Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Papieros - sprzymierzeniec migreny

Rekomendowane odpowiedzi

Palenie więcej niż pięciu papierosów dziennie zwiększa ryzyko występowania napadów migreny - uważają hiszpańscy naukowcy. O ich odkryciu informuje czasopismo The Journal of Headache and Pain.

Należy zaznaczyć, że nie były to pierwsze badania nad związkiem pomiędzy paleniem i migreną. Nigdy wcześniej nie przeprowadzono jednak studium na równie licznej i tak kompetentnej grupie, zdolnej do zaklasyfikowania spotykanych u siebie objawów jako bólu migrenowego, w badaniu wzięło bowiem udział 361 studentów medycyny.

Na podstawie wywiadu lekarskiego obliczono, że 16% badanych cierpi na migrenę, zaś co piąty pali. Odsetek palaczy w grupie migrenowców był znacznie wyższy od średniej i wynosił aż 29%. 

Aż 71% palaczy-migrenowców uznało, że ich nałóg prowadzi do zaostrzenia przebiegu choroby, a 59% stwierdziło nawet, że palenie bezpośrednio wywołuje jej napady. Co więcej, ustalono, iż częstotliwość napadów jest skorelowana z liczbą wypalanych papierosów i zwiększa się gwałtownie po przekroczeniu dawki pięciu papierosów dziennie.

Zaostrzenie migreny u palaczy było na tyle uciążliwe, że prowadziło do ograniczenia nałogu. Efektem było obniżenie intensywności palenia do poziomu poniżej średniej dla osób zdrowych.

Badania przeprowadzone na terenie Hiszpanii wykazały, że na migrenę cierpi co szósta osoba w wieku 20-29 lat. Jeszcze bardziej niepokoi fakt, iż co piąty migrenowiec nigdy nie rozmawiał o swoim problemie ze specjalistą, a 90% chorych próbuje leczyć się we własnym zakresie. Samoleczenie może tymczasem powodować gwałtowne zaostrzenie przebiegu choroby w związku z tzw. efektem odbicia (ang. rebound), wywołanym przez nadużywanie leków przeciwbólowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm, uczyłem się o papierosach to i owo, o ich składzie (ponad 4000 subst. z czego 40 jest rakotwórcza), muszę napisać że one wpływają na wszystko, od stanu skóry do czynności narządów wewnętrznych. Oczywiście negatywnie. Mnie niepotrzebne są doświadczenia by wiedzieć że papierosy to świństwo, jeśli nie nasilające choroby, to je wywołujące.

 

Ciekaw jestem jaki wpływ na migrenowców ma palenie bierne, bo te jest bardziej szkodliwe od czynnego. Ciekawe co wtedy czują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego zakładasz, że palenie bierne jest bardziej szkodliwe? Przecież palacz aktywny to jednocześnie palacz bierny (dym i tak wraca do jego płuc), więc i tak pochłania podwójną dawkę, przez co bardziej dostaje po kościach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Popularnie (bez oparcia o badania?!) przyjmuje się, że właśnie palacz bierny dostaje bardziej w kość, bo organizm nie ma możliwości "zaadaptowania się", tak jak ma to miejsce w przypadku właściwego palacza. Przykład z życia - dopóki w domu było palone "bierny palacz" ciągle miał problemy z płucami/gardłem, odkąd palenie w domu się skończyło znikły wszelkie problemy z wyżej wymienionymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Popularnie (bez oparcia o badania?!) przyjmuje się, że właśnie palacz bierny dostaje bardziej w kość, bo organizm nie ma możliwości "zaadaptowania się", tak jak ma to miejsce w przypadku właściwego palacza.

Jeżeli bierny palacz jest eksponowany na dym tak samo często, jak aktywny (czyli np. jedna osoba pali w domu, w którym mieszka druga), to oczywistym jest, że i tak aktywny będzie dostawał więcej, bo regularnie będzie pochłaniał dym o maksymalnym możliwym stężeniu kancerogenów.

Przykład z życia - dopóki w domu było palone "bierny palacz" ciągle miał problemy z płucami/gardłem, odkąd palenie w domu się skończyło znikły wszelkie problemy z ww.

True, ale to nie rozstrzyga w żaden sposób, komu palenie szkodzi bardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony problemy "palacza biernego" mogły wynikać z predyspozycji i w przypadku palenia aktywnego mogły by być większe (niż przy samym biernym paleniu). Tyle że wtedy już ciężko bronić się jako "bierny palacz"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie samego artykułu - trochę dziwne, że dopiero teraz wpadli na to, że nikotyna zwiększa ryzyko atakiem migreny. Z tego co mi się wydawało ataki migreny wynikają przeważnie z zwężenia żył w połowie głowy. Papierosy z tego co mi wiadomo zwężają światło żył, więc już na podstawie tych faktów można podejrzewać (po uwzględnieniu  bariery krew-mózg) odkrytą zależność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
trochę dziwne, że dopiero teraz wpadli na to, że nikotyna zwiększa ryzyko atakiem migreny.

 

nie były to pierwsze badania nad związkiem pomiędzy paleniem i migreną. Nigdy wcześniej nie przeprowadzono jednak studium na równie licznej i tak kompetentnej grupie, zdolnej do zaklasyfikowania spotykanych u siebie objawów jako bólu migrenowego

 

 

:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ops, nie doczytałem. Co nie zmienia faktu że trzeba być mentalnie ograniczonym, żeby samemu nadal palić papierosy pomimo że można je było skorelować z bólem głowy. Przynajmniej nie piję do samych badań ale wszystkich tych, którzy

Zaostrzenie migreny u palaczy było na tyle uciążliwe, że prowadziło do ograniczenia nałogu. Efektem było obniżenie intensywności palenia do poziomu poniżej średniej dla osób zdrowych."
dalej palą i nie rezygnują z nałogu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jaki % ludności nie ma żadnych nałogów? Były jakieś badania na ten temat kiedyś robione?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Filozoficznie odpowiadając: najtrudniejszym nałogiem do rzucenia jest życie. Takie badania nie mają żadnego sensu, chociażby dlatego, że wszystko może być nałogiem/manią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

'' uczyłem się o papierosach to i owo, o ich składzie (ponad 4000 subst. z czego 40 jest rakotwórcza)  ''

Poczytaj jeszcze o zanieczyszczeniach ze spalania choćby węgla, odpadów szpitalnych, kremacji zwierząt , pomyśl gdzie idą gazowo-pyłowe odpady z produkcji przemysłowej a przestaniesz się przejmować paleniem (będziesz miał migrenę od samej wiedzy).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle, że żaden z wymienionych przez ciebie przykładów nie kończy się ekspozycją na maksymalnie stężony dym. Przykład są więc totalnie bzdurne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle, że żaden z wymienionych przez ciebie przykładów nie kończy się ekspozycją na maksymalnie stężony dym. Przykład są więc totalnie bzdurne.

Abstrahując od nieadekwatności wymienionych przykładów (głównie dzięki wymuszeniu stosowania filtrów na kominach) przyznasz, że ekspozycja na maksymalnie stężony dym nie zawsze jest konieczna, aby miała negatywny wpływ na zdrowie. Przykład z Angory nr26(933) 28czerwca 2009: artykuł "Dzieci w piekle" ze str 73. zapadalność na astmę wśród dzieci w Radvanicach i Bartovicach wynosi 30%, podczas gdy średnia dla Czech wynosi 8%. Jest to wynikiem "dymienia" fabryk z Ostrawy. Niestety nie zdołałem znaleźć artykułu dotyczącego miejscowości w której w wyniku pożaru fabryki azbestu po latach kosmicznie wzrosła ilość zachorowań na pylicę (w porównaniu do średniej).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wporzo, ale mimo wszystko chyba zgodzisz się ze mną, że wdychanie dymu z fajek jest jednak znacznie gorsze od wdychania dymu z fabryki położonej niedaleko Twojej miejscowości. Weź szczególnie pod uwagę to, że na paleniu spędzasz może ze 2h dziennie przy głębokim nałogu, a dym z fabryki wdychasz przez całą dobę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętać należy że dawka powietrznego syfu jest 24/24godz. wdychanaod dziecka, a w zasadzie wdychanie 0.01 grama dziennie par metali wystarczy żeby poczuć się zmęczonym  a w niektórych przypadkach odjechać (o odkładaniu się nie wspomnę) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i wychodzi na to, że wystarczy wdychać fajki przez godzinę na dobę, by wyraźnie zwiększyć ryzyko raka. Wystarczy wdychać dym z jednej fajki, by mózg zaczął gorzej funkcjonować i wystarczy pochłonięcie dawki z jednego papierosa, by doprowadzić do pogorszenia chwilowej wydolności płuc i mutacji.

 

Rozumiem, że nałóg cię przeżarł na wylot, ale odpuść sobie brnięcie w te absurdy, bo nikt zdrowo myślący nie da się przekonać, że palenie nie szkodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wypraszam sobie na ty ... i bezpośrednie wycieczki (trochę kultury buraku).Nie zachęcam  cię do palenia,  zwracam  uwagę na potrzebę oczyszczenia środowiska bo i twoje dzieci będą ten syf w płuca brać przy którym nikotyna czy trawka są tak niebezpieczne jak zabawki dzieci z piaskownicy.

Napisz coś jeszcze bo ci etat odbiorą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm wszystko jest dla ludzi :P Natura dała nam to nie bez powodu!! Palcie, pijcie i balujcie bo życie jest za krótkie na zakazy :D Trujmy sie jednym wielkim DYMEM, bo i dlaczego mamy sobie odmawiać ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze płaćcie za swoje leczenie i nie smrodźcie innym - wtedy jestem w stanie się zgodzić z tym stwierdzeniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze płaćcie za swoje leczenie...

Każdy palacz przy stawce paczka papierosów dziennie oddaje rocznie do skarbu państwa prawie 3k z tytułu akcyzy. Nie każdy palacz skończy z rakiem. Za leki trzeba tak czy inaczej samemu zapłacić. O ile pamiętam masz statystykę ile "podatnika" kosztują palacze. Ale, czy masz też statystykę "Ile palacze wpłacają do kasy"?

Koszt nawet najdroższej operacji jest zwracany w akcyzie po kilku latach palenia.

Nie popieram palenia, ale też nie biegam z siekierą za kimś, kto raczył w mojej obecności zapalić. Fakt, że pieniądze z akcyzy idą na głupoty zamiast leczenia nie jest winą palaczy. W 2004 roku z tytułu akcyzy do skarbu państwa trafiło 9,25mld zł

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akcyza nie jest składką zdrowotną, to raz. Dwa, że koszty społeczne palenia nie kończą się na samym leczeniu.

 

Każdy palacz przy stawce paczka papierosów dziennie oddaje rocznie do skarbu państwa prawie 3k z tytułu akcyzy.

20 lat palenia = 60K zł = nawet nie zwraca się chemioterapia. Sorry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(ironia) no tak, bo każdy palacz po 20 latach palenia potrzebuje chemioterapię...(/ironia) prawdopodobnie stosunek jest bliższy do 1 chemia na 3 palaczy. Poza tym chemioterapia prawdopodobnie mogła być tańsza, gdyby nie "limity" - ten sam problem dotyczy na przykład salonów ortopedycznych - każdy sprzęt, bez różnicy ile kosztował jest sprzedawany w cenie limitu - marża wynosi od 30% na porządnej firmie do 300% na chińszczyźnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chemia jest tak droga, bo tak wysokie ceny narzucają jej producenci. To po pierwsze.

 

Po drugie, powtarzam: koszty społeczne palenia są znacznie wyższe, niż same koszty leczenia.

 

Po trzecie: odsyłam choćby do tej publikacji: http://termedia.pl/magazine.php?magazine_id=8&article_id=2157&magazine_subpage=FULL_TEXT (można sobie założyć darmowe konto, jeżeli mi ktoś nie wierzy, że przytaczam prawdziwy cytat)

 

"W 2001 r. Polacy wydali na papierosy ok. 16 mld zł. Statystyczny palacz wydaje na papierosy prawie 2 tys. zł rocznie. Na leczenie chorób odtytoniowych państwo (z kieszeni podatników) wydaje rocznie ok. 18 mld złotych. Z tego leczenie przewlekłej obturacyjnej choroby płuc (POChP) pochłania 10 mld, choroby wieńcowej i udarów mózgu – po 4 mld zł. Główną przyczyną tych chorób, jak podkreślają specjaliści, jest palenie papierosów.

Kolejne 15 mld zł to koszty pośrednie, związane z absencją i utratą produktywności pracy przez palaczy. Należy do tego dodać koszty związane z rentami inwalidzkimi, które są konsekwencją chorób odtytoniowych."

 

Oczywiście trzeba by uwzględnić, że wpływy z akcyzy od 2001 r. wzrosły. Tyle, że w 2007 r. wynosiły 11 mld złotych, a więc mniej niż same koszty pośrednie(!!!) związane z paleniem w 2001 roku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W 2008 zysk z akcyzy wyniósł 14mld zł, mogło być więcej, gdyby tak nie zdzierali, ale skoro tak bardzo starają się tworzyć szarą strefę...

 

Nie uznaję czegoś takiego jak "koszty pośrednie" w formie absencji oraz utraty produktywności pracy przez palaczy. Bez poznania metodologii pomiarowej ta liczba jest wymysłem chorej głowy. Dla mnie prawidłowo przeprowadzone badanie wygląda tak: typ palił przez pół roku, po czym na pół roku rzucił i vice versa, następnie wnioski wyciąga się na podstawie tych wyników (na odpowiednio reprezentatywnej grupie).

 

Nie neguję szkodliwości papierosów, ale cyrki jakie są odstawiane z akcyzą (w imię europejskiego kołchozu) przekraczają wszelkie normy zdrowego rozsądku.

Ps. teraz każdy ma czarno na białym akcyza<koszty leczenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ryzyko przedwczesnego porodu u kobiet, które palą w ciąży, jest dwukrotnie wyższe niż dotychczas sądzono - donoszą badacze z Uniwersytetu w Cambridge. Z ich najnowszych badań wynika, że kobieta paląca w ciąży jest narażona na 2,6 razy większe ryzyko urodzenia wcześniaka, niż kobieta niepaląca. Ponadto, jak dowiadujemy się z badań opublikowanych na łamach International Journal of Epidemiology, palenie oznacza, że dziecko narażone jest na 4-krotnie większe ryzyko, iż będzie zbyt małe, jak na wiek ciąży, a to z kolei grozi licznymi komplikacjami, w tym problemami z oddychaniem i większą podatnością na infekcje.
      Kobiety w ciąży nie powinny w ogóle palić papierosów, powinny też ograniczyć spożycie kofeiny. Palenie tytoniu wiąże się bowiem ze zwiększonym ryzykiem ograniczenia wzrostu płodu, niską wagą urodzeniową i przedwczesnym urodzeniem. Badania wskazują też na związek tytoniu ze stanem przedrzucawkowym. Natomiast wysokie spożycie kofeiny jest powiązane z niższa wagą urodzeniową i, być może, z ograniczeniem wzrostu w okresie płodowym. Kofeiny jest jednak trudniej uniknąć niż tytoniu, gdyż znajduje się ona nie tylko w kawie, ale również w herbacie, czekoladzie, napojach czy niektórych lekach.
      Dotychczas badania nad wpływem tytoniu i kofeiny na rozwój płodu opierały się głównie na informacjach o spożyciu tych substancji uzyskiwanych od samych kobiet. Tego typu prace obarczone są jednak ryzykiem sporego błędu.
      Naukowcy z University of Cambridge i Rosie Hospital zaangażowali do swoich badań ponad 4200 kobiet, które w latach 2008–2012 odwiedzały szpital w ramach programu badawczego Pregnancy Outcome Prediction. Czterokrotnie w czasie ciąży pobrano im próbki krwi do analizy.
      Do analizy wpływu palenia na ciążę wytypowano 914 kobiet. Naukowcy badali u nich poziom kotyniny, metabolitu nikotyny. Okazało się, że tylko 2/3 kobiet, u których wykryto kotyninę, przyznawało się do palenia papierosów. To oznacza, że badania z krwi są bardziej wiarygodne, niż badania oparte na wywiadach. Na podstawie analiz stwierdzono, że 78,6% ciężarnych nie było wystawionych na działanie dymu tytoniowego, 11,7% było wystawionych w pewnym stopniu, a 9,7% podlegało stałej ekspozycji na dym.
      W porównaniu z kobietami, które w ogóle nie paliły i nie były wystawione na dym tytoniowy, panie mający ciągły kontakt z papierosami były narażone na 2,6 razy większe ryzyko przedwczesnego porodu. Dotychczasowe badania, opierające się na metaanalizach, mówiły, że ryzyko takie jest o 1,24 razy większe.
      Dzieci palaczek były średnio o 387 gramów lżejsze niż dzieci kobiet niepalących. To aż 10% mniej niż średnia waga urodzeniowa. To zaś zwiększało ryzyko niskiej wagi urodzeniowej (poniżej 2500 gramów) i związanych z tym problemami rozwojowymi, jak np. gorszy stan zdrowia w przyszłości.
      Od dawna wiadomo, że palenie w ciąży jest szkodliwe dla dziecka. Nasze badania pokazują, że jest bardziej szkodliwe, niż uważano. Narażono ono dziecko na potencjalnie poważne konsekwencje w postaci zbyt powolnego rozwoju płodowego i zbyt wczesnego urodzenia, mówi profesor Gordon Smith.
      Spożywanie kofeiny u ciężarnych oceniano zaś badając poziom jej głównego metabolitu, paraksantyny. Analizę prowadzono u 915 kobiet. Okazało się, że 12,8% badanych miało niski poziom tego metabolitu, u 74,0% występował poziom umiarkowany, a u 13,2% - wysoki poziom. Autorzy badań nie znaleźli dowodów na związek pomiędzy spożyciem kofeiny a niekorzystnym oddziaływaniem na dziecko.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ból to sygnał, że z naszym organizmem dzieje się coś niepokojącego. To sygnał ostrzegawczy, który pokazuje nam, że powinniśmy zwrócić uwagę na nasze ciało, bo może dziać się coś niedobrego. Badania przeprowadzone na Uniwersytecie Harvarda sugerują, że ból może być czymś więcej niż tylko sygnałem alarmowym. Może być też formą bezpośredniej ochrony.
      Z badań wynika bowiem, że neurony bólowe w jelitach myszy na co dzień regulują poziom chroniącego je śluzu, a gdy pojawia się stan zapalny, to właśnie one stymulują komórki do wytwarzania większej ilości śluzu. Uczeni z Harvarda opisali na łamach Cell cały złożony szlak sygnałowy i wykazali, że neurony bólowe bezpośrednio komunikują się z wydzielającymi śluz komórkami kubkowymi. Okazało się, że ból może chronić nas w sposób bezpośredni, a nie tylko przekazując do mózgu sygnały o potencjalnych problemach. Pokazaliśmy, w jaki sposób neurony bólowe komunikują się z pobliskimi komórkami nabłonka wyściełającymi jelita. To oznacza, że układ nerwowy odgrywa w jelitach większą rolę niż tylko wywoływanie nieprzyjemnych uczuć i jest on kluczowym elementem zapewniającym jelitom ochronę podczas stanu zapalnego, mówi profesor Isaac Chiu.
      W układzie pokarmowym i oddechowym znajdują się komórki kubkowe. Wydzielają one śluz zawierający białka i cukry, który działa jak warstwa chroniąca organy przed uszkodzeniem. Teraz wykazano, że śluz jest wydzielany w wyniku bezpośredniej interakcji komórek kubkowych z neuronami bólowymi.
      Podczas eksperymentów naukowcy zaobserwowali, że u myszy pozbawionych neuronów bólowych, śluz wytwarzany w jelitach miał gorsze właściwości ochronne. Doszło też do dysbiozy, zaburzenia równowagi pomiędzy pożytecznymi a szkodliwymi mikroorganizmami w mikrobiomie jelit. Bliższe badania wykazały, że komórki kubkowe zawierają receptory RAMP1, których zadaniem jest reakcja na sygnały przesyłane przez neurony bólowe. Z kolei neurony bólowe są aktywowane przez sygnały pochodzące z żywności, mikrobiomu, sygnały mechaniczne, chemiczne oraz duże zmiany temperatury. Gdy dochodzi do stymulacji neuronów bólowych, uwalniają one związek chemiczny o nazwie CGRP i to właśnie ten związek wychwytują receptory RAMP1. Co więcej, do wydzielania CGRP dochodziło w obecności niektórych mikroorganizmów, które zaburzały homeostazę w jelitach. To pokazuje nam, że neurony bólowe są pobudzane nie tylko przez stan zapalny, ale również przez pewne podstawowe procesy. Wystarczy obecność spotykanych w jelitach mikroorganizmów, by uruchomić neurony i zwiększyć produkcję śluzu, dodaje Chiu. Mamy tutaj więc mechanizm regulujący prawidłowe środowisko w jelitach. Nadmierna obecność niektórych mikroorganizmów pobudza neurony, neurony wpływają na produkcję śluzu, a śluz utrzymuje odpowiedni mikrobiom.
      Eksperymenty wykazały też, że u myszy, którym brakowały neuronów bólowych, dochodziło do znacznie większych uszkodzeń w wyniku zapalenia okrężnicy. Biorąc zaś pod uwagę fakt, że osoby z tą chorobą często otrzymują środki przeciwbólowe, należy rozważyć potencjalnie szkodliwe skutki blokowania bólu w tej sytuacji. U osób z zapaleniem jelit ból jest jednym z głównych objawów, więc próbujemy jednocześnie blokować ból i leczyć chorobę. Jednak, jak widzimy, ból ten chroni jelita przed uszkodzeniem, zatem trzeba sobie zadać pytanie, jak zarządzać bólem, by nie poczynić dodatkowych szkód, wyjaśnia Chiu.
      Trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że wiele leków przeciwbólowych stosowanych przy migrenach tłumi sygnały przekazywane przez CGRP, zatem leki takie mogą prowadzić do uszkodzeń tkanki jelit zaburzając sygnały bólowe. Biorąc pod uwagę fakt, że CGRP bierze udział w produkcji śluzu, musimy dowiedzieć się, jak ciągłe blokowanie tego sygnału za pomocą środków przeciwbólowych wpływa na jelita. Czy leki te zaburzają wydzielanie śluzu oraz skład mikrobiomu?, pyta Chiu.
      Komórki kubkowe spełniają w jelitach wiele różnych ról. Współpracują z układem nerwowym produkując immunoglobulinę IgA, prezentują antygeny komórkom dendrytycznym. Rodzi się więc pytanie, czy zażywanie środków przeciwbólowych wpływa na inne niż wydzielanie śluzu funkcje komórek kubkowych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ból to pożyteczny sygnał alarmowy, informujący nas o uszkodzeniu tkanek czy chorobie i skłaniający do wycofania się z nieprzyjemnej sytuacji oraz poszukania pomocy u lekarza. Gdy rana się zagoi, ból powinien ustąpić, ale wiele osób cierpi na ból nawet po całkowitym zagojeniu się rany. Co więcej, olbrzymia liczba osób na całym świecie zmaga się z chronicznym bólem, któremu w wielu przypadkach nie potrafimy przypisać żadnej przyczyny w postaci zranienia czy choroby.
      Mimo że z chronicznym bólem zmagają się miliony ludzi, wciąż jest on jednym z najsłabiej zarządzanych przez medycynę problemów zdrowotnych. Na łamach Science Translational Medicine ukazał się artykuł, którego autorzy informują o potencjalnych nowych metodach leczenia chronicznego bólu, a metody w zaskakujący sposób wiążą się z... nowotworem płuc. Autorami odkrycia są naukowcy z Instytutu Biotechnologii Molekularnej Austriackiej Akademii Nauk, Wydziału Medycyny Uniwersytetu Harvarda oraz Boston Children's Hospital.
      Już poprzednio wykazaliśmy, że neurony wytwarzają specyficzny metabolit, BH4, który napędza takie rodzaje chronicznego bólu jak ból neuropatyczny czy zapalny. Stężenie BH4 bardzo dobrze korelowało z intensywnością bólu. Uznaliśmy więc szlak sygnałowy BH4 za dobry cel poszukiwania nowych terapii przeciwbólowych, mówi Shane Cronin z Instytutu Biotechnologii Molekularnej.
      Naukowcy zaczęli więc poszukiwanie leków, które mogłyby obniżyć poziom BH4 w neuronach. W tym celu dokonali „analizy fenotypowej” 1000 substancji leczniczych zatwierdzonych przez FDA. Analiza ta pozwoliła im na poszukiwanie konkretnych, obecnych już na rynku, leków, które mogłyby pomóc. Analiza pozwoliła np. połączyć znane przeciwbólowe działanie niektórych substancji, jak kapsaicyna czy klonidyna, ze szlakiem sygnałowym BH4.
      Dzięki analizie dokonaliśmy też zaskakujących odkryć. Zauważyliśmy że flufenazyna – lek psychotropowy używany w leczeniu schizofrenii – blokuje szlak BH4 w uszkodzonych nerwach. Wykazaliśmy też, że działa w przypadku chronicznego bólu, mówi Cronin. Naukowcy przeprowadzili eksperymenty na myszach i stwierdzili, że flufenazyna wykazuje działanie przeciwbólowe już w niskich, bezpiecznych dla ludzi dawkach.
      Uczeni odkryli niespodziewany związek pomiędzy szlakiem sygnałowym BH4 a szlakiem sygnałowym EGFR/KRAS, który jest istotnym elementem powstawania i progresji wielu nowotworów. Okazało się, że zablokowanie szlaku EGFR/KAS zmniejsza wrażliwość na ból poprzez zmniejszenie poziomu BH4. Jako, że geny EGFR i KRAS są dwoma najczęściej podlegającymi mutacjom genami w nowotworach płuc, naukowcy przyjrzeli się BH4 w przypadkach nowotworów płuc na modelu mysim. Ku ich zdumieniu usunięcie ważnego enzymu GCH1 ze szlaku sygnałowego BH4 skutkowało zmniejszeniem liczby guzów oraz znacznym wydłużeniem życia myszy z nowotworem płuc z mutacją KRAS. Odkrycie wspólnych elementów chronicznego bólu i nowotworów płuc otwiera nowe możliwości leczenia obu schorzeń.
      Jednym z najbardziej interesujących aspektów badań jest odkrycie mechanistycznego związku pomiędzy bólem a nowotworem płuc. Ten sam wyzwalacz, który rozpoczyna wzrost guza płuc wydaje się być zaangażowany w uruchamianie ścieżki chronicznego bólu, jaki często przecież odczuwają osoby chore na nowotwory. Wiemy też, że nerwy czuciowe mogą napędzać nowotwory, a to wyjaśniałoby zaklęty krąg nowotworów i związanego z nimi bólu, stwierdza Josef Penninger, dyrektor Instytutu Biotechnologii Molekularnej. Zrozumienie tego wzajemnego związku będzie pomocne nie tylko w leczeniu nowotworów, ale również pozwoli poprawić jakość życia pacjentów nowotworowych i ulżyć ich bólowi, dodaje.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Powszechną praktyką jest leczenie ostrego bólu za pomocą leków przeciwzapalnych i sterydów. Najnowsze badania wskazują jednak, że może być to bardzo krótkowzroczne i szkodliwe podejście. Badania przeprowadzone przez międzynarodowy zespół wskazują bowiem, że stan zapalny zapobiega pojawieniu się chronicznego bólu. Zatem jego zwalczanie może doprowadzić do tego, że ulżymy pacjentowi w chwilowym bólu, ale pojawi się u niego ból chroniczny.
      Od dziesięcioleci standardową praktyką medyczną jest leczenie bólu za pomocą środków przeciwzapalnych. Odkryliśmy, że takie pozbycie się bieżącego bólu może prowadzić do długoterminowych problemów, mówi profesor Jeffery Mogil z McGill University.
      Naukowcy z Kanady, Włoch, Holandii, Szwajcarii i USA zbadali mechanizmy bólu u ludzi i myszy. Stwierdzili, że neutrofile, komórki układu odpornościowego pomagające w zwalczaniu infekcji, odgrywają kluczową rolę w walce z bólem.
      Przeanalizowaliśmy geny osób cierpiących na bóle krzyża i zauważyliśmy zachodzące z czasem zmiany w genach u ludzi, którzy bólu się pozbyli. Wydaje się, że najważniejszymi zmianami były te zachodzące we krwi, szczególnie w neutrofilach, mówi profesor Luda Diatchenko. Neutrofile dominują we wczesnych etapach stanu zapalnego i przygotowują grunt pod naprawę uszkodzonej tkanki. Stan zapalny pojawia się z konkretnego powodu i zakłócanie tego procesu wydaje się niebezpieczne, dodaje profesor Mogil.
      Gdy naukowcy w ramach eksperymentów zablokowali działanie neutrofili u myszy, ból trwał nawet 10-krotnie dłużej niż wówczas, gdy pozwolono neutrofilom działać. Gdy leczono u nich ból za pomocą środków przeciwzapalnych i sterydów, jak diklofenak czy deksametazon, uzyskano podobne wyniki, chociaż ból ustępował wcześniej.
      Wyniki badań na myszach potwierdzono następnie analizą danych o 500 000 mieszkańców Wielkiej Brytanii. Okazało się, że osoby, które przyjmowały środki przeciwzapalne w celu likwidowania bólu z większym prawdopodobieństwem doświadczały bólów 2 do 10 lat później, niż osoby nie przyjmujące leków przeciwzapalnych czy sterydów.
      Wyniki naszych badań powinny skłonić nas do przemyślenia sposobów radzenia sobie z ostrym bólem. Na szczęście ból można likwidować w inny sposób, niż zakłócając przebieg procesu zapalnego, stwierdza Massimo Allegri z Policlinico di Monza.
      Naukowcy mówią, że należy przeprowadzić testy kliniczne, podczas których trzeba dokonać bezpośredniego porównania skutków przyjmowania środków przeciwzapalnych ze środkami, które znoszą ból, ale nie zakłócają stanu zapalnego.
      Szczegółowy opis badań znajdziemy na łamach Science Translational Medicine.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed około 12 300 lat na bagnistym terenie dzisiejszego stanu Utah zjawiła się grupa ludzi zwabionych tam zapewne przez obecność megafauny – mamutów czy wielbłądów – oraz kaczek, dzięki którym nie musieli głodować pomiędzy upolowaniem większego zwierzęcia. O ich obecności świadczą pozostałości po palenisku, kamienne narzędzia i kości kaczek. Jednak tym, co najbardziej zainteresowało archeologów są nasiona tytoniu znalezione w palenisku.
      Na stanowisku Wishbone na Wielkiej Pustyni Słonej archeolodzy odkryli cztery spalone ziarna dzikiego tytoniu, informuje Daron Duke z Far Western Anthropological Research Group. Nasiona pochodziły najprawdopodobniej z podnóża wzgórz znajdujących się ponad 13 kilometrów dalej. Zdaniem uczonych, nasiona te są dowodem na używanie tytoniu na 9000 lat przed najwcześniejszymi znanymi dowodami na palenie fajki.
      Obecnie nie wiemy, jak północnoamerykańscy łowcy-zbieracze używali tygodniu. Mogli na przykład zwijać jego liście oraz łodygi w kulki i je żuć lub ssać, a nasiona wypluwali do ogniska. Uczony przypomina, że przodkowie współczesnych Pueblosów żuli dziki tytoń 2000 lat temu. Nie można jednak wykluczyć, że tytoń był palony przez prehistorycznych mieszkańców Ameryki Północnej.
      Najstarsze znany dowody na udomowienie tytoniu pochodzą z Ameryki Południowej sprzed 8000 lat. Duke uważa, że różne populacje mogły niezależnie od siebie w różnych czasach uprawiać tę roślinę.
      Tytoń to jeden z wielu produktów – obok np. kawy, herbaty, alkoholu, opium czy grzybów – które ludzkość od tysięcy lat używa i produkuje, by celowo w jakiś sposób zmienić stan świadomości. Możemy przypuszczać, że gdy ludzie przybyli z Azji do Ameryki, stracili dostęp do roślin, których wcześniej używali by wpływać na swój nastrój, zachowanie czy świadomość. Prawdopodobnie szybko zaczęli więc eksperymentować z lokalnymi roślinami. Gdy trafili na tytoń, szybko stał się on częścią ich życia.
      Duke i jego zespół od 20 lat prowadzą badania archeologiczne na niegościnnej Wielkiej Pustyni Słonej. W 2015 roku dokonali niezwykłego odkrycia. Znaleźli prehistoryczne palenisko, a w nim kacze kości i narzędzia. Wszystko wskazywało na to, że to pozostałości po obozowisku niewielkiej grupy ludzi, która pozostała na miejscu przez kilka dni. Naukowcy wydobyli palenisko i przewieźli je do laboratorium, gdzie szczegółowo analizują jego zawartość. Datowanie radiowęglowe wykazało, że pochodzi ono sprzed 12 300 lat, jest zatem najstarszym znanym miejscem obozowania ludzi na otwartej przestrzeni na zachodnich pustyniach USA. Teraz zespół Duke'a poinformował o znalezieniu w palenisku nasion tytoniu.
      Tytoń nie został użyty do rozpalenia ognia, gdyż nie rósł on w tej okolicy. Naukowcy wykluczyli też, by nasiona były pozostałością po posiłku kaczek zjedzonych przez ludzi. Udało się bowiem znaleźć zawartość kaczych żołądków i stwierdzono, że żywiły się one głównie rosnącą na bagnach rdestnicą. Ponadto w palenisku znaleziono też inne nasiona, które powiązano z dietą ludzi. A to prawdopodobnie wskazuje, że grupa, która tu obozowała, przyniosła ze sobą ważne dla siebie rośliny.
      Leilani Lucas, antropolog z College of Southern Nevada, która nie brała udziału w badaniach, mówi, że nie jest zaskoczona faktem, iż ludzie używali tytoń na tysiące lat przed jego udomowieniem. Udomowienie konkretnych roślin mogło być w znacznej mierze spowodowane kulturowymi preferencjami w kierunku tych roślin, które dobrze smakowały lub wywierały interesujący wpływ na człowieka, mówi uczona.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...