Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Szwedzka Partia Piratów proponuje reformę prawa autorskiego, która zakłada, że dzieła mogą być nim chronione przez pięć lat. Obecnie okresy ochrony w różnych krajach się wielokrotnie dłuższe.

Propozycja Partii Piratów spotkała się z krytyką ze strony... Richarda Stallmana, jednego z twórców ruchu wolnego oprogramowania, założyciela GNU i Free Software Foundation.. Jej przyjęcie zagraża bowiem idei tego ruchu.

Stallman jest jednym z twórców licencji GPL, na której opublikowane jest m.in. jądro Linuksa. GPL korzysta z tzw. copyleft (gra słowna z copyright), czyli systemu licencjonowania praw autorskich, który pozwala na dystrybucję, modyfikację, tworzenie dzieł pochodnych, korzystanie z fragmentów. Warunkiem korzystania z kodu na zasadzie GPL jest jego dalsze udostępnienie na tej samej licencji. Oznacza to, że kod opublikowany na licencji GPL nie może zostać włączony do programu o zamkniętym kodzie. Producent takiego oprogramowania powinien udostępnić cały program na zasadach GPL. Jeśli tego nie zrobi, narusza przepisy o prawach autorskich i może zostać pozwany do sądu.

Propozycja Partii Piratów oznacza, że kod publikowany na licencji GPL byłby chroniony jej przepisami jedynie przez pięć lat. Później każdy mógłby skorzystać z niego w dowolny sposób. Co oznacza, że można by go używać w oprogramowaniu o zamkniętym kodzie. Myli się jednak ten, kto sądzi, że podobne zasady dotyczyłyby też i tego oprogramowania. Otóż okres ochrony dzieła liczony jest od momentu jego publikacji. Po pięciu latach od opublikowania dzieło stawałoby się, jak chce tego Partia Piratów, własnością publiczną. Jednak źródła programów o zamkniętym kodzie nie są nigdy publikowane, nie przechodziłyby więc nigdy do domeny publicznej.

Stallman proponuje Partii Piratów, by w swojej propozycji zawarła obowiązek ujawniania kodu źródłowego przez producentów zamkniętego oprogramowania. Po pięciu latach taki kod stawałby się własnością publiczną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Być może jest to tylko mój pogląd, jednak w sporej części przypadków oprogramowanie po 5-10 latach staje się zabytkiem, więc obawy Stallmana odnośnie GPL są nieco śmieszne. Mnie bardziej ciekawi co proponuje partia piratów w odniesieniu do gier/programów, których firma padła, bądź gdy rozwój został wstrzymany. np chętnie popróbował bym za darmo paintshopa 1, bądź Windows 95.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi marzyła się możliwość obejrzenia kodu gier z przed 5-10 lat. Wsparcie techniczne i często serwery taki gier już dawno są nie wspierane, a gdyby tak można było je własnoręcznie edytować i udoskonalać po tym czasie, gry przeżyłyby drugą młodość w rękach fanów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok, ale czy naprawdę uważacie, że takie udostępnianie powinno być wymuszane przez prawo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sądzę ze takie wymuszenie udostępniania kodu raczej nie powinno mieć miejsca.

No bo tak firm X wypuszcza nowy produkt jednocześnie wypuszczając kod źródłowy to jest zły pomysł.

 

Co do starych gierek to jest kilka rzeczy które bym w kodzie zobaczył ale puki co to raczej nie możliwe. Chociaż by dla tego ze same postacie stanowią wartość jako marka np Mario itp i firmy chronią nawet stare produkty.

 

czesiu

 

Może nie tylko twój ale mój pogląd na pewno nie. Większość oprogramowania staje się zabytkiem ale nie jego kodu który może dalej z powodzeniem żyć gdzieś indziej w następnej wersji albo zupełnie innym programie. Obawy Stallmana są jak najbardziej na miejscu. Jak coś jest dobrze napisane to się tego nie rusza i działa. To Ms używa ciągle propagandy ze coś jest nowe i dobre (w domyśle ze to co sprzedawali kiedyś było do kitu). Chyba nawet w Microsofcie co wersja nie piszą nowej implementacji pinga.

 

Co do softu to jest jeszcze coś takiego jak abandonware niby chronione ale nie ma kto za to ścigać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi marzyła się możliwość obejrzenia kodu gier z przed 5-10 lat. Wsparcie techniczne i często serwery taki gier już dawno są nie wspierane, a gdyby tak można było je własnoręcznie edytować i udoskonalać po tym czasie, gry przeżyłyby drugą młodość w rękach fanów.

Zdziwił byś się (a może i nie), ale nawet stosunkowo stare gry doczekały się modów stworzonych przez fanów, czasami nawet przewyższając jakościowo twórców gier. (Baldur`s gate, fallout, morrowind)

 

Ok, ale czy naprawdę uważacie, że takie udostępnianie powinno być wymuszane przez prawo?

A jaka istnieje alternatywa, skoro twórcy już nie czerpią z produktu zysków, a jednocześnie blokują dostęp - typowe zachowanie psa ogrodnika, chyba nie pochwalasz takiej postawy?

 

To samo z muzyką - po 5-10 latach twórca/koncern na pewno swoje już zarobił, ale nie -  trzeba płacić tantiemy za utwór sprzed 80 lat... (kłania się hymn hiszpanii)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tantiemy w Polsce trzeba płacić przez 25 lat od śmierci ostatniego twórcy.

 

Jakie widzę rozwiązanie? Lobbing! Zobacz, że odpowiednio silna presja ze strony środowiska wystarczyła, żeby Microsoft zaczął współpracować ze środowskiem Open Source, a koncerny zrezygnowały z DRM-ów. Wbrew pozorom da się. Ustawowe pozbawianie twórcy jego praw jest moim zdaniem niemądrym posunięciem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do softu to jest jeszcze coś takiego jak abandonware niby chronione ale nie ma kto za to ścigać.

 

Pisałem o abandonware i o tym, że to nie jest optymalne rozwiązanie - skąd ty, szary Jan kowalski ma wiedzieć, kiedy aplikacja przeszła na abandonware- po ruchu gwiazd w kosmosie, czy po zliczeniu dziur na księżycu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ustawowe pozbawianie twórcy jego praw jest moim zdaniem niemądrym posunięciem.

 

Ustawa te prawa nadała, ustawa te prawa ograniczy - proste jak budowa cepa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Super, najlepiej ogłośmy jeszcze ustawowe wywłaszczenie przedsiębiorców i wróćmy do własności państwowej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Super, najlepiej ogłośmy jeszcze ustawowe wywłaszczenie przedsiębiorców i wróćmy do własności państwowej.

Fajna analogia, szkoda że nie załapałem mógł byś to rozwinąć tak, abym ja tępy to zrozumiał? co mają przedsiębiorstwa do praw autorskich?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Własność materialna (czyli np. budynki należące do przedsiębiorstwa) jest taką samą wartością, jak własność intelektualna (czyli np. kod źródłowy, książka itp.). Nie może być wobec tego tak, że ktoś sobie siada i ustala, że po pięciu latach zabieramy komuś prawo do tego, co stworzył dzięki swojemu wysiłkowi. Jeżeli na to pozwolimy, równie dobrze możemy ustawowo pozbawiać ludzi własności materialnej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Własność materialna (czyli np. budynki należące do przedsiębiorstwa) jest taką samą wartością, jak własność intelektualna (czyli np. kod źródłowy, książka itp.). Nie może być wobec tego tak, że ktoś sobie siada i ustala, że po pięciu latach zabieramy komuś prawo do tego, co stworzył dzięki swojemu wysiłkowi. Jeżeli na to pozwolimy, równie dobrze możemy ustawowo pozbawiać ludzi własności materialnej.

Czyż właśnie tak się nie dzieje, gdy przedsiębiorstwo upada?! To samo z ZUS-em - uzbierane pieniądze po śmierci niemal na pewno przepadną. (pomijając rętę dla dziecka do lat 18)

Może czytałeś, może nie, ale wklejać tekstu na pewno nie ma sensu, dlatego odsyłam na "wnioski"

http://www.kradniemy.wortale.net/art.php?art=212

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdy przedsiębiorstwo upada, jego majątek trafia do rąk wierzycieli. W takiej sytuacji nie jest to wywłaszczenie, tylko próba zwrotu długu. Ty zaś mówisz o zwykłym pozbawieniu kogoś jego własności i rozdaniu jej innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ty zaś mówisz o zwykłym pozbawieniu kogoś jego własności i rozdaniu jej innym.

Ten "ktoś" już zdołał zarobić 10 razy tyle co zaplanował po 10 latach. Znajdź biznesmena, który nie postawi budynku na 10 lat (po tym czasie budynek przechodzi na rzecz państwa), o ile wyjdzie z inwestycji na plus. Wszystko jest kwestią interpretacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli jeżeli kiedyś założysz firmę i pobędzie sobie ona na rynku przez 5 lat, mam prawo zażądać od Ciebie przekazania wszystkich zysków generowanych przez to przedsiębiorstwo na moje konto? Moim zdaniem brzmi to aż niepoważnie. A to:

Ten "ktoś" już zdołał zarobić 10 razy tyle co zaplanował po 10 latach.

jest prawdziwym przykładem zawiści, o którą Ty ostatnio oskarżałeś mnie. Przedstawiasz sam siebie tak, jakbyś w imię jakiejś dziwacznie rozumianej sprawiedliwości rościł sobie prawa do pasożytowania na sukcesie innych. Jak chcesz mieć tyle co inni, zarób sobie, a nie odcinaj kupony od nieswojego sukcesu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ten "ktoś" już zdołał zarobić 10 razy tyle co zaplanował po 10 latach.

 

A co jeśli jednak nie zarobił. Przecież nie każda firma to moloch typu Microsoft. Są jednak firmy, które po pięciu latach ciągle korzystają ze starego kodu. Porównaj sobie Total Commandera jaki był pięć lat temu, wiele się nie zmienił, dodano tylko nowe funkcje i poprawiono zauważone błędy.

 

Co do licencji GPL, można w skrócie opisać ją tak: "Dajemy Ci naszą wiedzę i kod za darmo i możesz z nim robić co chcesz, ale Ty również podziel się swoją wiedzą z resztą społeczeństwa". W przypadku opisanym przez Stallmana główna idea GPL zanika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem w przypadku licencji GPL powinien być wprowadzony wyjątek.

 

Samo prawo że po 5 latach oprogramowanie przechodzi we własność społeczną nie jest najlepszym rozwiązaniem.. nie powinno się do takich praktyk zmuszać tylko przekonać o tym że udostępnienie za darmo starego, wyłączonego ze sprzedaży oprogramowania będzie procentować - to doskonała reklama i jakiś sposób na piractwo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Własność materialna, własność intelektualna.. to nie to samo. Program / utwór muzyczny / film to dobro... które robi się raz i zarabia na nim wiele razy. Co do programów i udostępniania ich kodu po 5ciu latach nie mam nic przeciwko. i tak są przestarzałe a pomagają młodym programistom się rozwijać. Carmack / ID software udostępnił kod Quake I jakieś 5 lat po jego wydaniu i jakoś go to do ruiny nie doprowadziło. Cały czas tworzy nowe rzeczy i zarabia.

 

Co do muzyków. Wydadzą płytę zarobią jak jest ok, po 5ciu latach zawsze moga grac koncerty i na tym zarabiać. Przecież nie może być tak że człowiek jedną rzecz w życiu zrobi i będzie chciał za to kasę przez resztę życia. Trzeba czasem wymusić trochę kreatywności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Program / utwór muzyczny / film to dobro... które robi się raz i zarabia na nim wiele razy.

Tak samo jest z budową kina - budujesz raz, a potem zarabia na siebie. Czy oznacza to, że kina też powinny być przekazywane do domeny publicznej po pięciu latach od uruchomienia? Zabawne jest to, jak łatwo Wam przychodzi rozporządzanie cudzym majątkiem ;D Widzę, że Was to strasznie boli, że niektórzy mają pomysły, na których mogą długo i dobzre zarabiać ;D

Co do programów i udostępniania ich kodu po 5ciu latach nie mam nic przeciwko.

A ja nie mam nic przeciwko, żebyś oddał mi swój majątek.

Carmack / ID software udostępnił kod Quake I jakieś 5 lat po jego wydaniu i jakoś go to do ruiny nie doprowadziło.

Ale nie można na tej podstawie orzekać, że każdy program pownien być w ten sam sposób udostępniany w sposób wymuszony przez prawo. Poza tym jest to o tyle niepowazne, że bardzo często nowe wersje programów są w rzeczywistości wersjami starymi z dołożonymi nowymi partiami kodu. Oznacza to, że konkurencja mogłąby poznać sporą część nowej wersji softu, a to już jest zwykła grabież.

 

Powtarzam kolejny raz: warto lobbować i warto namawiać, by firmy udostępniały kod. Ale wymuszanie tego na nich to metoda rodem z najciemniejszych lat ZSRR.

Co do muzyków.

Yeeeah, odgrzejmy znów tego kotleta - będzie superdyskusja, mówię Wam! I tym razem na pewno dojdziemy do konsensusu, na pewno!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

->czesiu

 

Nie żartuj proszę.

Jeśli będę przedsiębiorcą to wybuduje taki dom tam gdzie będzie dalej po 10 latach mój na przykład w krajach trzeciego świata które nie zdąża z taką wspaniałą nowelizacją.

A konsekwencje tego będą takie ze tam gdzie po 10 latach go stracę nie będę budował ani nikt inny trzeźwo myślący. I teraz ponieważ w krajach 3 ciego świata będę z tego czerpał zysk x lat roczne koszty dla najemcy będą niższe bo może mi się to zwracać nawet 30 lat. A mieszkania tam gdzie po 10 latach będzie się je oddawać będą albo drogie albo nie będzie ich wcale. Bo po 10 latach rząd albo będzie wynajmować po cenie rynkowej albo ją zaniży swoimi cenami sprawiając ze budowanie będzie nieopłacalne bo się w 10 lat nie zwrócą..   

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak zwykle wszyscy upraszczają, ja jestem przeciwny akurat rozwiązaniu proponowanemu przez Partię Piratów, uważam, że sam kod powinien być najpóźniej w ciągu roku od wydania aplikacji udostępniony publicznie ale nadal chroniony prawnie, coś pomiędzy prawem autorskim a patentowym, że nie należy zabraniać ludziom poznawania technologii ale firmy/osoby które to rozwiązanie wymyśliły/opracowały powinny móc czerpać z tego korzyści, dzięku temu instytucje naukowe mogły by sobie spokojnie dany kod przeglądać i czerpać z niego profity naukowe, uczyć na ich podstawie itp., musielibysmy potraktować program po prostu jak książkę z jego kodem, cytowanie jest dozwolone i analozowanie tekstu ale plagiat jest karalny, w celach komercyjnych jak ktoś chciałby wykorzystać dany kod to musiałby zapłacić za licencję/zyskać zgodę autorów

 

@mikroos - jeżeli już tak się uparliście na te budynki, jak postawisz biurowiec to generalnie każdy może sprawdzić z czego został zrobiony i wg. jakiego projektu aczkolwiek czy to znaczy że właściciel ma to ukrywać żeby ktoś nie postawił takiego samego budynku, jak ktoś będzie chciał to i tak to zrobi i wcale taniej mu nie wyjdzie, podobnie z samochodami, jak jeden producent wypuści na rynek jakiś model to inny może sobie go rozebrać i zobaczyć co i jak zostało zrobione ale czy to oznacza że skopiuje ten model? jeżeli zmieni tylko karoserię to ta druga firma może go oskarżyć o "plagiat"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli jeżeli kiedyś założysz firmę i pobędzie sobie ona na rynku przez 5 lat, mam prawo zażądać od Ciebie przekazania wszystkich zysków generowanych przez to przedsiębiorstwo na moje konto?

Jakich kurna zysków? chętnie przekażę ci przedsiębiorstwo i się patrz, co zarobiłem to już moje.

Odnośnie praw autorskich - miałem przyjemność napisania kilku artykułów do gazety - umowa o dzieło, w której zrzekam się praw, więc mi jako autorowi wsio rybka, czy ktoś będzie mój artykuł powielał, a za 5 lat to nawet wydawnictwu będzie to obojętne. Zauważ, że nie mówię o tym, że ktoś inny ma mieć możliwość sprzedawania artykułu, tylko możliwość poczytania za darmo.

Moim zdaniem w przypadku licencji GPL powinien być wprowadzony wyjątek.

Wprowadź jeden wyjątek jutro będzie ich 5, pojutrze 10, a popojutrze 100, kto bogatszy ten będzie ich miał więcej - droga wyjątków drogą donikąd. (na marginesie kłania się wyjątkowe nakłonienie Microsoftu przez KE do dodania różnych przeglądarek internetowych, ciekawe co będzie jutro...)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jakich kurna zysków?

Takich, których mógłbyś pozbawić autora, tworząc na bazie jego kodu niemal identyczny program.

Odnośnie praw autorskich - miałem przyjemność napisania kilku artykułów do gazety - umowa o dzieło, w której zrzekam się praw, więc mi jako autorowi wsio rybka, czy ktoś będzie mój artykuł powielał, a za 5 lat to nawet wydawnictwu będzie to obojętne.

No to dość kiepskie takie wydawnictwo, skoro nie zależy mu na zyskach. Ale nawet zakładając, że faktycznie im nie zależy, nie masz prawa wnioskować na tej podstawie, że żadnej firmie i tak to nie robi różnicy, więc można ją ograbić z jej własności.

 

Ogólnie byłbym gotów poprzeć propozycję Zerivaela, ale widzę jeden problem: po skompilowaniu programu nie zawsze możliwe jest odtworzenie kodu i sprawdzenie, czy nie narusza on praw patentowych innego producenta. Egzekucja takiego prawa byłaby więc zbyt trudna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to dość kiepskie takie wydawnictwo, skoro nie zależy mu na zyskach. Ale nawet zakładając, że faktycznie im nie zależy, nie masz prawa wnioskować na tej podstawie, że żadnej firmie i tak to nie robi różnicy, więc można ją ograbić z jej własności.

 

 

Proszę pana wydawnictwo artykuł opublikowało, więc swoje zarobiło, natomiast sam artykuł będzie za 5 lat "outdated" nawet pisząc na ten sam temat artykuł miałby wartość co najwyżej historyczną (na zasadzie tak kiedyś było) ale żadnej finansowej.

 

Ogólnie byłbym gotów poprzeć propozycję Zerivaela, ale widzę jeden problem: po skompilowaniu programu nie zawsze możliwe jest odtworzenie kodu i sprawdzenie, czy nie narusza on praw patentowych innego producenta. Egzekucja takiego prawa byłaby więc zbyt trudna.

Fakty świadczą, że sprawdzenie kodu choć upierdliwe jest możliwe (sam Microsoft z obawy opublikował swój kod pod GPL, artykuł ukazał się chyba w zeszłym tygodniu na kopalni)

 

Takich, których mógłbyś pozbawić autora, tworząc na bazie jego kodu niemal identyczny program.

O zyskach możesz mówić dopiero, jak ja po stworzeniu identycznego programu (niech będzie zgodność kodu na poziomie 90%) zacznę program sprzedawać bez odprowadzenia tantiem w innych wypadkach masz na myśli zysk wydumany, czyli te miliony kary za 7 sek nagrania komórką filmu w kinie...

 

I na koniec cytat ze strony kradniemy.wortale.net (przykład patentu)

„Metoda i system składania zamówienia przez sieć łączności,” U.S. Pat. No. 5′960′411, 28 września 1999 (należąca do Amazon.com metoda „jednego kliknięcia” służąca do zamówienia przedmiotu przez Internet za pomocą pojedynczego kliknięcia myszą);

Tak, masz rację prawa patentowe są niezbędne! Choć tutaj znowu kłania się zasada  "to nie przepisy są złe, tylko ludzie źle z nich korzystają"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Matthew Garrett, pracownik Red Hata, zdobył sobie rozgłos sprawdzaniem, czy producenci urządzeń wykorzystujących systemy oparte na Linuksie, przestrzegają licencji GPL. Jest w tym na tyle niestrudzony, że np. złożył skargę na firmę Fusion Garage do amerykańskiego Urzędu Celnego. Tym razem Garrett wziął na celownik producentów tabletów z Androidem.
      Z badań wynika, że zdecydowana większość urządzeń tego typu łamie licencję GPL w punkcie dotyczącym obowiązku udostępniania kodu źródłowego. Na około 130 sprawdzonych przez Garretta tabletów z systemem Android jedynie 19 przestrzegało GPL.
      Lista Garretta jest ciągle aktualizowana, a w przyszłym roku, gdy najprawdopodobniej będziemy świadkami rynkowej eksplozji androidowych, powinna się ona znacząco wydłużyć.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Emerytowany prezes Międzynarodowego Forum Menedżerów Muzycznych (IMMF), Peter Jenner, porównał obecne prawo ochrony praw autorskich do amerykańskiego prawa o prohibicji z lat 30. ubiegłego wieku. Zdaniem Jennera przepisy nie przystają do cyfrowej rzeczywistości.
      Prezes dodał, że prawo należy zmienić, a Chiny nie powinny kopiować rozwiązań zachodnich. Jego zdaniem, konieczne jest wypracowanie nowego modelu, opisującego relacje pomiędzy twórcą a konsumentem.
      IMMF to organizacja zrzeszająca menedżerów zawodowych artystów. Sam Jenner był m.in. menedżerem takich gwiazd jak Pink Floyd czy The Clash.
      Próby powstrzymania ludzi przed kopiowaniem to strata czasu. Czynią one prawo opresyjnym. Jest to podobne do amerykańskiej prohibicji z lat 30. - powiedział Jenner.
      Uważa on, że w przyszłości zatriumfuje model, w którym każdy obywatel będzie płacił co miesiąc drobną kwotę (np. 1 funta), w zamian za możliwość korzystania z usługi muzycznej, a nie z produktu. Jenner stwierdził, że to błąd, iż przemysł muzyczny skupia się na produkcie, nie na usłudze.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rozważania na temat praw autorskich, ich zakresu obowiązywania i oddziaływania na społeczeństwo bardzo często ograniczają się do krytyki prawodawstwa USA. Tymczasem, jak wynika z raportu organizacji Consumers International, w Stanach Zjednoczonych obowiązuje... jedno z najbardziej przyjaznych rozwojowi i konsumentom praw ochrony własności intelektualnej.
      Jednak to nie USA przewodzą liście najbardziej przyjaznych krajów. W zestawieniu CI najwyższą pozycję zdobyły Indie. Na drugim miejscu uplasował się Liban, następnie Izrael, za nim USA. Miejsce piąte zajmuje Indonezja, szóste RPA, a kolejne przypadły Bangladeszowi, Maroko, Szwecji i Pakistanowi. Z kolei za kraje z najmniej przyjaznym prawem uznano Chile, Jordanię, Wielką Brytanię, Kenię, Tajlandię, Argentynę, Brazylię, Zambię, Egipt i Japonię.
      Trudno nie zauważyć, że sąsiadujące ze sobą na liście kraje dzieli wszystko - zamożność obywateli, kultura, religia czy historia.
      W tegorocznym zestawieniu CI wzięło pod uwagę 34 kraje. To dwukrotnie więcej niż przed rokiem. Niestety, nie uwzględniono w nim Polski.
      Podczas badań brano pod uwagę następujące czynniki: zakres i długość ochrony zapewnianej przez prawo autorskie, możliwość dostępu i wykorzystywania dzieła (kategorię tę podzielono na podkategorie - dla użytkowników domowych, na potrzeby edukacji, online, przez twórców treści, przez prasę, przez biblioteki, przez niepełnosprawnych oraz w sprawach publicznych), wolność dzielenia się i transferu dzieła oraz egzekwowanie i ochronę praw autorskich.
      Poszczególne kategorie oceniano za pomocą liter od A (najlepsza) do F (najgorsza). Indie, mające najbardziej przyjazny system praw autorskich, uzyskały łączną ocenę B. Najlepiej wypadły w kategoriach dostępności dzieła online, na potrzeby twórców zawartości, na potrzeby prasy oraz pod względem egzekucji ochrony praw. W kategoriach tych uzyskały oceny A. Najgorzej (na D) oceniono możliwość dzielenia się dziełem. Wspomniane na wstępie USA również otrzymały ocenę łączną B. Najlepiej (na A) ocenione kategorie to dostępność dzieła online, dla bibliotek i niepełnosprawnych. Najgorzej (na D) oceniono egzekwowanie prawa.
      Krajem, który ma najmniej przyjazny system praw autorskich, uznano Chile. Najwyższe oceny © państwo to uzyskało w kategoriach dostępności online, wolności dzielenia się i transferu oraz egzekucji prawa. Najgorzej (F) w kategoriach długości obowiązywania i zakresu ochrony praw, dostępności dla użytkowników domowych, edukacji, bibliotek, niepełnosprawnych i w sprawach publicznych.
      Surowo oceniona Wielka Brytania uzyskała wynik C-. Najlepiej (A) wypadła w dostępności dzieła dla niepełnosprawnych. Najgorzej (F) w dostępności dla użytkowników domowych, edukacji, w sprawach publicznych i pod względem egzekucji praw.
      Pełny raport można pobrać z Sieci.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas przesłuchań przed australijskim Senatem, parlamentarzyści dowiedzieli się, że koszty porzucenia oprogramowania o zamkniętym kodzie na rzecz programów open source, mogą być wyższe niż spodziewane oszczędności.
      Graham Fry, szef Australian Government Information Management Office (AGIMO) zeznał, że cała operacja może być nieopłacalna. Agendy rządowe mają obowiązek rozważenia kosztów i zysków za każdym razem, gdy chcą zakupić oprogramowanie. Oznacza to, że konieczne jest oszacowanie wartości oprogramowania o zamkniętym i otwartym kodzie. Jeśli jednak koszt wykonania takich obliczeń jest więĸszy, niż koszt samego oprogramowania, należy dwukrotnie się zastanowić - stwierdził Fry.
      Każdego roku rząd Australii wydaje około 500 milionów na oprogramowanie. Z danych AGIMO wynika, że w 2007 roku około 68% agend rządowych używała oprogramowania open source lub też prowadziła programy pilotażowe dotyczące jego wykorzystywania.
      Fry przypomniał parlamentarzystom, że termin "open source" nie oznacza "darmowe". Co prawda być może udałoby się zaoszczędzić na kosztach licencji, jednak mogą wzrosnąć koszty wsparcia technicznego.
      Przejścia na open source domagają się australijscy Zieloni.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Z najnowszych danych wynika, że w Szwecji gwałtownie zmniejszyło się piractwo. Niewykluczone, że przyczyniła się do tego... Partia Piratów. Międzynarodowa Federacja Przemysłu Fonograficznego informuje, że w czerwcu aż 60% szwedzkich użytkowników sieci P2P w ogóle z nich zrezygnowało lub też znacząco ograniczyło aktywność.
      Wpływ na takie zachowanie miały nowe przepisy, które weszły w życie 1 kwietnia. Przewidują one, że dostawcy internetu mają obowiązek ujawniać dane osób podejrzanych o nielegalną wymianę plików. Jednak obowiązek taki ciąży na nich wówczas, gdy z wnioskiem o dane zwrócą się do nich organizacje bądź osoby zarządzające prawami autorskimi i wskażą, które dane ich interesują. Innymi słowy, po uchwaleniu nowych przepisów ryzyko, które ponosiła osoba pobierająca pliki zwiększyło się bardzo nieznacznie.
      Szwedzi zaczęli jednak postrzegać to ryzyko jako duże, a do zmiany postrzegania przyczyniła się Partia Piratów. Organizacja ta, walcząc o miejsce w Parlamencie Europejskim, straszyła obywateli nowym prawem, co spowodowało, że zaczęli się oni obawiać korzystania z sieci P2P. Partia Piratów ma własnego europosła i, mimochodem, pomogła organizacjom broniącym praw autorskich.
      Niewykluczone, że organizacje te wykorzystają teraz dane ze Szwecji by argumentować, że wprowadzenie bardziej surowych przepisów przynosi spodziewane efekty.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...