Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Przegrana Microsoftu, kłopot dla ODF?

Rekomendowane odpowiedzi

Przegrany przez Microsoft proces z kanadyjską firmą i4i, w którym sędzia uznał, że Word narusza patent należący do Kanadyjczyków, może oznaczać kłopoty dla.. oprogramowania open source. Jeśli ważność patentu zostanie utrzymana, pojawia się pytanie, czy dotyczy to również formatu .odf. Jeśli tak, będzie to znacznie ważniejsze wydarzenie [niż przegrana Microsoftu - red.] i skupi na sobie całą furię przeciwników patentów - stwierdził Brian Prentice, analityk firmy Gartner.

Format XML należy do domeny publicznej, jednak sąd przyznał firmie i4i rację jeśli chodzi o jej patent na niestandardowy XML. W ten sposób sąd de facto wzmocnił patent. Skoro tak, to jeśli okaże się, że ten sam patent pokrywa zakres użycia XML w przygotowywanym formacie ODF 1.2, to jego implementacja można napotkać na poważne przeszkody.

Dużo zależy od tego, co obecnie zrobi Microsoft. Koncern może złożyć apelację i sprawę będzie rozstrzygał kolejny sąd. Jednak firma może również wykorzystać swój własny patent przyznany jej 4 sierpnia. Opisuje on "przetwarzający słowa dokument, składowany w pojedynczym pliku XML, który może być przetwarzany za pomocą aplikacji posługującej się XML-em". Jeśli Microsoft doda opisaną w ten sposób technologię do Worda prawdopodobnie ominie w ten sposób patent należący do i4i.

Prentince zauważa również, że Microsoft wiedział o patencie i4i już wcześniej. Analityk pisze: można się zastanawiać, dlaczego koncern nie odkupił tych patentów (a cena z pewnością byłaby niższa niż ta, którą musiałby zapłacić obecnie) i nie zażądał od użytkowników formatu .odf opłat licencyjnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem o ile patent ma sensowną treść (tzn dotyczy implementacji) a nie treść typu patentu Microsoftu (coś jak opatentowany aukcjowy zakup po jednym kliknięciu) można spać spokojnie. Możliwe, że i4i czepia się Microsoftu właśnie o implementację.

 

Za to OpenOffice i SUN mogą mieć problem z innego powodu - też potrafią odczytać Microsoftowe pliki XML (zależnie od treści kulejąco, bo kulejąco, ale potrafią). Tyle, że tutaj też kłania się mój wcześniejszy argument - kwestia implementacji, które na pewno różnią się pomiędzy Ms Office i OO.

 

Ps. Tak jak już ktoś wcześniej stwierdził: samo stwierdzenie "niestandardowy XML" w standardzie jest zupełnie bez sensu. No chyba że został dodany standard opisu "niestandardowych funkcji" w standardowy sposób, ale wtedy ciężko nazwać to niestandardowym XML-em

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem o ile patent ma sensowną treść (tzn dotyczy implementacji) a nie treść typu patentu Microsoftu (coś jak opatentowany aukcjowy zakup po jednym kliknięciu)

 

Uważasz, że MS przy składaniu wniosków patentowych obowiązują inne zasady niż inne firmy? Że wniosek patentowy MS nie musi spełnić takich samych kryteriów, co wniosek patentowy innej firmy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie (chociaż nie od dziś wiadomo, że w praktyce okazuje się, że tam, gdzie są wielkie pieniądze, są też przywileje). Ale sam system pozwalający na tworzenie tak niekonkretnych patentów jest idiotyczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Być może zamiast Microsoftu miałem wstawić i4i z patentem w stylu "niestandardowy XML" (czego się oni w końcu czepiają - nazwy, czy implementacji?!), ale tak jak mikroos zauważył chodziło mi o przesadną możliwość tworzenia zbyt ogólnych patentów.

 

Dążenie do zmian w prawie patentowym jest jednym, tyle że zmiany nie zawsze są na lepsze (M.B.:"Dlatego też firmy IT, w tym MIcrosoft, starają się o jego zmianę.") - jak przyjdzie co do czego zmiany będą bardziej na korzyść Ms niż innych - lobbing czyni cuda. 

 

Odnośnie "w jaki sposób lepsze dla Ms" - przykład z polskiego prawa - wystarczy przecinek przestawić.

)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że zmiany mają być korzystne dla MS, Google'a, IBM-a i innych... przecież nie lobbowaliby za niekorzystnymi zmianami :P

A ich propozycjom sprzeciwiają się niemal wszystkie inne działy przemysłu, z przemysłem medycznym na czele.

http://www.kopalniawiedzy.pl/patent-reforma-prawo-patentowe-3340.html

http://www.kopalniawiedzy.pl/Microsoft-Google-Dell-Intel-HP-eBay-patent-reforma-Acacia-Technologies-4654.html

http://www.kopalniawiedzy.pl/patent-Peer-to-Patent-Biuro-Patentowe-trol-patentowy-5695.html

http://www.kopalniawiedzy.pl/patent-reforma-prawo-patentowe-USA-6960.html

 

Zwróć uwagę na informację z pierwszego linka. Wydaje mi się, że w tej chwili prawo USA jest znacznie lepsze w pewnej kwestii. Zauważ, że obecnie w USA nie możesz opatentować czegoś, czego nie wynalazłeś jako pierwszy i na tej podstawie sporo spornych patentów jest unieważnianych. A dążą do tego, by było tak, jak na całym świecie - czyli patent należy do tego, kto pierwszy złoży wniosek patentowy. To akurat nie jest w porządku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie istnieją sensowne patenty - trzeba to wreszcie przyswoić. Owszem - można zrozumieć chęć zabezpieczenia zysków, można z nią sympatyzować. Niemniej system patentowy w jakiejkolwiek formie kosztuje znacznie więcej, niż dopuszcza to owa sympatia.

 

Zawsze istnieje rozwiązanie idealne np. najbardziej optymalne. I ta optymalność to właśnie implementacja. Chyba, że się chce implementacje rozumieć jako nazwy zmiennych i funkcji, a nie logiczny sens operacji. Więc albo prawo patentowe jest absurdem, albo chroni tę logikę i wtedy jest niebezpieczne.

 

Kiedy ją chroni, jest czystym złem. Istnieją punkty węzłowe rozwoju, tak jak takim punktem było stworzenie powszechnego systemu operacyjnego na komputery osobiste. Microsoft włożył w to oczywiście środki i pracę, oczywiście miał konkurencję, ale chodzi o to, że zyski są w takim wypadku nieproporcjonalne do włożonej pracy. Wygrana jest niemal zupełna, na ich systemie operacyjnym powstały całe rynki różnych produktów, to proces praktycznie nieodwracalny (ale można jednak wyobrazić sobie jego przełamanie - potrzeba po prostu geniuszu software'owego i dobrej kampanii).

 

Microsoft zrobił to bez patentów - po prostu popularnością; byli lepsi w takim czasie, że nim konkurencja nabyła zdolności zdobyli całkowicie rynek, byli najlepsi, gdy nie było przyzwyczajeń, gdy istniało poczucie nowości i ich nowość była tą "prawdziwą" nowością, nowością najlepszą, synonimem ogólnego postępu.

 

Prawo patentowe umożliwia natomiast natychmiastowe przejście od pomysłu, do dominacji. Wystarczy trafić na punkt węzłowy. I jest już nie tylko praktycznie, ale wręcz logicznie (prawnie) nieodwracalne. Nie ma już konieczności rozgrywania rynku, trafienia na taki "przypadek" jak Microsoft, nie ma przede wszystkim możliwości jakiegokolwiek odwrotu - największy geniusz jest ograniczony ustalonymi patentami. Hamuje postęp. Kreuje niezasłużonych - w danym stopniu - zwycięzców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze: przedstawiłeś wyłącznie jeden przykład (który, jak zaraz pokażę, wcale nie odzwierciedla rzeczywistości), a nie jednoznaczny dowód na słuszność swojej tezy

 

Po drugie: gdyby nie patenty i gwarancja wyłączności na wykorzystanie dokonanych odkryć, firmy straciłyby jakikolwiek bodziec do rozwoju. Po co bowiem rozwijać jakikolwiek projekt i inwestować, jeśli każdy ma prawo odcinać kupony od nieswojego sukcesu i zarabiać na tym?

 

Po trzecie: przykład MS to wyłącznie jeden z tysięcy. Popatrz na sprawę szerzej - pomyśl, ile kosztuje np. badanie, testowanie i wprowadzanie na rynek leków. Rozumiem, że ceny leków są okrutnie wysokie, ale z drugiej strony są one odzwierciedleniem kosztów związanych z R&D (średnio ok. miliarda dolarów na lek). Gdyby nie gwarancja wyłączności na zyski, nikt nigdy nie inwestowałby w prace nad nowymi lekami.

 

Po czwarte: zupełnie nie tak interpretujesz fakty. Popatrz na sprawę inaczej: gdyby MS nie miał przez jakiś czas patentu na swoje systemy operacyjne (lub ich komponenty, które zadecydowały o ich przełomowym charakterze - nie mów więc, że MS osiągnął to, co osiągnął, bez patentów, bo jest to nieprawdą), najprawdopodobniej nigdy nie zdobyłby tak dużej części rynku, co oznacza, że nie miałby szans utrzymać się na rynku.

 

 

Patenty same w sobie nie są złe. Problemem jest co najwyżej ich "rozległość".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, a czy przypadkiem ochronie nie powinna podlegać tajemnica firmowa, a nie rzeczywistość obiektywna (np. logika danego kodu?). Że trudniej? Co mnie to obchodzi? - niech wypracują tutaj sensowne mechanizmy, a nie umożliwiają np. patentowanie najoptymallniejszego algorytmu wyszukiwania (co dałoby się współcześnie opatentować, sic!).

 

Patenty są złe same w sobie. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla ich istnienia w świecie, który byłby absolutnie praworządny. Co najwyżej można twierdzić, że są mniejszym złem - w obliczu ludzkiej pazerności. Tylko ja zawsze uważam, że trzeba zabezpieczać przed przyczyną, a nie skutkiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Hmm, a czy przypadkiem ochronie nie powinna podlegać tajemnica firmowa, a nie rzeczywistość obiektywna (np. logika danego kodu?).

Przecież patenty bardzo jasno muszą przedstawiać zastosowanie, a więc logikę i mechanizm działania wynalazku.

patentowanie najoptymallniejszego algorytmu wyszukiwania (co dałoby się współcześnie opatentować, sic!).
Oczywiście, że daloby się opatentować, o ile tylko byłoby napisane, jak dokładnie taki algorytm działa. Nie byłby to więc patent na skuteczność, ale na konkretny kod. Jeśli ktoś wymyśli inny, lepszy - opatentuje go bez problemu. Patent nie oznacza przecież zakazu dalszych badań w danej dziedzinie (np. wyszukiwania danych), ale zakazu stosowania określonego kodu do celów komercyjnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież patenty bardzo jasno muszą przedstawiać zastosowanie, a więc logikę i mechanizm działania wynalazku.

 

No właśnie. I ta logika nie powinna podlegać żadnej prawnej ochronie. Takowej ochronie powinien podlegać jedynie fakt "samodzielnego dojścia do danej wiedzy". A więc - tajemnica firmowa.

 

Jak ktoś wymyśli - sam z siebie - to samo, nie powinien być związany patentami. Patenty istnieją tutaj tylko w ten sam sposób, jak kary nakładane za ściągnięcie czegoś z sieci: domyślnie zakłada się, że ktoś by dany produkt kupił/ że dane rozwiązanie ściągnął od konkurencji.

 

Jako takie same w sobie są złem, ludzką niekompetencją wymyślenia lepszych rozwiązań. Zakładają coś niekoniecznego - a to zawsze jest błąd. Mógłbyś oczywiście twierdzić inaczej mówiąc, iż patent polega na tym, że ktoś doszedł po prostu do czegoś pierwszy. Ale co ma za znaczenie fakt, że ktoś doszedł do czegoś pierwszy, jeśli wiesz, że drugi nie doszedł dzięki pierwszemu? Nie ma żadnego znaczenia! Praca jest ta sama; nie ma powodu chronić jakichś abstrakcji.

 

Oczywiście, że daloby się opatentować, o ile tylko byłoby napisane, jak dokładnie taki algorytm działa. Nie byłby to więc patent na skuteczność, ale na konkretny kod.

 

I to jest właśnie absurd. Co oznacza konkretny kod? Kod w danym języku? Nazwy zmiennych? Funkcji? Kolejność operacji, jeśli ta nie ma znaczenia? Sam widzisz, że w takim wypadku to jest pozbawione sensu. Chodzi zatem o logikę. A przecież istnieje najbardziej optymalna logika przeprowadzenia danej operacji. Choćby czysto matematycznie - istnieje najoptymalniejszy algorytm danego działania. Więc JEST to patent na skuteczność, a przynajmniej bywa. I a wieki jest już przypisany firmie, która często zupełnym przypadkiem dokonuje akurat takiego rozwiązania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
I ta logika nie powinna podlegać żadnej prawnej ochronie.

Niby dlaczego? ktoś się napracował lub jego firma wydała miliony dolarów, by odnaleźć dojście do tej logiki lub znaleźć odpowiednie zastosowanie dla danej technologii. Należy mu się prawo do czerpania zysków z tego tytułu.

Takowej ochronie powinien podlegać jedynie fakt "samodzielnego dojścia do danej wiedzy".

Czyli co? Prawo do pracy w laboratorium albo przy komputerze? :D

Patenty istnieją tutaj tylko w ten sam sposób, jak kary nakładane za ściągnięcie coś z sieci - domyślnie zakłada się, że ktoś by dany produkt kupił/ że dane rozwiązanie ściągnął od konkurencji.

Nieprawda z trzech powodów. Po pierwsze, w przypadku ścigania osób pobierających dane z netu, podobnie jak w każdej innej sprawie kryminalnej, konieczny jest DOWÓD na popełnienie przestępstwa. Po drugie, samo ściąganie muzyki z netu nie jest przecież w Polsce karalne. Po trzecie wreszcie (i najbardziej na temat), w sytuacjach wątpliwych sąd ma prawo sprawdzenia, czy jakieś rozwiązanie łamie prawo patentowe. Właśnie dlatego jest przecież sądem. Jeżeli sposób dojścia do określonego rozwiązania (a więc np. stworzenie wyszukiwarki) był inny, niż w przypadku konkurencji, nie ma mowy o złamaniu prawa.

Jako takie same w sobie są złem

Tego ciągle nie udowodniłeś :P

I to jest właśnie absurd. Co oznacza konkretny kod? Kod w danym języku? Nazwy zmiennych? Funkcji? Kolejność operacji, jeśli ta nie ma znaczenia?

Przejrzyj dowolny patent, ot co :D

Sam widzisz, że w takim wypadku to jest pozbawione sensu.

No właśnie ciągle nie widzę, a Ty mi wmawiasz, że widzę :D Bo jak dla mnie bijesz pianę o nic.

Chodzi zatem o logikę. A istnieje najbardziej optymalna logika przeprowadzenia danej operacji. Choćby czysto matematycznie - istnieje najoptymalniejszy algorytm danego działania. Więc jest to patent na skuteczność, a przynajmniej bywa.

I co z tego właściwie? Każdy ma prawo do szukania lepszych rozwiązań. A jeżeli już się napracował, ma prawo na tym zarabiać.

I jest już na wieki przypisany firmie, która często zupełnym przypadkiem dokonuje akurat takiego rozwiązania.

Nie ma czegoś takiego jak wieczny patent, bo zawsze ma on określony okres ważności, przewidziany przez prawo... Przykro mi, że rozmawiasz ze mną na temat patentów, a pojęcie na ten temat, mówiąc delikatnie, masz nikłe. Aż mnie ciśnie, żeby zareagować Twoimi słowami:

I to jest właśnie bzdura.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby dlaczego? ktoś się napracował lub jego firma wydała miliony dolarów, by odnaleźć dojście do tej logiki lub znaleźć odpowiednie zastosowanie dla danej technologii. Należy mu się prawo do czerpania zysków z tego tytułu.

 

A firmie która - nie znając rozwiązań konkurencji (bo te podlegają ochronie tajemnicy firmowej) - doszła do takich samych rozwiązań i włożyła tę samą kasę już nie? Czy przypadkiem nie o to powinno chodzić? - wymyśliłeś coś więc należy do ciebie, ale jak ktoś wpadnie na to samo, to już nie jest to coś co jest twoje?

 

Czyli co? Prawo do pracy w laboratorium albo przy komputerze? :P

 

Nie - prawo do eliminacji z konkurencji wszelkich idiotów co ściągają na klasówkach.

 

Jeżeli sposób dojścia do określonego rozwiązania (a więc np. stworzenie wyszukiwarki) był inny, niż w przypadku konkurencji, nie ma mowy o złamaniu prawa.

 

Chcesz mi powiedzieć, że jeśli sam z siebie wymyślę opatentowany algorytm, to nie naruszę prawa patentowego wykorzystując go? Bajka.

 

Sąd rozpatruje KAŻDĄ sprawę podlegającą pod regulację prawną i nie jest żadną gwarancją praworządności takiej jaką Ty lub Ja widzę w danej dziedzinie; prawo samo z siebie musi ją w maksymalnym zakresie gwarantować. Artykuł nie dotyczy - jeszcze liberalnej w tym względzie - Polski, a więc łatwo przypuścić, że porównywałem do rozwiązań amerykańskich i działań np. RIAA.

 

I co z tego właściwie? Każdy ma prawo do szukania lepszych rozwiązań. A jeżeli już się napracował, ma prawo na tym zarabiać.

Cytuj

 

To z tego, że odbiera to prawo innym jeśli wyprodukował rozwiązanie NAJLEPSZE? W jakim sensie firma utworzona po tym dokonaniu ma płacić tej pierwszej jeśli sama z siebie znalazła dane rozwiązanie? W jakim w ogóle sensie ma jej płacić? Bo tamta była pierwsza w czasie?

 

 

Nie ma czegoś takiego jak wieczny patent, bo zawsze ma on określony okres ważności, przewidziany przez prawo... Przykro mi, że rozmawiasz ze mną na temat patentów, a pojęcie na ten temat, mówiąc delikatnie, masz nikłe. Aż mnie ciśnie, żeby zareagować Twoimi słowami:

 

No pewnie - tylko czas jest nierzadko na tyle absurdalny, a raczej zawsze, że hamuje postęp. Nie mówiąc już o tym, że - w tym sensie jaki wyświetlam - sam fakt patentu jest absurdalny, nawet na miesiąc.

 

Ty myślisz w kategoriach zabezpieczania zysków - moim zdaniem nie powinno być żadnego takiego zabezpieczenia, poza genialnością nowego rozwiązania i ochroną jego sensu przed wiedzą innych. Im genialniejsze rozwiązanie, tym trudniej innym je powtórzyć, istnieje prawna ochrona przed kopiowaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A firmie która - nie znając rozwiązań konkurencji (bo te podlegają ochronie tajemnicy firmowej) - doszła do takich samych rozwiązań i włożyła tę samą kasę już nie?

W ten sposób dochodzisz do wniosku, że bardziej rozwojowe od jawnych patentów, z których każdy po 10 latach będzie mógł korzystać, jest całkowite i bezterminowe utajnianie danych. Moim zdaniem jest to co najmniej dziwny wniosek.

 

A, i jeszcze jedno: akurat w USA, gdzie przyznawana jest zdecydowana większość patentów z dziedziny IT, obowiązuje prawo "first to invent" (a nie "first to file", jak w większości krajów świata). Oznacza to, że nawet jeżeli ktoś stara się o patent i jako pierwszy ujawni szczegóły wynalazku, jego konkurent może żądać unieważnienia patentu, jeśli udowodni, że dokonał danego odkrycia wcześniej. Także Twój argument nie ma żadnego przełożenia na praktykę branży IT.

Czy przypadkiem nie o to powinno chodzić? - wymyśliłeś coś więc należy do ciebie, ale jak ktoś wpadnie na to samo, to już nie jest to coś co jest twoje?
To już jest kwestia wolnego wyboru. Albo firma patentuje i po 20 latach traci wyłączność, albo utajnia. Pamiętaj jednak o tym, że jeśli utajni, ktoś z konkurencji też może to przecież utajnić, więc obie firmy będą to produkowały, ale żadna z nich nawet nie będzie wiedziała, że druga to robi w ten sam sposób. Także zawsze jest wybór.

 

Poza tym prawo własności przemysłowej mówi bardzo jasno, że jeżeli dokonałeś odkrycia wcześniej i korzystałeś z określonego wynalazku w dobrej wierze (tzn. bez świadomości, że naruszasz własność intelektualną innego podmiotu), masz prawo kontynuować korzystanie z wynalazku. Znów obawiam się, że mówisz o patentach tyle, ile gdzieś tam kiedyś wyczytałeś...

Nie - prawo do eliminacji z konkurencji wszelkich idiotów co ściągają na klasówkach.

Oj nie, nie. To raczej prawo do eliminacji podręczników z rynku tak, by nikt nigdy nie mógł się już uczyć.

Chcesz mi powiedzieć, że jeśli sam z siebie wymyślę opatentowany algorytm, to nie naruszę prawa patentowego wykorzystując go? Bajka.

Nie doczytałeś. Napisałem o wymyśleniu innego rozwiązania określonego problemu w sposób inny niż ten opisany w patencie. Do tego masz przecież prawo. I faktycznie, bajka :P

Sąd rozpatruje KAŻDĄ sprawę podlegającą pod regulację prawną i nie jest żadną gwarancją praworządności  takiej jaką Ty lub Ja widzę w danej dziedzinie; prawo samo z siebie musi ją w maksymalnym zakresie gwarantować.
Rządzi w oparciu o prawo, ale nie zapewnia praworządności? :D
Artykuł nie dotyczy - jeszcze liberalnej w tym względzie - Polski, a więc łatwo przypuścić, że porównywałem do rozwiązań amerykańskich i działań np. RIAA.

A ile spraw wytoczonych przez RIAA faktycznie skończyło się wyrokami skazującymi? Bardzo, bardzo niewiele. Sprawę wytoczyć może sobie absolutnie każdy, kto ma ochotę, a istotny jest wyłącznie wyrok. Jeżeli zdecydowana większość jest uniewinniająca, to nie rozumiem, o czym rozmawiamy w ogóle. Poza tym proponuję nie ciągnąć dalej wątku praw autorskich i prawa własności przemysłowej, bo nie o tym jest ten wątek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Kalif: sprawa jest prosta do rozstrzygnięcia i nie trzeba się odwoływać do teorii i przemyśleń, a do praktyki. Mój matematyk z liceum mawiał, że "najwyższym sprawdzianem prawdy jest praktyka".

Gdyby patenty szkodziły rozwojowi, to USA, ze swoim systemem patentowym, nie byłyby najbardziej innowacyjnym pod względem naukowym i technicznym krajem na świecie. A od kilkudziesięciu lat właśnie one są takim krajem i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miały stracić pozycję lidera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja Ciebie akurat nie poprę, bo to, co przedstawiłeś, to żaden dowód. Nie możesz przecież wykluczyć, że system patentowy i tak jest barierą, tylko Amerykanie są tak dobrzy, że i tak sobie radzą. Generalnie Twoją opinię popieram, ale sam argument jakoś do mnie nie trafia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgoda Mikroos, że to żaden dowód. Jednak jeśli patenty by przeszkadzały, to czymś nienormalnym byłaby sytuacja, w której kraj o tak kontrowersyjnym prawie patentowym jest liderem rozwoju, a żaden z krajów, w którym patentów nie ma, nie jest w stanie nawet pomarzyć o dorastaniu liderowi do pięt.

 

A tak nieco zbaczając z tematu... W USA obowiązuje obecnie zasada "first-to-invent", która oznacza, że patent należy się temu, kto pierwszy coś wynalazł. W większości krajów jest za to zasada "first-to-fill", czyli patent jest dla tego, kto pierwszy złożył wniosek. Która z nich, jest, Waszym zdaniem, lepsza?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niekoniecznie takie zjawisko byłoby czymś nienormalnym, jeśli weźmie się pod uwagę, jak gigantyczne środki trafiają na rozwój w USA. Można by nawet zaryzykować takie stwierdzenie, że USA są liderem pomimo niesłusznego prawa patentowego, bo inwestują wielokrotnie więcej od kogokolwiek innego, ale gdyby prawo było lepsze, innowacyjność amerykańskiej gospodarki byłaby jeszcze większa.

 

A który model jest lepszy? Wg mnie mimo wszystko "first to file", ale przy założeniu, że dozwolone jest korzystanie z opatentowanego wynalazku, o ile wcześniej stworzyło się go we własnym zakresie. Dlaczego? Ano dlatego, że zniechęca do tworzenia produktów "do szuflady" i zapobiega sytuacji, w której kilka firm pracuje nad jednym wynalazkiem i ukrywają to, a potem okazuje się, że prawo do korzystania z wynalazku ma tylko jedna. W takiej sytuacji prowadzenie prac rozwojowych przez kilka firm równocześnie mija się z celem i jest marnowaniem środków. A co jest jeszcze gorsze, może to oznaczać, że jeżeli jakaś firma pracuje np. od dziesięciu lat wykorzystując własny, jeszcze nie opatentowany przez nikogo wynalazek, nagle może zostać zmuszona do zamknięcia linii produkcyjnej, bo ktoś obudzi się po piętnastu latach korzystania z tego samego wynalazku i zabroni innym korzystania z niego (o ile wiem, w USA nie obowiązuje prawo pierwszeństwa użycia - jeśli się mylę, proszę o sprostowanie). Stwarza się w ten sposób ogromne pole do popisu, jeśli chodzi o celowe szkodzenie innym przedsiębiorstwom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko, że "first-to-file" promuje np. złodzieja technologii. Po drugie, w USA przy "first-to-invent" jest też mowa o tym, że patent musi być wdrożony. Wydaje mi się, że lepiej byłoby pozostawić "first-to-invent" a zmodyfikować fragment dotyczący wdrożenia. Bardziej go uściślić.

 

Co do ładowania pieniędzy.. Skąd USA mają te pieniądze? Czy właśnie nie dzięki innowacyjności chronionej systemem patentowym? Przecież nie spadły im z nieba. Mieli 200 lat by się wzbogacić. Inne kraje istnieją od 1000 lat i im się to nie udało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Tylko, że "first-to-file" promuje np. złodzieja technologii.

Wyjaśnisz?

Po drugie, w USA przy "first-to-invent" jest też mowa o tym, że patent musi być wdrożony. Wydaje mi się, że lepiej byłoby pozostawić "first-to-invent" a zmodyfikować fragment dotyczący wdrożenia. Bardziej go uściślić.
Zgodziłbym się wyłącznie wtedy, gdyby zostawiono prawo pierwszego użycia (tzn. brak sankcji dla osoby, która wczesniej wymyśliła to samo rozwiązanie i stosowała je we własnym zakresie).
Co do ładowania pieniędzy.. Skąd USA mają te pieniądze? Czy właśnie nie dzięki innowacyjności chronionej systemem patentowym?

Nie :P Mają je dzięki ściągnięciu najbardziej utalentowanych naukowców zaraz po wojnie, bo po pierwsze wygrali wojnę, a po drugie byli jedynym niezniszczonym z liczących się krajów świata, więc mogli zacząć prace nad rozwojem od razu, a nie dopiero po wieloletniej odbudowie. Nie wspomnę już o tym, ilu superbogatych Żydów uciekło do USA.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W jaki sposób wygraliby wojnę nie mając potężnych kapitałów i potencjałów? Dlaczego akurat tam ciągną naukowcy z całego świata? USA stały się potęgą w kilkadziesiąt lat, a to właśnie dzięki przedsiębiorczości i wolności, którą miał każdy z obywateli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zwróć uwagę, że Amerykanie dołączyli do wojny dopiero wtedy, kiedy inne armie już sobie solidnie wystrzelały żołnierzy. Wcześniej nie tylko nie traciły żołnierzy, ale dodatkowo rozwijały się, gdy inne kraje popadały stopniowo w ruinę (dosłownie i w przenośni). Do tego cały czas mogły produkować wszystk, czego ich armia potrzebowała, bo fabryki były nienaruszone.

 

Mało tego - wiele wybitnych głów uciekło do Stanów, bo traktowały je jak azyl, geograficznie oddzielony od głównych aren wojny. W takiej sytuacji trudno było nie stać się mocarstwem (równie trudno, jak nie stać się nim, pojawiając się na nowym kontynencie i zajmując go jako jedyne liczące się państwo). Chyba przeceniasz swój ukochany liberalizm. O jego sztucznej potędze świadczy też zresztą fakt, że coraz częściej mówi się, że dolar przestanie być międzynarodową walutą rozliczeniową, a gospodarka amerykańska jest aktualnie niczym w stosunku komunistycznych Chin.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Microsoft zatrudnił byłego projektanta układów scalonych Apple'a, , który wcześniej pracował też w firmach Arm i Intel,  trafił do grupy kierowanej przez Raniego Borkara, zajmującej się rozwojem chmury Azure. Zatrudnienie Filippo wskazuje, że Microsoft chce przyspieszyć prace nad własnymi układami scalonymi dla serwerów tworzących oferowaną przez firmę chmurę. Koncern idzie zatem w ślady swoich największych rywali – Google'a i Amazona.
      Obecnie procesory do serwerów dla Azure są dostarczane przez Intela i AMD. Zatrudnienie Filippo już odbiło się na akcjach tych firm. Papiery Intela straciły 2% wartości, a AMD potaniały o 1,1%.
      Filippo rozpoczął pracę w Apple'u w 2019 roku. Wcześniej przez 10 lat był głównym projektantem układów w firmie ARM. A jeszcze wcześniej przez 5 lat pracował dla Intela. To niezwykle doświadczony inżynier. Właśnie jemu przypisuje się wzmocnienie pozycji układów ARM na rynku telefonów i innych urządzeń.
      Od niemal 2 lat wiadomo, że Microsoft pracuje nad własnymi procesorami dla serwerów i, być może, urządzeń Surface.
      Giganci IT coraz częściej starają się projektować własne układy scalone dla swoich urządzeń, a związane z pandemią problemy z podzespołami tylko przyspieszyły ten trend.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed dwoma laty Microsoft rozpoczął interesujący eksperyment. Firma zatopiła u wybrzeża Orkadów centrum bazodanowe. Teraz wydobyto je z dna, a eksperci przystąpili do badań dotyczących jego wydajności i zużycia energii. Już pierwsze oceny przyniosły bardzo dobre wiadomości. W upakowanym serwerami stalowym cylindrze dochodzi do mniejszej liczby awarii niż w konwencjonalnym centrum bazodanowym.
      Okazało się, że od maja 2018 roku zawiodło jedynie 8 a 855 serwerów znajdujących się w cylindrze. Liczba awarii w podwodnym centrum bazodanowym jest 8-krotnie mniejsza niż w standardowym centrum na lądzie, mówi Ben Cutler, który stał na czele eksperymentu nazwanego Project Natick. Eksperci spekulują, że znacznie mniejszy odsetek awarii wynika z faktu, że ludzie nie mieli bezpośredniego dostępu do serwerów, a w cylindrze znajdował się azot, a nie tlen, jak ma to miejsce w lądowych centrach bazodanowych. Myślimy, że chodzi tutaj o atmosferę z azotu, która zmniejsza korozję i jest chłodna oraz o to, że nie ma tam grzebiących w sprzęcie ludzi, mówi Cutler.
      Celem Project Natic było z jednej strony sprawdzenie, czy komercyjnie uzasadnione byłoby tworzenie niewielkich podwodnych centrów bazodanowych, która miałyby pracować niezbyt długo. Z drugiej strony chciano sprawdzić kwestie efektywności energetycznej chmur obliczeniowych. Centra bazodanowe i chmury obliczeniowe stają się coraz większe i zużywają coraz więcej energii. Zużycie to jest kolosalne. Dość wspomnieć, że miliard odtworzeń klipu do utworu „Despacito” wiązało się ze zużyciem przez oglądających takiej ilości energii, jaką w ciągu roku zużywa 40 000 amerykańskich gospodarstw domowych. W skali całego świata sieci komputerowe i centra bazodanowe zużywają kolosalne ilości energii.
      Na Orkadach energia elektryczna pochodzi z wiatru i energii słonecznej. Dlatego to właśnie je Microsoft wybrał jako miejsce eksperymentu. Mimo tego, podwodne centrum bazodanowe nie miało żadnych problemów z zasilaniem. Wszystko działało bardzo dobrze korzystając ze źródeł energii, które w przypadku centrów bazodanowych na lądzie uważane są za niestabilne, mówi jeden z techników Project Natick, Spencer Fowers. Mamy nadzieję, że gdy wszystko przeanalizujemy, okaże się, że nie potrzebujemy obudowywać centrów bazodanowych całą potężną infrastrukturą, której celem jest zapewnienie stabilnych dostaw energii.
      Umieszczanie centrów bazodanowych pod wodą może mieć liczne zalety. Oprócz już wspomnianych, takie centra mogą być interesującą alternatywą dla firm, które narażone są na katastrofy naturalne czy ataki terrorystyczne. Możesz mieć centrum bazodanowe w bardziej bezpiecznym miejscu bez potrzeby inwestowania w całą infrastrukturę czy budynki. To rozwiązanie elastyczne i tanie, mówi konsultant projektu, David Ross. A Ben Cutler dodaje: Sądzimy, że wyszliśmy poza etap eksperymentu naukowego. Teraz pozostaje proste pytanie, czy budujemy pod wodą mniejsze czy większe centrum bazodanowe.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Microsoft ponownie będzie dostarczał użytkownikom Windows 10 poprawki niezwiązane z bezpieczeństwem. Jak wcześniej informowaliśmy, w związku z pandemią koronawirusa koncern zmienił sposób pracy i od maja dostarczał wyłącznie poprawki związane z bezpieczeństwem.
      Chris Morrissey z Microsoftu ogłosił na firmowym blogu, że od lipca dostarczane będą wszystkie poprawki dla Windows 10 oraz Windows Server dla wersji 1809 i nowszych. Kalendarz ich publikacji będzie taki, jak wcześniej, zatem dostęp do nich zyskamy w Update Tuesday. Koncern zapowiada też pewne zmiany, które mają na celu uproszczenie procesu aktualizacji.
      Zmiany takie obejmą nazewnictwo poprawek oraz sposób dostarczania poprawek do testów dla firm i organizacji. Zmian mogą się też spodziewać osoby i organizacja biorące udział w Windows Insider Program oraz Windows Insider Program for Business.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Grupa hakerska Shiny Hunters włamała się na GitHub-owe konto Microsoftu, skąd ukradła 500 gigabajtów danych z prywatnych repozytoriów technologicznego giganta. Dane te zostały następnie upublicznione na jednym z hakerskich forów. Nic nie wskazuje na to, by zawierały one jakieś poufne czy krytyczne informacje.
      Ataku dokonali ci sami przestępcy, którzy niedawno ukradli dane 91 milionów użytkowników największej indonezyjskiej platformy e-commerce Tokopedii i sprzedali je za 5000 USD. Jak mówią eksperci, Shiny Hunters zmienili w ostatnim czasie taktykę.
      Na dowód dokonania ataku na konto Microsoftu hakerzy dostarczyli dziennikarzom zrzut ekranowy, na którym widzimy listę prywatnych plików developerów Microsoftu. Początkowo przestępcy planowali sprzedać te dane, ale w końcu zdecydowali się udostępnić je publicznie.
      Jako, że w ukradzionych danych znajduje się m.in. tekst i komentarze w języku chińskim, niektórzy powątpiewają, czy rzeczywiście są to pliki ukradzione Microsoftowi. Jednak, jak zapewniają redaktorzy witryny Hack Read, ukradziono rzeczywiście pliki giganta z Redmond. Przedstawiciele Shiny Hunters informują, że nie mają już dostępu do konta, które okradli. Microsoft może zatem przeprowadzić śledztwo i poinformować swoich klientów o ewentualnych konsekwencjach ataku. Sama firma nie odniosła się jeszcze do informacji o włamaniu.
      GitHub to niezwykle popularna platforma developerska używana do kontroli wersji, z której korzysta 40 milionów programistów z całego świata. W październiku 2018 roku została ona zakupiona przez Microsoft za kwotę 7,5 miliarda dolarów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Microsoft to kolejny, po Google'u, światowy gigant IT, który podpisał umowę o partnerstwie z Operatorem Chmury Krajowej, czyli spółki założonej przed dwoma laty przez PKO BP i Polski Fundusz Rozwoju. Jak czytamy w oświadczeniu Microsoftu, firma ogłosiła dzisiaj kompleksowy plan inwestycyjny o wartości 1 miliarda dolarów, którego celem jest przyspieszenie innowacji i cyfrowej transformacji na rzecz rozwoju Polskiej Doliny Cyfrowej.
      Fundamentem tego wielopoziomowego planu jest otwarcie nowego regionu data center Microsoft w Polsce, w ramach globalnej infrastruktury chmury obliczeniowej, który ma zapewnić krajowemu ekosystemowi startupów, przedsiębiorców, firm i instytucji publicznych dostęp do bezpiecznych usług chmury obliczeniowej klasy enterprise. Microsoft i Operator Chmury Krajowej podpisali strategiczne porozumienie, którego celem jest zapewnienie eksperckiej wiedzy z zakresu transformacji cyfrowej i szerokiego dostępu do rozwiązań chmurowych dla wszystkich branż i przedsiębiorstw w Polsce.
      Istotnym elementem ogłoszonej dzisiaj inwestycji jest kompleksowy i długoterminowy program podnoszenia kwalifikacji, który w efekcie pozwoli lokalnym specjalistom i młodzieży zwiększyć szanse zatrudnienia. Microsoft ma na celu rozwój kompetencji cyfrowych około 150 000 pracowników, specjalistów IT, nauczycieli, studentów i obywateli. W ten sposób firma dąży do zwiększenia konkurencyjności polskich przedsiębiorstw i osób prywatnych na rynku oraz ułatwienia polskim pracownikom skutecznego wprowadzania innowacji i wdrażania strategii transformacji cyfrowej swoich organizacji przy wykorzystaniu możliwości chmury obliczeniowej.
      Program rozwoju umiejętności będzie obejmował szkolenia, programy e-learningowe, warsztaty i hakatony dotyczące przetwarzania w chmurze, wykorzystania technologii AI i uczenia maszynowego, przetwarzania dużych zbiorów danych (Big Data) i Internetu rzeczy (Internet of Things). W ramach podejmowanych działań, Microsoft zwróci szczególną uwagę na zapewnienie dostępu do technologii osobom z niepełnosprawnościami oraz narzędzi i programów podnoszących umiejętności, co w efekcie pozwoli im zwiększyć możliwości zatrudnienia.
      Nowy region data center będzie oferował dostęp do pełnej oferty Microsftu, zarówno Azure, Microsoft 365, jak i Dynamics 365 oraz Power Platform.
      Partnerstwo z Microsoftem pozwala OChK na dodatkową dywersyfikację oferty. Rozszerza ją o rozwiązania platformy chmurowej Azure, m.in. usługi infrastruktury sieciowej, baz danych, analityki, sztucznej inteligencji (AI) i Internetu rzeczy (IoT). W ofercie OChK znajdą się także rozwiązania Microsoft 365, zapewniające dostęp do aplikacji zwiększających produktywność, dostępnych jako usługa w chmurze i dostarczanych jako część otwartej platformy wspierającej procesy biznesowe. Już od momentu podpisania umowy Microsoft i OChK będą wspólnie wspierać przedsiębiorstwa i instytucje świadczące usługi doradcze, wdrożeniowe i opracowując projekty transformacyjne, na korzystnych rynkowo warunkach.
      Polska ma szansę być cyfrowym sercem Europy. Dlatego dzisiaj ogłaszamy partnerstwo z Operatorem Chmury Krajowej i największą w historii kraju inwestycję w technologię cyfrową wynoszącą 1 miliard dolarów. W ramach inwestycji planujemy działania na rzecz rozwoju kompetencji cyfrowych, wsparcie transformacji i budowę pierwszego w Europie Środkowo-Wschodniej, bezpiecznego i zaufanego regionu centrum przetwarzania danych w chmurze Microsoft o globalnej skali. Oznacza to dostęp do światowej klasy technologii, a w szczególności rozwiązań chmurowych, z poziomu data center zlokalizowanego w Polsce - powiedział Mark Loughran, dyrektor generalny polskiego oddziału Microsoft.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...