Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Mozilla o propozycji Microsoftu

Rekomendowane odpowiedzi

Mozilla rozpoczęła kampanię, w której domaga się od Microsoftu więcej, niż tylko zaprezentowania w systemie Windows możliwości wyboru przeglądarki, którą użytkownik chce zainstalować. Mitchell Baker, była szefowa Mozilli i obecna przewodnicząca Mozilla Foundation, oraz Harvey Anderson, główny prawnik firmy, opublikowali na swoich blogach wpisy, w których przedstawiają wątpliwości wokół propozycji Microsoftu. Z kolei John Lilly, obecny szef Mozilli, potwierdził, że wpisy te są częścią większej firmowej kampanii.

Przypomnijmy, że Microsoft zgodził się, by w systemie Windows 7 podczas instalacji pojawił się ekran wyboru przeglądarki, której użytkownik będzie chciał używać. Do wyboru będą Internet Explorer, Firefox, Safari, Chrome i Opera. Być może na znajdą się tam też inne przeglądarki. Ekran wyboru miałby pojawiać się podczas instalacji wykonywanych przez najbliższe pięć lat, a więc trafiłby również do następcy Windows 7.

Mitchel Baker twierdzi jednak, że i tak Internet Explorer będzie miał status najbardziej preferowanej przeglądarki. Nawet jeśli obecna propozycja zostanie zrealizowana w najbardziej pożądany sposób, to i tak IE będzie miał wyjątkowo uprzywilejowaną pozycję podczas instalacji Windows - pisze Baker. Miliony szczegółów powodują, że bardzo trudno jest przewidzieć, jaki będzie efekt propozycji Microsoftu - stwierdza. Baker ogólnie odnosi się do takich faktów jak obecność IE w systemie czy możliwość manipulowania przez Microsoft mechanizmem Windows Update tak, by użytkownik zaczął korzystać z Internet Explorera.

Bardziej szczegółowo wypowiada się Anderson. Z jego wpisu wynika, że Mozilla domaga się, by mechanizm Windows Update był obsługiwany nie tylko przez Internet Explorera. Zdaniem Mozilli Microsoft może wykorzystać fakt, że uruchamia się wówczas IE do proponowania użytkownikowi, by powrócił on do IE jako domyślnej przeglądarki. Producent Firefoksa uważa też, że żadne programy Microsoftu nie powinny uruchamiać Internet Explorera o ile nie jest on domyślną przeglądarką w systemie. Może być to bowiem okazją do wywierania presji na użytkownika, by używał Explorera.

Mozilli nie podoba się też sposób pobierania przeglądarek. Anderson pisze, że z badań jego firmy wynika, iż jedynie 55% użytkowników, którzy klikają na link z oprogramowaniem rzeczywiście instaluje to oprogramowanie. Przedstawiciele Mozilli twierdzą zatem, że skoro intencją użytkownika jest pobranie jakiejś przeglądarki i jej wypróbowanie, to Microsoft powinien tak przygotować ekran wyboru, by po kliknięciu dochodziło do pobrania i automatycznej instalacji wybranego oprogramowania. Drugą zmianą, jaką się domaga, jest zaprezentowanie użytkownikowi pobierającemu przeglądarkę witryny jej producenta z instrukcją instalacji.

Andersonowi nie podoba się też sam ekran wyboru. Zauważa, że IE może być najczęściej wybieraną przeglądarką, może być wybierany automatycznie jeśli użytkownik w ogóle zignoruje ekran wyboru, może być wybierany przez użytkowników, którzy nie do końca będą wiedzieli, jak obsługiwać ekran wyboru. Może w końcu stać się domyślną przeglądarką, jeśli użytkownik wybierze inną przeglądarkę, ale tylko ją pobierze, a nie zainstaluje. Inne przeglądarki mają tylko jedną, trudną i podatną na niepowodzenia, drogę, by stać się domyślną przeglądarką. Nie wiem, jak można temu zaradzić w inny sposób, niż zobowiązanie użytkownika do dokonania wyboru, a nie uznawanie brak wyboru za wybór IE - czytamy na blogu Andersona.

Prawnik Mozilli ma też problem z kolejnością przeglądarek na ekranie wyboru. Jego zdaniem, gdy użytkownikowi przerwie się proces instalacji po to, by obsłużył ekran wyboru, większość osób nie będzie rozważało wszystkich opcji. Użytkownicy będą chcieli jak najszybciej pozbyć się przeszkadzającego w instalacji ekranu. Z tego też powodu pozycja najbardziej po lewej stronie - obecnie znajduje się tam Internet Explorer - daje przewagę. Zdaniem Andersona należy to rozwiązać w inny sposób.

Kolejna rzecz, którą krytykuje Mozilla jest propozycja Microsoftu, by użytkownik, który wybrał inną przeglądarkę niż IE otrzymał instrukcję, jak wyłączyć IE. Anderson twierdzi, że wyłączenie IE powinno odbywać się wówczas automatycznie. W przeciwnym razie większość użytkowników nie przeczyta instrukcji i wciąż będzie widziała w Menu systemu Windows ikonę Explorera.

Mozilla chce również, by Microsoft wziął na siebie odpowiedzialność za edukację użytkowników. Zdaniem jej przedstawiciela na ekranie wyboru powinno znaleźć się wyjaśnienie czym jest przeglądarka internetowa oraz omówić znaczenie konkurencyjności dla rozwoju rynku.

Anderson proponuje też, by co roku Komisja Europejska przyglądała się działaniu mechanizmu wyboru przeglądarek i badała efekty jego wprowadzenia.

Na koniec Anderson zaznacza, że wymienił jedynie podstawowe warunki, które powinny być spełnione przed przyjęciem propozycji Microsoftu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakby dajmy na to Ferrari dostało od Toyoty list, że mają dać możliwość wyboru przy zakupie samochodu, jaki silnik (Toyoty czy Ferki) klient może sobie zamontować, to by się tylko śmiech podniósł.

 

Ja ze swojej strony chciałbym, żeby w takim razie KAŻDY system operacyjny był wyposażony w taki sam ekran wyboru browsera, pakietu biurowego, odtwarzacza multimedialnego i czego tam jeszcze. Wtedy będzie sprawiedliwie - taki programowe równouprawnienie :P

 

Śmiech pusty mnie ogrania za każdym razem. Tym razem jednak doprawiony jest on lekką goryczką - po cholerę Mozilla się w to miesza? Opera im się opłaciła, czy jak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BUAHAHAHAHA! I co teraz na to powiecie AntyOpera-FirefoxLovers? ;D Ciekawe ilu hipokrytów w tej chwili chodzi na świecie, którzy nie tak dawno obrzucali jak tylko się dało błotem Operę po rozmaitych serwisach i podżegali do rozmaitych kampanii bojkotujących Operę. :D Czyżby teraz czekała was masowa zmiana frontu na Chrome/Safari? :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że Mozilla powinna się domagać, by MS w ogóle zaprzestał produkcji IE.

Przecież nie od dzisiaj "wiadomo", że ludzie dzielą się na głupi tłum (to ci co używają produktów MS) oraz wtajemniczoną kastę (to ci, co używają produktów alternatywnych, a MS używają tylko wtedy, gdy są do tego zmuszeni). Głupi tłum może przypadkiem wybrać IE, a to niedobrze. Z kolei "wtajemniczeni" wiedzą, co to jest przeglądarka, co to jest Microsoft, znają wyrazy takie jak Windows, Internet Explorer i kojarzą loga firmy oraz jej produktów. A więc samo istnienie IE będzie wywierało na ich podświadomość pewien wpływ. W końcu "wtajemniczeni" wiedzą, że IE jest produkcji MS i że Windows jest produkcji MS. Instalując Windows będą podświadomie mieli na uwadze Microsoft, a więc ich podświadomość może spowodować, że wybiorą IE. Widząc słowa "przeglądarki Firefox i Opera", podświadomie dodadzą "przeglądarka Internet Explorer", co może wpłynąc na ich decyzje.

Jedynym wyjściem jest zaprzestanie przez MS produkowania Explorera oraz wypuszczenie przymusowego update'u do obecnie używanych kopii IE, który spowoduje odinstalowanie tej przeglądarki i zainstalowanie innej, wybranej świadomie przez użytkownika (Firefox, Opera, Chrome, Safari).

Tylko takie rozwiązanie jest sprawiedliwe, dobre dla rynku, ludzkości i wszechświatowej szczęśliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż, przedstawiciele Microsoft sami niedawno stwierdzili, że nie zaprzestają dystrybucji (i pseudo-wspierania) chociażby tak ostatnio krytykowanego IE6, co do którego powstały nawet specjalne akcje blokujące dostęp do witryn dla jej użytkowników, dopóki cykl życia produktu określony ich polityką nie dobiegnie końca (bodajże do 2014 ma ona jeszcze gnić i straszyć). Niestety M$ nie kwapi się jakoś by ją łatać przez lata i to tym powinna się zainteresować KE niż głupimi przepychankami o wybór przeglądarki czy ich pozycji na liście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z przykrością stwierdzam, że Mozilla w swoim dążeniu do pognębienia Microsoftu nie jest lepsza od Opery.

Uważam, że Mozilla powinna się domagać, by MS w ogóle zaprzestał produkcji IE.(...)

System bez przeglądarki?! Bądźmy poważni...

 

(...)Widząc słowa "przeglądarki Firefox i Opera", podświadomie dodadzą "przeglądarka Internet Explorer", co może wpłynąc na ich decyzje.(...)

I słusznie, w końcu IE jest silnie związany z winem.

 

(...)Jedynym wyjściem jest zaprzestanie przez MS produkowania Explorera oraz wypuszczenie przymusowego update'u do obecnie używanych kopii IE, który spowoduje odinstalowanie tej przeglądarki i zainstalowanie innej, wybranej świadomie przez użytkownika (Firefox, Opera, Chrome, Safari).

Tylko takie rozwiązanie jest sprawiedliwe, dobre dla rynku, ludzkości i wszechświatowej szczęśliwości.

 

Czyli MS ma mnie zmusić do rezygnacji z IE(który jest jego własnym produktem)? Bez mojego pozwolenia ma integrować w MÓJ system? Absurd. Nikt nie zmusza cię do używania Opery czy Firefoxa, dlaczego więc ktoś chce mi zabronić używania IE? Mój komputer, moje decyzje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Prawnik Mozilli ma też problem z kolejnością przeglądarek na ekranie wyboru.

No cóż, bo Microsoft powinien dodatkowo w 2 zdaniach opisać działanie przeglądarek na zasadzie IE - unikać, be, Firefoks - przereklamowany, polecany, Opera - cud i miód...  Poziom jaki prezentują "prawnicy" i "komisja europejska" jest co najmniej żenujący.

Zaś odnośnie wstrzymania produkcji IE - już o tym pisałem było by to najlepsze rozwiązanie dla Microsoftu (mniej wpadek z dziurami, więcej ludzi przy tworzeniu systemu), na dzień dzisiejszy Microsoft tworzy IE jedynie z sentymentu (był "od zawsze", a przynajmniej od wydania Windows Plus! dla W95).

 

Odnośnie pozycji przeglądarek na liście - najlepiej niech zaimplementują listę rotującą na podstawie wygenerowanej liczby "losowej"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż, przedstawiciele Microsoft sami niedawno stwierdzili, że nie zaprzestają dystrybucji (i pseudo-wspierania) chociażby tak ostatnio krytykowanego IE6, co do którego powstały nawet specjalne akcje blokujące dostęp do witryn dla jej użytkowników, dopóki cykl życia produktu określony ich polityką nie dobiegnie końca (bodajże do 2014 ma ona jeszcze gnić i straszyć).

 

No patrz... a ja sądziłem, że dla popularnych produktów cykl życia powinien być długi i firma dobrze robi, że dotrzymuje obietnic i nie zmusza użytkowników do przechodzenia na nowe wersje nagłym stwierdzeniem, że już przestaje wspierać dany produkt. Sądziłem, że spełnianie życzeń rynku to zaleta, nie wada.

Chyba będę musiał ponownie sobie wszystko przemyśleć.

 

Niestety M$ nie kwapi się jakoś by ją łatać przez lata i to tym powinna się zainteresować KE niż głupimi przepychankami o wybór przeglądarki czy ich pozycji na liście.

 

A skąd masz te informacje o "nie kwapieniu się"? Ostatnio poprawki do IE 6 ukazały się w lipcu. I MS do końca okresu wsparcia będzie dostarczał laty. O ile się nie mylę, to na tle konkurencji wypadają tu bardzo dobrze, bo zapewniają łaty przez chyba z 10 lat. A przecież mogliby zrobić tak jak inni i po roku stwierdzać "koniec wsparcia, chcecie łat to instalujcie nowsze wersje". No, ale wtedy też byliby źli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akurat moja wypowiedź nie była reakcją na Twój komentarz i ta ironia nie była wcale potrzebna, ale po kolei: :D

 

No patrz... a ja sądziłem, że dla popularnych produktów cykl życia powinien być długi i firma dobrze robi, że dotrzymuje obietnic i nie zmusza użytkowników do przechodzenia na nowe wersje nagłym stwierdzeniem, że już przestaje wspierać dany produkt. Sądziłem, że spełnianie życzeń rynku to zaleta, nie wada.

Chyba będę musiał ponownie sobie wszystko przemyśleć.

 

Trudno mówić tutaj o jakiejkolwiek popularności w przypadku IE. Ta "popularność" płynie wyłącznie z tego, że przeglądarka jest standardowo w systemie i zwyczajny klikacz przez pojęcie Internetu rozumie wyłącznie Internet Explorer (zresztą miałem ostatnio w związku z tym niezły ubaw podczas rozmowy z pracownikiem pewnej prywatnej firmy). Ciężko też tutaj mówić o "cyklu życia produktu", jest to raczej cykl życia jednej z wersji i naturalnym krokiem jest upgrade do nowych wydań. Tylko proszę nie zasłaniać się, że w takim razie powinni każdemu upgrade'ować Windowsa poprzez WU lub też nowymi wersjami Adobe® Photoshop® (:]) - akurat to są inne produkty, znacząco różniące się od poprzednika. Zasłanianie się kosztami wdrożenia nowej wersji jest po prostu żenującą postawą, ale przecież każdy ma prawo do wycieku informacji z firmy - jego sprawa, jego płacz. No i każdy przecież może oglądać Internet z kulawą obsługą CSS1, jeśli chce. :P

 

A skąd masz te informacje o "nie kwapieniu się"? Ostatnio poprawki do IE 6 ukazały się w lipcu. I MS do końca okresu wsparcia będzie dostarczał laty. O ile się nie mylę, to na tle konkurencji wypadają tu bardzo dobrze, bo zapewniają łaty przez chyba z 10 lat. A przecież mogliby zrobić tak jak inni i po roku stwierdzać "koniec wsparcia, chcecie łat to instalujcie nowsze wersje". No, ale wtedy też byliby źli.

 

Widzę MS-fana. Nie jestem przeciwnikiem ich firmy, choć wszystko zasłania im przychód i dziwaczna polityka firmy. Sztuką nie jest pisanie aplikacji i udostępnianie potem setek hotfixów i service packów, których wielu i tak nie instaluje (oczywiście to wina userów już). Sztuką jest pisanie tak, by już wydana aplikacja działała jak najlepiej i jest to jak najbardziej możliwe, a przynajmniej w takim zakresie, by aplikacja nie stała otworem dla pierwszego lepszego, 15-letniego, domorosłego włamywacza. Fajnie, że wydali łatkę do IE6, no super, to (wg Secunia http://secunia.com/advisories/product/11/) zostały im jeszcze 22 luki (plus 9 w IE7 i 2 w IE8). Może ktoś lubi używać Opery 6 czy Firefoksa 1.5, ale nie sądzę, by ktokolwiek normalny dystrybuował takie pakiety i udostępniał do ściągnięcia (poza Microsoftem z IE6 w WinXP). Chcesz usłyszeć moją odpowiedź jak to można rozwiązać? OK, więc skoro decydują się na taki system dystrybucji, czyli OS+IE, to niech w sklepach na półkach teraz stoi WinXP+IE8. Słucham? Że poniosą koszty? A do diabła, co mnie to?! Że nie muszę używać w takim razie IE? No baa, i nie używam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro nie używasz to w czym problem? Na tym polega wolny rynek... konsumenci czegoś chcą i firmy im to dostarczają. Jeśli ofera firmy nie odpowiada konsumentowi, to idzie do innej firmy. A przedsiębiorstwo, które ciągle i wciąż nie jest w stanie zadowolić odpowiedniej liczby konsumentów upada. I MS nie jest tutaj wyjątkiem. Jak na razie są w stanie zadowolić olbrzymią liczbę klientów, co pokazują ich wyniki finansowe. Jak kiedyś się to zmieni to MS zniknie i nikt po nich nie będzie płakał. Życzenia konsumentów spełni kolejna firma.

 

A co do zysku... Dla każdej firmy rachunek zysków i strat jest najważniejszy i każda została założona po to, by przynosić korzyści swoim właścicielom. Nie wierz w teksty, które czytasz na stronach o "misji", że firma jest tylko po to, by klientom było lepiej. Firma jest po to, by właściciel miał pieniądze. A że do zdobycia pieniędzy są mu potrzebni zadowoleni klienci, to stara się spełniać ich zachcianki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie kuriozalną sprawą jest wymuszanie na MS tych całych cudów z przeglądarkami.

I nie jestem fanatykiem windowsa (od kilku lat używam już tylko linuxa), ale tak na zdrowy chłopski rozum... czystą logikę.

 

Jak już chcą walczyć z monopolistą, to niech się raczej doczepią, że jak kupuje laptopa to musze płacić za dołączony do niego gowniany system. Ale to co MS umieszcza we własnym systemie to już ich sprawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro nie używasz to w czym problem?

 

Ech, u mnie w niczym, przecież się nie skarżę, że mam przez to rozwalony system. :P Przykro mi tylko, że tak wielu userów cierpi z powodu malware w wyniku takiego podejścia, tak znaczącej firmy. Poza tym cierpią też webmasterzy, starając się by wszystko wyglądało podobnie w IE. A mamy przecież przykłady, że mniejsze firmy potrafią jednak zrobić coś porządnie.

 

mrpumpkin, wydaje mi się, że chodzi tutaj raczej o promocję. Ja za to byłem zwolennikiem wersji zupełnie bez IE, od czasu, gdy komponenty IE przestały być integralną częścią systemu. Choć to prawda, mają prawo dodawać co im się podoba. Tyle, że dąży to pokrętnie do bloatware jak Nero lub WinAmp, czy parodii w stylu Total Commander Ultima Prime... Ale to już inna bajka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co się dziwić userom, zwłaszcza firmom, że używają IE6.

Znajomy niedawno rzucał urwami, bo mu po aktualizacji do IE8 przestał działać Bloxer — program do blogowania na blox.pl, a interfejsu webowego bloksa on nienawidzi (czemu się nie dziwię).

 

Uważam że o wiele lepszy użytek ze swojego istnienia KE zrobiłaby promując Open Source, niż dyktując producentowi, co ma dołączać do swojego systemu. Takie działanie, nawet podparte słuszną argumentacją antymonopolową i dobrem rozwoju Internetu, budzi mój niesmak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak już chcą walczyć z monopolistą, to niech się raczej doczepią, że jak kupuje laptopa to musze płacić za dołączony do niego gowniany system. Ale to co MS umieszcza we własnym systemie to już ich sprawa.

 

Tu akurat pretensje do producentów komputerów, bo MS daje użytkownikowi prawo zwrotu oprogramowania (jest o tym w EULA). To producenci notebooków próbują coś kombinować.

Z drugiej strony.... producent oferuje jakiś produkt, konsument decyduje, czy chce go kupić tak, jak mu producent proponuje. I urzędom nic do tego. Producent nie ma obowiązku sprzedaży dokładnie takiego produktu, jak życzy sobie konsument. Ma pełne prawo zbankrutować jeśli nie zaspokaja potrzeb rynku.

Z wtrącania się państwaw rynek nigdy nie przyszło nic dobrego.

Naprawdę nie zastanawia Was fakt, że w USA, gdzie władze mają bardziej liberalne podejście do rynku, a więc mniej się wtrącają, produkty są tańsze, a wybór jest większy? To w USA Microsoft ma słabszą pozycję niż w UE. I to jednocześnie w USA państwo mniej walczy z "monopolem" niż w UE.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

imho, to nie jest takie proste jak sugerujecie.

Zgadzam się, że nie powinni ingerować w to co MS sobie dodaje do windy, ale tutaj pozycja M$ jako monopolisty jest widoczna. Nie jest tak dlatego, że M$ jest taki super przyjazny, bezpieczny, łatwy w obsłudze czy "najtańszy" etc. Nie jest również tak Mariusz, że ktoś (KE) sugeruje, że to "ciemna masa" używa windowsa/IE, a resztę trzeba uświadomić. Prawdą jest natomiast, że w szkołach używa się tylko windowsa (prawda?). Nie każdy młody człwiek/uczeń jest domorosłym hakerem co to posmakował już linuxa, widowsa, ie, ff i opere i wybiera to co mu najbardziej pasuje. Nie. Większość z nich (a mam "materiał badawczy"), pomimo rozwiniętej już troche "świadomości internetowej" w społeczeństwie, instaluje co popadnie, przeklikuje komunikaty, ostrzeżenia (o licencjach nie mówię nawet) itp nie czytając co tam jest napisane, więc jak można od nich oczekiwać jakiejś super świadomości o OSach czy przeglądarkach. Ich świadomość bierze się z tego co wynoszą ze szkoły. Tam sie uczą na windowsach więc go znają. Jak go znają to go używają, bo człowiek już taki jest, że niechętnie się uczy nowego i boi się nieznanego.

Potem w urzędach też się go używa, bo ludzie na nim potrafią pracować (a przy okazji ktoś ma posmarowane <=> M$ buduje w zamian Centrum Informatyczne gdzie zatrudnia X osób, ale za to ma zapewniony zysk na lata i uzależnienie, bo nie wystarczy zmienić winde, często trzeba zmieniać też cały komplet aplikacji, na których się pracuje). Tu jest problem. M$ uzależnił od siebie odbiorców.

Rozumiem i popieram zdanie, że zmuszanie M$ do tego ekranu wyboru przeglądarki jest głupotą, ale uważam również, że cel KE jest dobry, tylko powinien być osiągnięty inną drogą.

Żyjemy w coraz bardziej zinformatyzowanym świecie więc zminimalizowanie wpływu jednego podmiotu (albo raczej wspieranie rozwoju podmiotów konkurencyjnych) powinno być nam wszystkim na rękę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko, jaka w tym "wina" MS? Każda firma stara się zająć na rynku jak najlepszą pozycję. I ma prawo robić w tym celu wszystko, co jest zgodne z prawem. Jeśli przyczyną popularności Windows jest fakt, że jest szeroko używany w szkołach, to rozwiązanie jest banalnie proste - niech producenci innych systemów przygotują dla szkół korzystniejszą propozycję i przekona je do zakupu.

Urzędnicy nie mają prawa wtrącać się w procesy rynkowe, bo tylko je zakłócają i powodują problemy i wzrost cen. Na rynku powinien wygrywać ten, kogo wybierają konsumenci (a więc ten, który potrafi ich zadowolić), a nie ten, kogo wybierają urzędnicy.

IE pokonał dominującego na rynku Navigatora, teraz Firefox przełamał dominującą pozycję IE. Kiedyś największą firmą IT był IBM, obecnie jest MS, a za jakiś czas będzie to jakaś inna firma. Urzędnicze decyzje o kształcie rynku oznaczają, że preferuje się nieudaczników kosztem wszystkich innych. Jeśli produkt jakiejś firmy nie jest popularny na rynku to oznacza, że konsumenci go nie chcą. I teraz proponujesz, by w imię wolności wyboru ograniczać dostęp do produktu, który konsumenci chcą i forsować kupno produktu, którego nie chcą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I ma prawo robić w tym celu wszystko, co jest zgodne z prawem...

Urzędnicy nie mają prawa wtrącać się w procesy rynkowe...

Niestety prawo ustalają właśnie urzędnicy, czy to źle czy dobrze to poniżej.

 

Jeśli produkt jakiejś firmy nie jest popularny na rynku to oznacza, że konsumenci go nie chcą.

Odwracają to zdanie można by powiedzieć, że jak konsumenci kupują dany produkt tzn., że jest on popularny. Otóż może być tak, że konsument wcale nie chce go kupić, ale jest do tego zmuszony (poprzez różne zależności).

 

I teraz proponujesz, by w imię wolności wyboru ograniczać dostęp do produktu, który konsumenci chcą i forsować kupno produktu, którego nie chcą?

Przecież napisałem, że nie, ale Ty przechodzisz do skrajności mówiąc, że urzędnicy nie powinni się w te mechanizmy mieszać w ogóle. Ja uważam, z własnego doświadczenia, że właśnie powinni. Przynajmniej jeśli chodzi o ochronę konsumenta. Wiele razy musiałem się ścierać z dużymi i małymi firmami, za to, że ich produkty nie odpowiadały temu co przedstawiali w reklamach ( czy niedopowiedzenie jest oszustwem?) itp. Gdyby nie "urzędnicza" regulacja rynku mógłbym się pożegnać z pieniędzmi albo godzić na przepłacone/niesprawne badziewie. Inaczej jakie bym miał szanse z firmą z budżetem liczonym w miliony czy miliardy, miałbym się sądzić latami i płacić przez ten czas koszty procesów?

Zgadzam się też z tym, że w takim razie w każdym OSie powinien być taki ekran z wyborem przeglądarki. Albo u wszystkich, albo u nikogo, tj. wtedy sprawiedliwa "wolność gospodarcza".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1) Nie we wszystkich szkołach jest OS Microsoftu - coraz częściej wychodzą inicjatywy linuksowych społeczności mające na celu przekonanie placówek oświatowych do nauczania o/na innych systemach - vide Jaworzno.

2) Albo u wszystkich, albo u nikogo nie ma tu zastosowania do czasu, aż Mozilla, Opera, Google i cała reszta nie będą mieli swojego OS`a.

3) Poważnie chce się wam wałkować ten temat po raz kolejny ? :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1) Nie we wszystkich szkołach jest OS Microsoftu - coraz częściej wychodzą inicjatywy linuksowych społeczności mające na celu przekonanie placówek oświatowych do nauczania o/na innych systemach - vide Jaworzno.

Oczywiście, ale jest to kropla w morzu "potrzeb. Zresztą, tak też może być interpretowana (kto wie, może i taki był cel) decyzja KE, żeby pokazać "światu": o popatrzcie, są jeszcze inne alternatywne produkty, które są równie dobre lub lepsze, a nie tylko to niebieskie E, które wszystkim kojarzy się z internetem...

2) Albo u wszystkich, albo u nikogo nie ma tu zastosowania do czasu, aż Mozilla, Opera, Google i cała reszta nie będą mieli swojego OS`a.

ma zastosowanie w tym sensie, że można by zmuszać M$ do takiego okna jeśli pozostałe OSy też by były do tego zmuszane. Kto wysuwa takie żądania jest nieistotne, wazne żeby było to rozpatrywane całościowo, albo wszystkie OSy, albo żaden.

3) Poważnie chce się wam wałkować ten temat po raz kolejny ? :D

wyjść nie ma jak, bo na zewnątrz za gorąco bez klimy, a wewnątrz szkoda, że taka ładna pogoda na zewnątrz i nie można się skupić na robocie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Microsoft zatrudnił byłego projektanta układów scalonych Apple'a, , który wcześniej pracował też w firmach Arm i Intel,  trafił do grupy kierowanej przez Raniego Borkara, zajmującej się rozwojem chmury Azure. Zatrudnienie Filippo wskazuje, że Microsoft chce przyspieszyć prace nad własnymi układami scalonymi dla serwerów tworzących oferowaną przez firmę chmurę. Koncern idzie zatem w ślady swoich największych rywali – Google'a i Amazona.
      Obecnie procesory do serwerów dla Azure są dostarczane przez Intela i AMD. Zatrudnienie Filippo już odbiło się na akcjach tych firm. Papiery Intela straciły 2% wartości, a AMD potaniały o 1,1%.
      Filippo rozpoczął pracę w Apple'u w 2019 roku. Wcześniej przez 10 lat był głównym projektantem układów w firmie ARM. A jeszcze wcześniej przez 5 lat pracował dla Intela. To niezwykle doświadczony inżynier. Właśnie jemu przypisuje się wzmocnienie pozycji układów ARM na rynku telefonów i innych urządzeń.
      Od niemal 2 lat wiadomo, że Microsoft pracuje nad własnymi procesorami dla serwerów i, być może, urządzeń Surface.
      Giganci IT coraz częściej starają się projektować własne układy scalone dla swoich urządzeń, a związane z pandemią problemy z podzespołami tylko przyspieszyły ten trend.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed dwoma laty Microsoft rozpoczął interesujący eksperyment. Firma zatopiła u wybrzeża Orkadów centrum bazodanowe. Teraz wydobyto je z dna, a eksperci przystąpili do badań dotyczących jego wydajności i zużycia energii. Już pierwsze oceny przyniosły bardzo dobre wiadomości. W upakowanym serwerami stalowym cylindrze dochodzi do mniejszej liczby awarii niż w konwencjonalnym centrum bazodanowym.
      Okazało się, że od maja 2018 roku zawiodło jedynie 8 a 855 serwerów znajdujących się w cylindrze. Liczba awarii w podwodnym centrum bazodanowym jest 8-krotnie mniejsza niż w standardowym centrum na lądzie, mówi Ben Cutler, który stał na czele eksperymentu nazwanego Project Natick. Eksperci spekulują, że znacznie mniejszy odsetek awarii wynika z faktu, że ludzie nie mieli bezpośredniego dostępu do serwerów, a w cylindrze znajdował się azot, a nie tlen, jak ma to miejsce w lądowych centrach bazodanowych. Myślimy, że chodzi tutaj o atmosferę z azotu, która zmniejsza korozję i jest chłodna oraz o to, że nie ma tam grzebiących w sprzęcie ludzi, mówi Cutler.
      Celem Project Natic było z jednej strony sprawdzenie, czy komercyjnie uzasadnione byłoby tworzenie niewielkich podwodnych centrów bazodanowych, która miałyby pracować niezbyt długo. Z drugiej strony chciano sprawdzić kwestie efektywności energetycznej chmur obliczeniowych. Centra bazodanowe i chmury obliczeniowe stają się coraz większe i zużywają coraz więcej energii. Zużycie to jest kolosalne. Dość wspomnieć, że miliard odtworzeń klipu do utworu „Despacito” wiązało się ze zużyciem przez oglądających takiej ilości energii, jaką w ciągu roku zużywa 40 000 amerykańskich gospodarstw domowych. W skali całego świata sieci komputerowe i centra bazodanowe zużywają kolosalne ilości energii.
      Na Orkadach energia elektryczna pochodzi z wiatru i energii słonecznej. Dlatego to właśnie je Microsoft wybrał jako miejsce eksperymentu. Mimo tego, podwodne centrum bazodanowe nie miało żadnych problemów z zasilaniem. Wszystko działało bardzo dobrze korzystając ze źródeł energii, które w przypadku centrów bazodanowych na lądzie uważane są za niestabilne, mówi jeden z techników Project Natick, Spencer Fowers. Mamy nadzieję, że gdy wszystko przeanalizujemy, okaże się, że nie potrzebujemy obudowywać centrów bazodanowych całą potężną infrastrukturą, której celem jest zapewnienie stabilnych dostaw energii.
      Umieszczanie centrów bazodanowych pod wodą może mieć liczne zalety. Oprócz już wspomnianych, takie centra mogą być interesującą alternatywą dla firm, które narażone są na katastrofy naturalne czy ataki terrorystyczne. Możesz mieć centrum bazodanowe w bardziej bezpiecznym miejscu bez potrzeby inwestowania w całą infrastrukturę czy budynki. To rozwiązanie elastyczne i tanie, mówi konsultant projektu, David Ross. A Ben Cutler dodaje: Sądzimy, że wyszliśmy poza etap eksperymentu naukowego. Teraz pozostaje proste pytanie, czy budujemy pod wodą mniejsze czy większe centrum bazodanowe.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Microsoft ponownie będzie dostarczał użytkownikom Windows 10 poprawki niezwiązane z bezpieczeństwem. Jak wcześniej informowaliśmy, w związku z pandemią koronawirusa koncern zmienił sposób pracy i od maja dostarczał wyłącznie poprawki związane z bezpieczeństwem.
      Chris Morrissey z Microsoftu ogłosił na firmowym blogu, że od lipca dostarczane będą wszystkie poprawki dla Windows 10 oraz Windows Server dla wersji 1809 i nowszych. Kalendarz ich publikacji będzie taki, jak wcześniej, zatem dostęp do nich zyskamy w Update Tuesday. Koncern zapowiada też pewne zmiany, które mają na celu uproszczenie procesu aktualizacji.
      Zmiany takie obejmą nazewnictwo poprawek oraz sposób dostarczania poprawek do testów dla firm i organizacji. Zmian mogą się też spodziewać osoby i organizacja biorące udział w Windows Insider Program oraz Windows Insider Program for Business.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Grupa hakerska Shiny Hunters włamała się na GitHub-owe konto Microsoftu, skąd ukradła 500 gigabajtów danych z prywatnych repozytoriów technologicznego giganta. Dane te zostały następnie upublicznione na jednym z hakerskich forów. Nic nie wskazuje na to, by zawierały one jakieś poufne czy krytyczne informacje.
      Ataku dokonali ci sami przestępcy, którzy niedawno ukradli dane 91 milionów użytkowników największej indonezyjskiej platformy e-commerce Tokopedii i sprzedali je za 5000 USD. Jak mówią eksperci, Shiny Hunters zmienili w ostatnim czasie taktykę.
      Na dowód dokonania ataku na konto Microsoftu hakerzy dostarczyli dziennikarzom zrzut ekranowy, na którym widzimy listę prywatnych plików developerów Microsoftu. Początkowo przestępcy planowali sprzedać te dane, ale w końcu zdecydowali się udostępnić je publicznie.
      Jako, że w ukradzionych danych znajduje się m.in. tekst i komentarze w języku chińskim, niektórzy powątpiewają, czy rzeczywiście są to pliki ukradzione Microsoftowi. Jednak, jak zapewniają redaktorzy witryny Hack Read, ukradziono rzeczywiście pliki giganta z Redmond. Przedstawiciele Shiny Hunters informują, że nie mają już dostępu do konta, które okradli. Microsoft może zatem przeprowadzić śledztwo i poinformować swoich klientów o ewentualnych konsekwencjach ataku. Sama firma nie odniosła się jeszcze do informacji o włamaniu.
      GitHub to niezwykle popularna platforma developerska używana do kontroli wersji, z której korzysta 40 milionów programistów z całego świata. W październiku 2018 roku została ona zakupiona przez Microsoft za kwotę 7,5 miliarda dolarów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Microsoft to kolejny, po Google'u, światowy gigant IT, który podpisał umowę o partnerstwie z Operatorem Chmury Krajowej, czyli spółki założonej przed dwoma laty przez PKO BP i Polski Fundusz Rozwoju. Jak czytamy w oświadczeniu Microsoftu, firma ogłosiła dzisiaj kompleksowy plan inwestycyjny o wartości 1 miliarda dolarów, którego celem jest przyspieszenie innowacji i cyfrowej transformacji na rzecz rozwoju Polskiej Doliny Cyfrowej.
      Fundamentem tego wielopoziomowego planu jest otwarcie nowego regionu data center Microsoft w Polsce, w ramach globalnej infrastruktury chmury obliczeniowej, który ma zapewnić krajowemu ekosystemowi startupów, przedsiębiorców, firm i instytucji publicznych dostęp do bezpiecznych usług chmury obliczeniowej klasy enterprise. Microsoft i Operator Chmury Krajowej podpisali strategiczne porozumienie, którego celem jest zapewnienie eksperckiej wiedzy z zakresu transformacji cyfrowej i szerokiego dostępu do rozwiązań chmurowych dla wszystkich branż i przedsiębiorstw w Polsce.
      Istotnym elementem ogłoszonej dzisiaj inwestycji jest kompleksowy i długoterminowy program podnoszenia kwalifikacji, który w efekcie pozwoli lokalnym specjalistom i młodzieży zwiększyć szanse zatrudnienia. Microsoft ma na celu rozwój kompetencji cyfrowych około 150 000 pracowników, specjalistów IT, nauczycieli, studentów i obywateli. W ten sposób firma dąży do zwiększenia konkurencyjności polskich przedsiębiorstw i osób prywatnych na rynku oraz ułatwienia polskim pracownikom skutecznego wprowadzania innowacji i wdrażania strategii transformacji cyfrowej swoich organizacji przy wykorzystaniu możliwości chmury obliczeniowej.
      Program rozwoju umiejętności będzie obejmował szkolenia, programy e-learningowe, warsztaty i hakatony dotyczące przetwarzania w chmurze, wykorzystania technologii AI i uczenia maszynowego, przetwarzania dużych zbiorów danych (Big Data) i Internetu rzeczy (Internet of Things). W ramach podejmowanych działań, Microsoft zwróci szczególną uwagę na zapewnienie dostępu do technologii osobom z niepełnosprawnościami oraz narzędzi i programów podnoszących umiejętności, co w efekcie pozwoli im zwiększyć możliwości zatrudnienia.
      Nowy region data center będzie oferował dostęp do pełnej oferty Microsftu, zarówno Azure, Microsoft 365, jak i Dynamics 365 oraz Power Platform.
      Partnerstwo z Microsoftem pozwala OChK na dodatkową dywersyfikację oferty. Rozszerza ją o rozwiązania platformy chmurowej Azure, m.in. usługi infrastruktury sieciowej, baz danych, analityki, sztucznej inteligencji (AI) i Internetu rzeczy (IoT). W ofercie OChK znajdą się także rozwiązania Microsoft 365, zapewniające dostęp do aplikacji zwiększających produktywność, dostępnych jako usługa w chmurze i dostarczanych jako część otwartej platformy wspierającej procesy biznesowe. Już od momentu podpisania umowy Microsoft i OChK będą wspólnie wspierać przedsiębiorstwa i instytucje świadczące usługi doradcze, wdrożeniowe i opracowując projekty transformacyjne, na korzystnych rynkowo warunkach.
      Polska ma szansę być cyfrowym sercem Europy. Dlatego dzisiaj ogłaszamy partnerstwo z Operatorem Chmury Krajowej i największą w historii kraju inwestycję w technologię cyfrową wynoszącą 1 miliard dolarów. W ramach inwestycji planujemy działania na rzecz rozwoju kompetencji cyfrowych, wsparcie transformacji i budowę pierwszego w Europie Środkowo-Wschodniej, bezpiecznego i zaufanego regionu centrum przetwarzania danych w chmurze Microsoft o globalnej skali. Oznacza to dostęp do światowej klasy technologii, a w szczególności rozwiązań chmurowych, z poziomu data center zlokalizowanego w Polsce - powiedział Mark Loughran, dyrektor generalny polskiego oddziału Microsoft.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...