Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Tesla Motors, która dotychczas specjalizowała się w produkcji elektrycznych samochodów sportowych, tym razem pokazała rodzinnego sedana. Model S jest w stanie przejechać do 482 kilometrów na pojedynczym ładowaniu akumulatorów, a od 0 do 100 km/h przyspiesza w ciągu 5,5 sekundy.

W pojeździe zmieści się do 7 osób, z tym że niektóre fotele są przystosowane tylko do przewozu małych dzieci.

Pełne ładowanie akumulatorów pojazdu trwa cztery godziny, jednak samochód został wyposażony w opcję 45-minutowego częściowego ładowania. Żywotność baterii szacowana jest na 7-10 lat.

Same akumulatory ważą ponad 540 kilogramów. Waga całego pojazdu to 1800 kg.

Po zajrzeniu do wnętrza pojazdu w oczy rzuca się duży dotykowy wyświetlacz ciekłokrystaliczny. Dzięki systemom bezprzewodowej łączności możemy na nim wyświetlać liczne informacje.

Produkcja Modelu S rozpocznie się w 2011 roku. Cena samochodu to 57 400 dolarów, jednak po uwzględnieniu amerykańskiej obniżki podatku dla samochodów elektrycznych, trzeba będzie zapłacić 49 900 USD.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe ile takie 45 minutowe ładowanie zapewnia energii dla takiego auta ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio słyszałem, że elektryczne auta wcale nie są ekologiczne, bo prąd uzyskiwany jest przecież najczęściej z wyngla.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio słyszałem, że elektryczne auta wcale nie są ekologiczne, bo prąd uzyskiwany jest przecież najczęściej z wyngla.

 

Nie zgodzę się. Nawet jeśli pominiemy fakt, że energię elektryczną uzyskuje się z innych niż węgiel źrodeł, to nawet gdyby był to tylko i wyłącznie węgiel, zysk ekologiczny jest dość oczywisty. Chodzi o możliwość kontroli źródła zanieczyszczeń. Nie ma sposobu na oczyszczenie spalin z milionów rur wydechowych. Znacznie łatwiej zrobić to w przypadku kilkunastu elektrowni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to prawda. Chodziło pewnie o to, że sama wymiana samochodów nie pomoże. Trzeba jeszcze elektrownie wymienić :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Elektrownie można wymieniać, można też ograniczać ich szkodliwość. Na KW był kiedyś artykuł o czymś co świetnie (wyłapywało) zanieczyszczenia z powietrza w okolicy - wystarczyłoby to stawiać koło każdej "nieczystej" elektrowni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z jednej strony racja, ale z drugiej przecież montuje się w samochodach konwertory katalityczne (popularnie zwane katalizatorami) które znacznie obniżają szkodliwość spalin. A zaletą dla środowiska jest to, że zdecentralizowane źródło emisji jest mniej niebezpieczne od centralnego - z małymi porcjami zanieczyszczeń lokalne ekosystemy sobie poradzą, ale z ogromną emisją punktową lokalny ekosystem elektrowni nie da rady. Poza tym prościej wprowadzać nowe 'katalizatory' do aut, niż do zakładów przemysłowych, które z reguły trzymają się kurczowo jednej starej technologii bo wdrażanie nowej jest zbyt drogie (tu też decentralizacja osób płacących ułatwia sytuację).

 

Niemniej zgodzę się, że jeśli sprawnie wprowadzałoby się modernizacje elektrowni, to takie elektryczne samochody są lepszym rozwiązaniem.. Zwłaszcza gdyby można ładować je z jakichś lokalnych wysokosprawnych ogniw słonecznych - bo na przesyle energii z elektrowni też są spore straty..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mimo wszystko wydaje mi się, że masowa produkcja, jest zawsze efektywniejsza od "jednostkowej". Nawet taka elektrownia węglowa, wykorzystuje zapewne efektywniej paliwo niż odpowiadająca jej (pod względem produkowanej energii) liczba aut. Tzn być może zanieczyszczenie produkowane przez taką elektrownię jest względnie duże, ale rozkładając je na liczbę elektrycznych pojazdów może okazać się znacznie mniejsze w porównaniu z tymi, które na własnym pokładzie produkują energię ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze mnie zastanawia rachunek ekonomiczny takich działań ekologicznych. Czy przejechanie 150 tyś km (5 lat niezbyt mocnej eksploatacji pojazdu) jest tańsze czy droższe od porównywalnego pojazdu z silnikiem spalinowym?

Bo energetycznie nie wydaje mi się możliwe, by przy 30% większej masie z założenia (akumulatory) i stratach na ładowanie i przetwarzanie energii ogólna sprawność była lepsza niż te 34% uzyskiwane z diesla.

Entuzjastom ekologii zwrócę jeszcze uwagę na wysoki koszt utylizacji wszelkich obecnie stosowanych akumulatorów - właśnie ze względów ekologicznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Partykus, zgadzam się z Tobą - sumarycznie auta wyprodukują więcej zanieczyszczeń. Ale zwórciłem tu uwagę na inną rzecz - te zanieczyszczenia będą rozproszone, i natura sobie z nimi poradzi.. Mógłbym Ci to wytłumaczyć na takim przykładzie - jak Cię walnę z całej siły pięścią w klatę, to pewnie Cię odrzuci i będziesz miał siniaka.. Ale przeżyjesz. A jak z taką samą energią w Twoją klatę walnąłby pocisk o średnicy 5-10mm (a nie 100mm, jak moja pięść w przybliżeniu), to mimo że jego energia byłaby porównywalna (dobra, dajmy nawet na to, że mniejsza), to nawet gdybyś przeżył, odniósłbyś poważniejsze obrażenia niż od ciosu. Właśnie dlatego, że niszczycielska energia skumulowana byłaby na bardzo małej powierzchni..

 

Zatem w tej sprawie należało by bardzo ostrożne obliczenia robić - lepsze są zanieczyszczenia rozproszone, ale łatwiej jest modernizować i kontrolować taką elektrownię, która emituje punktowo..

 

Podsumowując, jeśli wpływ elektrowni nie wykończyłby otaczającego ją środowiska (zniszczenie jednego ekosystemu w pobliżu mogłoby spowodować niszczenie następnych, które są z nim powiązane - tak samo jak przy tej ranie postrzałowej.. To że masz przebite serce Cię nie zabije, tylko implikacje tego faktu - że mózg, który nie był bezpośrednio uszkodzony, przestanie dostawać tlen), to lepsze jest rozwiązanie z tymi samochodami na prąd.. W przeciwnym wypadku postulowałbym za konwencjonalnymi 'spalinowcami'.

 

@Kosooki

 

Weź pod uwagę że sprawność silnika benzynowego dochodzi do 35% a diesela do 40% (pierwszy wynik z Google'a), natomiast sprawność silnika elektrycznego jest w stanie sięgać 95-98%. Stąd możliwa ta opłacalność. Cała energia z akumulatorów jest przekształcana w ruch. W przeciwieństwie do pojazdu benzynowego, w którym 2/3 energii idzie głównie w ciepło (z 40 litrów benzyny, czyli pełnego baku w przeciętnym aucie, tylko jakieś 13 zużywasz na ruch).

 

Co do strat na ładowanie - tutaj przychylałbym się partykusa - prąd wytworzony przez elektrownię powstawałby z większą wydajnością - czyli z paliwa (ropa/węgiel/uran/pluton/słońce/wodór) mielibyśmy wydajność przewyższającą te 35%, a potem cała ta energia (no, prawie cała) zużywana była by na ruch samochodów.

 

Sprawa jest zatem trudna ze względu na plusy i minusy każdego z rozwiązań.

 

Popieram Cię natomiast jeśli chodzi o problem utylizacji ekologicznych samochodów - większe skomplikowanie takiego samochodu powoduje że nie można odzyskać z niego wielu surowców wtórnych. No i kłopotliwe akumulatory.. To tak jak z wiatrakami energetycznymi czy ogniwami słonecznymi, na które był boom - koszt ich produkcji i szkodliwość używanych przy tym materiałów jest ogromna.. Co z tego że później dają czystą energię? Bilans wychodzi i tak dość podobnie jak do źródeł konwencjonalnych - źródło zanieczyszczeń zostaje jedynie przemieszczone - z miejsca produkcji energii do fabryki wytwarzającej wiatraki/ogniwa.

 

Dla mnie z tego wszystkiego wypływa następujący wniosek: należy poszukać wydajniejszych źródeł energii. Np zrozumieć i nauczyć się odtwarzać proces fotosyntezy, aby zyskać znacznie wydajniejsze ogniwa słoneczne - czy to do produkcji energii elektrycznej, czy do pozyskiwania wodoru z wody. Takie czyste źródło energii dało by większą szansę ekologicznym pojazdom, które póki co nie są wiele ekologiczniejsze od tych konwencjonalnych w ogólnym rozrachunku.

 

Interesującym pomysłem są też orbitalne baterie słoneczne (dzięki pominięciu atmosfery można uzyskać znacznie więcej energii ze światła słonecznego) - problemem jest tylko efektywny sposób transferu energii na planetę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Partykus, zgadzam się z Tobą - sumarycznie auta wyprodukują więcej zanieczyszczeń. Ale zwórciłem tu uwagę na inną rzecz - te zanieczyszczenia będą rozproszone, i natura sobie z nimi poradzi.. Mógłbym Ci to wytłumaczyć na takim przykładzie - jak Cię walnę z całej siły pięścią w klatę, to pewnie Cię odrzuci i będziesz miał siniaka.. Ale przeżyjesz. A jak z taką samą energią w Twoją klatę walnąłby pocisk o średnicy 5-10mm (a nie 100mm, jak moja pięść w przybliżeniu), to mimo że jego energia byłaby porównywalna (dobra, dajmy nawet na to, że mniejsza), to nawet gdybyś przeżył, odniósłbyś poważniejsze obrażenia niż od ciosu. Właśnie dlatego, że niszczycielska energia skumulowana byłaby na bardzo małej powierzchni..

Spokojnie, ja to już wcześniej przeczytałem, zrozumiałem i przyjąłem  :), tylko się do tego nie odniosłem. Bo też nie jestem pewien jak to jest w praktyce. Być może wiatry wszystko skutecznie "rozmywają"? Co prawda w przypadku większych skupisk przemysłowych widać wyniszczenie środowiska, ale tam gdzie stoi jedna odosobniona elektrownia faktycznie występuje "promień skażenia" wokół niej? Nie wiem jak to jest. W każdym bądź razie można też podejrzewać, że np miasta są porównywalnymi punktami jak elektrownie. Porównywalne dlatego, że zanieczyszczenia z elektrowni i tak są rozdmuchiwane, a w miastach skupione są samochody. Gdyby ktoś przeprowadził doświadczenia być może okazało by się że miasta wypełnione spalinowcami są nawet gorsze ze względu na fakt, że dużych miast jest znacznie więcej niż elektrowni. Więc mamy siatkę istotnie zanieczyszczających środowisko punktów. Chyba lepsze od tego jest kilka elektrowni. W każdym razie to tylko bardzo luźne domysły osoby raczej nie kompetentnej w tej kwestii  ;D 

 

Do tego wszystkiego należy tylko dodać, że i tak zanim takie autka by się rozpowszechniły nawet w takiej Polszcze z jedną atomówkę pewnie będziemy już mieć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

;) No teraz już w zupełności się z Tobą zgadzam :)

 

Co do elektrowni, to mimo wiatrów jednak jest wokół nich pewien 'obszar skażenia' mniejszy lub większy.. Ale słusznie zauważyłeś, że samochody też są zgrupowane głównie w miastach.. Fakt że w miastach ogółem ekosystemy naturalne są w szczątkowej postaci z reguły, no ale przy tych elektrycznych samochodach przynajmniej ludzie by sobie pooddychać mogli :P

 

I słusznie zauważyłeś że najlepszym rozwiązaniem by były elektrownie atomowe - wtedy mielibyśmy autentycznie czystą energię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I słusznie zauważyłeś że najlepszym rozwiązaniem by były elektrownie atomowe - wtedy mielibyśmy autentycznie czystą energię.

Czystsza może być z wielu innych źródeł już dzisiaj, a jutro na masową skalę z innych. Elektrownie atomowe są "zielone", ale ta zieleń to poświata radioaktywna raczej ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że to był żart :) Akurat atomówki są obecnie jednym z najtańszych i najczystszych źródeł energii ;)

 

Choć przyznam, że nie są bez wad - uran skończy się za jakiś czas tak samo jak węgiel - tyle że dłużej to potrwa.. Ale zasada ta sama.. No i te odpady.. Ale co do odpadów, to jakiś czas temu na KW był prezentowany artykuł o czystszej elektrowni - zużywającej zubożony uran bodajże, a potrzebującej tylko trochę uranu wzbogaconego na rozruch.. Wierzę, że w energetyce atomowej, póki nie opracujemy taniej metody pozyskiwania wodoru lub używania do własnych celów fotosyntezy, leży nasza przyszłość i największa szansa..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czystsza może być z wielu innych źródeł już dzisiaj, a jutro na masową skalę z innych.

Rozmawiamy raczej o skali masowej, a nie o zjawisku - ciekawostce  ;)

 

Elektrownie atomowe są "zielone", ale ta zieleń to poświata radioaktywna raczej :)

 

Co sugerujesz ? Elektrownie atomowe są w chwili obecnej najefektywniejszym źródłem energii jeżeli idzie o stosunek wytwarzana_energia a produkowane_zanieczyszczenia. Tzn niby są farmy słoneczne czy inne wiatraki, ale ile musiałbyś tego nastawiać by uzyskać podobną wydajność. A jeśli się już przyczepić tych odpadów to i tak nie zdążysz zapełnić nimi połowy opuszczonych kopalni (nie wpływając w żaden sposób na środowisko) do momentu kiedy zaczniemy zasilać się elektrowniami na hel3 które nie będą produkowały żadnych zanieczyszczeń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu chciałem przypomnieć, że "autentycznie czysta energia" nie może być określeniem na elektrownie atomowe. To że są najczystszymi elektrowniami wytwarzającymi masowe ilości energii nie czyni ich ideałem. Warto o tym nie zapomnieć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  Tutaj centralizacja "spalania" ma jedną bardzo ważną zaletę. Otoż niejako "odciągamy" spaliny z miast, terenów zamieszkanych. Ludzie są zdrowsi itp.

  Zresztą jeśli w elektrowni zużywa się filtr to ktoś to kontroluje, a w samochodzach wiadomo...

  A jak sobie przyroda radzi (nieradzi) z zanieczyszczeniami to już inny temat.

  Tutaj nie ma się co zastanawiać nad przyszłością napędów, bo na pewno nie będą to paliwa (przynajmniej nie takie jak teraz).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ostatnio często słyszymy o pożarach samochodów elektrycznych. Powstaje wrażenie, jakoby miały one miejsce bardzo często. Czy jednak rzeczywiście pojazdy elektryczne płoną częściej niż samochody spalinowe? Analiza danych z USA przeprowadzona przez porównywarkę ubezpieczeń AutoinsuranceEZ oraz dane Szwedzkiej Agencji Bezpieczeństwa Publicznego pokazują, że samochody elektryczne są bezpieczniejsze pod względem zagrożenia pożarowego od samochodów spalinowych. Największe zaś ryzyko stwarzają hybrydy.
      W ubiegłym roku analitycy z AutoinsuranceEZ przyjrzeli się danym zgromadzonym przez amerykańskie Narodową Radę Bezpieczeństwa Transportu (NTHB), Biuro Statystyk Transportu (BTS) oraz rządowym informacjom nt. samochodów, które sami producenci ściągnęli z rynku z powodu zagrożenia pożarowego. Z analizy wynika, że najbardziej ryzykownym typem pojazdu są hybrydy. Na każdych 100 000 sprzedanych hybryd zanotowano 3474,5 pożarów. Na drugim miejscu uplasowały się samochody spalinowe, z których płonie 1529,9 na 100 tysięcy sprzedanych. Jeśli zaś chodzi o pojazdy elektryczne, to zanotowano 25,1 pożarów na 100 000 sprzedanych.
      Eksperci sprawdzili też, ile pojazdów zostało ściągniętych z rynku z powodu ryzyka pożaru. I tak na przykład w roku 2020 Hyundai poinformował, że 430 000 sztuk spalinowego modelu Elantra jest zagrożonych pożarem. Ryzyko stwarzała instalacja elektryczna. W tym samym roku konieczna była naprawa usterki w 308 000 spalinowych modeli Kia Cadenza i Kia Sportage. Również tutaj problemem była instalacja elektryczna. Z kolei w 95 000 spalinowych Huyndai Genesis zagrożenie pożarowe stwarzał ABS, a producent McLarena Senny i McLarena 720S poinformował o wyciekach paliwa z 2800 samochodów.
      Narażone były też, oczywiście, samochody elektryczne. Pojawiła się konieczność naprawy usterek w 82 000 sztuk Huyndaia Kona i 70 000 Chryslera Pacifica. Tutaj problemem był akumulator. On też stwarza problemy w pojazdach hybrydowych.
      Jak więc wynika z dostępnych danych, w przypadku samochodów elektrycznych i hybrydowych pożary są powodowane przez usterki w akumulatorach, podczas gdy w pojazdach spalinowych przyczyn jest więcej i zagrożenie stanowiły układ elektryczny, wycieki paliwa oraz usterki w ABS.
      Dane z USA znajdują potwierdzenie w informacjach ze Szwecji. Na koniec 2022 roku u naszych północnych sąsiadów po drogach jeździło 610 716 samochodów elektrycznych i hybrydowych oraz 4 396 827 samochodów spalinowych. W tym czasie doszło do 106 pożarów elektrycznych środków transportu. Najczęściej, bo 38 razy, płonęły skutery, zanotowano 23 pożary samochodów osobowych i 20 pożarów rowerów.
      Szwedzi informują, że w ciągu ostatnich trzech lat liczba pożarów samochodów elektrycznych utrzymuje się na stałym poziomie około 20 rocznie, mimo że w tym czasie liczba samochodów tego typu zwiększyła się niemal dwukrotnie. To oznacza, że statystyczne ryzyko pożaru spada. W latach 2018–2020 w Szwecji zanotowano 81 pożarów samochodów elektrycznych. Do 17 doszło w czasie jazdy (zaliczono tutaj pożary w wyniku wypadków drogowych), 18 miało miejsce w trakcie ładowania, a w przypadku 46 nie ustalono w jakich warunkach pożar miał miejsce.
      Jak już wspomnieliśmy, w 2022 roku spłonęły w Szwecji 23 elektryczne i hybrydowe samochody pasażerskie. W tym samym roku całkowita liczba pożarów samochodów pasażerskich w Szwecji to około 3400 rocznie. Biorąc pod uwagę liczbę samochodów różnych typów trzeba stwierdzić, że zapaliło się 0,004% samochodów elektrycznych i hybrydowych oraz 0,09% samochodów spalinowych. Wśród pożarów pojazdów spalinowych układ elektryczny bądź akumulatory były przyczyną 656 pożarów.
      Z dostępnych polskich danych wynika, że w ubiegłym roku doszło w naszym kraju do 10 pożarów samochodów elektrycznych (na 29 780 zarejestrowanych) i 8333 pożarów samochodów spalinowych (na ok. 20 milionów zarejestrowanych). Zatem współczynnik pojazdów, które uległy pożarowi wynosi, odpowiednio, 0,03 i 0,04 procent.
      Głównym problemem związanym z pożarami samochodów elektrycznych, nie jest więc częstotliwość ich występowania, a trudności z ugaszeniem.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rosnąca popularność samochodów elektrycznych (EV) często postrzegana jako problem dla sieci elektroenergetycznych, które nie są dostosowane do nowego masowego źródła obciążenia. Naukowcy z Uniwersytetu w Lejdzie oraz amerykańskiego Narodowego Laboratorium Energii Odnawialnej podeszli do zagadnienia z innej strony. Z analizy wynika, że w ciągu najbliższych lat EV mogą stać się wielkim magazynem energii ze źródeł odnawialnych, stabilizując energetykę słoneczną i wiatrową.
      Energia z wiatru i słońca to najszybciej rosnące źródła energii. So to jednak źródła niestabilne, nie dostarczają energii gdy wiatr nie wieje, a słońce nie świeci. Z analizy, opublikowanej na łamach Nature Communications, dowiadujemy się, że rolę stabilizatora mogą odegrać samochody elektryczne. Obecnie większość ich właścicieli ładuje samochody w nocy. Autorzy badań uważają, że właściciele takich pojazdów mogliby podpisywać odpowiednie umowy z dostawcami energii. Na jej podstawie dostawca energii sprawowałby kontrolę nad ładowaniem samochodu w taki sposób, by z jednej strony zapewnić w sieci odpowiednią ilość energii, a z drugiej – załadować akumulatory do pełna. Właściciel samochodu otrzymywałby pieniądze za wykorzystanie jego pojazdu w taki sposób, wyjaśnia główny autor badań, Chengjian Xu.
      Co więcej, gdy pojemność akumulatorów zmniejsza się do 70–80 procent pojemności początkowej, zwykle nie nadają się one do zastosowań w transporcie. Jednak nadal przez wiele lat mogą posłużyć do stabilizowania sieci elektroenergetycznych. Dlatego też, jeśli kwestia taka zostanie uregulowana odpowiednimi przepisami, akumulatory takie mogłyby jeszcze długo służyć jako magazyny energii.
      Z wyliczeń holendersko-amerykańskiego zespołu wynika, że do roku 2050 samochody elektryczne oraz zużyte akumulatory mogą stanowić wielki bank energii o pojemności od 32 do 62 TWh. Tymczasem światowe zapotrzebowanie na krótkoterminowe przechowywanie energii będzie wówczas wynosiło od 3,4 do 19,2 TWh. Przeprowadzone analizy wykazały, że wystarczy, by od 12 do 43 procent właścicieli samochodów elektrycznych podpisało odpowiednie umowy z dostawcami energii, a świat zyska wystarczające możliwości przechowywania energii. Jeśli zaś udałoby się wykorzystać w roli magazynu energii połowę zużytych akumulatorów, to wystarczy, by mniej niż 10% kierowców podpisało umowy z dostawcami energii.
      Już w roku 2030 w wielu regionach świata EV i zużyte akumulatory mogą zaspokoić popyt na krótkoterminowe przechowywanie energii.
      Oczywiście wiele tutaj zależy od uregulowań prawnych oraz od tempa popularyzacji samochodów elektrycznych w różnych regionach świata. Autorzy badań zauważają też, że wielką niewiadomą jest tempo degradacji akumulatorów przyszłości, które będzie zależało m.in. od postępu technologicznego, czy też tempo rozwoju systemów zarządzania energią. Nie wiadomo także, czy nie zajdą radykalne zmiany w samym systemie transportowym. Nie można wykluczyć np. zmiany przyzwyczajeń i rozpowszechnienia się komunikacji zbiorowej czy systemów wspólnego użytkowania pojazdów, na dostępność samochodów i akumulatorów może też wpłynąć rozpowszechnienie się pojazdów autonomicznych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prezydent Biden zatwierdził przeznaczenie 900 milionów dolarów na budowę stacji ładowania samochodów elektrycznych. Podczas North American International Auto Show w Detroit prezydent stwierdził, że niezależnie od tego czy będziecie jechali wybrzeżem autostradą I-10 [prowadzi z Kalifornii na Florydę - red.] czy I-75 [wiedzie z Michigan na Florydę] stacje do ładowania będą wszędzie i można je będzie znaleźć równie łatwo jak stacje benzynowe.
      Wspomniane 900 milionów USD będą pochodziły z zatwierdzonego w ubiegłym roku planu infrastrukturalnego na który przewidziano bilion dolarów, z czego 550 miliardów na transport czy internet szerokopasmowy i infrastrukturę taką jak np. sieci wodociągowe.
      W 2020 roku amerykański transport odpowiadał za 27% amerykańskiej emisji gazów cieplarnianych. To najwięcej ze wszystkich działów gospodarki. Władze Stanów Zjednoczonych chcą, by do roku 2030 samochody elektryczne stanowiły połowę całej sprzedaży pojazdów w USA. Poszczególne stany podejmują własne, bardziej ambitne inicjatywy. Na przykład Kalifornia przyjęła przepisy zgodnie z którymi od 2035 roku zakaże sprzedaży samochodów z silnikami benzynowymi.
      Obecnie pojazdy elektryczne stanowią jedynie 6% sprzedaży samochodów w USA. Jedną z najważniejszych przyczyn, dla których Amerykanie nie chcą kupować pojazdów z silnikiem elektrycznym jest obawa o łatwy dostęp do punktów ładowania. Obecnie w całym kraju takich punktów jest poniżej 47 000. Biden chce, by do roku 2030 ich liczba wzrosła do 500 000.
      W dokumencie zatwierdzającym wspomniane 900 milionów USD znalazła się też propozycja, by narzucić stanom obowiązek zakładania stacji ładowania pojazdów elektrycznych do 50 mil na głównych drogach stanowych i autostradach. Stany o dużym odsetku społeczności wiejskich już wyraziły obawę, że z takim obowiązkiem sobie nie poradzą. Dlatego też dla takich stanów oraz na potrzeby centrów miejskich i ubogich społeczności przygotowano program grantowy o łącznej wartości 2,5 miliarda USD.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jedną z głównych przeszkód stojących na drodze ku upowszechnieniu się samochodów elektrycznych jest długi czas ładowania akumulatorów. Niewykluczone jednak, że już wkrótce możliwe będzie pełne załadowanie akumulatora w ciągu zaledwie 10 minut. Takie pojedyncze ładowanie pozwoli na przejechanie 320–480 kilometrów.
      Wykazaliśmy, że możliwe jest załadowanie w 10 minut akumulatora zapewniającego energię na 200–300 mil podróży, mówi profesor Chao-Yang Wang, dyrektor Electrochemical Engine Center na Pennsylvania State University. Żywotność takiego akumulatora wynosi 2500 cykli ładowania-rozładowania, co pozwala na przejechanie około pół miliona mil.
      Już obecnie można szybko ładować akumulatory litowo-jonowe, jednak znacząco skraca to ich żywotność, gdyż na anodzie osadza się metaliczny lit. Nie dość, że prowadzi on do spadku pojemności akumulatora, może też spowodować jego awarię. Im akumulator jest starszy, tym łatwiej dochodzi do tego niekorzystnego procesu. Wiadomo też, że jeśli akumulator zostanie podgrzany podczas ładowania, to nie dochodzi do osadzania się litu. Jednak samo podgrzewanie również skracażywotność urządzenia.
      Wang i jego zespół przeprowadzili eksperymenty, podczas których zauważyli, że jeśli akumulator zostanie podgrzany do temperatury do 60 stopni Celsjusza na nie dłużej niż 10 minut, a następnie szybko schłodzi się do temperatury pokojowej, to można go szybko naładować, zapobiec osadzaniu się litu i nie wpływa to negatywnie na jego żywotność.
      Obecnie uważa się, że podgrzanie akumulatora do 60 stopni Celsjusza nie powinno mieć miejsca, gdyż znacząco skraca to jego żywotność, mówi Wang. Uczony wraz z zespołem przeprowadzili serię eksperymentów, podczas których do elektrod komercyjnie dostępnych akumulatorów dodano folię aluminiową o grubości liczonej w mikronach. Pozwoliła ona na podgrzanie elektrod w ciągu zaledwie 30 sekund. Następnie uczeni testowali zmodyfikowane akumulatory, ładując je po podgrzaniu do 40, 49 i 60 stopni C. Ich wydajność porównano z akumulatorem testowym, pracującym w temperaturze 20 stopni.
      Okazało się, że przy temperaturze 20 stopni Celsjusza już po 60 cyklach ładowania-rozładowania pojawiły się problemy, które znacząco zmniejszyły wydajność. Tymczasem gdy elektrody podgrzano do 60 stopni Celsjusza akumulatory bez większych problemów wytrzymały 2500 cykli ładowania-rozładowania.
      Ważne było też szybkie schłodzenie akumulatora. Wang twierdzi, że można do tego wykorzystać system chłodzący pojazdu, tym bardziej, że olbrzymią różnicę robi już schłodzenie z 60 do niecałych 24 stopni Celsjusza.
      Uczeni chcą kontynuować swoje badania i mają nadzieję, że opracują technologię pozwalającą na pełne załadowanie akumulatora w ciągu zaledwie 5 minut.
      Szczegóły badań opublikowano w piśmie Joule.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Envia Systems wyprodukowała najtańsze - w przeliczeniu na ilość przechowywanej energii - ogniwo dla samochodów elektrycznych. Dzięki niemu można będzie znacząco zwiększyć zasięg niedrogich pojazdów. Envia poinformowała, że gęstość energetyczna urządzenia wynosi 400 watogodzin na kilogram, a gotowe akumulatory zostaną wycenione na 125 USD za kilowatogodzinę pojemności. To z kolei oznacza, że samochód elektryczny za 20 000 dolarów będzie miał zasięg około 480 kilometrów na pojedynczym ładowaniu.
      W tym przemyśle gęstość energetyczna akumulatorów rośnie średnio o 5% rocznie. My ją podwoiliśmy, jednocześnie obniżając o połowę cenę, co pozwoli nam na wprowadzenie tych akumulatorów na masowy rynek pojazdów o zasięgu 300 mil - powiedział szef Envii, AtulKapadia.
      Nowe ogniwo zbudowane jest z krzemowo-węglowego nanokompozytu, który posłużył do stworzenia anody oraz z katody HCMR (High Capacity Manganese Rich). Udoskonalono także sam elektrolit. Wymiary urządzenia to 97x190x10 milimetrów, waga wynosi 365 gramów, a pojemność 46 Ah.
      O tym jak wiele osiągnęła Envia może świadczyć fakt, że najbliższym konkurentem jej urządzenia jest ogniowo firmy Panasonic montowane w samochodach Tesla Model S, którego gęstość wynosi 245 Wh/kg.
      Obecnie ogniwa Envii przechodzą niezależne testy w ośrodku marynarki wojennej. Na rynek mają trafić w 2015 roku.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...