Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Całkiem niedawno pojawił się test, który pozwala na ocenę wieku krwinek. Na podstawie rozkładu liczby komórek w różnych grupach "wiekowych" można dość precyzyjnie określić, czy przeprowadzono autotransfuzję. O ile wiem, WADA już wprowadziła ten test do swojego katalogu.

 

EDIT: tu jest króciutki artykuł na ten temat: http://brain.amnesi.dk/index.php?option=com_content&view=article&id=30:detection-of-autologous-transfusion-by-analyses-of-peripheral-blood-samples&catid=7:current-projects&Itemid=33

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doping krwią jest stary jak świat i całkiem wykrywalny. Z tego co pamiętam szczególną techniką było pobieranie swojej krwi po obozie wysokogórskim, tyle że później przyszło EPO.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale się uwzięliście na to kolarstwo :P

 

Jeśli chodzi o sport, to faktycznie każda dyscyplina ma inne zasady, i z tego względu potrzebny jest różny trening oraz różny zapas tłuszczu..

 

Ale skupmy się tu na leczeniu otyłości - takie było główne założenie odkrycia przedstawionego w artykule.

 

Czy osoba, która ważyła np 140kg, jeśli schudnie do 60kg (niech to będzie te 4% tłuszczu albo i 0%), to czy aby na pewno będzie zdrowa?

 

Właśnie powstaje fundamentalne pytanie - na jaką zawartość tłuszczu pozwalają te dodatkowe geny..

 

Myślę że fakt większej kontuzyjności przy braku odpowiedniego poziomu tłuszczu jest dość istotny - dla przykładu zamiast kolarstwa weźmy tu sporty walki albo gimnastykę. Nie twierdzę że grubasowi będzie lepiej, ale osoba która ma optymalny poziom tłuszczu (nie jest skrajnym chudzielcem) może mieć mniej złamań, skręceń, zwichnięć czy zwyczajnie nawet stłuczeń od uderzeń niż osoba mająca tego tłuszczu poniżej minimalnej wartości..

 

Również w życiu codziennym zbyt niski poziom tkanki tłuszczowej może być szkodliwy. Akurat jestem chudzielcem, więc wiem jak bardzo trzęsę się zawsze na basenie - wystarczy 15 minut pobytu w wodzie.. A 'foczkom' to nie przeszkadza :D Ponadto niektóre witaminy są rozpuszczalne w tłuszczach - mogłoby się okazać że niedobór tkanki tłuszczowej prowadzi do awitaminozy i innych zachwiań metabolizmu.

 

Proponowałbym rozważyć to, a nie czy lepszy kolarz jest gruby czy chudy :D

 

Aczkolwiek co do 'doładowania' mogę się po części zgodzić, że zawodnik z talentem ale bez zaplecza ma niejako podcięte skrzydła w stosunku do takiego który ma zaplecze a talent ma taki sam albo nawet na niższym poziomie.. Wiem, bo sam tak miałem trenując biegi - inni mieli sportowe buty, a ja jakieś człapaki z rynku, inni mieli maści, jakieś izotoniki i węglowodany do łykania po treningu, a ja nie - jako jakąkolwiek rekompensatę tego, piłem wodę z cukrem, żeby węglowodany odnawiać.. I właśnie przez to że brakowało mi zaplecza, byłem bardziej zmęczony, częściej miałem kontuzje - na pewno mając więcej kasy (i pewnie troszkę więcej tłuszczu, bo jego też może miałem za mało) mógłbym dość znacząco poprawić swoje wyniki..

 

Przy czym zgodzę się również z opinią, że bardzo wybitne talenty zostaną zauważone, i nawet jeśli nie mają środków, to zostanie im przydzielone 'zaplecze'. Tym niemniej, sporo dobrych talentów (może nie najlepszych, ale dobrych) może zostać zaprzepaszczonych właśnie ze względu na ten brak zaplecza - i temu się nie da zaprzeczyć.

 

U zarania sportów zaplecze techniczne może nie miało takiego znaczenia i faktycznie liczyły się umiejętności.. Obecnie, w epoce polimerów, nanotechnologii i tak dalej, sprzęt i odżywianie może bardzo wpłynąć na wyniki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, rozważałem awitaminozę w związku z brakiem tłuszczu, jednak doszedłem do wniosku, że niekoniecznie. Brak tkanki tłuszczowej wcale nie oznacza, że delikwent nie spożywa tłuszczy. Weź pod uwagę że w przypadku przeciętnej diety "tkanka tłuszczowa" bierze się przede wszystkim z nadmiaru węglowodanów, a nie spożywania tłuszczu jako takiego.

 

Odnośnie twoich kontuzji - to znaczy tyle, że trener był do niczego - nie potrafił dostosować treningów do twoich możliwości/rozgrzewka była olewana [na SFD polecają 2 minutową rozgrzewkę przed HIIT-em - RATUNKU, [sarkazm] szkoda że dodatkowo nie doradzili sprintowania po betonie jako środka zwiększającego efekt "drugiego dnia" (zakwasy i obolałe nogi)]. Dla przykładu ja w ciągu 5 lat trenowania biegów nie miałem ani jednej kontuzji (pomijając nadwyrężenie kostki - każdy ma prawo krzywo nadepnąć). Moje wyniki 11.0 100m, 52.1 400m - jak na klasę amatorską (w Opolu) wystarczało żeby przeważnie lądować na pudle. Paradoksalnie w pewnym momencie miałem skrzywienie w kierunku odżywek (gainer/kreatyna) ale zamiast wzrostu formy nastąpił wzrost masy, który negował wzrost siły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akurat trener był bardzo dobry - jako jedyny z trenerów, układał każdemu z grupy osobny trening. A rozgrzewka była przeważnie co najmniej półgodzinna - 6km biegu po ziemi/szutrze (w każdym razie raczej nie beton) plus z 15 minut rozciągania (biegałem na średnie dystanse - głównie 1500m).. Powtarzam - kontuzje brały się raczej z braku sportowego obuwia i prawdopodobnie odpowiedniego jedzenia/odżywek/witamin. Dlatego jestem zdania że zaplecze techniczne powoduje dużą różnicę.

 

Zaś co do awitaminozy - owszem, tłuszcz powstaje z nadmiaru węglowodanów - ale w przypadku zaszczepienia tymi genami, byłby prawdopodobnie spalany niemalże in situ. Potrzebna byłaby jakaś kontrola, pozwalająca na inaktywację enzymu odpowiedzialnego za trawienie tłuszczu w momencie, gdy jego poziom byłby krytycznie mały..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tej sytuacji (OMG 6km rozgrzewki u mnie cały trening sięgał maksymalnie 5km, poza obozami  zimowymi na których w tydzień można było zaliczyć 100km) miałeś głównie problem z przetrenowaniem - obuwie jest mało istotne jeżeli biegasz po miękkim podłożu/żużlu trochę gorzej jak większość treningów odbywała się na tartanie. Pytanko do rozciągania - rozciągałeś się dynamicznie(lekkie pogłębianie skłonów itp) czy statycznie(trzymanie rozciągnięcia w tej samej pozycji przez X sek), choć to jest raczej rozmowa na PM/GG. Statyczne rozciąganie jest "be" przed treningiem ale za to super już po treningu. O dietę na poziomie amatroskim też bym się nie martwił (no chyba że biegałeś poniżej 4 minut...) - jestem wegetarianinem, który stosował dietę pączkowo-colową:D

 

Zaś co do awitaminozy - owszem, tłuszcz powstaje z nadmiaru węglowodanów - ale w przypadku zaszczepienia tymi genami, byłby prawdopodobnie spalany niemalże in situ. Potrzebna byłaby jakaś kontrola, pozwalająca na inaktywację enzymu odpowiedzialnego za trawienie tłuszczu w momencie, gdy jego poziom byłby krytycznie mały..

Właśnie dlatego testy są przeprowadzane na myszach a nie ludziach :D

Na marginesie kolarze nie są anorektyczkami, które niski poziom tłuszczu osiągają dzięki listkowi sałaty i pół kilo waty na dzień.

Coś jak w tym kawale "Spotyka się rosyjski kulturysta z amerykańskim. Amerykaniec się chwali - moja dzienna dieta składa się z 8tys. kalorii. Na co rusek NIEMOŻLIWE, nikt nie jest w stanie zjeść w ciągu dnia wiadra kartofli" :P

 

Mój trener przejawiał talent psychologiczny np. Podbieg macie zrobić 5 razy, a po drugim (jak wszyscy umierali) już mówił, wiecie co nie będę taki - zróbcie podbieg jeszcze raz i koniec (tej części treningu). W efekcie wszyscy byli zadowoleni: podopieczni, bo im się upiekło, trener bo wszyscy zrobili plan minimum bez marudzenia i przy okazji za ostatnim razem dali z siebie wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6km to nie jest długa rozgrzewka dla średniodystansowca. Sprinterzy owszem, treningi mają znacznie krótsze, za to intensywniejsze. Średniodystansowiec, żeby w ogóle coś poczuł, to musi przebiec te 6km :D Niektóre treningi były nawet po 20km (ale to z reguły raz w tygodniu albo rzadziej). I raczej nie było to przetrenowanie, bo niektórzy biegali jeszcze więcej kilometrów ode mnie, i nic im nie było :P

 

Ale może fakt - może mam na tyle kruchą budowę, że nawet to co robiłem mnie przeciążało (choć ja najczęściej czułem się dobrze :D )

 

A z tym kartoflami dobre :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, ja zaczynałem jako "krótki" średniodystansowiec (na 800m) i nawet wtedy trening był na jakość a nie ilość. W półgodzinnej rozgrzewce jest 5-10 minut truchtu, 2-3 przebieżki po 60m (70%/80% i 90%mocy) jakieś wieloskoki, skipy i rozciąganie. Trener stosował zasadę 80/20 - 80% ("kilometry") można trzaskać w domu, a treningi (20%) zweryfikują jak się przykładaliśmy w domu.

Owszem na obozach "kilometrów" było więcej ale tego właśnie się oczekuje od obozu kondycyjnego/ przygotowującego do sezonu. Za to obóz szybkościowy w Szklarskiej Porębie był "szybki" nawet osobnicy trenujący na 3 kilometry nie przekraczali na obozie dystansu 1km - lepsze efekty osiąga się śrubowaniem czasu niż kilometrów.

 

Trening interwałowy na 400m jest zdecydowanie efektywniejszy niż człapanie na 5km

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania przeprowadzone na modelach mysich, u których poprzez dietę wysokotłuszczową wywołano otyłość wykazały, że samice, w przeciwieństwie do samców, są lepiej chronione przed otyłością i towarzyszącym jej stanem zapalnym, gdyż w ich organizmach dochodzi do większej ekspresji proteiny RELM-α. Stwierdziliśmy, że komórki układu odpornościowego oraz RELM-α są odpowiedzialne za międzypłciowe różnice w reakcji układu odpornościowego na otyłość, mówi profesor Meera G. Nair z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside. Jest ona współautorką badań prowadzonych wraz z profesor Djurdjicą Coss.
      Do białek z rodziny RELM (resistin-like molecule), obok rezystyny, należą też RELM-α i RELM-β. Do wysokiej ekspresji RELM zachodzi w czasie infekcji i stanów zapalnych. Gdy tylko u myszy pojawia się infekcja, błyskawicznie dochodzi do uruchomienia produkcji RELM-α, które ma chronić tkanki. RELM-α reguluje działanie dwóch typów komórek układu odpornościowego: przeciwzapalnych makrofagów i eozynofili. Autorki badań zaobserwowały, że samce myszy wykazywały niższą ekspresję RELM-α, miały mniej eozynofili, a więcej prozapalnych makrofagów, które wspomagały otyłość. Gdy uczone usunęły RELM-α u samic odkryły, że nie były one chronione przed otyłością, miały mniej oezynofili, a więcej makrofagów – podobnie jak samce.
      Mogłyśmy jednak zredukować otyłość u samic myszy podając im eozynofile lub RELM-α to sugeruje, że mogą być one obiecującymi środkami terapeutycznymi, mówi Nair.
      Niedobór RELM-α miał duży wpływ na samców, ale wciąż był on mniejszy niż na samice. Prawdopodobnie dlatego, że samice mają wyższy poziom RELM-α, zatem niedobory bardziej wpływają na ich organizm. Z naszych badań płynie wniosek, że w chorobach metabolicznych, takich jak otyłość, konieczne jest branie pod uwagę różnic międzypłciowych, stwierdza Coss.
      Najważniejsze jednak jest odkrycie nieznanej dotychczas, zależnej od płci, roli RELM-α w modulowaniu reakcji metabolicznej i zapalnej na indukowaną dietą otyłość. Istnieje „oś RELM-α-eozynofile-makrofagi”, która chroni kobiety przed otyłością i stanem zapalnym wywoływanymi dietą. Wzmocnienie tego szlaku może pomóc w walce z otyłością, dodaje Nair.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Proteina XRN1 odgrywa kluczową rolę w regulowaniu apetytu i metabolizmu przez mózg, informują badacze z Okinawa Institute of Science and Technology Graduate University. U myszy utrata tego białka z przodomózgowia doprowadziła do pojawienia się niepohamowanego apetytu i otyłości, czytamy na łamach iScience. Otyłość powodowana jest przez nierównowagę pomiędzy ilością przyjmowanego pokarmu a wydatkowaniem energii. Wciąż jednak słabo rozumiemy, jak apetyt i metabolizm są regulowane przez komunikację pomiędzy mózgiem a innymi częściami ciała, jak trzustka czy tkanka tłuszczowa, mówi doktor Akiko Yanagiya.
      W ramach badań naukowcy stworzyli mysz, w której przodomózgowiu nie pojawiła się proteina XRN1. W tym regionie mózgu znajduje się m.in. podwzgórze, niewielki obszar odpowiedzialny za uwalnianie hormonów regulujących sen, temperaturę ciała, pragnienie i głód. Naukowcy zauważyli, że w wieku 6 tygodni ich myszy zaczęły gwałtownie przybierać na wadze i w wieku 12 tygodni były już otyłe. Obserwując zachowanie zwierząt uczeni stwierdzili, że myszy pozbawione XRN1 jadły niemal dwukrotnie więcej niż grupa kontrolna.
      To była prawdziwa niespodzianka. Gdy po raz pierwszy pozbawiliśmy mózg XRN1 nie wiedzieliśmy, co odkryjemy. Tak drastyczny wzrost apetytu był czymś niespodziewanym, informuje doktor Shohei Takaoka.
      Japończycy chcieli dowiedzieć się, co powoduje, że myszy tak dużo jedzą. Zmierzyli więc poziom leptyny we krwi. To hormon, który tłumi uczucie głodu. W porównaniu z grupą kontrolną był on znacząco podwyższony. Normalnie powinno to zniwelować uczucie głodu i powstrzymać myszy przed jedzeniem. Jednak zwierzęta pozbawione XRN1 nie reagowały na leptynę.
      Naukowcy odkryli też, że 5-tygodniowe myszy były oporne na insulinę, co w konsekwencji może prowadzić do cukrzycy. W miarę upływu czasu u myszy tych poziom glukozy i insuliny znacząco rósł wraz ze wzrostem leptyny. Sądzimy, że poziom glukozy oraz insuliny zwiększał się z powodu braku reakcji na leptynę. Oporność na leptynę powodowała, że myszy ciągle jadły, glukoza we krwi utrzymywała się na wysokim poziomie, a przez to wzrastała też ilość insuliny, mówi Yanagiya.
      Sprawdzano też, czy otyłość u myszy mogła być spowodowana mniejszą aktywnością fizyczną. Zwierzęta umieszczono w specjalnych klatkach, gdzie mierzono poziom zużywanego tlenu, co służyło jaki wskaźnik tempa metabolizmu. Okazało się, że u 6-tygodniowych myszy nie było żadnej różnicy w wydatkowaniu energii pomiędzy grupą badaną (bez XRN1) a grupą kontrolną. jednak uczeni zauważyli coś bardzo zaskakującego. Otóż myszy bez XRN1 używały węglowodanów jako głównego źródła energii. Natomiast myszy z grupy kontrolnej były w stanie przełączać się pomiędzy wykorzystywaniem węglowodanów w nocy – kiedy to były bardziej aktywne – a wykorzystywaniem zgromadzonego w ciele tłuszczu w dzień, w czasie mniejszej aktywności.
      Z jakiegoś powodu myszy pozbawione XRN1 nie wykorzystywały tłuszczu tak efektywnie, jak grupa kontrolna. Nie wiemy, dlaczego tak się dzieje, przyznaje doktor Yanagiya. Gdy zaś myszy te osiągnęły 12 tygodni życia, ich wydatki energetyczne zmniejszyły się w porównaniu z grupą kontrolną. Jednak naukowcy sądzą, że było to spowodowane otyłością, a nie na odwrót. Myślimy, że przyczyną otyłości było tutaj przejadanie się w wyniku oporności na leptynę, dodaje uczony.
      XRN1 odgrywa kluczową rolę w aktywności genów, gdyż jest zaangażowana na ostatnim etapie degradacji mRNA. Naukowcy odkryli, że u otyłych myszy poziom mRNA wykorzystywanego do wytwarzania proteiny AgRP, jednego z najsilniejszych stymulatorów apetytu, był podwyższony, co prowadziło też do podwyższonego poziomu AgRP. W tej chwili to tylko spekulacja, ale sądzimy, że zwiększony poziom tej proteiny i nieprawidłowa aktywacja wytwarzających ją neuronów może być przyczyną oporności na leptynę u myszy. W normalnych warunkach leptyna zmniejsza aktywność neuronów AgRP, ale jeśli utrata XRN1 powoduje, że neurony pozostają wysoce aktywne, to może to zagłuszać sygnały przekazywane przez leptynę, wyjaśniają naukowcy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Coraz więcej tłuszczu w organizmie zwiększa ryzyko demencji i udaru, ostrzegają naukowcy z University of South Australia. Przyjrzeli się oni istocie szarej mózgów około 28 000 osób i odkryli, że w miarę jak tyjemy, dochodzi do atrofii istoty szarej, co zwiększa ryzyko schorzeń neurologicznych.
      Główny autor badań, doktor Anwar Mulugeta mówi, że pokazują one kolejny problem związany z otyłością. Otyłość to złożona choroba, której cechą charakterystyczną jest nadmierna ilość tkanki tłuszczowej. Otyłość wiąże się z chorobami układu krążenia, cukrzycą typu II i chronicznym stanem zapalnym. Obecnie otyłość kosztuje australijską gospodarkę 8,6 miliarda dolarów rocznie, mówi. W ciągu ostatnich pięciu dekad liczba osób otyłych wzrosła. Jednak złożona natura tej choroby powoduje, że nie wszyscy otyli są chorzy z metabolicznego punktu widzenia. A to utrudnia stwierdzenie, kto znajduje się w grupie ryzyka, a kto nie.
      Autorzy badań podzielili otyłych na trzy podtypy. Do podtypu „niekorzystnego” zaliczono osoby z nadmiarową tkanką tłuszczową wokół niższych partii tułowia oraz okolicach brzucha. Osoby te są narażone na większe ryzyko cukrzycy typu II oraz chorób serca. Typ „korzystny” to ten, w którym występują szersze biodra, ale niskie ryzyko wystąpienia cukrzycy czy chorób serca, z kolei do typu „neutralnego” trafiły osoby o niskim i bardzo niskim ryzyku chorób metabolicznych i układu krążenia. Ogólnie rzecz biorąc, osoby należące do tych podtypów charakteryzuje wyższe BMI, ale w każdym podtypie tłuszcz jest różnie rozłożony i występuje różne ryzyko chorób kardiometabolicznych, stwierdza Mulugeta.
      Badania wykazały, że im większy stopień otyłości, szczególnie wśród podtypu „niekorzystnego” i „neutralnego”, tym mniej szarej materii w mózgu. To sugeruje, że mózgi takich osób mogą gorzej funkcjonować. Jednak kwestia ta wymaga dalszych badań.
      Nie znaleźliśmy jednoznacznych dowodów łączących konkretny podtyp otyłości z demencją czy udarem. Nasze badanie sugeruje jednak, że stan zapalny i zaburzenia metaboliczne mogą odgrywać rolę w zmniejszeniu ilości istoty szarej, stwierdza uczony.
      Analizy wykazały, że w grupie wiekowej 37–73 lata ilość istoty szarej zmniejszała się o 0,3% na każdy dodatkowy 1 kg/m2, co jest odpowiednikiem dodatkowych 3 kg wagi dla osoby o wzroście 173 cm.
      Coraz więcej dowodów wskazuje, że otyłość to złożona choroba i że szczególnie szkodliwy jest tłuszcz zgromadzony wokół organów wewnętrznych. My użyliśmy indywidualnych profili genetycznych i metabolicznych, by potwierdzić istnienie różnych typów otyłości. Nasze badania potwierdzają tezę mówiącą, że zanim ocenimy prawdopodobny wpływ otyłości na zdrowie konkretnego człowieka, musimy przyjrzeć się jego typowi otyłości. Nawet bowiem u osób o całkiem prawidłowej wadze, nadmiar tłuszczu w okolicach brzusznych może być powodem do zmartwień, podsumowuje profesor Elina Hyppönen.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W trakcie pandemii Polacy znacznie ograniczyli aktywność fizyczną. Przyczyniło się to w dużym stopniu do tycia mieszkańców naszego kraju. Aż 42 proc. z nas przybrało na wadze średnio 5,7 kg – wynika z sondażu Ipsos COVID 365+.
      Badanie COVID 365+, którym objęto reprezentatywną próbę 1000 Polaków wskazuje, że obecnie problem nadwagi lub otyłości dotyczy co drugiego mieszkańca Polski. Zostało ono zrealizowane w dniach od 25 lutego do 2 marca 2021 r.
      Nadwaga i otyłość są jednymi z wiodących czynników zwiększających ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19. Potwierdzają to liczne badania naukowe przeprowadzone na przestrzeni ostatnich miesięcy – przypomina dr hab. Ernest Kuchar, specjalista w dziedzinie chorób zakaźnych i medycyny sportowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, cytowany w informacji prasowej przesłanej PAP.
      Jak dodaje ekspert, zdrowe odżywianie i aktywność fizyczna to dwa podstawowe elementy, tanie i dostępne dla każdego z nas, które mają najistotniejszy wpływ na redukcję zbędnych kilogramów, a co za tym idzie mogą wpływać na łagodniejszy przebieg COVID-19.
      Polacy mają świadomość, że styl życia, w tym aktywność fizyczna ma korzystny wpływ na zdrowie. W badaniu Ipsos pt. Diet and Health under COVID-19 co trzecia osoba oceniła, że aktywność fizyczna ma największy wpływ na obniżenie ryzyka ciężkiego przebiegu zakażenia koronawirusem.
      Jednocześnie, aż 43 proc. dorosłych Polaków nie realizuje minimalnego poziomu aktywności, który zgodnie z najnowszymi rekomendacjami Światowej Organizacji Zdrowia wynosi 300 minut umiarkowanego wysiłku fizycznego w tygodniu, wykazało badanie MultiSport Index 2021. Zostało ono zrealizowane przez Kantar na reprezentatywnej, losowej próbie 1000 Polaków powyżej 18. roku życia od 15 stycznia do 18 stycznia 2021 roku.
      Niestety od wielu lat daleko nam do podium, na którym znajdują się najaktywniejsze fizycznie społeczeństwa w Europie. Utrzymujące się od ponad roku ograniczenia w dostępie do obiektów sportowych z pewnością nie poprawią tych statystyk – podkreśla dr Kuchar.
      W badaniu MultiSport Index Pandemia przeprowadzonym w czasie pierwszego lockdownu, wiosną 2020 roku, aż 43 proc. aktywnych fizycznie Polaków przyznało, że ograniczyło liczbę treningów. Jako główny powód respondenci wskazali zamknięcie obiektów sportowych.
      Dr Kuchar zaznacza, że dziś co trzeci Polak podejmuje aktywność fizyczną rzadziej niż raz w miesiącu. Gdy doliczymy do tego godziny spędzone w pozycji siedzącej oraz niewłaściwą dietę i częste podjadanie niezdrowych przekąsek – mamy gotowy przepis na rozwój cukrzycy lub chorób układu krążenia, czyli tzw. schorzeń cywilizacyjnych, które obok pandemii COVID-19, pozostają najważniejszym problemem zdrowotnym i główną przyczyną zgonów – ostrzega specjalista.
      Zgodnie ze statystykami WHO niewystarczający poziom aktywności fizycznej jest czwartą wiodącą przyczyną śmiertelności na świecie – odpowiada za około 5 mln zgonów rocznie. Brak ruchu jest też bezpośrednią przyczyną 27 proc. przypadków cukrzycy oraz 30 proc. przypadków choroby niedokrwiennej serca.
      Aktywność fizyczna ma działanie profilaktycznie zarówno w kontekście chorób cywilizacyjnych, jak i funkcjonowania w sezonach infekcyjnych – wspiera naszą odporność, obniżając m.in. ryzyko występowania zakażeń górnych dróg oddechowych aż o 30 proc. – przypomniał dr Kuchar.
      Jak dodał, ćwiczenia odgrywają też znaczącą rolę w powrocie do zdrowia po COVID-19. Nasz układ limfatyczny, nazywany także układem chłonnym, posiada tylko jedną pompę – mięśnie. Skurcze mięśni stymulują krążenie limfy i zawartych w niej komórek odpornościowych po organizmie. Te wszystkie informacje składają się na jeden, bardzo ważny wniosek – powinniśmy zwracać uwagę na styl życia i pamiętać o codziennej dawce ruchu, która z pewnością przysłuży się naszemu zdrowiu, które dziś jest szczególnie zagrożone i to na wielu poziomach – podsumował ekspert.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nowe badania wykazały, że o ile kobiety i mężczyźni z większą masą mięśniową są mniej narażeni na ryzyko zgonu z powodu choroby serca, to dodatkowo na kobiety korzystnie wpływa większa ilość tłuszczu. Okazuje się, że panie z większą masą tłuszczu są, niezależnie od masy mięśni, lepiej chronione przed zgonem z powodu chorób serca niż panie z mniejszą ilością tłuszczu. Do takich wniosków doszli badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA).
      Szczegóły badań opisano w artykule Sex Differences in the Association of Body Composition and Cardiovascular Mortality opublikowanym na łamach recenzowanego Journal of the American Heart Association.
      Naukowcy przeprowadzili metaanalizę danych zebranych w ciągu 15 lat o odkryli, że zgony w wyniku chorób serca zdarzają się o 42% rzadziej wśród kobiet o wyższej masie mięśni i tłuszczu w porównaniu z kobietami posiadającymi mniej mięśni i tłuszczu. Okazało się jednak, że różnicy takiej nie widać u kobiet, które mają większą masę mięśniową ale niską masę tłuszczu. Wskazuje to, że większa ilość tkanki tłuszczowej chroni kobiety przez zgonem z tego powodu.
      U mężczyzn zanotowano zaś nieco inne zjawisko. Panowie o wysokiej masie mięśni i wysokiej masie tłuszczu – w porównaniu z panami o niskiej masie mięśni i niskiej masie tłuszczu – byli narażeni na o 26% mniejsze ryzyko zgonu z powodu chorób serca. Jednak u tych mężczyzn, u których występowała wysoka masa mięśniowa i niska masa tłuszczu, ryzyko zgonu z powodu chorób serca było o 60% mniejsze.
      American Heart Association szacuje, że każdego roku na zawały umiera 5 milionów mężczyzn i 3 miliony kobiet. Od 50 lat liczba zgonów z powodu ataków serca spada, jednak u kobiet spadek ten jest wolniejszy. Ponadto wydaje się, że ich liczba rośnie u pań w wieku 35–54 lat. Dlatego też naukowcy postanowili przyjrzeć się składowi ciała dużej grupy ludzi. Przeanalizowali dane 11 463 osób w wieku 20 lat i starszym. Badanych podzielili na cztery grupy: niska masa mięśniowa i niska masa tłuszczu, niska masa mięśni i wysoka masa tłuszczu, wysoka masa mięśni i niska masa tłuszczu oraz wysoka masa mięśni i wysoka masa tłuszczu. Dla każdej z tych grup określono odsetek zgonów z powodu chorób serca.
      Autorzy badań, Preethi Srikanthan, Tamara Horwich, Marcella Calfon Press, Jeff Gornbein i Karol Watson, zauważają, jak ważne jest branie pod uwagę różnic pomiędzy płciami podczas oceny ryzyka chorób serca oraz tworzenia odpowiednich zaleceń zdrowotnych. Szczególnie, jeśli chodzi o te związane z tkanką tłuszczową.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...