Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Zakaz palenia receptą na zdrowie?

Rekomendowane odpowiedzi

A ciekawe, co powiedzielibyście na zakaz picia

O ile się nie mylę, to w Polsce nie można pić w miejscach publicznych. Da się przeżyć? Da.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyż by autor należał do zacnego grona tych osób nie zauważających,załatwiających swoje potrzeby w miejscach publicznych ? Niech zostanie to jego słodką tajemnicą  :)

Ty piszesz w swoich postach o HIV, starości, nadciśnieniu, cukrzycy, babeszjozie... Czyżbyś miał te wszystkie przypadłości ? Starasz mi się dopiec w bardzo cienki sposób. Keep trying if you wish.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
to najwidoczniej policja nie powinna interweniować widząc człowieka mierzącego z pistoletem w czyjąś głowę, tylko łapać go dopiero wtedy, gdy padnie strzał.

To jest sytuacja, kiedy wiemy, że praktycznie na pewno intencją człowieka jest strzał. Prewencją jest zakaz noszenia broni, bo można kogoś zastrzelć.

Ależ fizjologicznie jak najbardziej! Pęcherz moczowy mamy praktycznie taki sam, jak u psa czy kota. Ciśnie nas tak samo. Dlaczego więc nie mielibyśmy sobie ulżyć na chodniczku pod słupem oświetleniowym?

I zapewne też jesteśmy na tym samym poziomie intelektualnym.

Bezmyślna prewencja wg Sebaci: zapobieganie części spośród 41% przypadków zawału serca, gdy istnieją jednoznaczne dowody, że ekspozycja na dym błyskawicznie zwiększa ryzyko zatoru. Super

O widzisz, jednak Tobie zależy na tym, żeby spadła ilość tych przypadków, a nie na samej wolności. Coś Ci powiem: zakaz prowadzenia pojazdów spowodowałby spadek ilości ofiar wypadków drogowych o 100%. I powietrze byłoby czystsze. No nie denerwuj się już, Twą odpowiedź już znam.

Racja, trza od razu lać po mordzie!

Rozmawiasz, polemizujesz, domagasz się... Gdy on skoczy na Ciebie z pięścią, Ty tak samo na niego :)

Czy Ty naprawdę masz aż tak betonowe przekonania, czy trzeba Tobie znowu tłumaczyć, że to zapalony papieros jest elementem, który powoduje niezgodę?

Wiele rzeczy może powodować niezgodę... Ja nie chcę, by ktokolwiek został ukarany za sam fakt zapalenia papierosa w miejscu publicznym (czyli dowolnym nieprywatnym), nawet jeśli komuś nie wyrządza krzywdy. To jest prewencja.

Ale nie wtedy, gdy pali się w obecności osoby niepalącej i wystawia ją na zwiększone ryzyko zatoru.

Osoba niepaląca nie jest słupem i nie jest w sposób ewidentny wystawiona na działanie dymu. Ale tu również wiem, co odpowiesz. Nasza dyskusja zapętla się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
To jest sytuacja, kiedy wiemy, że praktycznie na pewno intencją człowieka jest strzał. Prewencją jest zakaz noszenia broni, bo można kogoś zastrzelć.

A tu mamy papierosa w dłoni, który na pewno zostanie zapalony i wywoła szkodę u drugiego człowieka. W języku pseudoprawniczym można by to określić jako "nieumyślne spowodowanie uszczerbku na zdrowiu", więc nie masz prewencji, tylko bezpośrednią ochronę czyjegoś zdrowia

O widzisz, jednak Tobie zależy na tym, żeby spadła ilość tych przypadków, a nie na samej wolności.

Mam w nosie, czy palacze będą ginęli lub mieli zawały, czy nie. Zależy mi jednak na każdym jednym przypadku zawału u osoby, która zachorowała z powodu świadomych działań drugiego człowieka.

Rozmawiasz, polemizujesz, domagasz się... Gdy on skoczy na Ciebie z pięścią, Ty tak samo na niego :)

O, super, społeczeństwo prymitywów ;) Fajny lansujesz model społeczeństwa pełnego kretynów, dla których pięść jest najlepszą formą negocjacji :P

Osoba niepaląca nie jest słupem i nie jest w sposób ewidentny wystawiona na działanie dymu.

Ależ oczywiście, że jest. To nie osoba niepaląca powinna się usuwać, tylko palacz.

Ale tu również wiem, co odpowiesz. Nasza dyskusja zapętla się.

A cóż mam poradzić na to, że stawiasz sprawę na głowie twierdząc, że to niepalący powinien się usuwać sprzed dymu? Bardzo bezsensowne masz pojęcie wolności w tym momencie. Nie wspomnę już o tym, że na zmianę zgadzasz się z tym, że papierosy mogą szkodić i z tym, że należy bronić wolności (a więc także prawa do ochrony własnego zdrowia), i jednocześnie twierdzisz, że ograniczanie tego szkodliwego zjawiska jest niedozwolone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A tu mamy papierosa w dłoni, który na pewno zostanie zapalony i wywoła szkodę u drugiego człowieka

Ale nie wywoła szkody na pewno. Człowiek ma okazję tego uniknąć.

Mam w nosie, czy palacze będą ginęli lub mieli zawały, czy nie. Zależy mi jednak na każdym jednym przypadku zawału u osoby, która zachorowała z powodu świadomych działań drugiego człowieka.

IMO te 41% to właśnie głównie dlatego, że palacze zaczęli mniej palić.

dla których pięść jest najlepszą formą negocjacji

Nie, gdy ktoś Cię atakuje, Ty masz prawo atakować jego (no, przynajmniej w liberaliźmie tak by było, obecnie różnie z tym bywa...).

A cóż mam poradzić na to, że stawiasz sprawę na głowie twierdząc, że to niepalący powinien się usuwać sprzed dymu?

Nie, ja wiem, że to palacz powinien się usunąć (kultura), ale chciałbym, żeby takie wymuszenia prawne funkcjonowały tylko w pewnych, konkretnych miejscach (o których już mówiliśmy).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ale nie wywoła szkody na pewno. Człowiek ma okazję tego uniknąć.

Czyli jeśli staniesz na ulicy i krzykniesz "jeśli się nie odsuniesz, strzelę ci w łeb", to wszystko będzie ok? Poza tym przypominam kolejny, nie wiem który już raz: to nie niepalący powinien się odsunąć, bo to nie on wprowadza czynnik ograniczający wolność. Tak się zacietrzewiłeś, że nawet nie potrafisz przyznać mi racji w tej oczywistej kwestii :)

IMO te 41% to właśnie głównie dlatego, że palacze zaczęli mniej palić.

No i własnie o to chodzi. Ale jeśli istnieją jednoznaczne wyniki, że dym znacznie zwiększa ryzyko wystąpienia zawału, to widocznie należy osoby niepalące chronić przed wdychaniem dymu.

Nie, gdy ktoś Cię atakuje, Ty masz prawo atakować jego (no, przynajmniej w liberaliźmie tak by było, obecnie różnie z tym bywa...)

No widzisz, a wystarczyłoby, żeby stworzyć prawo, które daje osobie niepalącej prawo do ochrony swojej wolności w sposób niewymagający tak prymitywnych metod. Co więcej, dawałoby to szansę na skuteczną walkę np. z palącymi dresiarzami.

Nie, ja wiem, że to palacz powinien się usunąć (kultura), ale chciałbym, żeby takie wymuszenia prawne funkcjonowały tylko w pewnych, konkretnych miejscach (o których już mówiliśmy).

Ale zgodnie z podstawowymi założeniami liberalizmu, prawo powinno bronić ludzkich wolności. Tymczasem Ty z dzikim uporem zaprzeczasz sensowi istnienia prawa, które zapewniałoby prawo do ochrony własnej osoby przed dymem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy dobrze odgaduje, ale brakuje wam zgody tylko w jednej kwestii. Chodzi o społeczną odpowiedzialność. Powinniśmy mieć normy i ludzi je przestrzegających, które/którzy by piętnowali ludzi palących w miejscach publicznych. Społeczeństwo, gdy jeśli ktoś Ci zwróci uwagę na palenie, to się odsuwasz - nie dlatego że dostaniesz mandat, ale dlatego że tak wypada, że to jest w porządku i tak dalej. U nas (w naszym kraju) jest to chwilowo niemożliwe - z różnych względów, które nie warto teraz rozważać. I tu właśnie muszą wkroczyć obostrzenia prawa/wolności, które te normy społeczne w nas wykształcą niejako siłą. Gdy już je wykształcimy to możemy to prawo odstawić do lamusa. Gdybyśmy je potrafili wytworzyć wcześniej, to nie musielibyśmy się zastanawiać nad zmianą prawa. Dzisiaj mało kto zwróci drugiej osobie uwagę na jej nieodpowiednie zachowanie, bo się boi o to czy tym sobie nie zaszkodzi. Taka jest prawda - takie są realia i jest to smutne/zatrważające.

Podobnie działa kara za nieudzielenie pierwszej pomocy - nie byłaby potrzebna, gdybyśmy tak ochoczo garnęli się do pomagania bliźnim współobywatelom. Ale wolimy się dzielić na "my" i "oni"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś w tym jest, co piszesz. Problem polega na tym, że typowy Polak nie będzie siebie zmuszał do niczego, jeżeli nie będzie miał bata nad głową. W ogóle, patrząc na sprawę szerzej, prawo w ogóle nie byłoby potrzebne, gdyby wszyscy ludzie garnęli się do czynienia dobra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak. Ale garnięcie się do czynienia dobra, a zwrócenie uwagi palaczowi to inna sprawa. Za pierwszą pomoc nikt Ci w zęby nie da.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, wiem, oczywiście masz rację :) To była tylko uwaga do tego, co thibris napisał o wymuszaniu na ludziach pewnych zachowań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ryzyko przedwczesnego porodu u kobiet, które palą w ciąży, jest dwukrotnie wyższe niż dotychczas sądzono - donoszą badacze z Uniwersytetu w Cambridge. Z ich najnowszych badań wynika, że kobieta paląca w ciąży jest narażona na 2,6 razy większe ryzyko urodzenia wcześniaka, niż kobieta niepaląca. Ponadto, jak dowiadujemy się z badań opublikowanych na łamach International Journal of Epidemiology, palenie oznacza, że dziecko narażone jest na 4-krotnie większe ryzyko, iż będzie zbyt małe, jak na wiek ciąży, a to z kolei grozi licznymi komplikacjami, w tym problemami z oddychaniem i większą podatnością na infekcje.
      Kobiety w ciąży nie powinny w ogóle palić papierosów, powinny też ograniczyć spożycie kofeiny. Palenie tytoniu wiąże się bowiem ze zwiększonym ryzykiem ograniczenia wzrostu płodu, niską wagą urodzeniową i przedwczesnym urodzeniem. Badania wskazują też na związek tytoniu ze stanem przedrzucawkowym. Natomiast wysokie spożycie kofeiny jest powiązane z niższa wagą urodzeniową i, być może, z ograniczeniem wzrostu w okresie płodowym. Kofeiny jest jednak trudniej uniknąć niż tytoniu, gdyż znajduje się ona nie tylko w kawie, ale również w herbacie, czekoladzie, napojach czy niektórych lekach.
      Dotychczas badania nad wpływem tytoniu i kofeiny na rozwój płodu opierały się głównie na informacjach o spożyciu tych substancji uzyskiwanych od samych kobiet. Tego typu prace obarczone są jednak ryzykiem sporego błędu.
      Naukowcy z University of Cambridge i Rosie Hospital zaangażowali do swoich badań ponad 4200 kobiet, które w latach 2008–2012 odwiedzały szpital w ramach programu badawczego Pregnancy Outcome Prediction. Czterokrotnie w czasie ciąży pobrano im próbki krwi do analizy.
      Do analizy wpływu palenia na ciążę wytypowano 914 kobiet. Naukowcy badali u nich poziom kotyniny, metabolitu nikotyny. Okazało się, że tylko 2/3 kobiet, u których wykryto kotyninę, przyznawało się do palenia papierosów. To oznacza, że badania z krwi są bardziej wiarygodne, niż badania oparte na wywiadach. Na podstawie analiz stwierdzono, że 78,6% ciężarnych nie było wystawionych na działanie dymu tytoniowego, 11,7% było wystawionych w pewnym stopniu, a 9,7% podlegało stałej ekspozycji na dym.
      W porównaniu z kobietami, które w ogóle nie paliły i nie były wystawione na dym tytoniowy, panie mający ciągły kontakt z papierosami były narażone na 2,6 razy większe ryzyko przedwczesnego porodu. Dotychczasowe badania, opierające się na metaanalizach, mówiły, że ryzyko takie jest o 1,24 razy większe.
      Dzieci palaczek były średnio o 387 gramów lżejsze niż dzieci kobiet niepalących. To aż 10% mniej niż średnia waga urodzeniowa. To zaś zwiększało ryzyko niskiej wagi urodzeniowej (poniżej 2500 gramów) i związanych z tym problemami rozwojowymi, jak np. gorszy stan zdrowia w przyszłości.
      Od dawna wiadomo, że palenie w ciąży jest szkodliwe dla dziecka. Nasze badania pokazują, że jest bardziej szkodliwe, niż uważano. Narażono ono dziecko na potencjalnie poważne konsekwencje w postaci zbyt powolnego rozwoju płodowego i zbyt wczesnego urodzenia, mówi profesor Gordon Smith.
      Spożywanie kofeiny u ciężarnych oceniano zaś badając poziom jej głównego metabolitu, paraksantyny. Analizę prowadzono u 915 kobiet. Okazało się, że 12,8% badanych miało niski poziom tego metabolitu, u 74,0% występował poziom umiarkowany, a u 13,2% - wysoki poziom. Autorzy badań nie znaleźli dowodów na związek pomiędzy spożyciem kofeiny a niekorzystnym oddziaływaniem na dziecko.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed około 12 300 lat na bagnistym terenie dzisiejszego stanu Utah zjawiła się grupa ludzi zwabionych tam zapewne przez obecność megafauny – mamutów czy wielbłądów – oraz kaczek, dzięki którym nie musieli głodować pomiędzy upolowaniem większego zwierzęcia. O ich obecności świadczą pozostałości po palenisku, kamienne narzędzia i kości kaczek. Jednak tym, co najbardziej zainteresowało archeologów są nasiona tytoniu znalezione w palenisku.
      Na stanowisku Wishbone na Wielkiej Pustyni Słonej archeolodzy odkryli cztery spalone ziarna dzikiego tytoniu, informuje Daron Duke z Far Western Anthropological Research Group. Nasiona pochodziły najprawdopodobniej z podnóża wzgórz znajdujących się ponad 13 kilometrów dalej. Zdaniem uczonych, nasiona te są dowodem na używanie tytoniu na 9000 lat przed najwcześniejszymi znanymi dowodami na palenie fajki.
      Obecnie nie wiemy, jak północnoamerykańscy łowcy-zbieracze używali tygodniu. Mogli na przykład zwijać jego liście oraz łodygi w kulki i je żuć lub ssać, a nasiona wypluwali do ogniska. Uczony przypomina, że przodkowie współczesnych Pueblosów żuli dziki tytoń 2000 lat temu. Nie można jednak wykluczyć, że tytoń był palony przez prehistorycznych mieszkańców Ameryki Północnej.
      Najstarsze znany dowody na udomowienie tytoniu pochodzą z Ameryki Południowej sprzed 8000 lat. Duke uważa, że różne populacje mogły niezależnie od siebie w różnych czasach uprawiać tę roślinę.
      Tytoń to jeden z wielu produktów – obok np. kawy, herbaty, alkoholu, opium czy grzybów – które ludzkość od tysięcy lat używa i produkuje, by celowo w jakiś sposób zmienić stan świadomości. Możemy przypuszczać, że gdy ludzie przybyli z Azji do Ameryki, stracili dostęp do roślin, których wcześniej używali by wpływać na swój nastrój, zachowanie czy świadomość. Prawdopodobnie szybko zaczęli więc eksperymentować z lokalnymi roślinami. Gdy trafili na tytoń, szybko stał się on częścią ich życia.
      Duke i jego zespół od 20 lat prowadzą badania archeologiczne na niegościnnej Wielkiej Pustyni Słonej. W 2015 roku dokonali niezwykłego odkrycia. Znaleźli prehistoryczne palenisko, a w nim kacze kości i narzędzia. Wszystko wskazywało na to, że to pozostałości po obozowisku niewielkiej grupy ludzi, która pozostała na miejscu przez kilka dni. Naukowcy wydobyli palenisko i przewieźli je do laboratorium, gdzie szczegółowo analizują jego zawartość. Datowanie radiowęglowe wykazało, że pochodzi ono sprzed 12 300 lat, jest zatem najstarszym znanym miejscem obozowania ludzi na otwartej przestrzeni na zachodnich pustyniach USA. Teraz zespół Duke'a poinformował o znalezieniu w palenisku nasion tytoniu.
      Tytoń nie został użyty do rozpalenia ognia, gdyż nie rósł on w tej okolicy. Naukowcy wykluczyli też, by nasiona były pozostałością po posiłku kaczek zjedzonych przez ludzi. Udało się bowiem znaleźć zawartość kaczych żołądków i stwierdzono, że żywiły się one głównie rosnącą na bagnach rdestnicą. Ponadto w palenisku znaleziono też inne nasiona, które powiązano z dietą ludzi. A to prawdopodobnie wskazuje, że grupa, która tu obozowała, przyniosła ze sobą ważne dla siebie rośliny.
      Leilani Lucas, antropolog z College of Southern Nevada, która nie brała udziału w badaniach, mówi, że nie jest zaskoczona faktem, iż ludzie używali tytoń na tysiące lat przed jego udomowieniem. Udomowienie konkretnych roślin mogło być w znacznej mierze spowodowane kulturowymi preferencjami w kierunku tych roślin, które dobrze smakowały lub wywierały interesujący wpływ na człowieka, mówi uczona.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Bardzo precyzyjne ultradźwiękowe wiertło w połączeniu ze specjalnymi nanokropelkami może być wkrótce wykorzystywane do rozbijania zakrzepów, informują Leela Goel, Xiaoning Jang i ich koledzy z North Carolina State University. Uczeni zaprezentowali in vito technikę, która – jeśli zostanie dopuszczona do użytku – może posłużyć do walki z najpoważniejszymi zakrzepami.
      Stosunkowo niedawno do walki z zakrzepicą żył głębokich zaangażowano technikę o nazwie sonotromboliza. Polega ona na wykorzystaniu ultradźwięków do wprowadzenia w drgania mikrobąbelków otaczających zakrzep. w ten sposób prowadzi się zarówno do mechanicznego rozbijania zakrzepu, jak i ułatwia rozprzestrzenianie w nim leków. Jednak technika taka wymaga zastosowania wielkiego zewnętrznego źródła ultradźwięków i nie może być wykorzystana tam, gdzie znajdują się organy blokujące ultradźwięki, jak płuca czy żebra.
      Naukowcy z North Carolina State University w specjalnie zbudowanym symulatorze dostarczyli do zakrzepu nanokropelki. Urządzenie, za pomocą którego dostarczono nanokropelki jest też wyposażone w „wiertło”, którego głównym elementem jest cewnik.
      Nanokropelki są przygotowane tak, by miały niski punkt wrzenia. Niewielka ilość energii dostarczona przez „wiertło” wystarczy, by odparować nanokropelki i utworzyć wypełnione gazem mikrokropelki, które gwałtownie się rozszerzają i kurczą. W ten sposób pojawia się zjawisko kawitacji, które osłabia strukturę zakrzepu. Pojawiają się w nim dziury, w które łatwo wnikają leki. To zaś jeszcze bardziej osłabia zakrzep, pozwalając jednocześnie wykorzystywać minimalne dawki leków.
      Eksperymenty pokazały, że po 30 minutach masa zakrzepu zmniejsza się o około 40%. To znacznie więcej niż 17% uzyskiwane za pomocą metod łączących ultradźwięki, mikrobąbelki i leki.
      Przed naukowcami jeszcze długa droga zanim ich technika wejdzie do codziennego użytku, jednak potencjalnie może ona być przełomem w leczeniu zakrzepicy żył głębokich. Prace Amerykanów zostały szczegółowo opisane na łamach Microsystems & Nanoengineering.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Problem biernego palenia znany jest od dawna i od wielu lat prowadzi się z nim walkę. Jednak pojawia się coraz więcej dowodów naukowych wskazujących na to, że palacze szkodzą niepalącym nie tylko wydychając w ich obecności dym, ale również przenosząc pozostałości dymu papierosowego na ubraniach, skórze i we włosach. Okazuje się, że nawet w pomieszczeniach, w których od wielu lat nie palono, znajduje się duża ilość papierosowych toksyn.
      O problemie „palenia z trzeciej ręki” informowaliśmy już przed kilku laty, gdy okazało się, że tytoń szkodzi mimo wietrzenia pomieszczeń, że taki rodzaj kontaktu z toksynami wpływa na wagę i układ krwiotwórczy oraz, że na dłoniach dzieci znajdują się duże ilości nikotyny.
      Naukowcy nie od dzisiaj wiedzą, że w toksyny przez długi czas utrzymują się w pomieszczeniach, w których zaprzestano palić. Jedno z badań wykazało na przykład, że 2 miesiące po opuszczeniu domu przez palaczy, wciąż są tam obecne szkodliwe substancje. Podczas innych badań toksyny wykryto w kasynie 6 miesięcy po wprowadzeniu tam zakazu palenia.
      Jednak w większości tego typu badań naukowcy skupiają się na pomieszczeniach, w których niedawno zakazano palenia. Tym razem eksperymenty prowadzono w kinie w Moguncji, w którym zakaz palenia obowiązuje od 15 lat. Drew Gentner i jego zespół z Yayle University umieścili w jednym z przewodów wentylacyjnych kina spektrometr mas i monitorowali, jak zmienia się skład powietrza w różnych sytuacjach.
      Naukowcy zauważyli, że gdy ludzie wchodzili do kina, w powietrzu gwałtownie rosła ilość 35 związków chemicznych z dymu tytoniowego, w tym benzenu i formaldehydu. Jako, że w kinie nikt nie palił, jedynym źródłem zanieczyszczenia mogły być ubrania, włosy i skóra ludzi, którzy wcześniej zetknęli się z dymem papierosowym.
      Co więcej stwierdzono również, że gdy wyświetlane były filmy takie jak Resident Evil, przeznaczone dla starszej widowni, poziom zanieczyszczeń szkodliwymi związkami z dymu tytoniowego był nawet 2-krotnie wyższy, niż gdy wyświetlano filmy familijne. Podczas wyświetlania filmów dla starszej widowni widzowie byli narażeni na taki poziom toksyn, jak podczas biernego palenia od 1 do 10 papierosów.
      Palacze i ludzie, którzy się z nimi zetknęli, przenoszą toksyczne substancje na ubraniach, skórze i włosach. Wnoszą je do pomieszczeń, substancje te osadzają się na powierzchniach i powoli odparowują. Zachodzi proces odgazowywania. To on jest odpowiedzialny np. za charakterystyczny zapach palaczy. Nie czujesz chemikaliów przytwierdzonych do ubrania. Czujesz te, które z ubrania się unoszą, wyjaśnia Peter DeCarlo, ekspert od zanieczyszczeń powietrza z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa.
      Wszystko to oznacza, że palacze narażają osoby niepalące na kontakt z toksynami nawet wówczas, gdy przy nich nie palą. Jednak w przeciwieństwie do biernego palenia, problem ten nie jest tak dobrze zbadany, nie wiadomo więc, na ile szkodliwy jest to kontakt. Uczeni przypuszczają, że problem „palenia z trzeciej ręki” może być szczególnie niebezpieczny w niewielkich słabo wentylowanych pomieszczeniach, jak wagony metra czy niewielkie pokoje w prywatnych domach.
      Fakt, że w jakimś miejscu od dawna lub nigdy nie palono, nie oznacza, że jest ono wolne od zanieczyszczeń dymem tytoniowym. Jedynym sposobem na poradzenie sobie z tym problemem jest ograniczenie palenia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wypalanie ponad 20 papierosów dziennie może prowadzić do uszkodzenia wzroku.
      W badaniu uwzględniono 71 zdrowych osób, które w ciągu życia wypaliły mniej niż 15 papierosów, oraz 63 osoby ze zdiagnozowanym uzależnieniem, które nigdy nie próbowały zerwać z nałogiem i wypalały ponad 20 papierosów dziennie. Ochotników w wieku 25-45 lat zbadano za pomocą tablic służących do oceny ostrości wzroku; wszyscy mieli wzrok normalny bądź skorygowany do normalnego.
      Podczas eksperymentu sprawdzano, jak dobrze badani radzą sobie z rozróżnianiem subtelnych różnic odcieni (poziomów kontrastu) i kolorów. Naukowcy sadzali ich w odległości 1,5 m od 19-calowego monitora CRT.
      Okazało się, że u palaczy występowały znaczące zmiany w widzeniu barwnym w zakresie niebiesko-żółtym i czerwono-zielonym (cechowała ich obniżona zdolność dyskryminacji kontrastów i barw). To sugeruje, że przyjmowanie substancji o działaniu neurotoksycznym może prowadzić do utraty widzenia barwnego.
      Wcześniejsze badania wskazywały, że długotrwałe palenie podwaja ryzyko związanego z wiekiem zwyrodnienia plamki żółtej. Powiązano je także z żółknięciem soczewki oraz zapaleniem [błony naczyniowej]. Nasze badania pokazują, że wypalanie dużej liczby papierosów lub przewlekła ekspozycja na substancje związane z ich używaniem wpływają na rozróżnianie wzrokowe [...] - podkreśla Steven Silverstein z Rutgers University.
      Badania, których wyniki ukazały się w Psychiatry Research, nie dają fizjologicznego wyjaśnienia zaobserwowanych zjawisk, ale naukowcy podejrzewają, że przyczyną są uszkodzenia naczyń i neuronów siatkówki.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...