Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Maść na bazie ciecierzycy wydaje się pomagać osobom dotkniętym bielactwem nabytym (vitiligo). Opracowali ją naukowcy z Banaras Hindu University. To duża nadzieja dla chorych, których skórę znaczą odbarwione plamy. Pojawiają się one m.in. na twarzy, szyi i dłoniach.

Jak twierdzi profesor Yamini Tripathi z Wydziału Chemii Medycznej, wyniki są naprawdę obiecujące. W skład preparatu wchodzi wiele roślin, ale ciecierzyca stanowi jego trzon.

W testach produktu wzięło udział 50 pacjentów. Przez 20-90 dni nakładali oni krem na zmienione chorobowo miejsca. Po zakończeniu terapii okazało się, że wróciła normalna pigmentacja skóry. U jednej z osób poprawa pojawiła się już po 28 dniach. Zaskoczyło to nawet akademików. Sprawa wyjaśniła się podczas pogłębionego wywiadu. Młody mężczyzna przyznał bowiem, że włączył duże ilości cieciorki również do swojej diety. Obecnie profesor ubiega się o wydanie odpowiednich zezwoleń Indyjskiego Komitetu Badań Medycznych na rozpoczęcie dużego projektu naukowego.

Członkowie zespołu twierdzą, że za skuteczność maści odpowiadają aminokwasy ciecierzycy. Pobudzają one syntezę melaniny, a także regenerację melanocytów.

Vitiligo to choroba o nieznanej etiologii, niewykluczone, że rozwija się na tle autoimmunologicznym. Na razie nie wynaleziono metody leczenia przyczynowego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Smarowanie miejsca po ugryzieniu węża maścią z nitrogliceryną (triazotanem glicerolu) do 50% wydłuża czas przeżycia ofiary.
      Studium naukowców z University of Newcastle w Nowej Południowej Walii wykazało, że maść spowalnia transport toksyny przez układ limfatyczny do krwiobiegu. Prof. Dirk van Helden podkreśla, że daje to ofierze dodatkowy czas potrzebny do uzyskania pomocy. Wiele toksyn jadu węży nie wnika bezpośrednio do krwiobiegu, ale ulega zaabsorbowaniu i przemieszcza się w naczyniach limfatycznych, nim wniknie do naczyń w pobliżu serca.
      Australijczycy prowadzili badania z imitacją jadu na 15 zdrowych ludziach. Jadopodobną substancję wstrzyknięto w ich stopę i mierzono czas, po jakim dotrze ona do węzła chłonnego w pachwinie. Eksperyment powtórzono, lecz tym razem minutę po zastrzyku na ranie rozprowadzono maść z nitrogliceryną. Okazało się, że czas przejścia toksyny przez układ limfatyczny zwiększył się z 13 do 54 minut. Gdy badania powtórzono z prawdziwym jadem na szczurach, uzyskano podobne rezultaty. Maść nie dezaktywuje jadu. W Australii może być zalecana do stosowania w połączeniu z istniejącymi rozwiązaniami, takimi jak bandażowanie uciskowe z unieruchomieniem [...]. Maść może być szczególnie użyteczna dla ofiar w odległych rejonach [także tych ugryzionych w tułów i głowę].
      Prof. van Helden ujawnia, że każdego roku ukąszenia węży prowadzą do 100 tys. zgonów i 400 tys. amputacji na całym świecie. Na szczęście ustalenia jego zespołu przydadzą się w przypadku wielu różnych gatunków węży. Naukowcy z antypodów cieszą się z odkrycia potencjału substancji należących do grupy donorów tlenku azotu. Dzięki ich dociekliwości wiemy, że tlenek azotu(II) spowalnia mechanizm pompujący układu limfatycznego.
      Dywagowaliśmy, że zaaplikowany powierzchniowo czynnik uwalniający NO może spowolnić czas transportu limfatycznego i przedostania się jadu do krążenia, opóźniając początek toksyczności. Teraz mamy już do czynienia z potwierdzonymi faktami, które w przyszłości zapewne uratują życie wielu osobom.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kapsaicyna kojarzy się z ostrym smakiem papryczek chili, maściami przeciwbólowymi, odchudzaniem czy zwalczaniem nadciśnienia. Okazuje się jednak, że jej działanie jest nie tylko prozdrowotne. Naukowcy z Hormel Institute (University of Minnesota) połączyli bowiem alkaloid z nowotworami skóry. Na razie nie jest znany mechanizm molekularny, za pośrednictwem którego się tak dzieje.
      Rola kapsaicyny w rozwoju nowotworów nadal wzbudza kontrowersje. Wcześniej wykazano bowiem, że niszczy ona mitochondria, czyli centra energetyczne komórek rakowych oraz prowadzi do ich apoptozy (programowanej śmierci). Zespół Ann Bode oraz Mun Kyung Hwanga i Zigang Donga wykazał jednak podczas testów laboratoryjnych, że kapsaicyna może działać jak kancerogen, zwłaszcza na etapie powstawania pierwotnych zmian prenowotworowych (ang. tumor promotion stage).
      Bode podkreśla, że ustalenie, iż kapsaicyna może wywoływać stan zapalny i oddziaływać na nowotworzenie, jest kluczowe dla jej studium. W szczególności budzi to obawy, że naturalny składnik ostrych odmian papryki, który wchodzi w skład sprzedawanych bez recepty maści przeciwbólowych, zwiększa ryzyko nowotworów skóry.
      Amerykanie zauważyli, że mediatorem w procesie rakotwórczego działania alkaloidu jest receptor czynnika wzrostu naskórka (ang. epidermal growth factor receptor, EGFR), a nie bólowy receptor waniloidowy VR1 (nazywany dziś po prostu receptorem TRPV1). Już kiedyś ustalono, że receptory EGFR występują w nowotworach w zwiększonej liczbie. Białka te aktywują wzrost komórek guza, a także wpływają na ich migrację i przeżywalność.
      Powierzchniowe zastosowanie kapsaicyny na skórze grzbietu zwykłych myszy i gryzoni pozbawionych receptorów TRPV1 wywoływało guzy u obu grup, ale częściej i większe u zwierząt zmodyfikowanych. Po potraktowaniu alkaloidem dochodziło do wzrostu stężenia enzymu zapalnego – cyklooksygenazy indukowanej COX-2.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykańscy naukowcy zauważyli, że nakładanie podczas zawału na skórę maści z kapsaicyną zmniejsza uszkodzenie mięśnia sercowego (Circulation).
      Dr Keith Jones z University of Cincinnati zaobserwował, że smarowanie alkaloidem skóry myszy w określonym miejscu wywołuje ciekawy efekt. Okazało się bowiem, iż nerwy czuciowe wysyłały sygnały aktywujące sprzyjające przeżyciu szlaki sygnalizacyjne wewnątrz komórek serca. Obecnie Jones współpracuje m.in. ze swoim kolegą z uczelni Nealem Weintraubem, by stworzyć analogiczny plan prób kapsaicynowych z udziałem ludzi.
      Amerykanin podkreśla, że kapsaicyna nie wywołuje efektów ubocznych i można ją z łatwością stosować zarówno w karetce, jak i na izbie przyjęć. Jeśli okaże się skuteczna u ludzi, metoda ta pozwoli ograniczyć uszkodzenia i/lub zapobiec śmierci wskutek zablokowania światła naczynia wieńcowego, ograniczając zakres i konsekwencje zawału serca.
      Po zastosowaniu kapsaicyny Jones i inni zaobserwowali aż 85-procentowy spadek nasilenia śmierci komórkowej. Co ciekawe, niewielkie nacięcie na brzuchu wiązało się z równie dużym, bo 81-proc. spadkiem. W obu przypadkach w grę wchodzą podobne mechanizmy neurologiczne. To najsilniejsze odnotowane dotąd oddziaływania kardioochronne. [...] Stanowią formę zdalnego wywierania wpływu za pomocą bodźców skórnych. Uruchamiają one kardioochronę na długo przed odblokowaniem zatkanego naczynia.
      Jones i Weintraub uważają, że skóra, największy organ ludzkiego ciała, wyewoluowała w taki sposób, by chronić organizm na wiele różnych sposobów. Posmarowanie jej kapsaicyną "oszukuje" ciało, by wysyłało sygnały ochronne. To może być coś podobnego do działania akupunktury. Niewykluczone, że istnieją podstawy neurologiczne, [...] które pozwoliłyby przełożyć metody medycyny Wschodu na język medycyny Zachodu.
      Obecnie Amerykanie chcą sprawdzić, jakie sensory wiążą się z konkretnymi aspektami ochrony narządu i jakie nasilenie specyficznego bodźca należy wybrać, by uzyskać pożądany skutek. To może zwiększyć szanse ludzi doświadczających udaru, szoku bądź potrzebujących przeszczepu. Naukowcy zaznaczają, że omawiana metoda jest nieinwazyjna i tania. Nie zachęcają jednak chorych, by czując, że mają zawał, rezygnowali z wzywania pogotowia i zaczynali smarować się pikantną maścią.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zespół naukowców z King's College London wykazał, że piperyna (jedna z substancji odpowiedzialnych za ostry smak czarnego pieprzu) i jej pochodne pomagają stymulować pigmentację skóry u osób z bielactwem nabytym (vitiligo). Działanie było najsilniejsze, gdy piperynę stosowano łącznie z fototerapią promieniowaniem ultrafioletowym (British Journal of Dermatology).
      Bielactwo nabyte dotyka ok. 1% ludzi na całym świecie. Etiologia nie została w pełni poznana, ale wiadomo, że dochodzi do postępującego rozpadu komórek barwnikowych skóry. Wskutek tego formują się tzw. plamy bielacze, które mają różną wielkość oraz kształt. Choroba może objąć cały układ barwnikowy (w takim przypadku zmiany pojawiają wszędzie tam, gdzie normalnie występuje melanina, także w ośrodkowym układzie nerwowym, uchu wewnętrznym i na błonach śluzowych), ale najczęściej plamy tworzą się szyi, twarzy, grzbietach rąk. Ponieważ dochodzi do rozpadu melaniny, skóra chorych nie jest dobrze chroniona przed promieniowaniem UV.
      Lekarze oceniają, że bielactwo stanowi poważniejszy problem u osób z ciemniejszą skórą.
      Obecnie leczenie polega na miejscowym nakładaniu steroidów i fototerapii. Sprawa nie jest jednak taka prosta, bo niektórzy pacjenci nie reagują na hormony, a fototerapia zwiększa ryzyko wystąpienia nowotworów skóry.
      Podczas eksperymentów na myszach Brytyjczycy porównali efekt smarowania samą piperyną lub jej pochodnymi z sytuacją łącznego stosowania tych substancji i leczenia światłem. Okazało się, że w obu przypadkach uzyskiwano utrzymującą się do 6 tygodni pigmentację, ale przy terapii drugiego rodzaju była ona silniejsza. Smarowanie tylko piperyną skutkowało jasnobrązowym kolorytem skóry.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...