Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem, jak można uważać zabijanie zwierząt za ekskluzywny i elitarny sport.

 

Pomyśl : to w plasterkach to kawałek d*py świni , krowy , konia , osła itd.

            a to w woreczku to cały kurczak albo indyk

            a to w wannie co pływa to karp

różnica miedzy dziczyzną a w/w polega na tym że te dzikie choć przez chwilę były wolne (zostały upolowane) w przypadku tych hodowanych, to świadomie kontrolowana, zaplanowana z zimną krwią, masowa eksterminacja (hol-oka-ust ) gatunku.

 

Trzeba coś wymyślić aby przestać to robić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie możesz mówić o eksterminacji, skoro te zwierzęta są uprzednio celowo hodowane. Zgadzam się, że jest to maksymalna eksploatacja, ale nie nazwałbym tego eksterminacją. Ten biznes opiera się na tym, że nawet jeśli pewne osobniki giną, to inne przetrwają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomyśl : to w plasterkach to kawałek d*py świni , krowy , konia , osła itd.

            a to w woreczku to cały kurczak albo indyk

            a to w wannie co pływa to karp

różnica miedzy dziczyzną a w/w polega na tym że te dzikie choć przez chwilę były wolne (zostały upolowane) w przypadku tych hodowanych, to świadomie kontrolowana, zaplanowana z zimną krwią, masowa eksterminacja (hol-oka-ust ) gatunku.

 

Trzeba coś wymyślić aby przestać to robić.

 

Ale jest jednak pewna różnica. Zabijamy te zwierzęta, aby przetrwać. A Ci w lesie zabijają dla zabawy. Ja nie zabiłbym żadnego zwierzaka w normlanych warunkach, ale jestem w stanie zgodzić się na zabijanie hodowlanych świń. Zaś żenuje mnie, gdy z lasy po zastrzeleniu sarny wydobywa się wycie, jak to mikroos napisał, "elitarnego" bydła.

Swoją drogą ciekawią mnie przepisy dotyczące myśliwych. Często jeżdżę z rodzinką i psem na spacer do lasu i już par razy trafiliśmy na myśliwych zataczających z trzech stron zwierzynę. Co by było, gdybym przypadkiem znalazł się akurat na tym czwartym boku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Co by było, gdybym przypadkiem znalazł się akurat na tym czwartym boku?

 

Nic by nie było, po dostaniu śrutem wydarłbyś się ludzkim głosem ty ..... co robisz i karetka zawiozłaby cię do szpitala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do szpitala albo co gorsza na cmentarz :|

Ja też już kilkukrotnie trafiłem na polowanie i o mało co nie dostałem się w jego środek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic by nie było, po dostaniu śrutem wydarłbyś się ludzkim głosem ty ..... co robisz i karetka zawiozłaby cię do szpitala.

Świetne rozwiązanie. Potem dopadłbym myśliwego, który mnie trafił i poszedł do więzienia. A wszystko przez to, że poszedłem na spacer z psem.

Po drugie oni nie strzelają do dzików z wiatrówek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Często jeżdżę z rodzinką i psem na spacer do lasu i już par razy trafiliśmy na myśliwych zataczających z trzech stron zwierzynę.

Jak jesteś w lesie z psem to go pilnuj, żeby się nie oddalał za daleko :) Ulubionym zajęciem tych bezmózgowców (...niektórych... -  nie chce obrażać wszystkich myśliwych) jest strzelanie do psów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Nie możesz mówić o eksterminacji, skoro te zwierzęta są uprzednio celowo hodowane. Zgadzam się, że jest to maksymalna eksploatacja, ale nie nazwałbym tego eksterminacją. Ten biznes opiera się na tym, że nawet jeśli pewne osobniki giną, to inne przetrwają.

To jest eksterminacja i podły proces. Ten biznes opiera się na mordowaniu zwierząt w imię pieniędzy i ludzkiego niezaspokojenia.

Tak czy inaczej, jest to  żenująca rozrywka. Nie wiem, jak można uważać zabijanie zwierząt za ekskluzywny i elitarny sport.

To tylko ukazuje jak część ludzkości (ta uprawiająca w/w "sport") jest rozwinięta mentalnie.

Tylko, że ich przodkowie polowali z nożem, albo łukiem w ręku. Chętnie zgodziłbym się na pojedynki myśliwego i zwierzyny, ale fair-play. Może od jakiegoś czasu jakiś dzik by stratował któregoś i niektórzy by nabrali szacunku i dystansu.

A Ja nie. Po pierwsze ich "polowania" obecne polegają na zastawianiu wnyków. Wiesz jaki to jest skrajnie barbarzyński proceder?

Poza tym ludzi jest 6 miliardów 3 milionów, zwierząt (np. saren w Polsce wiele mniej. Sarna się nie obroni przed czymkolwiek, co ludzkie. No chyba że ucieknie przed dzieckiem, które chce ją pogłaskać :)

Ale jest jednak pewna różnica. Zabijamy te zwierzęta, aby przetrwać.

No właśnie nie.

Zabijamy je dla własnej fanaberii jedzenia mięsa.

Wiesz że potencjalnie takie zwierze hodowlane zje 100 razy więcej jedzenia niż wyprodukuje. W miejscu sadzenia paszy dla zwierząt można by sadzić fasolę i inne strączki zawierające białko, i wyszło by tego wiele więcej niżeli mięsa np. cielęciny (która obecnie robi dosyć zawrotną karierę na świecie),wołowiny, czy innych.

Gdyby do roślin strączkowych dodać np. przetwory mleczne, i nawet ryby, to resztę można by całkowicie wyeliminować.

Ulubionym zajęciem tych bezmózgowców (...niektórych... -  nie chce obrażać wszystkich myśliwych) jest strzelanie do psów.

Co powiecie na wypad do lasu, pozastawiać pułapek na myśliwych? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
To jest eksterminacja i podły proces. Ten biznes opiera się na mordowaniu zwierząt w imię pieniędzy i ludzkiego niezaspokojenia.

Eksterminacja z definicji oznacza całkowite zniszczenie gatunku, więc nie możesz zastosować tego określenia w tej sytuacji. "Okrucieństwo" rozumiem, ale eksterminacja po prostu z definicji nie pasuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Po pierwsze ich "polowania" obecne polegają na zastawianiu wnyków. Wiesz jaki to jest skrajnie barbarzyński proceder?

Wydaje mi się, że pomyliłeś tutaj Tomku myśliwych z kłusownikami, których działalność jest oczywiście nie legalna. Ale mimo wszystko strzelanie do zwierzyny ze sztucera dla przyjemności jest barbarzyństwem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I kłusownictwo i polowania to proceder skrajnie barbarzyński.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak jesteś w lesie z psem to go pilnuj, żeby się nie oddalał za daleko :) Ulubionym zajęciem tych bezmózgowców (...niektórych... -  nie chce obrażać wszystkich myśliwych) jest strzelanie do psów.

Tego właśnie się boję, bo mój pies często poleci za jakimiś zwierzakami. Także jak słyszę jakieś jęki albo strzały, to szybko biorę go na sznurek ;)

No właśnie nie.

Zabijamy je dla własnej fanaberii jedzenia mięsa.

Wiesz że potencjalnie takie zwierze hodowlane zje 100 razy więcej jedzenia niż wyprodukuje. W miejscu sadzenia paszy dla zwierząt można by sadzić fasolę i inne strączki zawierające białko, i wyszło by tego wiele więcej niżeli mięsa np. cielęciny (która obecnie robi dosyć zawrotną karierę na świecie),wołowiny, czy innych.

Gdyby do roślin strączkowych dodać np. przetwory mleczne, i nawet ryby, to resztę można by całkowicie wyeliminować.

Można. Można by zacząć jeść glebę :P Sprawa jest taka, że powinno się jeść wszystko. Ok, można ograniczać, ale nie eliminować. Takie jest moje zdanie. Człowiek od zawsze jadł mięso i nie powinien rezygnować z tego procederu.

Zaś mięsa z polowań to idzie tyle na handel, że... Można właściwie ten argument odsunąć w cień. To jest krwawa i brutalna rozrywka, tak jak wiele innych. Nie wiem dlaczego to niektórych pociąga...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
To jest krwawa i brutalna rozrywka, tak jak wiele innych. Nie wiem dlaczego to niektórych pociąga...

Ja się zastanawiam dlaczego to jest legalne.

Można. Można by zacząć jeść glebę

Hiperbolizujesz.

Sprawa jest taka, że powinno się jeść wszystko. Ok, można ograniczać, ale nie eliminować. Takie jest moje zdanie. Człowiek od zawsze jadł mięso i nie powinien rezygnować z tego procederu.

Myślę że ryby, ewentualnie kurczaki w 100 % pokryłyby zapotrzebowanie na na mięso.

A idąc twoim myśleniem: Człowiek "od zawsze" żył w brudzie i był prymitywny, dopiero niedawno to się zmienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A idąc twoim myśleniem: Człowiek "od zawsze" żył w brudzie i był prymitywny, dopiero niedawno to się zmienia.

Czytałem, że dzieci wychowywane w brudzie mają większą odporność na choróbska :)

Swoją drogą, skąd powiedzenie "Mądrzy ludzie żyją w brudzie".

 

A nawiązując do mięsa, to nie chodzi mi tutaj o sam proceder, ale o białka i tłuszcze zwierzęce, które również powinny znaleźć się w diecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Myślę że ryby, ewentualnie kurczaki w 100 % pokryłyby zapotrzebowanie na na mięso.

Ale skąd te ryby i kurczaki jak nie z hodowli i mordowania zwierząt ? Rybka z kurą mają mniej inteligentne spojrzenie i dlatego mniej szkoda je jak sam to nazwałeś barbarzyńsko "eksterminować" ?

Do czasu wytworzenia komórkowych upraw mięsa, zdani jesteśmy na hodowlę żywych zwierzątek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdaję sobie z tego sprawę, ale przynajmniej moglibyśmy wyeliminować z tego procederu inne zwierzęta, ot tak na początek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no to ja się czepię i stwierdzę, że lepiej zabić jedną krowę i mieć z niej kilkaset kilogramów mięsa, niż zabić kilkadziesiąt kurczaków (ktoś wie ile waży kurczak?! ;D ). Cierpienie ptaka i ssaka jest praktycznie identyczne, bo obie gromady mają dostatecznie rozwinięte mózgi, by je odczuwać na podobnym poziomie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdaję sobie z tego sprawę, ale przynajmniej moglibyśmy wyeliminować z tego procederu inne zwierzęta, ot tak na początek.

Ale w jakim kierunku by to zmierzało ? Całkowita eliminacja mięsa z menu ? Wtedy pewnie by zieloni zaczęli walczyć o takie same prawa dla roślin. Co byśmy wtedy jedli ?

Trzeba znaleźć kompromis. To co jest dzisiaj, nie jest idealne. Można zmieniać warunki życia i śmierci zwierząt hodowlanych. Innego wyjścia nie widzę - przynajmniej do czasu, aż nie znajdziemy innego źródła pozyskiwania mięsa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym walczeniem o prawa roślin to prawda, prawda najczystsza - zawsze znajdzie się powód do krzyku o prawa jakiejś mniejszości/grupy (nawet jeśli będzie to pszenica na polu ;)), bo jest to rewelacyjny biznes :) Swoją drogą zabawne (i bardzo cyniczne/wygodne) jest to, że tak bardzo broni się zwierząt, a nie dostrzega się w ogóle, że rośliny też odczuwają cierpienie, co wielokrotnie wykazano. Tyle tylko, że roślina nie krzyczy, nie drapie i nie gryzie, więc sumienie ma się spokojne. A tymczasem zwykłe żniwa to prawdziwe żytobójstwo!

 

Wiadomo, to nie Tomka wina, ze takie myślenie się przyjęło, ale trzeba przyznać, że aktywność ekoterrorystów jest zadziwiająca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I wracamy do wyhiperbolizowanego wprowadzenia gleby do diety :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś dzieckiem Bożym, nie do pomyślenia żeby Bóg hodował krowy po to żeby je jeść.

Coś jak my - nie jemy słomy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoroś taki wierzący, to powinieneś pamiętać, że sam Bóg dał ludziom prawo do zabijania zwierząt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Założyć wam osobny temat o religii ? Chyba już kilka takich było...

 

Stary testament - Księga Genesis:

"1:26 - Zatem rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na wyobrażenie nasze, według podobieństwa naszego; a niech panuje nad rybami morskimi, i nad ptactwem niebieskim, i nad zwierzęty, i nad wszystką ziemią, i nad wszelkim płazem, płazającym się po ziemi."

Interpretujcie to sobie jak chcecie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Opracowany właśnie test z moczu w ciągu 5 minut ocenia jakoś diety. Test to wynik współpracy naukowców z Imperial College London (ICL), Northwestern University, University of Illinois oraz Murdoch University. Uczeni stworzyli go na podstawie badań 46 różnych metabolitów w moczu 1848 mieszkańców USA. O swojej pracy poinformowali w dwóch artykułach, opublikowanych na łamach Nature.
      W pierwszym z nich opisują same badania nad związkiem diety i metabolitów w moczu. Metabolity są uważane za obiektywne wskaźniki jakości diety. Powstają one w wyniku przetwarzania różnych pokarmów przez organizm. Jak zauważył jeden z autorów badań, doktor Joram Posma z ICL, dieta to klucz do ludzkiego zdrowia i choroby. Jednak bardzo trudno jest dokładnie ją określić, gdyż ludzie mają trudności z przypomnieniem sobie tego, czego i ile zjedli. Gdy prosimy ich, by śledzili swoją dietę za pomocą aplikacji czy notatek, często otrzymujemy niedokładne dane. Nasze badania pokazują, że opracowana przez nas technologia daje dogłębne informacje na temat jakości diety poszczególnych osób. Co więcej, pozwala ona określić, czy spożywana przez nich dieta jest dla nich odpowiednia, mówi uczony.
      Teraz brytyjsko-amerykańsko-australijski zespół naukowy zbadał związek pomiędzy 46 metabolitami w moczu a spożyciem różnych pokarmów. Dzięki temu powiązano występowanie metabolitów np. ze spożyciem alkoholu, owoców, czerwonego czy białego mięsa. Niektóre metabolity są też powiązane ze stanem zdrowia. Na przykład obecność mrówczanów i sodu (wskaźnika spożycia soli), wiąże się z otyłością i nadciśnieniem.
      Dzięki precyzyjnym pomiarom diety i badaniom moczu wydalonego w ciągu dwóch 24-godzinnych okresów, byliśmy w stanie określić związek pomiędzy spożywanymi pokarmami, a obecnością metabolitów w moczu. To pomoże zrozumieć, w jaki sposób dieta wpływa na stan zdrowia. Prawidłowa zdrowa dieta charakteryzuje się innym wzorcem występowania metabolitów, niż dieta powiązana z negatywnym wpływem na zdrowie, mówi profesor Paul Elliott.
      W drugim artykule naukowcy z Imperial College London informują, jak we współpracy z kolegami z Newcastle University, Aberystwyth University oraz Murdoch University opracowali test, na podstawie swoich wcześniejszych badań. Test ten, w ciągu 5 minut dostarcza zindywidualizowaną informację na temat diety osoby badanej. Co więcej, na jego podstawie można dokładnie określić, na ile dana dieta służy konkretnej osobie. Oceny dokonywano przyznając punkty w skali zwanej DMS (Dietary Metabotype Score).
      W eksperymentach wzięło udział 19 osób, a każda z nich miała przypisaną jedną z 4 diet. Diety były oparte na rekomendacjach Światowej Organizacji Zdrowia, a ich rozpiętość wahała się od bardzo zdrowej, którą ułożono przestrzegając wszystkich zaleceń WHO, po niezdrową, gdzie przestrzegano jedynie 25% zaleceń. Testy wykazały, że nawet osoby, które spożywały identyczną dietę otrzymywały różną liczbę punktów w skali DMS. Stwierdzono też, że im większa liczba punktów DMS, tym dieta bardziej odpowiednia dla danej osoby. Wyższy wynik DMS był bowiem powiązany z niższym poziomem cukru we krwi oraz lepszymi wynikami badania moczu.
      Naukowcy już planują kolejne eksperymenty. Chcą sprawdzić, czy ich test pozwoli na określenie ryzyka wystąpienia różnych schodzeń, takich jak otyłość, cukrzyca czy nadciśnienie.
      Współautor badań, profesor Gary Frost mówi, że uzyskane wyniki każą zapytać o konieczność ponownego przyjrzenia się zaleceniom żywieniowym. Z kolei, zdaniem profesora Johna Mathersa, badania wykazały, że różni ludzie metabolizują te same pokarmy w wysoce zindywidualizowany sposób. Ma to znacznie dla naszego zrozumienia chorób powodowanych nieprawidłową dietą oraz pokazuje konieczność bardziej indywidualnego podejścia do zaleceń dietetycznych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W dużych ogólnoeuropejskich badaniach stwierdzono, że osoby, które dziennie piją co najmniej dwie szklanki napojów słodzonych – niezależnie od tego, czy były one słodzone cukrem czy słodzikami – są narażone na wyższe ryzyko zgonu niż osoby, które piją mniej niż jedną szklankę miesięcznie.
      Badania, koordynowane przez Międzynarodową Agencję Badań nad Rakiem (IARC) korzystały z danych ponad 450 000 osób zgromadzonych w ramach European Prospective Investigation into Cancer and Nutrition (EPIC), w ramach których losy uczestników śledzono średnio przez ponad 16 lat. Analiza wykazały, że dzienne spożycie dwóch i więcej szklanek słodzonych napojów wiąże się z wyższym ryzykiem zgonu z jakiejkolwiek przyczyny.
      Znaleziono też pozytywną korelację pomiędzy spożywaniem dwóch lub więcej szklanek takich napójw dziennie z ze zgonami spowodowanymi chorobami układu krążenia oraz pozytywną korelację spożywania jednej i więcej szklanki słodzonych napojów gazowanych dziennie ze zgonami z powodu chorób układu pokarmowego.
      W badaniach wzięły udział 451 743 osoby z Danii, Francji, Niemiec, Grecji, Włoch, Holandii, Norwegii, Hiszpanii, Szwecji i Wielkiej Brytanii. Wykluczono z nich osoby cierpiące na nowotwory, cukrzycę, choroby układu serca oraz takie, które przeszły udar oraz osoby, które nie były w stanie informować szczegółowo o swojej diecie, a także te, które w ogóle nie piły gazowanych napojów słodzonych.
      Średnia wieku badanych wynosiła 50,8 lat. W czasie 16 lat badań zmarły 41 693 osoby. Analiza wykazała, że zmarło 9,3% osób, które piły mniej niż jedną szklankę słodzonych napojów w miesiącu i 11,5% osób, które piły co najmniej 2 szklanki takich napojów dziennie. Po uwzględnieniu takich czynników ryzyka jak BMI, dieta, aktywność fizyczna czy palenie papierosów, oznacza to, że spożywanie co najmniej dwóch szklanek słodzonych napojów dziennie wiąże się z 17-procentowym wzrostem ryzyka zgonu w porównaniu z osobami, które piją mniej niż 1 szklankę miesięcznie. Podobne trendy zaobserwowano bez względu na płeć oraz niezależnie od tego czym był słodzony napój.
      Napoje słodzone cukrem zwiększały ryzyko zgonu z powodu chorób przewodu pokarmowego, a słodzone słodzikami – z powodu chorób układu krążenia. Wszystkie napoje były związane z większym ryzykiem zgonu z powodu choroby Parkinsona.
      Naukowcy zwracają uwagę, że z badań wynika, iż napoje słodzone sztucznymi słodzikami, wbrew temu co próbują wmówić ich producenci, wcale nie są zdrowsze od napojów słodzonych cukrem. Kwestia ta wymaga jednak dalszych badań.
      Niezależnie jednak od wszystkiego jasnym jest, że woda jest znacznie lepsza i zdrowsza od każdego kolorowego słodkiego napoju.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Krowa, niezwykle jasne światło na niebie, wciąż dzieli naukowców, którzy nie wiedzą, jaka jest natura tajemniczego zjawiska.
      Obiekt AT2018cow, nazwany nieoficjalnie Krową (Cow) został po raz pierwszy zaobserwowany 16 czerwca 2018 roku. Pojawił się nagle i znikąd w niewielkiej galaktyce odległej o około 200 milionów lat świetlnych. Krowa jest bardzo jasna, a jej gwałtowne pojawienie się świadczy o tym, że nie jest to supernowa, gdyż te wolniej zyskują na jasności.
      Początkowo sądzono, że Krowa znajduje się znacznie bliżej, niewykluczone, że w Drodze Mlecznej. Pojawiły się przypuszczenia, że mamy do czynienia z białym karłem, który pochłania materiał pobliskiej gwiazdy i okresowo rozbłyska. Takie wydarzenia są częste w naszej galaktyce. Jednak analiza spektrum światła Krowy wykazała, że znajduje się ona znacznie dalej, w innej galaktyce, i to w odległości, z której rozbłyskujący biały karzeł nie byłby widoczny.
      Już pierwsze obserwacje pokazały, jak bardzo niezwykły jest to obiekt. Brak mu cech charakterystycznych supernowej. Ponadto zyskiwał na jasności i pozostał bardzo jasnym przez niemal 3 tygodnie. Supernowe zwykle się tak nie zachowują, mówi Daniel Perley, astronom z Liverpool John Moores University.
      Gdy tylko odkryto, w jakiej odległości leży Krowa, Liliana Rivera Sandoval z Texas Tech University postarała się o dostęp do należącego do NASA Neil Gehrels Swift Observatory, by zobaczyć, jak obiekt wygląda w ultrafiolecie i promieniach rentgenowskich. Okazało się, że emisja w obu zakresach jest bardzo jasna. Ponadto, chociaż jasność promieniowania rentgenowskiego początkowo się zmieniała, to jego spektrum nie ulegało zmianie, nie ewoluowało, co jest czymś niezwykłym, stwierdziła Sandoval. Po 3 tygodniach zakres zmian promieniowania X zwiększył się i spadła też jego jasność.
      Naukowcy zgadzają się, że długotrwałość tego wydarzenia wskazuje, że po początkowym rozbłysku coś je napędzało. Nie wiadomo jednak co. Niektórzy uważają, że mogła być to niezwykła supernowa, której jądro zapadło się już po eksplozji. Zdaniem innych, byliśmy świadkami rozerwania gwiazdy przez czarną dziurę Jednak takie wydarzenie zwykle wymaga obecności supermasywnej czarnej dziury, takiej, jakie znajdują się w centrach galaktyk, tymczasem Krowa pojawiła się w ramieniu galaktyki spiralnej. Część uczonych stwierdziła więc, że znajduje się tam średnio masywna czarna dziura. Jednak brak jednoznacznych dowodów na istnienie takich dziur. Każda z hipotez ma swoje słabe strony, przyznaje Sandoval.
      Jakby jeszcze tych tajemnic było mało, warto wspomnieć o obserwacjach przeprowadzonych przez Annę Ho z California Institute of Technology. Pani Ho użyła Submilimeter Array na Mauna Kea. Obiektów eksplodujących zwykle nie obserwuje się w zakresie fal milimetrowych, gdyż fale zanikają krótko po eksplozji i zwykle nie udaj się ich uchwycić. Tym razem było inaczej. Po kilkunastu dniach Krowa nadal jasno świeciła w tym zakresie. Po raz pierwszy udało mi się zaobserwować takie fale z takiego źródła, mówi Ho. Podobnie do innych zakresów, Krowa długo świeciła w spektrum milimetrowym, a później emisja zaczęła zanikać. Ho uważa, że emisja pochodziła z fali uderzeniowej wywołanej przez obiekt eksplodujący w otoczeniu pyłu i gazu. Nagły spadek emisji był spowodowany wyjściem fali poza granicę gazu i pyłu.
      Naukowcy nie potrafią więc jednoznaczne wyjaśńić, czym była Krowa. Mają więc nadzieję, że trafią na więcej takich zdarzeń, dzięki czemu uda się je zbadać.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wielu astronomów zapamięta rok 2018 jako Rok Krowy, od nazwy spektakularnej eksplozji, którą specjaliści na całym świecie badają od czerwca. Teraz dwa zespoły badaczy sugerują, że mamy tutaj do czynienia z zapadnięciem się gwiazdy i niezwykłą okazją do obserwacji tego zjawiska na bieżąco.
      W przeciwieństwie do powoli rozwijającej się typowej supernowej Krowa rozbłysła w przeciągu kilkunastu godzin. Pojawiła się znikąd, mówi jej odkrywca Stephen Smartt z Queen's University Belfast. Dla ekspertów badających eksplozje gwiazd Krowa to wymarzone wydarzenie.
      Dwa niezależne zespoły doszły do tego samego wniosku. Obserwowane światło musi pochodzić albo z nowo powstałej czarnej dziury pochłaniającej materię, albo z gwiazdy neutronowej. Obie struktury powstają, gdy masywne gwiazdy kończą swój żywot. Pojawienie się AT2018cow to bezprecedensowa okazja do zbadania takiego zjawiska. Dzięki temu możemy zrozumieć najbardziej ekstremalne zjawiska zachodzące podczas eksplozji masywnych gwiazd, stwierdza Mansi Kasliwal z California Institute of Technology.
      Niemal wszystko, co możemy obserwować, to zjawiska, których nigdy wcześniej nie widzieliśmy, dodaje Iar Arcavi, astrofizyk z Instytutu Kalifornijskiego w Santa Barbara.
      Historia odkrycia Krowy rozpoczęła się 16 czerwca, gdy jeden z kolegów zwrócił Smarttowi uwagę na gwiazdę, której wcześniej nie było. Smartt początkowo uznał to za nic nieznaczący rozbłysk gwiazdy w Drodze Mlecznej. Jednak szybko zdał sobie sprawę, że zjawisko to znajduje się prawdopodobnie znacznie dalej, a konkretnie w galaktyce CGCG 137-068 oddalonej od Ziemi o około 200 milionów lat świetlnych. To była 11 w nocy w niedzielę gdy pomyślałem, że powinienem wszystkich o tym powiadomić, mówi Smartt. Wysłał więc informację za pomocą Astronomer's Telegram, usługi służącej do raportowania i komentowania przejściowych zjawisk astronomicznych. Bardzo szybko inni astronomowie potwierdzili, że świecący obiekt znajduje się w znaczniej odległości i jest na tyle jasny, iż mogą go obserwować nawet amatorzy.
      Oczywistym się też stało, że nie mamy do czynienia ze zwykłą supernową. Obiekt osiągnął szczyt jasności w ciągu kilku dni, nie tygodni. W tym momencie wszyscy odłożyli to, co dotychczas robili i zaczęli obserwować Krowę, mówi Daniel Perley z Liverpool John Moores University. Zespół Perleya wykorzystał do obserwacji teleskop na Wyspach Kanaryjskich oraz wiele innych teleskopów. Obserwowali Krowę przez 6 tygodni. Na podstawie zebranych danych stwierdzili, że mamy do czynienia z gwiazdą rozrywaną przez czarną dziurę.
      W tym samym czasie zjawisko obserwowała Anna Ho z Caltechu. Badania prowadziła w spektrum radiowym. Zauważyła emisję w krótkich zakresach fal, która trwała całymi tygodniami. To zaś wskazywało, że istnieje mechanizm, który tę emisję napędza – czarna dziura lub obracająca się gwiazda neutronowa. Wykazaliśmy, że nie mamy tu do czynienia z żadnym standardowym zjawiskiem, mówi Ho.
      Jeszcze więcej szczęścia miała Raffaella Margutti z Northwestern University, autorka jednego z dwóch wspomnianych na wstępie artykułów. Już wcześniej zarezerwowała ona sobie czas obserwacyjny na teleskopie rentgenowskim NuSTAR. Teraz mogła wykorzystać jego możliwości. Za pomocą NuSTAR i innych urządzeń wraz z zespołem potwierdziła, że mamy do czynienia z niezwykłym zjawiskiem. Wskazywała na to przede wszystkim emisja w zakresie promieniowania rentgenowskiego, która wskazywała, że cząstki są ogrzewane od wewnątrz rozbłysku. To również wskazywało, że silnikiem napędowym Krowy jest czarna dziura lub gwiazda neutronowa.
      Obserwowaliśmy tworzenie się kompaktowego obiektu w czasie rzeczywistym, mówi uczona. Zwykle takich zjawisk się nie obserwuje, gdyż całość jest początkowo zakryta chmurą materiału pochodzącego z eksplozji. Zaletą Krowy jest fakt, że jej główny mechanizm napędowy był niemal całkowicie odsłonięty, cieszy się Margutti.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Studenci z Uniwersytetu w Kapsztadzie stworzyli cegły z... ludzkiego moczu. Niezwykły materiał budowlany powstał dzięki naturalnemu procesowi o nazwie mikrobowe wytrącanie węglanów. Jest on podobny do procesu, w którym powstają muszle stworzeń morskich.
      Południowoafrykańscy studenci wykorzystali luźny piasek i bakterie, wytwarzające ureazę. Gdy pojawi się mocz, ureaza rozkłada mocznik, tworząc w złożonym procesie chemicznym węglan wapnia. To wiąże piasek i możemy otrzymać zadany kształt, na przykład cegłę.
      Osiągamy tutaj podwójną korzyść. Z jednej strony pozbywamy się moczu, z drugiej zaś otrzymujemy materiał budowlany, który powstaje w temperaturze pokojowej. Tradycyjne cegły wymagają wypalania w bardzo wysokich temperaturach, co jest procesem energochłonnym i wiąże się z emisją dużych ilości dwutlenku węgla.
      Nowe cegły można dobierać pod wymagania klienta. Jeśli klient chce mieć cegłę o 40% bardziej wytrzymałą niż wapień, to po prostu dajemy bakteriom więcej czasu na działanie. Im dłużej one pracują, tym bardziej wytrzymały jest materiał końcowy. Możemy więc optymalizować ten proces, mówi doktor Dyllon Randall, który nadzorował badania swoich studentów.
      Pomysł wykorzystania mocznika do wytwarzania cegieł testowano kilka lat temu w USA. Wówczas jednak użyto syntetycznych roztworów, a Suzanne Lambert i Vukheta Mukhari postanowili wykorzystać ludzki mocz. Dodatkową zaletą opracowanego przez nie procesu jest fakt, że produktami ubocznymi produkcji cegieł są azot i potas, ważne składniki komercyjnych nawozów sztucznych.
      Jak informuje Randall, mocz stanowi mniej niż 1% objętości ścieków bytowych, ale znajduje się w nim 80% azotu, 56% fosforu i 63% potasu obecnych w ściekach. Około 97% fosforu z moczu można wykorzystać do produkcji fosforanu wapnia, ważnego składnika nawozów, którego naturalne światowe rezerwy powoli się wyczerpują.
      W Kapsztadzie powstała nowatorska metoda, która pozwala na całkowity recykling moczu. Najpierw jest on zbierany w specjalnych pojemnikach, gdzie powstaje nawóz w stanie stałym. Pozostały płyn jest wykorzystywany do produkcji cegieł, a to, co pozostaje, służy do wyprodukowania drugiego nawozu. Całość moczu jest zamieniana w trzy użyteczne produkty. Kolejnym krokiem jest zoptymalizowanie całego procesu tak, by przynosił on zysk, mówi doktor Randall.
      Wykorzystanie powyższego pomysłu nie będzie proste. Trzeba by rozstrzygnąć kwestię zbierania i transportu moczu oraz zadbać o społeczną akceptację dla produktów z niego uzyskanych.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...