prostu

dalej to już kontrola ilości pasków na dresie podczas kontroli drogowej ;)

 

 

Jak unia zacznie zdać o moja wątrobę to się wyprowadzam bo unia europejska na trzeźwo jest nie do przyjęcia...

 

PS z Lambadą trafiłeś nieźle kiedyś bardzo ten kawałek lubiłem, z tym ze wtedy ta dziewczyna mloda z teledysku staro wyglądała :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoda że nie zadbają o zdrowie niepalących w miejscach przestrzeni publicznej.

Przecież taki człowiek ze słuchawkami nikomu nie przeszkadza, a jak będzie głuchy, to przecież jego sprawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też uważam, że to uszczęśliwianie ludzi na siłę. Ja słucham zawsze cicho, zdarza się że nawet na 1/3 głośności zaledwie.. I to jest mój wybór. Wg mnie bez sensu jest jeśli ktoś zapodaje sobie taki ryk, że nic nie słyszy i pewnie w niedługim czasie straci słuch - ale tak długo jak szkodzi tym wyłącznie sobie, to jest to właśnie jego wybór i ma do tego prawo.

 

Poza tym bardzo prosto można ten przepis ominąć wprowadzając właśnie mikrowzmaczniacze na baterie. I Ci co chcą słuchać głośno, i tak będą tak słuchać.

 

Jak euroosłowie chcą się troszczyć o nasze zdrowie, to niech się reformami publicznej służby zdrowia zajmą, bo w każdym kraju ona kuleje.. Albo niech zmniejszą ilość godzin pracy z 8h/dziennie do 6-7h/dziennie (oczywiście za takim podniesieniem stawki, aby dniówka była taka sama).

 

Takie coś to jest uszczęśliwianie ludzi na siłę i nikt tego nie lubi. Podobnie było z prohibicją przecież. Tego typu zabiegi tylko zmienią podział zysków (wzbogacą się producenci mikrowzmacniaczy dodatkowo) natomiast nie zmienią się zachowania obywateli.

 

Nie wiem czy zauważyliście, ale ostatnio chyba wszyscy politycy robią tego typu zagrywki: zmieniają nazwy ulic, stawiają pomniki, uchwalają ustawy którymi już na wstępie można sobie tyłek podetrzeć bo nie ma jak ich realizować. I do tego zajmują się PR. Wszystko, byle by tylko nie podejmować decyzji wymagających wzięcia na siebie odpowiedzialności, decyzji które naprawdę coś zmieniają.. Najważniejsza jest pozoracja i zachowanie status quo, byle tylko utrzymać się do końca kadencji i zbytnio się przy tym nie narobić..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też uważam, że to uszczęśliwianie ludzi na siłę. Ja słucham zawsze cicho, zdarza się że nawet na 1/3 głośności zaledwie.. I to jest mój wybór. Wg mnie bez sensu jest jeśli ktoś zapodaje sobie taki ryk, że nic nie słyszy i pewnie w niedługim czasie straci słuch - ale tak długo jak szkodzi tym wyłącznie sobie, to jest to właśnie jego wybór i ma do tego prawo.

 

Ale pewnie za zniesieniem obowiązku chodzenia do szkoły oraz za legalizacją heroiny nie jesteś? ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ale pewnie za zniesieniem obowiązku chodzenia do szkoły oraz za legalizacją heroiny nie jesteś? ;-)

A co ma piernik do wiatraka?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co ma piernik do wiatraka?

 

To też uszczęśliwianie ludzie na siłę. Dlaczego nie pozwala się głupim ludziom umierać w bidzie z powodu niewykształcenia? Dlaczego nie pozwalamy ludziom umierać od przedawkowania i AIDS, tylko się ich wrzuca do więzienia?

 

Z tego samego powodu wprowadza się ograniczenia na głośność. Ludzie jedno dowiedli: nie umieją korzystać z wolności, tylko zamieniają ją na swawolę. Ludzkość jest za głupia, leniwa i nieprzewidująca, żeby zostawiać im takie wybory. Pojedź do Egiptu, gdzie nie obowiązują żadne przepisy ruchu drogowego i powiedz mi, że ludzie powinni mieć wybór... Po co mieć wybór, skoro można żyć długo i szczęśliwie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zwróć uwagę, że poprzez podgłaśnianie dźwięku w słuchawkach nie szkodzisz innym. Natomiast po narkotykach jest spora szansa że możesz innym zaszkodzić (np. zaatakować ich). I tu jest różnica.

 

Z drugiej strony powiem Ci, że nawet pozwoliłbym na legalizację narkotyków czy zwolnienie z obowiązku szkolnego, ale pod pewnymi warunkami. Mianowicie, stosujący narkotyki byliby rejestrowani, byćmoże łącznie z chipowaniem - po to, aby w razie szkodliwości dla społeczeństwa (a nie tylko leżenia w stanie błogiego uniesienia) mogli być szybko namierzani, wyłapywani i sądzeni. A w przypadku ludzi bez szkoły, aby kary za rozboje i kradzieże dla nich były mnożone przez 2 lub więcej. Bo brak obowiązku szkolnego głównie skutkowałby okradaniem tych którzy posiadają więcej (bo np mają pracę dlatego że chodzili do szkoły) przez tych, którzy mają mniej (nie mogą dostać pracy bo nie chodzili do szkoły). Te ostrzejsze kary miałyby zapewnić, że ludzie niechodzący do szkoły nie atakowaliby innych ludzi.

 

Ale zasadniczo jest to temat na o wiele dłuższą dyskusję, ponieważ każda z tych zmian skutkuje kaskadą efektów - i każdy z nich należało by rozważyć. Dlatego myślę że nie ma co pogłębiać tutaj tego tematu..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
To też uszczęśliwianie ludzie na siłę. Dlaczego nie pozwala się głupim ludziom umierać w bidzie z powodu niewykształcenia? Dlaczego nie pozwalamy ludziom umierać od przedawkowania i AIDS, tylko się ich wrzuca do więzienia?

To dlaczego nie wprowadzi się ograniczeń na papierosy i alkohol, które zbierają żniwo swoich ofiar co roku, powiedz mi proszę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No akurat to z bardzo prostego powodu - bo alkoholicy i palacze to są bohaterowie narodowi! Bez nich państwo by zbankrutowało, gdyż poprzez akcyzę zasilają skarb państwa ogromną ilością pieniędzy ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam?! Koszty leczenia palaczy i koszty społeczne z tym związane są wyższe od przychodów z akcyzy. Jak jest z alkoholem, tego nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już mniej więcej wiem jak to jest z tym alkoholem. Jeżeli wierzyć danym z tej strony ( http://www.mdk2.lublin.pl/alkohol/index.php?a=11 ), to roczne koszty związane z nadużywaniem alkoholu przez Polaków wynoszą ok. 25 mld zł rocznie. Przychody z akcyzy wynoszą tymczasem zaledwie 18,5% z 58,1 mld zł całkowitego przychodu z akcyzy, a więc niecałe 10 mld zł. Tak więc w buty sobie można wsadzić te brednie o tym, że używki są dozwolone po to, by budżet zarabiał.

 

Uprzedzając odpowiedź: to NIE był atak na lucky_one'a, a raczej na uporczywą manipulację obrońców używek, którzy twierdzą, że wyświadczają państwu przysługę (kłamstwo powtarzane wiele razy staje się w końcu prawdą, dlatego lucky_one'a nie obwiniam). I przepraszam za napisanie dwóch postów pod sobą, ale nie zmieściłem się w maksymalnym czasie edycji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
roczne koszty związane z nadużywaniem alkoholu przez Polaków wynoszą ok. 25 mld zł rocznie 

25 000 000 000zł : 38 000 000 ludzi = 657zł na niemowlaka również rocznie (albo dane przesadzone albo ktoś tu kradnie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wcale nie przesadzone. Policz sobie, ile kosztuje leczenie, ile kosztują przyznane renty, jaki jest koszt śmierci każdej osoby zabitej przez pijaka, albo po prostu uświadom sobie, że 3/4 morderstw w Polsce jest dokonywanych pod wpływem alkoholu. To wcale nie jest przesadzona liczba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
kłamstwo powtarzane wiele razy staje się w końcu prawdą

Raczej marną próbą jej imitacji.

Cóż... powinna ruszyć jakaś akcja w tym kierunku, by ograniczyć współczynniki realnie niszczące społeczeństwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż mikroos, zapewne masz rację ;) A moja wypowiedź była taka lekko z przymrużeniem oka.

 

Tak bardziej na serio - podejrzewam że te używki nie są zabronione, bo nikt nie chce popełniać błędu prohibicji. Po prostu ludzie i tak by pili i palili - tyle że nielegalnie. Pozwoliło by to na rozwój grupom przestępczym, które mogłyby zarabiać na nielegalnym interesie.

 

Żeby tak nie było, trzeba by chyba wprowadzić prawo jak Chinach, gdzie za posiadanie jakiejkolwiek ilości narkotyków jest kara śmierci. Jeśli było by analogicznie - że za posiadanie tytoniu, alkoholu lub bycie pod wpływem była by jakaś solidna kara (nie mówię od razu że śmierci - może 10tys. zł grzywny albo rok więzienia) to sytuacja byłaby inna. Może wtedy część ludzi bałaby się pić/palić.

 

Ale na takie coś najprawdopodobniej nie zgodziłyby się organizacje obrony praw człowieka, jakieś tam Trybunały w Strasburgu itd. Że nie wspomnę o koncernach alkoholowych i tytoniowych, które zapewne mają ogromną władzę. A nawet jeśli nie, to są na tyle bogate, że bez problemu przekupiłyby naszych skorumpowanych polityków do głosowania przeciw wprowadzeniu takich przepisów.

 

Czyli coś co niestety zauważam też w wielu innych dziedzinach - sprawy zaszły za daleko żeby coś się dało zmienić.. :D

 

Niemniej może jakąś namiastką byłoby wprowadzenie znacznie wyższych kar za przestępstwa popełnione pod wpływem alkoholu?

 

Poza tym, nie wiem jak inni, ale ja uważam że alkoholicy i palacze powinni leczyć się sami, za własne pieniądze. Bo składki płacą na leczenie chorób i innych stanów, które nastąpią nie z ich winy, a nie za schorzenia które nabyli paląc/pijąc z pełną premedytacją. Dlaczego inni mają się składać na takie osoby? Nie ma pieniędzy na leczenie ludzi chorych na raka (i to nie od palenia), a są pieniądze na alkoholików, palaczy i narkomanów..

 

Ps. Sorki za kolejnego przydługiego posta :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W przypadku papierosów rozwiązanie jest bardzo proste. Powinny zostać obłożone podatkami na fundusze celowe, np. na leczenie. Stawka powinna osiągnąć poziom, na którym koszty związane z paleniem wyrównują się z dochodami z tytułu tych podatków. Druga opcja (chociaż cięższa do wyegzekwowania i chyba jednak mniej sprawiedliwa, ponieważ nie każda osoba cierpiąca z powodu palenia jest aktywnym palaczem) to konieczność dopłaty w sytuacji, w której stwierdzi się, że przyczyną choroby jest palenie.

 

W przypadku alkoholu tymczasem sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. O ile papierosy szkodzą w każde ilości, o tyle np. lampka wina jest przecież bardzo korzystna dla zdrowia. Ciężko przewidzieć, gdzie zaczyna się "za dużo" i jak to zrobić, żeby obciążać tylko osoby nadużywające.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed trzema laty okazało się, że Volkswagen oszukuje podczas testów emisji spalin. Koncern tak zaprogramował urządzenie do kontroli emisji, że w czasie testów silnik emitował nawet 40-krotnie mniej szkodliwych substancji, niż w czasie rzeczywistego użytkowania.
      Teraz badacze z MIT wykazali, że Volkswagen nie jest jedyną firmą, której pojazdy lepiej wypadają w czasie testów niż podczas korzystania z nich przez użytkowników. Z artykuły opublikowanego na łamach Atmospheric Environment dowiadujemy się, że samochody z silnikiem Diesla sprzedane w latach 2000–2015 w Europie przez 10 największych producentów samochodów emitują do 16 razy tlenków azotu niż emitowały podczas testów. Emisja ta przekracza limity obowiązujące w UE, lecz... nie narusza to żadnych przepisów. Ta dodatkowa emisja zabija około 2700 osób rocznie, a jej szkodliwe skutki są odczuwane na przestrzeni tysięcy kilometrów. Odkryliśmy, że 70% przypadków zgonów spowodowanych tą emisją to zgony transgraniczne. Ludzie umierają z tego powodu w innych krajach, niż dochodzi do emisji. To pokazuje, że rozwiązanie problemu wymaga działań w skali całego kontynentu, mówi główny autor badań profesor Steven Barrett.
      Uczeni stwierdzili też, że istnieje prosty sposób, by znacznie ograniczyć negatywny wpływ emisji. Okazało się bowiem, że jeśli wspomnianych 10 producentów wyprodukuje silniki, których emisja będzie taka, jak najlepszego w ich grupie, to ocalą w ten sposób życie 1900 osób rocznie. W prosty sposób można uniknąć dużej liczby zgonów, mówi Barrett.
      Naukowcy skupili się na tlenkach azotu emitowanych przez silniki Diesla. Powodują one choroby układu oddechowego oraz choroba serca. W Europie jeździ wielokrotnie więcej samochodów z silnikiem Diesla niż w USA, częściowo dlatego, że Unia Europejska promowała takie silniki, gdyż emitują one mniej dwutlenku węgla. Jednak o ile silniki Diesla mogą być mniej szkodliwe dla środowiska niż silniki benzynowe, to są bardziej szkodliwe dla ludzkiego zdrowia, mówi Barrett.
      Ostatnio EU zaostrza przepisy dotyczące emisji tlenków azotu, jednak większość pojazdów nie spełnia tych norm. Pozornie są one spełniane, gdyż producenci samochodów manipulują wynikami testów. Takie działanie zaś nie jest w UE nielegalne.
      Barrett i jego zespół przyjrzeli się emisji z silników samochodów produkcji Volkswagena, Renaulta, Peugeota-Citroena, Fiata, Forda, BMW, General Motors, Daimlera, Toyoty i Hyundaia. Pojazdy tych firm stanowią ponad 90% wszystkich samochodów poruszających się po drogach Unii Europejskiej, Norwegii i Szwajcarii.
      Szczegółowe analizy wykazały, że podczas jazdy po drodze samochody te emitują nawet 16-krotnie więcej tlenków azotu niż w czasie testów laboratoryjnych. Po połączeniu tych danych z modelem transportu substancji chemicznych w powietrzu, modelem atmosferycznym Europy i danymi epidemiologicznymi, naukowcy stwierdzili, że z powodu tej wyższej emisji każdego roku aż 2700 osób umiera o co najmniej dekadę wcześniej. Najbardziej szkodliwe dla zdrowia człowieka są silniki obecne w samochodach Volkswagena, Renaulta i General Motors. Najmniej szkodliwe okazały się silniki Toyoty, Hyundaia i BMW. Różnice pomiędzy producentami były nawet 5-krotne.
      Rozbicie danych na poszczególne kraje wykazały, że Polska i Szwajcaria są państwami o najmniejszej emisji nadmiarowych tlenków azotu i to właśnie w tych krajach dochodzi do nieproporcjonalnie dużej liczby zgonów z powodu zanieczyszczeń z innych państw. Praktycznie nie ma korelacji pomiędzy tym, w jakich państwach dochodzi do emisji, a kto z jej powodu cierpi, mówi Barrett. Molekuły tlenków azotu mogą przebyć tysiące kilometrów zanim zajdzie reakcja chemiczna, w wyniku której powstają związki szkodliwe dla ludzkiego zdrowia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Firma Kaspersky Lab zamroziła wszelką współpracę z europejskimi agencjami i organizacjami. To protest przeciwko oświadczeniu Unii Europejskiej, która określiła oprogramowanie Kaspersky mianem „złośliwego”.
      Określenie takie znalazło się w dokumencie, wzywającym do bliskiemu przyjrzeniu się wykorzystywanemu przez kraje członkowskie UE oprogramowaniu, infrastrukturze i wyposażeniu. Taki audyt miałby lepiej zabezpieczyć je przez atakami sponsorowanymi przez inne kraje. W jednej z propozycji wymienionych w dokumencie czytamy, że powinno się też zakazać oprogramowania, w przypadku którego potwierdzono, że jest złośliwe, tak jak oprogramowanie Kaspersky Lab. Działania UE są podobne do tych, które wcześniej podjęto w USA, gdzie zakazano używania programów Kaspersky Lab na komputerach rządowych.
      Kaspersky, która informuje, że od 20 lat współpracuje z UE w celu eliminowania zagrożeń, nazwała stwierdzenia ze wspomnianego dokumentu „nieprawdziwymi” i stwierdziła, że jest to „wyjątkowy brak szacunku”.
      Dyrektor firmy, Eugene Kaspersky, stwierdził, że przedsiębiorstwo nie miało innego wyjścia, jak tylko podjąć zdecydowane działania i zawiesić wszelką współpracę z agendami UE, w tym z Europolem. To frustrujące, że nie przeprowadzono żadnego śledztwa, nie przestawiono żadnych dowodów na nieprawidłowości z naszej strony, a tylko powtórzono fałszywe oskarżenia z anonimowych źródeł. Ryzyko związane z używaniem naszego oprogramowania jest czysto hipotetyczne. Jest ono tak samo hipotetyczne, jak używanie każdego innego oprogramowania zabezpieczającego z każdego innego kraju. Jednak zagrożenie stwarzane przez cyberprzestępców jest realne. Innymi słowy, polityczne decyzje UE działają na korzyść cyberprzestępców.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      BEREC, agenda Unii Europejskiej odpowiedzialna za regulacje na rynku telekomunikacyjnym poinformowała, że w UE powszechnie blokuje się dostęp do internetu. Według BEREC w ramach praktyk zarządzania ruchem najczęściej ogranicza się przepustowość lub blokuje w ogóle protokół P2P oraz telefonię internetową (VoIP). Ta ostatnia jest blokowana przede wszystkim w sieciach telefonii komórkowej i wynika to z zapisów w umowach zwieranych z klientami.
      Badania przeprowadzone przez BEREC pokazują, że około 25% dostawców internetu usprawiedliwia blokowanie czy ograniczanie ruchu względami „bezpieczeństwa i integralności“ sieci. Około 33% stosuje różne techniki zarządzania ruchem, gdyż obok standardowych usług świadczą też usługi wyspecjalizowane, np. oferują obok internetu telewizję czy telefonię.
      Obecnie BEREC prowadzi analizę uzyskanych danych. Zostaną one sprawdzone, skonsolidowane i na ich podstawie powstanie szczegółowy raport, który zostanie przedstawiony w drugim kwartale bieżącego roku.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Komisja Europejska zwróci się do Trybunału Sprawiedliwości z prośbą o zbadanie legalności ACTA. Trybunał ma stwierdzić, czy umowa jest zgodna z przepisami obowiązującymi na terenie Unii Europejskiej.
      Chcemy poprosić najwyższy europejski sąd, by ocenił, czy ACTA jest niekompatybilne z podstawowymi prawami i wolnościami obowiązującymi w EU, takimi jak wolność wypowiedzi, informacji czy ochrona danych oraz prawo własności w odniesieniu do własności intelektualnej - mówi komisarz Karel De Gucth.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Europejscy urzędnicy zajmujący się ochroną danych osobowych poprosili Google’a, by wstrzymał się z wprowadzeniem zapowiadanej polityki prywatności. Chcą zyskać na czasie, żeby sprawdzić, czy zmiany będą zgodne z europejskim prawem.
      W ubiegłym tygodniu Google zapowiedział, że przeprowadzi konsolidację swoich ponad 60 różnych polityk prywatności i będzie używał tych samych zasad we wszystkich swoich produktach. Pozwoli to koncernowi na zunifikowanie danych internautów, a firma zapewnia, że użytkownicy jej usług na tym skorzystają. Gdy zalogujesz się do Google’a będziemy mogli np. zasugerować ci pytanie do wyszukiwarki bądź dostosować wyniki wyszukiwania, opierając się na twoich zainteresowaniach z YouTube’a, Gmaila czy Google+ - stwierdzili przedstawiciele Google’a.
      Wątpliwości co do takiego podejścia mają członkowie Article 29 Working Party. To niezależne ciało, w skład którego wchodzą przedstawiciele poszczególnych krajów UE zajmujący się ochroną prywatności. Domagają się oni, by Google nie wprowadzał nowych zasad od 1 marca, gdyż chcą mieć czas na ich analizę.
      Tymczasem Vivian Reding, komisarz ds. sprawiedliwości i praw podstawowych chwali nowa inicjatywę Google’a i podkreśla, że koncern jest przezroczysty oraz posługuje się łatwo zrozumiałym językiem w swoich zasadach dotyczących np. kwestii prywatności.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...