Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Rachunki odnalezione na Uniwersytecie w Cambridge ujawniają, w jaki sposób młody Karol Darwin dysponował w latach 1828-1831 swoimi pieniędzmi. Okazuje się, że podczas studiów przyszły twórca teorii ewolucji wydawał więcej na buty niż na książki i prowadził życie dżentelmena z krwi i kości: płacił za dodatkowe warzywa w posiłkach, a także wynagradzał osobę ścielącą łóżko, odpowiadającą za podsycanie ognia w kominku i pucybuta.

Historycy natrafili na 6 ksiąg rachunkowych z czasów nauki Darwina w Christ's College. Od dziś (23 marca) są one dostępne w Sieci.

Okres spędzony w Cambridge uznaje się za jeden z najważniejszych w życiu ewolucjonisty, jednocześnie naukowcy dysponują niewieloma informacjami na temat tego, co dokładnie się w nim wtedy działo. Dzięki nowemu odkryciu wiadomo np., że Darwin przybył na uniwersytet 26 stycznia 1828 r.

Ujawnionym księgom nie poświęcano dotąd należytej uwagi, ponieważ uznawano je za typowe zapiski administracyjne. Wśród innych dokumentów wytropił je profesor Geoffrey Thorndike Martin.

W ówczesnych czasach studenci nie płacili za wiele usług gotówką. Zamiast tego kupowali na kredyt, a sklepikarze i in. wysyłali rachunki college'owi, który z kolei obciążał adeptów wiedzy kwartalnie. W ten sposób koszty realizacji zamówień zaliczano w poczet opłat za naukę.

Podczas 3 lat spędzonych w Cambridge Darwin wydał ok. 636 funtów. Opłacał nie tylko pucybuta, ale również kominiarza, fryzjera, ogrodnika, krawca, kapelusznika czy kowala. Wygląda na to, że w tym okresie pokój uczonego należał do najlepszych, a na pewno do najdroższych kwater studenckich przedstawicieli jego klasy społecznej.

Darwin kupował mało książek, podczas studiów wolał raczej polować, jeździć konno i kolekcjonować owady. Choć papiery dostarczyły wielu użytecznych informacji, nadal nie wiadomo, ile wydawał na alkohol i na stajnię dla swojego wierzchowca – opowiada dr John van Wyhe, dyrektor The Complete Work Of Charles Darwin Online.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wystarczy odpowiedzieć na pytanie, czy najlepsze uczelnie na świecie są prywatne (czyli elitarne) czy też państwowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prywatność = elitarność?! Rozumiem, że za wszelką cenę próbujesz wychwalać wolny rynek, ale proszę Cię, nie przesadzaj - traktowanie tych dwóch pojęć jako synonimów to gruba przesada. Poza tym pamiętaj, że nawet MIT i Harvard w życiu nie osiągałyby tego, co osiągają, gdyby nie granty rządowe (a więc państwowe).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wystarczy popatrzeć na sytuację w naszym kraju - 'prywatna' oznacza 'dyplom za pieniądze', a 'państwowa' oznacza 'trzeba sobie na dyplom zapracować'. Oczywiście jest to duże uproszczenie, ale z grubsza jest ono zgodne z prawdą.. Prywatne uczelnie może na początku były bardziej elitarne.. Potem okazało się, że po prostu to dobry interes, i póki ktoś płaci, to nie ma sensu go wyrzucać - wszak nie ma co podcinać gałęzi na której się siedzi. Niestety ten system dotyka też uczelni państwowych - poziom wiedzy studentów spada, bo nie można wyrzucić tych najsłabszych, ponieważ uczelnie dostają pieniądze od liczby studentów.. Ale mimo wszystko poziom uczelni państwowych jest wyższy - za to kuleje zaplecze techniczne, bo nie ma na nie pieniędzy..

 

Ale z drugiej strony, czy ktoś może mi pokazać prywatną uczelnię z profilami chemicznymi albo mechanicznymi? No właśnie.. Bo nie opłaca się kupować aparatury o cenie od 100tys. zł za sztukę (ceny nawet do miliona USD), żeby stworzyć taką uczelnię - za długo by się ta inwestycja zwracała. Lepiej robić uczelnie o profilu np informatycznym czy prawno-administracyjnym, bo wtedy na sprzęt wyda się max te 100tys zł - i to na cały sprzęt, a nie np na jeden spektrometr, których potrzebne jest 3 lub więcej (są przecież różne typy). Więc nie tylko uczelni państwowych nie stać na sprzęt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prywatność = elitarność?! Rozumiem, że za wszelką cenę próbujesz wychwalać wolny rynek, ale proszę Cię, nie przesadzaj - traktowanie tych dwóch pojęć jako synonimów to gruba przesada. Poza tym pamiętaj, że nawet MIT i Harvard w życiu nie osiągałyby tego, co osiągają, gdyby nie granty rządowe (a więc państwowe).

 

Oczywiście, że nie są synonimami. Jednak są trudniej dostępne niż państwowe.

Rządowe zamówienia niczego nie zmieniają. Prywatny Harvard, który, m.in. zarabia na rządowych kontraktach, jest znacznie lepszą uczelnią, niż tysiące innych państwowych, które dostają kasę z budżetu. Czy fakt, że prywatna firma budowlana wygra kontrakt na wybudowanie siedziby ministerstwa oznacza, że bez państwowych pieniędzy nie radzi sobie na rynku?

Najepsze uczelnie świata są prywatne. I są najlepsze właśnie dlatego, że są prywatne. Że muszą starać się o przetrwanie i nie mają zagwarantowanej egzystencji tylko dlatego, że są.

Najlepsze polskie uczelnie są państwowe i zobacz, jak nędzny poziom reprezentują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wg. mnie najlepszymi zostają ci, którzy mają sprecyzowane cele ... a nie studiują bo tak wypada/trzeba/mama kazałą/itd...

najgorsi są ci dla których studia są celem samym w sobie... - a czy to uczelnia publiczna, czy prywatna mam mniejsze znaczenie...

stopień zamożności adepta to już inna kwestia, jak wiadomo pieniądze szczęścia nie dają, ale ... życie ułatwiają... ;))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  przyszły twórca teorii ewolucji wydawał więcej na buty niż na książki 

A ja chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt tej informacji. Czytanie książek może przeszkadzać w dokonywaniu poważnych odkryć.
wolał raczej polować, jeździć konno i kolekcjonować owady
Może to jest metoda a nie poznawanie zużytych hipotez "wielkich naukowców". Trzeba mieć otwartą pustą głowę, żeby wymyślić coś nowego. Ciekawe czy podobnie było z Einsteinem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Figo, dobrze mówisz!

 

Czasem zbyt wnikliwe studiowanie prowadzi do utartych poglądów i niemożności posiadania świeżego spojrzenia na pewne sprawy :)

 

A z Einsteinem trafiłeś w dziesiątkę! W podstawówce miał ponoć ogromne problemy z przedmiotów humanistycznych, a w późniejszym okresie, nie dostał się na politechnikę, ponieważ na egzaminie z matmy od razu powpisywał wyniki - nie potrzebował liczyć.. Ale uznali, że ściągał czy coś tam..

 

No i w końcu to on powiedział "Think different" - pomimo długości, to bardzo głęboka myśl :P Ludzie często sobie stawiają sztuczne bariery i myślą stereotypowo - nie widzą, że pewne z pozoru niemożliwe rzeczy są do zrobienia, a tych barier tak naprawdę nie ma ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak widzicie lubił obserwować przyrodę - tam jest cały ewolucyjny spadek w jednej pigułce do połknięcia bez popity! Oczywiście trzeba się wspomagać literami i łączyć to w spójną całość dodając brakujące ogniwa!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Archeolodzy, którzy zbadali ślady pasożytów w organizmach mieszkańców średniowiecznego Cambridge ze zdumieniem stwierdzili, że miejscowi mnisi byli narażeni na dwukrotnie większe ryzyko zarażenia pasożytami przewodu pokarmowego niż ludność świecka. Działo się tak pomimo tego, że w tym czasie augustiańskie klasztory wyposażone były w osobne toalety i miejsca, w których można było umyć ręce. Takich udogodnień sanitarnych nie posiadały natomiast domy przeciętnych mieszkańców Cambridge.
      Naukowcy z Cabridge sądzą, że za wyższy odsetek infekcji wśród mnichów mógł odpowiadać fakt, iż nawozili oni klasztorne ogrody odchodami własnymi lub zakupionymi z zewnątrz odchodami ludzkimi i świńskimi.
      To pierwsze badania, w ramach których porównano występowanie pasożytów u ludzi zamieszkujących tę samą społeczność w tym samym czasie, ale żyjących według różnego stylu życia. W średniowiecznym Cambridge mieszkali mnisi i mniszki różnych zakonów, kupcy, rzemieślnicy, robotnicy, rolnicy oraz studenci i wykładowcy uniwersyteccy.
      Archeolodzy pobrali próbki ziemi z okolic miednicy dorosłych osób pochowanych na byłym cmentarzu parafialnym Wszystkich Świętych przy Zamku oraz z cmentarza znajdującego się w przeszłości na terenie klasztoru augustianów. Większość osób pochowanych na cmentarzu parafialnym zmarła w XII-XIV wieku i należała do niższych klas społecznych, byli to przede wszystkim robotnicy rolni.
      Z kolei ufundowany w latach 80. XIII wieku klasztor augustianów z Cambridge miał status studium generale. Przybywali tam na nauki duchowni z całej Europy. Klasztor przetrwał do 1538 roku, kiedy to został zamknięty po zerwaniu przez Henryka VIII z Rzymem.
      Archeolodzy zbadali szkielety 19 mnichów oraz 25 świeckich i odkryli, że 58% mnichów oraz 32% świeckich było zarażonych pasożytami układu pokarmowego. Co prawda na klasztornym cmentarzu chowano też bogatych ludzi, którzy za to zapłacili, ale mnichów można odróżnić po zachowanych metalowych zapięciach pasów, którymi spinali habity.
      Stwierdzony 32-procentowy odsetek zarażonych świeckich jest zgodny z tym, co wiemy z innych badań średniowiecznych pochówków w Europie. Zaskakująco wysoki jest za to odsetek infekcji wśród duchownych. Wszyscy ci ludzie byli najczęściej zarażeni glistą ludzką, znaleźliśmy też dowody na infekcję włosogłówką. Oba pasożyty rozprzestrzeniają się w złych warunkach sanitarnych, mówi Tianyi Wang, która  była odpowiedzialna za mikroskopowe badania jaj pasożytów.
      Złe warunki sanitarne były w średniowieczu normą – przeciętnemu człowiekowi za toaletę służyła wykopana w ziemi dziura, która była jednocześnie wysypiskiem odpadów. Jednak zupełnie inaczej wyglądało to w klasztorach. Mnisi zwykle mieli do dyspozycji bieżącą wodę, w tym wodę do spłukiwania toalety. Istnienie takiego sytemu w klasztorze augustianów w Cambridge nie zostało jeszcze potwierdzone, wykopaliska wciąż trwają.
      Skoro glista ludzka i włosogłówka rozprzestrzeniają się w złych warunkach sanitarnych, a mnisi w Cambridge najprawdopodobniej mieli do czynienia z lepszymi warunkami niż przeciętny człowiek, wyjaśnienie większego odsetka infekcji wśród mnichów musi leżeć w sposobie traktowania ludzkich odchodów. Mnisi mogli nawozić swoje ogrody ludzkimi odchodami, co prowadziło do ciągłych infekcji, mówi dyrektor badań, doktor Piers Mitchell.
      Mnisi, pomimo tego, że częściej dręczyły ich pasożyty, żyli dłużej niż przeciętny człowiek grzebany na cmentarzu parafialnym. Prawdopodobnie dlatego, że spożywali bardziej odżywczą dietę.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nudny temat, zbyt duża ilość materiału, mało czasu na przygotowania. To najczęstsze wymówki, które podsuwa nam umysł, żeby uniknąć nauki. Jeśli takie założenia nie są Ci obce, przeczytaj nasz artykuł i dowiedz się, jak to zmienić, by nauka nie sprawiała Ci trudności.
      Jak zmotywować się do nauki, kiedy temat wydaje się nudny?
      Często z góry skreślamy jakieś zagadnienie, tylko dlatego, że wydaje nam się nieinteresujące. Tak dzieje się na przykład, kiedy identyfikujesz się jako humanista i zakładasz, że np. wszystkie definicje z zakresu fizyki są niejasne i nużące. Albo odwrotnie. Kochasz nauki ścisłe i nie masz ochoty zastanawiać się, co czuł podmiot liryczny w wierszu, którego nawet nie rozumiesz.
      Jeśli nie wiesz, jak zmotywować się do nauki, spróbuj podejść do tematu inaczej. Zastanów się np. kto, dlaczego i po co stworzył konkretną teorię fizyczną. Jakie zjawisko ona opisuje? Jak pomaga ludziom? Poszukaj informacji na ten temat w internecie. Jest wiele przystępnych filmów popularnonaukowych przedstawiających pozornie nieistotne zjawiska w fascynujący sposób.
      A jak zmotywować się do nauki, gdy nie rozumiesz poezji? Dowiedz się czegoś o autorze, znajdź ciekawostki biograficzne na jego temat. Dlaczego napisał ten, a nie inny utwór? Czy opisuje on uczucia lub wydarzenia, które są Ci bliskie? Jeśli nie, to zastanów się, co powiedziałbyś przyjacielowi, który zwróciłby się do Ciebie z takim problemem?
      Jak zmotywować się do nauki, jeśli jest jej dużo?
      Najlepszym sposobem jest rozłożenie nauki w czasie. Podziel temat na części i przeznacz na nie od pół godziny do godziny dziennie. Po każdej „sesji” zafunduj sobie nagrodę np. w postaci odcinka ulubionego serialu.
      Sprawdzian za dwa dni, a Ty nadal nie wiesz, jak zmotywować się do nauki? Jeśli odkładasz ją na później, możesz mieć problem z prokrastynacją. Warto wiedzieć, że często wynika ona z braku wiary we własne siły. Możesz tak bardzo bać się, że zadanie Cię przerasta, że rezygnujesz z niego i nieświadomie potwierdzasz tę teorię.
      Zadaj sobie pytanie, czy nauka naprawdę jest ponad Twoje siły? Z pewnością nie, jeśli to materiał przeznaczony do Twojej grupy wiekowej. Jeśli zostało Ci mało czasu, zorganizuj naukę w grupie kilku osób, które już opanowały materiał. To najlepszy sposób na szybkie przyswojenie wiedzy.
      Jak zmotywować się do nauki, jeśli jej nie lubimy?
      To żadne odkrycie, że wolimy spędzać czas na rozmowach z przyjaciółmi czy ulubionej rozrywce, niż nad książkami. Nie jest to jednak powód, dla którego warto rezygnować z rozwijania się. Jak zmotywować się do nauki w takiej sytuacji?
      Określ cel, dla którego się uczysz. To może być poprawienie średniej lub dostanie się do wymarzonej szkoły. Pomyśl, jaką będziesz mieć satysfakcję, gdy Ci się uda. Przywołuj cel za każdym razem, gdy spadnie Twoja motywacja. Wyrób sobie rutynę nauki. Na wiele osób dużo lepiej działa nawyk nauki niż motywacja. Ustal, że przeznaczasz codziennie pół godziny na naukę. Po kilku dniach Twój mózg sam będzie dążył do „odhaczenia” zadania.
      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Stany Zjednoczone to naukowa potęga, między innymi dlatego, że hojnie wspierają naukę. O ile jednak budżet federalny jest dobrze znany, szeroko komentowany i wiemy, że od kilku lat wydatki z budżetu na naukę przekraczają 170 miliardów USD rocznie, dotychczas brakowało danych na temat finansowania nauki przez organizacje niedochodowe. Ostatnie zmiany wprowadzone przez amerykański urząd podatkowy (IRS) umożliwiły zebranie takich informacji. Okazuje się, że organizacje niedochodowe wnoszą olbrzymi wkład w finansowanie nauki.
      Louis Shekhtman i jego koledzy z Northeastern University przeanalizowali ponad 3,5 miliona zeznań podatkowych z lat 2010–2019 wypełnionych przez niemal 70 000 niedochodowych organizacji zaangażowanych w finansowanie badań naukowych i edukacji wyższej.
      Analizy wykazały, że w badanym okresie organizacje te przyznały ponad 900 000 granów na łączną kwotę 208 miliardów USD. W roku 2018 i 2019 organizacje te przeznaczyły po około 30 miliardów USD na naukę.
      Organizacje niedochodowe, które finansują naukę, wspierają też inną działalność, jak sztuka, edukacja czy religia. Jednak 44% z analizowanych organizacji przeznaczyło na naukę więcej niż na inne dziedziny, a 16% finansowało wyłącznie naukę. Analiza wykazała też, że – w przeciwieństwie do wielkich agend rządowych finansujących naukę z budżetu – na rynku prywatnym mamy do czynienia z grupą wielkich fundacji oraz olbrzymią liczbą małych organizacji. Widzimy tutaj, że aż 66% pieniędzy pochodziło od zaledwie 200 organizacji, jednak stanowią one zaledwie 0,3% organizacji przyznających granty na naukę. Ponad 7000 niedochodowych organizacji przyznało w badanym okresie co najmniej 1 milion dolarów na naukę.
      Autorzy badań mówią, że te 30 miliardów rocznie to zdecydowanie zaniżone szacunki. W analizowanym zestawie danych brak bowiem informacji o osobach prywatnych przekazujących pieniądze na naukę. Ponadto dane obejmują jedynie 80% organizacji niedochodowych, tych, które wypełniły zeznania podatkowe w formie elektronicznej.
      Ponadto warto też zwrócić uwagę na fakt, że trudno jest jednoznacznie zbadać, na co wydawane są wszystkie pieniądze. Oczywiście niektóre granty są przeznaczane na konkretne badania, jednak sporo pieniędzy od prywatnych sponsorów czy organizacji ma przeznaczenie ogólne. Są to pieniądze wydawane na utrzymanie budynków, infrastruktury czy administracji. Naukowcy nie traktują tych pieniędzy jako środków przeznaczonych na naukę, a to błąd. Kto utrzymuje budynek, w którym prowadzisz badania? Bez tych pieniędzy nie mógłbyś ich prowadzić, zauważa Shekhtman.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W najnowszym zestawieniu Highly Cited Researchers 2020 znalazło się czterech naukowców z Polski. W rankingu tym wymieniono naukowców, których liczba cytowań mieściła się w górnym 1% najczęściej cytowanych specjalistów z danej dziedziny.
      Ranking wymienia – już po raz szósty – profesora kardiologii Piotra Ponikowskiego, rektora Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Po raz piąty z rzędu trafił do niego profesor Adam Torbicki, kardiolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. W zestawieniu, po raz drugi z rzędu, wymieniono nieżyjącego już chemika profesora Jacka Namieśnika, byłego rektora Politechniki Gdańskiej. Znajdziemy tam też fizjologa roślin z SGGW w Warszawie, Hazema M. Kalajiego.
      W całym rankingu wymieniono 6167 naukowców z ponad 60 krajów. Na liście najczęściej cytowanych spejalistów dominują naukowcy z USA. Jest ich tam 2650 (41,5%). To o 2,5 punktu procentowego mniej niż w roku 2019. Udział uczonych z USA spada, rośnie natomiast znaczenie naukowców z Chin. W tegorocznym rankingu znalazło się ich 770 (12,1%), podczas gdy rok temu było ich 636 (10,2%). Chiny wzmacniają swoją pozycję w świecie nauki w znacznej mierze dzięki USA. Rząd w Pekinie zachęca własnych naukowców do coraz większego angażowania się w światową naukę, w związku z czym Chińczycy coraz częściej wyjeżdżają do USA na studia magisterskie i doktoranckie. Obywatele Państwa Środka stanowią już największą grupę zagranicznych studentów w Stanach Zjednoczonych. Nauka obu krajów jest coraz bardziej ze sobą powiązana.
      Kolejnymi krajami, które umieściły najwięcej uczonych w zestawieniu są Wielka Brytania (514), Niemcy (345), Australia (305), Kanada (195), Holandia (181), Francja (160), Szwajcaria (154) oraz Hiszpania (103). Zestawienie instytucji, z których pochodzą najczęściej cytowani naukowcy, wygląda zaś następująco: Harvard University, USA, (188); Chińska Akademia Nauk (124); Stanford University, USA, (106); Narodowe Instytuty Zdrowia, USA, (103); Towarzystwo im. Maxa Plancka, Niemcy, (70); University of California Berkeley, USA, (62); Broad Institute, USA, (61); University of California, San Diego, USA, (56); Tsinghua University, Chiny, (55); Washington University of St. Louis, USA, (54).

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pracownicy Biblioteki Uniwersytetu Cambridge poinformowali o zaginięciu 2 notatników Karola Darwina. Warte miliony funtów zabytki najprawdopodobniej zostały ukradzione... przed 20 laty. Jeden z nich zawiera słynny rysunek Drzewa Życia, w którym uczony zilustrował ewolucyjne powiązania pomiędzy gatunkami.
      Notatniki ostatnio widziano w listopadzie 2000 roku, gdy złożono „wewnętrzną prośbę” o ich udostępnienie w celu wykonana fotografii. Zostały wówczas wyniesione ze specjalnie zabezpieczonego pomieszczenia i przetransportowane do tymczasowego studio fotograficznego w piwnicy biblioteki. Dwa miesiące później, podczas rutynowej kontroli, zauważono, że notatników nie ma w miejscu, gdzie były przechowywane. Wiemy, że fotografowano je w listopadzie. Nie wiemy, co działo się z nimi pomiędzy listopadem 2000 a styczniem 2001, kiedy to zauważono, że nie ma ich tam, gdzie być powinny, mówi dyrektor biblioteki, doktor Jessica Gardner.
      Moi poprzednicy stwierdzili, że najwyraźniej ktoś odłożył je w niewłaściwe miejsce, mówi doktor Gardner, która objęła funkcję dyrektora w 2017 roku.
      Przez te lata niejednokrotnie poszukiwano notatników Darwina, ale nigdy ich nie znaleziono. Nie ma w tym nic dziwnego. Łączna długość bibliotecznych półek wynosi imponujące 200 kilometrów. Jest na nich przechowywanych ponad 10 milionów map, manuskryptów i innych obiektów.
      Na początku bieżącego roku doktor Gardner zleciła nowe poszukiwania. Pracownicy biblioteki przekopali konkretne miejsca. Dokładnie przejrzeli też 189 skrzyń, w których przechowywane są książki, notatki i rysunki Darwina. Notatników nie znaleziono.
      Gardner nie chciała przyjąć do wiadomości, że kiedyś notatniki się odnajdą. Wraz z zespołem szczegółowo przeanalizowała to, co działo się z notatnikami. W końcu doszła do wniosku, że założenie, iż ktoś źle je odłożył jest nieprawdziwe. Notatniki prawdopodobnie zostały ukradzione, stwierdziła. Jej zdaniem, taką możliwość należało przyjąć do samego początku, jednak tego nie zrobiono. Pani dyrektor zauważa, że w ciągu ostatnich 2 dekad zmieniono i poprawiono procedury bezpieczeństwa. Teraz, gdyby nie można było odnaleźć czegoś równie ważnego, natychmiast zawiadomiono by policję, mówi.
      Policja została w końcu poinformowana o prawdopodobnej kradzieży, a notatniki zostały wpisane na brytyjską listę Art Loss Register. Informacje o nich zostały dodane również do prowadzonej przez Interpol bazy danych skradzionych dzieł sztuki.
      Zaginione notatniki zawierają wnioski, jakie młody Darwin wyciągnął z niedawno zakończonej podróży na Galapagos. W lipcu 1837 roku 28-letni wówczas mężczyzna napisał na górze strony jednego z notatników „sądzę” i narysował pierwsze Drzewo Zycia. Te notatniki to próba odpowiedzi na pytanie, skąd pochodzą gatunki, mówi emerytowany profesor historii i filozofii nauki Jim Secord. Ponad 20 lat później, w 1859 roku, w dziele „O pochodzeniu gatunków” ukazała się bardziej rozbudowana wersja Drzewa Życia.
      Czytając notatniki czuje się, jakby się było w głowie Darwina. Umieścił tam bardzo dużo pomysłów i informacji. Widać tam wielką energię intelektualną, wiele pomysłów, mówi Secord.
      Notatniki są niewielkie, rozmiarów pocztówki. Były przechowywane w specjalnym niebieskim pudełku.
      Doktor Gardner zapewnia, że bibliotekarze nie przestaną ich szukać. Jednak przejrzenie pozostałych półek i magazynów zajmie im kolejnych 5 lat. W międzyczasie więc zaapelowano do opinii publicznej z prośbą o pomoc. Gdyby ktoś posiadał jakiekolwiek informacje na temat notatników, proszony jest o pomoc. Gardner zaapelowała też do złodzieja lub ich obecnego posiadacza o zwrot zabytków.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...