Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Błędna percepcja kierowcy

Rekomendowane odpowiedzi

Dennis Shaffer, profesor psychologii z Ohio State University, przeprowadził ciekawe badania, które z jednej strony mogą wyjaśniać, dlaczego kierowcy jeżdżą zbyt szybko, a z drugiej - są interesującym przykładem, w jaki sposób działa nasza percepcja wzrokowa.

Obowiązujące w USA przepisy mówią, że rysowane na drogach linie przerywane mają mieć długość 10 stóp, niezależnie od rodzaju drogi. Są więc takiej samej długości na autostradzie, jak i na wiejskich drogach.

Shaffer opisał w magazynie Perception & Psychophysics wyniki trzech eksperymentów, którym poddał 400 studentów. Uczony zapytał ich, jakiej długości są linie przerywane na drogach. Odpowiedź brzmiała: dwie stopy. Badani tak samo oceniali długość linii niezależnie od tego, czy stali od niej w jakiejś odległości czy jechali samochodem po drodze. Byliśmy zaskoczeni. Po pierwsze tym, że badani tak bardzo się mylili, po drugie - że wszyscy dali praktycznie tę samą odpowiedź - mówi Shaffer.

Odkrycie ma duże znaczenie dla bezpieczeństwa ruchu. W rzeczywistości bowiem każda linia ma długość 10 stóp, a przerwy pomiędzy liniami - 30 stóp. Jednak ludzie oceniają i linie i przerwy na 2 stopy. Oznacza to, że poruszając się samochodem i mijając linię oraz przerwę, wydaje im się, że przejechali 4 stopy, podczas gdy w rzeczywistości przebyli odległość 10-krotnie większą! Innymi słowy, uważają, że jadą znacznie wolniej niż w rzeczywistości. Shaffer podczas badań konsultował się z inżynierami drogowymi i okazało się, że od dawna podejrzewali oni występowanie takiego fenomenu. Dotąd jednak nie było na to dowodów.

Psycholog zauważył jeszcze jedno, zadziwiające zjawisko. Swoje badania rozpoczął on bowiem już w 1995 roku, jako absolwent Kent State University. W międzyczasie stanowe przepisy zmieniły długość linii z 15 do obecnych 10 stóp. Jednak na przykład w roku 2000 w Arizonie większość linii miała długość 16 stóp. Zadziwiające było to, że ludzie ankietowani w różnych latach i różnych stanach zawsze oceniali długość linii na 2 stopy. Zarówno ci z Arizony w roku 2000, ci z czasów gdy obowiązywała długość 15 stóp, jak i obecnie ankietowani.

Jednym z wyjaśnień może być fakt, że kierowcy patrzą daleko w przód i widzą linie jako małe, a nie zwracają uwagi na te linie, które właśnie mijają. Inne wyjaśnienie to tzw. "stałość wielkości". Niektórzy specjaliści uważają, że nasz wzrok odbiera obiekt jako coś o stałych rozmiarach, niezależnie od tego, jak daleko się on znajduje. Innymi słowy, patrzymy na linie znajdujące się daleko, widzimy je krótkie i takie one dla nas są. By to zmienić, każdemu kierowcy trzeba by uświadamiać długość linii jeszcze zanim ją zobaczy zza kierownicy.

Eksperymenty Shaffera były tak skonstruowane, że, logicznie ujmując, ich uczestnicy powinni zauważyć pomyłkę. W pierwszym z nich poproszono badanych o wypełnienie ankiety na temat długości linii i przerw pomiędzy nimi. W drugim na podłodze przylepiono kawałek papieru o rozmiarach linii, badanych ustawiano tak, by widzieli go z takiej perspektywy jak kierowca, i proszono by z pewnej odległości ocenili długość linii. Trzeci z eksperymentów polegał na zabraniu badanych do samochodu w roli pasażera. Mieli oni obserwować w czasie jazdy linie i ocenić ich długość. Wszystkie trzy eksperymenty pokazały, że długość linii oceniano na 2 stopy.

Shaffer podejrzewa, że winny "pomyłce" jest nasz mózg. Drogi są bowiem konstruowane zgodnie z zasadami geometrii euklidesowej, a mózg działa w oparciu o geometrię nieeuklidesową.

W swoich kolejnych badaniach uczony chce sprawdzić, w jaki sposób ludzie będą postrzegali długość linii widzianych pod różnym kątem, tak, jakby jadąc samochodem zbliżali się do zakrętu, oraz na ile nasz wzrok pozwala na ocenę właściwego nachylenia stoku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety, Polskie realia odbiegają od tych panujących za oceanem. W naszym kraju, bez względu na to jak są malowane linie na nawierzchni drogowej - kierowcy jeżdżą zbyt szybko. Idę o zakład, że nikt w naszym kraju nie zastanawiał się nad tym zjawiskiem :-\

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No bo jak to? Polskiemu asowi kierownicy, który wie wszystko najlepiej (zresztą nie tylko o kierowaniu pojazdami - zna się na wszystkim, od polityki po Formułę 1), ma ktoś mówić jaka jest bezpieczna prędkość?! Przeciętny polski kierowca jest zbyt dumny i... zbyt głupi, żeby traktować ograniczenia poważnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U nas nie ma takiego problemu bo na połowie dróg nie ma pasów lub są starte.!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rada na to jest prosta. Wystarczy mieć drogi dziurawe, jak w Polsce. Wtedy kierowca będzie patrzył zaraz przed maskę, a nie na dużą odległość. Wiele wypadków drogowych w Polsce wynika właśnie z tego.

Widzę ponadto jeden błąd w metodyce tego badacza. Istotą sprawy nie jest ocena długości linii i na tej podstawie ocena szybkości jazdy. Byłby to bowiem proces myslowy zupełnie nieefektywny. Jeżdżąc już kilkadziesiąt lat stwierdzam, że podstawą oceny jest częstotliwość mijania linii, a nie świadomość ich długości. Dlatego stosowanie w Polsce skracanie długości linii przed miejscami niebezpiecznymi jest wysoce skuteczne. Kierowca nie wie jaką długość mają te linie. Widzi tylko, że szybciej "migają" mu przed oczyma. Podświadomie interpretuje to wówczas jako zbyt dużą prędkość i skłonny jest do jej zmniejszenia.

Istotą percepcji jest być może pewien kawał. Na medycynie odbywa się egzamin, z udziałem profesora i docenta. Stoi wielki wór z narządami. Delikwent ma wsadzić tam rękę i na "maca" ustalić narząd. Pierwszy wkłada rękę i maca, maca - to jest serce, powiada i wyciąga z wora. Egzaminatorzy potwierdzają prawidłowe rozpoznanie. Drugi wkłada rękę i maca, maca - to jest wątroba, powiada i wyciąga z wora. Egzaminatorzy znowu potwierdzają prawidłowe rozpoznanie. Trzeci wkłada rękę i maca, maca - to jest kiełbasa, powiada i wyciąga z wora. Egzaminatorzy patrzą na to zdziwieni. I wtedy profesor odzywa się: panie docencie - to czym myśmy wczoraj wieczorem zakąszali?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chwila, piszesz, że na coś radą jest to, że są dziury, bo kierowcy patrzą przed maskę i to powoduje wypadki? Bez sensu.

 

Przeciętny polski kierowca jest zbyt dumny i... zbyt głupi, żeby traktować ograniczenia poważnie.

Tu podzielę się swoją refleksją. Otóż mam prawko od początku tego roku, już trochę kilometrów udało mi się ujechać (tzn. nie twierdzę, że jestem doświadczony). Jeżeli chodzi o jazdę w mieście, to u mnie w 40 tyś jest tak, że więcej niż 60 km/h za dnia choćbyś się starał, to nie pojedziesz, bo nie ma gdzie. Sporo osób przestrzega przepisy, dlatego spowalniają cały ruch, co jest pozytywnym skutkiem. Patrząc na Wrocław, są dwupasmowe fragmenty, gdzie faktycznie można jechać szybciej. Ale tam teren zabudowany jest fikcją, stąd ograniczenie jest beznadziejne i bezsensowne. Zaś jeżeli chodzi o jazdę poza miastem, to jechałem z Wrocławia na narty do Czech i z powrotem. Ani razu nie przekroczyłem prędkości 120 km/h, a zazwyczaj jechałem 90. I szczerze mówiąc nie wyprzedzano mnie właściwie w cale, a nawet jeżeli, to i tak taki frajer zaraz utykał parę samochodów dalej.

Moim zdaniem problem leży w stylu jazdy. Po pierwsze dużo ludzi wykonuje egoistyczne manewry, tzn. szybko zwalniają, zmieniają pasy, skręcają, wszystko bez odpowiedniego przygotowania, sygnalizowania oraz przede wszystkim MYŚLENIA. Oczywiście im szybciej jedziemy, tym trudniej przetworzyć jak najwięcej docierających do nas informacji (znaki, piesi, pasy itd.), ale śmiem twierdzić, że główny problem polskiego kierowcy nie leży w prędkości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Shaffer podejrzewa, że winny "pomyłce" jest nasz mózg. Drogi są bowiem konstruowane zgodnie z zasadami geometrii euklidesowej, a mózg działa w oparciu o geometrię nieeuklidesową.

 

 

Ciekawe jakie są zasady tej geometri??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@komandos

 

to nic nowego, że kluczem do wysokiej prędkości średniej nie jest wysoka prędkość chwilowa, ale utrzymanie płynności ruchu :) Warto zapoznać się z zasadami eco-drivingu, bo przy okazji okazują się one bardzo często zasadami pozwalającymi na zwiększenie realnej (czyli średniej i całościowej) prędkości podróżowania ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie wyniki badań nie dziwią.

Wiadomo że odbieramy prędkość subiektywnie, wszystko zależy od tego jak jest odbierana przez nasze zmysły. Przykładowo lecąc samolotem odrzutowym odczuwamy mniejszą prędkość niż jadąc rowerem (bez amortyzatora :) ) z wyboistej góry w lesie.

Wystarczy więc aby przy drogach było wiele punktów które szybkim przesuwaniem się przed oczami dają wrażenie wysokiej prędkości, podobnie z rykiem silnika i drganiami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Z im większą prędkością dwie powierzchnie metalowe przesuwają się po sobie, tym bardziej się zużywają. Okazało się jednak, że przy bardzo dużych prędkościach, porównywalnych z prędkością pocisku wystrzeliwanego pistoletu, proces ten ulega odwróceniu. Szybszy ruch powierzchni prowadzi do ich wolniejszego zużycia.
      Gdy dwie metalowe powierzchnie ześlizgują się po sobie, zachodzi wiele złożonych procesów. Krystaliczne regiony, z których zbudowane są metale, mogą ulegać deformacjom, pęknięciom, mogą skręcić się czy nawet zlać. Występuje tarcie i niszczenie powierzchni. Ten niepożądany proces powoduje, że urządzenia się zużywają oraz ulegają awariom. Dlatego też ważne jest, byśmy lepiej zrozumieli zachodzące wówczas procesy. Podczas badań nad tym zjawiskiem naukowcy z Uniwersytetu Technicznego w Wiedniu (TU Wien) i Austriackiego Centrum Doskonałości Tribologii dokonali zaskakującego, sprzecznego z intuicją odkrycia.

      W przeszłości tarcie mogliśmy badać tylko w czasie eksperymentów. W ostatnich latach dysponujemy superkomputerami na tyle potężnymi, że możemy w skali atomowej modelować bardzo złożone procesy zachodzące na powierzchniach materiałów, mówi Stefan Eder z TU Wien. Naukowcy modelowali różne rodzaje metalowych stopów. Nie były to doskonałe kryształy, ale powierzchnie bliskie rzeczywistości, złożone niedoskonałe struktury krystaliczne. To bardzo ważne, gdyż te wszystkie niedoskonałości decydują o tarciu i zużywaniu się powierzchni. Gdybyśmy symulowali doskonałe powierzchnie miałoby to niewiele wspólnego z rzeczywistością, dodaje Eder.
      Z badań wynika, że przy dość niskich prędkościach, rzędu 10-20 metrów na sekundę, zużycie materiału jest niewielkie. Zmienia się tylko zewnętrzna jego warstwa, warstwy głębiej położone pozostają nietknięte. Przy prędkości 80–100 m/s zużycie materiału, jak można się tego spodziewać, wzrasta. Stopniowo wchodzimy tutaj w taki zakres, gdzie metal zaczyna zachowywać się jak miód czy masło orzechowe, wyjaśnia Eder. Głębiej położone warstwy materiału są ciągnięte w kierunku ruchu metalu przesuwającego się po powierzchni, dochodzi do całkowitej reorganizacji mikrostruktury.
      Później zaś na badaczy czekała olbrzymia niespodzianka. Przy prędkości ponad 300 m/s zużycie ocierających się o siebie materiałów spada. Mikrostruktury znajdujące się bezpośrednio pod powierzchnią, które przy średnich prędkościach były całkowicie niszczone, pozostają w większości nietknięte. To zaskakujące dla nas i wszystkich zajmujących się tribologią. Jednak gdy przejrzeliśmy literaturę fachową okazało się, że obserwowano to zjawisko podczas eksperymentów. Jednak nie jest ono powszechnie znane, gdyż eksperymentalnie bardzo rzadko uzyskuje się tak duże prędkości, dodaje Eder. Wcześniejsi eksperymentatorzy nie potrafili wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje. Dopiero teraz, dzięki symulacjom komputerowym, można pokusić się o bardziej dokładny opis.
      Analiza danych komputerowych wykazała, że przy bardzo wysokich prędkościach w wyniku tarcia pojawia się duża ilość ciepła. Jednak ciepło to jest nierównomiernie rozłożone. Gdy dwa metale przesuwają się po sobie z prędkością setek metrów na sekundę, w niektórych miejscach rozgrzewają się do tysięcy stopni Celsjusza. Jednak pomiędzy tymi wysokotemperaturowymi łatami znajdują się znacznie chłodniejsze obszary. W wyniku tego niewielkie części powierzchni topią się i w ułamku sekundy ponownie krystalizują. Dochodzi więc do dramatycznych zmian w zewnętrznej warstwie metalu, ale to właśnie te zmiany chronią głębsze warstwy. Głębiej położone struktury krystaliczne pozostają nietknięte.
      Zjawisko to, o którym w środowisku specjalistów niewiele wiadomo, zachodzi w przypadku różnych materiałów. W przyszłości trzeba będzie zbadać, czy ma ono również miejsce przy przejściu z dużych do ekstremalnych prędkości, stwierdza Eder. Bardzo szybkie przesuwanie się powierzchni metalicznych względem siebie ma miejsce np. w łożyskach czy systemach napędowych samochodów elektrycznych czy też podczas polerowania powierzchni.
      Szczegóły badań zostały opublikowane na łamach Applied Materials Today.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W pobliżu Nijmegen odkryto kanał o szerokości ponad 10 m i drogę z czasów rzymskich (sprzed ok. 2 tys. lat). Specjaliści z RAAP Archaeological Consultancy uważają, że Rzymianie zbudowali szlak wodny między Waal a dolnym Renem. Kanał łączył więc Nijmegen (Noviomagus Batavorum) z limesem - granicą rzymską nad dolnym Renem.
      Odkrycie archeologów z RAAP poszerza wiedzę o limesie. Warto dodać, że UNESCO podjęło właśnie decyzję o wpisaniu limesu dolnogermańskiego na Listę Światowego Dziedzictwa.
      Przy kanale natrafiono na kilka domostw (osada ulokowana tuż przy szlaku wodnym mogła pełnić specyficzne funkcje, np. związane z przeładunkiem towarów). Odkryto również pozostałości horreum, czyli magazynu do gromadzenia artykułów użyteczności publicznej.
      Przy drodze także znaleziono pozostałości rzymskiego domu.
      Zebrane artefakty świadczą o tym, że mieszkańcy okolic kanału i drogi dysponowali typowymi rzymskimi dobrami, np. amforami na wino i oliwę, fibulami czy lampkami oliwnymi.
      W powstaniu opisywanej infrastruktury główną rolę odegrała zapewne armia, która dysponowała zarówno odpowiednimi zasobami, jak i siłą roboczą. Żwir do zbudowania drogi pozyskano prawdopodobnie z okolic, np. z bocznej moreny; wydobyty materiał przetransportowano do Oosterhout łodzią (via Waal). Droga wyglądała typowo - miała wyprofilowane spadki, które umożliwiały odpływ wody z nawierzchni.
      Wg archeologów, kanał i droga mają ok. 2 tys. lat. Prawdopodobnie osada przy kanale rozrosła się stopniowo w I w. n.e. Z biegiem lat kanał zatkał się mułem, a droga przestała być utrzymywana po opuszczeniu Nijmegen przez rzymską armię.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Skłaniając ludzi do myślenia w szybkim tempie, można ich zachęcić do podejmowania ryzyka. Amerykańscy psycholodzy uważają, że współczesne filmy o wartkiej akcji czy migające światła w kasynie wywierają na nas taki właśnie wpływ.
      W ramach wcześniejszych badań prof. Emily Pronin z Princeton University wykazała, że można zmienić tempo myślenia i że myślenie w żywszym tempie wprowadza ludzi w dobry nastrój. Wiedząc to, Amerykanka zastanawiała się, czy myśląc szybko, jesteśmy bardziej skłonni podejmować ryzyko. Stąd pomysł na 2 eksperymenty.
      W 1. uczestnicy odczytywali na głos stwierdzenia wyświetlane na ekranie komputera. Prędkość wyświetlania można było kontrolować i czasem była ona 2-krotnie większa od zwykłego tempa czytania, a czasem 2-krotnie mniejsza. Później ochotnicy mieli nadmuchać serię wirtualnych balonów. Każde dmuchnięcie dodawało do banku kolejne 5 centów, jednocześnie zwiększało się jednak ryzyko pęknięcia. Jeśli dana osoba przestawała dmuchać przed pęknięciem, zachowywała zebrane pieniądze. Jeśli nie, ulatniały się one razem z powietrzem z pękniętego balonu. Okazało się, że osoby, które zmuszono do czytania z prędkością większą od przeciętnej, dmuchały dłużej niż reszta i z większym prawdopodobieństwem traciły pieniądze.
      W drugim eksperymencie badani oglądali 3 filmiki wideo. Każdy przedstawiał neutralne sceny - np. wodospady, iguany czy miasta - ale zróżnicowano je ze względu na średnią długość ujęcia. Tempo było więc bardzo duże (jak w klipach muzycznych), średnie (jak w typowym filmie hollywoodzkim) albo plasowało się między nimi. Po obejrzeniu nagrań uczestnicy studium wypełniali kwestionariusz z pytaniami dotyczącymi prawdopodobieństwa angażowania się w najbliższym półroczu w ryzykowne zachowania, np. seks bez zabezpieczeń. I tym razem stwierdzono, że im większe tempo filmu i myślenia, tym większa skłonność do podejmowania ryzyka.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Poruszając się z prędkością 2 m/s, czyli 7,19 km/h, ludzie wolą biec niż iść. Doktorzy Gregory Sawicki i Dominic Farris z Uniwersytetu Północnej Karoliny uważają, że dzieje się tak, gdyż przy takiej szybkości podczas biegu lepiej wykorzystujemy kluczowy mięsień łydki.
      Naukowcy, których artykuł ukazał się w Proceedings of the National Academy of Sciences (PNAS), posłużyli się ultrasonografią, filmowaniem ruchu szybką kamerą oraz bieżnią mierzącą nacisk. W ten sposób mierzyli zachowanie mięśni łydki podczas biegu i chodzenia.
      Niewielka głowica ultrasonograficzna przymocowywana z tyłu nogi pokazywała w czasie rzeczywistym, jak mięsień dostosowuje się do chodu i biegu z różną prędkością. Szybkie zdjęcia zademonstrowały, że głowa przyśrodkowa mięśnia brzuchatego działa jak sprzęgło uruchamiające się szybko po rozpoczęciu chodzenia. Mięsień brzuchaty przytrzymuje jak linka jeden z końców ścięgna Achillesa, gdy przekazywana jest do niego energia do rozciągania. Później do gry włącza się samo ścięgno, które podczas odrzutu uwalnia zmagazynowaną energię, wspomagając w ten sposób ruch.
      Studium ujawniło, że gdy mięsień coraz szybciej zmienia swoją długość, dostarcza coraz mniej mocy, co oznacza obniżenie ogólnej wydajności. Kiedy jednak ludzie zaczynają biec z prędkością ok. 2 m/s, mięśnie zwalniają: zmiana długości zachodzi wolniej, zapewniając większą moc przy słabszej pracy.
      Techniki ultrasonograficzne pozwalają oddzielić od siebie ruchy poszczególnych mięśni podudzia. Dotąd nie były, niestety, wykorzystywane w takim kontekście - podkreśla Farris. Badanie wyjaśnia, czemu superszybki chód jest ograniczony właściwie do olimpiad i innych zmagań sportowych. Mięśnie pracują zbyt nieefektywnie, dlatego ciało przestawia się na bieg. Rosną wtedy skuteczność zarządzania energią i wygoda.
      W miarę jak idziemy coraz szybciej, miesień nie jest w stanie dopasować się do prędkości ruchu. Kiedy jednak dokonuje się przejście od chodu do biegu, ten sam mięsień staje się niemal statyczny i nie musi zmieniać swojego zachowania w znacznym stopniu, gdy biegacz coraz bardziej się rozpędza (choć nie testowaliśmy go podczas sprintów) - wyjaśnia Sawicki.
       
       
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Plemniki golców (Heterocephalus glaber) są bardzo zniekształcone i wolne. Biolodzy sądzą, że dzieje się tak z powodu braku konkurencji między gametami. Dominująca samica - królowa - decyduje, z którym samcem chce kopulować i tłumi instynkty reprodukcyjne pozostałych.
      Zespół Liany Maree z University of the Western Cape pobrał próbki spermy trzymanych w niewoli golców. Testy ujawniły wiele nieprawidłowości. Zdolność poruszania się zachowało zaledwie 7% plemników, w dodatku pływały one z prędkością zaledwie ok. 35 mikrometrów na sekundę (najwolniej u wszystkich ssaków).
      Stwierdzono skrajny polimorfizm plemników, a większość sklasyfikowano jako anormalne. Główki plemników przyjmowały wiele różnych kształtów. Były kuliste, owalne, wydłużone, asymetryczne i amorficzne. Chromatyna w jądrze wydawała się nieregularna i zdezorganizowana (między jej skupiskami znajdowało się np. dużo wolnej przestrzeni). We wstawce występowało od 5 do 7 okrągłych lub owalnych mitochondriów. W takich okolicznościach nie powinno dziwić, że bez energii do napędu plemniki golców poruszają się tak wolno. Dla porównania: ludzkie plemniki w sekundę przebywają ok. 0,1 mm.
      Golec jest dobrym modelem tego, co dzieje się z ludźmi - uważa Maree, nawiązując do tendencji monogamicznych w obrębie naszego gatunku. Wcześniejsze badania wykazały, że u człowieka porusza się ok. 60% plemników, podczas gdy u bardziej promiskuitycznych gatunków odsetek ten wzrasta do 95%.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...