Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Canon zaprezentował aparat PowerShot G7, będący następcą modelu PowerShot G6. Klasycznie zaprojektowany PowerShot G7 zaopatrzono w matrycę o rozdzielczości 10 megapikseli, 2,5-calowy ekran LCD, sześciokrotne przybliżenie optyczne z układem stabilizacji obrazu oraz nowy procesor obrazowy Canona - DIGIC III.

W aparacie zastosowano dwie nowe technologie - tryb ekspozycji „rozpoznawanie twarzy AF/AE" oraz zaawansowaną redukcję szumów, która rozszerza możliwości aparatu do fotografowania z czułością ISO 1600.

Canon PowerShot G7 może pochwalić się obiektywem z sześciokrotnym zoomem (o ogniskowej 35-210 dla formatu 35 mm). Obiektyw składa się z 9 elementów w 7 grupach - jedna z soczewek posiada dwie powierzchnie asferyczne, co redukuje powszechne zniekształcenia optyczne. Zastosowanie powłok przeciwodblaskowych Canon SR - po raz pierwszy w cyfrowym aparacie kompaktowym Canon - redukuje problem odbić i praktycznie eliminuje aberrację chromatyczną.

Podczas fotografowania portretów i grup osób aparat PowerShot G7 pozwala skorzystać z opracowanej przez Canona technologii rozpoznawania twarzy - wykrywa ona w fotografowanej scenie do 9 twarzy i odpowiednio do nich ustawia parametry ostrości i ekspozycji w celu otrzymania optymalnego rezultatu. Pozwala ona również rozpoznać, która z twarzy ma być ostra.

Aparat oferuje możliwość zastosowania jednego z 25 trybów zdjęciowych, w tym trybu całkowicie ręcznego oraz dwóch programów własnych, które pozwalają dostosować aparat do specyficznych wymagań użytkownika. Możliwości fotograficzne zwiększają ustawienia takie jak bracketing ekspozycji, bracketing ostrości oraz zintegrowany filtr szary ND regulowany w zakresie trzech przysłon. Użytkownicy mogą również wykorzystać możliwość synchronizacji lampy błyskowej z drugą kurtyną migawki.

Oprócz kart SD i MMC G7 pozwala również stosować nowe karty SDHC [secure Digital High Capacity] o pojemnościach większych niż 2GB. Aparat dostarczany jest z kartą 32MB.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Canon poinformował o opracowaniu 120-megapikselowego czujnika APS-H. Nowe urządzenie pozwala na wykonywanie zdjęć o wymiarach 13280 x 9184 pikseli. Osiągi czujnika są imponujące. Zwykle tak gęste upakowanie elementów światłoczułych i przesyłanie tak olbrzymich informacji wiąże się z niemożnością szybkiego wykonywania zdjęć. Jednak Canon zapewnia, że czujnik umożliwia wykonanie 9,5 ujęcia na sekundę.
      Sto dwadzieścia megapikseli to ponadsiedmiokrotnie więcej niż mamy do dyspozycji w profesjonalnym aparacie EOS-1D.
      Opracowanie czujnika nie oznacza jednak, że szybko trafi on na rynek. Warto tutaj przypomnieć, że już w 2007 roku Canon zaprezentował 50-megapikselowy CMOS. Wciąż jednak nie pojawiły się aparaty, które by go wykorzystywały.
      Niewykluczone, że czujniki o tak wielkiej rozdzielczości nigdy nie pojawią się w ofercie dla klientów indywidualnych.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzięki pracom firmy InVisage użytkownicy telefonów komórkowych będą mogli wykonać lepsze fotografie niż dotychczas. Słaba jakość zdjęć wynika tutaj przede wszystkim z braku dobrej jakości soczewek, jednak częściową "winę" ponoszą też słabe czujniki.
      Wspomniana InVisage zaprezentowała  technologię QuantumFilm, dzięki której małe czujniki mogą przechwycić znacznie więcej światła niż dotychczas. Zakłada ona wykorzystanie kwantowych kropek - czyli niewielkich kryształów, które absorbują światło i emitują fotony lub elektrony - które stanowią pierwszą warstwę sensora. Kwantowe kropki przechwytują dwukrotnie więcej światła niż dotychczasowe układy i zamieniają je w dwukrotnie więcej impulsów elektrycznych. To z kolei wpłynie na poprawę jakości uzyskiwanego obrazu.
      We współczesnych aparatach cyfrowych czujniki zbudowane są z krzemu. Ma on do spełnienia dwie role: działa jako fotodetektor oraz zmienia światło w sygnał elektryczny. Część pracująca jako fotodetektor leży poniżej tranzystorów, ścieżek czy kolorowych filtrów. To powoduje, że do krzemu dociera tylko część światła. Próbuje się zaradzić temu problemowi stosując np. mikrosoczewki, jednak krzem sam w sobie nie jest dobrym materiałem do wykrywania światła i rejestruje mniej niż połowę padających nań fotonów.
      InVisage dodało płynną warstwę kropek kwantowych zawierających ołów i siarczek, którą umieszczono nad elektroniką i krzemem, ale poniżej filtra. Padające nań światło powoduje powstanie negatywnie naładowanego elektronu oraz pozytywnie naładowanej dziury. Przedstawiciele InVisage zapewniają, że kwantowe kropki absorbują niemal 100% światła. Następnie za pomocą pola elektrycznego elektrony są oddzielane od dziur i kierowane do obwodów, gdzie mierzony jest sygnał elektryczny.
      Specjaliści zwracają uwagę, że kluczową kwestią będą koszty produkcji czujników z warstwą kropek kwantowych. Muszą być one niewielkie, gdyż rynek telefonów komórkowych jest niezwykle wrażliwy na ceny. Pocieszający może być fakt, że kropki kwantowe są też w stanie filtrować różne długości fali świetlnej. Jeśli zatem nowa technologia się przyjmie, możliwa będzie rezygnacja z kolorowych filtrów, a więc obniżą się koszty produkcji.
      Pierwsze aparaty z kropkami kwantowymi mogą trafić na rynek pod koniec 2011 roku.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przemysłowi półprzewodnikowemu doszedł kolejny problem związany z koniecznością przełamywania kolejnych barier w miarę zmniejszania się poszczególnych elementów umieszczanych na krzemie. Tym razem nie chodzi o kłopoty związane z właściwościami materiałów czy odpowiednimi technikami produkcyjnymi.
      Z nieoficjalnych doniesień wynika, że Canon poinformował swoich partnerów, iż nie będzie więcej rozwijał nowoczesnych urządzeń litograficznych. Firma w 2007 roku zaprezentowała skaner to 193-nanometrowej litografii zanurzeniowej, jednak od tamtej pory udało się jej sprzedać tylko jedną tego typu maszynę. W związku z tym Canon ma zamiar skupić się na rozwoju maszyn do 248-nanometrowej litografii.
      Dla producentów układów scalonych może być to poważny problem. Wycofanie się Canona z rynku najbardziej zaawansowanych urządzeń może oznaczać, że już w niedalekiej przyszłości nowoczesne urządzenia do 193-nanometrowej litografii mogą zdrożeć nawet dwukrotnie i osiągnąć ceny rzędu 80-90 milionów dolarów za sztukę. Tyle będą musiały zapłacić firmy, które zechcą produkować kości w 22-nanometrowym procesie. Przejście na kolejny stopień zaawansowania technologicznego będzie zaś wymagało użycia narzędzi do pracy w ekstremalnie dalekim ultrafiolecie. Ich cena przekroczy 100 milionów USD.
      Canon od dawna jest obecny na rynku narzędzi litograficznych. Firma produkowała nieco mniej zaawansowane urządzenia, ale były one tańsze, niż to, co proponowała konkurencja. Wiele przedsiębiorstw produkujących półprzewodniki mogło dzięki Canonowi negocjować lepsze ceny u rynkowych liderów - ASML i Nikona.
      Canonowi nie udało się jednak przebić na rynku najbardziej zaawansowanych urządzeń i postanowił z niego zrezygnować. To oznacza, że ASML i Nikon pozostaną jedynymi dostawcami tego typu sprzętu.
      Część analityków twierdzi jednak, że decyzja Canona nie ma wpływu na rosnące ceny urządzeń. Przypominają, że w połowie lat 80. ubiegłego wieku, gdy przekraczano granicę 1000 nanometrów, ceny urządzeń wahały się w granicach 1 miliona dolarów. Wówczas o rynek ten konkurowali ASET, ASML, Canon, GCA, Eaton, Nikon, Perkin-Elmer, SVG i Ultratech. Jednak od tamtej pory amerykańscy producenci przestali istnieć i pozostał tylko holenderski ASML i japońskie Canon oraz Nikon. W 2008 roku średnia cena systemu do litografii zanurzeniowej firmy ASML wynosiła 42 miliony dolarów. Teraz trzeba zapłacić 45 milionów. Wraz z każdym etapem zmniejszania się procesu produkcyjnego, cena urządzeń rośnie o 50-70 procent.
      To oznacza, że coraz mniej producentów układów scalonych może pozwolić sobie na zakup najnowocześniejszych narzędzi i produkcję najnowocześniejszych układów scalonych. Wiadomo, że na zakup skanerów po 80 milionów USD za sztukę stać tylko Intela, Samsunga, TSMC i Toshibę. Bez Canona nie ma co liczyć na to, że ceny będą rosły wolniej.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Już w grudniu rozpoczną prace pierwsze elementy teleskopu wyposażonego w aparaty fotograficzne o gigantycznej rozdzielczości 1,5 gigapiksela. W ramach projektu Panoramic Survey Telescope and Rapid Response System (Pan-STARRS) powstają cztery teleskopy, które z Hawajów będą śledziły asteroidy i inne zbliżające się do Ziemi obiekty.
      Dzięki olbrzymiej rozdzielczości aparatu, możliwe będzie zauważenie obiektów o średnicy zaledwie 300 metrów. Zespół urządzeń będzie trzy razy w miesiącu wykonywał zdjęcia całego nieba widocznego z Mount Haleakala na wyspie Maui. Dzięki niemu naukowcy chcą śledzić obiekty zagrażające naszej planecie.
      Każdy z aparatów korzysta z matrycy CCD wielkości aż 20 centymetrów kwadratowych. Największą ich zaletą jest fakt, iż każda komórka CCD jest sterowana z osobna tak, by redukowała zakłócenia powodowane przez atmosferę. To niezwykle przydatne narzędzie dla astronomów. Możliwość optycznych obserwacji kosmosu jest mocno ograniczona niekorzystnym oddziaływaniem atmosfery na uzyskiwane obrazy.

      Dzięki możliwości sterowania pojedynczymi komórkami CCD widzimy wyjątkowo ostry obraz. Każda z kamer wykorzystuje matrycę, na którą składają się 64x64 komórki CCD. Z kolei rozdzielczość każdej z komórek to 600x600 pikseli. Jak więc łatwo obliczyć, rozdzielczość aparatów wynosi dokładnie 1 474 560 000 pikseli.
      Istnieje oczywiście inny sposób na uzyskanie z Ziemi obrazów o bardzo dobrej rozdzielczości. Wielkie teleskopy Keck dają przecież obraz równie wyraźny jak Teleskop Hubble'a. Uzyskiwany jest on dzięki wykrywaniu aberracji w obrazie jasnej gwiazdy znajdującej się w pobliżu obserwowanego obiektu. Wykrywając te zakłócenia można przeprowadzić odpowiednie korekty, uwzględniające oddziaływanie atmosfery na uzyskiwany obraz. Problem jednak w tym, że aż w 99% obserwacji nie mamy w pobliżu obiektu żadnej gwiazdy referencyjnej. Specjaliści radzą sobie w ten sposób, że oświetlają górne warstwy atmosfery laserem, pobudzając do świecenia cienką warstwę atomów sodu, które pełnią rolę punktu odniesienia.
      Taki system sprawdza się jednak przy wielkich 10-metrowych teleskopach Keck. Znacznie mniejszy Pan-STARRS o średnicy zaledwie 1,8 metra będzie korzystał z wielokrotnie tańszych aparatów cyfrowych, a otrzymany obraz może być tak dobry jak uzyskiwany przez astronomów z Kecka.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pod koniec lat 90. doktor Eric Mazur z Uniwersytetu Harvarda na zlecenie Army Research Organization pracował nad reakcjami katalitycznymi przebiegającymi na powierzchniach metalowych. Miałem dość metali i martwiłem się, że granty się kończą. Bez większego zastanowienia zaproponowałem więc nowy kierunek badań. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem - wspomina dzisiaj Mazur.
      W ramach nowych badań grupa Mazura zajęła się m.in. bombardowaniem powierzchni krzemowego plastra silnymi impulsami lasera w obecności sześciofluorku siarki. W efekcie uzyskano czarny krzem. Badania mikroskopem elektronowym wykazały, że na powierzchni krzemu pojawiła się bardzo gęsta struktura "trawy" zorientowanej prostopadle do plastra. W nauce najbardziej ekscytującym okrzykiem nie jest 'Eureka", ale 'Co?!' - mówi Michael Hawley z Cambridge. Naukowcy nie mieli pojęcia do czego może przydać się czarny krzem.
      Kolejne badania wykazały, że charakteryzuje się on nawet 500-krotnie większą czułością na światło niż konwencjonalne plastry krzemowe. Czarny krzem absorbuje dwukrotnie więcej światła widzialnego niż zwykły materiał, potrafi wykrywać też światło podczerwone. Nowy materiał znajdzie bardzo szerokie zastosowanie, od znacznie doskonalszych kamer i aparatów cyfrowych po wydajne ogniwa słoneczne. Większa czułość na światło oznacza lepszy obraz przy gorszych warunkach oświetleniowych. Właściwość ta przyda się np. w obrazowaniu medycznym, systemach laserowego namierzania, czujnikach optycznych. Możliwe będzie też zastosowanie czarnego krzemu w systemach telekomunikacyjnych.
      Powołano już firmę SiOnyx, która właśnie otrzymała od Uniwersytetu Harvarda licencję na czarny krzem. Jej zadaniem będzie komercjalizacja wynalazku. SiOnyx nie będzie samodzielnie zajmowało się produkcją urządzeń wykorzystujących czarny krzem. Będzie udzielał licencji na wynalazek wszystkim chętnym, a rynek sam znajdzie dla czarnego krzemu odpowiednie zastosowania.
      Historia doktora Mazura to, jak zauważają akademicy, najlepszy przykład tego, że trzymając się ściśle wytycznych założonych przez instytucję przyznającą grant można przegapić wiele okazji do opracowania interesujących technologii.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...