Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Rozbito wielką grupę piracką

Rekomendowane odpowiedzi

FBI rozbiło prawdopodobnie największą na świecie grupę piracką, Rabid Neurosis (RNS). Sześć osób zostało oskarżonych o nielegalnie udostępnienie w Sieci ponad 25 000 albumów, z których wiele trafiło do Internetu przed ich oficjalną premierą.

RNS miała kontakty z pracownikami sklepów muzycznych, stacji radiowych i firm tłoczących płyty, którzy kradli dla organizacji albumy.

W akcie oskarżenia stwierdzono, że członkowie RNS działali dla osiągnięcia korzyści. Dzięki kradzieżom albumów przed ich premierami, grupa zdobyła poważanie w przestępczym półświatku, dzięki czemu jej członkowie zyskali dostęp do olbrzymich zasobów nielegalnych kopii muzyki, filmów, gier i oprogramowania. Każdemu z sześciu aresztowanych przedstawiono zarzut konspirowania w celu naruszenia praw autorskich. Grozi im do 5 lat więzienia i grzywny w wysokości po 250 000 dolarów. Dodatkowo mogą być skazani na zapłacenie odszkodowań.

Jeden z oskarżonych, Patrick Saunders, przyznał się do winy. Z jego oświadczenia wynika, że RNS w ciągu swojej 10-letniej działalności celowo naruszyła prawa autorskie do ponad 25 000 albumów. Pierwszym nielegalnie skopiowanym albumem był Ride the Lightning Metalliki. Przestępstwa dokonano w 1996 roku. Ostanie miało miejsce w roku 2007, gdy nielegalnie udostępniono Infinity on High grupy Fall Out Boy.

W czasie naszej działalności RNS była postrzegana jako najbardziej skuteczna piracka grupa na świecie - stwierdził Saunders.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Największa na świecie grupa piracka w 6 osobowym składzie? Tłok straszny ;)

Może lepiej byłoby powiedzieć, że to najskuteczniejsza grupa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sześć osób? No rzeczywiście, potwornie wielka organizacja, miała macki wszędzie. Rad bym się dowiedzieć, ile osób pracowało przez 10 lat nad ich złapaniem. I ile to kosztowało. Nie zdziwiłbym się, gdyby to była kwota porównywalna z wartością spiratowanych albumów…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sześć osób? No rzeczywiście, potwornie wielka organizacja, miała macki wszędzie. Rad bym się dowiedzieć, ile osób pracowało przez 10 lat nad ich złapaniem. I ile to kosztowało. Nie zdziwiłbym się, gdyby to była kwota porównywalna z wartością spiratowanych albumów…

Nie ma szans - wytwórnie mogą sobie liczyć do 150k dolarów za utwór, więc jak zostaną skazani na zapłacenie odszkodowań będziemy mówić o kwotach rzędu dziesiąt milionów.

 

"W czasie naszej działalności RNS była postrzegana jako najbardziej skuteczna piracka grupa na świecie" - stwierdził Saunders.

Haha - gościu ma manię wielkości... Myślę, że gdyby uważali siebie za "the second best warez group" nie spadł by im włos z głowy - sytuacja podobna do Thepiratebay - póki nie uznali siebie za "największych i najlepszych" nikt ich specjalnie nie atakował. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może panowie z FBI zajęliby się panami bankierami, co to najpierw wyciągają rękę po pomoc, a potem sobie z tego fundują bonusy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
RNS miała kontakty z pracownikami sklepów muzycznych, stacji radiowych i firm tłoczących płyty, którzy kradli organizacji albumy.

 

W akcie oskarżenia stwierdzono, że członkowie RNB działali dla osiągnięcia korzyści.

 

TO RNB czy RNS w końcu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@czesiu: to nie jest tak, że wytwórnie sobie mogą liczyć. Prawo pozwala nałożyć sądowi grzywnę w wysokości do 150k jeśli udowodni się świadome i celowe naruszanie. Wola wytwórni nie ma tu nic do rzeczy.

 

@Przemo: a czy to ładnie rozliczać kogoś z tego, co robi z prezentem? ;) Przeca po to było to rozdawnictwo (i bankom, i producentom samochodowym, i developerom budowlanym), żeby krewni i znajomi się nachapali.

 

@WhizzKid: RNS, już poprawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@czesiu: to nie jest tak, że wytwórnie sobie mogą liczyć. Prawo pozwala nałożyć sądowi grzywnę w wysokości do 150k jeśli udowodni się świadome i celowe naruszanie. Wola wytwórni nie ma tu nic do rzeczy.

 

To ja odpowiem w stylu waldiego: Lobbing czyni cuda.

1) Dlaczego akurat ustalono kwotę 150k od utworu a nie 5k od utworu.

2) Zakładam, że owe maksymalne 150k było planowane dla firm, które nielegalnie rozpowszechniają i zarabiają na utworach, więc dlaczego Jan Kowalski też dostaje ten sam limit, szczególnie że często Kowalski na "rozpowszechnianiu" utworu nic nie zarabia. Już nawet nie czepiam się samego karania, tylko wysokości kary. Nie widział bym też problemu w karaniu 150k gościa, który utwory pobrał, następnie wypalał i sprzedawał - ale dzisiaj to już jest raczej mniejszość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To się nazywa domniemanie kupna

Gościu rozpowszechnia utwór w sieci z czego tysiące/miliony ludzi od niego pobiera dany plik przez co firma jest stratna ponieważ te wszystkie osoby mogłyby kupić oryginał.

To jest typowe myślenie korporacji i sądów, oraz przeciwników...ale tak na prawdę nie o to chodzi, a jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze, ponieważ chcą z człowieka jak najwięcej wydoić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Powinniśmy zachęcać ludzi, by stawali się fanami muzyki i czy nam się to podoba czy nie, nielegalnie pobieranie z Sieci naprawdę to sprawia
Wokalista podkreśla, że wielu młodych ludzi odkryło twórczość zespołu właśnie przez pobranie jej z Internetu, a zapłacili za nią w inny sposób, np. kupując bilety na koncerty.

Mądrze prawi ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      FBI radzi użytkownikom niewielkich ruterów przeznaczonych dla domu i małej firmy, by jak najszybciej zrestartowali swoje urządzenie. To sposób obrony przed cyberatakiem ze strony rosyjskiego szkodliwego kodu, który już zaraził setki tysięcy takich urządzeń.
      Szkodliwy kod o nazwie VPNFilter bierze na celownik niewielkie urządzenia, z których po zarażeniu kradnie informacje. Ma też możliwości blokowania ruchu w sieci. Wiadomo, że kod atakuje rutery wielu producentów oraz urządzenia NAS co najmniej jednego producenta. Obecnie nie wiadomo, w jaki sposób dochodzi do infekcji.
      Wiadomo za to, że VPNFilter może kraść informacje i blokować zarażone urządzenia. Analiza aktywności sieciowej szkodliwego kodu jest skomplikowana, gdyż jego twórcy wykorzystali szyfrowanie.
      FBI radzi, by użytkownicy niewielkich ruterów zrestartowali urządzenia, co czasowo zakłóci pracę szkodliwego kodu i potencjalnie ułatwi zidentyfikowanie zainfekowanych urządzeń. Oczywiście użytkownicy powinni też pamiętać o chronieniu swoich urządzeń silnymi hasłami. Należy też rozważyć wyłączenie opcji zdalnego zarządzania urządzeniem.
      FBI współpracuje z niedochodową organizacją Shadow Foundation w celu zidentyfikowania zainfekowanych urządzeń oraz powiadomienia o tym fakcie dostawców internetu i władz odpowiednich krajów, którzy mogą następnie poinformować użytkownika urządzenia o problemie.
      VPNFilter został odkryty przez pracowników należącej do Cisco firmy Talos. Ich zdaniem mamy tu do czynienia z atakiem przygotowanym przez któreś z państw. Kod VPNFilter jest w wielu miejscach podobny do kodu BlackEnergy, który był wykorzystywany podczas wielu dużych ataków na cele na Ukrainie.
      Specjaliści oceniają, że VPNFilter zainfekował co najmniej 500 000 urządzeń w co najmniej 54 krajach. Ofiarami ataku padają m.in. rutery firm Linksys, MikroTik, NETGEAR, TP-Link oraz urządzenia NAS firmy QNAP.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, które w głównej mierze przyczyniło się do zamknięcia Megaupload, wzięło na celownik kolejny serwis. Do sądu okręgowego na Florydzie trafił wniosek o wydanie nakazu zamknięcia Hotfile. Działa on na podobnych zasadach jak Megaupload, a MPAA twierdzi, że ponad 90% przechowywanych tam materiałów stanowią treści chronione prawami autorskimi. Co ciekawe, to niepierwsze starcie Hotfile z przemysłem filmowym. W ubiegłym roku serwis zapowiedział, że pozwie do sądu firmę Warner Bros., gdyż miała ona naruszyć zasady korzystania z narzędzi antypirackich Hotfile doprowadzając do usunięcia z serwisu treści, do których nie posiadała praw.
      MPAA od lat prowadzi działania mające nakłonić władze i prawodawców, że serwisy umożliwiające hostowanie i współdzielenie plików powinny być zamykane. Teraz, niewątpliwie zachęcona skutecznym zamknięciem Megaupload, organizacja postanowiła udać się do sądu. MPAA twierdzi, że Hotfile celowo zachęca użytkowników do nielegalnego dzielenia się chronionymi prawem treściami oraz im w tym pomaga. Prawnicy Hotfile odpowiadają, że zasady działania serwisu są zgodne z  opracowaną przez Bibliotekę Kongresu ustawą DMCA.
      Jeśli jednak MPAA udowodni, że serwis celowo umożliwia łamanie prawa, sąd prawdopodobnie nakaże jego zamknięcie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Megaupload został zamknięty przez władze Nowej Zelandii na wniosek amerykańskich organów ścigania. Kim Dotcom, jego założyciel, poinformował, że wśród użytkowników serwisu znajdowało się wielu urzędników amerykańskiego rządu.
      Prawnicy Megaupload ciężko pracują, by użytkownicy odzyskali dostęp do swoich danych. Prowadzimy negocjacje, by mogli oni odzyskać dane. I wiecie co. Odkryliśmy, że wielu użytkowników Megaupload to amerykańscy urzędnicy rządowi, wśród nich pracownicy Departamentu Sprawiedliwości i Senatu - powiedział Dotcom.
      Za użytkownikami Megaupload wstawiła się też organizacja Electronic Frontier Foundation, która prowadzi stronę MegaRetrieval w odzyskaniu dostępu do danych.
      Megaupload pozwalał użytkownikom na przechowywanie na swoich serwerach ich własnych plików. Oczywiście znaczną część stanowiły pliki naruszające prawa autorskie, jednak nie wszyscy użytkownicy łamali prawo.
      Po aresztowaniu Dotcoma i zamknięciu serwisu użytkownicy stracili dostęp do swoich plików. Co prawda serwery, na których są przechowywane dane zostały już dawno przeszukane i firmy hostujące mogą zrobić z nimi co chcą, jednak domena Megaupload.com została przejęta przez amerykańskie organa ścigania. Firmy hostujące dotychczas Megaupload zgodziły się przez jakiś czas nie kasować danych, mimo że nie otrzymują już pieniędzy za ich przechowywanie. Obecnie trwają starania o to, by użytkownicy mogli przynajmniej przenieść pliki na swoje własne dyski. Ich udostępnienie nie będzie jednak proste. Uruchomienie domeny, która pozwoli na dostęp do tych plików może skończyć się jej ponownym zablokowaniem, jeśli będzie ona oferowała materiały naruszające prawa autorskie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Studenci najsłynniejszej uczelni technicznej świata - MIT-u (Massachusetts Institute of Technology) - mogą otrzymać od władz uczelni certyfikat ukończenia kursu... piractwa. I nie chodzi tutaj o piractwo komputerowe, a to prawdziwe, morskie.
      Uczelnia postanowiła uczynić oficjalnym zwyczaj, który był praktykowany przez jej studentów przez co najmniej 20 lat. MIT wymaga, by uczący się ukończyli w czasie studiów co najmniej 4 różne kursy wychowania fizycznego. Teraz ci, którzy z powodzeniem ukończą strzelanie z pistoletu, łuku, żeglarstwo i szermierkę otrzymają oficjalny certyfikat
      Carrie Sampson Moore, dziekan wydziału wychowania fizycznego, mówi, że co roku kontaktowali się z nią studenci, prosząc o wydanie zaświadczenia o ukończeniu kursu pirata. Zawsze mówiłam im, że to inicjatywa studencka i byli bardzo rozczarowani - stwierdziła Moore.
      Od początku bieżącego roku postanowiono, że uczelnia zacznie wydawać oficjalne certyfikaty. Drukowane są one na zwoju pergaminu z równą starannością jak inne uczelniane dyplomy. Właśnie otrzymało je czterech pierwszych piratów, a w kolejce czekają następni.
      Mimo, iż cała ta historia może brzmieć niepoważnie, to certyfikat i warunki jego uzyskania są traktowane przez uczelnię całkiem serio. Przyszli piraci nie mogą liczyć na żadną taryfę ulgową, a otrzymanie świadectwa ukończenia kursu wiąże się ze złożeniem przysięgi. Stephanie Holden, która znalazła się w czwórce pierwszych piratów, zdradziła, że musiała przysiąc, iż ucieknie z każdej bitwy, której nie będzie mogła wygrać i wygra każdą bitwę, z której nie będzie mogła uciec.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Do nowozelandzkiego sądu wpłynął wniosek o ekstradycję do USA Kima Dotcoma i trzech innych osób pracujących dla serwisu Megaupload.Dotcom i jego współpracownicy oskarżani są o umożliwienie użytkownikom nielegalnego pobierania chronionych prawem treści.
      Amerykanie dodatkowo stawiają im zarzuty wymuszenia, prania brudnych pieniędzy i defraudacji.
      Kim Dotcom odrzuca oskarżenia i w wywiadzie dla jednej z nowozelandzkich stacji telewizyjnych stwierdził: „Nie jestem królem piractwa. Oferowałem online’owy system przechowywania danych. I to wszystko“.
      Dotcom przebywa obecnie na wolności, musi jednak nosić elektroniczną bransoletkę. Nie wolno mu opuszczać Nowej Zelandii i korzystać z Internetu.
      Proces ekstradycyjny rozpocznie się 20 sierpnia.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...