Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

jak by się nie zrobił szum to by po prostu dopisali... I pojawiło by się tylko zdziwienie po fakcie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Wojsko zdecydowane NIE. Jest zbędne.

Tak byłoby tylko w idealnym świecie. W rzeczywistości armia jest potrzebna, a raczej konieczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Żałosne, jak większość poczynań Rzepy.

Ja mógłbym napisać to samo o gw :P

Być może jakby nie napisali w gazecie, to byłoby jak "i/lub czasopisma".

Pamiętajcie, że przywilej mediów do nadzorowania władzy nie leży tylko po stronie mediów prorządowych tylko do wszystkich :D

 

Zobacz, że czasy są zupełnie inne.

Dokładnie tak, kiedyś czasy były inne, nauka choćby języka była niejako wyrazem walki z okupantem, więc nie można tego porównywać. Zobaczcie zresztą na kościół katolicki, odwrócenie się społeczeństwa od niego imho jest wynikiem tego, że brakuje wspólnego wroga, który (zwłaszcza Polaków) bardzo jednoczy. Kiedyś kościół opierał się komunizmowi, więc był wspólny wróg (obrona Częstochowy też była nomen omen w czasie wojny).

Co do przykładu z "elementem".

1) nie możesz wynić i obciążać dziecka za złe/nieodpowiedzialne decyzje rodziców. Dziecko samo nie pójdzie do szkoły (zwłaszcza jak będzie płatna), a bez szkoły takie dziecko ma zamkniętą drogę do kariery/wykształcenia.

2) ja też miałem "element" w klasie, skończył zawodówkę, pracuje jako mechanik, a ludzie go sobie cenią. Wg twoich kryteriów ten człowiek powinien umrzeć z głodu, albo skończyć jako żebrak.

ktoś musi kopać rowy a takie szkolnictwo idealnie pokazuje kto te rowy kopać będzie...

pokazuje, ale nieidealnie, bo przede wszystkim pokazuje kogo będzie staś na szkołę, a kogo nie... "drobna" różnica, a pokazuje, że liberalizm to promocja bogatych: więcej masz, na więcej Cię stać, możesz lepiej wykształcić dzieci, więc one będą miały lepszą pracę, więc będą zarabiały więcej, więc będzie je stać, żeby lepiej wykształcić swoje dzieci...

To jest system tak kulawy ze i tak się sam w końcu kiedyś przewróci tylko ze wtedy będzie z późno na cokolwiek. I tylko protesty bo to bo tamto a lekarz jest na 5 ciu etatach.

We Francji jest publiczna służna zdrowia, ponoć jest najlepsza w europie, Anglicy przyjeżdzają od siebie, żeby się tam leczyć... więc nie musi być tak jak mówisz.

Podkreślam, mnie stać i już teraz leczę się prywatnie. Wkurza mnie, jak patrzę na "pasek" z wypłatą i widzę ile mi potrącają, a nic z tego nie mam, ale nie zgadzam się na zliwidowanie publicznej służby zdrowia, darmowej, ale z możliwością wyboru czy chcę się leczyć prywatnie czy nie. Jak chcę prywatnie to nie potrącają mi % od zarobków tylko ryczałt np. 50pln dla innych (PAMIĘTAJ! biznes nie wypali, choroba, wypadek i Ty też możesz się znaleźć w grupie tych, co będą potrzebować), a resztę przeznaczam na prywatną opiekę.

Piewcy "liberalizmu pełną gębą" zapominają choćby właśnie o wypadkach losowych (nie od wszystkiego da się ubezpieczyć i nie wszystko przewidzieć) gdzie nawet ktoś zaradny może sobie nie poradzić/podnieść się po porażce. Tzn., że ma umrzeć wtedy z głodu lub od choroby, bo służba zdrowia płatna? A jak ktoś Cię oszuka/okradnie (brak nadzoru Państwa ułatwia kombinowanie; zdania nie zaczyna się od "A" :D )?

Druga sprawa to to, że w ekonomii nikt Ci pieniędzy nie dodrukuje, czyli jak ktoś zarabia, to inny traci, więc nie można mówić, że jak ktoś sobie nie radzi, tzn., że nie zasługuje i niech umiera, może poprostu znaczyć, że trafił na kogoś sprytniejszego, lepszego, bogatszego... mimo, że sam jest dobry, to nie przetrwa (ale to już są "luźne gatki" o temacie :D )

 

Wojsko tak, "si vis pacem, para bellum"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Piewcy "liberalizmu pełną gębą" zapominają choćby właśnie o wypadkach losowych (nie od wszystkiego da się ubezpieczyć i nie wszystko przewidzieć) gdzie nawet ktoś zaradny może sobie nie poradzić/podnieść się po porażce.

Perfekcyjnym przykładem jest historia Lance'a Armstronga. Gdy wykryto u niego raka, ale jeszcze nie rozpoczęto terapii, jego poprzedni pracodawca z dnia na dzień zerwał z nim kontrakt, a wraz z kontraktem przepadło ubezpieczenie zdrowotne. Efekt był taki, że gdyby nie pojawił się inny sponsor, Oakley, prawdopodobnie do leczenia nigdy by nie doszło albo konieczne byłoby sprzedanie całego dobytku (zaznaczmy, że LA był wtedy jeszcze "jednym z wielu" kolarzy, więc do bogaczy nie należał). I tak właśnie wygląda agresywny liberalizm w najcudowniejszym Juesej.

 

Nie wspomnę już o tym, że skrajny liberalizm nie przewiduje np. ochrony dla sierot. Praktyka jest więc taka, że jest to system eugeniczny, dobry tylko dla młodych, zdrowych i mających szczęście, bo wszyscy inni prędzej czy później i tak odpadną jak jakiś wadliwy element maszyny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja odpiszę "hurtowo":

 

Co do skrajności, to skrajnym socjalizmem jest rzeczywisty komunizm, zaś liberalizmem Anarchizm (utopia swoją drogą, nie dało by sie tego zrealizowac w praktyce), o ile zauważyłem że zwolenników takowych tu niema.

 

 

Co do służby zdrowia, to faktycznie zapomniałem dopisać. Rozwiązaniem było by coś na kształt dzisiejszego ubezpieczenia samochodowego, czyli państwo ustala warunki-minimum przy których ubezpieczyciele konkurują tylko ceną (coś jak OC), a jak ktoś chce to sobie na warunkach uzgodnionych z ubezpieczycielem jakieś dodatkowe dokupi (AC, NW itp). Nawet to podstawowe było by naturalnie dobrowolne, jak ktoś uważa że ma układ immunologiczny wolverina to jego sprawa a nie moja :P

ps haracz na "darmową" państwową służbę zdrowia jak taki (coś ok 10% pensji brutto, czyli najmniej 3 cyfrowa liczbą miesięcznie), że każdy sobie z pewnością prywatnie (czytaj lepsze, bo wszystkim będą się zajmować fachowcy a nie krewni i znajomi polityków) wykupi i jeszcze zostanie. Fajnie by było jak by takim ubezpieczycielem była przychodnia, odpadło by zbędę ogniwo w łańcuszku przepływu kasy (która przecież ma iść na leczenie a nie do kieszeni zbędnych pośredników).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...czyli państwo ustala warunki-minimum przy których ubezpieczyciele konkurują tylko ceną (coś jak OC), a jak ktoś chce to sobie na warunkach uzgodnionych z ubezpieczycielem jakieś dodatkowe dokupi (AC, NW itp).

Heh, powiem Wam, że myślałem kiedyś o tym, i te warunki minimum, czyli koszyk świadczeń gwarantowanych jest problemem :/ Tzn. jak zacząłem określać co powinno się w nim znaleźć to wyszło na to, że prawie wcale nie odchudziłem obecnej listy. Z tego wynika, że koszty świadczeń niewiele spadną, a z tego wynika, że trzeba by brać na nią "skądś" pieniądze skoro Ci co nie chcą publicznej mieliby nie płacić lub płacić niewielki ryczałt :/ Także w praktyce nie jest to proste.

Fajnie by było jak by takim ubezpieczycielem była przychodnia, odpadło by zbędę ogniwo w łańcuszku przepływu kasy (która przecież ma iść na leczenie a nie do kieszeni zbędnych pośredników).

Tu należałoby dobrze rozwiązać kwestię przepływu pieniędzy pomiędzy przychodniami/szpitalami, bo zachorować możesz podczas podróży, wakacji czy u rodziny (o zagranicy nie wspomnę).

Zastanawiałem się nad takimi reformami państwa wiele razy w mniejszym lub większym gronie, powiem Wam, że ciężko dojść do złotego środka (zakładając, że nie skazuje się "moherków" na śmierć głodową/całkowity brak opieki).

 

[OT]

Młoda Para w sypialni:

- Zrobimy to na "Urząd Skarbowy"?

- A jak to jest na "Urząd Skarbowy"?

- Ty masz związane ręce, a ja dobieram ci się do d*py.

[/OT] :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Tak byłoby tylko w idealnym świecie. W rzeczywistości armia jest potrzebna, a raczej konieczna.

Jak przyjdzie do wojny, (ataku na nasz kraj), to zwykłych ludzi będą do walki wysyłać na śmierć, czyli także nas. Dlaczego mam płacić na "ochronę" skoro jak przyjdzie "co do czego", to sam się będę musiał bronić?

Ps. Jak na razie to nasi chłopcy "dzielnie walczą i ''giną'' " w imię ropy naftowej Amerykańców, w zamian Polacy dostając kopa w dupę i nawet bez "podziękowania" za udział w mordowaniu ludności Irańskiej i ograbianiu ich z własnych bogactw naturalnych.

Jeszcze raz: Wojsko jest zbędne!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak przyjdzie do wojny, (ataku na nasz kraj), to zwykłych ludzi będą do walki wysyłać na śmierć, czyli także nas. Dlaczego mam płacić na "ochronę" skoro jak przyjdzie "co do czego", to sam się będę musiał bronić?

Jeszcze raz: Wojsko jest zbędne!

ok, ale czy umiesz to robić? W sensie, posługiwać się bronią, celnie strzelać, znasz się na szarżach wojskowych, taktyce, strategii, logistyce? Nawet jeśli we wszystkich przypadkach (ludzi) odpowiedź brzmiała by 'tak', to i tak prowadzenie wojny wymaga przygotowań na szczeblu taktycznym (wyćwiczenia, zgrania i współpracy poszczególnych typów wojsk oraz ugrupowań taktycznych), strategicznym (opracowania nadrzędnych i podrzędnych celów w razie wystąpienia konfliktu zarówno do obrony jak i ataku, opracowywanie oraz ciągłe udoskonalanie planów realizacji celów, wykorzystania naturalnych uwarunkowań terenu oraz określenie minimalnych i maksymalnych środków (oraz oszacowanie strat) do osiągnięcia w/w celów) i logistycznym (jak zapewnienie odpowiedniego zaopatrzenia w środki prowadzenia wojny, sprzęt, opracowanie dróg łaczności i transportu oraz zapewnienie niezbędnych zapasów na wypadek wystąpienia konfliktów. Dodatkowo utrzymanie i udoskonalanie sprzętu wojskowego, aby odpowiadał w miarę możliwości wymogom "współczesnego" pola walki).

Jeśli powyższe są osiągalne przez "na szybko" zmobilizowanych piekarza i maszynistę itp., którzy wsiądą do F-16, Leopardów czy dostaną AK-47 i efektywnie je wykorzystają, to ok, wojsko jest zbędne :P

 

Masz rację, że podczas większych konfliktów i tak jest ogłaszana powszechna mobilizacja i na pierwszy ogień idzie "mięso armatnie" czyli my, ale przy dzisiejszym prowadzeniu działań wojennych zanim to mięso armatnie się zmobilizuje to już może być "po ptokach".

 

Dopisałeś P.S.a : masz rację, ale to absolutnie nie oznacza, że wojsko jako takie jest zbędne. To, że politycy je źle wykorzystują to wina polityków, żołnierz tylko wykonuje rozkazy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jeszcze tylko na chwilę wrócę do słów Mariusza, który z kolei przytoczył słowa Friedmana. Chodzi mi o tego nieszczęsnego Zenka, który rzekomo nic nie robi i dostaje od społeczeństwa coś za nic, i że to jest socjalistyczne. Chciałem tylko przypomnieć, że nawet najbardziej ciemniacki socjalizm, czyli ten proponowany przez ZSRR, zawierał bardzo jasną zasadę: "kto nie pracuje, ten nie je". To tak tylko gwoli przypomnienia. Skoro zarzucasz mi, że nie rozumiem liberalizmu, zauważ najpierw, że Twój autorytet nie nauczył się z kolei podstaw socjalizmu :P

 

W temacie armii: przypominam, że obecnie mamy w kraju armię zawodową. Do Iraku i Afganistanu pojechali OCHOTNICY, ludzie, którzy zdecydowali się na swój zawód z własnej woli. A w razie ataku na ojczyznę jest dla mnie oczywiste, że w wojnie musi brać udział każdy, kto tylko może pomóc. Jakoś musimy się przecież bronić, więc armia wraz ze swoim wyposażeniem jednak jest niezbędna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Do Iraku i Afganistanu pojechali OCHOTNICY, ludzie, którzy zdecydowali się na swój zawód z własnej woli...

mikroos, to niezupełnie tak, ochotnicy to są w green peace, a w wojsku to niekoniecznie:) Jak nie pojedziesz na ochotnika to raz, że pewnie sobie zamkniesz drogę do kariery, dwa możesz zostać wykluczony przez środowisko, jako odmieniec. "Jeśli wlazłeś między wrony, musisz krakać jak i one" ;/

 

wilk: temat już dawno powienien trafić do luźnych gatek w wątku o wyższości liberalizmu nad socjalizmem, ale tą odpowiedź napisałem głównie dlatego, żeby pogratulować Ci podpisu, dopiero zauważyłem, jest dobry :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
mikroos, to niezupełnie tak, ochotnicy to są w green peace, a w wojsku to niekoniecznie:) Jak nie pojedziesz na ochotnika to raz, że pewnie sobie zamkniesz drogę do kariery, dwa możesz zostać wykluczony przez środowisko, jako odmieniec. "Jeśli wlazłeś między wrony, musisz krakać jak i one" ;/

Ale do armii obecnie jednak idziesz na ochotnika, prawda? Jeszcze przed przystąpieniem do armii zawodowej wiesz doskonale, że myślenia to tam wiele nie będziesz miał, tylko będziesz musiał wykonywać rozkazy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

radar  a co myślałeś ze wojsko zawodowe polega na chlaniu wódy i spuszczaniu paliwa z czego się da robienia kariery i po kilku latach emerytury wojskowej?

Jak ktoś zostaje strażakiem to chyba liczy się z tym ze będzie musiał gasić pożary nie zupełnie na ochotnika. Poza tym green peace to bym rozgonił na 3 wiatry

 

Co do wojska w naszej sytuacji geopolitycznej sami się nie obronimy i to jest przykra prawda. Jedyna szansa to być żylastym kąskiem. W każdym domu powinni być ludzie którzy potrafią strzelać i powinien być mobilizacyjny zapas kałasznikowów i amunicji. Armia zawodowa powoduje brak rezerw mobilizacyjnych w długim horyzoncie czasowym. Za kilkadziesiąt lat nie będzie kogo mobilizować bo po co ktoś kto pomyli lufę z kolbą.

 

Co do służby zdrowia i przepływu informacji to co za problem na śląsku mamy karty chipowe i działa to wyśmienicie. Rozbudowa tego o wymianę danych to żaden problem. Każda przychodnia czy szpital lub jakaś inna instytucja jako podwykonawca prowadzi bazę danych czyli elektroniczną dostęp zdalny i po kłopocie, Kwestje techniczne nie stanowią tu problemu. Jeden problem to chęci a drugi wycena w przetargu bo na tym to by się dopiero ktoś obłowił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Co do wojska w naszej sytuacji geopolitycznej sami się nie obronimy i to jest przykra prawda. Jedyna szansa to być żylastym kąskiem.

Teoretycznie moglibyśmy też postąpić tak, jak Islandia - nie mieć armii w ogóle i liczyć na to, że w razie inwazji ktoś nas obroni (oni wyszli z założenia, że mają tak ważne położenie, że zawsze znajdzie się ktoś do obrony państwa w połowie drogi z USA do Rosji). Problem w tym, że historia nas uczy, że jest to skrajna naiwność.

W każdym domu powinni być ludzie którzy potrafią strzelać i powinien być mobilizacyjny zapas kałasznikowów i amunicji.

Z tym akurat się nie zgodzę. Osobiście wolałbym, żeby zadaniami związanymi z samą walką zajmowali się jednak żołnierze (Polacy jako siły szybkiego reagowania, reszta NATO jako wsparcie). Cywile mogliby za to znaleźć pracę np. przy udzielaniu pomocy rannym.

Armia zawodowa powoduje brak rezerw mobilizacyjnych w długim horyzoncie czasowym. Za kilkadziesiąt lat nie będzie kogo mobilizować bo po co ktoś kto pomyli lufę z kolbą.

A wiesz, że w czasie II WŚ 75% ludzi nie oddało nigdy strzału w kierunku człowieka? Tak się właśnie kończy mobilizowanie cywili, nawet jeśli są wyćwiczeni pod względem czysto technicznym. Tu nie chodzi o umiejętność strzelania, tylko o gotowość do zabicia, a do tego trzeba mieć po prostu predyspozycje (liczę na to, że żołnierze zawodowi w razie potrzeby ją posiadają). Trzeba wreszcie pojąć, że żołnierze poborowi to tylko mięso armatnie, które i tak nie będzie zdolne do walki, bo tak samo, jak nie zrobisz z każdego matematyka, nie z każdego zrobisz żołnierza.

 

W kwestii informacji medycznej popieram. Trudno by było zrobić system odporny na kradzież danych, ale nie jest to niemożliwe, więc warto (a raczej: trzeba) to zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do bazy danych z technicznego punktu widzenia nie ma żadnego problemu dane w bazie są zaszyfrowane a jedyna osobą posiadająca klucz jest kowalski czy nowak. I bez jego wiedzy nie można nic dodać do bazy ani zmienić. Pod czas aktualizacji bazy aktualizowane są rownerz jawne rekordy statystyk i po wszystkim.

 

Co do armii to on nie jest wszystkim. Ona w razie niebezpieczeństwa nas nie uratuje tylko trochę poprzeszkadza wrogowi. Wsparcie NATO to po pierwsze problem ze zmobilizowaniem wojsk. Po drugie z ich dostarczeniem. Jak to sobie wyobrażacie desant morski na plaży w Juracie ?  A może droga lotniczą. Tak czy siak co najmniej problematyczne bo jesteśmy na tyle małym krajem ze zapanowanie nad nasza przestrzenią powietrzna czy płazą to żaden porblem. Tak jak napisałem nie chodzi o to żeby ludzie strzelali do wroga tylko mogli do niego strzelać za każdego krzaka to ma mieć działanie prewencyjne. O Szwajcarii mówi się ze nie ma armii ona cała jest armią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale o tym właśnie mówię - mała, mobilna armia zawodowa jako siły szybkiego reagowania, wystarczająco duże, by w razie agresji zdążyć odeprzeć atak do czasu, gdy inni przyjdą z odsieczą. Zresztą nie przesadzajmy - wojny nie wybuchają w dwa dni, jest czas na przygotowanie armii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wojny nie wybuchają nagle masz racje ale nigdy nikt do końca nie wierzy w to ze wybuchnie i zaskoczenie jest zawsze takie samo. Jeśli wróg nie zostanie odparty lub zatrzymany od razu odsiecz na umocnionego wroga nie ma sensu a żeby się "zadomowić" odpowiednio starczy 2-3 dni i przy założeniu proporcjonalności sił atakujących do umocnionego wroga, wróg jest nie do ruszenia. Jest po sprawie. Nikt się nie pokusi o odbicie naszego terytorium wczasach gdy śmierć każdego żołnierza to wydarzenie medialne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coraz bardziej odbiegamy od tematu,ale z naszym położeniem geopolitycznym (między 2 potęgami czyli Niemcami i Rosją) na to że będziemy mogli sobie pozwolić na brak armii nie ma szans. No chyba że Rosja przestanie być potęgą (co się za jakiś czas stanie, ichtejsza gospodarka opiera się o tranzyt ropy i gazu z wschodnich postsowieckich republik na zachód. starczy więc że się skończą albo przestaną być potrzebne (na wskutek popularyzacji paliw odnawialnych), i już kreml leży i kwiczy z powodu gigantycznej dziury budżetowej). Wtedy można by się jeszcze próbować ugadać z niemcami, ale to też zbyt pewne nie będzie, w sumie patrząc na to ile wydali na rozwój landów wschodnich po zjdenoczeniu podbój z tamtej strony mógłby się okazać całkiem korzystny :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ba... przejedź się do Szczecina i zobacz sobie, ile pięknych budynków zawdzięcza się tam gospodarzom zza Odry :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
ok, ale czy umiesz to robić? W sensie, posługiwać się bronią, celnie strzelać, znasz się na szarżach wojskowych, taktyce, strategii, logistyce? Nawet jeśli we wszystkich przypadkach (ludzi) odpowiedź brzmiała by 'tak', to i tak prowadzenie wojny wymaga przygotowań na szczeblu taktycznym (wyćwiczenia, zgrania i współpracy poszczególnych typów wojsk oraz ugrupowań taktycznych), strategicznym (opracowania nadrzędnych i podrzędnych celów w razie wystąpienia konfliktu zarówno do obrony jak i ataku, opracowywanie oraz ciągłe udoskonalanie planów realizacji celów, wykorzystania naturalnych uwarunkowań terenu oraz określenie minimalnych i maksymalnych środków (oraz oszacowanie strat) do osiągnięcia w/w celów) i logistycznym (jak zapewnienie odpowiedniego zaopatrzenia w środki prowadzenia wojny, sprzęt, opracowanie dróg łaczności i transportu oraz zapewnienie niezbędnych zapasów na wypadek wystąpienia konfliktów. Dodatkowo utrzymanie i udoskonalanie sprzętu wojskowego, aby odpowiadał w miarę możliwości wymogom "współczesnego" pola walki).

Jeśli powyższe są osiągalne przez "na szybko" zmobilizowanych piekarza i maszynistę itp., którzy wsiądą do F-16, Leopardów czy dostaną AK-47 i efektywnie je wykorzystają, to ok, wojsko jest zbędne

Dajmy na to:

Czesi nas zaatakują?

Zbyt pokojowy i olewczy naród.

Litwini, którzy są agresywni względem praw autorskich, a poza tym się biczują dla zdrowia :D ? Nie ma opcji. To samo Ukraińcy, którzy dopiero co Ruskim z rąk się wydostali. Słowacy nam wódkę tanią i pety wciskają ;)

Chińczycy? Zalali nas już swoimi produktami ;), a teraz szturmują uchodźcy i ostatnio nie mają gdzie skarpetek sprzedawać "TANO! PO PIĆ ZŁOTE! ;D" bo im stadion zamknęli.

Stany... to już nas mają w kieszeni. Niemcy... są tak zaawansowani technicznie, że swoimi maszynami zniszczyli by całą Polskę w jeden dzień, stolicę zdobyli, w 3 h swoimi czołgami. Mądry naród inżynierów. Tylko że tego nie zrobią, bo są tak leniwi że nawet im się dzieci nie chce robić, bo wolą spokój, fajeczki, piwo i nowego LCD w pokoju, niż brać udział w wojnie.

W Europie wszyscy bawi się UE i biurokratyzację i fundusze europejskie :D

Rosja? Jeżeli by chcieli, to by nas zmiażdżyli, zrobili zmasowany atak, albo sieknęli atomówkę. Tego jednak nie zrobią, bo po co?

W każdym przypadku dochodzi jeszcze jeden aspekt. Dzisiaj cały świat patrzy. I ocenia. Wojna o byle co, byłaby niewskazana, a na pewno nie w tej części świata.

Jeżeli nawet Rosjanie by nas zaatakowali, na bank nikt by nam nie pomógł, a sami nie mielibyśmy szans.

Obecnie wojsko jest po to by trzymać obywateli w porządku, jak zbuntują się przeciwko władzy, nic więcej. Oczywiście oprócz włażenia do tyłków Amerykanom jeszcze.

Masz rację, że podczas większych konfliktów i tak jest ogłaszana powszechna mobilizacja i na pierwszy ogień idzie "mięso armatnie" czyli my, ale przy dzisiejszym prowadzeniu działań wojennych zanim to mięso armatnie się zmobilizuje to już może być "po ptokach".

Po ptokach, bo obecnie pomimo całkiem niezłego poziomu życia, wciąż jesteśmy jeszcze sto lat za Panami Murzynami.

Dopisałeś P.S.a : masz rację, ale to absolutnie nie oznacza, że wojsko jako takie jest zbędne.

Dobra. Jeżeli przeobrazimy ich w policję (dla obywateli!), straż pożarną, służby medyczne, służby ratunkowe, budujące np. wały przeciwpowodziowe, to będą potrzebni. W obecnej sytuacji, to są zbędni.

Do Iraku i Afganistanu pojechali OCHOTNICY, ludzie, którzy zdecydowali się na swój zawód z własnej woli.

Mój stary przyjaciel ma siostrę, ona z kolei męża. Oczywiście nie musiał jechać do Iraku, jako zawodowiec, TYLKO ŻE: zostanie zdegradowany, zablokują mu karierę, obniżą kasę, i całkiem możliwe że straci pracę. TO jest wybór :P

A w razie ataku na ojczyznę jest dla mnie oczywiste, że w wojnie musi brać udział każdy, kto tylko może pomóc.

Nie musi. Każdy ma prawo postąpić zgodnie ze swoim sumieniem i poglądem. Czyli także uciec.

Jakoś musimy się przecież bronić

"Jakoś" to powtarzali w komunie, np: "Jakoś to będzie." Nie sprawdziło się, tak jak np. Powstanie Warszawskie, gdzie bez sensu, legion 18-20 letnich chłopców straciło życie.

radar  a co myślałeś ze wojsko zawodowe polega na chlaniu wódy i spuszczaniu paliwa z czego się da robienia kariery i po kilku latach emerytury wojskowej?

Wielu tak myśli idąc tam, poważnie.

Poza tym green peace to bym rozgonił na 3 wiatry

Oj, ja też! ;) ;D :P:D

Problem w tym, że historia nas uczy, że jest to skrajna naiwność

Jak na razie historia idzie inną drogą.

Nie zapomni o tym co nas również historia nauczyła, a mianowicie, że przy każdym rozbiorze sojusznicy się na nas wypinali, a wręcz nas zdradzali.

reszta NATO jako wsparcie)

Świetnie widać jak działają z np. Koreą albo Gruzją.

"NATO potępiło działania w/w, i nałożyło sankcję" Tyle że zarówno Korea jak i Rosja mają w d*pie te sankcje i dalej robią co chcą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W każdym przypadku dochodzi jeszcze jeden aspekt. Dzisiaj cały świat patrzy. I ocenia.

Stany zaatakowały Irak i jakoś sobie radzą.

 

A kto miałby nas zaatakować? Tego dziś nie wiesz, ale np. Ruskim ufać nie można nigdy. Owszem, sami byśmy im nie dali rady, ale mając siły zdolne do odparcia ataku np. przez miesiąc, dalej moglibyśmy sobie poradzić korzystając z pomocy NATO.

wciąż jesteśmy jeszcze sto lat za Panami Murzynami.

W jakim konkretnie sensie? Popraw mnie, jeśli się mylę, ale Europa jest stosunkowo spokojnym kontynentem, to w Afryce zabijanie się plemion i narodów jest na porządku dziennym. Poza tym jak to jest, że w jednym wątku piszesz o konieczności tworzenia sieci dla Panów Murzynów, a w drugim mówisz, że im do pięt nie dorastamy?

Dobra. Jeżeli przeobrazimy ich w policję (dla obywateli!), straż pożarną, służby medyczne, służby ratunkowe, budujące np. wały przeciwpowodziowe, to będą potrzebni. W obecnej sytuacji, to są zbędni.

Po pierwsze: wojsko już dziś pełni sporo funkcji niezwiązanych ściśle z prowadzeniem wojny. Po drugie: zbędni nie są, bo ktoś tego naszego grajdołka musi bronić.

Mój stary przyjaciel ma siostrę, ona z kolei męża. Oczywiście nie musiał jechać do Iraku, jako zawodowiec, TYLKO ŻE: zostanie zdegradowany, zablokują mu karierę, obniżą kasę, i całkiem możliwe że straci pracę. TO jest wybór

Ale do wojska poszedł na własne życzenie i wiedział, że zobowiązuje się w ten sposób do wypełniania rozkazów. Tylko głupiec szedłby do armii licząc, że zawsze będzie robił to, na co ma ochotę.

"Jakoś" to powtarzali w komunie, np: "Jakoś to będzie."

I właśnie dlatego potrzebna jest armia, żeby nie było "jakiejś" obrony, tylko żeby odbyła się sprawne logistycznie operacja odparcia wroga.

Nie sprawdziło się, tak jak np. Powstanie Warszawskie, gdzie bez sensu, legion 18-20 letnich chłopców straciło życie

A dlaczego? Ano dlatego, że w rzeczywistości PW było ruchem narodowym, a nie wojskowym. Górę wzięły emocje, a Polacy byli gotowi zginąć za ojczyznę na zasadach podobnych, jak islamscy fundamentaliści: "nie musimy wygrać, ważne, żeby widowiskowo zginąć, żeby piosenki o nas śpiewali". Przecież od samego początku było wiadomo, że PW nie ma szans.

Wielu tak myśli idąc tam, poważnie.

I co? To armii wina niby?

Nie zapomni o tym co nas również historia nauczyła, a mianowicie, że przy każdym rozbiorze sojusznicy się na nas wypinali, a wręcz nas zdradzali.

Tak, szczególnie po I WŚ, gdy Wilson zadeklarował, że nie zgodzi się na żaden rozejm, jeżeli nie powstanie niepodległa Polska. Gdyby nie jego "wypięcie się na Polskę", dzisiaj na ten temat czytałbyś pewnie po rosyjsku.

Świetnie widać jak działają z np. Koreą albo Gruzją.

A jaką NATO ma podstawę do ataku na Koreę? Tak uczciwie, jaką ma? Że budują sobie ośrodek nuklearny? Stany też budują, a zbudowanych mają pewnie kilkadziesiąt. Dopóki nie będzie aktu jawnej agresji, NATO, choćby chciało, nie może zaatakować, bo Traktat Północnoatlantycki na to nie pozwala.

Tyle że zarówno Korea jak i Rosja mają w d*pie te sankcje i dalej robią co chcą.

I tu się bardzo mylisz :P Gdyby nie sankcje, Korea niemal na pewno miałaby broń atomową od co najmniej paru lat. Po drodze sankcje nakładano jednak tyle razy, że za każdym razem udawało się poważnie spowolnić program jej rozwoju.

 

Poza tym gdybyś nieco doczytał, zauważyłbyś, że ostatni konflikt gruzińsko-rosyjski zaczął się de facto od ataku ze strony Gruzji. Większym skandalem jest więc fakt, że NATO opowiedziało się po stronie agresora, niż to, że nie roztarło Rosji w pył.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W niektórych reczach zgodziłbym się w Tomkiem

Tak, szczególnie po I WŚ, gdy Wilson zadeklarował, że nie zgodzi się na żaden rozejm, jeżeli nie powstanie niepodległa Polska. Gdyby nie jego "wypięcie się na Polskę", dzisiaj na ten temat czytałbyś pewnie po rosyjsku.

To akurat raczej nie z miłości do Polski, tylko żeby odciąć Rosję od tych obszarów, żeby nie wpadły w ich ręce.

Poza tym gdybyś nieco doczytał, zauważyłbyś, że ostatni konflikt gruzińsko-rosyjski zaczął się de facto od ataku ze strony Gruzji. Większym skandalem jest więc fakt, że NATO opowiedziało się po stronie agresora, niż to, że nie roztarło Rosji w pył.

od ataku, ale teoretycznie na własne terytorium, więc kwestia jest tu dyskusyjna.

Niemcy... są tak zaawansowani technicznie, że swoimi maszynami zniszczyli by całą Polskę w jeden dzień, stolicę zdobyli, w 3 h swoimi czołgami.

kiedyś pewnie też tak ludzie myśleli :P

Nie darmo ktoś mądry napisał: si vis pacem para bellum.

Kto wie co by było, gdyby nie było "w miarę" równowagi sił. Oczywiście, że Rosja jest silniejsza, ale mając zawodową armię i w miarę wyposażoną koszt ataku (zaangażowanie środków, straty, czas, ewentualne reperkusje międzynarodowe, utrzymanie wojsk okupacyjnych) przewyższa zysk.

Nigdy nie wiesz, kto, kiedy i w jakim kraju dojdzie do władzy więc nie wiesz kto i kiedy będzie chciał nas zaatakować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
od ataku, ale teoretycznie na własne terytorium, więc kwestia jest tu dyskusyjna.

O ile wiem (popraw mnie, jeśli się mylę), zaatakowane tereny formalnie (czytaj: wg ustaleń międzynarodowych) należą jednak do Rosji.

 

A co do "udziału" Rosji w PW, to tym bardziej widać, że sami powstańcy nie bardzo potrafili zdefiniować, o co im chodzi. Z jednej strony oczekiwali, że odetną Rosjan (i teoretycznie nie ma w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę postawę Rosjan wobec AK), a z drugiej, że ci sami Rosjanie im pomogą. Trudno nie zauważyć, że jeżeli jest się za słabym na samotne starcie z Niemcami, to tym bardziej nie ma się środków, żeby wykurzyć potem Rosjan z terenu, na którym pomagali Polakom walczyć z Rzeszą. O ile cenię bohaterstwo ofiar, o tyle logiki w ich postępowaniu nie widzę.

 

I jeszcze w nawiązaniu do "si vis pacem para bellum". Święte słowa. Warto przecież pamiętać, że przygotowanie samego sprzętu dla armii trwa minimum parę lat (mam na myśli przetarg, zamówienie, dostawę i wyszkolenie żołnierzy). Wojna to tymczasem przeważnie kwestia kilku miesięcy. Nie można więc nie mieć armii i liczyć, że zbuduje się ją w razie agresji. Właśnie dlatego chcąc pokoju, trzeba być gotowym na wojnę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli nawet Rosjanie by nas zaatakowali, na bank nikt by nam nie pomógł, a sami nie mielibyśmy szans.

Akurat co do Rosji to przy okazji wojenki z Gruzją wyszły 2 sprawy:

1) mało który odział przestawia jakąkolwiek wartość bojową (to poborowi, ci chcą dożyć do końca służby a nie podejmowac ryzyko w postaci walki z przeciwnikiem)

2) poważne braki w sprzęcie. Nad Gruzją zestrzelono bombowiec który robił rozpoznanie w zastępstwie samolotu bezzałogowego/satelity/etc.

ogólnie rzecz biorąc eksperci od spraw wojskowości uznali że w wojnie konwencjonalnej (a atomówką się nie rzuca, to środek odstraszający przeciwnika przed użyciem takowej) Rosja nie miała by z nami szans, a tamtą wojnę wygrali tylko dlatego że armia gruzińska była wojskiem tylko z nazwy.

Moim zdaniem można by też liczyć na wsparcie Niemców (niezależnie od NATO), pewnie by się przestraszyli że na polsce się nie skończy i stwierdzili że już lepiej powalczyć z Rosją u nas niż narażać własne terytorium na wojenne zniszczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem można by też liczyć na wsparcie Niemców (niezależnie od NATO), pewnie by się przestraszyli że na polsce się nie skończy i stwierdzili że już lepiej powalczyć z Rosją u nas niż narażać własne terytorium na wojenne zniszczenia.

Żeby tylko nie przyszli nam z pomocą, jak nasi bracia rosjanie we wrzesniu '39 :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Inżynierowie w University of Texas at Austin stworzyli najmniejsze w dziejach urządzenie do przechowywania danych. Profesor Deji Akiwande i jego zespół opierali się na opisywanych już przez nas badaniach, w czasie których powstał atomistor, najcieńsze urządzenie do składowania danych. Teraz naukowcy poczynili krok naprzód zmniejszając przekrój swojego urządzenie do zaledwie 1 nm2.
      Kluczem do dalszej redukcji rozmiarów urządzenia było dobre poznanie właściwości materiałów w tak małej skali i wykorzystanie roli defektów w materiale. Gdy pojedynczy dodatkowy atom metalu wypełnia dziurę, przekazuje materiałowi nieco ze swojego przewodnictwa, co prowadzi do zmiany czyli pojawienia się efektu pamięciowego, mówi Akinwande. Mniejsze układy pamięci pozwolą na stworzenie mniejszych komputerów i telefonów. Układy takie zużywają też mniej energii, pozwalają przechować więcej danych w mniejszej przestrzeni, działają też szybciej.
      Wyniki tych badań przecierają drogę do opracowania przyszłych generacji interesującego Departament Obrony sprzętu takiego jak ultragęste układy pamięci, neuromorficzne systemy komputerowe, systemy komunikacyjne działające w zakresie fal radiowych i inne, mówi Pani Veranasi, menedżer w US Army Research Office, które finansowało najnowsze badaniach.
      Atomristor, na którym oparto najnowsze badania, był już najcieńszym układem pamięci. Jego grubość wynosiła zaledwie 1 atom. Jednak dla zmniejszenia urządzeń ważny jest również ich przekrój poprzeczny. Tym, czego poszukiwaliśmy było spowodowanie by pojedynczy atom kontrolował funkcje pamięci. Udało się nam to osiągnąć, mówi Akinwande.
      Nowe urządzenie należy do kategorii memrystorów, urządzeń zdolnych do modyfikowania oporności pomiędzy dwoma punktami końcowymi bez potrzeby używania bramki w roli pośrednika. Opracowana właśnie odmiana memrystora, którą stworzono dzięki wykorzystaniu zaawansowanych narzędzi z Oak Ridge National Laboratory, daje szanse na osiągnięcie gęstości zapisu rzędu 25 Tb/cm2. To 100 krotnie więcej niż obecnie dostępne komercyjne układ flash.
      Nowy układ pamięci wykorzystuje dwusiarczek molibdenu (MoS2). Jednak jego twórcy zapewniają, że w tej roli można wykorzystać setki innych materiałów o podobnej budowie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na internetowych czarnych rynkach pojawiła się oferta sprzedaży danych 92 milionów Brazylijczyków. Jej cena wywoławcza to 15 000 dolarów. Wiadomo, że oferentem jest ktoś zarejestrowany jako X4Crow, a bazę wystawiono na wielu forach, do których dostęp uzyskuje się za zaproszeniem lub poprzez płatną rejestrację.
      Jak twierdzi sprzedający, baza zawiera nazwiska, daty urodzenia oraz identyfikatory podatkowe około 92 milionów Brazylijczyków. Baza w formacie SQL zajmuje 16 gigabajtów, a zaprezentowane fragmenty wskazują, że jest ona podzielona na poszczególne stany.
      Witryna BleepingComputer poinformowała, że otrzymała próbkę bazy danych. Dziennikarze potwierdzili, że dane te są prawdziwe oraz zawierają m.in. informacje o nazwisku matki. Nie wiadomo, co jest źródłem bazy, jednak sprzedający poinformowali dziennikarzy, że pochodzi ona ze źródeł rządowych.
      Sprzedający twierdzą, że dzięki informacjom z tej bazy możliwe jest pozyskanie dodatkowych informacji, jak dane z dowodów osobistych czy praw jazdy. Niewykluczone, że możliwe jest też zdobycie innych danych osobowych, jak numery telefonów, e-maili, informacji o zawodzie, wykształceniu, członkach rodziny, numerach rejestracyjnych pojazdów i wielu innych.
      Próba sprzedaży danych dotyczących milionów obywateli Brazylii to kolejny w ostatnich tygodniach przykład na masowy wyciek danych z instytucji rządowych. We wrześniu wycikeły informacje na temat około 20 milionów obywateli Ekwadoru, a na początku października do sieci trafiły informacje podatkowe dotyczące około 20 milionów obywateli Rosji.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Brytyjska policja wykorzystuje specjalny algorytm, który informuje śledczych, które sprawy można rozwiązać. Okazało się, że jednostki, które korzystają z tego algorytmu, prowadzą śledztwa w mniej niż połowie spraw, jakie do nich trafiają. Reszta jest od razu umarzana, gdyż algorytm stwierdza, że i tak nie uda się ich rozwiązać.
      Stosowanie algorytmu oszczędza czas i pieniądze, ale rodzi obawy o to, że policja w ogóle nie zajmuje się sprawami, które – wbrew temu co stwierdził algorytm – można by rozwiązać.
      Obecnie algorytm używany jest wyłącznie w przypadku bójek i innych zakłóceń porządku publicznego, jednak niewykluczone, że w przyszłości będzie stosowany też do innych rodzajów przestępstw.
      Zwykle, gdy policja dowiaduje się o przestępstwie, na miejsce wysyłani są śledczy, którzy zbierają dane i na ich podstawie, opierając się na własnym doświadczeniu, decydują, czy dalej prowadzić sprawę. Jednak w ostatnich latach wskutek zmian w sposobie raportowania, brytyjska policja ma do czynienia ze znacznie większą liczbą zgłaszanych przestępstw.
      Stąd też pomysł na wykorzystanie Evidence Based Investigation Tool (EBIT), algorytmu, który ocenia prawdopodobieństwo rozwiązania sprawy. Jest on od roku używany przez policję z Kent, gdzie pobicia i zakłócenia porządku publicznego stanowią około 30% zgłaszanych przestępstw.
      Jak informuje sama policja, przed wprowadzeniem EBIT funkcjonariusze prowadzili śledztwa w około 75% zgłaszanych spraw. Od czasu gdy używają EBIT odsetek prowadzonych śledztw spadł do 40%. Policjanci chcieliby prowadzić śledztwo w każdej sprawie i złapać sprawcę. Jeśli jednak analiza możliwości rozwiązania sprawy wskazuje, że śledztwo nie ma szans powodzenia, może lepiej użyć zasobów w innych, bardziej obiecujących, śledztwach, mówi Ben Linton z Metropolitan Police.
      Autorem EBIT jest Kent McFadzien z University of Cambridge. Trenował on swój program na próbce tysięcy napadów i zakłóceń porządku publicznego. Zidentyfikował osiem czynników decydujących o tym, czy sprawa może zostać rozwiązana, takich jak np. obecność świadków, nagrań z kamer przemysłowych czy znajomość nazwiska potencjalnego przestępcy. Jednak, jako że czynniki takie mogą się zmieniać, EBIT każdego dnia umieszcza w spisie spraw możliwych do rozwiązania jedną lub dwie takie sprawy, których rozwiązanie ocenia jako mało prawdopodobne. Policjanci nie wiedzą, które to sprawy, gdyż algorytm nie informuje ich o szczegółowej ocenie, wymienia tylko sprawy możliwe do rozwiązania. W ten sposób algorytm jest ciągle testowany i trenowany.
      Istnieją jednak obawy, że jako iż EBIT jest trenowany na już zakończonych śledztwach, pojawiające się błędy mogą być w nim wzmacniane. Jeśli na przykład w jakimś regionie nie ma kamer przemysłowych, algorytm może uznawać sprawy z tego regionu za trudne lub niemożliwe do rozwiązania, przez co mieszkańcy regionu będą poszkodowani, gdyż policja nie zajmie się przestępstwami mającymi tam miejsce.
      Jeśli trenujemy algorytm na historycznych danych dotyczących aresztowań i zgłoszeń przestępstw, wszelkie odchylenia i dysproporcje będą trafiały do algorytmu, który będzie się ich uczył i je wzmacniał, ostrzega Joshua Loftus z Uniwersytetu Stanforda.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ujęcie seryjnego mordercy nazwanego przez prasę Golden State Killer pokazało, jak przydatnymi narzędziami w rękach policji mogą być ogólnodostępne bazy danych genealogicznych, w których obywatele dobrowolnie pozostawiają próbki DNA. Teraz analizy przeprowadzone przez naukowców wykazały, że już za kilka lat – przynajmniej w USA – przed śledczymi nie ukryje się nikt, kto pozostawił na miejscu przestępstwa swój ślad genetyczny.
      Jeśli jesteś biały, mieszkasz w USA i twój daleki krewny korzysta z serwisów genealogicznych, to istnieje olbrzymie prawdopodobieństwo, że policja zidentyfikuje cię dzięki kodowi genetycznemu. Badania przeprowadzone właśnie przez naukowców z Columbia University wykazały, że wykorzystując próbkę DNA daleko spokrewnionej osoby i z grubsza szacując wiek poszukiwanego przestępcy, policja już teraz jest w stanie zawęzić krąg podejrzanych do mniej niż 20 osób. A wszystko to dzięki bazie danych zawierających kod genetyczny zaledwie 1,3 miliona osób.
      Wykorzystanie takiej metody pozwala w tej chwili na identyfikację około 60% białych Amerykanów, nawet jeśli oni sami nigdy nie udostępnili swojego DNA. Za kilka lat będzie tak można zidentyfikować każdego, mówi Yaniv Erlich, genetyk c Columbia Univeristy.
      Naukowcy postanowili bliżej przyjrzeć się tej metodzie po tym, jak policja wykorzystała ją do złapania seryjnego mordercy, który działał w latach 70. i 80. DNA pozostawione przez niego na miejscach zbrodni zostało porównane z bazą danych GEDmatch. To bezpłatny serwis, zawierający dane o mniej niż milionie osób, do którego każdy może przesłać próbkę, a firmy takie jak 23andMe przeanalizują DNA i określą krąg spokrewnionych osób, które również przesłały próbki.
      W całej tej sprawie najbardziej niezwykły jest fakt, że schwytany morderca był bardzo daleko spokrewniony z osobami, których DNA znajdowało się w bazie. Na tyle daleko, że najprawdopodobniej się nie znali. Otóż Golden State Killer i osoby, których DNA było w przeszukanej bazie mieli tych samych prapradziadków. Pradziadkowie byli inni, dziadkowie byli inni, rodzice też byli inni. Do tych informacji wystarczyło dodać szacowany wiek mordercy i miejsca popełnienia przestępstw, by znacząco zawęzić krąg poszukiwanych.
      Naukowcy szybko zaczęli zastanawiać się, jak wiele osób o nieznanym DNA można zidentyfikować za pomocą takich serwisów. W tym celu Erlich i jego zespół przyjrzeli się bazie MyHeritage, która zawiera 1,28 miliona profili DNA. Analiza wykazała, że jeśli mieszkasz w USA, a twoi przodkowie pochodzą z Europy, to istnieje 60% szans, że osoba, z którą masz wspólnych prapradziadków lub jesteście bliżej spokrewnieni, dostarczyła swój profil genetyczny do MyHeritage. Dla osoby, której przodkowie pochodzą z Afryki Subsaharyjskiej odsetek ten spada do 40%.
      Erlich postanowił też sprawdzić, jaka jest szansa, że w takiej sytuacji policja zidentyfikuje cię podobnie, jak Golden State Killera. Okazało się, że dodając do informacji genetycznej takie dane jak szacunkowa ocena wieku i prawdopodobna lokalizacja geograficzna można zmniejszyć początkową pulę 850 osób do zaledwie 17 podejrzanych.
      GEDmatch, dzięki której policja znalazła mordercę, zawiera DNA około 0,5% dorosłej populacji USA. Gdy odsetek ten wzrośnie do 2% dzięki tej bazie będzie można zidentyfikować ponad 90% osób mających europejskie korzenie. To zaskakujące, jak niewielka musi być ta baza, mówi genetyk Noah Rosenberg z Uniwersytetu Stanforda.
      Co więcej, połączenie baz policyjnych z ogólnodostępnymi może dać jeszcze lepsze wyniki. Jak donosi najnowszy numer Cell, analizy wykazały, że ponad 30% osób, których profil DNA znauduje się w policyjnej bazie danych, można skojarzyć z ich krewnymi z komercyjnych baz danych. Jakby jeszcze tego było mało, dodatkowe łączne analizy danych zawartych w obu typach baz pozwalają ujawnić szczegóły wyglądu podejrzanego lub jego krewnych, jak kolor oczu czy przebyte choroby. Z tymi bazami można zrobić więcej, niż się powszechnie uważa,  mówi Rosenberg.
      Uczeni zwracają uwagę, że takie analizy, które są pocieszające z punktu widzenia pracy policji, mogą jednak stanowić zagrożenie dla prywatności. Rozwiązaniem może być np. przesyłanie serwisom genealogicznym swoich danych DNA w formie zaszyfrowanej. Wówczas policja mogłaby z nich korzystać tylko we współpracy z danym serwisem, a zatem za zgodą sądu. Erlich uważa też, że USA powinny zmienić prawo dotyczące prywatności osób zgłaszających się na ochotnika do badań naukowych.
      Teoretycznie osoby takie powinny być trudne do zidentyfikowana. jednak Erlich wykorzystał bazę GEDmatach do zidentyfikowania anonimowej kobiety, która dostarczyła swoją próbkę naukowcom. Jej dane zostały zanonimizowane przez instytucję badawczą, jednak kobieta korzystała też z serwisów genealogicznych, a tam dane nie są anonimowe. Zatem ktoś, kto działa w złej wierze i ma dostęp do próbek w instytucjach naukowych, może pokusić się o identyfikację osób biorących udział w badaniach.
      Być może rozwiązaniem byłoby przyjęcie przez Kongres przepisów ograniczających policji możliwość korzystania z danych genealogicznych. Użycie takich baz byłoby uzasadnione w przypadkach poważnych przestępstw jak morderstwo, ale już nie w drobnych sprawach.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Słynny haker George „GeoHot“ Hotz, który zdobył rozgłos w wieku 17 lat łamiąc zabezpieczenia iPhone’a został zatrzymany przez policję za posiadanie marihuany. GeoHot, który obecnie pracuje w Facebooku i bierze udział w pracach sponsorowanego przez portal zespołu „Chronic Dev Team“ pracującego nad „uwolnieniem iPada i iPhone’a“, jechał ze swojego domu w Kalifornii do Austin w Teksasie, gdzie odbywa się coroczny festiwal cyfrowej rozrywki South by Southwest.
      Policja, świadoma tego, że na festiwal przybywają głównie młodzi ludzie, sprawdzała na granicy Teksasu samochody. W pojeździe prowadzonym przez Hotza policyjny pies zasygnalizował obecność narkotyków.
      GeoHot został zatrzymany, a jego samochód przeszukano. Policja znalazła w nim czekoladę wzbogaconą marihuaną. Narkotyku była w niej minimalna ilość, jednak policjanci wzięli pod uwagę ciężar całej czekolady, tak, jakby w całości została wykonana z marihuany. Na tej podstawie wyliczyli, że GeoHot posiada narkotyki o wartości 800 dolarów, co stanowi przestępstwo. Hakera aresztowano, a później zwolniono po wpłaceniu 1500 dolarów kaucji.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...