Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Robert Buelteman fotografuje rośliny, ale w bardzo nietypowy sposób. Utrwala je po przyłożeniu bardzo wysokiego napięcia - 80 tysięcy woltów. Niektórzy mogliby powiedzieć, że to tylko wariant fotografii kirlianowskiej, czyli metody rejestracji wyładowań elektrycznych, dla niego to jednak sposób na wyrażanie siebie i poznawanie życia. Coś jak japońska kaligrafia lub jazzowa improwizacja.

Zdjęcia Amerykanina są elektryzujące – dosłownie i w przenośni. Powstawały przez 10 lat, od marca 1999 roku. Pięćdziesięciopięcioletni obecnie artysta wykonał w ciągu dekady zaledwie, a może aż 80 fotografii. Pracuje w zupełnych ciemnościach, przez co kojarzy się z widowiskowymi eksperymentami Tesli. Jego "roboczotydzień" to 60 godzin, jeśli więc pomnożyć to przez 520 (liczbę tygodni w ciągu 10 lat), okaże się, że na żmudnych próbach spełzło mu 41600 godz. Wybiera roślinę, obrabia ją skalpelem, a następnie umieszcza na metalowej płytce. Ta ostatnia unosi się w płynnym silikonie pomiędzy dwiema warstwami pleksi. Przypomina to układanie preparatu mikroskopowego pod okularem. Potem włącza prąd. Jest w stanie wytypować obszar, gdzie powinny się skoncentrować ładunki elektryczne. Do tego celu wykorzystuje pręt i akumulator.

Roślina emituje promieniowanie niewidoczne dla ludzkiego oka. W tym czasie Buelteman wodzi nad nią przewodem światłowodowym. Gdy wiązka białego światła o grubości ludzkiego włosa czegoś "dotknie", element ten zostaje utrwalony. Niebieskie ogniki widoczne np. na obrzeżach liści to zjonizowany gaz, czyli wyładowania koronowe.

Sam artysta porównuje aluminiową płytkę do kanwy, a poruszanie światłowodem do pociągnięć pędzla. Reszta jest taka sama jak przy zwykłej fotografii, tyle że to ja ręcznie kontroluję czas ekspozycji. By nie dopuścić do porażenia się prądem, Amerykanin obudował eksperymentalną "sztalugę" drewnem.

Ostrożeń lancetowaty (Cirsium vulgare), alstremeria, złocień koronowy (Chrysanthemum coronarium), owies głuchy (Avena fatua), szczwół plamisty (Conium maculatum), trawa pampasowa (Cortaderia selloana), cyklamen perski (Cyclamen persicum), karczoch zwyczajny (Cynara scolymus), kosaciec Douglasa (Iris douglasiana) czy słonecznik ozdobny (Helianthus annuus) to tylko część towarzystwa, które trafiło pod nóż i do ciemni artysty. Poza tym eksperymentował on także z konopiami, różami, łubinem, makami i petuniami. Buelteman opisał swój projekt i technikę w książce pt. "Znaki życia" (Signs of Life).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość derobert

Fajne, czegoś takiego jeszcze nie widziałem :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Według mnie są rewelacyjne - posiadają w sobie jakąś magię, coś co trudno uchwycić, ale jak się już tego dokona...

Zwykłe zdjęcia tych okazów przypominają mi teraz sztuczne ognie "puszczane" w słoneczny dzień. I tak samo jak zdjęcia Roberta ukazują swoje piękno w innych warunkach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a co to ma wspólnego z fotografowaniem roślin? jak on je traktuje skalpelem, to to bardziej są "rzeźby" niż rośliny. na tej samej zasadzie co rzeźbienie z drzewa, nikt nie mówi potem że to jest piękny dąb, tylko np figurka wyrzeźbiona.dla mnie bzdura

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zauważ że on nie obrysowuje roślinek po prostu na jakimś materiale.

Chirurdzy też używają skalpeli, dodatkowo innych narzędzi, a później mogą wynikowi pstryknąć fotkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  :P niesamowite te zdjęcia! swoja drogą, ciekawe jak na to wpadł...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jesień to idealny czas, aby odkryć swoje fotograficzne rzemiosło. To także świetna okazja dla początkujących fotografów, by spróbować swoich sił – złocista pora roku jest tą najbardziej wybaczającą, pozwalając na uzyskanie emocjonalnych ujęć i dając szerokie pole do eksperymentów. Jak zatem robić ciekawe zdjęcia w jesień?
       
      Czym jest jesień dla fotografa? Pierwsze, co przychodzi na myśl z jesienią w głowach wielu osób, to piękne morze kolorowych liści i niezwykłe piękno wieczornego światła. To też zmienna pogoda, która pozwala przekazać całe spektrum nastrojów, od lekkiej radości po dramatyczne, niemal tragiczne kompozycje.
      Jesień dla fotografa jest zatem podzielona na kilka stanów. W prawie każdej miejscowości jest to zbiór tych samych stanów o różnym natężeniu proporcji. Mowa o:
      •    Słonecznej, bezchmurnej pogodzie, zalanej jasnymi kolorami liści
      •    Mgłą zakrywającą wszystko dookoła
      •    Silną lub utrzymującą się mżawką
      •    Wiatrem rozwiewającym chmury po niebie
      Wszystkie te stany mają swój własny smak. Dla początkujących łatwy do sfotografowania stan jesienny to okres słoneczny. Dla doświadczonych z kolei to pole do prawdziwego popisu. Fotografowanie krajobrazów za pomocą szerokokątnego obiektywu podkreśli dramatyzm nieba.
       
      Wskazówki dotyczące fotografii jesiennej Żadna pogoda nie jest przeszkodą
      Jesienią możesz robić dobre zdjęcia przy prawie każdej pogodzie. Często się zmienia, otwierając możliwość fotografowania w różnych stylach i lokalizacjach, uzyskując na zdjęciach szeroki wachlarz nastrojów. Wskazane jest wcześniejsze określenie miejsc, które chcesz sfotografować i zastanowienie się, przy jakiej pogodzie będą dobrze wyglądać.
      Znalezienie lokalizacji do sfotografowania
      Pytanie, które pojawia się u profesjonalnych fotografów, jak i domorosłych amatorów. Wychodzimy na ulicę – i wydaje się, że nie ma nic szczególnie pięknego w okolicy. Dlatego dobrze jest mieć w głowie listę miejsc, do których możesz się udać i które mogą wyglądać dobrze przy obecnej pogodzie.
      Jesień to zmiana natury i warto ją przede wszystkim sfotografować. Jesienna sesja ślubna w otoczeniu parków, skwerów, zalewów, rzek, lasów, góry czy złocistych łanów – to wszystko jest wyjątkowe.
      Czas – kiedy iść na zdjęcia?
      Przy każdej porze roku złota zasada fotografów dotycząca najlepszego czasu na zdjęcia jest prawdziwa – złota i błękitna godzina. Zdecydowanie warto wyjść o wschodzie i zachodzie słońca. A jesienią trwają one dłużej ze względu na niższą trajektorię słońca. Jest to tylko nasza korzyść.
      Łatwiej jest robić zdjęcia w świetle dziennym – światło staje się mniej ostre niż w innych porach roku, a ciekawe ujęcia można wykonywać w świetle otoczenia. Kontrastujące z resztą otoczenia jesienne chmury, z których przedostają się pojedyncze promienie słoneczne to także atut, dodający dramaturgii całej kompozycji.
       
      Jakich technik kompozycyjnych i technicznych warto używać? Ustaliliśmy, gdzie i kiedy strzelać. Teraz zastanówmy się, jak strzelać. Poniżej o kilku technikach, z których warto korzystać w jesień i nie tylko.
      •    Izolowanie obiektów – fotografując teleobiektywem o długiej ogniskowej (85-100 mm i więcej) z otwartą przysłoną. Tło powinno być jednorodne, aby widz natychmiast określił, gdzie znajduje się główny obiekt. Dlatego konieczne jest, aby w bokeh nie było „owsianki”, w przeciwnym razie wszystko się zepsuje;
      •    Strzelanie z niskiego punktu – wiele osób jest przyzwyczajonych do robienia zdjęć prosto z poziomu oczu, rzadko przesuwając aparat do tej pozycji. Jesienna sesja ślubna lub rodzinne zdjęcie może wyglądać naprawdę magicznie z tej perspektywy. Użyj szerokiej przysłony i ustaw ostrość poza krawędź kadru, aby uzyskać pierwszy plan;
      •    Robienie zdjęć z wysokiego punktu obserwacyjnego – dotyczy to zwłaszcza obszarów górskich i pagórkowatych. Świetnie prezentują się drzewa na różnych wysokościach lub wielobarwne korony drzew z wysokości;
      •    Zwrócenie uwagi na kontrastujące zlokalizowane obszary światła – świetnie, jeśli ciekawy obiekt, oświetlony jest promieniem słońca i otaczającym go cieniem. Kontrast tego typu często dobrze wygląda i jest miły dla oka;
      •    Ramka – przede wszystkim, mówiąc o kadrowaniu ujęć jesiennego krajobrazu, używaj gałęzi, liści i pni drzew;
      Warto połączyć ww. techniki. Eksperymentowanie jest ważną częścią jesiennych sesji zdjęciowych w przepięknym, złocisto-czerwonym krajobrazie.
       
      Jaki sprzęt zabrać ze sobą? Bez wątpienia wystarczy najprostszy aparat z uniwersalnym obiektywem, niestety zaowocuje on niemożnością stosowania niektórych rozwiązań technicznych. Obiektywy najlepiej dopasowane do jesieni to szerokokątne, czy teleobiektywy.
      Teleobiektywy są jednak ciekawszą opcją. Powodem jest to, że jesienią jest wiele małych obiektów, które chcesz powiększyć. Rozmycie tła jest łatwiejsze dzięki teleobiektywowi. Jeśli zbliżenia to Twoja nisza, najlepiej wybrać teleobiektyw. Jeśli lubisz piękne otwarte przestrzenie lub miejski krajobraz – lepiej poszukać opcji szerokokątnych.
      Dobrym pomysłem będzie zaopatrzyć się także w statyw, jeśli mowa o strzelaniu w wietrznych warunkach. Warto stosować także zdalne wyzwalanie migawki. Gdy fotografujemy z kolei pod światło, użycie osłony przeciwsłonecznej jest dobrym pomysłem. Filtr polaryzacyjny to także ciekawa nowinka. Szczególnie przydatna podczas fotografowania wody.
       
      Droga do dobrego jesiennego zdjęcia Jeśli jesień to twoje ogniwo i masz ochotę ją sfotografować – zabierz się za to bez wahania. Wymyśl plan działania i zobacz, jak to zrobić, aby jak najlepiej przekazać to, co widzialne. Eksperymentowanie, odpowiedni dobór rozwiązań kompozycyjnych, sprzętu i miejsca (a także pogody) zaowocuje miłą jesienną sesją zdjęciową, która zachwyci Cię i wszystkich wokół.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Oddziaływanie roślin na zdrowie człowieka jest faktem niepodważalnym. Liczne badania naukowe dowodzą, że różne formy kontaktu z roślinami mają wpływ na poprawę kondycji psychicznej i fizycznej. Istotny wpływ na nasze zdrowie mają także rośliny we wnętrzach. Mogą one zniwelować negatywne oddziaływanie warunków miejskich, głównie dlatego, że umożliwiają bezpośredni kontakt z roślinami w miejscach, gdzie spędzamy większość czasu, czyli w pomieszczeniach.
      W mieszkaniach rośliny najczęściej zaspokajają potrzeby estetyczne, poprawiają jakość powietrza, a przez wysiłek fizyczny wkładany w ich pielęgnację, mają pozytywny wpływ na naszą kondycję fizyczną. Już sadzenie roślin w pojemnikach oddziałuje pozytywnie na nasze samopoczucie. Wykonywanie prac przy roślinach przez osoby schorowane i starsze wpływa nie tylko na kondycję fizyczną, ale i psychiczną, np. zwiększa siłę i masę mięśni, przyczynia się do lepszej koordynacji ruchowej, obniża stres i agresję. Badania wśród chorych na schizofrenię potwierdziły, że wpatrywanie się przez kilka minut w niektóre gatunki roślin doniczkowych powoduje obniżenie ciśnienia krwi i częstotliwość uderzeń serca.
      Szczególnie istotną funkcją roślin we wnętrzach jest poprawienie jakości powietrza. Z licznych badań wynika, że umieszczenie roślin doniczkowych w biurach i klasach szkolnych zmniejsza występowanie bólów głowy, chorób gardła oraz poprawia samopoczucie przebywających w pomieszczeniach. Uprawa roślin w pomieszczeniach przyczynia się także do zwiększenia wilgotności powietrza. Ma to istotne znaczenie, ponieważ współczesne materiały budowlane powodują jej obniżenie. Powietrze w nowych budynkach mieszkalnych i biurowych jest bardzo suche; wilgotność sięga zaledwie 20-30%. Bardzo skutecznym sposobem zwiększania wilgotności powietrza w pomieszczeniach jest uprawa roślin. Roślina podczas transpiracji wyparowuje wodę przez nadziemne organy.
      Im większa roślina, większa powierzchnia liści, tym bardziej roślina nawilża powietrze. Transpirowana przez rośliny para może zawierać substancje (fitoncydy), które wyciszają rozwój drobnoustrojów w powietrzu. Rośliny we wnętrzach, oprócz podwyższania wilgotności powietrza, wpływają także na jego jakość. Rośliny uprawiane w pomieszczeniach oczyszczają powietrze ze szkodliwych związków lotnych. Według Amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska, w pomieszczeniach, zwłaszcza biurowych, może być nawet 900 różnych szkodliwych związków, a niektóre z nich przekraczają normy nawet ponad 100-krotnie. Przyczyn złej jakości powietrza w pomieszczeniach jest kilka: ich szczelność, niewłaściwa wentylacja, niska wilgotność względna powietrza, emisje substancji toksycznych, wydzieliny biologiczne. Wśród zanieczyszczeń toksycznymi związkami lotnymi znajdują się: formaldehyd, ksylen, toluen, benzen, trójchloroetylen, etylen i alkohole. Źródłem tych związków są w dużej mierze materiały budowlane, elementy wykończenia wnętrz, farby, lakiery oraz sprzęt biurowy, zwłaszcza drukarki. Związki te powodują podrażnienia błon śluzowych, zawroty i bóle głowy, znużenie, nudności, biegunki, niektóre są nawet rakotwórcze. Są nawet określone symptomy związane z tzw. zespołem chorego budynku, takie jak: alergie, astma, zmęczenie, ból głowy, zaburzenia systemu nerwowego oraz trudności z oddychaniem. Na podstawie licznych badań wykazano, że obecność żywych roślin w pomieszczeniach korzystnie wpływa na samopoczucie oraz zdrowie człowieka. Rośliny do dekoracji wnętrz dzieli się pod względem walorów ozdobnych na gatunki o ozdobnych kwiatach i o ozdobnych liściach. Pod względem estetycznym ciekawsze są rośliny kwitnące, gdzie misterna budowa kwiatów zawsze wzbudza podziw. Jednak biorąc pod uwagę funkcje oczyszczania powietrza z toksyn i podnoszenia jego wilgotności, korzystniej jest uprawiać rośliny o ozdobnych liściach. Do dekoracji pomieszczeń dysponujemy dziś około 1000 różnych taksonów roślin. Są one zróżnicowane pod względem przynależności systematycznej, pochodzenia i wyglądu zewnętrznego. Do roślin najskuteczniej usuwających formaldehyd z powietrza należą: popularna paproć - nefrolepis wysoki, palmy – złotowiec lśniący oraz daktylowiec karłowy, draceny: deremeńska, obrzeżona i wonna, popularny storczyk – falenopsis, figowce – benjamiński i sprężysty, epipremnum złociste, skrzydłokwiat i wiele innych gatunków.
      Podsumowując, każda roślina we wnętrzu korzystnie oddziałuje na nasze samopoczucie i jakość powietrza w pomieszczeniach.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania skamieniałych pyłków pozwoliły na stwierdzenie, jakie rośliny uprawiano w ogrodach pałacowych w pobliżu Jerozolimy. Od kilkudziesięciu lat na szczycie wzgórza Ramat Rahel górującego nad współczesną Jerozolimą prowadzone są prace archeologiczne. Na wzgórzu znajdował się jedyny znany nam pałac Królestwa Judy. Przy pałacu były też ogrody, a odkryty skomplikowany system irygacyjny pozwalał wyobrazić sobie, jaki był ich układ. Teraz wiemy również, jak wyglądały.
      Profesor Oded Lipschits oraz doktorzy Yuval Gadot oraz Dafna Langgut zbadali skamieniałe pyłki roślin i stwierdzili, że przy pałacu uprawiano nie tylko lokalne figi czy winorośl. Znajdowały się tam również egzotyczne cytrony czy orzechy włoskie. Cytron, który przywędrował z Indii przez Persję pojawia się po raz pierwszy właśnie w we wspomnianych ogrodach.
      Obecny w ogrodzie system irygacyjny to jedno z najbardziej imponujących odkryć. W pobliżu nie ma źródła wody. System pozwalał na efektywne zbieranie deszczówki i rozprowadzanie jej po ogrodzie. W jego skład wchodziły oczka wodne, podziemne kanały, tunele i rynny.
      To właśnie system irygacyjny naprowadził naukowców na trop pyłków. Próby uzyskania pyłków z gleby spełzły na niczym, gdyż utleniły się one. Uczeni stwierdzili jednak, że jeśli kiedykolwiek prowadzono jakieś prace remontowe w czasie, gdy rośliny kwitły, to ich pyłki powinni przylepić się do mokrych materiałów budowlanych i wyschnąć razem z nimi. Okazało się to strzałem w dziesiątkę.
      System irygacyjny remontowano wielokrotnie, można było zatem datować różne warstwy wykorzystywanej zaprawy. Zwykle znajdowały się w niej pyłki typowe dla okolicy, jednak w jednej z warstw, datowanej na V-IV wiek p.n.e. odkryto niezwykłą kompozycję pyłków. Znajdowały się tam nie tylko ślady wspomnianych wcześniej roślin, ale również dowody na występowanie wierzby, topoli, lilii wodnych, mirtu, libańskiego cedru i brzozy. Eksperci spekulują, że importu roślin na tak szeroką skalę dokonywali rządzący wówczas na tamtym obszarze Persowie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wg naukowców z Uniwersytetów w Exeter i Oksfordzie, pojawienie się 470 mln lat temu pierwszych roślin wywołało reakcję łańcuchową w postaci serii zlodowaceń.
      W ordowiku (488-444 mln lat temu) klimat stopniowo się ochładzał. Miało to związek ze znacznym spadkiem poziomu atmosferycznego węgla. Najnowsze brytyjskie badanie, którego wyniki ukazały się w piśmie Nature Goscience, sugeruje, że miało to związek właśnie z pojawieniem się roślin.
      Wśród pionierów znajdowały się rośliny, które dały początek mchom. Pobierając ze skał wapń, magnez, fosfor i żelazo, doprowadzały do chemicznego wietrzenia powierzchni naszej planety. Wywierało to silny wpływ na globalny obieg węgla, a więc i na klimat. Niewykluczone, że procesy te prowadziły do masowego wymierania życia morskiego.
      Wykorzystanie jonów wapnia i żelaza ze skał krzemianowych, np. granitu, prowadziło do pobierania węgla z atmosfery i powstawania nowych skał węglanowych w oceanie (zachodziło więc uwęglanowienie, in. karbonizacja). Wskutek tego globalne temperatury spadły o ok. 5 st. Celsjusza. Poza tym wywołane przez pierwsze rośliny wietrzenie zwiększało ilość fosforu i żelaza w oceanie. Nasilało to fotosyntezę i skutkowało uwięzieniem kolejnych porcji węgla. Nic dziwnego, że temperatura znowu spadła o 2-3 stopnie.
      Akademicy prowadzili eksperymenty na współczesnym mchu Physcomitrella patens. Różne skały, z mchem na wierzchu lub bez, umieszczano w inkubatorze. Po 3 miesiącach można było określić wpływ roślin na chemiczne wietrzenie skał. Później posłużono się modelem systemu ziemskiego, który pozwolił stwierdzić, jak rośliny mogły wpływać na zmianę klimatu w ordowiku.
      Orogeneza (Taconic Orogeny) prowadziła do intensywnego wypiętrzania gór i wietrzenia wzdłuż tego, co obecnie stanowi śródatlantyckie i północno-wschodnie wybrzeże USA. W ordowiku wzrósł też wskaźnik erupcji bazaltu - dość podatnej na wietrzenie skały. Dodatkowo ruch kontynentów przez strefę konwergencji tropikalnej, gdzie opady są intensywne, także nasilał wietrzenie. Wszystko to razem mogło od środkowego ordowiku do wczesnego syluru obniżyć stężenie CO2 do ok. 12-krotności dzisiejszego poziomu (ang. present-day atmospheric level, PAL). Ponieważ do wywołania zlodowaceń tego okresu potrzeba było, jak wykazały złożone modele klimatyczne, 8 PAL, musiało zadziałać coś jeszcze. Rośliny...
      Biorąc pod uwagę ogromny wpływ roślin, prof. Liam Dolan z Uniwersytetu Oksfordzkiego twierdzi, że rośliny odgrywają centralną rolę w regulacji klimatu; robiły to kiedyś, robią teraz i będą, oczywiście, robić w przyszłości.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jeśli lata nadal będą coraz cieplejsze, może zniknąć wiele roślin piętra alpejskiego, w tym szarotki. Rośliny z tego piętra są wypychane na wyżej położone obszary przez gatunki, które dobrze sobie radzą przy wyższych wskazaniach termometrów. Artykuł nt. zmian roślinności górskiej w Europie ukazał się w Nature Climate Change.
      Dr Michael Gottfried, który bierze udział w programie GLORIA (Global Observation Research Initiative in Alpine Environments), podkreśla, że "w niektórych niższych górach Europy widzimy, iż alpejskie łąki znikają, a ich miejsce w ciągu kilku następnych dekad zajmą karłowate krzewiny".
      W ramach najnowszego studium pobrano 897 próbek wegetacji z 60 szczytów ze wszystkich europejskich systemów górskich. Spisy sporządzano 2-krotnie: w 2001 i 2008 r. Spodziewaliśmy się znaleźć na większych wysokościach dużą liczbę ciepłolubnych roślin, ale nie nastawialiśmy się na tak dużą zmianę w krótkim czasie. Naukowiec opowiada, że wcześniej regionalne badania ujawniły związek między rosnącymi temperaturami lata a zmianą składu roślinności piętra alpejskiego (termofilizacją), ale teraz po raz pierwszy wykazano jego istnienie w skali kontynentu.
      Wyliczając wskaźnik termofilizacji, naukowcy mają nadzieję ułatwić porównywanie zmian o podobnym charakterze z różnych stron świata.
      Pracami specjalistów z 13 europejskich krajów kierowali naukowcy z Austriackiej Akademii Nauk i Uniwersytetu Wiedeńskiego.
      Wszyscy autorzy studium, a było ich aż 32, zastosowali tę samą metodę zbierania próbek, a po 7 latach powrócili dokładnie w to samo miejsce. Badanie wykazało, że efekt jest niezależny od wysokości (występuje zarówno tuż nad reglem górnym, jak i na poziomie turni) oraz szerokości geograficznej (odnotowano go w górach Szkocji i Krety).
      Nasze studium pokazuje, że zmiana klimatu wpływa nawet na zewnętrzne krańce biosfery. Termofilizacja strefy alpejskiej nigdy nie była bezpośrednio kontrolowana - podsumowuje Georg Grabherr.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...