Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Badacze z Edynburga twierdzą, że oglądanie komedii romantycznych może niekorzystnie wpływać na związek, prowadząc do wytworzenia nierealistycznych oczekiwań. Niektórzy porównują ten gatunek do czekolady i chyba słusznie, okazuje się bowiem, że w nadmiarze szkodzi on relacjom damsko-męskim w podobnym stopniu jak zbyt duże ilości słodyczy wadze...

Zespół doktora Bjarne'a Holmesa zauważył, że ludzie gustujący w komediach romantycznych są bardziej skłonni wierzyć w przeznaczenie w miłości niż miłośnicy innych gatunków filmowych. A wszystko przez zawsze szczęśliwe zakończenia czy nieprawdopodobne intrygi. Psycholodzy sądzą, że aby zmienić stosunek lub oczekiwania widzów wobec romantycznych związków, wystarczy jednorazowy kontakt z komediami w rodzaju Nothing Hill.

Terapeuci małżeńscy często spotykają pary, które są przekonane, że seks zawsze powinien być idealny i jeśli ludzie łączą się w pary, powinni w lot odgadywać swoje potrzeby bez konieczności komunikowania ich wprost. Jak łatwo się domyślić, rodzi to wiele problemów, w tym z reakcjami na nietrafiony podarunek. Skoro bowiem ukochana osoba naprawdę do nas pasuje, podobne sytuacje w ogóle nie powinny mieć miejsca.

Media utrwalają idealny wizerunek miłości oraz kochanków i choć ludziom wydaje się, że się na niego uodpornili, w rzeczywistości wcale tak nie jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Media utrwalają idealny wizerunek miłości oraz kochanków i choć ludziom wydaje się, że się na niego uodpornili, w rzeczywistości wcale tak nie jest...

 

Wszystko ma swój czas , takie filmy powino się oglądać jak ma sie 16lat, wtedy jest szansa że to się wydarzy naprawdę (oraz przed rozwodem ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość cogito

(oraz przed rozwodem ).

dlaczego przed rozwodem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

By zaprogramować swoje PM, tym razem na kogoś miłego.

 

To znaczy zeby nastepny byl mily czy zeby uratowac jeszcze tego z ktorym sie rozwodzimy?

 

 

Historie o milosci sa od zawsze. I nigdy nie przeszkadzaly zwiazkom. Panowie z Edynburga chyba troche przesadzaja...

S. Sojka mial taka ladna piosenke w temacie filmow i milosci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
To znaczy żeby nastepny byl mily czy zeby uratowac jeszcze tego z ktorym sie rozwodzimy?

 

Ten z którym się rozwodzimy jest z poprzedniego planu i nie rozwijał się dostatecznie szybko , stąd pomysł na nowego (raz włączony w życie, działa jak program komputerowy - konsekwetnie i do skutku).

 

Moim (niezastosowanym praktycznie) zdaniem to małżeństwa powinno się zawierać na 19 lat (do pełnoletności dzieci z danego zwiazku) ale jeśli jest dobrze to można by wziąc kolejny ślub na 19 lat i kolejny, aż nas śmierć nie rozłączy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Historie o milosci sa od zawsze. I nigdy nie przeszkadzaly zwiazkom. Panowie z Edynburga chyba troche przesadzaja...

Kiedyś historie o idealnej miłości były serwowane ludziom od święta, a dzisiaj są serwowane pomiędzy reklamami. Problemem nie są same historie o idealnych partnerach i idealnym związku, ale zbyt częste nimi epatowanie w naszej kulturze. Słysząc taką historyjkę od święta można było stwierdzić "ale oni mają szczęście" - dzisiaj natomiast, gdy takimi historyjkami mamy wypchany cały dzień możemy zacząć myśleć że to jakaś norma i stwierdzić "ale ja mam kichę w związku".

Do tego dochodzi jeszcze sprawa podatnego gruntu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wysuwanie takich wniosków, jest jak twierdzenie że gry komputerowe powodują przemoc wśród nastolatków. Ja lubię komedie romantyczne, mimo to uważam konieczność jasnej komunikacji w związkach, za ich zaletę.

 

Jest to pewne wyzwanie, które mam ochotę podjąć. Myślę że zawiera się związki miedzy innymi z powodu różnic między partnerami, a nie mimo ich.

 

Nie sądzę żeby piętnowanie partnera za brak umiejętności czytania w myślach było powszechnie stosowane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie sądzę żeby piętnowanie partnera za brak umiejętności czytania w myślach było powszechnie stosowane.

Gdyby tak nie było, pewnie ten cytat nie miałby miejsca:

Terapeuci małżeńscy często spotykają pary, które są przekonane, że seks zawsze powinien być idealny i jeśli ludzie łączą się w pary, powinni w lot odgadywać swoje potrzeby bez konieczności komunikowania ich wprost.

Nie jest to normą przy wszystkich parach na świecie, ale skoro sami terapeuci zauważają tendencję wzrostową takich przypadków to trudno im się dziwić. Część społeczeństwa jest faktycznie uzależniona od tej papki serwowanej w TV i oni naprawdę ślepo wierzą w wiele rzeczy. Tak samo jak my.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy to nie jest tak, że komedie romantyczne ogladają ludzie pewnego rodzaju? Tacy którzy szukają miłosci idealnej (wyidealizowanej) tak czy siak?

 

I dlaczego mamy się tych filmów uczyc tylko niewłasciwych zachowań? Moze pod wpływem obejrzanej komedii romantycznej zrobimy cos romantycznego dla partnera?

 

Nie doceniamy ludzi, nie wszyscy ślepo wierzą w papke w telewizji i nie wszyscy ślepo wierzą byle badaczom

 

Kiedyś historie o idealnej miłości były serwowane ludziom od święta,

a dzisiaj są serwowane pomiędzy reklamami. Problemem nie są same historie o idealnych partnerach i idealnym związku, ale zbyt częste nimi epatowanie w naszej kulturze.

 

Oni tu piszą o jednorazowym kontakcie z filmem Nothing Hill.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Nie sądzę żeby piętnowanie partnera za brak umiejętności czytania w myślach było powszechnie stosowane.

Łojej, nie zgodzę się. Nawet jeżeli nie jest to wyrażane wprost, to z mojej obserwacji jest tak: bardzo często (głównie Panie, choć nie tylko) osoby się obawiają mówić o swoich potrzebach, bo to nieskromne i egoistyczne, ale z drugiej strony jak już zaczyna się dziać gorzej, to podnosi się wielki lament, że partner nie dbał o swoją drugą połówkę. Problem w tym, że ta druga osoba nawet nie raczyła powiedzieć, czego w ogóle oczekuje od swojego partnera, ale brak spełnienia tych wyidealizowanych (i jednocześnie ukrytych) pragnień jest rzekomo objawem zaniedbywania. Znam niejeden związek, który rozpadł się tak naprawdę wyłącznie dlatego, że ludzie mieli dobrą wolę i chcieli ze sobą rozmawiać, ale nie mieli odwagi/chęci mówić, czego im trzeba.

 

Oni tu piszą o jednorazowym kontakcie z filmem Nothing Hill.

Zgadzam się, ale istnieje taka możliwość, że niektóre umysły pod wpływem częstego oglądania tego typu filmów przeszły jakąś przemianę. Nie da się tego wykluczyć, przecież każdy z nas skądś bierze wzorce miłości, partnerstwa itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ten z którym się rozwodzimy jest z poprzedniego planu i nie rozwijał się dostatecznie szybko , stąd pomysł na nowego (raz włączony w życie, działa jak program komputerowy - konsekwetnie i do skutku).

Wszystko działa w dwie strony, w takich sprawach nie ma strony bez winy. Nie ma też programy, nie jesteśmy robotami, są co najwyżej mniejsze i większe szuje i ludzie siebie warci, może poza przypadkami znęcań.

Moim (niezastosowanym praktycznie) zdaniem to małżeństwa powinno się zawierać na 19 lat (do pełnoletności dzieci z danego zwiazku) ale jeśli jest dobrze to można by wziąc kolejny ślub na 19 lat i kolejny, aż nas śmierć nie rozłączy.

A moim nie powinien to być w ogóle przymus, tylko opcjonalna sprawa. W razie jakiś problemów nie będzie biurokracji i sądów.

Kiedyś historie o idealnej miłości były serwowane ludziom od święta, a dzisiaj są serwowane pomiędzy reklamami. Problemem nie są same historie o idealnych partnerach i idealnym związku, ale zbyt częste nimi epatowanie w naszej kulturze. Słysząc taką historyjkę od święta można było stwierdzić "ale oni mają szczęście" - dzisiaj natomiast, gdy takimi historyjkami mamy wypchany cały dzień możemy zacząć myśleć że to jakaś norma i stwierdzić "ale ja mam kichę w związku".

Dokładnie. Coraz więcej ludzi żyje "no life" w wyimaginowanym świecie.

Nie sądzę żeby piętnowanie partnera za brak umiejętności czytania w myślach było powszechnie stosowane.

Czy oby na pewno?

Co innego pokazuje rzeczywistość...

Część społeczeństwa jest faktycznie uzależniona od tej papki serwowanej w TV i oni naprawdę ślepo wierzą w wiele rzeczy

Jak powiedziałem już kiedyś, TV mózg wypacza.

Tak samo jak my.

Mów za siebie.

A czy to nie jest tak, że komedie romantyczne ogladają ludzie pewnego rodzaju? Tacy którzy szukają miłosci idealnej (wyidealizowanej) tak czy siak?

A może tacy którzy nie wiedzą czego chcą od życia?

I dlaczego mamy się tych filmów uczyc tylko niewłasciwych zachowań? Moze pod wpływem obejrzanej komedii romantycznej zrobimy cos romantycznego dla partnera?

Ciekawe ile takich przypadków jest faktycznie?

Łojej, nie zgodzę się. Nawet jeżeli nie jest to wyrażane wprost, to z mojej obserwacji jest tak: bardzo często (głównie Panie, choć nie tylko) osoby się obawiają mówić o swoich potrzebach, bo to nieskromne i egoistyczne, ale z drugiej strony jak już zaczyna się dziać gorzej, to podnosi się wielki lament, że partner nie dbał o swoją drugą połówkę. Problem w tym, że ta druga osoba nawet nie raczyła powiedzieć, czego w ogóle oczekuje od swojego partnera, ale brak spełnienia tych wyidealizowanych (i jednocześnie ukrytych) pragnień jest rzekomo objawem zaniedbywania. Znam niejeden związek, który rozpadł się tak naprawdę wyłącznie dlatego, że ludzie mieli dobrą wolę i chcieli ze sobą rozmawiać, ale nie mieli odwagi/chęci mówić, czego im trzeba.

O bardzo dziękuję mikroosie, za napisanie tego, co sam chciałem przekazać.

Zgadzam się, ale istnieje taka możliwość, że niektóre umysły pod wpływem częstego oglądania tego typu filmów przeszły jakąś przemianę.

Chce wszystkiego dla siebie, nic od siebie.

Na zakończenie, daję linka do romantycznego kawałka :D

http://mon7.wrzuta.pl/audio/dbSg8cH5Nw/dj_isaac_-_face_down_ass_up_ruthless_and_vorwerk_remix

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panowie, macie głęboką tendencje na zrzucanie wszystkiego na panie, korzystający z stereotypów. Wina zawsze leży po obu stronach, takie jest moje zdanie.

 

Moim zdaniem ludzie starają się komunikować, fakt nie wychodzi im często. Prosta sprawa, pewne zwroty znaczą dla partnerów trochę co innego, wynika to  innego wychowania. Czasem też coś dla kogoś jest bardziej oczywiste niż dla drugiej strony.

Np. To że chce się dostać kwiatka od czasu do czasu, może się wydawać oczywiste, ale ja się upomniałam w pewnym momencie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak to? Facet nie chciał dawać kwiatków? Przecież taaaaki uśmiech, który dostaje się w odpowiedzi, to najczystsza przyjemność :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość macintosh

To prawda - w codziennym współprzebywaniu nie ma nic bardziej pocieszającego niż uśmiech swojej kobiety.

 

lililea - ale jak byś dostała kwiatka -to może facet nie przywiązałby do tego takiej wagi jak Ty i byłabyś w błędzie, myśląc o tym co on myśli.

Nie chodzi tylko o rekwizyt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie, że nie chodzi o rekwizyt.

 

I nie chodzi tylko o to. To jest prosty przykład, są rzeczy o które trudniej się domyślić.

Ja wychodzę z założenia, że jeżeli nie otrzymuje czegoś o co nie prosiłam, to nie mam prawa mieć pretensji.

Gorzej jest jeżeli człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego czego potrzebuje.

Tak też miewałam... to jest dużo trudniejsze do załatwienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość macintosh

Ja wychodzę z założenia, że jeżeli nie otrzymuje czegoś o co nie prosiłam, to nie mam prawa mieć pretensji.

Gorzej jest jeżeli człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego czego potrzebuje.

Tak też miewałam... to jest dużo trudniejsze do załatwienia.

Ale możesz być smutna z tego powodu i to powiedzieć. Kiedy będzie to żal do drugiej osoby nie będzie pretensją. Na pewno nie wtedy kiedy scałkujecie sumę wrażeń, a potem rozwalicie problem przez indukcje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość macintosh

Bo po scałkowaniu będzie to makabryczna suma zdarzeń.

I wtedy łatwiej będzie dobrać się do wszystkich "ale".

Potem indukcja, bo wyprowadza się regułę po scałkowaniu.

Mając regułę można indukować 8) (bo trzeba pamiętać o właściwej kolejności)

 

...ale jak ten sposób się znudzi -można odwrócić kolejność. Czy dodać wino.

Chodzi o to, żeby przyatakować z największą możliwą siłą i taktyczną_bezwzględną_przewagą nad problemem.(Massive Attack)

Tak na prawdę to, chodzi o ciągłą kontrolę jakości związku, w dowolnej-każdej płaszczyźnie.

//zdziwiłem się jak napisałaś, że swojej prywatności i seksualności się nie poświęca

//ale to dlatego, że prywatności nie odróżniałem od otwartości, a seksualności od podszeptów podświadomości

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ktos tu gdzies napisal (nie pamietam gdzie i w jakim watku bo skacze po tym forum jak oszalala przez ostatnie tygodnie) ze kobiety lubia gadac i gadac. Tak, lubimy rozmawiac, z innymi kobietami i mezczyznami innymi i naszymi. Przy czym mowie tu o dialogu a nie o dwoch rownoleglych monologach czasem z rozmowa mylonych. Rozmowa buduje wiezi. Dzieki rozmowom mozemy rozebrac na czesci pierwsze nasze strachy i smutki i wyladowac emocje nagromadzone w ciagu dnia. Mozemy znalezc wspolny jezyk na granicy tego co oboje wynieslismy z domu (obejrzelismy w telewizji;>). Mozemy poznac partnera, dowiedziec sie co siedzi w jego glowie. Im wiecej poszlak tym latwiej wtedy odgadnac co rzeczony chcialby dostac w prezencie. Tyle ze...

no wlasnie, tyle ze w pewnym momencie w stalym i dlugotrwalym zwiazku mezczyzni nie chca juz rozmawiac. Podobno to naturalna kolej rzeczy bo mezczyzni sa nastawieni do zycia raczej przedmiotowo. Wszystko juz ich zdaniem zostalo powiedziane ("ile razy mam ci mowic ze cie kocham, no jasne ze kocham!"), kobieta jest juz udomowiona, oswojona i nie trzeba sie tak zanadto starac, w ruch wchodzi przyslowiowy pilot do telewizora oraz automatyczny komentarz: "przesadzasz kochanie" i wtedy nici z rozmowy. Owszem jest rozmowa o tym co na obiad i gdzie jedziemy na swieta ale jesli sie chce porozmawiac o emocjach i uczuciach i calym tym balaganie jaki sie ma w glowie to juz tylko do przyjaciolki... no i moze wtedy czlowiek sie lapie na tym ze oglada komedie romantyczna...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość macintosh

no wlasnie, tyle ze w pewnym momencie w stalym i dlugotrwalym zwiazku mezczyzni nie chca juz rozmawiac.

Jako samiec mówię, że nierozmawianie byłoby nudne.

Podobno to naturalna kolej rzeczy bo mezczyzni sa nastawieni do zycia raczej przedmiotowo.

No nie, przecież są jeszcze kobiety :D

Wszystko juz ich zdaniem zostalo powiedziane ("ile razy mam ci mowic ze cie kocham, no jasne ze kocham!"), kobieta jest juz udomowiona, oswojona i nie trzeba sie tak zanadto starac, w ruch wchodzi przyslowiowy pilot do telewizora oraz automatyczny komentarz: "przesadzasz kochanie" i wtedy nici z rozmowy. Owszem jest rozmowa o tym co na obiad i gdzie jedziemy na swieta ale jesli sie chce porozmawiac o emocjach i uczuciach i calym tym balaganie jaki sie ma w glowie to juz tylko do przyjaciolki

:-\ No chyba nie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Wszystko ma swój czas , takie filmy powino się oglądać jak ma sie 16lat, wtedy jest szansa że to się wydarzy naprawdę

Jakie szanse? Na co ma szansę dwoje  niedojrzałych ludzi?

Wina zawsze leży po obu stronach, takie jest moje zdanie.

Owszem, żony i teściowej. Spokojnie, żartuję.

Rozmowy są ważne. W rozmowach zaś ważne jest mówić co się czuję naprawdę, to daje nam:

1. Uświadamia drugiej osobie nasze prawdziwe potrzeby.

2. Daje nam poczucie że przekazaliśmy drugiej osobie co nas dręczy. To bardzo ważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz takie filmy slabe kreca, ze szkoda pieniedzy na wypozyczalnie czy marnowanie lacza (p2p) i czasu na takie glupoty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pary, które na początku związku mają wyższy poziom oksytocyny we krwi, pozostają ze sobą dłużej od par z niższym stężeniem hormonu miłości (Psychoneuroendocrinology).
      Naukowcy z Uniwersytetu Bar-Ilan badali 60 par w wieku dwudziestu kilku lat, które zaczęły się spotykać w ciągu 3 ubiegłych miesięcy. Mierzono u nich poziom oksytocyny i gdy minęło pół roku, ponownie przyglądano się statusowi związku. Okazało się, że osoby z par z wyższym początkowym stężeniem hormonu z większym prawdopodobieństwem nadal ze sobą były, podczas gdy inni zdążyli się rozstać.
      Jak zauważają Izraelczycy, oksytocyna odgrywa ważną rolę w początkowych etapach romantycznego związku, a przywiązanie do partnera rozwija się zasadniczo podobnie jak przywiązanie matki do dziecka. Psycholodzy dywagują nawet, że sprej z oksytocyną można by wykorzystać w terapii.
      Na początku studium kobiety i mężczyzn z osobna wypytywano o obawy i nadzieje związane z relacją, a potem - już wspólnie - opowiadali oni o pozytywnych doświadczeniach. Od wszystkich pobrano krew. Pomyślano też o grupie kontrolnej złożonej z 43 singli. Okazało się, że stężenie oksytocyny u ludzi w "świeżych" związkach było średnio prawie 2 razy wyższe niż u samotnych. U par, które były dalej ze sobą po upływie 6 miesięcy, poziom hormonu utrzymywał się na stałym poziomie.
      Izraelczycy uważają, że stężenie oksytocyny na początkowych etapach związku można potraktować jako wskaźnik jego perspektyw. Autorzy eksperymentu podkreślają, że pary z wyższym poziomem hormonu okazywały sobie w czasie wywiadów więcej uczuć, dotykając się czy utrzymując kontakt wzrokowy. Takie zachowania podwyższają z kolei stężenie oksytocyny i miłosny krąg się zamyka...
      Ponieważ nie badano poziomu hormonu przed wejściem w związek, nie wiadomo, jaki jest kierunek zależności: czy to miłość nasila jej sekrecję, czy też osoby z wyższym stężeniem hormonu mają silniejszą tendencję do wiązania się i pozostawania w parach.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jeśli para albo jeden z partnerów (nadmiernie) ceni dobra materialne, cierpi na tym stabilność relacji oraz wrażliwość na potrzeby drugiej strony.
      Psycholodzy z Brigham Young University badali 1734 małżeństwa z USA. Każda para wypełniała kwestionariusz dotyczący jakości relacji. W jednym z pytań proszono o ocenę ważności "posiadania pieniędzy i wielu przedmiotów".
      Analiza uzyskanych wyników pokazała, że pary twierdzące, że pieniądze nie są ważne, uzyskiwały 10-15% więcej punktów w skali stabilności małżeństwa (w porównaniu do par, gdzie jeden lub oboje partnerzy byli nastawieni materialistycznie). Pary, gdzie oboje małżonkowie byli materialistami, wypadały gorzej w niemal wszystkich ocenianych przez nas aspektach. Wszędzie występował ten sam wzorzec, bez względu na to, czy chodziło o szwankującą komunikację, słabą umiejętność rozwiązywania konfliktów czy niską reaktywność na drugą osobę - podkreśla prof. Jason Carroll.
      Jedna na pięć badanych par przyznawała się do silnego umiłowania pieniędzy. Często okazywało się, że dobra materialne stanowiły dla nich podstawowe źródło konfliktów. Sposób postrzegania finansów wydaje się ważniejszy dla stanu małżeństwa od rzeczywistej sytuacji materialnej - podsumowuje Carroll.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Susan Quilliam, brytyjska psycholog specjalizująca się w seksuologii i mowie ciała, opublikowała ostatnio na łamach Journal of Family Planning and Reproductive Health Care artykuł, w którym dowodzi, że zalewające półki księgarń i kiosków romanse mają na kobiety większy wpływ niż porady fachowców. Wg niej, niweczy to skuteczność inicjatyw dotyczących planowania rodziny czy tzw. zdrowia reprodukcyjnego (czyli np. chorób przenoszonych drogą płciową).
      Na współczesne kobiety nadal silnie oddziałuje wizja wyidealizowanej miłości i seksu rodem z romantic fiction. I choć, oczywiście, jest w literaturze miejsce dla tego gatunku prozy, który może dostarczać sporo radości i przyjemności, spoglądanie na świat związków przez różowe okulary niekoniecznie sprzyja paniom.
      Quilliam podkreśla, że wiele sytuacji, z którymi klinicyści mają do czynienia w swej codziennej pracy, stanowi właśnie pokłosie romansów. Psycholog uważa wręcz, że romantic fiction silniej wpływa na zachowania kobiet niż wysiłki stowarzyszeń na rzecz równouprawnienia czy planowania rodziny. Gatunek ten jest [niestety] nadal zdominowany przez silny trend ucieczkowości, perfekcjonizmu oraz idealizacji. To przeciwieństwo tego, co staramy się promować. Brytyjka wspomina choćby o seksie uprawianym poza konwencją obopólnej zgody. Bohaterki romansów ulegają raczej przebudzeniu pod wpływem działania mężczyzny, co wyklucza kierowanie się przez kobiety własną wolą i pragnieniami.
      Romanse kreują też nierealistyczną wizję świata. Tutaj kobiety przeżywają wielokrotne orgazmy i przechodzą ciąże bez najmniejszych komplikacji. Quilliam wyjaśnia, że terapeuci podkreślają, że seks i związki mogą być, oczywiście, wspaniałe, ale nigdy idealne. O ile zakochanie stanowi świetną inspirację dla książki, o tyle romans sam w sobie nie jest w stanie unieść ciężarów trwającego całe życie związku. We wcześniejszych wersjach powieści o miłości bohaterkami były dziewice, które dopiero uwiedzione przez mężczyznę odkrywały swój popęd seksualny. W romantic fiction sprzed paru dziesięcioleci próżno szukać samotnych rodziców lub przemocy domowej. Obecnie książki reprezentujące ten gatunek lepiej oddają rzeczywistość - bohaterowie pracują i muszą się rozprawiać z przeciwnościami losu, nadal jednak zaawansowany idealizm powoduje, że w listach miłośniczek romansów, które docierają do prowadzącej kolumnę z poradami Quilliam, często pojawiają się charakterystyczne pytania. Kobiety pozostające w stabilnych związkach piszą np. o pociągu emocjonalnym do innego niż partner mężczyzny. Chcą odejść, nie podejmując w ogóle prób odbudowania relacji, bo w nieidealnym związku wygasła namiętność. Co gorsza romantic fiction często aktywnie zniechęca do używania prezerwatyw. Pani psycholog ujawnia, że przeprowadzone ostatnio badania pokazały, że o korzystaniu z kondomów wspomina się w 1 romansie na 10. Zazwyczaj główna bohaterka odmawia stosunku z prezerwatywą, twierdząc, że nie chce, by między nią a wybrankiem istniały jakiekolwiek bariery. Odnotowano też korelację między częstością czytania romansów a negatywnym nastawieniem do używania kondomów.
      Z pozoru problem wydaje się błahy, ale jak wylicza Quilliam, w niektórych krajach rozwiniętych romantic fiction stanowi aż ok. 50% sprzedaży książek.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kupowanie na pokaz jest u mężczyzn napędzane chęcią przeżycia przelotnego romansu. Choć ta strategia działa na kobiety, jednocześnie potrafią one przejrzeć ukryte motywy działania właściciela luksusowych towarów.
      Zespół psychologów z Rice University, University of Texas-San Antonio (UTSA) i University of Minnesota przeprowadził serię eksperymentów. Wyniki zebrano w artykule pt. "Pawie, porsche i Thorstein Veblen: konsumpcja na pokaz jako system sygnalizacji seksualnej", który ukazał się w piśmie Journal of Personality and Social Psychology. Badania przeprowadzono na ok. 1000 osobach.
      Badanie sugeruje, że produkty na pokaz, takie jak porsche, mogą u niektórych mężczyzn spełniać tę samą funkcję, co wspaniałe pióra pawia - podkreśla prof. Jill Sundie z UTSA. Paw rozkłada przed potencjalną partnerką ogon, a mężczyzna demonstruje rzucające się w oczy produkty. Nie wszyscy mężczyźni wybierają tę strategię, zachowują się tak panowie zainteresowani krótkotrwałymi związkami seksualnymi.
      Naukowcy stwierdzili, że dla kobiet mężczyźni nabywający rzucające się w oczy towary luksusowe są bardziej atrakcyjni od mężczyzn kupujących produkt nieluksusowy, ale tylko jako kandydaci do umówienia się na randkę, a nie w roli partnera do poślubienia. Panie wnioskowały z bijących po oczach wydatków, że mężczyźni ci są zainteresowani wyłącznie przelotnym seksem.
      Kiedy kobiety zastanawiały się nad długoterminowym związkiem, posiadanie sportowego samochodu nie zapewniało korzyści, w porównaniu do posiadania samochodu ekonomicznego. Ludzie sądzą, że możność pochwalenia się rzucającymi się w oczy rzeczami zwiększa ich atrakcyjność jako partnerów w związku, ale w rzeczywistości wielu mężczyzn wysyła kobietom niewłaściwe komunikaty - tłumaczy prof. Daniel Beal z Rice University.
      Oczywiście kobiety także wydają masę pieniędzy na drogie rzeczy, ale inaczej niż u mężczyzn przewidywanie romansu nie wyzwala u nich rzucających się w oczy zakupów. Obie płcie zachowują się więc podobnie, ale tylko z pozoru, bo kierują nimi zupełnie inne motywy.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...