Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Skarbówka w serwisach społecznościowych

Rekomendowane odpowiedzi

Amerykańscy urzędnicy skarbowi zaczęli wykorzystywać serwisy społecznościowe do ścigania obywateli unikających płacenia podatków. Okazuje się, że w wielu wypadkach wystarczy uważnie czytać to, co piszą użytkownicy Facebooka czy MySpace'a.

Dzięki takim nietypowym działaniom skarbówka z Minnesoty złapała długo poszukiwanego człowieka, który w serwisie MySpace pochwalił się, że niedługo wraca do domu, by podjąć pracę i podał nazwę nowego pracodawcy. Musiał zapłacić kilkanaście tysięcy zaległych podatków. Z kolei w Nebrasce użytkownik o pseudonimie deejay pochwalił się znajomym, że wykonywał zlecenie na obsługę dużej imprezy. Urzędnicy skarbowi sprawdzili posiadane przez siebie informacje i okazało się, że nie wpłynął podatek od takiego zlecenia. Chwalipięta jest więc uboższy o 2000 dolarów.

Podobnego pecha miał szkutnik z Kalifornii. Gdy w urzędnicy skarbowi dowiedzieli się z jego profilu w serwisie społecznościowym, że zajmuje się dorywczo budową żaglówek, zalogowali się na grupy dyskusyjne dla żeglarzy. Tam jeden z użytkowników zadał pytanie, gdzie można odnaleźć tego szkutnika, gdyż się wyprowadził. Dostał od kogoś odpowiedź, że przeniósł się na drugą stronę zatoki. Skarbówka szybko namierzyła pechowca i musiał zapłacić kilkadziesiąt tysięcy dolarów zaległych podatków.

Naczelnicy amerykańskich urzędów skarbowych przyznają, że ich pracownicy korzystają z wyszukiwarek i serwisów społecznościowych by namierzyć osoby unikające płacenia podatków bądź by sprawdzać prawdziwość ich zeznań.

Jednak stanowe urzędy podatkowe nie mają całkowicie wolnej ręki. Na przykład w Nebrasce prawo pozwala urzędnikom stanowym na korzystanie tylko z tych informacji, które są publicznie dostępne. Z tego też powodu bardziej przydatny jest dla nich MySpace, w których profile mogą oglądać wszyscy użytkownicy, a mniej - Facebook, gdzie dostęp do profili mają tylko zaproszone osoby. Co więcej, kodeks etyczny zabrania podszywania się pod kogoś innego w celu "zaprzyjaźnienia" się z użytkownikiem i uzyskania potrzebnych urzędowi informacji. Podobne zasady etyczne obowiązują np. w Kalifornii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sytuacja wielu przedsiębiorców w dzisiejszych czasach wygląda jak na załączonym filmiku (tylko dla ludzi o silnych nerwach - kobietom niezalecane) 8) :

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mimo wszystko, wolę być w sytuacji amerykańskiego przedsiębiorcy. Tam skarbówka ma przynajmniej kodeks etyczny i ściga człowieka, gdy ma podstawy.

Nasze państwo uprawia zaś politykę niszczenia przedsiębiorcy wg własnego widzimisię: http://www.rp.pl/artykul/15,355068_Kontrola_zabila_firme.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż przedsiębiorca jest obrońcą górnego zamku. Mieszkańcy grodu nie rozumieją z czym i z kim on się zmaga wołają tylko daj.. daj... daj... a jak nie ty to kto inny. Otóż doświadczenie zawodowe pozwala nie tylko bieżąco działać ale i tworzyć (rozwijać) nowe elementy branży, zastępując go pociotkiem , albo zaczynając na własną rękę działać (robić to samo ) dochodzimy do bydlęcego stanu gdzie prawdziwy fachowiec (z właściwą edukacją i doświadczeniem)  pasie owce albo wyjeżdża za granicę a matoły i pociotki z układami próbują ''prowadzić biznes" coś jakby zwiedzający muzeum próbował malować za Michała Anioła (kopia nawet mu nie wyjdzie, a co dopiero mówić o oryginalnym nowym dziele) , następnie mamy te małpujące klony które tworzą szerszą rzeczywistość dla wszystkich która dla prawdziwie zdolnych jest tak wk...ca że ją pie...lą i pasą owce , hodują kwiatki z czasem puszczają telewizor że by się pośmiać i popłakać (bo zamiast być 2Japonią stajemy się 3Światem europy w której wcale pod tym względem wiele lepiej nie jest).  Nawet Rosja, Chiny skokowo wyszły z tego gówna, w którym my dalej tkwimy  nazywając dla osłody  ''czekoladą''. Dalej kładąc edukację na łopatki skutecznie wydłużymy to taplanie się, a może nawet nigdy już z gówna nie wyjdziemy .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzisz Waldemar, powiedz szczerze czy dziwisz się młodym, którzy tu nie mając perspektyw po prostu uciekają?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
powiedz szczerze czy dziwisz się młodym, którzy tu nie mając perspektyw po prostu uciekają? 

Powiem tak, co ci da większą satysfakcję wejście na Giewont czy na przyblokową górkę??

Urodziłeś się tutaj , wiedziałeś w co się pakujesz.... ( z drugiej strony nie jesteś cieniasem bo byś nie lądował na tym terenie... - masz deprechę i tyle ) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obawiam się, że jak skończę studia, to nie oprę się Szwecji, albo czemuś na równie dobrym poziomie. Nie mam zamiaru jak moja matka łudzić się że kiedyś tu będzie lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Nie mam zamiaru jak moja matka łudzić się że kiedyś tu będzie lepiej.[/size] 

To co jest zawdzięczamy również Jej marzeniom (programom PM) więc nie mów tak w złym znaczeniu, tylko wymyśl coś lepszego dla nas tutaj wszystkich albo pojedz do np: Szwecji zrób kopię Ich programów na życie  i wracaj bo tu jest twoje miejsce i robota do wykonania.

 

http://www.youtube.com/watch?v=5XXL-iKPlMI&hl=pl

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robotę powinniśmy zacząć od urzędników (których liczba rośnie do kwadratu), rządu, i wszystkich tych złodziejskich instytucji, które walczą z biurokracją i korupcją... tylko nie wiadomo gdzie, ach już sobie przypomniałem - na najniższym szczeblu, czyli z nami. Tylko widzisz, do tej roboty nikt się nie garnie od bardzo wielu lat, ostatnio jakieś 20, a nawet jeśli to i tak dajemy się omamić kolejnym zaborcom (przynajmniej za takich ja ich uważam.

Robić... widzisz, pewne problemy tutaj, to jest również mentalność całego społeczeństwa. jak pokażesz inny wzór to mają cię w d... albo patrzą jak na świra.

Przykład:

rokrocznie moja organizacja robiła akcje: "Sprzątanie brzegów Wiślanych", podczas której zbieramy 4 ciężarówki śmieci, i wyobraź sobie, że im więcej zbierzemy, tym więcej jest w przyszłym roku. Podobna sytuacja, projekt który z kolegą prowadziłem plaża:

każdego dnia na plaży w skrócie o projekcie. Z kolegą musieliśmy m.in. sprzątać z syfu plażę, nieraz zagrabiałem ją ze szkła, petów, itp. Myślisz że coś to dało? Po tygodniu jest dokładnie taki sam efekt, a najlepiej to jest w soboty i niedziele rano. Widzisz niektórym ludziom, nie sprawi przyjemności powyrzucanie butelek na piach, rozrzucenie 20 kiepów, usatysfakcjonowani są dopiero gdy rozbiją butelkę i większość szkła poleci w piach. Kolejna sytuacja:

Przejdź się brzegiem Wiślanym przy bardzo niskim stanie wody, zobaczysz śmietniki w wodzie (to jest nagminne), gruzu kupę, itd. Kiedy my próbowaliśmy odgruzowywać pewne miejsca, w tym samym czasie 100 ciężarówek budowlanych zasypywało międzywale w obszarze Natura 2000.

Widzisz, co byś nie zrobił, nikt nie uszanuje twojej pracy, a jeszcze cię za nią pogonią. Warto marnować czas, własne zdrowie, nerwy dla czegoś tak niewdzięcznego?

Co do np. Szwecji, nawet jeżeli zrobię, to jak zdajesz sobie sprawę, nawet jak przyjadę z powrotem, to i takt nikt nie będzie chciał nic zrobić dalej. Nie wiem jak u Ciebie, ale tutaj panuje taki powszechny marazm, nikt nic nie chce robić, każdy jest obojętny, na zasadzie: "Zostaw mnie, odpracowałem swoje 8 godzin, nic mi się nie chce, pieprzyć rząd, nie sobie robią co chcą, zostaw mnie w moim domu, ja mam swoje zmartwienia, chce oglądać telewizję, moje ulubione seriale, i nie waż się budzić mojego spokoju"

 

A świat czeka na odważnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
rokrocznie moja organizacja robiła akcje: "Sprzątanie brzegów Wiślanych", podczas której zbieramy 4 ciężarówki śmieci, i wyobraź sobie, że im więcej zbierzemy, tym więcej jest w przyszłym roku

Tylko zobacz, że to nie jest wina ani polityków, ani urzędników. To zwykli, szarzy ludzie sami sobie nawzajem robią takie numery, a potem każdy narzeka, że w kraju źle się dzieje i że brudno jest.

 

Wiadomo, urzędnicy mają duży udział w tym, co się ogólnie dzieje w kraju, ale zobacz, że takie przyziemne sprawy, jak syf na podwórkach albo pomazane mury (czyli w zasadzie te najbardziej drażniące) to jednak nie wina państwa, tylko samych ludzi. A z drugiej strony mamy obywateli, tych teoretycznie porządniejszych, którzy się tym brzydzą, ale nie zadzwonią po policję, "bo to donosicielstwo", albo są przeciwni kamerom i patrolom na osiedlach, "bo to inwigilacja". Świadomie teraz uogólniam, ale wydaje mi się, że gdyby spojrzeć na społeczeństwo, to mniej więcej tak to wygląda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem jak u Ciebie, ale tutaj panuje taki powszechny marazm, nikt nic nie chce robić, każdy jest obojętny, na zasadzie: "Zostaw mnie, odpracowałem swoje 8 godzin, nic mi się nie chce, pieprzyć rząd, nie sobie robią co chcą, zostaw mnie w moim domu, ja mam swoje zmartwienia, chce oglądać telewizję, moje ulubione seriale, i nie waż się budzić mojego spokoju"[/size] 

 

Tacy jacyś rozbici i bez energii w całym kraju naraz ?? pomyśl?? ja to zauważyłem już w 1993r ( początkowe objawy 15 stycznia 1990)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Tacy jacyś rozbici i bez energii w całym kraju naraz ?? pomyśl?? ja to zauważyłem już w 1993r ( początkowe objawy 15 stycznia 1990)

To czego to przyczyna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W lutym Facebook zaczął usuwać posty, w których twierdzono, że koronawirus SARS-CoV-2 jest dziełem człowieka. Działanie takie było częścią kampanii mającej na celu usuwanie fałszywych stwierdzeń na temat COVID-19 i szczepionek. Posty automatycznie usuwano, a użytkownik, który wielokrotnie takie treści publikował, narażał się na blokadę konta. Teraz Facebook znosi zakaz i pozwala na publikowanie informacji o tym, że SARS-CoV-2 został stworzony przez ludzi.
      W świetle toczącego się śledztwa dotyczącego pochodzenia COVID-19 oraz po konsultacjach z ekspertami ds. zdrowia publicznego, zdecydowaliśmy, że nie będziemy więcej blokowali twierdzeń, jakoby COVID-19 był dziełem człowieka. Będziemy nadal współpracować z ekspertami by dotrzymywać kroku zmieniającej się naturze pandemii i aktualizować naszą politykę w miarę, jak pojawiają się nowe fakty i trendy, oświadczyli przedstawiciele Facebooka.
      Do zmiany polityki Facebooka doszło po tym, jak The Wall Street Journal poinformował, że amerykańskie służby specjalne zdobyły wskazówki sugerujące, iż wirus mógł wydostać się z laboratorium. Zdaniem służb, w listopadzie 2019 roku trzech pracowników Instytutu Wirologii w Wuhan trafiło do szpitala z objawami podobnymi do grypy.
      Facebook z jednej strony poluzował algorytmy ograniczające wolność wypowiedzi, z drugiej zaś strony, tego samego dnia, zaczął ostrzej traktować użytkowników, którzy regularnie rozpowszechniają fałszywe informacje.
      Zgodnie z nowymi zasadami, jeśli posty jakiegoś użytkownika zostaną wielokrotnie oznaczone jako fałszywe, Facebook usunie wszystkie jego posty, nawet te, które jako fałszywe nie były oznaczone. Ponadto użytkownicy, którzy mają w ulubionych profile rozpowszechniające fałszywe informacje, będą przed tymi profilami ostrzegani za pomocą wyskakujących okienek.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Sąd Federalny dla Północnego Okręgu Kalifornii zatwierdził ugodę, w ramach której Facebook ma wypłacić użytkownikom 650 milionów dolarów odszkodowania za to, że bez wyraźnej zgody poddał ich zdjęcia obróbce za pomocą technologii rozpoznawania twarzy. W ramach ugody trzej powodzi otrzymają po 5000 USD, a niemal 1,6 miliona innych użytkowników może odebrać od Facebooka po co najmniej 345 dolarów.
      Sprawa rozpoczęła się w 2015 roku, gdy trzech mieszkańców Illinois złożyło proces zbiorowy przeciwko serwisowi społecznościowemu. Oskarżyli oni Facebooka, że złamał prawo stanu Illinois poprzez stworzenie mechanizmu oznaczania użytkowników, który wykorzystywał skanowanie zdjęć twarzy bez wyraźnego zezwolenia zainteresowanych osób. Stanowy Biometric Information Privacy Act pozwala obywatelom na pozwanie firmy, która bez ich zgody zbiera dane biometryczne.
      Mechanizm oznaczania zdjęć Facebooka pozwala użytkownikom na oznaczanie ich znajomych, a narzędzie Tag Sugestions wskazuje, kim może być oznaczana osoba.
      Gdy pozew trafił do sądu, prawnicy Facebooka utrzymywali, że jest on bezpodstawny i zapowiadali obronę. W 2019 roku Facebook zmienił działanie swojego mechanizmu tak, że jest on dobrowolny.
      Praktyką amerykańskich sądów jest dążenie do zawierania przedsądowych ugód w tego typu sprawach. Sędzia James Donato właśnie zatwierdził ugodę. W sądowych dokumentach czytamy, że jest to jedna z największych ugód dotyczących kwestii naruszenia prywatności,a każdy zainteresowany przystąpieniem do sporu otrzyma co najmniej 345 dolarów odszkodowania.
      To nie jedyne problemy Facebooka związane z ochroną prywatności. Przed dwoma tygodniami rozpoczęto też pozew zbiorowy w Londynie. Jest on związany ze skandalem wokół Cambridge Analityca. Pozew złożył dziennikarz Peter Jukes, który oskarża Facebooka, że dał aplikacji firmy trzeciej dostęp do danych milionów użytkowników. Dane te zostały później wykorzystane przez Cambridge Analytica.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google zagroził zbanowaniem całej Australii, a Facebook zapowiada, że usunie ze swojego news feeda treści z australijskich mediów. Wszystko dlatego, że parlament Australii toczy debatę na temat ustawy, zgodnie z którą firmy takie jak Google i Facebook zostałyby zobowiązane do zapłaty autorom za treści, które wykorzystują. Ustawa przewiduje, że jeśli strony nie doszłyby do porozumienia ws. stawek, koncerny internetowe musiałyby płacić stawki określone w ustawie.
      Dyrektor Google Australia, Mel Silva, poinformowała, że ustawa taka stanowiłaby „niebezpieczny precedens”, a sama firma przedstawiła rządowi ultimatum, w którym grozi, że przestanie świadczyć swoje usługi na terenie Australii.
      Prawo do nieograniczonego linkowania pomiędzy witrynami to podstawa działania wyszukiwarki, jeśli nowe przepisy weszłyby w życie działanie wyszukiwarki byłoby związane z olbrzymim ryzykiem finansowym i operacyjnym i nie mielibyśmy innego wyjścia, niż zaprzestanie oferowania usług Google Search na terenie Australii, stwierdziła Silva podczas przesłuchań przed Senatem. Dodała przy tym, że firma jest skłonna do płacenia mediom za tworzone przez nich treści i podała przykład około 450 tego typu umów, jakie Google podpisało z firmami na całym świecie.
      Premier Australii Scott Morrison oświadczył, ze jego rząd nie będzie reagował na groźby. Niech wszystko będzie jasne. To Australia określa, co można robić na terenie Australii. Takie decyzje są podejmowane przez nasz parlament i przez nasz rząd. Tak to działa w Australii. Ci, którzy się z tym zgadzają, są przez nas chętnie widziani.
      Najlepszym dowodem na to, że sprawy zaszły za daleko jest fakt, że prywatna firma, korzystając ze swojej monopolistycznej decyzji, próbuje zastraszać suwerenne państwo, mówi Chris Cooper, dyrektor organizacji Reset Australia, która stara się o uregulowanie działalności koncernów technologicznych.
      Z kolei przedstawiciele australijskiego Facebooka stwierdzili, że jeśli nowe przepisy zostaną uchwalone, to nie tylko media, ale również zwykli Australijczycy nie będą mogli umieszczać w news feedzie odnośników do australijskich mediów. Josh Machin, dyrektor ds. polityki w Facebook Australia powiedział podczas przesłuchania przed parlamentem, że w feedzie przeciętnego użytkownika informacje z mediów stanowią jedynie 5% treści i Facebook nie odnosi z nich zbyt dużych korzyści finansowych.
      Słowa te skomentował Dan Stinton dyrektor australijskiej wersji Guardiana, który stwierdził, że informacje prasowe angażują użytkowników Facebooka, powodują, że ci dłużej w serwisie pozostają, klikają, więc dziwić mogą słowa Machina twierdzącego, że nie przynosi to serwisowi korzyści materialnych.
      Niezależny senator Rex Patrick porównał odpowiedź Google'a z reakcją Chin, które zagroziły Australii wojną handlową, gdyby australijskie władze prowadziły śledztwo ws. wybuchu pandemii COVID-19. Wy nie usiłujecie chronić praw użytkowników do wyszukiwania. Wy usiłujecie chronić swoje konto bankowe, stwierdził Patrick.
      Przeciwnicy narzucenia regulacji twierdzą, że bronią wolnego internetu. Jednak Dan Stinton zwraca uwagę, że wolny internet, o którym mówią, przestał istnieć wiele lat temu i obecnie jest zdominowany przez kilka wielkich amerykańskich korporacji. Sinton dodaje, że z Facebooka korzysta 17 milionów Australijczyków, a z Google'a – 19 milionów. O tym, co Australijczycy robią w internecie decydują algorytmy tych firm, stwierdza Stinton. Smaczku całemu sporowi dodaje fakt, że przedstawiciele Google'a przyznali, iż w ramach eksperymentu celowo ukrywali w wyszukiwarce pewne treści. Zapewnili jednak, że to nie problem, gdyż były one ukrywane przed 1% australijskiej populacji.
      Nowa ustawa trafiła do parlamentu po 18-miesięcznym przeglądzie dokonanym przez Australijską Komisję ds. Konkurencji i Konsumentów. Urząd stwierdził, że monopolistyczna pozycja gigantów IT, jaką ci mają w stosunku do mediów, jest groźna dla demokracji.
      W spór włączył się rząd USA. Jego przedstawiciele wyrazili zaniepokojenie próbą regulowania na drodze ustawowej pozycji graczy rynkowych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Facebook ostrzega, że może wycofać się z Europy, jeśli irlandzki komisarz ds. ochrony danych osobowych wymusi na portalu zakaz przesyłania danych do USA. Obawy Facebooka związane są z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który w lipcu orzekł, że firmy takie jak Facebook robią zbyt mało, by uniemożliwić amerykańskim służbom specjalnym uzyskanie dostępu do danych użytkowników
      Co prawda wyrok nie oznacza, że przedsiębiorstwa mają natychmiast zaprzestać przekazywania danych do USA, jednak wymaga, by odpowiednie władze w krajach członkowskich UE upewniły się, iż dane takie podlegają ochronie zgodnie z RODO.
      Sprawa sięga swoim początkiem października 2014 roku. Wtedy to austriacki prawnik i aktywista Max Schrems zwrócił się do sądu. Argumentował, że rewelacje ujawnione przez Wikileaks pokazują, iż prywatność Europejczyków nie jest odpowiednio chroniona, jeśli ich dane trafią na serwery do USA, gdyż amerykańska Narodowa Agencja Bezpieczeństwa prowadzi inwigilację na szeroką skalę, a amerykański system prawny chroni tylko prawa obywateli USA.
      Po wyroku sądu Schrems stwierdził, że teraz odpowiednie instytucje unijnych krajów nie mogą już odwracać wzroku i muszą podjąć działania. Jasnym jest teraz, że USA będą musiały zmienić swoje przepisy dotyczące inwigilacji, jeśli amerykańskie firmy mają odgrywać rolę na rynku UE, stwierdził.
      Teraz w złożonych przed sądem w Dublinie dokumentach Facebook ostrzega, że jeśli irlandzkie władze wymuszą obowiązywanie wyroku sądu, to Facebook nie będzie mógł działać. Jeśli nie będziemy mogli w ogóle transferować danych do USA, nie wiemy, w jaki sposób będziemy mogli w UE świadczyć usługi serwisów Facebook i Instagram, mówi główna prawnik koncernu, Yvonne Cunnane.
      Złożone przez nas dokumenty to prosty opis rzeczywistości. Działalność Facebooka, podobnie jak wielu przedsiębiorstw, organizacji i usług, zależy od możliwości transferu danych pomiędzy USA a Unią Europejską. Brak bezpiecznej i legalnej możliwości wymiany danych zaszkodzi gospodarce i spowolni odbudowę firm wychodzących z pandemii COVID-19.
      Schrams już w 2011 roku zaczął wysyłać skargi do irlandzkiego komisarza ds. ochrony danych osobowych. Gdy dwa lata później serwis Wikileaks ujawnił, że NSA na wielką skalę inwigiluje użytkowników różnych serwisów internetowych, skargi Schramsa nabrały dodatkowej wagi. Już w 2015 roku odpowiednie sądy orzekły, że w obliczu działań NSA umowy pomiędzy USA a UE pozwalające na transfer danych są wadliwe. Unia Europejska podpisała z USA kolejną umowę, jednak ta w lipcu bieżącego roku również została uznana za wadliwą.
      Niedawno irlandzki komisarz ds. ochrony danych osobowych wszczął odpowiednie działania. Przygotował wstępny wniosek zakazujący Facebookowi transferu danych za granicę. Teraz Facebook ostrzega, że może to poważnie zakłócić działania wielu firm. Nick Clegg, były wicepremier Wielkiej Brytanii, który obecnie jest wiceprezesem Facebooka ds. globalnej komunikacji stwierdził, że wymuszenie postulowanych rozwiązań, w najgorszym scenariuszu będzie oznaczało, że mały startup z Niemiec nie będzie mógł korzystać z amerykańskiego dostawcy chmury obliczeniowej, hiszpańska firma programistyczna nie będzie w stanie zatrudniać ludzi w różnych strefach czasowych, a francuski sprzedawca nie będzie mógł zbudować call center w Maroku.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Facebook zawiesił dziesiątki tysięcy aplikacji. Przyczyną podjęcia takiej decyzji były liczne naruszenia dokonywane przez te aplikacje, w tym nieprawidłowości w dzieleniu się danymi użytkowników.
      Ime Archibong, wiceprezes Facebooka ds. partnerstwa produktowego poinformował, że ruch taki ma związek z wciąż toczącymi się działaniami podjętymi w marcu 2018 roku po tym, jak dwa lata wcześniej okazało się, że firma Cambridge Analytica wykorzystywała dane nawet 87 milionów użytkowników Facebooka do profilowania wyborców w czasie kampanii prezydenckiej w USA.
      Wspomniane na wstępie dziesiątki tysięcy aplikacji zostało stworzonych przez około 400 deweloperów. Większość z nich zawieszono, ale części całkowicie zablokowano dostęp do serwisu społecznościowego. Blokadę nałożono za nieprawidłowe dzielenie się danymi, udostępniania danych bez ich anonimozowania czy też naruszenia zasad serwisu. Jedną z takich aplikacji jest myPersonality, która nieprawidłowo chroniła dane użytkowników, a jej twórcy odmówili przedstawicielom Facebooka przeprowadzenia audytu. Ponadto Facebook podjął działania prawne przeciwko niektórym deweloperom. To firmy takie jak LionMobi czy JediMobi, których aplikacje zarażały użytkowników szkodliwym kodem mającym przynieść im zyski. Pozwano też dwóch Ukraińców, Gleba Sluchewskiego i Andrieja Gorbaczowa, których aplikacja nielegalnie gromiadziła dane oraz południowokoreańską firmę analityczną Rankwave, która odmówiła wspópracy z Facebookiem.
      Dokumenty złożone przed sądem stanowym w Bostonie, które trafiły tam w ramach śledztwa prowadzonego przez prokuratora generalnego stanu Massachusetts, wskazują, że Facebook zawiesił 69 000 aplikacji, z czego 10 000 mogło niewłaściwie posługiać się danymi.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...