Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Szczęśliwsi bez pierwszej miłości?

Rekomendowane odpowiedzi

Kluczem do zadowolenia z długoterminowych związków w późniejszym życiu jest unikanie szaleństw pierwszej nastoletniej miłości. Wg doktora Malcolma Brynina, socjologa z Uniwersytetu w Essex, w innym wypadku w zestawieniu z uniesieniami związanymi z pierwszym partnerem wszystko jawi się jako zbyt blade i wybrakowane.

Wydaje się, że sekretem długotrwałego szczęścia w relacji z drugą osobą jest pomijanie pierwszego związku. W idealnym świecie obudzilibyśmy się po prostu u boku "docelowego" kochanka. Jeśli ktoś się bardzo angażuje w pierwszą relację i pozwala, by uczucie to stało się punktem odniesienia przy ocenie dynamiki późniejszych związków, większość zauroczeń dorosłego życia okaże się nudna i rozczarowująca.

Tego typu stwierdzenia padają w książce Odmieniające związki (Changing Relationships), w której Brynin zgromadził teksty opisujące wyniki najnowszych badań czołowych brytyjskich socjologów.

Akademik z Essex uważa, że najszczęśliwsze są osoby, które podchodzą do miłości z lekkim dystansem, mają realistyczne oczekiwania i nie próbują odtwarzać doświadczeń z najwcześniejszej młodości. Najgorzej, gdy delikwent próbuje uzyskać wszystko, czego potrzebuje do szczęścia, właśnie z relacji z jednym człowiekiem, spodziewając się jednocześnie uczuć o podobnej skali i intensywności, co w wieku np. 16 lat.

Nie wszyscy specjaliści zgadzają się jednak z tezami Brynina. Profesor Helen Fisher, antropolog z Rutgers University, od dawna powtarza, że poszukiwanie świeżości nastoletniego podejścia i próby podtrzymywania dawnej namiętności mogą tylko umocnić związek. Stąd dowody na istnienie pierwotnego uczucia po ponad 20 latach małżeństwa. Nieco inaczej też trzeba traktować pary, w przypadku których "obiekt" pierwszego uczucia staje się wybrankiem na całe życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość macintosh

Wydaje się, że sekretem długotrwałego szczęścia w relacji z drugą osobą jest pomijanie pierwszego związku. W idealnym świecie obudzilibyśmy się po prostu u boku "docelowego" kochanka.

NO! raczej.

Wydaje się
, bo ten pierwszy może być inspiracją - nie kryterium. Po jakimś czasie nie ma czegoś takiego jak "pamięć", ale właśnie wtedy może pozostać mętne wyobrażenie o tym pierwszym - i będzie się niezadowolonym, a dokładnie to nie wiadomo czemu.
Nieco inaczej też trzeba traktować pary, w przypadku których "obiekt" pierwszego uczucia staje się wybrankiem na całe życie.

hehe, może mi się uda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest dużo racji w tym artykule:)

 

Miałem i mam tylko jedną dziewczynę (narzeczoną) która jest po prostu Aniołem:) Jak już mieć to raz, a dobrze. Ja też jestem jej pierwszym chłopakiem.

 

Znam kilka osób które faktycznie szukały wcześniej partnerów i teraz mają problemy...

Powiedzmy szczerze, 16 latek czy młodszy jest jeszcze niedojrzały sam nie wie czego chce. Poza tym różnice w postrzeganiu świata są u takich młodych bardzo duże. Rzadko kiedy udaje im się przetrwać do ślubu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość macintosh
Rzadko kiedy udaje im się przetrwać do ślubu.

no chyba, że wpadnie dzieciaczek - a potem szybki rozwodzik, i dziewczyna zostaje z potomkiem swojej pierwszej szalonej miłości : nie zawsze to jest smutne - ale dalekie od stabilizacji(no chyba, że dziewczyna jest hakerem)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ha ha to przecież oczywiste że im mnie oczekujemy od życia partnera czy czekokolwiek - kogokolwiek tym szczęśliwszymi jesteśmy. Taką filozofię życia zaproponował już sam budda wyzbycie się oczekiwań, porządania czegokolwiek jako droga do szczęścia to już wiadome od stuleci, więc nie rozumiem co to za nowikna? Ale czy o to chodzi w związku by jak najmniej oczekiwać od tej drugiej połówki? ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja juz nie mam szans na pierwsza i ostatnia milosc.No chyba ze zaczne wyznawac zasade ze kazda milosc jest pierwsza.

Kolega ma racje, bo w zwiazkach musi byc ciagly rozwoj i stawianie wymagan bo inaczej stagnacja prowadzi ku koncowi.

Mam chyba ewidentnego pecha w zyciu jesli chodzi o facetow bo moja pierwsza milosc byla taka ze nie ma co wspominac. Ani zadna nastepna nie przyslonilaby mi kolejnego zwiazku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość macintosh

Ha ha to przecież oczywiste że im mnie oczekujemy od życia partnera czy czekokolwiek - kogokolwiek tym szczęśliwszymi jesteśmy. Taką filozofię życia zaproponował już sam budda wyzbycie się oczekiwań, porządania czegokolwiek jako droga do szczęścia to już wiadome od stuleci, więc nie rozumiem co to za nowikna?

powiedz coś o buddzie - to nie jest oczywiste, że ja go znam, miśku :P
Ale czy o to chodzi w związku by jak najmniej oczekiwać od tej drugiej połówki? ...
NIE :) na szczęście

bo można dążyć w ewoluującej definicji ideału - kiedy obydwoje wiedzą, że tak można

(odnoszę wrażenie, że mało kto to wie)(i nie jest to sprzeczne z moim od(ob)noszącym się wrażeniem, że ludzie chcą się tylko dobrze czuć w tym co znają)

;)

Masz mi odpowiedzieć,bo jak nie!!... to się obrażę i nigdy Ci już nie wybaczę <foch>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

''Wydaje się, że sekretem długotrwałego szczęścia w relacji z drugą osobą jest pomijanie pierwszego związku. W idealnym świecie obudzilibyśmy się po prostu u boku "docelowego" kochanka. Jeśli ktoś się bardzo angażuje w pierwszą relację i pozwala, by uczucie to stało się punktem odniesienia przy ocenie dynamiki późniejszych związków, większość zauroczeń dorosłego życia okaże się nudna i rozczarowująca.'' .

 

 

.To prawda, tyle że miks on z doświadczeniami ona bez powoduje niewolnicze  przywiązanie jej w zamian za wyblakłe uczucie jego i na odwrót. Ciekawą (niesprawdzoną) alternatywą jawi się ona porzucona przez łajzę a on bez doświadczeń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pary, które na początku związku mają wyższy poziom oksytocyny we krwi, pozostają ze sobą dłużej od par z niższym stężeniem hormonu miłości (Psychoneuroendocrinology).
      Naukowcy z Uniwersytetu Bar-Ilan badali 60 par w wieku dwudziestu kilku lat, które zaczęły się spotykać w ciągu 3 ubiegłych miesięcy. Mierzono u nich poziom oksytocyny i gdy minęło pół roku, ponownie przyglądano się statusowi związku. Okazało się, że osoby z par z wyższym początkowym stężeniem hormonu z większym prawdopodobieństwem nadal ze sobą były, podczas gdy inni zdążyli się rozstać.
      Jak zauważają Izraelczycy, oksytocyna odgrywa ważną rolę w początkowych etapach romantycznego związku, a przywiązanie do partnera rozwija się zasadniczo podobnie jak przywiązanie matki do dziecka. Psycholodzy dywagują nawet, że sprej z oksytocyną można by wykorzystać w terapii.
      Na początku studium kobiety i mężczyzn z osobna wypytywano o obawy i nadzieje związane z relacją, a potem - już wspólnie - opowiadali oni o pozytywnych doświadczeniach. Od wszystkich pobrano krew. Pomyślano też o grupie kontrolnej złożonej z 43 singli. Okazało się, że stężenie oksytocyny u ludzi w "świeżych" związkach było średnio prawie 2 razy wyższe niż u samotnych. U par, które były dalej ze sobą po upływie 6 miesięcy, poziom hormonu utrzymywał się na stałym poziomie.
      Izraelczycy uważają, że stężenie oksytocyny na początkowych etapach związku można potraktować jako wskaźnik jego perspektyw. Autorzy eksperymentu podkreślają, że pary z wyższym poziomem hormonu okazywały sobie w czasie wywiadów więcej uczuć, dotykając się czy utrzymując kontakt wzrokowy. Takie zachowania podwyższają z kolei stężenie oksytocyny i miłosny krąg się zamyka...
      Ponieważ nie badano poziomu hormonu przed wejściem w związek, nie wiadomo, jaki jest kierunek zależności: czy to miłość nasila jej sekrecję, czy też osoby z wyższym stężeniem hormonu mają silniejszą tendencję do wiązania się i pozostawania w parach.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Do szczęścia potrzebne jest nam odczuwanie związku z innymi ludźmi. Okazuje się, że przez skojarzenie z izolacją boli nawet ignorowanie przez zupełnie obcą osobę.
      Eric D. Wesselmann z Purdue University przeprowadził eksperyment na terenie uczelnianego kampusu. Jeden z jego asystentów przechadzał się uczęszczaną trasą, wybierał kogoś i 1) patrzył w oczy, 2) odszukiwał spojrzenie i się uśmiechał albo 3) spoglądał w kierunku oczu, ale ostatecznie nie nawiązywał kontaktu wzrokowego. Za chwilę tę samą osobę zatrzymywał drugi psycholog, który pytał: "Jak bardzo odseparowany od innych czułeś się w ciągu ostatniej minuty?".
      Ludzie, którym spoglądano w oczy - nieważne, z uśmiechem, czy bez - czuli się mniej odizolowani niż studenci, których potraktowano jak powietrze. Wygląda więc na to, że przelotnie wpływa na nas nawet coś tak mało znaczącego jak rodzaj posłanego przez kogoś spojrzenia. Wesselmann nie wydaje się tym zbytnio zaskoczony i przypomina, że wyniki wcześniejszych studiów unaoczniły, że ludzie czują się wykluczeni także wtedy, gdy zostaną potępieni przez grupę, z którą nie chcą mieć nic wspólnego, np. Ku Klux Klan.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jeśli para albo jeden z partnerów (nadmiernie) ceni dobra materialne, cierpi na tym stabilność relacji oraz wrażliwość na potrzeby drugiej strony.
      Psycholodzy z Brigham Young University badali 1734 małżeństwa z USA. Każda para wypełniała kwestionariusz dotyczący jakości relacji. W jednym z pytań proszono o ocenę ważności "posiadania pieniędzy i wielu przedmiotów".
      Analiza uzyskanych wyników pokazała, że pary twierdzące, że pieniądze nie są ważne, uzyskiwały 10-15% więcej punktów w skali stabilności małżeństwa (w porównaniu do par, gdzie jeden lub oboje partnerzy byli nastawieni materialistycznie). Pary, gdzie oboje małżonkowie byli materialistami, wypadały gorzej w niemal wszystkich ocenianych przez nas aspektach. Wszędzie występował ten sam wzorzec, bez względu na to, czy chodziło o szwankującą komunikację, słabą umiejętność rozwiązywania konfliktów czy niską reaktywność na drugą osobę - podkreśla prof. Jason Carroll.
      Jedna na pięć badanych par przyznawała się do silnego umiłowania pieniędzy. Często okazywało się, że dobra materialne stanowiły dla nich podstawowe źródło konfliktów. Sposób postrzegania finansów wydaje się ważniejszy dla stanu małżeństwa od rzeczywistej sytuacji materialnej - podsumowuje Carroll.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Progresywna skala podatkowa czyni obywateli szczęśliwszymi, uważa psycholog Shigahiro Oishi z University of Virginia. Wyniki jego badań ukażą się w najnowszym wydaniu Psychological Science. Oishi we współpracy z Instytutem Gallupa, Ulrichem Schmimmackiem z University of Toronto oraz Edem Dienerem z University of Illinois przeprowadzili badania na temat progresywności podatków a osobistego szczęścia. Zbadano 59 634 osoby z 54 krajów. Respondenci mieli ocenić swoje zadowolenie z życia w skali od 1 do 10. Ich zadaniem było też opowiedzenie o pozytywnych codziennych doświadczeniach, takich jak uśmiech, spotkanie się z należytym traktowaniem czy zjedzenie dobrego posiłku oraz o doświadczeniach negatywnych. Poproszono ich również o ocenę usług oferowanych przez państwo, jak szkoły publiczne czy dbałość o czystość powietrza.
      Badano też progresję podatkową w poszczególnych krajach, a uzyskane wyniki skorygowano o takie czynniki jak wielkość rodziny, ulgi podatkowe, dopłaty itp.
      Okazało się, że mieszkańcy krajów, w których istnieje większa progresja podatkowa lepiej oceniali swoje życie w porównaniu z krajami, gdzie progresja jest mniejsza. Jak wyjaśnia Oishi, na większe poczucie szczęścia wpływ miały m.in. większy poziom satysfakcji z dóbr publicznych, jak edukacja czy transport.
      Jednocześnie jednak zauważono, że zwiększone wydatki rządowe, mimo iż to właśnie dzięki nim osiągano lepszą jakość np. transportu publicznego, nie wpływały na poczucie szczęścia. Co więcej, zanotowano negatywną korelację pomiędzy szczęściem a rosnącymi wydatkami rządowymi.
      Naukowcy nie wiedzą, z czego wynikają takie sprzeczne ze sobą dane. Oishi spekuluje, że mogą na to mieć wpływ w postrzeganiu efektywności wydatków. Przywołuje tu przykład Stanów Zjednoczonych, które na edukację i ochronę zdrowia wydają więcej, niż jakikolwiek inny kraj na świecie, jednak obywatele uważają, że jakość oferowanych usług nie usprawiedliwia aż takich wydatków.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Susan Quilliam, brytyjska psycholog specjalizująca się w seksuologii i mowie ciała, opublikowała ostatnio na łamach Journal of Family Planning and Reproductive Health Care artykuł, w którym dowodzi, że zalewające półki księgarń i kiosków romanse mają na kobiety większy wpływ niż porady fachowców. Wg niej, niweczy to skuteczność inicjatyw dotyczących planowania rodziny czy tzw. zdrowia reprodukcyjnego (czyli np. chorób przenoszonych drogą płciową).
      Na współczesne kobiety nadal silnie oddziałuje wizja wyidealizowanej miłości i seksu rodem z romantic fiction. I choć, oczywiście, jest w literaturze miejsce dla tego gatunku prozy, który może dostarczać sporo radości i przyjemności, spoglądanie na świat związków przez różowe okulary niekoniecznie sprzyja paniom.
      Quilliam podkreśla, że wiele sytuacji, z którymi klinicyści mają do czynienia w swej codziennej pracy, stanowi właśnie pokłosie romansów. Psycholog uważa wręcz, że romantic fiction silniej wpływa na zachowania kobiet niż wysiłki stowarzyszeń na rzecz równouprawnienia czy planowania rodziny. Gatunek ten jest [niestety] nadal zdominowany przez silny trend ucieczkowości, perfekcjonizmu oraz idealizacji. To przeciwieństwo tego, co staramy się promować. Brytyjka wspomina choćby o seksie uprawianym poza konwencją obopólnej zgody. Bohaterki romansów ulegają raczej przebudzeniu pod wpływem działania mężczyzny, co wyklucza kierowanie się przez kobiety własną wolą i pragnieniami.
      Romanse kreują też nierealistyczną wizję świata. Tutaj kobiety przeżywają wielokrotne orgazmy i przechodzą ciąże bez najmniejszych komplikacji. Quilliam wyjaśnia, że terapeuci podkreślają, że seks i związki mogą być, oczywiście, wspaniałe, ale nigdy idealne. O ile zakochanie stanowi świetną inspirację dla książki, o tyle romans sam w sobie nie jest w stanie unieść ciężarów trwającego całe życie związku. We wcześniejszych wersjach powieści o miłości bohaterkami były dziewice, które dopiero uwiedzione przez mężczyznę odkrywały swój popęd seksualny. W romantic fiction sprzed paru dziesięcioleci próżno szukać samotnych rodziców lub przemocy domowej. Obecnie książki reprezentujące ten gatunek lepiej oddają rzeczywistość - bohaterowie pracują i muszą się rozprawiać z przeciwnościami losu, nadal jednak zaawansowany idealizm powoduje, że w listach miłośniczek romansów, które docierają do prowadzącej kolumnę z poradami Quilliam, często pojawiają się charakterystyczne pytania. Kobiety pozostające w stabilnych związkach piszą np. o pociągu emocjonalnym do innego niż partner mężczyzny. Chcą odejść, nie podejmując w ogóle prób odbudowania relacji, bo w nieidealnym związku wygasła namiętność. Co gorsza romantic fiction często aktywnie zniechęca do używania prezerwatyw. Pani psycholog ujawnia, że przeprowadzone ostatnio badania pokazały, że o korzystaniu z kondomów wspomina się w 1 romansie na 10. Zazwyczaj główna bohaterka odmawia stosunku z prezerwatywą, twierdząc, że nie chce, by między nią a wybrankiem istniały jakiekolwiek bariery. Odnotowano też korelację między częstością czytania romansów a negatywnym nastawieniem do używania kondomów.
      Z pozoru problem wydaje się błahy, ale jak wylicza Quilliam, w niektórych krajach rozwiniętych romantic fiction stanowi aż ok. 50% sprzedaży książek.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...