Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Microsoft: SSD nie dla serwerów

Rekomendowane odpowiedzi

Microsoft Research z Cambridge przygotował, na zlecenie Association for Computing Machinery, raport na temat rynkowych trendów instalowania dysków SSD w serwerach. Wynika z niego, że stosowanie tego typu rozwiązań jest w chwili obecnej zupełnie nieopłacalne.

W swojej analizie eksperci skupili się na szczegółowym zbadaniu sposobu pracy dysków SSD tam, gdzie już zostały zastosowane. Przeanalizowali instalacje w których SSD całkowicie zastąpiły HDD, jak też i takie, gdzie SSD są wykorzystywane jako pośrednik pomiędzy HDD a pamięcią RAM.

Z ich badań wynika, że zastosowanie SSD jest nieopłacalne ze względu na wysoką cenę urządzeń i ich niską pojemność. Powoduje to, że cena gigabajta jest znacznie wyższa niż w przypadku HDD. Oszczędności energii czy większa szybkość pracy uzyskiwane dzięki SSD są całkowicie pochłaniane przez wyższy koszt zakupu dysków. Zdaniem Microsoftu, pojemność SSD na każdego dolara wydanego na zakup dysku musi wzrosnąć, w zależności od zastosowania, od 3 do 3000 razy, by urządzenia te mogły wyprzeć tradycyjne dyski twarde w zastosowaniach serwerowych.

Jedynym obszarem, w którym sprawdzają się dyski SSD jest, według Microsoftu, pełnienie roli pamięci podręcznej i pośrednika pomiędzy HDD a RAM. Jednak i tutaj korzyści występują dość rzadko, gdyż dzieje się tak w przypadku około 10-20% zastosowań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ameryki nie odkryli. Od dawna mówi się przecież, że szybkość SSD jest widoczna wyłącznie w przypadku dużych plików, a te z kolei są zwykle "ruszane" na tyle rzadko, że nie opłaca się ich trzymać na SSD, na dodatek koszt nośnika jest bez porównania wyższy. Z kolei HDD pobiera energię praktycznie wyłącznie podczas zapisu/odczytu, więc pobór energii w przypadku nieruszanych plików będzie bardzo podobny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z kolei HDD pobiera energię praktycznie wyłącznie podczas zapisu/odczytu, więc pobór energii w przypadku nieruszanych plików będzie bardzo podobny.

Chyba na odwrót  ;) dyski HDD pobierają energię ZAWSZE jak się kręcą... w trybie odczytu-zapisu jest pobierana znikoma ilość dodatkowej energii, natomiast dyski SSD pobierają energię w chwili zapis-odczyt, przez resztę czasu nie "ssają prądu".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ameryki nie odkryli. Od dawna mówi się przecież, że szybkość SSD jest widoczna wyłącznie w przypadku dużych plików

 

może ja coś źle pamietam... ale wydawało mi się że SSD mają znacznie krótszy czas dostępu i nie maja opóźnienia obrotowego.. dzięki czemu na małych plikach lepiej widac różnicę w szybkości... znaczy na dużej ilości małych plików... podobnie z resztą sprawa się ma przy odczytywaniu wybranego fragmentu pliku jak to ma miejsce w bazach danych... tu znowu czas dostępu i opóźnienie obrotowe wpływaja na szybkośc uzyskania danych... a jak wiadomo serwery "lubią" odczytywać konkretne rekordy z baz danych...

 

i chyba właśnie ta szybkość na małych plikach stanowi o ich przydatności w pośredniczeniu między HDD a RAMem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@cyberant:

 

W dzisiejszych czasach każdy komputer ma funkcję usypiania dysków, które w danej chwili nie działają. Wziąłeś na to poprawkę? Bo ja tak ;)

 

@pogo:

 

Poczytaj wyniki pomiarów, tylko tyle mogę powiedzieć :) W zdecydowanej większości przypadków okazuje się, że małe pliki idą bardzo wolno. Zresztą widać to nawet na zwykłych pendrive'ach, że małe pliki idą wolniej, niż jeden duży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie kopiowanie między 2 penami trwało krócej niż miedzy penem a dyskiem (nie ważne w którą stronę) jak miałem blisko milion plików poniżej 1kb kazdy...

 

nie pamietam jak były sformatowene peny ale dysk był na ext3... w przypadku ntfs kopiowaine trwało jeszcze o wiele wiele dłużej...

 

z rozkręcenie zatrzymanego dysku zeby rozpoczać odczyt jest chyba jednek nieco za dużą stratą czasu jak na serwer... szczególnie ze na serwerach nie czesto są przestoje z tego co mi mówili admini w robocie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym częste usypianie dysku i jego ponowny (czasochłonny) rozruch powodują dodatkowy stres dla mechaniki i zmniejszają jego trwałość (żywotność oceniana jest m.in. po ilości cykli spin up/down).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
może ja coś źle pamietam... ale wydawało mi się że SSD mają znacznie krótszy czas dostępu i nie maja opóźnienia obrotowego

Dobrze pamiętasz ale...

1. Nie jest to wykorzystywane właściwie przez system operacyjny.

W Vista poprawiono to już. Tam małe pliki kopiują się dużo szybciej niż w XP.

2. Standardowo dostępne pendrivy nie są budowane z myślą o byciu demonami szybkości. Są dużo wolniejsze od dysku. One mają być małe i być wytrzymałe. Dysk SSD to coś innego niż pendrivy.

3. Pendriva działa przez USB, tam jest inna metoda transmisji. Ponadto czasem urządzenia konfigurują się automatycznie w trybie USB 1.1 i masz trochę szybszą dyskietkę tylko.

4. Dysk SSD może działać przez SATA, eSATA. Chyba nie robi się SSD do EIDE ale nie jestem pewien. W każdym razie przepływność jest duża i małe opóźnienia pomiędzy kolejnymi pakietami.

5. 480 Mb/s w USB to jest szybkość całkowita. Szybko spada w miarę włączania kolejnych urządzeń USB. Ponadto jest to szybkość przesyłania pakietów. Dane enkapsulowane w pakiety przesyłane są dużo wolniej. W SATA jest podawana szybkość transmisji danych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można znaleźć też SSD na IDE. SSD wciąż nie są zbyt szybkie, ale nie jest to wina samej technologii, tylko słabych kontrolerów montowanych w tych dyskach. Pewnym rozwiązaniem jest tworzenie wewnętrznych raid'ów. Tak czy siak wyniki SSD na SATA są marne w porównaniu z ich odpowiednikami na PCI-E. Trzeba poczekać na lepsze kontrolery i  SATAIII.

 

Co do USB to zaznaczyć trzeba, że tej pełnej prędkości raczej nie da się osiągnąć. FireWire400 jest szybszy, choć teoretycznie o 80mb/s wolniejszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Agenci federalni uzyskali dostęp do dysku Ramony Fricosu, o której sprawie już wcześniej wspominaliśmy. W najbliższym czasie sąd nie będzie zatem musiał rozstrzygać, czy i jak można zmusić podsądnego do ujawnienia hasła.
      W ubiegłym tygodniu sąd apelacyjny podtrzymał wyrok sądu niższej instancji, który stwierdził, że Fricosu musi podać hasło. Adwokat podejrzanej sugerował, że zapomniała ona hasła, więc oczekiwano ciekawych rozstrzygnięć prawnych dotyczących prawa do prywatności i ochrony przed samooskarżeniem.
      Jednak wczoraj adwokatowi Fricosu dostarczono dokument, w którym poinformowano go o odszyfrowaniu dysku oraz o jego zawartości.
      Nie wiadomo, w jaki sposób śledczy dostali się do urządzenia. Prawnik oskarżonej przypuszcza, że zdradził je jej mąż, który również będzie odpowiadał w tej samej sprawie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Sąd Apelacyjny dla Jedenastego Okręgu orzekł, że odszyfrowanie danych na dysku twardym może być uznane za złożenie zeznań. Tymczasem Piąta Poprawka zabrania zmuszania obywateli do składania obciążających ich zeznań. Takie orzeczenie oznacza, że podejrzanego nie można zmuszać do podania hasła do dysku.
      Orzeczenie takie wydano w sprawie US vs. John Doe. Jest to sprawa o posiadanie pornografii dziecięcej przez niewymienioną z nazwiska osobę. Podejrzany nie został o nic formalnie oskarżony, jednak spędził w więzieniu osiem miesięcy za obrazę sądu, gdyż odmówił podania haseł do siedmiu dysków twardych. Prokuratura podejrzewa, że na dyskach znajduje się dziecięca pornografia. Doe, odmawiając podania haseł, powoływał się na Piątą Poprawkę. Teraz Sąd Apelacyjny potwierdził jego racje i zwolnił go z więzienia.
      Doe nadal może zostać zmuszony do ujawnienia zawartości dysków, jeśli tylko prokuratura udowodni, że jest on w stanie to zrobić. Jeśli tak się stanie, Doe otrzyma od sądu immunitet, który uniemożliwi prokuraturze wykorzystanie zdobytych w ten sposób informacji przeciwko niemu.
      Początkowo prokuratura i sąd niższej instancji zagwarantowały Doe, że nie będzie ścigany za upowszechnianie treści z dysków, chciały go jednak sądzić za samo posiadanie treści pedofilskich jeśli takie zostałyby znalezione. Sąd Apelacyjny uznał jednak, że to zbyt skromny immunitet.
      Orzeczenie Sądu Apelacyjnego nie będzie miało zastosowania do każdej sprawy o odszyfrowanie danych. W omawianym powyżej przypadku prokuratura nie wie, co jest na dyskach. Sąd uznał, że proces podawania hasła nie jest równoznaczny z procesem przekazywania kluczy do drzwi, gdyż wymaga sięgnięcia do pewnej wiedzy zawartej w umyśle i jako taki może być traktowany jako zeznanie. Gdyby jednak prokuratura wiedziała, co znajduje się na dyskach, wówczas podejrzany musiałby ujawnić ich zawartość, gdyż już nawet przed tym ujawnieniem wnioski śledczych byłyby „przesądzone“. Zgodnie z logiką orzeczeń Sądu Najwyższego w takim przypadku przekazanie hasła staje się procesem fizycznym i nie jest uznawane za zeznanie.
      We wspominanej przez nas wcześniej sprawie przeciwko Ramonie Fricosu prokuratorzy mają wiedzę o zawartości jej dysku twardego z podsłuchów.
      Trzeba też pamiętać, że orzeczenia Sądu Apelacyjnego są wiążące tylko dla sądów niższej instancji z jego własnego okręgu.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Międzynarodowy zespół uczonych wpadł na trop rewolucyjnej, niespodziewanej metody zapisu danych na dyskach twardych. Pozwala ona na setki razy szybsze przetwarzanie informacji niż ma to miejsce we współczesnych HDD.
      Naukowcy zauważyli, że do zapisu danych wystarczy jedynie ciepło. Dzięki temu będzie ona zachowywana znacznie szybciej i zużyje się przy tym mniej energii.
      Zamiast wykorzystywać pole magnetyczne do zapisywania informacji na magnetycznym nośniku, wykorzystaliśmy znacznie silniejsze siły wewnętrzne i zapisaliśmy informację za pomocą ciepła. Ta rewolucyjna metoda pozwala na zapisywanie terabajtów danych w ciągu sekundy. To setki razy szybciej niż pracują obecne dyski. A jako, że nie trzeba przy tym wytwarzać pola magnetycznego, potrzeba mniej energii - mówi fizyk Thomas Ostler z brytyjskiego University of York.
      W skład międzynarodowego zespołu, który dokonał odkrycia, wchodzili uczeni z Hiszpanii, Szwajcarii, Ukrainy, Rosji, Japonii i Holandii.
      Doktor Alexey Kimel z Instytutu Molekuł i Materiałów z Uniwersytetu w Nijmegen mówi: Przez wieki sądzono, że ciepło może tylko niszczyć porządek magnetyczny. Teraz pokazaliśmy, że w rzeczywistości jest ono impulsem wystarczającym do zapisania informacji na magnetycznym nośniku.
      Uczeni wykazali, że bieguny w domenach magnetycznych na dysku można przełączać nie tylko za pomocą pola magnetycznego generowanego przez głowicę zapisująco-odczytującą, ale również dzięki ultrakrótkim impulsom cieplnym.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Intel poinformował o powstaniu nowej serii dysków SSD skierowanej na rynek konsumencki. Urządzenia Intel SSD 520 Series wyposażono w interfejs SATA III, który zapewnia przepustowość rzędu 6 Gb/s oraz w układy NAND wykonane w technologii 25 nanometrów. Intel twierdzi, że to jego najbardziej wytrzymała rodzina SSD.
      Intel SSD 520 wykonuje do 80 000 operacji wejścia-wyjścia na sekundę (IOPS) przy losowym zapisie bloków 4K oraz 50 000 IOPS przy losowym odczycie bloków 4K. Dysk charakteryzuje też wysoka wydajność odczytu i zapisu sekwencyjnego — odpowiednio do 550 megabajtów na sekundę (MB/s) i 520 MB/s.
      W skład rodziny Intel SSD 520 wchodzą dyski o pojemnościach (w partiach po 1000 sztuk): 60 GB za 149 dol., 120 GB za 229 dol., 180 GB za 369 dol., 240 GB za 509 dol. i 480 GB za 999 dol. Urządzenia są objęte 5-letnią ograniczoną gwarancją.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Specjaliści ostrzegają, że 8 marca część użytkowników internetu mogą czekać poważne kłopoty. Właśnie na ten dzień FBI zapowiedziało wyłączenie swoich serwerów, które zastąpiły serwery przestępców, kierujących użytkowników na złośliwe witryny.
      W listopadzie FBI zlikwidowało botnet DNSChanger. Jego twórcy infekowali komputery i manipulowali adresami internetowymi tak, że użytkownicy trafiali na witryny, których jedynym celem było wyświetlanie reklam. FBI zastąpiło serwery przestępców własnymi maszynami, dzięki czemu komputery zainfekowane przez botnet mogły bez przeszkód łączyć się z internetem. Ponadto FBI było w stanie zidentyfikować zarażone maszyny.
      Jednak Biuro z góry założyło, że zastępcze serwery będą działały tylko przez jakiś czas, by użytkownicy komputerów zarażonych DNSChangerem mieli czas na wyczyszczenie komputerów ze szkodliwego kodu. „Zastępcza sieć“ FBI ma zostać wyłączona właśnie 8 marca. Oznacza to, że komputery, które nadal są zarażone, stracą dostęp do internetu, gdyż będą usiłowały łączyć się z nieistniejącymi serwerami DNS.
      Eksperci ostrzegają, że wiele komputerów wciąż nie zostało wyczyszczonych ze szkodliwego kodu. Z danych firmy ID wynika, że co najmniej 250 z 500 największych światowych firm oraz 27 z 55 największych amerykańskich instytucji rządowych używa co najmniej jednego komputera lub routera zarażonego DNSChangerem. Nieznana jest liczba indywidualnych użytkowników, którzy mogą mieć kłopoty.
      Zespół odpowiedzialny w FBI za zwalczanie DNSChangera rozważa przedłużenie pracy serwerów. Jednak nawet jeśli nie zostaną one wyłączone 8 marca, to niewiele się zmieni. Internauci, zarówno prywatni jak i instytucjonalni, nie dbają o to, co dzieje się z ich komputerami. Można tak wnioskować chociażby z faktu, że największa liczba skutecznych ataków jest przeprowadzonych na dziury, do których łaty istnieją od dawna, jednak właściciele komputerów ich nie zainstalowali. Przykładem takiej walki z wiatrakami może być historia robaka Conficker, który wciąż zaraża miliony maszyn, mimo, że FBI od 2009 roku prowadzi aktywne działania mające na celu oczyścić zeń internet.
      Ponadto, jeśli FBI nie wyłączy swoich serwerów, to DNSChanger nadal będzie groźny. Robak uniemożliwia bowiem pobranie poprawek, co oznacza, że niektóre z zarażonych nim maszyn nie były aktualizowane od wielu miesięcy, a to wystawia je na jeszcze większe niebezpieczeństwo.
      Firmy, które chcą sprawdzić, czy ich komputery zostały zarażone DNSChangerem powinny skontaktować się z witryną DNS Changer Working Group. Użytkownicy indywidualni mogą skorzystać z narzędzia do sprawdzenia komputera.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...