Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Google, to kolejna po Mozilli, firma, która chce się przyłączyć do pozwu Opery przeciwko Microsoftowi. Norweska firma oskarżyła w 2007 roku Microsoft, iż dołączenie Internet Explorera do systemu Windows jest czynem nieuczciwej konkurencji. Ostatnio Komisja Europejska dała zielone światło dla wszczęcia odpowiednich procedur przeciwko Microsoftowi.

Komisja Europejska uważa, że rozwiązaniem problemu jest zmuszenie Microsoftu do dostarczania przeglądarek konkurencji wraz z systemem Windows. Mówi się tutaj o Firefoksie, Safari, Chrome i Operze.

Mozilla już uzyskała status "obserwatora" i Google chce mieć podobne prawa. Obie firmy najwyraźniej chcą dopilnować swoich interesów i upewnić się, że zyskają na sporze pomiędzy UE a Microsoftem.

Tymczasem najnowsze dane firmy Net Applications pokazują, że w styczniu do Internet Explorera należało 67,7% rynku, a Firefox miał udziały sięgające 21,5%. Safari mogła pochwalić się 8,3-procentowym udziałem, a Chrome - 1,1%.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Komisja Europejska uważa, że rozwiązaniem problemu jest zmuszenie Microsoftu do dostarczania przeglądarek konkurencji wraz z systemem Windows"

jej jak ja nie lubię socjalizmu UE

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

UE uprawia bardzo schizofreniczną politykę: z jednej strony na każdym kroku podkreśla szkodliwość MS, a z drugiej - nie prowadzi żadnego realnego lobbingu na rzecz standaryzacji formatów i wymuszenia na Microsofcie przynajmniej przestrzegania standardów, które sam ustalał choćby jako członek W3C.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może po prostu urzędnicy KE to odłam wojujących linuksiarzy ? :)

Niektórzy tak już mają, że nie widzą co jest lepsze. Rozmawiać, czy od razu walnąć w mordę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

UE uprawia bardzo schizofreniczną politykę

 

A widziałeś socjalistę, który nie miałby schizofrenii?

 

Zastanawiam się też, czy działania UE to nie preludium do coraz większego wtrącania się do rynku. MS jest łatwym celem. Potem będą następni, aż w pełni szczęśliwości UE będzie decydowała kto, co, za ile i na jakich warunkach ma prawo sprzedawać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miłośnikiem MS raczej nie jestem, ale nie widzę wielkiej różnicy pomiędzy Windows z IE, a Ubuntu z Firefoksem.

Dlaczego nikt nie burzy się na to, że do Windowsa dodawany jest taki, a nie inny Notatnik, czy Kalkulator?

 

Uważam, że dobrym rozwiązaniem byłoby pozwolenie na instalacje IE, ale z wyraźną informacją zaraz po instalacji systemu, że istnieją inne przeglądarki - i wypisanie ich rzetelnej listy. Wtedy użytkownik wie, że ma wybór.

 

A co ma zrobić nowy użytkownik Windowsa (czy jakiegokolwiek innego systemu), jeśli nie ma przeglądarki dostarczonej wraz z systemem? Jak ma skorzystać z Internetu?? W kafejce internetowej???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się - w obecnej sytuacji posiadanie IE jest konieczne choćby do tego, żeby pobrać inną przeglądarkę. Przy całkowitym braku IE sytuacja byłaby zwyczajnie idiotyczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się - w obecnej sytuacji posiadanie IE jest konieczne choćby do tego, żeby pobrać inną przeglądarkę. Przy całkowitym braku IE sytuacja byłaby zwyczajnie idiotyczna.

 

Właśnie dlatego wymyślono jeszcze większy idiotyzm, czyli dodawanie innych przeglądarek.

Nie zgadzam się z pomysłem, że MS powinien informować ludzi o produktach konkurencji. To byłyby światowy ewenement.

Microsoft przez lata wydał setki miliardów dolarów na rozwój Windows, marketing, sprzedaż itp. itd... Z jakiej niby racji mają teraz pomagać konkurencji? Skoro Operze, MoFo czy Google'owi tak bardzo zależy na rynku przeglądarek i uważają, że posiadanie własnego OS-u daje olbrzymią przewagę, to niech zainwestują miliardy w rozwój swoich własnych systemów.

Ja rozstałem się z IE już 9 lat temu. Ale po tym, co robią wymienione przeze mnie firmy rezygnuję z Opery i FF i wracam do IE. O rynku powinien decydować rynek, a nie urzędnicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Microsoft przez lata wydał setki miliardów dolarów na rozwój Windows, marketing, sprzedaż itp. itd

 

A ile za to skosił?? w h... można grać tylko do ,,czasu'' , dlatego bili już zwiał z filli żeby kasy mu nie roztrwonili , jak okno się przechyli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ile za to skosił?? w h... można grać tylko do ,,czasu'' , dlatego bili już zwiał z filli żeby kasy mu nie roztrwonili , jak okno się przechyli.

 

A co to ma do rzeczy? Skosił tyle ile chcieli mu dać klienci.

Google też ma swój biznes, też wydał na niego kupę pieniędzy i też kosi grube miliardy. Uważasz, że z tego powodu po wejściu na stronę google.com powinieneś mieć możliwość skorzystania z kilku konkurencyjnych wobec Google'a wyszukiwarek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech, daj spokój :) waldi dał się po prostu przekonać, że istnieje coś takiego jak darmowa usługa (w tym wypadku: wyszukiwarka) i dlatego nienawidzi MS, a nie widzi, że Google też go doi ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A co to ma do rzeczy? Skosił tyle ile chcieli mu dać klienci.

 

Tak, tak ....                                                                       (dlatego co drugi system to lewa kopia).

 

waldi dał się po prostu przekonać, że istnieje coś takiego jak darmowa usługa (w tym wypadku: wyszukiwarka) i dlatego nienawidzi MS, aż ciśnie, a nie widzi, że Google też go doi

 

 

                                          http://dobreprogramy.pl/       

Jak ostygniesz to tutaj sobie zaglądnij  ::) i pomyśl dlaczego są darmowe?? (programów-1856 szt.).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sukcesie Microsoftu było więcej szczęścia i przyadku niż ciężkiej pracy.

Inwestycje ciężkich pieniędzy w os`y m$ to kwesta przyjętego przez nich modelu biznesowego. Po prostu trzeba wydać kupę kasy żeby zgolić jeszcze więcej żeby jeszcze więcej można było wydać.... I nie wiem czy marnotrawstwo zasobów to dobry argument. 

 

Kolejna wersja pojawia się w m$ wtedy kiedy  chcą księgowi a nie wtedy gdy m$ coś wiekopomnego osiągnie

Wielki seven to vista bis bo sie reszta za księgowymi nie wyrobiła. To jest tak naprawdę żałosne.

 

Co do przeglądarek to m$ działa w chwili obecnej z poziomu monopolisty i z tego korzysta jak może. Jak mam być szczery to w tej kwestii wole euro-socjalizm bo jest on w stanie urynkowić, Tak naprawdę to nie chodzi o to czy na kompie będzie ff czy IE czy co tam. Chodzi o konkurencje która długofalowo będzie regulować rynek. Kiedyś dawno temu jak miałem modem każda sekunda była dla mnie wartościowa dziś jest inaczej dzięki konkurencji.Tak naprawdę w tym miejscu euro-socjalizm poprzez wymuszenie pozwala zadziałać mechanizmom rynkowym, które będą to regulować w długim horyzoncie czasowym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak czytam ten pozew, to mam wrażenie, że jakiś idiota to wymyślił. Przecież Windows to po prostu produkt, Microsoft mógłby równie dobrze założyć blokadę na instalowanie innych przeglądarek, bo czemu nie? Nie byłoby to zbyt mądre, ale to jest jakiś precedens, żeby ktoś z zewnątrz decydował o kształcie produktu danej firmy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
(dlatego co drugi system to lewa kopia).

co świadczy tylko o tym, że nawet otrzymując połowę tego, co powinni, mają pozycję absolutnego lidera na rynku OS-ów.

Akurat w tej sytuacji miałem na myśli porównanie Google vs. MS.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja rozstałem się z IE już 9 lat temu. Ale po tym, co robią wymienione przeze mnie firmy rezygnuję z Opery i FF i wracam do IE. O rynku powinien decydować rynek, a nie urzędnicy.

 

O stary, jeśli twierdzisz, że po 9 latach wracasz do IE tylko dlatego, żeby sprzeciwić się urzędnikom, to stawiam konia z rzędem, że nigdy z nim nie zerwałeś.

 

Jeśli ktoś pozna możliwości i dobrodziejstwa Opery czy FF, to do IE nikt go nawet końmi nie zaciągnie. To tak, jakby się przesiadać z Leksusa do Malucha tylko po to, żeby zrobić na złość urzędnikom (bo mniejsze OC będziesz płacił i niższe podatki wliczone w paliwo).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ja rozstałem się z IE już 9 lat temu. Ale po tym, co robią wymienione przeze mnie firmy rezygnuję z Opery i FF i wracam do IE. O rynku powinien decydować rynek, a nie urzędnicy.

I komu zrobisz na złość? Sobie najbardziej. IE póki co nie dorasta w żaden sposób ani Operze ani FF.

Rezygnujesz z własnej wygody ponieważ ktoś napisał coś niepochlubnego o tych firmach. Ile napisano niepochlubnych rzeczy o MS nie zliczę. Dziwne to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://dobreprogramy.pl/       

Jak ostygniesz to tutaj sobie zaglądnij  ::) i pomyśl dlaczego są darmowe?? (programów-1856 szt.).

 

1. serwis na tym zarabia

2. znaczna część tych programów przynosi swoim twórcom zyski. To np. programy mające pokazać możliwości firmy i zachęcić do kupna nowszych czy lepiej wyposażonych wersji. Coś jak długopisy reklamowe. Też są bezpłatnie, ale przynoszą zyski. Inna część programów to takie, dzięki którym można testować swoje rozwiązania, przed umieszczeniem ich w płatnych wersjach. Jeszcze inne przynoszą ich twórcom taką korzyść, że pokazują ich jako dobrych programistów, przez co łatwiej im znaleźć pracę.

3. MS też rozdaje pewne programy, ale nie oznacza to, że nie odnosi z tego żadnych korzyści.

4. Nie istnieje żadna większa firma, która oferowałaby bezpłatnie towar/usługę licząc tylko i wyłącznie na to, że "a być może ktoś zapłaci". Na takie coś to może sobie pozwolić ktoś, kto ma jednoosobową działalność gospodarczą.

5. Fakt, że coś jest bezpłatnie, nie oznacza, że jest darmowe. Nawet jeśli Ty nie płacisz za korzystanie z jakiegoś programu, to jego twórcę on kosztował.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sukcesie Microsoftu było więcej szczęścia i przyadku niż ciężkiej pracy.

 

No patrz Pan, i nikt ani potem ani wcześniej nie miał już takiego szczęścia :) Od 30 lat bez przerwy mają po prostu szczęście i zgarniają miliardy dolarów. BG to Bóg?

Bajki dla niezbyt rozgarniętych.

 

Inwestycje ciężkich pieniędzy w os`y m$ to kwesta przyjętego przez nich modelu biznesowego. Po prostu trzeba wydać kupę kasy żeby zgolić jeszcze więcej żeby jeszcze więcej można było wydać.... I nie wiem czy marnotrawstwo zasobów to dobry argument.

 

Jak w każdym interesie. Im więcej włożysz, tym więcej możesz zyskać. Niczym się tu MS nie różni od każdej innej firmy.

I kto tu marnuje zasoby? MS? Chciałbym tak marnować, żeby z tego "marnowania" zostało mi corocznie kilkanaście miliardów USD w kieszeni.

 

Kolejna wersja pojawia się w m$ wtedy kiedy  chcą księgowi a nie wtedy gdy m$ coś wiekopomnego osiągnie

Wielki seven to vista bis bo sie reszta za księgowymi nie wyrobiła. To jest tak naprawdę żałosne.

 

Aż tak dobrze znasz proces decyzyjny MS? ;) Skąd twierdzenie, że to księgowość decyduje o edycjach kolejnych systemów? Jakieś dowody?

I pokaż mi system, którego każda kolejna edycja przynosi wiekopomny przełom?

 

Co do przeglądarek to m$ działa w chwili obecnej z poziomu monopolisty i z tego korzysta jak może. Jak mam być szczery to w tej kwestii wole euro-socjalizm bo jest on w stanie urynkowić, Tak naprawdę to nie chodzi o to czy na kompie będzie ff czy IE czy co tam. Chodzi o konkurencje która długofalowo będzie regulować rynek. Kiedyś dawno temu jak miałem modem każda sekunda była dla mnie wartościowa dziś jest inaczej dzięki konkurencji.Tak naprawdę w tym miejscu euro-socjalizm poprzez wymuszenie pozwala zadziałać mechanizmom rynkowym, które będą to regulować w długim horyzoncie czasowym.

 

 

No i sam sobie zaprzeczasz. Po pierwsze, socjalizm nigdy nie wpływa dobrze na konkurencję. Po drugie, MS nie ma i nigdy nie miał monopolu na rynku przeglądarek. Po trzecie, silna pozycja MS wynika z tego, że tego chcieli klienci. Po czwarte, socjalizmu nie da się urynkowić. Po piąte, jeśli mówisz o monopolu TP (modem i sekundy) to powstał on nie dzięki grze rynkowej, a poprzez interwencję państwa. Państwo jest jedynym organizmem, który jest w stanie stworzyć i utrzymać monopol.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ja rozstałem się z IE już 9 lat temu. Ale po tym, co robią wymienione przeze mnie firmy rezygnuję z Opery i FF i wracam do IE. O rynku powinien decydować rynek, a nie urzędnicy.

Na złość mamie odmrożę sobie uszy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O stary, jeśli twierdzisz, że po 9 latach wracasz do IE tylko dlatego, żeby sprzeciwić się urzędnikom, to stawiam konia z rzędem, że nigdy z nim nie zerwałeś.

 

No to przegrałeś zakład :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na złość mamie odmrożę sobie uszy?

 

Nie. Po prostu nie mam zamiaru wspierać produktów firm, które chcą, by urzędnicy decydowali co można sprzedawać. To juz przerabialiśmy za komuny i nic z tego nie wyszło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale świadomie wybierasz gorszy produkt, choć realnego wpływu na rozwój wydarzeń i tak nie masz :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze niekoniecznie IE jest gorszym produktem. Zależy co kto wymaga od przeglądarki. Jak widać w statystykach, wielu ludziom wystarcza funkcjonalność zakładek w przeglądarce, aby nie szukać już czegoś innego.

A wpływ Mariusz akurat ma - tak jak każdy użytkownik przeglądarek jakiejkolwiek firmy.

Dobrze pamiętam, ze namawiałeś do pójścia na wybory, ponieważ każdy głos się liczy ? Niech się zbierze milion takich Mariuszów i ktoś to zauważy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google ujawniło swoją pilnie strzeżoną tajemnicę. Koncern, jako pierwszy dostawca chmury obliczeniowej i – prawdopodobnie – pierwszy wielki właściciel centrów bazodanowych, zdradził ile wody do chłodzenia zużywają jego centra obliczeniowe. Dotychczas szczegóły dotyczące zużycia wody były traktowane jak tajemnica handlowa.
      Firma poinformowała właśnie, że w ubiegłym roku jej centra bazodanowe na całym świecie zużyły 16,3 miliarda litrów wody. Czy to dużo czy mało? Google wyjaśnia, że to tyle, ile zużywanych jest rocznie na utrzymanie 29 pól golfowych na południowym zachodzie USA. To też tyle, ile wynosi roczne domowe zużycie 446 000 Polaków.
      Najwięcej, bo 3 miliardy litrów rocznie zużywa centrum bazodanowe w Council Bluffs w stanie Iowa. Na drugim miejscu, ze zużyciem wynoszącym 2,5 miliarda litrów, znajduje się centrum w Mayes County w Oklahomie. Firma zapowiada, że więcej szczegółów na temat zużycia wody przez jej poszczególne centra bazodanowe na świecie zdradzi w 2023 Environmental Report i kolejnych dorocznych podsumowaniach.
      Wcześniej Google nie podawało informacji dotyczących poszczególnych centrów, obawiając się zdradzenia w ten sposób ich mocy obliczeniowej. Od kiedy jednak zdywersyfikowaliśmy nasze portfolio odnośnie lokalizacji i technologii chłodzenia, zużycie wody w konkretnym miejscu jest w mniejszym stopniu powiązane z mocą obliczeniową, mówi Ben Townsend, odpowiedzialny w Google'u za infrastrukturę i strategię zarządzania wodą.
      Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że Google'a do zmiany strategii zmusił spór pomiędzy gazetą The Oregonian a miastem The Dalles. Dziennikarze chcieli wiedzieć, ile wody zużywają lokalne centra bazodanowe Google'a. Miasto odmówiło, zasłaniając się tajemnicą handlową. Gazeta zwróciła się więc do jednego z prokuratorów okręgowych, który po rozważeniu sprawy stanął po jej stronie i nakazał ujawnienie danych. Miasto, któremu Google obiecało pokrycie kosztów obsługi prawnej, odwołało się od tej decyzji do sądu. Później jednak koncern zmienił zdanie i poprosił władze miasta o zawarcie ugody z gazetą. Po roku przepychanek lokalni mieszkańcy dowiedzieli się, że Google odpowiada za aż 25% zużycia wody w mieście.
      Na podstawie dotychczas ujawnionych przez Google'a danych eksperci obliczają, że efektywność zużycia wody w centrach bazodanowych firmy wynosi 1,1 litra na kilowatogodzinę zużytej energii. To znacznie mniej niż średnia dla całego amerykańskiego przemysłu wynosząca 1,8 l/kWh.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Microsoft zatrudnił byłego projektanta układów scalonych Apple'a, , który wcześniej pracował też w firmach Arm i Intel,  trafił do grupy kierowanej przez Raniego Borkara, zajmującej się rozwojem chmury Azure. Zatrudnienie Filippo wskazuje, że Microsoft chce przyspieszyć prace nad własnymi układami scalonymi dla serwerów tworzących oferowaną przez firmę chmurę. Koncern idzie zatem w ślady swoich największych rywali – Google'a i Amazona.
      Obecnie procesory do serwerów dla Azure są dostarczane przez Intela i AMD. Zatrudnienie Filippo już odbiło się na akcjach tych firm. Papiery Intela straciły 2% wartości, a AMD potaniały o 1,1%.
      Filippo rozpoczął pracę w Apple'u w 2019 roku. Wcześniej przez 10 lat był głównym projektantem układów w firmie ARM. A jeszcze wcześniej przez 5 lat pracował dla Intela. To niezwykle doświadczony inżynier. Właśnie jemu przypisuje się wzmocnienie pozycji układów ARM na rynku telefonów i innych urządzeń.
      Od niemal 2 lat wiadomo, że Microsoft pracuje nad własnymi procesorami dla serwerów i, być może, urządzeń Surface.
      Giganci IT coraz częściej starają się projektować własne układy scalone dla swoich urządzeń, a związane z pandemią problemy z podzespołami tylko przyspieszyły ten trend.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prawnikom Google'a nie udało się doprowadzić do odrzucenia przez sąd pozwu związanego z nielegalnym gromadzeniem danych użytkowników przez koncern. Sędzia Lucy Koh uznała, że Google nie poinformował użytkowników, iż zbiera ich dane również wtedy, gdy wykorzystują w przeglądarce tryb anonimowy.
      Powodzi domagają się od Google'a i konglomeratu Alphabet co najmniej 5 miliardów dolarów odszkodowania. Twierdzą, że Google potajemnie zbierał dane za pośrednictwem Google Analytics, Google Ad Managera, pluginów oraz innych programów, w tym aplikacji mobilnych. Przedstawiciele Google'a nie skomentowali jeszcze postanowienia sądu. Jednak już wcześniej mówili, że pozew jest bezpodstawny, gdyż za każdym razem, gdy użytkownik uruchamia okno incognito w przeglądarce, jest informowany, że witryny mogą zbierać informacje na temat jego działań.
      Sędzia Koh już wielokrotnie rozstrzygała spory, w które były zaangażowane wielkie koncerny IT. Znana jest ze swojego krytycznego podejścia do tego, w jaki sposób koncerny traktują prywatność użytkowników. Tym razem na decyzję sędzi o zezwoleniu na dalsze prowadzenie procesu przeciwko Google'owi mogła wpłynąć odpowiedź prawników firmy. Gdy sędzia Koh zapytała przedstawicieli Google'a, co koncern robi np. z danymi, które użytkownicy odwiedzający witrynę jej sądu wprowadzają w okienku wyszukiwarki witryny, ci odpowiedzieli, że dane te są przetwarzane zgodnie z zasadami, na jakie zgodzili się administratorzy sądowej witryny.
      Na odpowiedź tę natychmiast zwrócili uwagę prawnicy strony pozywającej. Ich zdaniem podważa ona twierdzenia Google'a, że użytkownicy świadomie zgadzają się na zbieranie i przetwarzanie danych. Wygląda na to, że Google spodziewa się, iż użytkownicy będą w stanie zidentyfikować oraz zrozumieć skrypty i technologie stosowane przez Google'a, gdy nawet prawnicy Google'a, wyposażeni w zaawansowane narzędzia i olbrzymie zasoby, nie są w stanie tego zrobić, stwierdzili.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy w historii Google Chrome traci rynkowe udziały na rzecz... Microsoft Edge. Jak wynika z najnowszych danych NetMarketShare roku rynkowe udziały Chrome'a zmniejszyły się z 69,94% we wrześniu do 69,25% w październiku. W tym samym czasie udziały Edge'a zwiększyły się z 8,84% do 10,22%.
      Niewykluczone, że wzrost zainteresowania przeglądarką Microsoftu ma związek z najnowszą aktualizacją Windows 10, w której pojawia się zachęta do korzystania z Edge'a.
      Firma analityczna informuje też, że pomiędzy wrześniem a październikiem rynkowe udziały Windows 10 wzrosły z 61,26% do 64,04%. Jednocześnie jednak zmniejszył się udział Windows 7 z 22,77% do 20,41%. Spadek zainteresowania zanotował też macOS, 10.15, którego udziały zmniejszyły się z 5,11 do 4,88%.
      Jednocześnie NetMarketShare poinformowało, że ma zamiar zrezygnować z działania w obecnej formie. Firma przyznaje, że zmiany zachodzące w przeglądarkach spowodowały, że coraz trudniej zbierać precyzyjne informacje i z czasem w raportach pojawia się więcej błędów. Zdecydowano więc, że zamiast próbować naprawiać obecnie stosowaną metodologię, zdecydowano się na jej porzucenie.
      Firma poinformowała, że w przyszłości będzie zajmowała się trendami w ecommerce oraz weryfikowalnymi danymi użytkowników.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed dwoma laty Microsoft rozpoczął interesujący eksperyment. Firma zatopiła u wybrzeża Orkadów centrum bazodanowe. Teraz wydobyto je z dna, a eksperci przystąpili do badań dotyczących jego wydajności i zużycia energii. Już pierwsze oceny przyniosły bardzo dobre wiadomości. W upakowanym serwerami stalowym cylindrze dochodzi do mniejszej liczby awarii niż w konwencjonalnym centrum bazodanowym.
      Okazało się, że od maja 2018 roku zawiodło jedynie 8 a 855 serwerów znajdujących się w cylindrze. Liczba awarii w podwodnym centrum bazodanowym jest 8-krotnie mniejsza niż w standardowym centrum na lądzie, mówi Ben Cutler, który stał na czele eksperymentu nazwanego Project Natick. Eksperci spekulują, że znacznie mniejszy odsetek awarii wynika z faktu, że ludzie nie mieli bezpośredniego dostępu do serwerów, a w cylindrze znajdował się azot, a nie tlen, jak ma to miejsce w lądowych centrach bazodanowych. Myślimy, że chodzi tutaj o atmosferę z azotu, która zmniejsza korozję i jest chłodna oraz o to, że nie ma tam grzebiących w sprzęcie ludzi, mówi Cutler.
      Celem Project Natic było z jednej strony sprawdzenie, czy komercyjnie uzasadnione byłoby tworzenie niewielkich podwodnych centrów bazodanowych, która miałyby pracować niezbyt długo. Z drugiej strony chciano sprawdzić kwestie efektywności energetycznej chmur obliczeniowych. Centra bazodanowe i chmury obliczeniowe stają się coraz większe i zużywają coraz więcej energii. Zużycie to jest kolosalne. Dość wspomnieć, że miliard odtworzeń klipu do utworu „Despacito” wiązało się ze zużyciem przez oglądających takiej ilości energii, jaką w ciągu roku zużywa 40 000 amerykańskich gospodarstw domowych. W skali całego świata sieci komputerowe i centra bazodanowe zużywają kolosalne ilości energii.
      Na Orkadach energia elektryczna pochodzi z wiatru i energii słonecznej. Dlatego to właśnie je Microsoft wybrał jako miejsce eksperymentu. Mimo tego, podwodne centrum bazodanowe nie miało żadnych problemów z zasilaniem. Wszystko działało bardzo dobrze korzystając ze źródeł energii, które w przypadku centrów bazodanowych na lądzie uważane są za niestabilne, mówi jeden z techników Project Natick, Spencer Fowers. Mamy nadzieję, że gdy wszystko przeanalizujemy, okaże się, że nie potrzebujemy obudowywać centrów bazodanowych całą potężną infrastrukturą, której celem jest zapewnienie stabilnych dostaw energii.
      Umieszczanie centrów bazodanowych pod wodą może mieć liczne zalety. Oprócz już wspomnianych, takie centra mogą być interesującą alternatywą dla firm, które narażone są na katastrofy naturalne czy ataki terrorystyczne. Możesz mieć centrum bazodanowe w bardziej bezpiecznym miejscu bez potrzeby inwestowania w całą infrastrukturę czy budynki. To rozwiązanie elastyczne i tanie, mówi konsultant projektu, David Ross. A Ben Cutler dodaje: Sądzimy, że wyszliśmy poza etap eksperymentu naukowego. Teraz pozostaje proste pytanie, czy budujemy pod wodą mniejsze czy większe centrum bazodanowe.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...