Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Google wciąż walczy o rynek przeglądarek. Firma przygotowała nową wersję beta Chrome'a. Będzie ona pierwszą dużą aktualizacją przeglądarki od czasu jej premiery.

Google informuje, że w test V8 wykazał, iż najnowsza beta jest o 25% szybsza od obecnej stabilnej wersji. Według testu Sunspider przewaga wynosi aż 35%. Jednocześnie oznacza to, iż nowa beta działa niemal dwukrotnie szybciej niż pierwszy Chrome.

Przeglądarka Google'a zajmuje obecnie czwartą pozycję na liście najpopularniejszych browserów. Daleko jej jednak do konkurencji. Na czele lutowej listy uplasował się Internet Explorer z 67,4% udziałem w rynku. Firefox ma 22%, a Safari 8%. Najnowszą betę Chrome'a można pobrać z witryny Google'a.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Google informuje, że w test V8 wykazał, iż najnowsza beta jest o 25% szybsza od obecnej stabilnej wersji. Według testu Sunspider przewaga wynosi aż 35%. Jednocześnie oznacza to, iż nowa beta działa niemal dwukrotnie szybciej niż pierwszy Chrome."

Dlaczego nie widzę poprawnej korelacji pomiędzy 25%, 35% i niemal dwukrotnie szybciej ? Aż tak cienki z matmy jestem ? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu obecna stabilna wersja nie jest pierwszą wersją ;) Najpierw była pierwsza, bardzo powolna beta. Potem pojawiła się "obecna wersja", nieco szybsza, a teraz jest nowa, która chodzi jak królik po koksie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uwielbiam praktyki Gooogle`a w sprawie wersji. Cokolwiek by z nimi nie zrobili to do końca pozostają w wersji beta. Beta 1.0, beta 2.0, beta 13.5... Po cholerę to wydawać jeśli nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności i stwierdzić, że to co nam daje to wersja ostateczna ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pierwszej wersji nie używałem,ale ściągnąłem tą z linka-hula że hej a przy moim wolnym kompie to wielki atut,dziwne bo wyświetla mi się że otwiera się kilka razy,może taka "hiperwątkowość" daje szybkość,a może mam jakiś błąd,szkoda tylko dodatków jak z mozilli,ale może jakoś sie da to zrobić(zakładam że zakładki itp. jakoś zaraz znajdę)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pierwszej wersji nie używałem,ale ściągnąłem tą z linka-hula że hej a przy moim wolnym kompie to wielki atut,dziwne bo wyświetla mi się że otwiera się kilka razy,może taka "hiperwątkowość" daje szybkość,a może mam jakiś błąd,szkoda tylko dodatków jak z mozilli,ale może jakoś sie da to zrobić(zakładam że zakładki itp. jakoś zaraz znajdę)

 

Chrom'e odpala każdą nową stronę w osobnym procesie. Nie wiem czy dobrze, pamiętam, ale również wtyczki mają osobne procesy. Teoretycznie dzięki temu gdy zawiesi Ci się jedna ze stron, reszta pracuje bez zarzutów.

 

Kiedy będzie wersja na linux'a?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uwielbiam praktyki Gooogle`a w sprawie wersji. Cokolwiek by z nimi nie zrobili to do końca pozostają w wersji beta. Beta 1.0, beta 2.0, beta 13.5... Po cholerę to wydawać jeśli nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności i stwierdzić, że to co nam daje to wersja ostateczna ?

Wersja stabilna, to nie beta. ;) Zresztą nie są to "praktyki Google" - w końcu Firefox także ma co krok betę, tudzież Opera swoje nightly-build - a powszechnie przyjęty cykl życia programu w przypadku dynamicznie rozwijanych aplikacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gry też mają betę - wiem o tym doskonale. Tylko zapytaj siebie, gdzie widziałeś najdłużej eksploatowane/udostępniane wersje beta ? Czyżby proces testowania niektórych aplikacji/usług zabierał Google`owi tak dużo czasu ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wersja stabilna, to nie beta. ;) Zresztą nie są to "praktyki Google" - w końcu Firefox także ma co krok betę, tudzież Opera swoje nightly-build - a powszechnie przyjęty cykl życia programu w przypadku dynamicznie rozwijanych aplikacji.

 

Tu idzie o to, że Google powoli już staje się przedmiotem kpin, bo to "wieczna bieta". To samo było z wyszukiwarką. Napis "beta" zniknął z niej po wielu latach.

Ale może to taka sprytna taktyka? Jak coś się sypie (a czasami G. zdarzają się horrendalne wpadki), to zawsze można się tłumaczyć, że przecież to beta, więc wiadomo, że mogą być błędy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok, ale czyżby wszyscy zapomnieli już sławetne "beta" aplikacji web 2.0? Nie sądzę by winę ponosiła obawa ich specjalistów przed wpadkami, bo raczej debile tam nie pracują. Taki po prostu urok aplikacji webowych. No i pewnego rodzaju moda, bo tym sposobem aplikacja udostępniana publicznie zawiera zawsze wszystkie nowinki (i błędy) oraz nie trzeba czekać do wersji stabilnej - co w przypadku aplikacji webowych musiałoby pociągnąć za sobą tworzenie wielu interfejsów/serwisów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem Twoje podejście do wersji beta (wszystkie nowinki zaimplementowane z dnia na dzień), ale koro sam napisałeś o FF, to zauważ że FF3.0 od dawna nie jest betą. Betą jest kolejna wersja 3.1 itp... Betę się robi, aby ją potestować w sensownym czasie, a nie po to aby testy trwały do wersji 2.0.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, tyle, że powyższy argument był akurat odnośnie aplikacji webowych. Natomiast w przypadku programów "stacjonarnych", to Chrome przecież też nie jest betą od kilku miesięcy. Potestowali projekt, wydali 1.0, teraz pracują nad testową 2.0. Serio nie widzę nic niezwykłego. Spójrz na historię Firefoksa - zanim wydali pierwszą wersję stabilną (za taką w tym przypadku uważam wersję finalną, która ma odhaczoną całą listę ToDo, a nie przejściówki) upłynęło 9 miesięcy (historia rozwojowa natomiast sięga przeszło dwóch lat). Natomiast Chrome betą było ledwie, bo w porównaniu do Firefoksa, cztery miesiące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google ujawniło swoją pilnie strzeżoną tajemnicę. Koncern, jako pierwszy dostawca chmury obliczeniowej i – prawdopodobnie – pierwszy wielki właściciel centrów bazodanowych, zdradził ile wody do chłodzenia zużywają jego centra obliczeniowe. Dotychczas szczegóły dotyczące zużycia wody były traktowane jak tajemnica handlowa.
      Firma poinformowała właśnie, że w ubiegłym roku jej centra bazodanowe na całym świecie zużyły 16,3 miliarda litrów wody. Czy to dużo czy mało? Google wyjaśnia, że to tyle, ile zużywanych jest rocznie na utrzymanie 29 pól golfowych na południowym zachodzie USA. To też tyle, ile wynosi roczne domowe zużycie 446 000 Polaków.
      Najwięcej, bo 3 miliardy litrów rocznie zużywa centrum bazodanowe w Council Bluffs w stanie Iowa. Na drugim miejscu, ze zużyciem wynoszącym 2,5 miliarda litrów, znajduje się centrum w Mayes County w Oklahomie. Firma zapowiada, że więcej szczegółów na temat zużycia wody przez jej poszczególne centra bazodanowe na świecie zdradzi w 2023 Environmental Report i kolejnych dorocznych podsumowaniach.
      Wcześniej Google nie podawało informacji dotyczących poszczególnych centrów, obawiając się zdradzenia w ten sposób ich mocy obliczeniowej. Od kiedy jednak zdywersyfikowaliśmy nasze portfolio odnośnie lokalizacji i technologii chłodzenia, zużycie wody w konkretnym miejscu jest w mniejszym stopniu powiązane z mocą obliczeniową, mówi Ben Townsend, odpowiedzialny w Google'u za infrastrukturę i strategię zarządzania wodą.
      Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że Google'a do zmiany strategii zmusił spór pomiędzy gazetą The Oregonian a miastem The Dalles. Dziennikarze chcieli wiedzieć, ile wody zużywają lokalne centra bazodanowe Google'a. Miasto odmówiło, zasłaniając się tajemnicą handlową. Gazeta zwróciła się więc do jednego z prokuratorów okręgowych, który po rozważeniu sprawy stanął po jej stronie i nakazał ujawnienie danych. Miasto, któremu Google obiecało pokrycie kosztów obsługi prawnej, odwołało się od tej decyzji do sądu. Później jednak koncern zmienił zdanie i poprosił władze miasta o zawarcie ugody z gazetą. Po roku przepychanek lokalni mieszkańcy dowiedzieli się, że Google odpowiada za aż 25% zużycia wody w mieście.
      Na podstawie dotychczas ujawnionych przez Google'a danych eksperci obliczają, że efektywność zużycia wody w centrach bazodanowych firmy wynosi 1,1 litra na kilowatogodzinę zużytej energii. To znacznie mniej niż średnia dla całego amerykańskiego przemysłu wynosząca 1,8 l/kWh.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prawnikom Google'a nie udało się doprowadzić do odrzucenia przez sąd pozwu związanego z nielegalnym gromadzeniem danych użytkowników przez koncern. Sędzia Lucy Koh uznała, że Google nie poinformował użytkowników, iż zbiera ich dane również wtedy, gdy wykorzystują w przeglądarce tryb anonimowy.
      Powodzi domagają się od Google'a i konglomeratu Alphabet co najmniej 5 miliardów dolarów odszkodowania. Twierdzą, że Google potajemnie zbierał dane za pośrednictwem Google Analytics, Google Ad Managera, pluginów oraz innych programów, w tym aplikacji mobilnych. Przedstawiciele Google'a nie skomentowali jeszcze postanowienia sądu. Jednak już wcześniej mówili, że pozew jest bezpodstawny, gdyż za każdym razem, gdy użytkownik uruchamia okno incognito w przeglądarce, jest informowany, że witryny mogą zbierać informacje na temat jego działań.
      Sędzia Koh już wielokrotnie rozstrzygała spory, w które były zaangażowane wielkie koncerny IT. Znana jest ze swojego krytycznego podejścia do tego, w jaki sposób koncerny traktują prywatność użytkowników. Tym razem na decyzję sędzi o zezwoleniu na dalsze prowadzenie procesu przeciwko Google'owi mogła wpłynąć odpowiedź prawników firmy. Gdy sędzia Koh zapytała przedstawicieli Google'a, co koncern robi np. z danymi, które użytkownicy odwiedzający witrynę jej sądu wprowadzają w okienku wyszukiwarki witryny, ci odpowiedzieli, że dane te są przetwarzane zgodnie z zasadami, na jakie zgodzili się administratorzy sądowej witryny.
      Na odpowiedź tę natychmiast zwrócili uwagę prawnicy strony pozywającej. Ich zdaniem podważa ona twierdzenia Google'a, że użytkownicy świadomie zgadzają się na zbieranie i przetwarzanie danych. Wygląda na to, że Google spodziewa się, iż użytkownicy będą w stanie zidentyfikować oraz zrozumieć skrypty i technologie stosowane przez Google'a, gdy nawet prawnicy Google'a, wyposażeni w zaawansowane narzędzia i olbrzymie zasoby, nie są w stanie tego zrobić, stwierdzili.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy w historii Google Chrome traci rynkowe udziały na rzecz... Microsoft Edge. Jak wynika z najnowszych danych NetMarketShare roku rynkowe udziały Chrome'a zmniejszyły się z 69,94% we wrześniu do 69,25% w październiku. W tym samym czasie udziały Edge'a zwiększyły się z 8,84% do 10,22%.
      Niewykluczone, że wzrost zainteresowania przeglądarką Microsoftu ma związek z najnowszą aktualizacją Windows 10, w której pojawia się zachęta do korzystania z Edge'a.
      Firma analityczna informuje też, że pomiędzy wrześniem a październikiem rynkowe udziały Windows 10 wzrosły z 61,26% do 64,04%. Jednocześnie jednak zmniejszył się udział Windows 7 z 22,77% do 20,41%. Spadek zainteresowania zanotował też macOS, 10.15, którego udziały zmniejszyły się z 5,11 do 4,88%.
      Jednocześnie NetMarketShare poinformowało, że ma zamiar zrezygnować z działania w obecnej formie. Firma przyznaje, że zmiany zachodzące w przeglądarkach spowodowały, że coraz trudniej zbierać precyzyjne informacje i z czasem w raportach pojawia się więcej błędów. Zdecydowano więc, że zamiast próbować naprawiać obecnie stosowaną metodologię, zdecydowano się na jej porzucenie.
      Firma poinformowała, że w przyszłości będzie zajmowała się trendami w ecommerce oraz weryfikowalnymi danymi użytkowników.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przeglądarka Chrome dołączyła do elitarnego klubu browserów, które zdobyły ponad 70% rynku. Z danych firmy analitycznej Net Application wynika, że w czerwcu do Chrome'a należało 70,2% światowego rynku przeglądarek. Program od pół roku ciągle zwiększał swoje udziały rynkowe, zyskując od stycznia 3,6 punktu procentowego.
      Chrome stał się tym samym trzecią przeglądarką w historii, która uzyskała tak silną pozycję na rynku. Pierwszą był Netscape Navigator, który zdominował lata 90. ubiegłego wieku, a druga to Internet Explorer, którego czasy dominacji rynkowej przypadły na pierwszą dekadę wieku obecnego.
      Wszystko wskazuje na to, że udziały Chrome'a nadal będą rosły. Analitycy przypuszczają, że do końca bieżącego roku do przeglądarki Google'a może należeć ponad 72% rynku.
      Patrząc na obecny rynek przeglądarek można stwierdzić, że jedynym potencjalnym zagrożeniem dla pozycji Chrome'a może stać się Edge Microsoftu. A i to po warunkiem, że zostanie on szeroko zaakceptowany przez biznes i uczelnie.
      Pozycja Microsoftu na rynku przeglądarek pozostaje jednak tajemnicą. Z danych Net Applications wynika, że udziały Edge'a wzrosły w ciągu miesiąca o rekordowe 0,2 punktu procentowego i obecnie do przeglądarki tej należy 8,1% rynku. Jednocześnie spadły udziały weterana, Internet Explorera, który obecnie ma rekordowo mało rynku, bo 4,5%. Trzeba jednak pamiętać, że IE jest wykorzystywany w wielu firmach, a dane Net Applications mogą go nie doszacowywać, gdyż przedsiębiorstwa często wykorzystują jeden lub kilka adresów IP wychodzących na zewnątrz. Pozycja przeglądarek Microsoftu może być więc być silniejsza, niż widać to w danych. Z drugiej jednak strony, Microsoft raczej nie stara się o wzmacnianie pozycji IE. Co prawda pozycja Edge'a powoli rośnie, ale jest to prawdopodobnie związane wyłącznie z rozpowszechnianiem się systemu Windows 10, a nie z przechodzeniem na Edge'a użytkowników innych przeglądarek. Przy obecnym tempie wzrostu udziały tej przeglądarki powinny wynieść 10,1% w lipcu przyszłego roku.
      Na trzecim miejscu znalazł się niezwykle niegdyś popularny Firefox. Również jego udziały powoli rosną i wynoszą obecnie 7,6%. Jednak, jak przewidują analitycy, przewaga Edge'a nad Firefoksem będzie rosła i w przyszłym roku wyniesie niemal 4 punkty procentowe.
      Niezaprzeczalnym liderem rynku jest zatem Chrome, który właśnie został trzecią przeglądarką w historii z ponad 70-procentowym udziałem w rynku. W tej chwili na horyzoncie nie widać nikogo, kto byłby mu w stanie w najbliższym czasie zagrozić.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed sądem federalnym w San Jose złożono pozew zbiorowy przeciwko Google'owi. Autorzy pozwu oskarżają wyszukiwarkowego giganta o to, że zbiera informacje o internautach mimo iż używają oni trybu prywatnego przeglądarki. Uważają, że Google powinien zapłacić co najmniej 5 miliardów dolarów grzywny.
      Zdaniem autorów pozwu problem dotyczy milionów osób, a za każde naruszenie odpowiednich ustaw federalnych oraz stanowych koncern powinien zapłacić co najmniej 5000 USD użytkownikowi, którego prawa zostały naruszone.
      W pozwie czytamy, że Google zbiera dane za pomocą Google Analytics, Google Ad Managera i innych aplikacji oraz dodatków, niezależnie od tego, czy użytkownik klikał na reklamy Google'a. Google nie może w sposóby skryty i nieautoryzowany gromadzić danych na temat każdego Amerykanina, który posiada komputer lub telefon, piszą autorzy pozwu.
      Do zarzutów odniósł się Jose Castaneda, rzecznik prasowy koncernu. Za każdym razem, gdy użytkownik uruchamia przeglądarkę w trybie prywatnym, jest jasno informowany, że przeglądane witryny mogą śledzić jego poczynania, stwierdził.
      Specjaliści ds. bezpieczeństwa od dawna zwracają uwagę, że użytkownicy uznają tryb prywatny za całkowicie zabezpieczony przez śledzeniem, jednak w rzeczywistości takie firmy jak Google są w stanie nadal zbierać dane o użytkowniku i, łącząc je z danymi z publicznego trybu surfowania, doprecyzowywać informacje na temat internautów.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...