Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Choć farmakoterapia chorób sercowo-naczyniowych jest coraz skuteczniejsza, pacjenci na własne życzenie niwelują jej działanie poprzez niezdrowy tryb życia - wynika ze studium, którego wyniki opublikowało czasopismo Lancet. Niestety, wiele wskazuje na to, że znaczną część winy za zaobserwowane zjawisko ponoszą lekarze.

Głównym autorem badania jest dr David Wood, kardiolog pracujący dla londyńskiego Imperial College. Przebadał on losy ponad 8500 osób (średnia wieku w tej grupie wynosiła 60 lat), które przynajmniej raz w życiu przeszły chorobę układu krążenia. Wyniki analizy są przerażające: pomimo stosowania farmakoterapii ponad połowa osób chorych na nadciśnienie nie wyleczyła się z niego, zaś lekarze nadzorujący ich leczenie ograniczali swoje zaangażowanie w ich leczenie do przepisywania kolejnych dawek leków.

Jeśli chodzi o styl życia pacjentów z chorobą wieńcową, wszystko idzie w złą stronę, podsumowuje dr Wood. Na poparcie swoich słów zaznacza, że pomiędzy latami 1995-1996 oraz 2006-2007 ilość przyjmowanych leków obniżających poziom cholesterolu wzrosła siedmiokrotnie(!), lecz powszechna niechęć do zmiany trybu życia sprawiła, że efekty terapii są mizerne. Efekt? Aż 43% osób leczonych preparatami obniżającymi poziom cholesterolu utrzymuje zbyt wysoki poziom tego związku w swojej krwi, a liczba osób otyłych oraz cierpiących na cukrzycę typu 2. stale rośnie.

Jako najważniejszą przyczynę niepowodzenia terapii badacze z Imperial College wskazują brak kompleksowego programu zmiany stylu życia pacjentów z chorobami układu sercowo-naczyniowego. Efektem zaniedbania jest przepisywanie coraz wyższych dawek leków, których działanie jest niweczone przez niezdrowe nawyki chorych. 

Pomimo fatalnych danych na temat stylu życia pacjentów z chorobami układu krążenia, autorzy studium zauważają, że śmiertelność z powodu chorób serca spadła o 30% w USA oraz o 45% w Wielkiej Brytanii. Niestety, jest to zasługa wyłącznie postępu medycyny, nie zaś zmiany w postępowaniu chorych. Strach pomyśleć, o ile można by zmniejszyć śmiertelność, gdyby udało się doprowadzić u nich do radykalnej zmiany stylu życia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sam bym nie zmienił nawyków żywieniowych (radykalnie) w takiej sytuacji. Co to za życie bez porządnej porcji mięcha i moich ulubionych potraw ? ;) Jakieś zmiany na pewno udałoby się w menu wprowadzić - urozmaicenie posiłków, mniejsze porcje kalorii, czy mniej tłuste jedzenie, ale podejrzewam, że nie mieści się to pod pojęciem "radykalnych zmian" :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jakieś zmiany na pewno udałoby się w menu wprowadzić

Zmiana stylu życia to nie tylko zmiana menu. Co zdaje sie nawet artykuł podkreśla, nie wymieniając nigdzie diety. Niestety każdy czyta co chce przeczytać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zmiana stylu życia to nie tylko zmiana menu. Co zdaje sie nawet artykuł podkreśla, nie wymieniając nigdzie diety. Niestety każdy czyta co chce przeczytać.

Przeczytaj jeszcze raz co napisałem, tylko tym razem do końca ;) Napisałem że tylko w menu mógłbym zrobić zmiany, nawet nie radykalne... I podkreśliłem że na pewno nie to autorzy mieli na myśli w artykule.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
pacjenci na własne życzenie niwelują jej działanie poprzez niezdrowy tryb życia - wynika ze studium, którego wyniki opublikowało czasopismo Lancet

Cóż... "Są tylko dwie rzeczy nieskończone: wszechświat i ludzka głupota" - Albert Einstein

pomimo stosowania farmakoterapii ponad połowa osób chorych na nadciśnienie nie wyleczyła się z niego, zaś lekarze nadzorujący ich leczenie ograniczali swoje zaangażowanie w ich leczenie do przepisywania kolejnych dawek leków.

Powinni całkowicie zaprzestać ich leczenia, po prostu szkoda lekarstw i czasu lekarza.

lecz powszechna niechęć do zmiany trybu życia sprawiła, że efekty terapii są mizerne.

Zasadniczo to powinno się pomagać tym, którzy chcą pomocy.

Aż 43% osób leczonych preparatami obniżającymi poziom cholesterolu utrzymuje zbyt wysoki poziom tego związku w swojej krwi, a liczba osób otyłych oraz cierpiących na cukrzycę typu 2. stale rośnie.

Ręka do góry: kto chce żyć w społeczeństwie obwisłych, obleśnych grubasów?

Jako najważniejszą przyczynę niepowodzenia terapii badacze z Imperial College wskazują brak kompleksowego programu zmiany stylu życia pacjentów z chorobami układu sercowo-naczyniowego.

Ustawowo usunąć szybkie bary, napoje gazowane, tanie alkohole, papierosy i cały szereg najgorszego, najpodlejszego jedzenia z rynku, bo skoro ludzie jak owieczki idą na własną rzeź, to tak zrobią z optymalną żywnością jak nie będzie syfu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ręka do góry: kto chce żyć w społeczeństwie obwisłych, obleśnych grubasów?

Nie mam nic przeciwko - miałbym szansę być najatrakcyjniejszym facetem świata ;D ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż... "Są tylko dwie rzeczy nieskończone: wszechświat i ludzka głupota" - Albert Einstein. Powinni całkowicie zaprzestać ich leczenia, po prostu szkoda lekarstw i czasu lekarza.Zasadniczo to powinno się pomagać tym, którzy chcą pomocy.Ręka do góry: kto chce żyć w społeczeństwie obwisłych, obleśnych grubasów? Ustawowo usunąć szybkie bary, napoje gazowane, tanie alkohole, papierosy i cały szereg najgorszego, najpodlejszego jedzenia z rynku, bo skoro ludzie jak owieczki idą na własną rzeź, to tak zrobią z optymalną żywnością jak nie będzie syfu.

Wnioski mało lub nie uzasadnione. Moim zdaniem z artykułu wynika, że stosowane w medycynie metody nie są odpowiednie, skoro są tak mało skuteczne. To nie wina pacjentów lecz lekarzy.

 

Twoje wnioski sprowadzają się do tego aby nie leczyć ludzi głupich, a pozostałych pozbawić

szybkie bary, napoje gazowane, tanie alkohole, papierosy i cały szereg najgorszego, najpodlejszego jedzenia z rynku,
. Ciągle ponawiane są próby realizacji tego pomysłu. Powołuje się "komitet centralny" który w codziennym dzienniku ogłasza kto aktualnie jest głupi i kogo pozbawić produkcji podłego jedzenia. Mnie to przeraża.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Wnioski mało lub nie uzasadnione. Moim zdaniem z artykułu wynika, że stosowane w medycynie metody nie są odpowiednie, skoro są tak mało skuteczne. To nie wina pacjentów lecz lekarzy.

W takim razie lekarze musieliby zapewnić wszystkim transplantacje co 5 lat.

One są skuteczne, ale skoro ktoś i tak leje na zdrowie, to nic mu nie pomoże.

Twoje wnioski sprowadzają się do tego aby nie leczyć ludzi głupich, a pozostałych pozbawić

Nie leczyć ludzi, którzy nie chcą pomocy, bo i tak niwelują jej skutki. Przecież ja nie mówię, kwalifikacja: „Ty masz ładne oczy, do leczenia! Ty masz głupie oczy, won!” Mam na myśli: Jeżeli pacjent nie stosuje do poleceń lekarza, olewa dietę, żre co popadnie, pali, siedzi cały dzień przed TV, to jak po pół roku leczenie nie przyniesie żadnych skutków u takiego, to dowidzenia.

Powołuje się "komitet centralny" który w codziennym dzienniku ogłasza kto aktualnie jest głupi i kogo pozbawić produkcji podłego jedzenia. Mnie to przeraża.

Skoro "E 123" można było zabronić w Stanach jako trujący, a Red Bulla w co poniektórych krajach Skandynawskich, to dlaczego tego nie zrobić np. z Colą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.Nie leczyć ludzi, którzy nie chcą pomocy, bo i tak niwelują jej skutki.

Tu zgoda. .
.Skoro "E 123" można było zabronić w Stanach jako trujący, a Red Bulla w co poniektórych krajach Skandynawskich, to dlaczego tego nie zrobić np. z Colą?

Myślę, że wiara w to, że PAŃSTWO wprowadzjąc różne zakazy w imię interesów narodu jest czymś dobrym jest nieuleczalna.

 

Zwróciłem uwagę na problem poruszany zresztą w artykule, że farmakoterapia jest co prawda skuteczna ale pacjenci niwelują jej działanie ponieważ / co nie jest już oczywiste / leczenie nie powinno się ograniczać do farmakoterapii lecz obejmować także psychikę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
leczenie nie powinno się ograniczać do farmakoterapii lecz obejmować także psychikę.

Bardzo dobry pomysł. Sam na to nie wpadłem, masz u mnie za to +1.

Myślę, że wiara w to, że PAŃSTWO wprowadzjąc różne zakazy w imię interesów narodu jest czymś dobrym jest nieuleczalna.

W pewnych przypadkach to by dało korzyści, lecz jak to wszystko wygląda w obecnym stanie... sam chyba dobrze widzisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leczenie może i coraz lepsze, ale lekarze coraz gorsi. Rzadko słyszę od znajomych i rodziny o dobrym lekarzu. Za to słyszę:

-uszkodził dziecku kręgi szyjne podczas porodu i je zabił

-podał zastrzyk osobie chorej na serce

-4 różne diagnozy i leczenie tylko pogarszało stan zdrowia

-zwichnietą nogę zagipsował bez nastawiania, potem rozkucie gipsu bo tak spuchła i wizyta u znachora, pół godziny i noga porządnie nastawiona

Jedyne rzeczy które lekarze dobrze robią to sponsoring firm farmaceutycznych. Przepisanie lekarstwa i jeden pacjent z głowy byle szybciej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W pewnych przypadkach to by dało korzyści, lecz jak to wszystko wygląda w obecnym stanie... sam chyba dobrze widzisz.

No właśnie widzę i dlatego nie wierzę w skuteczność takich metod, a nawet jestem przekonany, że są przeciwskuteczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@figo

To może jakaś edukacja społeczeństwa w sprawie zdrowia?

@thikim

Co rozumiesz przez znachorów?

Wiesz myślę że to też kwestia szczęścia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzisz skoro Państwo woli kształcić masę politologów, historyków i poetów, zamiast od dziecka uczyć medycyny, to nie dziwie się że brakuje specjalistów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzisz skoro Państwo woli kształcić....

To nie wina państwa lecz błędnej metody. Człowiek/ życie /  jest tak złożonym systemem, że nie poddaje się metodzie naukowej polegającej na tym, że złożony system dzieli się na części i je kolejno bada mając nadzieję, że poznając kawałki całości poznamy w końcu całość. Skutkuje to tym, że każdy specjalista od serca, nerek, ucha i oka jest w stanie jakoś uleczyć tą część całości nie uleczywszy człowieka - co powinno być jego celem. Z kolei specjalista od całości nie mając i nie mogąc znaleźć oparcia w nauce traci wszelką wiarygodność / w znacznym stopniu słusznie /.

 

Ja nabrałem przekonania, że medycyna jest po prostu sztuką a lekarz powinien być artystą. I tak jak nie można nauczyć artysty jak ma tworzyć dzieła sztuki, tak nie można lekarza nauczyć jak leczyć człowieka. To oczywiście nie oznacza, że malarza nie należy uczyć fizyki i chemii a lekarza anatomii i biologii. To oznacza, że leczenie to coś więcej niż nauka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Móglbyś coś więcej dodać na ten temat?

Rozwiń proszę swoją myśl.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
I tak jak nie można nauczyć artysty jak ma tworzyć dzieła sztuki

Nie zgadzam się.

W przeważającej ilości przypadków artysta jest artystą ponieważ skończył albo studia w tym kierunku albo chociaż liceum. Jeśli nie był tam uczony jak tworzyć dzieła to po co tam chodził?

Nadejdzie czas gdy muzyka, malarstwo staną się domeną komputerów a artysta będzie mówił:

"Namaluj jakiś ładny obraz..."

"Wyraź to co ja czuję..."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lekarze juz zaczeli odmawiac operacji pacjentom, ktorzy nie rzuca palenia (UK)I slusznie.

  Spojrzcie tez na strone finansowa w takim kraju, jak nasz. W przypadku palenia, picia, obzarstwa ta bardziej zdyscyplinowna (swiadoma) czesc spol sponsoruje reszte. Szkoda naszej kasy, lepiej to przeznaczyc na chore dzieci. Albo wprowadzic zroznicowane stawki skladek. Inna sprawa w USA- placisz jak klient to i wymagasz.. do czasu az zabraknie organow na przeszczep.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie powinni odmawiać pomocy choremu, tylko obciążyć go kosztami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokladniej to lekarze wymagali od pacjentow czekajacych na operacje rzucenia palenia. Jesli pacjent odmawial, odmawial tez lekarz- pewnie niezbyt dlugo bo taka sytuacja wywolala goraca duskusje na temat tego co nalezy obejmowac leczeniem panstwowym a co z niego wylaczyc i jakie przyjac kryteria . Jednak rozumiem tez racje lekarzy- bo w takich przypadkach ich praca i wysilek wydaja sie bez sensu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W przypadku palenia, picia, obzarstwa ta bardziej zdyscyplinowna (swiadoma) czesc spol sponsoruje reszte.

A podatki za te artykuły to nie idą do kieszeni wszystkich?

Prawdziwe jest również zdanie odwrotne.

W swoim czasie ok 20% budżetu pochodziło ze sprzedaży alkoholu. Kto wtedy sponsorował kogo? Według mnie pijący sponsorowali wtedy nie pijących.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nadciśnienie tętnicze może mieć nawet 17 mln Polaków, jeśli przyjmiemy obowiązujące od 2017 r. normy amerykańskie – przekonywali w środę specjaliści podczas konferencji prasowej w Warszawie. Polscy hipertensjolodzy zaproponowali nowe wytyczne leczenia nadciśnienia.
      Według przedstawionych na spotkaniu z dziennikarzami danych, w Polsce nadciśnienie tętnicze ma 14 mln Polaków w wieku 19-99 lat. Wskazuje na to Wieloośrodkowe Ogólnopolskie Badanie Stanu Zdrowia Ludności WOBASZ II z 2014 r. Wszystko zależy jednak, jakie przyjmuje się kryteria nadciśnienia tętniczego krwi – twierdzą hipertensjolodzy (lekarze specjalizujący się w leczeniu nadciśnienia).
      Jeśli przyjmiemy normy amerykańskie, jakie obowiązują od listopada 2017 r., w naszym kraju zbyt wysokie ciśnienie tętnicze krwi może mieć nawet 17 mln osób – powiedział prezes Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego prof. Krzysztof J. Filipiak.
      Według Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego (AHA) prawidłowo ciśnienie tętnicze krwi nie powinno przekraczać 130/80 mmHg. W Europie za prawidłowe uznaje się wciąż ciśnienie nieprzekraczające 140/90 mmHg i przy takim kryterium w Polsce jest 14 mln osób z nadciśnieniem.
      Rektor Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, były prezes Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego, prof. Andrzej Tykarski powiedział, że najnowsze polskie wytyczne uwzględniają normy amerykańskie, jeśli chodzi o leczenie nadciśnienia tętniczego.
      Za prawidłowe, podobnie jak w innych krajach europejskich, uznajemy wartość ciśnienia 140/90 mmHg, ale zalecamy, żeby u osób do 65. roku życia obniżać je lekami tak, by nie przekraczało 130/80 mmHg - wyjaśniał. Jedynie u osób starszych, które ukończyły 65 lat, można w terapii ograniczyć się do wartości 140/90 mmHg.
      Specjalista podkreślił, że według nowych proponowanych przez PTNT zaleceń, leczenie nadciśnienia powinno być bardziej intensywne niż dotychczas. Oznacza to zmianę filozofii terapii – dodał. Wynika ona z tego, że uzyskanie niższego ciśnienia niż dotąd zalecano pozwoli zwiększyć skuteczność leczenia tej dolegliwości i ochronić więcej osób przed jej groźnymi powikłaniami, głównie takimi jak zawał serca i udar mózgu.
      Sekretarz Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego dr. hab. n. med. Filip Szymański przypomniał, że nadciśnienie może doprowadzić do wielu innych schorzeń. Poza chorobami sercowo-naczyniowymi może ono spowodować tętniaki aorty i tętnic mózgowych, rozwarstwienie aorty, a także przewlekłą niewydolność nerek oraz uszkodzenia wzroku – wyliczał.
      W Polsce skuteczność leczenia nadciśnienia tętniczego wciąż jest niewystarczająca – alarmowali specjaliści PTNT. Z omawianego podczas spotkania badania WOBASZ II wynika, że leczy się 46,1 proc. chorych z nadciśnieniem, a właściwą kontrolę ciśnienia uzyskuje się jedynie u 23 proc. pacjentów.
      Nie wynika to z tego, że źle leczymy – wyjaśniał prof. Tykarski. Jego zdaniem wiele osób wciąż nie wie, że ma nadciśnienie tętnicze krwi, a inni wiedzą o tym, ale nie zgłaszają się do lekarza i nie podejmują leczenia. Zdecydowana większość pacjentów z tą dolegliwością - przyznali specjaliści – może się leczyć u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Jedynie 0,5 mln chorych wymaga opieki hipertensjologa.
      Eksperci przekonywali, że do większej skuteczności leczenia nadciśnienia tętniczego mogłoby się przyczynić większe wykorzystanie w naszym kraju tzw. polipigułek, zawierających w jednej tabletce kilka leków, najczęściej dwa lub trzy. Pacjenci chętniej zażywają jedną pigułkę niż dwie lub trzy, duża liczna leków bardziej zniechęca do terapii, szczególnie na początku leczenia – powiedział prof. Filipiak.
      Z informacji przekazanych podczas konferencji prasowej przez hipertensjologów wynika, że w naszym kraju są refundowane tylko niektóre polipigułki w leczeniu nadciśnienia, a powinno być ich znacznie więcej, aby lepiej dopasować je do poszczególnych chorych. Takie leki złożone są droższe, ale w dłuższym okresie stosowania są jednak bardziej opłacalne, bo pozwalają lepiej w dłuższym kontrolować ciśnienie tętnicze pacjenta. W sumie są zatem bardziej opłacalne i warto w nie zainwestować – przekonywał.
      Według prof. Tykarskiego, w naszym kraju zaledwie 8-12 proc. pacjentów stosuje polipigułki w leczeniu nadciśnienia, mniej niż w innych krajach. W Portugalii zażywa je prawie połowa pacjentów z nadciśnieniem, ale kontrolę ciśnienia uzyskano tam u 60 proc. osób z tą dolegliwością – dodał.
      Dr hab. Filip Szymański podkreślił, że w leczeniu nadciśnienia tętniczego bardzo ważna jest zmiana stylu życia, głównie zapobieganie otyłości, zwiększenie aktywności fizycznej oraz ograniczenie spożycia soli. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca, żeby być aktywnym fizycznie przez co najmniej 150 minut tygodniowo (np. 30 minut pięć razy w tygodniu).
      Taka aktywność jest jednak zbyt mała. W nowych zaleceniach sugeruje się, żeby być aktywnym przez 300 minut tygodniowo – powiedział prof. Tykarski. Specjaliści Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego zalecają głównie spacery, pływanie oraz jazdę na rowerze.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ekspozycja na niebieskie światło obniża ciśnienie krwi, zmniejszając ryzyko chorób sercowo-naczyniowych.
      W ramach badania skrzyżowanego 14 zdrowych mężczyzn było przez 30 min wystawianych na oddziaływanie monochromatycznego światła niebieskiego (o długości fali ok. 450 nanometrów) lub niebieskiego światła przepuszczonego przez filtr.
      Przed, w trakcie i do 2 godzin po naświetleniu określano m.in. ciśnienie krwi czy funkcję śródbłonka (pomiar rozszerzalności tętnicy promieniowej).
      Okazało się, że ekspozycja całego ciała na niebieskie światło obniżała ciśnienie skurczowe badanych o niemal 8 mmHg (w porównaniu do światła kontrolnego). Spadek ciśnienia był więc porównywalny do efektów osiąganych w testach klinicznych za pomocą leków.
      Naukowcy z Uniwersytetu Surrey zauważyli także, że wystawienie na oddziaływanie niebieskiego światła poprawiało szereg markerów sercowo-naczyniowych, np. zmniejszało sztywność tętnic i podwyższało rozluźnienie naczyń krwionośnych.
      Autorzy publikacji z European Journal of Preventive Cardiology dodają, że ekspozycja na niebieskie światło zwiększała również poziom krążącego tlenku azotu, który jest ważną cząsteczką sygnałową chroniącą układ sercowo-naczyniowy.
      Brytyjczycy sądzą, że podczas zabiegu dochodzi do uwolnienia tlenku azotu z fotolabilnych śródskórnych metabolitów tlenku azotu.
      Ekspozycja na niebieskie światło zapewnia innowacyjną metodę precyzyjnego kontrolowania ciśnienia krwi bez leków. Ubieralne źródła niebieskiego światła mogłyby sprawić, że stała ekspozycja byłaby wykonalna i praktyczna. Technika wydaje się szczególnie użyteczna u tych pacjentów, u których nadciśnienie trudno jest kontrolować za pomocą leków, czyli np. u seniorów - podsumowuje prof. Christian Heiss.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Sondaż, który miał pokazać preferencje pacjentów co do metody leczenia nadciśnienia, wykazał, że ludzie chętniej sięgną po herbatę lub pigułkę, niż zaczną ćwiczyć.
      Naukowcy chcieli sprawdzić, w jaki sposób ludzie ważą korzyści wynikające z różnych opcji terapeutycznych i problemy/niewygody związane z ich stosowaniem. Respondentów proszono, by wyobrazili sobie, że mają nadciśnienie, a później pytano o chęć wdrożenia 4 opcji terapeutycznych, by przedłużyć sobie życie o miesiąc, rok lub 5 lat. Wśród wybranych metod leczenia znalazły się: codzienne picie kubka herbaty (naparu), ćwiczenia, tabletki oraz wykonywane co miesiąc bądź pół roku zastrzyki.
      Tak jak się można było spodziewać, okazało się, że do preferowanych metod należały picie herbaty i zażywanie tabletek. Znaleźli się jednak i tacy, którzy nie chcieli robić nic nawet wtedy, gdy mogli zyskać dodatkowy rok czy 5 lat życia.
      W przypadku wszystkich metod ankietowani wykazywali większą chęć ich wdrożenia, gdy korzyści były większe.
      Dr Erica Spatz z Uniwersytetu Yale i jej zespół wyliczyli, że 79% respondentów chciało zażywać tabletki dla dodatkowego miesiąca życia. Gdy stawką był dodatkowy rok albo 5 lat, odsetek zainteresowanych tą metodą wzrastał, odpowiednio, do 90 i 96%.
      W przypadku picia herbaty odsetek chętnych do wdrożenia wynosił 78, 91 i 96% dla, odpowiednio, miesiąca oraz 1 i 5 dodatkowych lat.
      Amerykanie zauważyli, że zastrzyk był najmniej lubianą opcją. Tylko 68% osób zgodziłoby się na wykonywaną co pół roku iniekcję, gdyby miało to oznaczać dodatkowy miesiąc życia. Dla dodatkowego roku lub 5 dałoby się z taką częstotliwością kłuć, odpowiednio, 85 i 93% ankietowanych. Jeszcze gorzej sprawy się miały, gdy zastrzyk miał być robiony co miesiąc. Tutaj statystyki dla dodatkowego miesiąca, roku i 5 lat wynosiły, odpowiednio, 51, 74 i 88%.
      Jak widać, ludzie naturalnie przykładają różną wagę do plusów i minusów interwencji wymierzonych w poprawę zdrowia sercowo-naczyniowego. Uważam, że powinniśmy to wziąć pod uwagę, rozmawiając z pacjentami o różnych opcjach leczenia nadciśnienia. Dobrze sobie radzimy z rozmawianiem o skutkach ubocznych, ale rzadko sprawdzamy, czy inne niewygody [...] oddziałują na chęć stosowania przez całe życie jakiejś formy terapii [...].
      Między marcem a czerwcem zeszłego roku Amerykanie zwerbowali na platformie Amazon Mechanical Turk 1284 dorosłe osoby. W badaniu uwzględniono też pacjentów leczonych ambulatoryjnie w pewnej klinice. Większość ankietowanych miała poniżej 45 lat. Płcie były reprezentowane mniej więcej po równo. Blisko 3/4 próby to osoby białe (nie-Latynosi), 10% stanowili Afroamerykanie, 7% Latynosi, a 8% Azjaci. Większość cierpiała na nadciśnienie.
      Zespół Spatz podkreśla, że minusem badania był stosunkowo młody wiek ankietowanych. Ponieważ choroby sercowo-naczyniowe występują częściej u osób starszych, niewykluczone, że udzielałyby one innych odpowiedzi. Kolejnym ograniczeniem studium było to, że uczestników nie poinformowano, o ile naprawdę można wydłużyć życie za pomocą każdej z interwencji.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prof. Ehud Grossman z Uniwersytetu w Tel Awiwie uważa, że wiele leków przeciwbólowych bez recepty i na receptę przyczynia się do wzrostu ciśnienia, a jak wiadomo, nadciśnienie to czynnik ryzyka zawałów czy udaru.
      Składniki leków mogą podwyższać ciśnienie albo interferować z działaniem leków na nadciśnienie. Diagnozując przyczyny nadciśnienia, często przeocza się leki bez recepty takie jak ibuprofen.
      W swoim przeglądzie medykamentów związanych z podnoszeniem ciśnienia, który ukazał się w piśmie American Journal of Medicine, prof. Grossman podkreśla, że wiele z nich znajduje się w powszechnym użyciu. Z długiej listy warto wymienić choćby pigułki antykoncepcyjne, antydepresanty, antybiotyki czy niesteroidowe leki przeciwzapalne.
      Choć podnoszenie ciśnienia jest znanym efektem ubocznym wielu preparatów, lekarze nie zawsze uwzględniają to w planie terapii i nie informują pacjentów o potencjalnym ryzyku. W konkretnych przypadkach można zaś przecież zmniejszyć dawkę albo dodać lek przeciwnadciśnieniowy. Izraelczyk podkreśla, że świadomość działania leków powinna wzrosnąć zarówno po stronie lekarza, jak i pacjenta.
      W niektórych przypadkach wzrost ciśnienia można uznać za tolerowalny efekt uboczny działania leków bardzo skutecznych w kontrolowaniu przebiegu innych chorób. W swoim wywodzie profesor wspomniał m.in. o lekach blokujących miejscowe działanie angiogenetycznych czynników wzrostu (anty-VEGF), które hamują rozwój unaczynienia guzów litych.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Osoby z chorobami serca mogą nie być w stanie zaspokoić zwiększonego zapotrzebowania organizmu na tlen podczas wdychania zimnego powietrza.
      To studium pozwala ustalić, czemu zimne powietrze wyzwala zdarzenia sercowo-naczyniowe - uważa prof. Lawrence I. Sinoway z College'u Medycyny Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii.
      Wdychanie zimnego powietrza w czasie ćwiczeń może powodować nierównomierne rozmieszczenie tlenu w mięśniu sercowym. Zdrowy organizm radzi sobie z tym, redystrybuując przepływ krwi. U pacjentów z chorobami serca, np. chorobą wieńcową, się to nie udaje.
      Jeśli wykonujesz ćwiczenia izometryczne [napinając mięśnie bez rozciągania ich włókien] i wdychasz zimne powietrze, twoje serce mocniej pracuje, zużywając więcej tlenu. Amerykanie podkreślają, że takim rodzajem ruchu jest np. odgarnianie śniegu czy noszenie aktówki.
      Podczas studium Sinoway współpracował z doktorem Matthew D. Mullerem. Panowie badali zdrowych dorosłych w wieku dwudziestu kilku lat, a później zdrowych dorosłych w wieku sześćdziesięciu kilku lat. Podczas prób monitorowano zarówno działanie płuc, jak i serca.
      Ochotnicy przez 2 minuty ściskali rączkę urządzenia (miało to podwyższyć ciśnienie i obciążyć serce). Naukowcy stwierdzili, że dochodziło do niedopasowania zapotrzebowania i dostaw w obrębie lewej komory, do której dociera natlenowana krew, ale serce nadal sobie z tym radziło. Oznacza to, że zdrowi ludzie potrafią podczas jednoczesnego ściskania i wdychania zimnego powietrza odpowiednio redystrybuując przepływ krwi w w naczyniach w głębi mięśnia sercowego.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...