Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Metasploit umożliwi atakowanie baz Oracle'a

Rekomendowane odpowiedzi

W przyszłym tygodniu, podczas hakerskiej konferencji Black Hat w Los Angeles, zostaną zaprezentowane zautomatyzowane narzędzia, pozwalające na dokonanie włamania do systemu bazodanowego Oracle'a. Narzędzia są tak proste, że wykorzystać je może nawet osoba nie mająca żadnej wiedzy o bazach danych.

Powstały one w ramach znanego opensource'owego zestawu Metasploit, a ich ujawnienie zagrozi danym tysiącom firm. Oracle jest bowiem czołowym sprzedawcą systemów bazodanowych na świecie. Przedsiębiorstwo nie czekało na Black Hat i opublikowało już łaty do znanych dziur w swoim oprogramowaniu. Problem jednak w tym, że wiele firm nie stosuje poprawek na czas.

W ramach zestawu Metasploit istnieją też narzędzia pozwalające na automatyczne dokonywanie włamań do systemu Windows czy przeglądarek Firefox i Internet Explorer. Teraz powstały pierwsze narzędzia atakujące produkt Oracle'a. Metasploit nie tylko pozwoli na włamywanie się do baz danych osobom z zewnątrz. Może on zostać wykorzystany też przez pracowników, którzy mogą włamać się do bazy swojej firmy i np. zwiększyć swoje wynagrodzenie czy ukraść dane dotyczące firmowych kart kredytowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak myślicie, czy to może wpłynąć na pozycję Oracle?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie sądzę żeby to wydarzenie mogło jakoś znacząco zachwiać pozycję oracle'a, firma szybko zareagowała i łata swoje produkty a to tylko dobrze o nich świadczy, nie tak jak M$ - po 18 miesiącach :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Metasploit umożliwia atakowanie wszelkich systemów nie tylko Oracle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykańscy giganci IT zwierają szyki przed marcowym posiedzeniem Sądu Najwyższego USA, który rozstrzygnie spór dotyczący kwestii patentowania oprogramowania i zasady fair use. Wyrok może mieć olbrzymie znaczenie dla światowego przemysłu nowoczesnych technologii.
      Sprawa sięga roku 2010 i dotyczy sporu pomiędzy Google'em a Oracle'em. W ciągu zaledwie tygodnia po tym, jak Google przesłało swoje stanowisko w tej sprawie, do Sądu Najwyższego zgłosiło się 21 podmiotów, chcących wystąpić jako amicus curiae. Termin ten określa osobę lub inny podmiot, który nie jest stroną w postępowaniu sądowym, ale dobrowolnie z własnej inicjatywy oferuje sądowi własną opinię prawną. Sąd nie ma ani obowiązku dopuszczenia takiej opinii, ani – jeśli nawet ją dopuści – jej uwzględnienia.
      We wspomnianej sprawie większość amici curiae wspiera stanowisko Google'a. Wyszukiwarkowy gigant może liczyć m.in. na wsparcie IBM-a, Microsoftu, Mozilli, organizacji biznesowych czy środowisk naukowych.
      Już w pierwszym zdaniu opinii wysłanej przez IBM-a czytamy, że interfejsy komputerowe nie podlegają prawom autorskim. Z kolei Microsoft argumentuje, że Sąd Najwyższy powinien przywrócić obalony w apelacji wyrok sądu niższej instancji, który uznał, że Google miał prawo na zasadach fair use, wykorzystać chronione prawem autorskim API Javy. W innych opiniach stwierdzono, że jeśli sąd uzna stanowisko Oracle'a, będzie miało to niekorzystny wpływ nie tylko na przemysł IT, ale również na odniesienia w dziełach artystycznych do innych dzieł czy nawet na kwestie naprawy samochodów.
      Spór toczy się o wykorzystanie API języka JAVA. Język Java został stworzony w latach 90. ubiegłego wieku przez Sun Microsystems. Firma udostępniła go bezpłatnie developerom, jednak pobierała opłaty tam, gdzie Java była komercyjnie wykorzystywana. W 2010 roku Oracle kupił Suna, a Google stało się pierwszą firmą, którą koncern Ellisona wziął na celownik, domagają się respektowania swoich praw.
      W 2012 roku po odrzuceniu zarzutów dotyczących kwestii patentowych i po tym, jak ława przysięgłych nie mogła zdecydować, czy użycie API Javy przez Google'a podlega zasadzie fair use, sąd okręgowy orzekł, że API Javy nie są chronione prawem autorskim. Oracle się odwołał i w 2014 roku federalny sąd apelacyjny stwierdził, że interfejsy mogą być chronione prawem autorskim, jednak nie rozstrzygnął, czy wykorzystanie przez Google'a API Javy było zgodne z zasadami fair use.
      W tej sytuacji Google odwołał się do Sądu Najwyższego, jednak ten odmówił zajęcia się sprawą. Proces wrócił do sądu okręgowego, a ten w 2016 roku stwierdził, że Google postąpiło zgodnie z zasadami fair-use. Ten wyrok nie spodobał się Oracle'owi, który złożył apelację do sądu federalnego. Ten zaś stwierdził, że wykorzystanie przez Google'a API nie było zgodne z zasadmi fair-use. Google poprosił o powtórzenie procesu w pełnym składzie sądu, ale wniosek odrzucono. Wobec tego w 2019 roku Google ponownie zwrócił się do Sądu Najwyższego o rozpatrzenie sprawy, a ten wyraził zgodę.
      Prawnicy Google'a argumentują, że zwycięstwo Oracle'a będzie zagrożeniem dla całego przemysłu i po raz pierwszy da właścicielowi praw autorskim monopol, który negatywnie wpłynie na tworzenie i implementację oprogramowania. Prawnicy Oracle'a odpierają zarzuty stwierdzając, że od czasu, gdy po raz pierwszy federalny sąd apelacyjny stanął po stronie Oracle'a i uznał, że Google naruszył prawa tej firmy tempo innowacyjności tylko wzrosło, zwiększając liczbę miejsc pracy i dając kolejne możliwości rozwoju. Oracle twierdzi, że Google próbuje po prostu uniknąć konieczności zapłacenia za naruszenie własności intelektualnej.
      Już dwa lata temu wyrok sądu federalnego został skrytykowany przez profesora prawa Jonathana Banda na łamach Harvard Journal of Law and Technology. W sporze tym pojawił się nawet argument odwołujący się do... sporu o prawa autorskie z XIX wieku.
      Otóż w 1874 roku William Perris pozwał Ernesta Hexamera o naruszenie praw autorskich. Hexamer był autorem mapy, w której znalazła się legenda, symbole i kolorystykę taka sama, jak na mapie stworzonej przez ojca Perrisa. W 1878 roku Sąd Najwyższy wydał w tej sprawie wyrok, w którym stwierdził, że nie doszło do naruszenia praw autorskich, gdyż Perris i Hexamer stworzyli różne mapy, które nie były wystarczająco do siebie podobne, a zduplikowaniem symboli to zbyt mało, by stwierdzić, że doszło do naruszenia praw autorskich. W obu sprawach mamy klasę zdefiniowanych funkcji, które są używane jako część dzieła chronionego prawem autorskim, jednak nie doszło tutaj do naruszenia samych praw autorskich, napisał profesor prawa Zvi Rosen.
      Ostateczny wyrok w tej sprawie ma zapaść w czerwcu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ze złożonych w sądzie dokumentów dowiadujemy się, że HP zapłacił Intelowi 690 milionów dolarów, by półprzewodnikowy koncern utrzymał produkcję i rozwój procesorów Itanium do roku 2017. Najpierw na podstawie umowy z 2008 roku HP zapłacił 440 milionów za przedłużenie życia Itanium do roku 2014. W 2010 roku obowiązywanie umowy przedłużono do 2017, a HP dopłacił 250 milionów USD.
      Producenci oprogramowania, tacy jak Microsoft czy Red Hat, zaprzestali rozwijania aplikacji dla architektury Itanium, gdyż wiedzą, że jej czas dobiega końca. Wielcy producenci sprzętu, jak Dell czy IBM już od lat nie oferują serwerów z Itanium. Nawet sam Intel przestał w ubiegłym roku wspierać Itanium w kompilatorach C/C++ i Fortrana. Co więcej, część swojego zespołu pracującego nad Itanium Intel skierował już do prac nad projektami związanymi z układami Xeon.
      HP potrzebuje utrzymania Itanium, gdyż jego najważniejsze produkty - HP-UX, OpenVMS czy NonStop - korzystają właśnie z niej i miną całe lata, zanim uda się stworzyć ich odpowiedniki dla Xeona. Koncern jednak musi się spieszyć. Sprzedaż platformy Itanium spada od wielu lat, a sztuczne utrzymywanie Itanium nie tylko kosztuje go setki milionów dolarów, które musi płacić Intelowi, ale naraża na szwank jego relacje z innymi firmami. O wysokości opłat wnoszonych na rzecz Intela dowiedzieliśmy się bowiem przy okazji sporu sądowego pomiędzy HP a Oracle’em. HP twierdzi, że Oracle złamał umowę zaprzestając produkcji oprogramowania dla Itanium, a zrobił to, by promować własne serwery z architekturą Sun SPARC. Oracle zaś twierdzi, że HP postępowało niewłaściwie, nie informując klientów o przyszłości Itanium. Przed trzema dniami sąd orzekł, że obie firmy postępowały niewłaściwie. HP, gdyż nie informował swoich partnerów, klientów i pracowników o planach dotyczących Itanium, a Oracle, gdyż wykorzystało fałszywy pretekst do zaprzestania produkcji programów dla Itanium w celu promowania platformy SPARC.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nelson Mattos z Google’a, wiceprezes ds. inżynieryjnych na rynek Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki, wypowiedział się w sprawie oskarżeń, jakie pod adresem wyszukiwarkowego giganta wysunęła kenijska firma Mocality. Zmroziło nas, gdy dowiedzieliśmy się, że grupa ludzi pracujących nad projektem Google’a niewłaściwie wykorzystała dane Mocality i fałszywie powołując się na nasze związki z Mocality zachęcała klientów do zakładania nowych witryn. Już przeprosiliśmy Mocality i prowadzimy śledztwo w tej sprawie. Gdy tylko zbierzemy wszystkie fakty, podejmiemy wobec winnych odpowiednie działania.
      Na razie nie wiadomo, kto jest odpowiedzialny za niewłaściwe wykorzystanie bazy danych Mocality i fałszywe informacje udzielane potencjalnym klientom. Nie wiadomo nawet, czy działania takie podjęli pracownicy Google’a czy też którejś ze współpracujących z koncernem firm.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kenijska firma Mocality oskarżyła Google’a o nieuczciwe praktyki biznesowe. Wyszukiwarkowy gigant miał wykorzystać tworzoną od dwóch lat bazę danych Mocality do namawiania firm, by korzystały z usług Google’a, fałszywie przy tym informując, że firmy ze sobą współpracują.
      Dyrektor Mocality Stefan Magdalinski wyjaśnia na blogu, że firma stworzyła największą w kraju bazę przedsiębiorstw. Budowano ją przy pomocy internautów, którym płacono za wpisy do bazy. Przez dwa lata zapłaciliśmy 11 milionów szylingów kenijskich (ponad 100 000 USD) - pisze Magdalinski. Z dalszej części wpisu dowiadujemy się, że gdy od czasu, gdy Google rozpoczął program mający na celu pomóc kenijskim przedsiębiorstwom w zaistnieniu w internecie, Mocality zaczęła odbierać dziwne telefony. Jeden czy dwóch biznesmenów zadzwoniło i chcieli od nas pomocy przy ich witrynie internetowej. Obecnie nie oferujemy takich usług, tylko bazę danych. Początkowo nie zwróciliśmy na to uwagi, ale takie telefony powtarzały się - czytamy na blogu.
      Pracownicy Mocality przeanalizowali logi swojego serwera i odkryli, że z jednego z adresów IP należących do Google’a sprawdzano wpisy dotyczące firm z bazy danych. Mocality przygotowało pułapkę. Gdy ze wspomnianego adresu IP znowu odwiedzono bazę danych, odwiedzającemu podsunięto fałszywy numer telefonu, który w rzeczywistości należał do Mocality. Odpowiednio poinstruowany operator udawał przedsiębiorcę i nagrywał toczoną rozmowę. Pod fałszywy numer zadzwoniła osoba przedstawiająca się jako pracownik Google’a, która stwierdziła, że Google i Mocality współpracują ze sobą i oferowała odpłatne utworzenie witryny w ramach przedsięwzięcia Kenya Business Online. Oczywiście obie firmy w rzeczywistości nie mają podpisanej umowy o współpracy.
      Wkrótce po założeniu pułapki wspomniany wyżej adres IP przestał być wykorzystywany, a bazę odwiedzał IP należący do kwatery głównej Google’a, który wcześniej był używany jako oficjalny IP Google’a w Indiach. Ponownie podsunięto fałszywy numer telefonu i godzinę później odebrano telefon od pracownika Google’a zapewniającego o rzekomej współpracy z Mocality.
      Nie spodziewałem się natrafić na trwające całymi miesiącami, systematyczne działania, mające na celu zniszczenie naszej firmy za pomocą fałszywych informacji, w które zaangażowano call centers na dwóch kontynentach - napisał Magdalinski.
      Google zapowiedział wydanie oświadczenia w tej sprawie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google przegrał walkę o niedopuszczenie emaila, który świadczy na niekorzyść koncernu, jako dowodu w sądowym sporze z Oracle'em. Sędzia William Alsup podtrzymał wcześniejszy wyrok, zgodnie z którym list elektroniczny jednego z inżynierów Google'a może zostać wykorzystany w sprawie.
      We wspomnianym e-mailu, autorstwa Tima Lindholma, czytamy: to o co nas w rzeczywistości poprosili (Larry Page i Sergey Brin) to sprawdzenie, jakie istnieją techniczne alternatywy dla wykorzystania Javy w Androidzie i Chrome. Przyjrzeliśmy się wielu alternatywom i sądzimy, że wszystkie są do niczego. Doszliśmy do wniosku, że trzeba renegocjować licencję Javy tak, by spełniała nasze potrzeby.
      Oracle oskarża Google'a o naruszenie patentów i praw autorskich dotyczących Javy. Do naruszenia miało dojść w wirtualnej maszynie Dalvik, wykorzystywanej w systemie Android. Z listu Lindholma wynika, że Google świetnie zdawało sobie sprawę, iż Android narusza prawo.
      Google próbował niedopuścić do przedstawienia maila przed sądem argumentując, że przekazano go Oracle'owi przypadkiem. List został napisany bowiem już po tym, jak Oracle zgłosiło do Google'a pretensje i zagroził pozwem sądowym, a prawo stanowi, że oskarżony nie musi ujawniać korespondencji ze swoimi prawnikami, jeśli prosi w niej o radę w danej sprawie.
      Istnieje dziewięć wersji maila. Osiem z nich to szkice, które automatycznie zapisały się na komputerze Lindholma gdy ten tworzył list. Google przypadkiem przekazało listy Oracle'owi, gdyż po wniesieniu oskarżenia firma miała obowiązek ujawnienia materiałów dotyczących procesu. Szkice nie zostały oznaczone jako poufne, ani nie wypełniono w nich pola adresu, więc przedstawiciele Google'a nie wiedzieli, że przekazują mail, który w ostatecznej wersji trafił do szefa wydziału zajmującego się Androidem, Andy'ego Rubina, oraz do jednego z prawników Google'a.
      Sędzia Alsup odrzucił wniosek Google'a, zauważając, że w tekście maila wymieniony jest tylko Rubin. Oznaczenie dokumentu jako uprzywilejowanego i poufnego lub wysłanie go do prawnika nie oznacza, że automatycznie jest on uprzywilejowany - stwierdził Alsup.
      Google poniósł więc poważną porażkę. Ława przysięgłych może bowiem uznać e-mail za dowód, że doszło do świadomego naruszenia praw Oracle'a, a to z kolei będzie oznaczało surowszą karę. Takiego zdania jest sam sędzia Alsup, który, gdy e-mail został po raz pierwszy ujawniony, ostrzegł prawników Google'a, że może się on stać przyczyną przegrania procesu.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...