Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Kraje europejskie stopniowo wprowadzają obowiązek używania energooszczędnych żarówek. Tymczasem doktor Robert Sarkany ostrzega, że u osób z uczuleniem na światło tego typu urządzenia wywołują bolesną wysypkę i opuchliznę. Pacjenci w Wielkiej Brytanii tworzą grupy wsparcia, które domagają się, by rząd zezwolił na używanie tradycyjnych żarówek ze względów medycznych. Problem narasta, gdyż sklepy, dostosowując się do wymagań UE, wycofują żarówki zastępując je energooszczędnymi świetlówkami. Już we wrześniu bieżącego roku w Wielkiej Brytanii nie będzie można sprzedawać żarówek o mocy 100 watów, niedługo później ze sklepów znikną 60- i 40-watowe. Unia Europejska wymaga, by w roku 2012 nie sprzedawano w ogóle tradycyjnych żarówek.

Specjaliści ostrzegają, że energooszczędne żarówki mogą wywoływać migreny, epilepsje i wysypki. Doktor Sarkany, fotodermatolog z St John's Institute of Dermatology w Londynie mówi, że zetknął się już z pacjentami, u których energooszczędne żarówki wywoływały wysypkę. Niektórzy z nich chorowali na toczeń, a objawy były wzmacniane ekspozycją na światło fluorescencyjne.

Również i inni specjaliści przyznają, że forsowane przez UE oświetlenie stanowi problem ze względu na emitowane przez siebie duże porcje światła ultrafioletowego. Ono właśnie powoduje cierpienia u osób z chorobami skóry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety wszyskim tdogoogodzić się nie da  :'(

Sam wymiwymieniłem wszystkie domowe zarowki na energooszczedne, powiem wiecej ze czuje sie lepiej w swietleietle energooszczednych swietlowek niz w pomieszczeniach z tradycyjnymi zarowkami ktore powoduja u mnie przygnebienie.

I jak tu wszystkim dogodzic???!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę dziwne jest tworzenie takich wymogów, gdy wiadomo od bardzo dawna, że w rzeczywistości jest to światło pulsujące. Rozumiem promocję świetlówek kompaktowych, ale nie popadajmy w skrajności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobre żarówki energooszczędne są bardzo drogie, a te tańsze po prostu mrugają i dają zimne światło przy którym nie daje się czytać przez dłuższy czas. Mnie np. boli głowa jak pracuję przy tych mrugających światłach. W dwuch lapach wkręciłem żółte światła diodowe, które nie mrugają.

 

A najlepiej to jest chodzić spać z kurami i używać świeczek. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale nawet te drogie i dobre męczą oczy bez porównania bardziej od zwykłych żarówek (przynajmniej moim zdaniem, rzecz jasna).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Są już od kilkunastu miesięcy do kupienia "żarówki" na diodach wysokiej mocy Cree itp.

Mają o wiele lepszą barwę od świetlówek i żarówek. Najbardziej bliską światłu naturalnemu.

Takie oświetlenie powinno być w sklepach. W końcu pobierają też mniej energii od świetlówek, są odporne na częste włączanie i mają dłuższą żywotność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam kolegę elektronika, który jakieś kilkanaście lat temu wynalazł nowy rodzaj półprzewodnika. Opatentował go w Polsce. Niestety, gość potem ciężko zachorował i z tego co wiem - prace zostały wstrzymane. Materiał półprzewodnikowy został przez niego nazwany alon.

Cechą tego półprzewodnika była niemal zupełna zamiana energii elektrycznej na światło. Kolejną cechą była możliwość kształtowania powłok świecących. Tak więc można było z tego uformować np. świecącą powierzchnię sufitu. Inną, ważną cechą był bardzo niski koszt wytwarzania tego materiału półprzewodnikowego - na bazie związków glinu. Koszt ten był niski, pomimo laboratoryjnej skali wytwarzania - kiedy koszty są o rzędy wielkości wyższe niż w przypadku produkcji na skalę przemysłową. W przewidywaniach wynalazcy żywotność materiału była ograniczona, co było powodowane istnieniem zjawiska wyładowań koronowych. Twierdził on jednak, że jest to mankament możliwy do usunięcia lub znacznego ograniczenia w dalszym rozwoju technologii.

Osobiście widziałem działanie takiego źródła światła. Była to rurka o średnicy ok 1 cm i długości 1-1,5 m. Świeciła intensywnym światłem o barwie czerwonej. Wynalazca twierdził jednak, że jest w stanie uzyskać kolory z szerokiego spektrum, gdyż są one zależne od modyfikacji powłoki świecącej. Całość była zasilana z urządzenia wielkości połowy telefonu komórkowego, zawierającego jedną lub dwie małe bateryjki 1,5V. Podejrzewam, że charakterystyka prądu zasilania była elektronicznie modyfikowana przez to urządzenie.

W dyskusjach z tym gościem roztaczał on perspektywy mozliwości produkcji na bazie takich powłok także ekranów barwnych o mikrometrowej rozdzielczości piksela. Gość twierdził także, iż ten półprzewodnik mógłby dokonać rewolucji nie tylko w oświetleniu, ale także w całej optoelektronice - a zwłaszcza w światłowodach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę być złośliwy...

 

gdyby wynalazek został opatentowany, jego opis byłby upubliczniony. Jeśli było to kilkanaście lat temu, patent już wygasł. A to by oznaczało, że każda firma zrobiłaby wszystko, żeby ten wynalazek wypuścić na rynek, tym bardziej, że po wygaśnięciu patentu mogłaby to zrobić za darmo, tj. bez płacenia za wykorzystanie licencji. A mimo to do niczego takiego nie doszło. Albo więc kolega troszeczkę Tobie nazmyślał, albo materiał wcale nie okazał się tak dobry, jak mogło się wydawać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę być złośliwy...

 

gdyby wynalazek został opatentowany, jego opis byłby upubliczniony. Jeśli było to kilkanaście lat temu, patent już wygasł. A to by oznaczało, że każda firma zrobiłaby wszystko, żeby ten wynalazek wypuścić na rynek, tym bardziej, że po wygaśnięciu patentu mogłaby to zrobić za darmo, tj. bez płacenia za wykorzystanie licencji. A mimo to do niczego takiego nie doszło. Albo więc kolega troszeczkę Tobie nazmyślał, albo materiał wcale nie okazał się tak dobry, jak mogło się wydawać.

Łatwo mógł mi nazmyslać, bo ja przecież nie jestem elektronikiem. Rzecz jednak w tym, że ja widziałem to w działaniu. Nie są mi znane żadne inne urządzenia świecące tego rodzaju.

Co do tych spraw patentowych - wiem o tym. Ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. W tym przypadku szczegóły te mogą skutecznie odstraszyć. Część z nich znam, części tylko się domyślam. Nie są one oczywiście częścią wniosku patentowego.

Wyjaśniam przy tym, że o ile dobrze pamiętam chodziło tu o patent na półprzewodnik typu p-n-p. Robiłem nawet memu koledze rysunki schematu półprzewodnika do tego patentu. Gdzieś na kompie mam plik tego do dzisiaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pardon mikroos! Typ tego złącza półprzewodnikowego jest inny! Jest to złącze typu p-n-c. Możesz mnie jednak zastrzelić nawet - a nie wiem o co w tym symbolu chodzi. Rzecz bowiem w tym, że w symbolach złącz dotąd znanych nie ma takiego. Symbol i rysunek złącza był także patentowany wtedy. Nie wiem jak tu się rysunki wstawia, więc opiszę ten symbol złącza. Dwie strzałki skierowane dośrodkowo z lewej i prawej. Pomiędzy strzałkami coś w rodzaju nawiasów w lewo i w prawo. Wtedy byłem mocno zdziwiony, że taki symbol może być przedmiotem wniosku patentowego - i to potwierdzonego patentem.

W sieci nigdzie nie ma czegoś takiego jak złącze typu p-n-c.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Początkowo ten mój kolega uznał, że najłatwiej będzie byznesowo wykorzystać ten swój wynalazek w reklamie. Zeszło jednak na to, że praktycznie za friko robił na swoim osiedlu świecące numery poszczególnych bloków. To było gdzieś na świętym Śląsku (Górnym). Przy okazji tego wynalazku była sprawa sądowa. Bo jakiś byznesmen próbował ukraść ten patent i przedstawiał go jako swój własny wynalazek. Ponieważ jednak zupełnie nie potrafił przed sądem wyjaśnić na jakiej zasadzie to działa - toteż sąd uznał go za hochsztaplera. To jest przykład na to, że w takich sprawach byle kto nie ukradnie nic. Choćby nie wiem jak się nabzdyczył.

Ten koleś wynalazca jest bardzo wszechstronny w sensie wiedzy. Nie jest tylko elektronikiem, choć to jest jego dziedzina wykształcenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. W tym przypadku szczegóły te mogą skutecznie odstraszyć. Część z nich znam, części tylko się domyślam. Nie są one oczywiście częścią wniosku patentowego.

Będę drążył temat: złożenie wniosku patentowego wymaga, by osoba wykształcona, lecz nieznająca projektu bezpośrednio, była w stanie odtworzyć go wyłącznie na podstawie dokumentacji. W żaden sposób nie staram się podważyć kwalifikacji Twojego kolegi, tylko wygląda na to, że projekt chyba nie był aż tak dobry, skoro nikt go nie wdrożył nawet po wygaśnięciu patentu. Może wymagał poprawek, może w praktyce wyszły jakieś inne trudności - tego nie wiem. Ale jeżeli ochrona patentowa się skończyła, a ten sam byznesmen nie wziął sobie tego projektu i nie wykorzystał go teraz, gdy bezkarnie może to zrobić, to chyba coś jest jednak na rzeczy. Chociaz nie zmienia to faktu, że Twój kolega mógł mieć świetny pomysł na wynalazek i jakieś przeróbki mogłyby go uczynić jeszcze lepszym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

j50, skoro to twój kumpel, to znasz jego nazwisko — zatem chyba można po prostu sprawdzić w urzędzie patentowym, o co chdzi. Z twoich słów wynika, że jeszcze żyje, czemu go nie zapytać?

Kilkanaście lat to dużo w technologii, trudności i problemy, jakie kiedyś były nie do pokonania, mogą być dziś mało znaczące.

 

Wracając do meritum. Jestem przeciwnikiem wymuszania przejścia na świetlówki przy pomocy nakazów i zakazów. Oprócz kwestii zdrowotnych, pozostają techniczne: np. w wielu przypadkach żarówka jest niezastąpiona właśnie ze względu na swoje wady (emitowanie dużej ilości ciepła). Poza tym, gdzie wolność wyboru? W normalnym społeczeństwie człowiek powinien mieć prawo wyboru: mam kaprys używać tradycyjnej żarówki i nikomu nic do tego.

Dopuszczalne jest np. promowanie energooszczędnych technologii przy pomocy podatków (ulgi na jedne technologie, jakieś podatki ekologiczne na inne, itp), ale w ten sposób, jak chce to przeprowadzić UE, to skandal.

 

Są już od kilkunastu miesięcy do kupienia "żarówki" na diodach wysokiej mocy Cree itp.
A mają wystarczającą moc, żeby zastąpić żarówkę o mocy 100-200W? Bo ja takich nie widziałem, a nawet nie słyszałem. Jestem zwolennikiem lamp LED, ale daleko im jeszcze do zastąpienia żarówek, na razie to się nadają na oświetlenie nocne, albo lampki punktowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inna rzecz, o której często się zapomina: LED-y o mocy powyżej 3W wymagają solidnego chłodzenia. W przeciwieństwie do świetlówek, które mają ogromną powierzchnię wymiany ciepła z otoczeniem, LED-y są przymocowane na miniaturowej płytce PCB lub MCPCB, więc powierzchnia wymiany jest maleńka. Trzeba kombinować z dodatkowymi radiatorami, co nie zawsze jest wygodne. A wydajność liczona w lumenach na wat i tak jest obecnie porównywalna z świetlówkami, więc dla zastosowania przy zasilaniu sieciowym szkoda zachodu. Za parę lat być może będzie to miało sens, ale w moim odczuciu przechodzenie na LED-y np. do oświetlania domu to bardziej gadżeciarstwo niż realna innowacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Sale Price: $99.00

Hah, podziękuję. Po ilu latach by mi się zwróciło w rachunkach? Nawet jeśli (jak wynika z deklaracji) pobiera połowę tej energii, co świetlówki kompaktowe, to nie jest to opłacalne. Jak ceny spadną, to owszem. Ale byc może szybciej doczekamy się oświetlenia OLED.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ustalono, w jaki dokładnie sposób promieniowanie ultrafioletowe wpływa na mechaniczną integralność warstwy rogowej naskórka.
      Przemysł kosmetyczny to wielomiliardowy biznes. Specjaliści ciągle wypróbowują nowe dodatki do filtrów słonecznych, które mają pozwolić lepiej chronić skórę. Dotąd [...] nikt [jednak] należycie nie sprawdzał, jak UV wpływa ma mechaniczną integralność skóry - podkreśla prof. Guy K. German z Uniwersytetu w Binghamton.
      Wydłużona ekspozycja na słońce powoduje fotouszkodzenia, które odpowiadają m.in. za wczesne pojawienie się zmarszczek. Choć ultrafiolet (UV) jest uznawany za najbardziej uszkadzający, naukowcy nie rozstrzygnęli, który z jego zakresów jest pod tym względem najgorszy.
      Autorzy raportu z Journal of the Mechanical Behavior of Biomedical Materials zajęli się oceną biomechanicznych zjawisk związanych z fotostarzeniem. Badali wpływ różnych zakresów promieniowania UV na warstwę rogową naskórka (łac. stratum corneum, SC).
      Amerykanie posłużyli się próbkami skóry z kobiecych piersi; wybrano właśnie ten rejon, bo rzadko ma on kontakt ze słońcem. SC wystawiano na oddziaływanie promieniowania ultrafioletowego o różnych długościach fali: UVA (365 nm), UVB (302 nm) lub UVC (265 nm). Dawka UV wynosiła do 4000 J/cm2.
      German i doktorant Zachary W. Lipsky zauważyli, że wpływając na białka korneodesmosomów, które pomagają komórkom przylegać do siebie (chodzi o desmogleinę 1), UV osłabia adhezję w warstwie rogowej naskórka. To z tego powodu oparzenia słoneczne prowadzą do łuszczenia się skóry. Generalnie pochłanianie UV rośnie z przestrzennym rozproszeniem desmogleiny 1 z połączeń międzykomórkowych korneocytów.
      Bazując na tych początkowych odkryciach, Lipsky i German badają wpływ promieniowania UV na głębsze warstwy skóry. Panowie przekonują, że ochrona skóry jest ważna bez względu na porę roku. Próbujemy uświadomić wszystkim, że filtry słoneczne nie tylko chronią przed nowotworami skóry, ale i pomagają zachować integralność skóry, zabezpieczając m.in. przed infekcjami. SC to najbardziej zewnętrzna warstwa naskórka, dlatego musimy ją chronić przed bakteriami i innymi mikroorganizmami, które próbują się dostać do naszych organizmów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Testy wykazały, że arktyczne renifery reagują na bodźce świetlne z zakresu ultrafioletu. Biolodzy uważają, że ta niezwykła umiejętność pozwala im znajdować pokarm i unikać drapieżników w specyficznej atmosferze Arktyki, gdzie promieniowania UV nie brakuje, a  widoczność często bywa bardzo ograniczona (Journal of Experimental Biology).
      Naukowcom po raz pierwszy przeszło przez myśl, że renifery mogą widzieć ultrafiolet, kiedy ustalono, że promienie UV przechodzą przez soczewkę i rogówkę zwierzęcia. Podczas eksperymentów przepuszczano światło przez próbki tkanek. Okazało się, że oko renifera radzi sobie ze światłem o minimalnej długości fali ok. 350 nanometrów. Wyposażeni w tę wiedzę brytyjscy akademicy postanowili sprawdzić, czy u znieczulonego renifera wystąpi reakcja elektryczna siatkówki na promienie UV (gdyby wystąpiła, oznaczłoby to, że ssak widzi ultrafiolet).
      Posłużyliśmy się ERG (elektroretinografią), dzięki której umieszczając na wewnętrznej stronie powieki niewielki kawałek złotej folii, utrwaliliśmy elektryczną reakcję siatkówki na światło - wyjaśnia prof. Glen Jeffery z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego. W ten sposób udowodniono, że czopki, światłoczułe receptory siatkówki oka, rzeczywiście reagują na UV.
      Renifery żywią się porostami. Ponieważ organizmy te pochłaniają ultrafiolet, pasącym się zwierzętom mogą się one wydawać czarne. Dzięki tej samej umiejętności wilki, których futra także absorbują promienie UV, jawią się na tle śniegu jako ciemniejsze. Biolodzy podkreślają, że na tym nie koniec korzyści, bo w ramach widzenia UV i mocz staje się bardziej widoczny, co pozwala stwierdzić, że w pobliżu znajduje się inny renifer lub drapieżnik. Wszystko wskazuje na to, że widząc ultrafiolet, renifery nie doświadczają żadnego uszerbku na zdrowiu, nie cierpią np. na typową dla ludzi ślepotę śnieżną (jest to oparzenie siatkówki w okolicach plamki żółtej, wywołane promieniami światła widzialnego oraz światłem ultrafioletowym).
      W niedalekiej przyszłości ten sam zespół chce przeprowadzić testy na fokach. Prof. Jeffery sądzi bowiem, że wiele arktycznych zwierząt widzi ultrafiolet. W końcu nie ma dowodów na to, że niedźwiedzie polarne muszą się zmagać ze skutkami ślepoty śnieżnej...
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W ciągu najbliższych kilku lat nielubiane przez większość świetlówki można będzie zastąpić oświetleniem LED. Specjaliści twierdzą, że ich ceny będą spadały o 15-20% rocznie, by do roku 2015 osiągnąć 30% obecnych cen.
      Wojna cenowa pomiędzy producentami oświetlenia LED rozpoczęła się w Japonii w 2009 roku. Obecnie co piąta sprzedawana w Kraju Kwitnącej Wiśni żarówka to LED. Tego typu źródła światła już obecnie stanowią pod względem wartości 50-60% rynku. W ciągu ostatnich 2 lat średnia cena żarówki LED spadła w Japonii z 5500 do 2000 jenów.
      Firmy produkujące LED informują, że wojna cenowa rozszerzyła się na Chiny, Europę i USA. Obecnie średnia cena żarówki LED w Stanach Zjednoczonych do 20-23 dolary, czyli wciąż znacznie więcej niż 4-5 USD, jakie trzeba zapłacić za konwencjonalną żarówkę energooszczędną. Sytuacja ulega jednak błyskawicznym zmianom. W bieżącym roku na amerykańskim rynku powinny pojawić się LED-y w cenie 10 dolarów za sztukę.
      Szybko rozwijający się rynek produktów LED powoduje, że pojawiają się na nim coraz to nowe firmy.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ultrafiolet promieniowania słonecznego aktywuje enzym, który pomaga komórkom nieczerniakowych nowotworów skóry (ang. non-melanoma skin cancer, NMSC) przeżyć i namnażać się.
      Badania doktor Wendy Bollag z Medical College of Georgia wykazały, że efekt jest kumulacyjny i zależny od dawki: większa ekspozycja na promienie UV oznacza większą aktywność enzymu zwanego kinazą białkową D (ang. protein kinase D, PKD). Amerykanka uważa, że to kolejny dzwonek alarmowy, że nadmiar kąpieli słonecznych szkodzi, zwłaszcza gdy się starzejemy. Poza tym specjalistka przypuszcza, że inhibitory PKD, które opracowuje się pod kątem innych nowotworów, sprawdzą się też w odniesieniu do raków skóry.
      Komórki skóry normalnie wytwarzają kinazę białkową D, by regulować wzrost konieczny do wymieniania stale zużywających się komórek. Skóra musi się ciągle dzielić, by zastąpić komórki, które się złuszczyły. Nawet coś tak nieszkodliwego jak noszenie ubrań powoduje utratę komórek i wytwarza zapotrzebowanie na nowe. Kinaza białkowa D jest więc dobra w zwykłych warunkach, kiedy jest prawidłowo regulowana. Może jednak dojść do dysregulacji enzymu, a wtedy sytuacja diametralnie się zmienia.
      Zwiększona aktywność PKD jest czymś korzystnym przy stosunkowo niedużych uszkodzeniach związanych z działaniem ultrafioletu. Komórki mogą zostać naprawione, a to coś pożądanego. Niestety, kinaza białkowa D może też pozwalać na przeżycie komórkom ze zbyt dużym "uszczerbkiem na DNA". Ulegają one przemianie nowotworowej, podczas gdy PKD zmniejsza ich naturalną zdolność do apoptozy.
      W ramach wcześniejszych badań zespół Bollag ustalił, że kinaza białkowa D ulega dysregulacji w raku podstawnokomórkowym skóry (łac. carcinoma basocellulare). Ponieważ kontakt ze słońcem jest najistotniejszym czynnikiem ryzyka przy raku podstawnokomórkowym, naukowcy z Medical College of Georgia zaczęli przypuszczać, że istnieje związek między promieniowaniem UV a PKD. Ostatnio Amerykanie stwierdzili, że wcześniejsze potraktowanie skóry przeciwutleniaczami zmniejsza aktywację kinazy białkowej D przez ultrafiolet. Sugeruje to, że w całym procesie pewną rolę odgrywają również wolne rodniki.
      W przyszłości ekipa Bollag zamierza zbadać wpływ UV na PKD w czerniakach. Naukowcy chcą również sprawdzić, czy – podobnie jak w przypadku hormonów – aktywność kinazy białkowej D zmniejsza się z wiekiem.
      Bollag zaznacza, że jak wszędzie, także w przypadku kąpieli słonecznych należy odnaleźć złoty środek. Dzięki słońcu w skórze powstaje ważna dla zdrowia witamina D, poza tym w niektórych rejonach USA pewne typy nowotworów, np. prostaty, połączono ze zmniejszoną ekspozycją słoneczną. Ważne więc, by nie przesadzić ani w jedną, ani w drugą stronę...
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wgląd często porównuje się do rozświetlenia ciemnego pomieszczenia, stąd pomysł Michaela Slepiana z Tufts University, by sprawdzić, czy oglądanie żarówki sprzyja wpadaniu na dobre pomysły (Journal of Experimental Social Psychology).
      Psycholog podkreśla, że choć wgląd bada się od dawna, nadal pozostaje on dość tajemniczym zjawiskiem. Na początku amerykański zespół próbował ustalić, czy ludziom żarówka kojarzy się w ogóle z oświeceniem umysłu, dlatego we wstępnym eksperymencie 73 studentów oglądało wyświetlane na komputerze słowa: 10 wyrazów kojarzonych z wglądem (np. stworzyć, przewidywać czy wyobrażać sobie/wpaść na pomysł), 10 innych słów oraz 20 niby-wyrazów. Ochotników poproszono, by reagowali tak szybko i dokładnie, jak to możliwe, określając, czy to, co zobaczyli, było słowem, czy nie.
      W pomieszczeniu znajdowała się nieosłonięta kloszem włączona 25-watowa żarówka lub świetlówka. Okazało się, że osoby stykające się z żarówką reagowały szybciej na wyrazy związane z wglądem niż na inne słowa. Sugeruje to, że w ich głowach rzeczywiście istniała konotacja żarówka-wgląd.
      Slepian jednak na tym nie poprzestał i próbował sprawdzić, czy żarówka sprzyja wglądowi, a nie tylko się z nim kojarzy. We właściwych eksperymentach studenci rozwiązywali zatem szereg zadań matematycznych, przestrzennych i językowych. Pracowali w pomieszczeniach oświetlonych albo żarówką, albo świetlówką. Okazało się, że wpadali na rozwiązanie szybciej lub częściej przy zastosowaniu żarówki.
      Siedemdziesięciu dziewięciu studentom dano trzy minuty na znalezienie sposobu na połączenie trzema liniami prostymi czterech punktów ułożonych w kwadrat. Nie wolno było odrywać ołówka bądź długopisu od kartki ani wracać po śladzie. Należało skończyć w punkcie, z którego się wystartowało. Okazało się, że ochotnicy główkujący w świetle żarówki wpadali na rozwiązanie 2-krotnie częściej od "świetlówkowców".
      W kolejnym zadaniu 38 studentów zapoznawało się z serią 3-wyrazowych zestawów. Należało dodać 4. wyraz, pozwalający połączyć znaczeniowo trzy wcześniejsze (np. zestaw druk, jagoda i ptak można by uzupełnić słowem "niebieski"). Tutaj ludzie oświetlani żarówką poprawnie dokańczali o 70% więcej trójek.
      Slepian opowiada, że dotąd wgląd opisywano raczej jako zjawisko całkowicie wewnętrzne, tymczasem okazało się, że można nim sterować za pomocą zewnętrznych wskazówek, np. wystroju wnętrza.
      Amerykanie sprawdzali też, czy jakość światła oddziałuje jakoś na wgląd. Sadzali badanych w pokojach z zapalonymi nagimi żarówkami i żarówkami osłoniętymi. Tam rozwiązywali oni test ze słownymi triadami. Okazało się, że studenci wystawieni na oddziaływanie żarówek bez abażuru wypadali lepiej. Nasze rezultaty nie są wynikiem natężenia ani rodzaju oświetlenia, ale stanowią funkcję ekspozycji na symbol wglądu: żarówkę – podsumowuje Slepian, który już zastanawia się nad przetestowaniem nowej metody wspierania kreatywności w szkołach i biurach.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...