Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Ludzie pragną pewnych siebie i swego doradców, dlatego też nadal popierają i słuchają osób popełniających błędy, jeśli tylko robią na nich dobre wrażenie (Organizational Behavior and Human Decision Processes).

Don Moore z Carnegie Mellon University twierdzi, że gdy w grę wchodzi konkurowanie ze sobą, doradcy wpadają w rodzaj zgubnego korkociągu, stale "podkręcając" swoją pewność siebie. W amerykańskim eksperymencie ochotnikom wypłacano pieniądze za trafne określenie czyjejś wagi na podstawie fotografii. W każdej z ośmiu rund kupowało się poradę od któregoś z 4 uczestników badania. Zgadujący miał dostęp do oceny czyjejś pewności siebie, ale nie do sformułowanych przez niego oszacowań wagi.

Od samego początku bardziej zadufani w sobie doradcy mieli większą liczbę klientów, co spowodowało, że w miarę postępów gry ich odpowiedzi były coraz bardziej precyzyjne. Wzrost precyzji zanikał, gdy osoby oglądające zdjęcia mogły jedynie wybrać, czy kupić, czy nie kupić porady pojedynczego doradcy. W późniejszych rundach ochotnicy unikali doradców, którzy popełnili błąd, tendencja ta była jednak słabiej zaznaczona i przezwyciężana przez pociąg do osób pewnych siebie.

Moore podkreśla, że podążanie za głosem najbardziej pewnej siebie osoby ma zazwyczaj sens, ponieważ przeważnie precyzja i doświadczenie idą ze sobą w parze. Z tego powodu ludzie podają np. mniej odpowiedzi na pytania, które dotyczą dobrze znanej im działki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najczystsza prawda. To głównie dlatego wciąż wierzy się w brednie analityków giełdowych, choć w ciągu ostatniego roku kompromitowali się tysiące razy :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak samo jest z IQ użytkowym (wybalansowanym). Za wysokie i za niskie też źle "czasem" mieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Regularne wizyty w klubie zdrowia gry Second Life pomagają schudnąć w rzeczywistym świecie - przekonują naukowcy z Indiana University.
      Badani, którzy brali udział w dwóch 3-miesięcznych programach odchudzających (jeden prowadzono w świecie wirtualnym, drugi przebiegał klasycznie), zrzucili podobną liczbę kilogramów. Amerykanie uważają, że motywacja i pewność siebie zbudowane w ramach gry mają wpływ na codzienne życie danego człowieka.
      Dr Jeanne Johnston nawiązała współpracę ze społecznością Club One Island z Second Life. Razem opracowano program utraty wagi. Do udziału w eksperymencie zaproszono osoby z nadwagą i otyłością. Na co najmniej 4 godziny tygodniowo spotykały się one w klubie Second Life lub w realnym świecie. Na mityngach podawano informacje dotyczące odżywiania, aktywności fizycznej, zmiany nawyków oraz wykorzystania wsparcia społecznego. Większość obu grup stanowiły kobiety, przy czym średnia wieku w przypadku kursu Second Life wynosiła 46 lat, a w świecie rzeczywistym 37 lat. Po 12 tygodniach ochotnicy z obu grup stracili średnio po 4,5 kg, odnotowano też bardzo podobne spadki wskaźnika masy oraz otłuszczenia ciała.
      Kiedy z uczestnikami badania przeprowadzono wywiady dotyczące ewentualnych zmian zachowania, okazało się, że członkowie Club One Island zrobili więcej w kierunku zdrowszego odżywiania się i zwiększenia aktywności fizycznej. Ich koleżanki i koledzy z drugiej grupy nie dokonali istotnych statystycznie zmian w zakresie żadnego z ocenianych zachowań (poza dietą i ćwiczeniami analizowano też liczbę godzin snu).
      To antyintuicyjne [bycie bardziej aktywnym w ramach czegoś de facto nieistniejącego], lecz dzięki wizualizacji i edukacji czynności wykonywane w świecie wirtualnym mogą być przenoszone do świata rzeczywistego. Program wirtualny był co najmniej tak samo skuteczny, jak tzw. program twarzą w twarz, a pod pewnymi względami sprawdzał się nawet lepiej. Ma bowiem potencjał docierania do ludzi, którzy normalnie nigdy by nie poszli na siłownię lub z powodu ograniczeń, np. braku czasu czy dyskomfortu odczuwanego w klubie fitness, nigdy nie przyłączyliby się do programu.
      Jakiś czas temu inni amerykańscy naukowcy wykazali, że ludzie ćwiczą intensywniej, gdy zamiast ruszać się samemu, robią to w towarzystwie awatara.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Blondynki są bardziej agresywne i skłonne do stawiania na swoim niż kobiety o ciemniejszych kolorach włosów - rude czy brunetki (Proceedings of the National Academy of Science).
      Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara uważają, że ich wojownicze nastawienie to skutek wzmożonej uwagi, jaką się mogą cieszyć na co dzień. Blondynki zdążyły się po prostu przyzwyczaić, że wszystko układa się po ich myśli. Badacze zauważyli, iż kobiety, które farbują włosy na blond, szybko zaczynają czerpać korzyści z tego posunięcia.
      Amerykanie prowadzili badania, by stwierdzić, czy kobiety, które są uznawane za atrakcyjniejsze, łatwiej wpadają w złość, by uzyskać to, na czym im zależy. Oczekiwaliśmy, że blondynki będą się czuły bardziej uprzywilejowane niż inne młode kobiety - to w końcu południowa Kalifornia, naturalny habitat uprzywilejowanych jasnowłosych. Nie spodziewaliśmy się jednak, że będą aż tak wojownicze w porównaniu do rówieśnic z kampusu - opowiada Aaron Sell, szef zespołu badawczego.
      Akademicy sądzą, że dzięki opisywanemu studium uzyskali wiarygodną miarę stopnia, do jakiego kobiety są przygotowane do obrony własnych interesów. Eksperyment nad związkami pewności siebie i agresji objął 156 studentek. Szybko wyszło na jaw, iż blondynki były zazwyczaj lepiej traktowane od posiadaczek innych kolorów włosów i wykazywały silniejszą wolę "pójścia na udry". Co ciekawe, mniej chętniej niż panie rudowłose czy brunetki osobiście angażowały się w walkę, starając się w ten sposób zapobiec szkodzącym urodzie ewentualnym urazom.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niektóre samice zeberki (Taeniopygia guttata) wybierają słabszego samca, a nie tego najlepszego z najlepszych. Czegoś podobnego dotąd w naturze nie obserwowano (Proceedings of the Royal Society B).
      Marie-Jeanne Holveck i Katharina Riebel z Uniwersytetu w Lejdzie podzieliły pisklęta amadyn zebrowatych na małe (składające się z 2-3 osobników) bądź duże grupki (5-6 osobników). Założyły, że ptaki wychowujące się w tych drugich będą miały do dyspozycji mniejszą część zasobów, dlatego staną się słabsze, a samce będą gorszymi śpiewakami.
      Kiedy pisklęta dorosły, 24 samice wysokiej i niskiej "jakości" umieszczono w klatce, gdzie mogły wybrać słuchanie śpiewu chuderlawego bądź doborowego samca, dziobiąc jeden z dwóch czerwonych guzików. Okazało się, że wszystkie silne samice wybierały silne samce, a słabe równie słabowitych partnerów.
      Holenderki obserwowały też zachowania reprodukcyjne ptaków. Osobniki dopasowane odżywieniem i witalnością spółkowały o wiele szybciej niż zwierzęta niedopasowane. Kiedy słabsza samica sparowała się z supersamcem, składała większe jaja. Panie biolog sądzą, że działo się tak dlatego, iż miały one "poczucie", że spotkało je coś niespodziewanego, na wyrost i zaopatrywały jaja w większą ilość składników odżywczych.
      Wiele wskazuje na to, że zeberki dobierają się pod względem postrzeganej atrakcyjności, podobnie jak ma to miejsce u ludzi. Skoro zjawisko to występuje u tak różnych gatunków, możemy mieć do czynienia z ogólną prawidłowością – podkreśla Holveck.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prezes Google'a, Eric Schmidt, otrzymał od Baracka Obamy propozycję zasiadania w Prezydenckim Zespole Doradców Naukowych i Technologicznych (PCAST). To grupa doradcza, która ma skupiać liderów w dziedzinie nauki i inżynierii. Jej celem jest tworzenie strategii działania prezydenta w dziedzinach, w których znajomość nauki i technologii jest kluczowa dla rozwoju ekonomii.
      Wśród innych członków PCAST znajdziemy m.in. Erica Landera z MIT-u i Harvardu, Harolda Varmusa, prezesa Memorial Sloan-Kettering Cancer Center, Craiga Mudie z Intela, Ahmeda Zewaila, profesora chemii i fizyki na Caltechu, Shirley Ann Jackson, szefa Rensselaer Polytechnic Institute czy też Richarda Levina, rektora Yale University.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Krawat ujawnia nie tylko preferencje kolorystyczne właściciela, zamiłowanie do mody czy zasobność portfela. Wg naukowców, konkretne rodzaje krawatów są wybierane przez określonych ludzi.
      Krawat fioletowy zdradza arogancję i tendencję do rzucania się w oczy za wszelką cenę. W przypadku niektórych osób przeprowadzających rozmowy kwalifikacyjne kandydat z purpurowym krawatem od razu ląduje na liście z hasłem "do odrzucenia".
      Zielony jest kolorem nadziei i barwą relaksującą wzrok. Wydaje się więc dobry, ale raczej na ścianę pokoju, a nie na dominującą barwę krawata. "Zwis" w kolorze liści kojarzy się bowiem z zazdrością, chciwością i kimś, kto nie ma szczęścia i odrobinę ryzykuje.
      Modne ostatnimi czasy krawaty różowe wskazują na romantyczne (niekiedy aż do bólu) nastawienie właściciela, który poszukuje ludzkiej sympatii albo uwielbienia. Można je więc uznać za doskonały rekwizyt narcyza.
      Krawaty-nowinki, np. z nadrukami, sygnalizują, że noszący je mężczyźni pragną uchodzić za ważniejszych, bardziej seksownych i towarzyskich, niż są w rzeczywistości. Naukowcy sądzą, że to rodzaj samozachwalającego transparentu.
      Tyle na temat złych kolorów krawatów. Które jednak można uznać za wskazane? Na pewno brązowe, także w odcieniu kasztanowym, granatowe, czerwone i żółte. Właściciele muszek, oczywiście dobrze zawiązanych i dopasowanych do koszuli, dają innym odczuć, że są ekscentryczni, pomysłowi i zabójczo eleganccy.
      W ramach sondażu przeprowadzono wywiady z 2 tys. mężczyzn. Pytano o wybierane kolory krawatów, samopoczucie, w jakie są przez nie wprawiani, krawaty przynoszące szczęście oraz opinie na temat garderoby innych panów. Zadania tego podjęli się specjaliści z Southern England Psychological Services w Hampshire oraz zatrudnieni przez producenta krawatów Peckham Rye.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...