Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy

Recommended Posts

Gary Peach, 73-letni obecnie brytyjski naukowiec, twierdzi, że jest autorem słów wypowiedzianych przez Neila Armstronga po wylądowaniu na Księżycu: To jeden mały krok dla człowieka, lecz wielki skok dla ludzkości.

Myślałem, że będąc Amerykanami, mogą w kluczowym momencie powiedzieć coś w stylu "o kur.." lub "patrz na ten cholerny kurz". Czułem, że to się nie będzie nadawało do cytowania po wieczność w podręcznikach do historii.

Podczas przygotowań do startu sławnej misji Brytyjczyk przebywał w Canberra Deep Space Communication Complex, stacji śledzącej ruchy sztucznych satelitów. Podobno poproszono go o opinię, co mogłaby powiedzieć pierwsza osoba spacerująca po Księżycu. Peach zasugerował to, co usłyszeliśmy w 1969 r. Scenariusz został zrealizowany, ponieważ Amerykanin stacjonujący w tej samej bazie przekazał jego pomysł kontroli lotów NASA.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Podobno poproszono go o opinię, co mogłaby powiedzieć pierwsza osoba spacerująca po Księżycu. Peach zasugerował to, co usłyszeliśmy w 1969 r. Scenariusz został zrealizowany, ponieważ Amerykanin stacjonujący w tej samej bazie przekazał jego pomysł kontroli lotów NASA.

Kino akcji i pełna spontaniczność aktorów.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ciekawe że odzywa się dopiero po tylu latach. Ciekawe też że poproszono o opinię jego - przecież to naukowiec a nie pismak...

Share this post


Link to post
Share on other sites

oczywiste też jest że Neil nie wymyślił tego na poczekaniu i ot tak nie przyszło mu to do głowy. miał już to przygotowane na 100% , i pewnie sam tego nie wymyślił tylko ktoś. chyba nikt sobie nie wyobraża że w czasach zimnej wojny, gdzie lądowanie na ksiązycu było kwestią prestiżu i demonstracji siły pierwsze wypowiedziane słowa przez człowieka na księżycu pozostawiono by przypadkowi.

wierze w to co mówi Gary Peach, w wieku 73 lat nie szuka się tanie sensacji ale przed odejściem chce się powiedzieć prawdę

Share this post


Link to post
Share on other sites

No jasne, w tej wypowiedzi czuć patos zresztą po co kłócić się o to 40 lat po tym wydarzeniu? Gdyby to było na "świeżo" zaraz poi lądowaniu to co innego.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Lepsze to, niż słowa Charlesa Duke'a: "o rany, jak tu szaro! To wygląda jak podjazd do mojego garażu" czy jakoś tak ;D

Share this post


Link to post
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now
Sign in to follow this  

  • Similar Content

    • By KopalniaWiedzy.pl
      Już 14 listopada satelita typu CubeSat CAPESTONE dotrze w okolice Księżyca i będzie pierwszym pojazdem w historii, który zajmie unikatową wydłużoną orbitę wokół Srebrnego Globu. Orbita ta będzie wykorzystywana w ramach programu Artemis, a CAPESTONE ma przetrzeć drogę dla stacji kosmicznej Gateway, która zostanie zbudowana na orbicie Księżyca. Zadaniem CAPESTONE'a jest przetestowanie innowacyjnych technologii nawigacyjnych i zweryfikowanie danych o dynamice orbity, na której wcześniej nie umieszczano pojazdów.
      Mowa tutaj o orbicie NRHO (near-rectilinear halo orbit), która w wyniku oddziaływania pomiędzy Ziemią a Księżycem jest orbitą półstabilną. Znajdujący się tam obiekt trzyma się orbity w znacznej mierze dzięki grawitacji, więc umieszczone na niej pojazdy zużyją minimalne ilości paliwa na korekty orbity. NASA planuje wykorzystanie NRHO między innymi do zaparkowanie tam stacji kosmicznej Gatway na co najmniej 15 lat.
      Przez ostatnie 4 miesiące pojazd CAPSTONE (Cislunar Autonomous Positioning System Technology Operations and Navigation Experiment) podróżował w kierunku Księżyca niezwykle wydłużoną trasą zwaną balistycznym transferem księżycowym. Trasa ta wykorzystuje grawitację Ziemi,  Księżyca i Słońca do przemieszczenia pojazdu pomiędzy Ziemią a Księżycem. Jest niezwykle efektywna pod względem energetycznym, wymaga zużycia niewielkiej ilości paliwa, ale podążający nią pojazd musi oddalić się od Ziemi na odległość 1–2 milionów kilometrów i powrócić w jej okolice.
      CAPSTONE został wystrzelony 28 czerwca z Nowej Zelandii. Podczas czteromiesięcznej podróży wykonał pięć manewrów. Dzięki nim pojazd ma idealnie wejść na NRHO. Precyzja jest tutaj bardzo ważna. Poruszający się w prędkością ponad 6100 km/h pojazd musi w odpowiednim czasie znaleźć się w odpowiednim miejscu orbity. Ma to nastąpić 14 listopada o 0:48 czasu polskiego. NASA ocenia, że będzie potrzebowała kolejnych pięciu dni na analizę danych, przeprowadzenie dwóch dodatkowych manewrów i potwierdzenie umieszczenia pojazdu na właściwej orbicie.
      Pojazd ma pozostać na NRHO przez co najmniej sześć miesięcy. W tym czasie co 6,5 doby uruchomi silniki, by skorygować orbitę. Dostarczy w ten sposób danych, dzięki którym inżynierowie przyszłych misji będą mogli zoptymalizować zużycie paliwa na NRHO. Dodatkowo misja przetestuje innowacyjne systemy nawigacyjne, pozwalające na precyzyjne określanie pozycji pojazdów znajdujących się na NRHO względem innych pojazdów. W ten sposób ma zmniejszyć się zależność pojazdów na NRHO od łączności z Ziemią. CAPSTONE będzie określał swoją pozycję względem Lunar Reconnaissance Orbitera, który od 2009 roku znajduje się na orbicie Księżyca. Dzięki temu w przyszłości pojazdy z NRHO będą mogły wysyłać na Ziemię szybciej istotne dane dotyczące np. prowadzonych przez siebie badań, gdyż zwolni się część pasma z anteny skierowanej w stronę naszej planety.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Większość współczesnych teorii dotyczących powstania Księżyca mówi, że miliardy lat temu w Ziemię uderzył obiekt wielkości Marsa, zwany Theią. W wyniku kolizji pojawiła się olbrzymia liczba szczątków, które krążąc wokół Ziemi przez miesiące i lata, uformowały Księżyc. Jednak autorzy autorzy najnowszych badań, w ramach których przeprowadzono symulację w wysokiej rozdzielczości, uważają, że Księżyc powstał... w ciągu kilku godzin.
      To otwiera całą gamę nowych możliwości badawczych dotyczących początku ewolucji Księżyca, mówi główny autor badań, Jacob Kegerris. Rozpoczęliśmy ten projekt, nie wiedząc, jakie będą wyniki symulacji w wysokiej rozdzielczości. Byliśmy niezwykle zaskoczeni faktem, że symulacje o standardowej rozdzielczości mogą dawać tak bardzo mylne odpowiedzi.
      Uczeni z należącego do NASA Ames Research Center przeprowadzili najbardziej szczegółową symulację dotyczącą powstania Księżyca czy też wyników innych wielkich kolizji. Wykazała ona, że symulacje o niższej rozdzielczości, biorące pod uwagę mniej danych, mogą omijać bardzo ważne aspekty i skutki takich kolizji.
      Jeśli chcemy zrozumieć proces powstawania księżyca musimy wziąć pod uwagę to, co o nim wiemy – jego masę, orbitę oraz szczegółowe wyniki analizy skał księżycowych – i stworzyć scenariusz, w wyniku którego zobaczymy taki Księżyc, jakim widzimy go obecnie.
      Wcześniejsze teorie dobrze wyjaśniały niektóre właściwości Srebrnego Globu, ale pozostawiały poważne luki. Jedną z takich tajemnic był skład księżycowych skał. Ich sygnatury izotopowe są bardzo podobne do sygnatur izotopowych skał z Ziemi, a odmienne od materiału z Marsa czy innych ciał niebieskich. To najprawdopodobniej oznacza, że materiał, z którego zbudowany jest Księżyc, pochodzi z Ziemi.
      Jedne z branych wcześniej pod uwagę scenariuszy zakładały, że po zderzeniu materiał z Thei trafił na orbitę Ziemi i wymieszał się z niewielką ilością materiału z Ziemi. Jednak w takim wypadku izotopowy skład Księżyca nie byłby aż tak bardzo podobny do składu Ziemi. Chyba, że Theia była pod tym względem do Ziemi podobna, co jest jednak mało prawdopodobne. Dlatego też znacznie bardziej prawdopodobnym scenariuszem jest ten, według którego Księżyc powstał głównie z materiału z górnych warstw skorupy ziemskiej. Istnieje też hipoteza mówiąca, że Księżyc powstał wewnątrz obracającej się kuli materiału odparowanego w wyniku kolizji. Jednak nie wyjaśnia ona obecnej orbity Księżyca.
      Najnowsza symulacja, pokazująca, że Księżyc uformował się bardzo szybko z materiału z Ziemi, wyjaśnia zarówno jego skład, jak i obecną orbitę. Wynika z niej, że Srebrny Glob utworzył się w ciągu kilku godzin, a jego jądro nie było całkowicie stopione. To wyjaśnia zarówno cienką skorupę oraz orbitę wokół naszej planety. Jest to najbardziej pełne wyjaśnienie obserwowanych obecnie właściwości Księżyca.
      Uczeni zaznaczają, że dokładne określenie, która z obecnie proponowanych hipotez jest tą prawdziwą będzie możliwe w przyszłości, gdy kolejne misje przywiozą pobrane z większych głębokości próbki z innych części Księżyca. Wówczas można będzie porównać wyniki badań próbek z proponowanymi scenariuszami.
      Prowadzone badania mają znaczenie nie tylko dla określenia ewolucji Księżyca, ale dla lepszego poznania kosmosu. Przestrzeń kosmiczna jest pełna kolizji i pozostałości po nich. Mają one olbrzymi wpływ na tworzenie się i formowanie układów planetarnych.


      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      W najbliższy piątek, 4 marca, fragment rakiety nośnej spadnie po niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca. Naukowcy postanowili skorzystać z okazji i przeprowadzić dodatkowe badania Srebrnego Globu. Satelita Lunar Reconnaissance Orbiter (LRO) zbada po uderzeniu zmiany w atmosferze Księżyca oraz powstały krater. Ocenia się, że fragment rakiety uderzy w krater Hertzsprung w piątek o godzinie 13:25 czasu polskiego.
      To, o ile wiadomo, pierwszy raz, gdy dojdzie do takiego wydarzenia. Dotychczas ludzie rozbijali pojazdy o powierzchnię Srebrnego Globu albo przypadkiem, podczas nieudanych prób lądowania, albo też celowo. Początkowo sądzono, że obserwowany fragment zdążający w stronę Księżyca, to pozostałości rakiety Falcon 9 firmy SpaceX. Jednak po szczegółowej analizie spektrum światła odbijanego przez obiekt, eksperci doszli do wniosku, że lepiej pasuje ono do rodzaju farby używanej przez Chińczyków.
      Uznano, że to kawałek chińskiej rakiety Długi Marsz 3C, która została wystrzelona w 2014 roku w ramach misji Chang'e 5-T1. W ramach tej misji pojazd Chang'e 5-T1 przeleciał za Księżycem i powrócił na Ziemię. Celem zaś było przetestowanie możliwości wejścia w atmosferę na potrzeby bezzałogowej misji Chang'e 5, która w 2020 roku przywiozła próbki księżycowego gruntu.
      Uderzenie, które nastąpi 4 marca, będzie podobne do upadku trzeciego stopnia rakiety Saturn V, który w ramach programu Apollo został celowo rozbity o powierzchnię Księżyca. Jak wyjaśniają eksperci, pozostałości rakiety Długi Marsz nie utworzą zbyt głębokiego krateru na powierzchni. Podobnie zresztą było w przypadku Saturn V. Oba fragmenty można bowiem porównać do puszek do piwa i podczas zderzenia znaczna część energii zostanie zużyta na zgniecenie rakiet, a nie na wyżłobienie krateru.
      Uderzenie fragmentu chińskiej rakiety to bardzo dobra okazja do badań i lepszego zrozumienia procesu powstawania kraterów uderzeniowych na Księżycu. Lekcja tym cenniejsza, że LRO wykonał już bardzo szczegółowe zdjęcia miejsca spodziewanego uderzenia, więc uczeni będą dysponowali materiałem porównawczym. Jedynym nieznanym parametrem jest obecnie orientacja fragmentu w stosunku do jego trajektorii. Wiadomo, że się on obraca, nie wiadomo jednak dokładnie, w jaki sposób. Specjaliści mają nadzieję, że Chińczycy to wiedzą i podzielą się swoimi danymi.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Od kilku lat Księżyc cieszy się dużym zainteresowaniem agencji kosmicznych i firm prywatnych. Planowane są misje załogowe i bezzałogowe na Srebrny Glob. Jednym z najbardziej ambitnych projektów jest zbudowanie na orbicie Księżyca stacji Lunar Gateway, w której przechowywane będą zapasy, urządzenia i roboty, będzie służyła jako baza dla astronautów i zapewniała łączność z Ziemią.
      Do roku 2030 różne firmy i organizacje planują ponad 90 misji związanych z Księżycem. I nawet jeśli jakaś część z nich nie dojdzie do skutku, to inne – być może większość – się odbędą. A to dopiero początek. Zainteresowanie Księżycem będzie rosło. Być może w przyszłości powstanie na nim stała baza.
      Wszystkie te misje oraz potencjalna baza będą potrzebowały łączności z Ziemią. A jej zapewnienie to niełatwe zadanie. Już w czasie misji Apollo były problemy z komunikacją pomiędzy Srebrnym Globem a planetą. A gdy misji będzie więcej i będą się one odbywały w różnych miejscach Księżyca, problemy będą jeszcze większe. Niemożliwe jest bowiem zapewnienie bezpośredniej łączności zarówno ze stroną Księżyca niewidoczną z Ziemi, jak i z dużych obszarów podbiegunowych. Nawet na widocznej z Ziemi stronie łączność mogą zakłócać nierówności terenu. Trzeba też pamiętać, że oba ciała niebieskie dzieli kilkaset tysięcy kilometrów, zatem do zapewnienia łączności trzeba silnych nadajników i dużych anten oraz wzmacniaczy. Pracujące na Księżycu niewielkie roboty z pewnością nie będą miały ani odpowiednich urządzeń, ani wystarczająco dużo energii, by komunikować się z Ziemią.
      Dlatego też włoska firma Argotec oraz należące do NASA Jest Propulsion Laboratory (JPL) pracują nad Andromedą. Ma to być konstelacja 24 satelitów krążący po 6 orbitach wokół Srebrnego Globu. Satelity służyłyby do przekazywania sygnałów radiowych pomiędzy Ziemią a Księżycem, zapewniając nieprzerwaną łączność na biegunach i niemal nieprzerwaną wszędzie indziej. Włoska firma opracowuje koncepcję satelity, a JPL ma dostarczyć podsystemy, takie jak nadajniki czy anteny.
      Zadanie tylko z pozoru jest proste. Satelity powinny bowiem znaleźć się na stabilnych orbitach, czyli takich, które nie będą wymagało od nich manewrowania. Po drugie, orbity należy dobrać tak, by zapewnić jak najlepszą łączność obszarom, na którym prawdopodobnie będzie prowadzona najbardziej intensywna działalność. Po trzecie zaś, zapewniając łączność tym obszarom, nie należy zapomnieć o pozostałej części powierzchni Księżyca.
      Zaproponowana obecnie przez Argotec koncepcja zakłada, że satelity będą znajdowały się na stabilnych orbitach, na których będą mogły pracować przez co najmniej 5 lat. Każdy z nich będzie krążył po eliptycznej orbicie o czasie obiegu 12 godzin. Orbity będą przebiegały w odległości 720 km od powierzchni Księżyca w punkcie najbliższym (perycentrum) i 8090 km w punkcie najdalszym (apocentrum). Jako, że satelita podróżuje najwolniej gdy jest w apocentrum, orbity zostaną ustawione tak, by ich apocentrum przebiegało nad najbardziej interesującym punktami Księżyca, co zapewni najdłuższy okres nieprzerwanej łączności.
      Dzięki dobrze dobranym orbitom nad każdym z biegunów Księżyca zawsze będzie znajdował się jakiś satelita, a przez 94% czasu będą to trzy satelity. Z kolei nad równikiem co najmniej jeden satelita będzie przez 89% czasu, a trzy satelity przez 79%. Jako, że nawet w apocetrum satelita będzie znajdował się w odległości mniejszej niż 10 000 km od powierzchni, zapewni łączność również niewielkim urządzeniom, nie posiadającym dużych anten i nadajników. Co więcej, dzięki satelitom możliwa będzie komunikacja w czasie rzeczywistym pomiędzy ludźmi pracującymi w dwóch oddalonych lokalizacjach. Jakby jeszcze tego było mało, satelity będą działały jak księżycowy GPS, zapewniając dane lokalizacyjne ludziom i urządzeniom na Srebrnym Globie.
      Andromeda musi być bardzo wydajna. Efektywna komunikacja głosowa czy przesyłanie materiałów wideo w wysokiej rozdzielczości będą wymagały prędkości transmisji rzędu megabitów na sekundę. Tym bardziej biorąc pod uwagę liczbę planowanych misji.
      Jednak to nie wszystko. NASA chce umieścić na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca radioteleskop. Agencja pracuje obecnie nad dwiema koncepcjami. Pierwsza z nich – LCRT – zakłada zbudowanie w księżycowym kraterze największego w Układzie Słonecznym radioteleskopu o średnicy 1 km. Zbudowany przez roboty teleskop mógłby prowadzić obserwacje niedostępne z Ziemi, gdyż byłby wolny zarówno od zakłóceń powodowanych przez człowieka, zakłóceń jonosfery czy satelitów. Druga zaś rozważana koncepcja – FARSIDE – zakłada wybudowanie 128 anten. Byłyby one ustawione w okręgu o średnicy 10 km i połączone kablami ze stacją centralną.
      Informacje z takich teleskopów również byłyby przekazywane przed Andromedę. A na Ziemi wszystkie te dane trzeba by było odebrać. Przykładem systemu odbiorczego może być należący do NASA DSN (Deep Space Network). To zespół anten znajdujących się w USA, Australii i Hiszpanii, które służą komunikacji z misjami w dalszych partiach przestrzeni kosmicznej. DNS już teraz obsługuje wiele misji, a kolejne są planowane. Dlatego też Andromeda raczej nie będzie mogła skorzystać z DSN. Potrzebny będzie osobny system odbiorczy na Ziemi.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Wczoraj w wieku 90 lat zmarł Michael Collins, jeden z trzech uczestników misji Apollo 11, w czasie której człowiek po raz pierwszy postawił stopę na Księżycu. Collins, nazwany „najbardziej samotnym człowiekiem na świecie”, pozostał na pokładzie pojazdu Columbia, od którego oddzielił się lądownik Eagle z Aldrinem i Armstrongiem. Podczas gdy jego koledzy odbywali spacer na Srebrnym Globie, Collins okrążył Księżyc 13-krotnie przygotowując Columbię na powrót kolegów.
      Michael Collins urodził się 31 października 1930 roku w Rzymie. Jego ojciec był tam attache wojskowym w amerykańskiej ambasadzie. Wbrew życzeniom matki Collins poszedł w ślady innych mężczyzn ze swojej rodziny i wybrał karierę wojskową. Ukończył akademię w West Point i wstąpił do US Air Force. Z jednej strony pociągało go lotnictwo i aeronautyka, z drugiej zaś chciał uniknąć oskarżeń o nepotyzm, gdyż jego brat był pułkownikiem, ojciec dosłużył się stopnia generała, a wujek, również generał, był w tym czasie szefem sztabu US Army. Michael został więc pilotem myśliwców, następnie pilotem testowym.
      W 1962 roku aplikował do NASA, lecz nie został przyjęty. W tym samym roku zaakceptowano jego wniosek o uczestnictwo w kursie USAF Aerospace Research Pilot School, podczas którego amerykańskie lotnictwo wojskowe testowało loty na dużych wysokościach. Kilka miesięcy później NASA znowu poszukiwała kandydatów na astronautów. Collins zgłosił się i tym razem został przyjęty.
      W 1965 roku został przydzielony jako pilot zapasowy misji Gemini 7. Rok później dostał przydział do podstawowej załogi misji Gemini 10. W czasie jej trwania dwukrotnie wychodził z pojazdu kosmicznego, tym samym stając się pierwszą w historii osobą, która dwa razy w czasie jednej misji opuszczała pojazd.
      Niedługo po misji Gemini 10 Colllinsa przydzielono do załogi zapasowej misji Apollo 2. Misja została odwołana, a Collinsa przydzielono do Apollo 8 jako pilota modułu dowodzenia. Zgodnie z praktyką NASA pilot modułu był drugą osobą po dowódcy i zostawał dowódcą przyszłych misji Apollo. W czasie treningu Collinsowi zmieniono przydział. Został na Ziemi i był odpowiedzialny za komunikację z załogą przebywającą w przestrzeni kosmicznej. Misja Apollo 8 była pierwszą, w czasie której załogowy pojazd kosmiczny zbliżył się do innego ciała niebieskiego. Po udanym okrążeniu srebrnego globu ogłoszono skład misji Apollo 11. W kosmos mieli polecieć Armstrong, Aldrin i Collins. W tym czasie jeszcze nie było pewne, czy będzie to misja związana z lądowaniem na Księżycu. Wszystko miało zależeć od wyniku testów lądownika księżycowego, które zaplanowano dla misji Apollo 9 i Apollo 10.
      Misja Apollo 11 odbyła się i po raz pierwszy człowiek chodził po Księżycu. W czasie, gdy Armstrong i Aldrin przebywali na Srebrnym Globie, Collins przygotowywał pojazd na ich powrót, komunikował się z Ziemią i... spał.
      Kilka miesięcy po powrocie Apollo 11 na Ziemię szef NASA poinformował Collinsa, że sekretarz stanu Rogers chciałby, by objął on stanowisko asystenta sekretarza stanu ds. publicznych. Astronauta zgodził się, gdyż nalegał na to również prezydent Nixon. Nowa praca nie dawała mu jednak satysfakcji. Porozumiał się z prezydentem Nixonem i za jego zgodą już rok później został dyrektorem tworzonego właśnie National Air and Space Museum. Muzeum zostało otwarte cztery lata później, Collins był jego dyrektorem do roku 1978. Od 1970 rokou był też członkiem US Air Force Reserve, w 1976 otrzymał awans na generała-majora, a w 1982 przeszedł na wojskową emeryturę.
      W latach 80. Collins pracował w biznesie, najpierw w LTV Aerospace, później we własnej firmie doradczej. Pisał też książki, w tym udaną autobiografię, malował pejzaże.
      Zmarł 28 kwietnia 2021 roku na Florydzie w wieku 90 lat z powodu nowotworu.
      Ostatnim żyjącym członkiem załogi Apollo 11 jest Buzz Aldrin, który w styczniu bieżącego roku skończył 91 lat.

      « powrót do artykułu
  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...