Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Zakaz palenia receptą na zdrowie?

Rekomendowane odpowiedzi

Szkodliwość palenia i związany z nim wzrost ryzyka zawału serca są dla lekarzy rzeczami oczywistymi. Nic dziwnego, że coraz częściej pojawiają się urzędowe zakazy palenia w miejscach publicznych. Podobny przepis zastosowany w jednym z amerykańskich miast przyniósł spadek liczby zawałów serca o... 41%!

Przeprowadzona analiza jest jednym z najbardziej szczegółowych badań nad wpływem tego typu zakazów na ludzkie zdrowie. Co więcej, żadne wykonane wcześniej studium nie objęło aż trzyletniego okresu od wprowadzenia obostrzeń do momentu rozpoczęcia zbierania danych.

Jak twierdzą autorzy obserwacji, brak obniżenia liczby przypadków zawału serca w okolicznych miejscowościach wskazuje, że za poprawę kondycji mieszkańców odpowiada wprowadzenie radykalnych zmian w prawie.

Obserwacji dokonano w mieście Pueblo w amerykańskim stanie Colorado. Tamtejsze władze wprowadziły w połowie 2003 roku zakaz palenia w większości budynków publicznych. Jak donoszą badacze, po trzech latach od wejścia w życie restrykcyjnych przepisów liczba przypadków zawału serca spadła aż o 41%.

To studium jest bardzo dramatyczne. To już dziewiąte badanie [przeprowadzone na mieszkańcach Pueblo], więc jest jasne, że regulacje zakazujące palenia są najbardziej efektywną i opłacalną metodą ograniczania liczby przypadków ataku serca - uważa dr Michael Thun, niezwiązany z analizą naukowiec z American Cancer Society, czołowej amerykańskiej organizacji zajmującej się badaniem nowotworów. 

Autorzy badania podkreślają, że celem przepisów ograniczających powszechność palenia tytoniu jest nie tylko poprawa stanu zdrowia samych palaczy, lecz także osób przebywających w ich najbliższym otoczeniu. Podkreślają przy tym, że niekorzystny wpływ dymu papierosowego obejmuje nie tylko znacznie zwiększone ryzyko zachorowania na raka płuc i inne choroby onkologiczne, lecz może on powodować także szereg innych zaburzeń pojawiających się znacznie wcześniej od nowotworów. Wymienia się wśród nich m.in. uszkodzenia naczyń krwionośnych, a także wzrost krzepliwości krwi prowadzący do powstawania zatorów i zawałów. 

Analizę przeprowadzono na zlecenie CDC, czyli amerykańskiego Centrum Kontroli i Prewencji Chorób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...a teraz czekamy na kolejną porcję wmawiania ludziom bzdury, że palenie nie jest szkodliwe i że jest to czyjś wymysł :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czekam na podobne zakazy u nas. Można wprowadzać stopniowo ale niech będą docelowo możliwie rygorystyczne i oczywiście egzekwowane.

Zawał to na razie (na szczęście) abstrakcja, ale chętnie pozbędę się bólów głowy i odruchów wymiotnych, jakie powodują u mnie palacze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czemu? Choćby temu, że osoba stojąca obok może sobie tego nie życzyć. Z tego samego powodu zabronione jest załatwianie potrzeb fizjologicznych na przystankach autobusowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I to jest dobre porównanie.

Bo ja nie mogę zrozumieć, czemu puszczanie bąków przy jedzeniu jest niemile widziane, a palenie w tej sytuacji jest tolerowane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeśli ktoś chce palić w miejscu publicznym a ktoś koło niego stać i to wdychać to czemu im zabraniać?żeby dbać o zdrowie?ale zdrowie nie jest najwyższą wartością

 

Zdrowie nie jest najwyższą wartością ??? Widocznie nigdy zdrowia nie straciłeś. Miałeś kiedyś operacje ?? Ja miałem zaszczyt gościć w naszych szpitalach 2 razy i gdy leżysz jak ściera po operacji to zaczniesz doceniasz wartość jaką jest zdrowie  :) Dla mnie osobiście na przestankach powinien być zakaz palenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Zdrowie nie jest najwyższą wartością ???

Owszem, nie jest i popieram tu Antyszweda. Dla mnie wolność jest wartością wyższą.

 

A ciekawe, co powiedzielibyście na zakaz picia (tym samym i sprzedawania) alkoholu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego jesteś takim egoistą i dostrzegasz wyłącznie to, że zakaz ogranicza Twoją wolność, ale już nie widzisz tego, że smród papierosów ogranicza wolność innych?

 

A co do alkoholu, sprawa jest banalna: dopóki swoim zachowaniem po alkoholu nie przeszkadzasz innym, nie ma problemu. Niech sobie ludzie piją, nawet na ulicy - ale niech spróbują zaszkodzić komukolwiek innemu, wówczas taka osoba powinna być ukarana. Proste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego jesteś takim egoistą i dostrzegasz wyłącznie to, że zakaz ogranicza Twoją wolność, ale już nie widzisz tego, że smród papierosów ogranicza wolność innych?

Teraz napiszę przekornie, ale czy powietrze do kogoś należy? Właściwie nie zamkniesz kogoś za to, że śmierdzi - a być może śmierdzi na własne życzenie. Więc skoro karać palaczy, to karajmy też śmierdzących od brudu (tak wiem że palenie szkodzi zdrowiu, a smród nie).

Moim zdaniem na przystanku jest wystarczająco dużo miejsca aby ktoś mógł się kawałek dalej odsunąć, jeżeli mu nie pasuje :)

 

Co do alkoholu, jestem tego samego zdania co mikroos, dopóki ktoś się nie drze, nie zaczepia, zachowuje się jak w miarę trzeźwy człowiek i jest do tego pełnoletni, to dlaczego nie może się napić piwa na ławce w rynku? Najlepsze jest to, że 5 metrów dalej stoi knajpa z ogródkiem, w którym połowa ludzi zachowuje się jak pijane bydło ;) Śmieszne są te przepisy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powietrze? Oczywiście, że należy. Do wszystkich, a nie do nikogo! Dlatego wszyscy mają prawo do tego, by było czyste i wolne od śmierdzącego dymu. Poza tym rozmawiamy tu o szkodliwości - z licznych badań wynika jasno, że palenie w otoczeniu innych znaczne naraża na szkody nie tylko samego palacza. I bardzo przepraszam, ale to nie niepalący powinien się odsuwać, tylko palacz, bo to on narusza wolność innych!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Dlaczego jesteś takim egoistą i dostrzegasz wyłącznie to, że zakaz ogranicza Twoją wolność, ale już nie widzisz tego, że smród papierosów ogranicza wolność innych?

To nie ja jestem egoistą tylko Wy, bo chcecie zakazać palenia osobom, które to chcą robić. A jeśli możesz uniknąć tego smrodu papierosów np odchodząc parę kroków dalej, to nie jest to ograniczenie wolności - chyba że takiej możliwości nie masz i jesteś gdzieś, gdzie musisz być.

A koleś, który Ci zajmie miejsce na ławce, albo ulica, którą musisz przejść - też Ci ograniczają wolność? To wy chcecie ograniczenia wolności! Tak samo mógłby postępować palacz, który też może powiedzieć, że ktoś ogranicza mu wolność, bo stojąc obok niego nie pozwala mu na zapalenie sobie papierosa.

Do wszystkich, a nie do nikogo!

Właśnie, więc dla palaczy też.

Dlatego wszyscy mają prawo do tego, by było czyste i wolne od śmierdzącego dymu.

Ahah. A chciałbyś pójść do więzienia na smrodzenie innym (np przez jeżdżenie samochodem)?

I bardzo przepraszam, ale to nie niepalący powinien się odsuwać, tylko palacz, bo to on narusza wolność innych!

A samochody nie powinny jeździć w miastach... Jak tego palacza grzecznie poprosisz, to może się nie odsunie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Czekam na podobne zakazy u nas. Można wprowadzać stopniowo ale niech będą docelowo możliwie rygorystyczne i oczywiście egzekwowane.

Dokładnie. W UK za palenie w autobusie jest kara 1000 funtów, co automatycznie zmusza ludzi do przestrzegania tego zakazu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie ja jestem egoistą tylko Wy, bo chcecie zakazać palenia osobom, które to chcą robić. A jeśli możesz uniknąć tego smrodu papierosów np odchodząc parę kroków dalej

Ty kompletnie nie pojmujesz tematu. Jeżeli naprawdę potrzebujesz, rozpiszę to Tobie w kolejności chronologicznej:

1. Sytuacja neutralna: dwoje ludzi na przystanku

2. Jedna z tych osób wyciąga papierosa - NARUSZA WOLNOŚĆ, bo wprowadza nowy czynnik, niszczący neutralną sytuację

 

Sytuacja jest oczywista - to palacz powinien odejść w ustronne miejsce, bo to on przeszkadza innym.

 

A koleś, który Ci zajmie miejsce na ławce, albo ulica, którą musisz przejść - też Ci ograniczają wolność?
Wybacz, ale odebranie miejsca na ławce nie wpływa na to, że wdycham rakotwórczy syf.

 

Ahah. A chciałbyś pójść do więzienia na smrodzenie innym (np przez jeżdżenie samochodem)?

Tylko widzisz, różnica jest taka, że z jazdy samochodem wynika jakaś bezpośrednia korzyść dla ludzi. Inna rzecz, że uważam, że centra miast powinny być miejscami wolnymi od ruchu samochodowego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1. Sytuacja neutralna: dwoje ludzi na przystanku

2. Jedna z tych osób wyciąga papierosa - NARUSZA WOLNOŚĆ, bo wprowadza nowy czynnik, niszczący neutralną sytuację

A teraz moja opcja:

1. Mamy zakaz palenia na przystankach.

2. Sytuacja: palacz sam na przystanku.

2. Przychodzi jakiś koleś - bezczelnie narusza wolność, bo palacz jest zmuszony sobie pójść gdzie indziej.

 

Albo:

1. Sytuacja normalna: idę sobie i przechodzę przez ulicę.

2. Sytuacja nienormalna: idę, chcę przejść przez ulicę, a tu ktoś samochodem jedzie i muszę czekać! Ogranicza wolność!

Wybacz, ale odebranie miejsca na ławce nie wpływa na to, że wdycham rakotwórczy syf.

To taka analogia.

Tylko widzisz, różnica jest taka, że z jazdy samochodem wynika jakaś bezpośrednia korzyść dla ludzi.

Samochód jest korzyścią dla właściciela. Papierosy dla palacza też. Nie ma różnicy. Obydwa zatruwają powietrze.

 

Jakby zabronili palenia papierosów na przystankach autobusowych to jeszcze nic takiego. Ja przede wszystkim nie chcę, by papierosy były zakazane całkowicie (jak marihuana), stanowczo również przeciwny jestem wszelkim zakazom palenia w miejscach prywatnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A teraz moja opcja:

1. Mamy zakaz palenia na przystankach.

2. Sytuacja: palacz sam na przystanku.

2. Przychodzi jakiś koleś - bezczelnie narusza wolność, bo palacz jest zmuszony sobie pójść gdzie indziej.

Racja niepalącego wynika choćby z tego, że jego zachowanie nie wpływa negatywnie na zdrowie palacza.

 

Zapytam inaczej: czy gdybyś stał sobie na przystanku, a ja bym podszedł i oddał cenne resztki swojego pokarmu prosto na chodnik zaraz obok Twoich butów, też byś uznał, że miałem do tego prawo, bo jestem wolny?

A tu:

chcę przejść przez ulicę, a tu ktoś samochodem jedzie i muszę czekać! Ogranicza wolność!

Bardzo przepraszam, ale przepisy dają pierwszeństwo pieszemu. Nie masz jedynie prawa wchodzić prosto pod koła samochodu, bo stwarzasz w ten sposób zagrożenie. Bardzo kiepski wymyśliłeś argument.

To taka analogia.Samochód jest korzyścią dla właściciela. Papierosy dla palacza też. Nie ma różnicy. Obydwa zatruwają powietrze.

Ale samochody są potrzebne dla funkcjonowania dzisiejszego społeczeństwa. Papierosy to jedynie używka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

k0mandos - twoja pozorna "argumentacja" jest jedna z najbardziej idiotycznych, zuchwalych , a takze bezczelnych argumentacji jakie w zyciu slyszalem.

 

Owszem, na przystanku jest dosc miejsca, by OSOBA PALACA WYNIOSLA SIE POZA NORMALNA STREFE. Ponadto - jako ze prawdopodobnie jestes na bakier z prawem, wlasnym zdrowiem; regulacami prawnymi - dodam, ze istnieje regulacja prawna NAKAZUJACA osobie palacej oddalenie sie o bodaj 5 metrow za przystanek ...

Ludzi takich jak ty powinno sie kazdorazoro - w trakcie odpalania fajki - oblewac wiadrem zimnej i lodowatej wody. Moze wtedy skrystalizowalaby sie w tobie odrobina rozumu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znowu mnie nie czytacie uważnie-napisałem że nie zakazałbym jeśli ktoś chce palić a ktoś chce wdychać!!! >:P to już któryś kolejny raz  >:D zdrowie nie jest wartością najwyższą,jeśli jest to proszę udowodnijcie-nie potraficie.wolność też nie jest wartością najwyższą(tzn. tego też nie da się udowodnić).co do zdrowia wolę np. uszkodzić sobie nieco wątrobę w zamian za dobrą zabawę po alkoholu,więc mi kitu nie wciskajcie że to najwyższa wartość,wielu ludzi poświęciło życie dla innych wyższych dla nich wartości.

Co do rozstrzygania wolności palacza i biernego palacza-wydaje mi się że kwestia jest kontrowersyjna właśnie przez ten dymek ::) moim zdaniem skoro jest wywoływany przez palacza, i dociera do kogoś kto sobie tego nie życzy, narusza to wolność niepalącego do nie bycia poddawanemu biernemu paleniu.czy naruszanie czyjejś wolności powinno być zabronione?tego nie wiem,osobiście bym zabronił.jak palacz znajdzie rozwiązanie zapewniające niedojście dymu do niepalącego który sobie tego nie życzy(np. będzie palił w jakimś namiociku ;))no to prosze bałdzo.dixi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I o to właśnie chodzi. Ja nie mam nic przeciwko chrzanieniu sobie zdrowia przez innych, ale pod dwoma warunkami:

 

- nie chcę być sponsorem leczenia, na które ktoś skazuje sam siebie

- nie chcę być ofiarą inhalacji wyziewów wytwarzanych przez innych

 

Mówiąc krótko: WOLNOŚĆ! Ale dla obu stron. Chcesz palić - pal. Ale nie przy mnie, bo naruszasz moją wolność i moją przestrzeń, w której chcę być wolny od tego smrodu. Tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Racja niepalącego wynika choćby z tego, że jego zachowanie nie wpływa negatywnie na zdrowie palacza.

Czyli wolność sprowadza się do niewpływania na zdrowie drugiej osoby? Inne rzeczy, które na zdrowie nie wpływają, można już dopuścić?

Zapytam inaczej: czy gdybyś stał sobie na przystanku, a ja bym podszedł i oddał cenne resztki swojego pokarmu prosto na chodnik zaraz obok Twoich butów, też byś uznał, że miałem do tego prawo, bo jestem wolny?

Gdybyś mnie tym nie ofajdał, to w sumie by mi nie przeszkodziło. Zresztą, przecież Twoje zachowani nie wpłynęłoby negatywnie na moje zdrowie!

Bardzo przepraszam, ale przepisy dają pierwszeństwo pieszemu.

Wszędzie? To po co pasy? Nawiasem mówiąc i tak na pasach dość rzadko się zatrzymują.

Ale samochody są potrzebne dla funkcjonowania dzisiejszego społeczeństwa. Papierosy to jedynie używka.

A to dopiero argumentacja! Samochody są potrzebne do funkcjonowania społeczeństwa, papierosy nie, więc można ich zakazać, w imię troski o ludzi i o ich zdrowie! Alkohol też nie jest potrzebny do funkcjonowania społeczeństwa. Zakażmy go więc! Kto jest za?

narusza to wolność niepalącego do nie bycia poddawanemu biernemu paleniu

Nie ma wolności "do".

jak palacz znajdzie rozwiązanie zapewniające niedojście dymu do niepalącego który sobie tego nie życzy(np. będzie palił w jakimś namiociku Język)no to prosze bałdzo.dixi

Ale nie jest to istota problemu. Jeśli uznalibyśmy, że człowiek ma prawo do bycia niepoddawanym biernemu paleniu, to taki człowiek, niezależnie od tego gdzie by był, mógłby poskarżyć się, że ktoś w jego pobliżu zapalił. Zakaz palenia dotyczyłby każdego miejsca, w którym mogą pojawić się ludzie niepalący. Czyli zakaz nie obowiązywałby jedynie w miejscach, w których przebywają tylko palacze (z publicznych - chyba takich nie ma).

Ważne jest, aby podejmując kwestię zakazu/niezakazu palenia, brać pod uwagę wyłącznie obiekty publiczne. Ważne jest też, by ustalić konkretne miejsca, gdzie taki zakaz miałby być egzekwowany. Na przykład urzędy, autobusy, czy przystanki, o których tutaj najwięcej rozmawiamy. O ile co do dwóch pierwszych przykładów nie mam większych wątpliwości, o tyle kwestię przystanków radziłbym bardziej rozważyć. Nie jest to na pewno obiekt zamknięty, nikt nikogo nie zmusza do przebywania na nim. Czy niepalący powinni mieć pełne prawo do siedzenia sobie, by nikt obok nie nie zapalił papierosa zmuszając tym samym do odejścia trochę dalej? Co nazwiemy przystankiem? Obszar o niesprecyzowanej wielkości, będący w pobliżu miejsca zatrzymywania się autobusów? Czy tylko obszar pół-zamkniętej "budki" (ławka, trzy ściany i daszek)? A jeśli ktoś stoi trochę "za" i jego dym do mnie dochodzi? A czy przystankiem jest obszar (tym bardziej o nieustalonej wielkości), na którym stoi tabliczka z rozkładem jazdy (już bez "budki")? A jeśli ktoś pali w obszarze przystanku, podczas gdy nikogo na nim nie ma? A jeśli zapali, gdy nikogo nie ma, a zaraz ktoś przyjdzie, mając świadomość, że zaraz wystawi się na działanie dymu? Ważne jest, żeby sprecyzować, dokładnie sformułować prawo dot. palenia, by nie było ono kolejnym prewencyjnym przepisem odbierającym wolność palących. Patrząc jednak na skalę obecnej prewencji i to nawet w sferze prywatnej, nic by mnie już nie zdziwiło.

nie chcę być sponsorem leczenia, na które ktoś skazuje sam siebie

Nikt nie chce. Ja w ogóle nie chcę NIKOGO sponsorować jeśli mam to robić przymusowo. Dlatego należy zlikwidować przymus płacenia składek zdrowotnych i zlikwidować NFZ.

Mówiąc krótko: WOLNOŚĆ! Ale dla obu stron. Chcesz palić - pal. Ale nie przy mnie, bo naruszasz moją wolność i moją przestrzeń, w której chcę być wolny od tego smrodu. Tyle.

O ile ta przestrzeń do Ciebie właśnie należy (czyli: jest Twoja, prywatna).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wolność ma to do siebie, że w miejscach, gdzie stykają się różni ludzie, wolność jednych ogranicza wolność drugich.

Prawo jest od tego, aby minimalizować, ogólnie pojęte, koszty/straty/ryzyko interakcji międzyludzkiej, poprzez wartościowanie różnych aspektów życia i decydowanie o tym czyja wolność będzie ograniczana.

I tu pojawia się problem, bo nie każdy człowiek ma ten sam system wartości (np. dla palącego, palenie ma wartość pozytywną, a dla niepalącego przeciwnie).

 

Ale jest rozwiązanie. Trzeba po prostu minimalizować ilość tych interakcji, poprzez np. wydzielanie osobnych miejsc dla palących i niepalących. Kiedyś w pociągach były osobne wagony dla palących, ale demokracja w polskim wydaniu (czyt. dyktatura większości) zrobiła swoje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli wolność sprowadza się do niewpływania na zdrowie drugiej osoby? Inne rzeczy, które na zdrowie nie wpływają, można już dopuścić?

A nie słyszałeś o czymś takim, jak "norma społeczna"? Chociaż po tym:

Gdybyś mnie tym nie ofajdał, to w sumie by mi nie przeszkodziło.

sam zaczynam wątpić ;) Ale oczywiście masz prawo - gdybym miał więcej odwagi, chętnie bym sprawdził, czy w rzeczywistości by Tobie nie przeszkadzało :P

Wszędzie? To po co pasy?

Znów wracam do kwestii normy/umowy społecznej. A co do przechodzenia poza pasami - w teorii masz prawo, tylko licz się z tym, że kierowca ma ograniczone możliwości i może w Ciebie przyrżnąć samochodem.

Nawiasem mówiąc i tak na pasach dość rzadko się zatrzymują.

A czy łamanie prawa przez jednych usprawiedliwia łamanie prawa przez drugich?

A to dopiero argumentacja! Samochody są potrzebne do funkcjonowania społeczeństwa, papierosy nie, więc można ich zakazać, w imię troski o ludzi i o ich zdrowie!

I tutaj pokazujesz, że kompletnie nie rozumiesz tego, o czym mówię. Nie mówię o zakazie, tylko o odpowiedzialności za zdrowie swoje i ludzi dookoła. Dlatego jeśli ludzie chcą palić, to niech palą, tylko niech nie narażają innych na wdychanie tego śmiecia. Zaraz wyjdzie na to, że to niepalący są winni, bo to oni narzekają na dym i smród dymu to tak naprawdę ich wina, bo przecież ten sam smród palaczowi nie przeszkadza!

Alkohol też nie jest potrzebny do funkcjonowania społeczeństwa. Zakażmy go więc!

No widzisz? Zupełnie nie rozumiesz, sam to pokazałeś :) Na dodatek nie zauważasz, że sam napisałem kilka postów wcześniej, że nie mam nic przeciwko kulturalnej formie picia w miejscach publicznych. Problemem nie jest flaszka w rękach osoby pijącej, tylko zachowanie samego konsumenta.

Jeśli uznalibyśmy, że człowiek ma prawo do bycia niepoddawanym biernemu paleniu, to taki człowiek, niezależnie od tego gdzie by był, mógłby poskarżyć się, że ktoś w jego pobliżu zapalił.

Jeżeli ktoś wystrzeli z broni palnej i pocisk przeleci 10 cm od Twojej głowy, to Ty z kolei na pewno nie będziesz się czuł dotknięty, bo przecież nikt nie spowodował szkody?

Zakaz palenia dotyczyłby każdego miejsca, w którym mogą pojawić się ludzie niepalący. Czyli zakaz nie obowiązywałby jedynie w miejscach, w których przebywają tylko palacze (z publicznych - chyba takich nie ma).

I tu znowu pokazujesz całkowite niezrozumienie tematu. Wyznaczenie palarni całkowicie rozwiązałoby problem. Tak jest na dworcach i o ile SOK znajduje się w pobliżu, takie rozwiązanie funkcjonuje świetnie.

Ważne jest, aby podejmując kwestię zakazu/niezakazu palenia, brać pod uwagę wyłącznie obiekty publiczne. Ważne jest też, by ustalić konkretne miejsca, gdzie taki zakaz miałby być egzekwowany.

No widzisz? Gdybyś przeczytał ze zrozumieniem i bez zacietrzewienia to, co ja napisałem, problem by nie istniał.

kwestię przystanków radziłbym bardziej rozważyć. Nie jest to na pewno obiekt zamknięty, nikt nikogo nie zmusza do przebywania na nim.

Jasne. Przecież autobus sam przyjedzie na dodatkowy przystanek dla niepalących, albo jeszcze lepiej - kierowca zaczeka tę minutkę, zanim osoby niepalące zauważą nadjeżdżający pojazd i podejdą do niego. Przecież nic nie szkodzi, że cały autobus będzie stał i czekał, bo jeden człowiek widocznie nie mógł się powstrzymać i musiał zapalić. Wolność!

Co nazwiemy przystankiem? Obszar o niesprecyzowanej wielkości, będący w pobliżu miejsca zatrzymywania się autobusów? Czy tylko obszar pół-zamkniętej "budki" (ławka, trzy ściany i daszek)? A jeśli ktoś stoi trochę "za" i jego dym do mnie dochodzi? A czy przystankiem jest obszar (tym bardziej o nieustalonej wielkości), na którym stoi tabliczka z rozkładem jazdy (już bez "budki")? A jeśli ktoś pali w obszarze przystanku, podczas gdy nikogo na nim nie ma?

W Poznaniu rozwiązano to bardzo prosto: przepis dotyczy wiaty - palacz ma obowiązek stanąć poza nią i w taki sposób, żeby dym nie był wyczuwalny. Problem praktycznie przestał istnieć.

A jeśli zapali, gdy nikogo nie ma, a zaraz ktoś przyjdzie, mając świadomość, że zaraz wystawi się na działanie dymu?

Na to w Poznaniu jest z kolei instrukcja postępowania dla funkcjonariuszy - interweniować wtedy, gdy dym komuś przeszkadza. Zupełnie nie rozumiem, po co z rzeczy tak niemiłosiernie prostej tworzysz taki zawiły problem.

O ile ta przestrzeń do Ciebie właśnie należy (czyli: jest Twoja, prywatna).

Powtarzam: to palacz jako pierwszy wprowadza czynnik naruszający wolność innych. Papieros jest zawsze wcześniej, niż czyjeś narzekania na jego dym. Nie wiem, po co komplikujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla rozumiejących "inaczej" pojęcie wolności i "fajności" palenia papierosów w miejscach publicznych: nie przeszkadzałoby wam gdybym przyszedł na taki przystanek ze "zbukiem" w sprayu i psikał nim w waszą stronę ? Jeśli nie to pójdźmy dalej. Czy nie przeszkadzałoby wam gdybym w tym sprayu zawarł drobinki rakotwórczego azbestu i nadal wraz z tym smrodem zbuka rozpylał na cały przystanek i w waszym kierunku generalnie ? Czasem mnie bierze, żeby sprawdzić taki eksperyment na niektórych z was...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Otóż to.

 

Moim zdaniem na przystanku jest wystarczająco dużo miejsca aby ktoś mógł się kawałek dalej odsunąć, jeżeli mu nie pasuje
A jeśli możesz uniknąć tego smrodu papierosów np odchodząc parę kroków dalej

Wy chyba nie zdajecie sobie sprawy, jak daleko sięga smród papierosa. Teraz, zimą, jak jest bezwietrzna pogoda, zatyka mnie w promieniu 10 metrów. Smuga smrodu ciągnąca się za kimś, kto przeszedł z papierosem utrzymuje się przez dobre dwie minuty. Nawet wieczorem nie sposób wyjść na dwór i zaczerpnąć świeżego powietrza, żeby się człowiek nie zaczął krztusić.

 

Zdrowie nie jest najwyższą wartością

No, „nie jest, bo nie moje”. Podobnie wolność „jest najwyższa, bo moja”, ale cudza już nie.

 

Widzieliście jak umiera człowiek na raka płuc? Jak młody facet, o posturze Swarzenegera jest wrakiem? Jak kona, rzęrząc? Jak rzęzi z bólu, jest faszerowany narkotykami i musi być przywiązany do łóżka? Jak co pół godziny pielęgniarka musi mu odsysać syf z układu oddechowego, żeby się nie zadusił? Mieliście okazję obserwować ostatnie dwanaście godzin takiego człowieka, leżąc półtora metra od niego? Jeśli nie, to życzę wam tego. Ja taką okazję miałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Istnieja normy spoleczne i ustroje, ktore to reguluja. Zazwyczaj wiekszosc na przystanku stanowia ludzie niepalacy, wiec palacz powinien sie odsunac. Porownywanie do samochodu tez nie ma sensu, kazdy to akceptuje, bo korzysta/korzystal(jest XXIw.!) z tego dobrodziejstwa i wie, jakie korzysci to przynosi w zamian za szkody. Palenie przy mnie, czyni ze mnie biernego palacza, czyli osobe, ktora traci na zdrowiu, choc (w tym przypadku) tego nie chce.. Jestes tego swiadomy, wiec z premedytacja wyrzadzasz mi krzywde. Uderzajac kogos w twarz na przystanku, uszkodze sobie reke (chcialem), a jemu zlamie nos (jackass moze by chcial). Czy uwazasz, ze moge tak zrobic? Jasne, ze nie, bo istnieje prawo i normy spoleczne, ktore takie cos maja eliminowac. Przyklad bardziej drastyczny i skutki grozniejsze, ale przyczyna ta sama - z wlasnej woli robie Ci krzywde, bo mam 'wolnosc'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ryzyko przedwczesnego porodu u kobiet, które palą w ciąży, jest dwukrotnie wyższe niż dotychczas sądzono - donoszą badacze z Uniwersytetu w Cambridge. Z ich najnowszych badań wynika, że kobieta paląca w ciąży jest narażona na 2,6 razy większe ryzyko urodzenia wcześniaka, niż kobieta niepaląca. Ponadto, jak dowiadujemy się z badań opublikowanych na łamach International Journal of Epidemiology, palenie oznacza, że dziecko narażone jest na 4-krotnie większe ryzyko, iż będzie zbyt małe, jak na wiek ciąży, a to z kolei grozi licznymi komplikacjami, w tym problemami z oddychaniem i większą podatnością na infekcje.
      Kobiety w ciąży nie powinny w ogóle palić papierosów, powinny też ograniczyć spożycie kofeiny. Palenie tytoniu wiąże się bowiem ze zwiększonym ryzykiem ograniczenia wzrostu płodu, niską wagą urodzeniową i przedwczesnym urodzeniem. Badania wskazują też na związek tytoniu ze stanem przedrzucawkowym. Natomiast wysokie spożycie kofeiny jest powiązane z niższa wagą urodzeniową i, być może, z ograniczeniem wzrostu w okresie płodowym. Kofeiny jest jednak trudniej uniknąć niż tytoniu, gdyż znajduje się ona nie tylko w kawie, ale również w herbacie, czekoladzie, napojach czy niektórych lekach.
      Dotychczas badania nad wpływem tytoniu i kofeiny na rozwój płodu opierały się głównie na informacjach o spożyciu tych substancji uzyskiwanych od samych kobiet. Tego typu prace obarczone są jednak ryzykiem sporego błędu.
      Naukowcy z University of Cambridge i Rosie Hospital zaangażowali do swoich badań ponad 4200 kobiet, które w latach 2008–2012 odwiedzały szpital w ramach programu badawczego Pregnancy Outcome Prediction. Czterokrotnie w czasie ciąży pobrano im próbki krwi do analizy.
      Do analizy wpływu palenia na ciążę wytypowano 914 kobiet. Naukowcy badali u nich poziom kotyniny, metabolitu nikotyny. Okazało się, że tylko 2/3 kobiet, u których wykryto kotyninę, przyznawało się do palenia papierosów. To oznacza, że badania z krwi są bardziej wiarygodne, niż badania oparte na wywiadach. Na podstawie analiz stwierdzono, że 78,6% ciężarnych nie było wystawionych na działanie dymu tytoniowego, 11,7% było wystawionych w pewnym stopniu, a 9,7% podlegało stałej ekspozycji na dym.
      W porównaniu z kobietami, które w ogóle nie paliły i nie były wystawione na dym tytoniowy, panie mający ciągły kontakt z papierosami były narażone na 2,6 razy większe ryzyko przedwczesnego porodu. Dotychczasowe badania, opierające się na metaanalizach, mówiły, że ryzyko takie jest o 1,24 razy większe.
      Dzieci palaczek były średnio o 387 gramów lżejsze niż dzieci kobiet niepalących. To aż 10% mniej niż średnia waga urodzeniowa. To zaś zwiększało ryzyko niskiej wagi urodzeniowej (poniżej 2500 gramów) i związanych z tym problemami rozwojowymi, jak np. gorszy stan zdrowia w przyszłości.
      Od dawna wiadomo, że palenie w ciąży jest szkodliwe dla dziecka. Nasze badania pokazują, że jest bardziej szkodliwe, niż uważano. Narażono ono dziecko na potencjalnie poważne konsekwencje w postaci zbyt powolnego rozwoju płodowego i zbyt wczesnego urodzenia, mówi profesor Gordon Smith.
      Spożywanie kofeiny u ciężarnych oceniano zaś badając poziom jej głównego metabolitu, paraksantyny. Analizę prowadzono u 915 kobiet. Okazało się, że 12,8% badanych miało niski poziom tego metabolitu, u 74,0% występował poziom umiarkowany, a u 13,2% - wysoki poziom. Autorzy badań nie znaleźli dowodów na związek pomiędzy spożyciem kofeiny a niekorzystnym oddziaływaniem na dziecko.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed około 12 300 lat na bagnistym terenie dzisiejszego stanu Utah zjawiła się grupa ludzi zwabionych tam zapewne przez obecność megafauny – mamutów czy wielbłądów – oraz kaczek, dzięki którym nie musieli głodować pomiędzy upolowaniem większego zwierzęcia. O ich obecności świadczą pozostałości po palenisku, kamienne narzędzia i kości kaczek. Jednak tym, co najbardziej zainteresowało archeologów są nasiona tytoniu znalezione w palenisku.
      Na stanowisku Wishbone na Wielkiej Pustyni Słonej archeolodzy odkryli cztery spalone ziarna dzikiego tytoniu, informuje Daron Duke z Far Western Anthropological Research Group. Nasiona pochodziły najprawdopodobniej z podnóża wzgórz znajdujących się ponad 13 kilometrów dalej. Zdaniem uczonych, nasiona te są dowodem na używanie tytoniu na 9000 lat przed najwcześniejszymi znanymi dowodami na palenie fajki.
      Obecnie nie wiemy, jak północnoamerykańscy łowcy-zbieracze używali tygodniu. Mogli na przykład zwijać jego liście oraz łodygi w kulki i je żuć lub ssać, a nasiona wypluwali do ogniska. Uczony przypomina, że przodkowie współczesnych Pueblosów żuli dziki tytoń 2000 lat temu. Nie można jednak wykluczyć, że tytoń był palony przez prehistorycznych mieszkańców Ameryki Północnej.
      Najstarsze znany dowody na udomowienie tytoniu pochodzą z Ameryki Południowej sprzed 8000 lat. Duke uważa, że różne populacje mogły niezależnie od siebie w różnych czasach uprawiać tę roślinę.
      Tytoń to jeden z wielu produktów – obok np. kawy, herbaty, alkoholu, opium czy grzybów – które ludzkość od tysięcy lat używa i produkuje, by celowo w jakiś sposób zmienić stan świadomości. Możemy przypuszczać, że gdy ludzie przybyli z Azji do Ameryki, stracili dostęp do roślin, których wcześniej używali by wpływać na swój nastrój, zachowanie czy świadomość. Prawdopodobnie szybko zaczęli więc eksperymentować z lokalnymi roślinami. Gdy trafili na tytoń, szybko stał się on częścią ich życia.
      Duke i jego zespół od 20 lat prowadzą badania archeologiczne na niegościnnej Wielkiej Pustyni Słonej. W 2015 roku dokonali niezwykłego odkrycia. Znaleźli prehistoryczne palenisko, a w nim kacze kości i narzędzia. Wszystko wskazywało na to, że to pozostałości po obozowisku niewielkiej grupy ludzi, która pozostała na miejscu przez kilka dni. Naukowcy wydobyli palenisko i przewieźli je do laboratorium, gdzie szczegółowo analizują jego zawartość. Datowanie radiowęglowe wykazało, że pochodzi ono sprzed 12 300 lat, jest zatem najstarszym znanym miejscem obozowania ludzi na otwartej przestrzeni na zachodnich pustyniach USA. Teraz zespół Duke'a poinformował o znalezieniu w palenisku nasion tytoniu.
      Tytoń nie został użyty do rozpalenia ognia, gdyż nie rósł on w tej okolicy. Naukowcy wykluczyli też, by nasiona były pozostałością po posiłku kaczek zjedzonych przez ludzi. Udało się bowiem znaleźć zawartość kaczych żołądków i stwierdzono, że żywiły się one głównie rosnącą na bagnach rdestnicą. Ponadto w palenisku znaleziono też inne nasiona, które powiązano z dietą ludzi. A to prawdopodobnie wskazuje, że grupa, która tu obozowała, przyniosła ze sobą ważne dla siebie rośliny.
      Leilani Lucas, antropolog z College of Southern Nevada, która nie brała udziału w badaniach, mówi, że nie jest zaskoczona faktem, iż ludzie używali tytoń na tysiące lat przed jego udomowieniem. Udomowienie konkretnych roślin mogło być w znacznej mierze spowodowane kulturowymi preferencjami w kierunku tych roślin, które dobrze smakowały lub wywierały interesujący wpływ na człowieka, mówi uczona.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Bardzo precyzyjne ultradźwiękowe wiertło w połączeniu ze specjalnymi nanokropelkami może być wkrótce wykorzystywane do rozbijania zakrzepów, informują Leela Goel, Xiaoning Jang i ich koledzy z North Carolina State University. Uczeni zaprezentowali in vito technikę, która – jeśli zostanie dopuszczona do użytku – może posłużyć do walki z najpoważniejszymi zakrzepami.
      Stosunkowo niedawno do walki z zakrzepicą żył głębokich zaangażowano technikę o nazwie sonotromboliza. Polega ona na wykorzystaniu ultradźwięków do wprowadzenia w drgania mikrobąbelków otaczających zakrzep. w ten sposób prowadzi się zarówno do mechanicznego rozbijania zakrzepu, jak i ułatwia rozprzestrzenianie w nim leków. Jednak technika taka wymaga zastosowania wielkiego zewnętrznego źródła ultradźwięków i nie może być wykorzystana tam, gdzie znajdują się organy blokujące ultradźwięki, jak płuca czy żebra.
      Naukowcy z North Carolina State University w specjalnie zbudowanym symulatorze dostarczyli do zakrzepu nanokropelki. Urządzenie, za pomocą którego dostarczono nanokropelki jest też wyposażone w „wiertło”, którego głównym elementem jest cewnik.
      Nanokropelki są przygotowane tak, by miały niski punkt wrzenia. Niewielka ilość energii dostarczona przez „wiertło” wystarczy, by odparować nanokropelki i utworzyć wypełnione gazem mikrokropelki, które gwałtownie się rozszerzają i kurczą. W ten sposób pojawia się zjawisko kawitacji, które osłabia strukturę zakrzepu. Pojawiają się w nim dziury, w które łatwo wnikają leki. To zaś jeszcze bardziej osłabia zakrzep, pozwalając jednocześnie wykorzystywać minimalne dawki leków.
      Eksperymenty pokazały, że po 30 minutach masa zakrzepu zmniejsza się o około 40%. To znacznie więcej niż 17% uzyskiwane za pomocą metod łączących ultradźwięki, mikrobąbelki i leki.
      Przed naukowcami jeszcze długa droga zanim ich technika wejdzie do codziennego użytku, jednak potencjalnie może ona być przełomem w leczeniu zakrzepicy żył głębokich. Prace Amerykanów zostały szczegółowo opisane na łamach Microsystems & Nanoengineering.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Problem biernego palenia znany jest od dawna i od wielu lat prowadzi się z nim walkę. Jednak pojawia się coraz więcej dowodów naukowych wskazujących na to, że palacze szkodzą niepalącym nie tylko wydychając w ich obecności dym, ale również przenosząc pozostałości dymu papierosowego na ubraniach, skórze i we włosach. Okazuje się, że nawet w pomieszczeniach, w których od wielu lat nie palono, znajduje się duża ilość papierosowych toksyn.
      O problemie „palenia z trzeciej ręki” informowaliśmy już przed kilku laty, gdy okazało się, że tytoń szkodzi mimo wietrzenia pomieszczeń, że taki rodzaj kontaktu z toksynami wpływa na wagę i układ krwiotwórczy oraz, że na dłoniach dzieci znajdują się duże ilości nikotyny.
      Naukowcy nie od dzisiaj wiedzą, że w toksyny przez długi czas utrzymują się w pomieszczeniach, w których zaprzestano palić. Jedno z badań wykazało na przykład, że 2 miesiące po opuszczeniu domu przez palaczy, wciąż są tam obecne szkodliwe substancje. Podczas innych badań toksyny wykryto w kasynie 6 miesięcy po wprowadzeniu tam zakazu palenia.
      Jednak w większości tego typu badań naukowcy skupiają się na pomieszczeniach, w których niedawno zakazano palenia. Tym razem eksperymenty prowadzono w kinie w Moguncji, w którym zakaz palenia obowiązuje od 15 lat. Drew Gentner i jego zespół z Yayle University umieścili w jednym z przewodów wentylacyjnych kina spektrometr mas i monitorowali, jak zmienia się skład powietrza w różnych sytuacjach.
      Naukowcy zauważyli, że gdy ludzie wchodzili do kina, w powietrzu gwałtownie rosła ilość 35 związków chemicznych z dymu tytoniowego, w tym benzenu i formaldehydu. Jako, że w kinie nikt nie palił, jedynym źródłem zanieczyszczenia mogły być ubrania, włosy i skóra ludzi, którzy wcześniej zetknęli się z dymem papierosowym.
      Co więcej stwierdzono również, że gdy wyświetlane były filmy takie jak Resident Evil, przeznaczone dla starszej widowni, poziom zanieczyszczeń szkodliwymi związkami z dymu tytoniowego był nawet 2-krotnie wyższy, niż gdy wyświetlano filmy familijne. Podczas wyświetlania filmów dla starszej widowni widzowie byli narażeni na taki poziom toksyn, jak podczas biernego palenia od 1 do 10 papierosów.
      Palacze i ludzie, którzy się z nimi zetknęli, przenoszą toksyczne substancje na ubraniach, skórze i włosach. Wnoszą je do pomieszczeń, substancje te osadzają się na powierzchniach i powoli odparowują. Zachodzi proces odgazowywania. To on jest odpowiedzialny np. za charakterystyczny zapach palaczy. Nie czujesz chemikaliów przytwierdzonych do ubrania. Czujesz te, które z ubrania się unoszą, wyjaśnia Peter DeCarlo, ekspert od zanieczyszczeń powietrza z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa.
      Wszystko to oznacza, że palacze narażają osoby niepalące na kontakt z toksynami nawet wówczas, gdy przy nich nie palą. Jednak w przeciwieństwie do biernego palenia, problem ten nie jest tak dobrze zbadany, nie wiadomo więc, na ile szkodliwy jest to kontakt. Uczeni przypuszczają, że problem „palenia z trzeciej ręki” może być szczególnie niebezpieczny w niewielkich słabo wentylowanych pomieszczeniach, jak wagony metra czy niewielkie pokoje w prywatnych domach.
      Fakt, że w jakimś miejscu od dawna lub nigdy nie palono, nie oznacza, że jest ono wolne od zanieczyszczeń dymem tytoniowym. Jedynym sposobem na poradzenie sobie z tym problemem jest ograniczenie palenia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wypalanie ponad 20 papierosów dziennie może prowadzić do uszkodzenia wzroku.
      W badaniu uwzględniono 71 zdrowych osób, które w ciągu życia wypaliły mniej niż 15 papierosów, oraz 63 osoby ze zdiagnozowanym uzależnieniem, które nigdy nie próbowały zerwać z nałogiem i wypalały ponad 20 papierosów dziennie. Ochotników w wieku 25-45 lat zbadano za pomocą tablic służących do oceny ostrości wzroku; wszyscy mieli wzrok normalny bądź skorygowany do normalnego.
      Podczas eksperymentu sprawdzano, jak dobrze badani radzą sobie z rozróżnianiem subtelnych różnic odcieni (poziomów kontrastu) i kolorów. Naukowcy sadzali ich w odległości 1,5 m od 19-calowego monitora CRT.
      Okazało się, że u palaczy występowały znaczące zmiany w widzeniu barwnym w zakresie niebiesko-żółtym i czerwono-zielonym (cechowała ich obniżona zdolność dyskryminacji kontrastów i barw). To sugeruje, że przyjmowanie substancji o działaniu neurotoksycznym może prowadzić do utraty widzenia barwnego.
      Wcześniejsze badania wskazywały, że długotrwałe palenie podwaja ryzyko związanego z wiekiem zwyrodnienia plamki żółtej. Powiązano je także z żółknięciem soczewki oraz zapaleniem [błony naczyniowej]. Nasze badania pokazują, że wypalanie dużej liczby papierosów lub przewlekła ekspozycja na substancje związane z ich używaniem wpływają na rozróżnianie wzrokowe [...] - podkreśla Steven Silverstein z Rutgers University.
      Badania, których wyniki ukazały się w Psychiatry Research, nie dają fizjologicznego wyjaśnienia zaobserwowanych zjawisk, ale naukowcy podejrzewają, że przyczyną są uszkodzenia naczyń i neuronów siatkówki.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...