Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Początek końca darmowych treści?

Rekomendowane odpowiedzi

Barry Diller, dyrektor firmy IAC (InterActiveCorp), firmy internetowej posiadającej 35 marek i obecnej w 40 krajach, uważa, że dni bezpłatnego dostępu do treści w Internecie powoli dobiegają końca. Podczas konferencji Advertising 2.0 Diller, którego przedsiębiorstwo przynosi rocznie 1,5 miliarda dolarów przychodów, powiedział, iż w ciągu 3-5 lat za dostęp do wartościowych treści trzeba będzie płacić. Fakt, że obecnie za większość treści nie płacimy to, zdaniem Dillera, kwestia historycznego momentu, która zostania skorygowana.

Obecnie Sieć znajduje się w stanie kreatywnego chaosu, który potrwa jeszcze kilka lat. W tym czasie najwięksi gracze będą wprowadzali opłaty za coraz więcej treści i usług, a internauci zapłacą, jeśli tylko będą przekonani co do wysokiej jakości treści.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zgodzę się. Stanowczo zbyt wiele firm będzie się bało wyjść przed szereg, to raz. Dwa, że w Sieci nie będzie problemu ze stworzeniem nowego serwisu, który da to samo, ale za darmo, bo zawsze znajdą się chętni do zarabiania wyłącznie na reklamach. Po trzecie, myślę, że będzie tak, jak z piractwem, czyli po prostu powstanie drugi rynek, na którym treści pierwotnie płatne będą przekazywane za darmo.

 

Choć z drugiej strony nie dziwi mnie, że facet prowadzący tak ogromną firmę będzie się starał wmawiać ludziom, że jego wersja jest prawdziwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak gość ma tyle serwisów to nie dziwie się że ma takie marzenia  ;D

ale nawet niedawno gdzieś czytałem że times czy inny duży serwis rezygnuje z opłat na rzecz reklam bo wolą przyciągnąc wiecej odwiedzających a zyski mają właśnie z reklam,

specjalistyczne serwisy tak, ale uważam że nie "dzeinniki" tematyczne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie używają internetu bo jest i jest za darmo płacą jedynie za coś co wydaje im się warte czyli zaspokajające jakaś ich potrzebę i nie ma tego za darmo gdzieś indziej.

Poza tym wg mnie najczęściej (jeśli nie jest to działalność bardzo ściśle sprofilowana i przeznaczona dla bardzo wąskiej i hermetycznej grupy odbiorców) mieć więcej userów darmowych niż kilku płacących.

Powiedzmy ze założę sobie forum obojętnie jakie napisze kilka artykułów i skasuje ludzi na dzień dobry po 10 PLN rocznie za wjazd. Będzie to pewnie komercyjny sukces jak nasz klasa :P. Nikt mi nie zapłaci za treść której nie ma a jak nikt nie zapłaci bo treści nie będzie. Ale powiedzmy ze mam już takie forum mnogo userów duża baza wiedzy rozwiązanych problemów jakiś materiałów i tak dalej i nagle śpiewam 10 za rok i jest zonk bo mamy na forum jak wszędzie pewną asymetrie ludzi co wiedzą jest mniej niż tych co chcą wiedzieć i dla tych drugich to jest warte 10 pln ale dla twórców zawartości już nie zbiorą się i pójdą gdzieś indziej i zostanie reszta dla której forum stanie się bezwartościowe lub co najmniej mniej użyteczne.

 

Komercjalizacja newsów też się nie uda bo zaraz będzie to za darom obok.

Jedynie gdzie ma to szanse życ to w momencie gdy właściciel ma monopol na zawartość i jest to zawartość wartościowa ale z takim czymś mamy odczynienia stosunkowo rzadko a i grupy docelowe są najczęściej bardzo wąskie.

 

Martwi mnie jednak inna rzecz niestety może się okazać ze w pewnym sensie się mylę i rynek zweryfikuje sama reklamę internetową jako bezwartościową (no powiedzmy wysoce przecenianą) bo tak naprawdę na niej najlepiej zarabiają ci co ją sprzedają najmniej ci co ją kupują a ci co ją oglądają wcale i tu moze leżeć przyczyna załamania się modelu internetu jaki znamy.

Bo jak dla mnie reklama w internecie jest rozdmuchana za bardzo  jest to dla mnie kolejny balon który pęknie nie wiem tylko z jak wielkim hukiem.   

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jedynie gdzie ma to szanse życ to w momencie gdy właściciel ma monopol na zawartość i jest to zawartość wartościowa ale z takim czymś mamy odczynienia stosunkowo rzadko a i grupy docelowe są najczęściej bardzo wąskie.

Otóż to. Z jednym tylko zastrzeżeniem: takie serwisy już dziś są płatne (ot, choćby Science Direct czy Elsevier), więc prorok spóźnił się o dobrych kilka lat ze swoją przepowiednią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakby to powiedzieć. To tak jakby szef gangu wypowiadał się że nadchodzą czasy rządów jego gangu. Ta opinia aż bije bezstronnością po oczach :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja się z Wami z kolei nie zgodzę. :P

Internet podlega prawom rynku tak samo jak "real". Zarabianie na reklamach po prostu nie wychodzi i skoro nawet taki gigant jak YouTube przynosi gigantyczne straty, to wniosek z tego taki, że musi albo upaść, albo znaleźć sposób na zarabianie. Jesteście przyzwyczajeni do modelu: więcej użytkowników, więcej pieniędzy (w uproszczeniu). Portale chętnie jednak poświęcą liczbę użytkowników na rzecz większych wpływów. Tym bardziej, że mechanizmy blokowania reklam powoli stają się standardem w przeglądarkach. Wielcy sobie z tym poradzą, wprowadzając abonament na najbardziej atrakcyjne usługi (przypuszczam, że np. wprowadzenie opłat na YouTube by wypaliło), gorzej będzie z mniejszymi,

Przypuszczam, że z czasem najsłabsze i najbardziej powszechne treści nadal będą dostępne za darmo, jednak wielcy gracze wprowadzą opłaty za bardziej atrakcyjne serwisy. W końcu, ile można pracować za darmo :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Różnica w porównaniu do "reala" jest taka, że w Sieci założenie strony nie kosztuje praktycznie nic, podobnie jak jej prowadzenie (jak by nie było, założenie nawet rozbudowanego portalu jest wielokrotnie tańsze od uruchomienia maleńkiej stacji TV). Nie ma też koncesji ani ograniczonej pojemności kanałów przekazu. Dlatego tam, gdzie zaczną znikać serwisy bezpłatne, zaraz pojawią się nowe. A płatne pozostaną, tak jak i dziś, tylko serwisy ściśle specjalistyczne.

 

Jeśli mówimy o usługach płatnych, to sądzę, że będzie to dotyczyło co najwyżej usług "premium", czyli np. filmu w HD zamiast zwykłego albo pełnej prędkości transferu zamiast określonej, nieco niższej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za takiego eNKeja ludzie płacą czy portale typu dopasowani.pl (to już jest naiwność).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@mikroos: koszty założenia firmy nie mają tutaj nic do rzeczy. Osiedlowy warzywniak podlega takim samym prawom ekonomii jak najnowocześniejsza fabryka procesorów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I właśnie dlatego warzywniaki wciąż istnieją, choć buduje się coraz więcej marketów, w których jest taniej :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z mikroos. Sieć rządzi się troche innymi prawami. Zawsze będą bezpłatne serwisy. Dodatkowo te bezpłatne mogą przyciągać większą liczbę użytkowników a to tak naprawdę decyduje w dużej mierze o sukcesie.

Ja nie płaciłem w sieci jak do tej pory za nic. Wszystko można znaleźć za darmo tylko czasem trudniej jest znaleźć. Innych różnic nie zauważyłem.

Za co obecnie tak naprawdę płacimy?(jak pisałem nie płacę ale płatne serwisy widziałem nieraz).

-za ściągnięcie oprogramowania np sterowników, ale jak poszukać to można znaleźć za darmo taka prawda.

-pełno jest stron erotycznych gdzie warunkiem dostępu są kody sms, ale jak poszukać lepsze strony są darmowe

-serwisy w których można znaleźć pomoc, ale bardziej rozbudowane są fora gdzie są tysiące użytkowników pomagających za darmo, tam jest zwyczajnie więcej informacji

-informacje encyklopedyczne? -sztandarowy produkt wikipedia jest za darmo

-serwisy z filmikami jak youtube, wrzuta? utrzymują się z reklam, nie sądze aby ktokolwiek chciał za to płacić w inny sposób.

Wszystko przeczy temu co powiedział ten człowiek.

Płaci się w chwili zamówienia łącza internetowego. Resztę tworzą ludzie dla ludzi i za darmo.

Pomijam oczywiście serwisy w rodzaju allegro ponieważ tam płaci się za towar nie za informację, tej szuka sie samemu za darmo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem większość treści w internecie nadal pozostanie darmowa. Płatne mogą być jedynie naprawdę dobre serwisy takie jak wikipedia oraz strony umożliwiające ściąganie plików oraz strony z teściami pornograficznymi, bo za takie treści ludzie są w stanie zapłacić. Wszystkie inne serwisy albo pozostaną bezpłatne albo upadną bo wyobraźcie sobie kto będzie chciał płacić za oglądanie filmików na YouTube?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak by rynek podlegał prawom rynku od początku to by nie powstał i nie rozwijał się tak dynamicznie.

To właśnie darmowośc internetu pozwoliła na jego rozwój. Jak architekturze PC jej otwartość.

Jeśli nk zaczęła by od dychy wpisowego i dali by rabat kolegom i koleżankom to by była to dosłownie ich klasa.

 

Analogia do piractwa jest dość ciekawa. Firmy dziś działają przy darmowym internecie i mają się nieźle. Ale jak już wszystkich przyzwyczają to każą sobie płacić i będą odcinać od tego kupiony tak jak to zrobił Microsoft nie walcząc w Polsce z piractwem przez x lat a teraz pakując dzieciom Windowsa do tanich laptopów.

 

Wydaje mi się jednak ze to tak łatwo nie pójdzie. Bo żeby zarobić na userach trzeba mieć albo dobry "współczynnik konwersji" usera niepłacącego na płacącego albo wielu userów. Wysoki współczynnik konwersji mają silnie zogniskowane portale i inne takie miejsca w internecie i mogą sobie pozwolić na zarabiane na społeczności (mikroos wiem ze są już takie miejsca w internecie) ale one znowu pozwalają na sprzedaż droższej i odpowiednio wyselekcjonowanej reklamy ponieważ target jest dobry np nie wiem  reklama zabezpieczeń różnicoprądowych na forum dla elektryków i mogą zarabiać na userach.

Drugi biegun to portale z duża liczba ludzi tam mogą sobie pozwolić na to bo jak co któryś skorzysta to coś zarobią, kilku userów stracą  ale zarobią więcej niż by zarobili na straconych userach na reklamie ale raczej to jest w kierunku usług dodatkowych. Wprowadzenie w pełni płatnej naszej klasy to od razu portal "nasza darmowa klasa".

 

Z tym co jest po miedzy to jest problem ale wszystko zależy od tego kto ile chciał by zarobić ale można zarznąć kurę znoszącą jakiekolwiek jajka bardzo łatwo.

Odmienna kategorie a dokładnie podział w nieco innej płaszczyznę stanowią portale na których użytkownik "zarabia" w ten czy inny sposób ale wymierny ale to jest strategia Win-Win. I tam użytkownik może zapłacić w szczególności jeśli zapłata jest powiązana z jego zarobkiem.

 

Jednak jeśli użytkownik miał by płacić za treść to po pierwsze przestanie generować teść na której inny zarabia. Po drugie jeśli użytkownik miał by płacić za wszytko to ograniczy swoja aktywność jeśli ma zapłacić za wp onet gazete interie i tak dalej to wybierze jeden a na inny nie zaglądnie Jeden zarobi kilku straci pytanie czy jeden zarobi więcej niż reszta straci ? jeśli tak tow rachunku ogólnym wszyscy stracą wiec im się to nie opłaca.

 

Kolejna kwestia to jest pytanie kto miał by zarabiać i za co. Jeśli uznamy ze za korzystanie z wp miał bym wysłać SMS i było by odpowiednio dużo ludzi którzy by go wysłali to pojawia się pytanie dlaczego czegoś z tego sms`a nie ma mieć operator telekomunikacyjny nie tylko pieniędzy za transfer jakie ma dziś przy darmowym contencie ale i udziału w zyskach bo jak nie to przytnie ruch i się skończy dzień dziecka. Dlaczego właściciel osiedlowej sieci nie miał by mieć udziału w tych zyskach zamiast standardowego abonamentu w końcu to jego infrastruktura generuje ruch jak nie to przytnie i się skończy dzień dziecka.

No i konkluzja jest niestety taka nażędziem które by na to mogło pozwalać mógł by być pakietowy internet. Operator nie ma doli od operatora Voip pakiet standardowy odrobinie spowalnia pakiety voipowe i nie ma już VoIP w sieci. I za pakiet z voipem ma kasę od usera.

 

Ale to raczej science fiction bo ten model mógł by się szybko wykrzaczyć.

Przeglądam wiele stron internetowych i jeśli za każdą maił bym płacić to bym listę szybko zredukował i bez bólu serca. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak by Internet podlegał prawom rynku od początku to by nie powstał i nie rozwijał się tak dynamicznie.

 

Tak miało brzmieć pierwsze zdanie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kto będzie chciał ten będzie płacił. Są serwisy (hobbistyczne) gdzie za dostęp do nowinek i innych materiałów się płaci - za darmochę są tylko zajawki informacji. Tylko że po przeczytaniu świeżego newsa spokojnie informacje na dany temat, bądź inny content mogę znaleźć za darmo gdzie indziej - vide Gry-OnLine.pl vs reszta darmowych stronek o takiej tematyce. Ja się dziwię tym co płacą za dostęp do płatnych materiałów tam zamieszczonych, bo znajduję je sobie za darmo w sieci. Jeśli chcą płacić to ich sprawa.

Wróżenia Barrego są zaklinaniem rzeczywistości i pobożnymi życzeniami w stylu - wymyśliliśmy TV więc umrze kino, wymyśliliśmy ebooki, upadną gazety...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Szerokie rozpowszechnienie się internetu i technologii komunikacyjnych przyciąga ludzi do centrów miast. Zachodzi więc zjawisko odwrotne, niż przewidywano u zarania internetu i ery informacyjnej, informują naukowcy z Uniwersytetu w Bristolu.
      Pomimo tego, że internet pozwala nam na niezwykle łatwy dostęp do wszelkich informacji i umożliwia łatwe i szybkie nawiązanie kontaktu z osobami z drugiego końca świata, jego rozwój nie doprowadził do odpływu ludności z miast. Wręcz przeciwnie, specjaliści zauważyli odwrotne zjawisko. Coraz większe rozpowszechnienie się technologii informacyjnych prowadzi zwiększenia koncentracji ludzi w miastach.
      Nie od dzisiaj wiemy, że np. przedsiębiorstwa działające na uzupełniających się polach, mają tendencje do grupowania się na tym samym obszarze, gdyż zmniejsza to koszty działalności. Technologie informacyjne miały to zmienić.
      Doktor Emmanouil Tranos z Univeristy of Bristol i Yannis M. Ioannides z Tufts Univeristy przeanalizowali skutki zachodzących w czasie zmian dostępności i prędkości łączy internetowych oraz użytkowania internetu na obszary miejskie w USA i Wielkiej Brytanii. Geografowie, planiści i ekonomiści miejscy, którzy na początku epoki internetu rozważali jego wpływ na miasta, dochodzili czasem do dziwacznych wniosków. Niektórzy wróżyli rozwój „tele-wiosek”, krajów bez granic, a nawet mówiono o końcu miasta.
      Dzisiaj, 25 lat po komercjalizacji internetu, wiemy, że przewidywania te wyolbrzymiały wpływ internetu i technologii informacyjnych w zakresie kontaktów i zmniejszenia kosztów związanych z odległością. Wciąż rosnąca urbanizacja pokazuje coś wręcz przeciwnego. Widzimy, że istnieje komplementarność pomiędzy internetem a aglomeracjami. Nowoczesne technologie informacyjne nie wypchnęły ludzi z miast, a ich do nich przyciągają.
      Artykuł Ubiquitous digital technologies and spatial structure; an update został opublikowany na łamach PLOS One.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Iskra
      Dokładnie 50 lat temu, późnym wieczorem 29 października 1969 roku na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles (UCLA) dwóch naukowców prowadziło pozornie nieznaczący eksperyment. Jego konsekwencje ujawniły się dopiero wiele lat później, a skutki pracy profesora Leonarda Kleinrocka i jego studenta Charleya Kline'a odczuwamy do dzisiaj.
      Kleinrock i Kline mieli do rozwiązania poważny problem. Chcieli zmusić dwa oddalone od siebie komputery, by wymieniły informacje. To, co dzisiaj wydaje się oczywistością, przed 50 laty było praktycznie nierozwiązanym problemem technicznym. Nierozwiązanym aż do późnego wieczora 29 października 1969 roku.
      Jeden ze wspomnianych komputerów znajdował się w UCLA, a drugi w oddalonym o 600 kilometrów Stanford Research Institute (SRI) w Menlo Park. Próby nawiązania łączności trwały wiele godzin. Kline próbował zalogować się do komputera w SRI, zdążył w linii poleceń wpisać jedynie  „lo”, gdy jego maszyna uległa awarii. Wymagała ponownego zrestartowania i ustanowienia połączenia. W końcu około godziny 22:30 po wielu nieudanych próbach udało się nawiązać łączność i oba komputery mogły ze sobą „porozmawiać”. Wydaje się jednak, że pierwszą wiadomością wysłaną za pomocą sieci ARPANETu było „lo”.
       

       
      Trudne początki
      Początków ARPANETU możemy szukać w... Związku Radzieckim, a konkretnie w wielkim osiągnięciu, jakim było wystrzelenie Sputnika, pierwszego sztucznego satelity Ziemi. To był dla Amerykanów policzek. Rosjanie pokazali, że pod względem technologicznym nie odstają od Amerykanów. Cztery lata zajęło im nadgonienie nas w technologii bomby atomowej, dziewięć miesięcy gonili nas w dziedzinie bomby wodorowej. Teraz my próbujemy dogonić ich w technice satelitarnej, stwierdził w 1957 roku George Reedy, współpracownik senatora, późniejszego prezydenta, Lyndona Johnsona.
      Po wystrzeleniu Sputnika prezydent Eisenhower powołał do życia Advanced Research Project Agency (ARPA), której zadaniem była koordynacja wojskowych projektów badawczo-rozwojowych. ARPA zajmowała się m.in. badaniami związanymi z przestrzenią kosmiczną. Jednak niedługo później powstała NASA, która miała skupiać się na cywilnych badaniach kosmosu, a programy wojskowe rozdysponowano pomiędzy różne wydziały Pentagonu. ARPA zaś, ku zadowoleniu środowisk naukowych, została przekształcona w agencję zajmującą się wysoce ryzykownymi, bardzo przyszłościowymi badaniami o dużym teoretycznym potencjale. Jednym z takich pól badawczych był czysto teoretyczny sektor nauk komputerowych.
      Kilka lat później, w 1962 roku, dyrektorem Biura Technik Przetwarzania Informacji (IPTO) w ARPA został błyskotliwy naukowiec Joseph Licklider. Już w 1960 roku w artykule „Man-Computer Symbiosis” uczony stwierdzał, że w przyszłości ludzkie mózgi i maszyny obliczeniowe będą bardzo ściśle ze sobą powiązane. Już wtedy zdawał on sobie sprawę, że komputery staną się ważną częścią ludzkiego życia.
      W tych czasach komputery były olbrzymimi, niezwykle drogimi urządzeniami, na które mogły pozwolić sobie jedynie najbogatsze instytucje. Gdy Licklider zaczął pracować dla ARPA szybko zauważył, że aby poradzić sobie z olbrzymimi kosztami związanymi z działaniem centrów zajmujących się badaniami nad komputerami, ARPA musi kupić wyspecjalizowane systemy do podziału czasu. Tego typu systemy pozwalały mniejszym komputerom na jednoczesne łączenie się z wielkim mainframe'em i lepsze wykorzystanie czasu jego procesora. Dzięki nim wielki komputer wykonywać różne zadania zlecane przez wielu operatorów. Zanim takie systemy powstały komputery były siłą rzeczy przypisane do jednego operatora i w czasie, gdy np. wpisywał on ciąg poleceń, moc obliczeniowa maszyny nie była wykorzystywana, co było oczywistym marnowaniem jej zasobów i pieniędzy wydanych na zbudowanie i utrzymanie mainframe’a.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dokładnie przed 50 laty, 29 października 1969 roku, dwaj naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, wykorzystali nowo powstałą, rewolucyjną sieć ARPANET, do przesłania pierwszej wiadomości. Po wielu nieudanych próbach około godziny 22:30 udało się zalogować do komputera w oddalonym o 600 kilometrów Stanford Research Institute.
      Wieloletnia podróż, która rozpoczęła się od... wysłania Sputnika przez Związek Radziecki i trwa do dzisiaj w postaci współczesnego internetu, to fascynująca historia genialnych pomysłów, uporu, porażek i ciężkiej pracy wielu utalentowanych ludzi. Ludzi, wśród których niepoślednią rolę odegrał nasz rodak Paul Baran.
      To, co rozpoczęło się od zimnowojennej rywalizacji atomowych mocarstw, jest obecnie narzędziem, z którego na co dzień korzysta ponad połowa ludzkości. W ciągu pół wieku przeszliśmy od olbrzymich mainframe'ów obsługiwanych z dedykowanych konsol przez niewielką grupę specjalistów, po łączące się z globalną siecią zegarki, lodówki i telewizory, które potrafi obsłużyć dziecko.
      Zapraszamy do zapoznania się z fascynującą historią internetu, jednego z największych wynalazków ludzkości.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie udostępni całe archiwum Alberta Einsteina. Dzięki internetowi będziemy mogli zapoznać się zarówno z listami miłosnymi uczonego, jak i z jego notatkami, które tworzył pracując nad swoimi teoriami.
      Od 2003 roku w sieci dostępnych jest około 900 zdjęć manuskryptów oraz niekompletny spis obejmujący około połowy archiwum. Teraz, dzięki pieniądzom z Polonsky Foundation, która wcześniej pomogła zdigitalizować prace Izaaka Newtona, zapoznamy się z 80 000 dokumentów i innych przedmiotów, które zostawił Einstein.
      Projekt digitalizacji całości archiwów rozpoczęto 19 marca 2012 roku. Uruchomiono witrynę alberteinstein.info, na której można będzie zapoznawać się ze spuścizną fizyka. Obecnie można na niej oglądać 2000 dokumentów, na które składa się 7000 stron.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      BEREC, agenda Unii Europejskiej odpowiedzialna za regulacje na rynku telekomunikacyjnym poinformowała, że w UE powszechnie blokuje się dostęp do internetu. Według BEREC w ramach praktyk zarządzania ruchem najczęściej ogranicza się przepustowość lub blokuje w ogóle protokół P2P oraz telefonię internetową (VoIP). Ta ostatnia jest blokowana przede wszystkim w sieciach telefonii komórkowej i wynika to z zapisów w umowach zwieranych z klientami.
      Badania przeprowadzone przez BEREC pokazują, że około 25% dostawców internetu usprawiedliwia blokowanie czy ograniczanie ruchu względami „bezpieczeństwa i integralności“ sieci. Około 33% stosuje różne techniki zarządzania ruchem, gdyż obok standardowych usług świadczą też usługi wyspecjalizowane, np. oferują obok internetu telewizję czy telefonię.
      Obecnie BEREC prowadzi analizę uzyskanych danych. Zostaną one sprawdzone, skonsolidowane i na ich podstawie powstanie szczegółowy raport, który zostanie przedstawiony w drugim kwartale bieżącego roku.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...