Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Profesor Mark Z. Jacobson z Uniwersytetu Stanforda, przeprowadził pierwsze porównawcze ilościowe badania różnych systemów produkcji energii. Wynika z nich, że najlepszymi metodami zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego, zmniejszenia emisji do atmosfera oraz zredukowania liczby osób umierających z powodu zanieczyszczenia powietrza, są inwestycje w energię pozyskiwaną z wiatru i wody. Mają one przewagę zarówno nad biopaliwami, jak i nad energią nuklearną.

W swoich badaniach Jacobson brał pod uwagę nie tylko możliwość wykorzystania danego sposobu produkcji energii jako źródła elektryczności dla gospodarstw domowych czy napędu dla pojazdów, ale również badał ich wpływ na źródła wody, środowisko, globalne ocieplenie, zdrowie człowieka, bezpieczeństwo energetyczne kraju oraz wymagania dotyczące zajmowanej przestrzeni i niezawodność.

Profesor odkrył, że te źródła energii, o których obecnie mówi się najwięcej, zanieczyszczają środowisko od 25 do 1000 razy bardziej, niż najczystsze z możliwych źródeł. Alternatywne źródła energii, które są dobre, nie są tymi, o których najczęściej mówimy. Niektóre z rozważanych propozycji są koszmarne - mówi Jacobson. Jego zdaniem biopaliwa bazujące na etanolu uczynią więcej szkody dla ludzkiego zdrowia, środowiska naturalnego, ujęć wody czy gleby niż paliwa kopalne.

Naukowiec mówi, że najlepszymi źródłami energii, w takiej właśnie kolejności, są: wiatr, skoncentrowana energia słoneczna (używanie luster do podgrzewania płynu), energia geotermalna, energia pływów morskich, energia słoneczna z ogniw fotowoltaicznych, energia fal morskich, energia uzyskiwania z przepływu wody. Z kolei najgorszymi formami pozyskiwania energii, w kolejności od najmniej do najbardziej szkodliwej, są: energia jądrowa, energia z węgla połączona z przechwytywaniem i sekwestracją związków węgla, etanol z kukurydzy, etanol z trawy. Pozyskiwanie biopaliwa z trawy powoduje większe zanieczyszczenie powietrza, wymaga większych areałów uprawy i ma bardziej negatywny wpływ na środowisko niż biopaliwa z kukurydzy.

Uczony najpierw porównał różne źródła pozyskiwania energii na potrzeby transportu. Przyjął, że wszystkie samochody w USA to pojazdy albo elektryczne, albo korzystające z ogniw paliwowych, albo też napędzane etanolem E85.

Z wyliczeń Jacobsona wynika, że najmniej obciążające dla środowiska naturalnego jest wykorzystanie turbin wiatrowych. Redukują one emisję dwutlenku węgla o 99% i wymagają wyjątkowo mało miejsca. Do zasilenia wszystkich samochodów w USA wystarczyłoby 0,5% powierzchni USA czyli 30-krotnie mniej niż w przypadku biopaliw. Jednocześnie uratowano by życie 15 000 osób rocznie, które obecnie umierają w Stanach Zjednoczonych z powodu zanieczyszczenia powietrza powodowanych przez ruch samochodowy. Ponadto produkcja energii w wiatru niemal nie wymaga użycia wody. Z kolei użycie etanolu nie przyczyni się do zmniejszenia liczby zgonów spowodowanych zanieczyszczeniami.

Wszystkie amerykańskie samochody można zasilić od 73 do 144 tysiącami 5-megawatowych turbin wiatrowych. Jacobson przyrównuje to do 300 000 samolotów, jakie USA wybudowały w czasie II wojny światowej i mówi, że turbiny jest znacznie łatwiej budować. Politycy dużo obecnie mówią o konieczności wdrożenia programu robót, które dadzą ludziom pracę w obliczu kryzysu. Zatrudniając ludzi przy budowie turbin wiatrowych, farm słonecznych, zakładów energii geotermalnej, samochodów elektrycznych nie tylko damy im pracę, ale też zmniejszymy koszty opieki zdrowotnej, zredukujemy szkodliwy wpływ na środowisko i uzyskamy niewyczerpane źródło czystej energii - mówi Jacobsen. Podkreśla przy tym, że, wbrew obawom niektórych, pozyskiwanie energii z fal czy wiatru wcale nie oznacza uzależnienie się od kaprysów pogody. Wystarczy tylko odpowiednio sterować produkcją energii w wielu różnych lokalizacjach.

Jednocześnie naukowiec skrytykował amerykański przemysł samochodowy, który promuje biopaliwa. To najgorsze miejsce do inwestowania pieniędzy. Biopaliwa są najgorszym wyborem w odchodzeniu od paliw kopalnych - mówi.

Porównując emitowane zanieczyszczenia, Jacobsen stwierdza: pozyskiwanie energii z węgla z sekwestracją powoduje od 60 do 110 razy większe zanieczyszczenie niż energia wiatrowa. Energia nuklearna oznacza 25 razy więcej zanieczyszczeń niż wiatr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obawiam się, iż nie został tutaj uwzględniony wpływ na środowisko wynikający z produkcji i utylizacji baterii niezbędnych do akumulowania energii elektrycznej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma się czego obawiać ani podejrzewać, bo nie ma do tego podstaw. Albo jest to napisane w artykule, albo nie jest. Skoro nie wynika to wprost z artykułu, czy badacz uwzględnił czy nie uwzględnił wpływ produkcji i utylizacji baterii, to na wyrost i niepotrzebne są takie dywagacje. Równie dobrze można by napisać, np.: "obawiam się, iż nie został tutaj uwzględniony wpływ na środowisko produkcji paliwa do reaktorów atomowych"... tylko co to wnosi? nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czemu wszyscy zakładają że potrzebne są nam akumulatory?

Przecież istnieje coś takiego jak silniki MDI na sprężone powietrze. Mają lepszą wydajność niż elektryczne i większy zasięg na jednym tankowaniu powietrzem (około 200km na standardowym zbiorniku) Są tańsze i nie wydzielają nic oprócz powietrza do atmosfery.

 

Turbiny wiatrowe i inne mogłyby sprężać powietrze, a my tylko tankowalibyśmy do samochodu (trwa to 3 minuty czyli tyle co tankowanie LPG)

Powietrze gromadzi się w starych wyrobiskach po wydobyciu gazów i ropy.

 

To jest najlepsze ekologiczne rozwiązanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co z tego, że Twój samochód wydziela jedynie powietrze, skoro i tak trzeba je sprężyc, a żeby to zrobić i tak trzeba zużyć energię i wytworzyć spaliny?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jakie spaliny? Nie rozumiesz?

 

łancuch rozwiązań jest taki: Turbina wiatrowa>Kompresor>Zbiornik>Dystrybucja powietrza> Samochód> wydech przefiltrowanego powietrza.

 

U gdzie tu masz spaliny? zresztą poczytaj tutaj: http://www.mdi.lu/english/produits.php

 

Oczywiście można używać samego powietrza. Zresztą jest jeszcze masa innych rozwiązań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I na pewno jesteś w stanie osiągnąć tak wielkie ciśnienia, żeby napełnić zbiornik na 200 km? Jeśli tak, to jestem pod sporym wrażeniem.

 

A tak w ogóle, to przepraszam, chyba nie doczytałem dostatecznie dokładnie :D no i witam na forum :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
łancuch rozwiązań jest taki: Turbina wiatrowa>Kompresor>Zbiornik>Dystrybucja powietrza> Samochód> wydech przefiltrowanego powietrza.

 

Zrobienie ciśnienia 600 atm w wyrobisku kopalni to nie taka prosta (ani bezpieczna sprawa).

 

Pomysł jest dobry , tylko powinno się wyrobisko (szczelne) zalać wodą a tę podgrzewać energią z wiatraków (niekoniecznie elektryczną) , do 80 st. następnie schładzać wyrobisko np. zimą do ogrzewania a przez cały rok do przygotowania ciepłej wody.

Takie rozwiązanie (potężny akumulator cieplny) pozwala gromadzić energię z dowolnego źródła (kolektory słoneczne, elektrownie wiatrowe, ciepło z procesów produkcyjnych , naddatki energi elektrycznej, wykorzystanie limitu gazowego zakontraktowanego w Rosji, a nawet po rozpuszczeniu wapna w tej wodzie na pochłanianie dwutlenku węgla (CO2) z elektrowni (oraz innych trucizn zawartych w spalinach). 

 

Być może że taki sposób akumulacji energii zabezpieczyłby (zimowe) bezpieczeństwo energetyczne nie jednego miasta, a może nawet całego kraju gdyby podejść do tego z głową (i unijnymi pieniędzmi) na odpowiednią skalę.

(tel.888231200)

 

(Cała Wieliczka i pół Krakowa mogłoby przestać korzystać z niskiej emisji do tego przestałaby się zapadać i byłyby rezerwy wody dla miasta tak w razie czego)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Waldi masz racje z tym akumulatorem ciepła, to najlepsze rozwiązanie przechowywania energii (można jeszcze produkować H2), ale po co tak dużą powierzchnie sprężać do 600ATM? kiedy wystarczy mała stalowa butla  :D. Co do samochodu to nie imponuje mocą ani kosztem  przejechania 100km = 0.5€ co przy obecnym kursie da 2,1zł gdzie normalny samochód jedzie na tanią ropę. 47.40USD/baryłka dobrze sobie to policzyć i uświadomić jak państwo nas okrada (140zł/159l=1zł i 13gr za litr paliwa) :'(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomysłów na alternatywne źródła energii jest sporo, cały problem polega na ich mobilności. W tym wypadku mobilność wynika bezpośrednio z efektywności danego źródła, a jego rozmiarów.

Zawsze pionierskie rozwiązania są w tej materii bardzo ograniczone, przynajmniej na początku, sęk w tym żeby ktoś dostrzegł potencjał w danej metodzie i zainwestował pieniądze.

 

I znów pieniądz leży u podstaw wszelkiego postępu. Lobby naftowe należy do największych (jeżeli nie największe)na świecie, a tym nie bardzo zależy na zmniejszaniu swoich zysków. To samo państwu też nie bardzo na tym zależy, bo w końcu podatek w paliwie jest ogromny.

 

Niestety jednak musimy szukać innych źródeł energii, bo albo paliwa kopalne nam się w końcu skończą i wtedy będziemy mieli ogromne kłopoty, albo sami się zagazujemy (zobacz wątek "Globalne ocieplenie - prawda czy mit?" ) Polecam zobaczyć również: http://blogfm.blox.pl/2007/07/Przemysl-to.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wszystko ładnie pięknie, ale elektrownie wiatrowe też niestety nie pozostają bez wpływu na środowisko.

O zabijanych ptakach i nietoperzach czytaliśmy ostatnio, a pozostaje jeszcze kwestia podwyższania temperatury otoczenia co negatywnie odbija się na roślinach i zwierzętach.

Wiadomo, że to niby mniejsze zło, ale jednak nie jest tak różowo, żeby od razu krzyczeć, budujmy "ile się da".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
sęk w tym żeby ktoś dostrzegł potencjał w danej metodzie i zainwestował pieniądze.

I znów pieniądz leży u podstaw wszelkiego postępu.

Nie pieniądz tylko ludzie którzy go posiadają, odpowiadają za cały syf wszysto otaczający (ich również).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Niestety jednak musimy szukać innych źródeł energii, bo albo paliwa kopalne nam się w końcu skończą i wtedy będziemy mieli ogromne kłopoty, albo sami się zagazujemy

Taa... Umrzemy z braku tlenu. A ropy jeszcze trochę jest na świecie, także się nie martw. Na przykład Brazylia ma spore złoża. Jedne przestaje się powoli eksploatować, drugie zaczyna...

 

Jeśli szukać alternatyw dla obecnych źródeł energii, trzeba szukać rozwiązań korzystnych przede wszystkim z punktu widzenia konsumenta, a nie środowiska.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
trzeba szukać rozwiązań korzystnych przede wszystkim z punktu widzenia konsumenta, a nie środowiska.

Jasne. A wzrost częstosci zachorowań na nowotwory to zapewne nie wina zanieczyszczeń, tylko zaburzeń PM?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jasne. A wzrost częstosci zachorowań na nowotwory to zapewne nie wina zanieczyszczeń, tylko zaburzeń PM?

Może i masz rację. Ale wolę to niż mieć supersterylne powietrze i zdychać z głodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I tak zdechniesz, ale z powodu choroby. Tymczasem obecnie Ziemi wcale nie groziłby głód, gdyby tylko zmienił się sposób zarządzania zasobami. Nie mam tu na myśli żadnego rozdawnictwa, a jedynie podstawowe działania systemowe, takie jak zwalczenie korupcji w krajach afrykańskich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taa... Umrzemy z braku tlenu. A ropy jeszcze trochę jest na świecie, także się nie martw. Na przykład Brazylia ma spore złoża. Jedne przestaje się powoli eksploatować, drugie zaczyna...

 

Jeśli szukać alternatyw dla obecnych źródeł energii, trzeba szukać rozwiązań korzystnych przede wszystkim z punktu widzenia konsumenta, a nie środowiska.

 

Kurde, znowu na zielonego wychodzę, ale z takim myśleniem to niewiele nam zostanie ze środowiska i bez względu na to czy globalne ocieplenie to wielka lipa.

XX wiek upłynął nam pod znakiem rabunkowego wydobywania surowców naturalnych, nie można brać niczego nie dając w zamian. Przecież jak się kończyło złoże przykładowo węglowe to zostawała ogromna dziura w ziemi zagrażająca całemu otoczeniu, złoże ropy - skażone i zdegradowane środowisko.

Nikt nie mówi żeby kosztem jakiegoś wróbelka ludzie przymierali głodem, ale cześć naszych zysków musimy oddać żeby chronić to co może szybko zniknąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
I tak zdechniesz, ale z powodu choroby.

Fajnie, że przepowiedziałeś mi przyszłość. A sobie? Śmierć nie musi być wynikiem choroby...

Tymczasem obecnie Ziemi wcale nie groziłby głód, gdyby tylko zmienił się sposób zarządzania zasobami. Nie mam tu na myśli żadnego rozdawnictwa, a jedynie podstawowe działania systemowe, takie jak zwalczenie korupcji w krajach afrykańskich.

A to już swoją drogą.

 

A każdy chce mieć jak najczyściej, ale na żarcie i rachunki płacić jak najmniej. No z wyjątkiem zielonych, których, jak wiadomo, obchodzi tylko to pierwsze.

Nikt nie mówi żeby kosztem jakiegoś wróbelka ludzie przymierali głodem, ale cześć naszych zysków musimy oddać żeby chronić to co może szybko zniknąć.

Ale nie popadajmy w skrajność. Namawianie ludzi do odstawienia mięsa i straszenie różnymi tekstami to nie droga do celu. Tym bardziej denerwuje mnie udawana troska eurokratów, którzy tylko chcą się nakraść na histerii globalnego ocieplenia. Sam chyba nie zaprzeczysz, że tak jest, skoro szkodliwość emisji antropogenicznych gazów cieplarnianych innych niż CO2 jest większa (wg przytoczonego przez Ciebie artykułu w temacie o glob. ociepl.).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajnie, że przepowiedziałeś mi przyszłość. A sobie?

Gdybyś popisał się większym pomyślunkiem przy czytaniu tej wypowiedzi, zrozumiałbyś jej sens. Tym razem, wyjątkowo, zawiodłeś mnie na tym polu.

Śmierć nie musi być wynikiem choroby...

No to najlepiej żreć wszystko jak świnia, przesiadywać na solarium i palić dwie paczki dziennie, bo umrzeć można przecież z dowolnego powodu, prawda?

Namawianie ludzi do odstawienia mięsa i straszenie różnymi tekstami to nie droga do celu.

A kto namawia do odstawienia mięsa? Nie sądzisz, że zamiast tego można zachęcać rolników np. do wykorzystywania wytwarzanego gazu jako fantastycznego źródła energii? Miałbyś i czyściej, i taniej - tak, jak sam zaproponowałeś. Tyle, że w swoim pędzie do rzucania pustych haseł nawet tego nie zauważyłeś, bo wszystko, co zielone, automatycznie jest dla Ciebie złe i lewackie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I tak zdechniesz, ale z powodu choroby. 

Niepotrzebne drażnienie oponenta.

 

A każdy chce mieć jak najczyściej, ale na żarcie i rachunki płacić jak najmniej. No z wyjątkiem zielonych, których, jak wiadomo, obchodzi tylko to pierwsze.

Najczyściej? Tu chodzi żeby w ogóle coś zostało ze środowiska, przy takim wyniszczaniu środowiska niewiele nam zostanie. A ekoterorysci też muszą istnieć, bowiem rzeczywistość będzie wypadkową obu stron, a przechyli się w tą "głośniejszą" stronę.

 

Namawianie ludzi do odstawienia mięsa i straszenie różnymi tekstami to nie droga do celu. Tym bardziej denerwuje mnie udawana troska eurokratów, którzy tylko chcą się nakraść na histerii globalnego ocieplenia. Sam chyba nie zaprzeczysz, że tak jest, skoro szkodliwość emisji antropogenicznych gazów cieplarnianych innych niż CO2 jest większa (wg przytoczonego przez Ciebie artykułu w temacie o glob. ociepl.).

 

Lobby "za ocieplaniem się klimatu" jest dużo większe i wspierane przez największe koncerny produkujące np. lodówki. Z dwojga złego lepsza jest ta strona, ponieważ druga pozwala nam truć i "bałaganić" bez ograniczeń.

A koncernom oczywiście jest na rękę ta histeria, bo zarobią więcej wciskając droższy sprzęt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
No to najlepiej żreć wszystko jak świnia, przesiadywać na solarium i palić dwie paczki dziennie, bo umrzeć można przecież z dowolnego powodu, prawda?

Nie żrę wszystkiego jak świnia, nie przesiaduję w solarium i nie palę. Mówimy przecież o rzekomym złym wpływie mięsa na organizm. Nie wątpię, że w dużych ilościach jest szkodliwe, ale z drugiej strony myślę, że człowiek z natury jest wszystkożercą i bez sensu jest propagowanie wegetarianizmu. Warto za to zastanowić się nad przyczynami wzmożonej konsumpcji w niektórych rejonach świata, nad tym jakie czynniki kształcą takie-a-nie-inne nawyki żywieniowe.

A kto namawia do odstawienia mięsa?

W pewien sposób robi to ten tekst o zwierzętach, co to zabiją nas kupami.

Nie sądzisz, że zamiast tego można zachęcać rolników np. do wykorzystywania wytwarzanego gazu jako fantastycznego źródła energii? Miałbyś i czyściej, i taniej - tak, jak sam zaproponowałeś.

Jeśli tak rzeczywiście jest - jestem jak najbardziej za! Problem w tym, że nikt nie informuje rolników o możliwości wykorzystania tego źródła energii, nie mówiąc o zachęcaniu do korzystania z niego. Jeśli UE naprawdę zamierza walczyć z globalnym ociepleniem, to niech takie rozwiązania promuje, a nie ograniczanie CO2, co uderza w energetykę (zwłaszcza naszą, polską, opartą w 95% na węglu), a chyba nikt nie chce płacić większych rachunków za prąd (i nie tylko rachunków za prąd).

A ekoterorysci też muszą istnieć, bowiem rzeczywistość będzie wypadkową obu stron, a przechyli się w tą "głośniejszą" stronę.

Ale ekoterrorysta to nie ekolog. Potrafię uszanować różnego rodzaju ruchy na rzecz ochrony środowiska, ale bandę z greenpeace'u to bym chętnie na antarktydę wysłał.

Lobby "za ocieplaniem się klimatu" jest dużo większe i wspierane przez największe koncerny produkujące np. lodówki.

Gdyby lobby "za ociepleniem klimatu" było tak duże, to nie byłoby tyle szumu wokół pakietu klimatycznego i media nie trąbiłyby o potrzebie ograniczania emisji CO2.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Nie żrę wszystkiego jak świnia, nie przesiaduję w solarium i nie palę.

To była odpowiedź na Twój argument, że "śmierć nie musi być z powodu choroby", który miał rzekomo podważyć moją wypowiedź o tym, że zatruwanie środowiska jest szkodliwe.

Mówimy przecież o rzekomym złym wpływie mięsa na organizm.

Nie, właśnie wcale nie, czego Ty nie dostrzegasz. Rozmawiamy o tym, czy obecny sposób produkcji mięsa jest korzystny dla środowiska.

Jeśli tak rzeczywiście jest - jestem jak najbardziej za!

No widzisz? Wystarczyło na chwilkę spuścić klapki z oczu i nie nazywać wszystkiego odruchowo lewactwem i już jest efekt.

Jeśli UE naprawdę zamierza walczyć z globalnym ociepleniem, to niech takie rozwiązania promuje, a nie ograniczanie CO2

Zgadzam się, ale to jest zupełnie osobna sprawa.

bandę z greenpeace'u to bym chętnie na antarktydę wysłał.

Dlaczego narażasz pingwiny na zidiocenie w ich towarzystwie? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

człowiek z natury jest wszystkożercą i bez sensu jest propagowanie wegetarianizmu.

To że wszystko je nie znaczy że mu nie szkodzi, lekarze przecież zalecają szczególnie nadciśnieniowcom (bez względu na to z jakiego powodu nadciśnienie powstało) żeby odstawić smażone, pieczone mięsko, a najzdrowiej to przejść na wegetarianizm. Więc nie jest to bezsensu, wegetarianizm to także cała kultura.

 

Problem w tym, że nikt nie informuje rolników o możliwości wykorzystania tego źródła energii, nie mówiąc o zachęcaniu do korzystania z niego. Jeśli UE naprawdę zamierza walczyć z globalnym ociepleniem, to niech takie rozwiązania promuje, a nie ograniczanie CO2, co uderza w energetykę

Ależ promuję poprzez dotacje, np. przydomowe oczyszczalnie ścieków czy kolektory ciekła do grzania wody, wszystko to zwracane jest w min. 50%.

 

Ale ekoterrorysta to nie ekolog. Potrafię uszanować różnego rodzaju ruchy na rzecz ochrony środowiska, ale bandę z greenpeace'u to bym chętnie na antarktydę wysłał.

To w jaki sposób ma zwrócić uwagę na palący problem? Pikietą przed gmachem firmy, która przykładowo wylewa nieczystości do rzeki?

 

Gdyby lobby "za ociepleniem klimatu" było tak duże, to nie byłoby tyle szumu wokół pakietu klimatycznego i media nie trąbiłyby o potrzebie ograniczania emisji CO2.

Lobby "za ociepleniem klimatu" chodziło mi o tą drugą stronę, co wzywa do ograniczenia emisji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na potrzeby dalszej dyskusji proponuję, by wyraźnie rozgraniczyć dietę bezmięsną oraz wegetarianizm. Wegetarianizm to pojęcie znacznie szersze i zahacza o całą rozległą ideologię, zaś dieta bezmięsna to po prostu dieta bezmięsna. W dalszej argumentacji może to być bardzo istotne i zapobiegnie sytuacji, w której będziemy traktowali argumenty wegetarian jako rzekome argumenty zwolenników ograniczenia ilości spożywanego mięsa, np. z powodów czysto zdrowotnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ależ promuję poprzez dotacje, np. przydomowe oczyszczalnie ścieków czy kolektory ciekła do grzania wody, wszystko to zwracane jest w min. 50%.

Ale ja jestem przeciwko wszelkim dotacjom :D

w jaki sposób ma zwrócić uwagę na palący problem?

Ale który problem? Bo już sam nie wiem, o czym właściwie rozmawiamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Caltech (California Institute of Technology) poinformował właśnie, że od roku 2013 Donald Bren – najbogatszy deweloper w USA – wraz z żoną Brigitte przekazali uczelni ponad 100 milionów dolarów na prace nad pozyskiwaniem energii słonecznej w przestrzeni kosmicznej i przesyłaniem jej na Ziemię. Dzięki nim w roku 2022 lub 2023 w przestrzeń kosmiczną trafi pierwsza testowa instalacja.
      Majątek 89-letniego Brena jest wyceniany na 15–16 miliardów dolarów. Dorobił się olbrzymich pieniędzy na budowie nieruchomości. Jest skrytym człowiekiem, rzadko udziela wywiadów. Przeznacza duże kwoty na działalność charytatywną. Wiadomo, że setkami milionów dolarów wspiera edukację, naukę i ochronę środowiska. W ciągu ostatnich 30 lat przekazał też 220 km2 terenów na potrzeby parków, rezerwatów i terenów rekreacyjnych. O tym, że woli pozostawać w cieniu może świadczyć sam fakt, że o finansowaniu przez Brena Space Solar Power Project poinformowano dopiero po 8 latach.
      Wysoka orbita okołoziemska to bardzo dobre miejsce do pozyskiwania energii słonecznej. Słońce nigdy tam nie zachodzi, nie formują się chmury. Od dawna jest ona przedmiotem zainteresowania inżynierów. Jednak dotychczasowe projekty były nierealistyczne. Zbyt wielkie, by mogły się udać. Zakładały bowiem zbudowanie olbrzymich wielokilometrowych struktur pozyskujących energię, która następnie za pomocą laserów lub mikrofal byłaby przesyłana na Ziemię. Budowa takich struktury wymagałaby startów setek rakiet.
      Tym, czego naprawdę potrzebowaliśmy była zmiana paradygmatu technologicznego, mówi profesor Harry Atwater, kierujący Space Solar Power Project. Zamiast urządzenia, które waży kilogram na metr kwadratowy, możemy obecnie stworzyć system o macie 100-200 gramów na metr kwadratowy i mamy plany zejścia z masą do 10-20 gramów na m2, informuje uczony.
      Największa zmiana w myśleniu zaszła w samej budowie paneli słonecznych. Naukowcy z Caltechu budują modułowe panele. Każde z lekkich galowo-arsenkowych ogniw jest mocowane do „kafelka” o powierzchni 100 cm2. Każdy z „kafelków” – i to właśnie ma być kluczem do sukcesu – jest indywidualną stacją słoneczną, wyposażoną z fotowoltaikę, elektronikę oraz przekaźnik mikrofalowy. „Kafelki” będą łączone w większe moduły o powierzchni kilkudziesięciu metrów kwadratowych, a tysiące takich modułów będą tworzyły heksagonalną stacją o kilkukilometrowej długości. Jednak moduły nie będą ze sobą połączone. Nie będzie ciężkich kabli czy rusztowań.
      Myślimy o tym jak o ławicy ryb. To zestaw identycznych niezależnych elementów latających w formacji, mówi Atwater.
      Transmisja na Ziemię będzie odbywała się za pomocą mikrofal. Sygnały z poszczególnych „kafelków” będą synchronizowane, co pozwoli na wycelowanie ich w naziemny odbiornik bez potrzeby używania ruchomych części. Całość zaś będzie bezpieczna. Promieniowanie mikrofalowe jest promieniowaniem niejonizującym, a gęstość przesyłanej energii będzie taka, jak gęstość energii słonecznej.
      Miną jednak lata, zanim na co dzień będziemy korzystali z tego typu rozwiązań. Wcześniej czy później przesyłanie energii z kosmosu na Ziemię stanie się codziennością. Do optymizmu skłaniają zarówno spadające koszty lotów w kosmos, jak i intensywne prace, prowadzone np. przez agencje kosmiczne z USA, Chin czy Japonii.
      Niewykluczone jednak, że pierwsze urządzenia zasilane w ten sposób nie będą znajdowały się na Ziemi, a w kosmosie. Może się bowiem okazać, że przesyłanie energii mikrofalowej z farm orbitalnych do satelitów czy stacji kosmicznych jest rozwiązaniem bardziej praktycznym, niż konieczność wyposażania satelitów i stacji we własne panele słoneczne.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z California Institute of Technology (Caltech) twierdzą, że wydajność turbin wiatrowych można bardzo łatwo zwiększyć co najmniej 10-krotnie. Wystarczy... odpowiednio dobrać umiejscowienie turbiny. Specjaliści doszli do takich wniosków po przeprowadzeniu badań na eksperymentalnej 1-hektarowej farmie wiatrowej w pobliżu Los Angeles.
      Badania prowadził zespół kierowany przez profesora Johna Dabiri, specjalisty ds. aeronautyki i bioinżynierii.
      Na wspomnianej farmie stoją 24 wiatraki o wysokości 10 metrów. Wykorzystują one turbiny typu VAWT (vertical-axis wind turbines) o rozpiętości 1,2 metra każda. To turbiny o pionowej osi obrotu. Znane są od lat, jednak ich zastosowanie ograniczały możliwości technologiczne i materiałowe. Mają one jednak potencjalnie wyższą sprawność energetyczną od powszechnie stosowanych turbin o osi poziomej HAWT. Mają też prostszą konstrukcję, pracują przy wietrze wiejącym z różnych kierunków i o różnej sile. Pracują ponadto ciszej i są bezpieczniejsze.
      Profesor Dabiri zauważa, że obecnie buduje się farmy wiatrowe, które wykorzystują turbiny HAWT. Muszą one stać w dużej odległości od siebie, nie tylko dlatego, by skrzydła nie zahaczały o siebie. Ruch wirnika zakłóca bowiem przepływ powietrza, przez co sąsiednia zbyt blisko umiejscowiona turbina, byłaby mniej efektywna. Ograniczenia te powodują, że na farmie korzystającej HAWT zdecydowana większość energii wiatru jest marnowana. Próbuje się temu zaradzić budując wysokie turbiny, które wykorzystują wiatr o wyższej energii. To z kolei oznacza wyższe koszty, większe problemy inżynieryjne i większy wpływ na środowisko.
      Z wyliczeń Dabiriego wynika jednak, że wiatry wiejące na wysokości 10 metrów są na tyle silne, teoretycznie zapewniłyby całej ludzkości wielokrotnie więcej energii, niż jest zużywane. To pokazuje, jak ważne jest wyłapanie jak największej ilości energii wiatru pojawiającego się na obszarze farmy.
      Dabiri uważa, że to tego celu najlepiej nadają się turbiny VAWT, gdyż można je umieszczać bardzo blisko siebie, przechwytując niemal całą energię wiatru z danej wysokości. Uczony, po obserwacji... ryb poruszających się w ławicy wysnuł wniosek, że VAWT można umieścić jeszcze bliżej siebie niż zwykle, jeśli sąsiadujące turbiny będą obracały się w przeciwnych kierunkach.
      Latem ubiegłego roku Dabiri wraz ze swoim zespołem postanowili sprawdzić prędkość obrotową i wydajność 6 turbin ustawianych w różnych konfiguracjach. Jedna turbina znajdowała się w ustalonej pozycji, a 5 pozostałych przemieszczano. Testy wykazały, że ustawienie turbin w odległości 4 średnic wirnika od siebie, czyli około 5 metrów, całkowicie eliminowało aerodynamiczne interferencje pomiędzy nimi. W przypadku turbin HAWT odległość ta wynosi 20 średnic.
      VAWT okazały się też znacznie bardziej wydajne. Można było z nich uzyskać 21-47 watów na każdy metr kwadratowy terenu. Z HAWT podobnej wielkości pozyskuje się 2-3 watów.
      Obecnie Dabiri z zespołem prowadzą podobne eksperymenty z użyciem 18 turbin VAWT. Ich celem jest udoskonalenie komercyjnych turbin i sposobu ich instalacji tak, by farmy wiatrowe stały się co najmniej 10-krotnie bardziej wydajne od obecnie stosowanych rozwiązań.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przechowywanie energii słonecznej w postaci chemicznej ma tę przewagę nad przechowywaniem jej w elektrycznych akumulatorach, że energię taką można zachować na długi czas. Niestety, taki sposób ma też i wady - związki chemiczne przydatne do przechowywania energii ulegają degradacji po zaledwie kilku cyklach ładowania/rozładowywania. Te, które nie degradują, zawierają ruten - rzadki i drogi pierwiastek. W 1996 roku udało się znaleźć molekułę - fulwalen dirutenu - która pod wpływem światła słonecznego przełącza się w jeden stan i umożliwia kontrolowane przełączanie do stanu pierwotnego połączone z uwalnianiem energii.
      W ubiegłym roku profesor Jeffrey Grossman wraz ze swoim zespołem z MIT-u odkryli szczegóły działania fulwalenu dirutenu, co dawało nadzieję na znalezienie zastępnika dla tej drogiej molekuły.
      Teraz doktor Alexie Kolpak we współpracy z Grossmanem znaleźli odpowiednią strukturę. Połączyli oni węglowe nanorurki z azobenzenem. W efekcie uzyskali molekułę, której właściwości nie są obecne w obu jej związkach składowych.
      Jest ona nie tylko tańsza od fulwalenu dirutenu, ale charakteryzuje się również około 10 000 razy większą gęstością energetyczną. Jej zdolność do przechowywania energii jest porównywalna z możliwościami baterii litowo-jonowych.
      Doktor Kolpak mówi, że proces wytwarzania nowych molekuł pozwala kontrolować zachodzące interakcje, zwiększać ich gęstość energetyczną, wydłużać czas przechowywania energi i - co najważniejsze - wszystkie te elementy można kontrolować niezależnie od siebie.
      Grossman zauważa, że olbrzymią zaletą termochemicznej metody przechowywania energii jest fakt, że to samo medium wyłapuje energię i ją przechowuje. Cały mechanizm jest zatem prosty, tani, wydajny i wytrzymały. Ma on też wady. W takiej prostej formie nadaje się tylko do przechowywania energii cieplnej. Jeśli potrzebujemy energii elektrycznej, musimy ją wytworzyć z tego ciepła.
      Profesor Grossman zauważa też, że koncepcja, na podstawie której stworzono funkcjonalne nanorurki z azobenzenem jest ogólnym pomysłem, który może zostać wykorzystany także w przypadku innych materiałów.
      Podstawowe cechy, jakimi musi charakteryzować się materiał używany do termochemicznego przechowywania energii to możliwość przełączania się w stabilne stany pod wpływem ciepła oraz istnienie odkrytego przez Grossmana w ubiegłym roku etapu przejściowego, rodzaju bariery energetycznej pomiędzy oboma stabilnymi stanami. Bariera musi być też odpowiednia do potrzeb. Jeśli będzie zbyt słaba, molekuła może samodzielnie przełączać się pomiędzy stanami, uwalniając energię wtedy, gdy nie będzie ona potrzebna. Zbyt mocna bariera spowoduje zaś, że pozyskanie energii na żądanie będzie trudne.
      Zespół Grossmana i Kolpak szuka teraz kolejnych materiałów, z których można będzie tworzyć molekuły służące do termochemicznego przechowywania energii.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Każdego dnia do Ziemi dociera około 12,2 miliarda kilowatogodzin energii słonecznej. Ludzkość potrafi wykorzystać jedynie niewielki jej ułamek na potrzeby produkcji energii. Do tego celu używamy drogich, niezbyt wydajnych ogniw słonecznych.
      Profesor Stephen Rand z University of Michigan, dokonał odkrycia, które być może pozwoli na pozyskiwanie energii Słońca bez potrzeby używania ogniw. Naukowiec ze zdumieniem zauważył, że po przepuszczeniu światła przez silnie izolujący materiał, niezwykle słabe właściwości magnetyczne światła uległy zwielokrotnieniu. Dotychczas świetlnego magnetyzmu w ogóle nie brano pod uwagę w badaniach nad pozyskiwaniem energii, gdyż efekt ten - jak sądzono - jest niezwykle słaby. Tymczasem badania Randa pokazały, że pole magnetyczne światła może być 100 milionów razy silniejsze niż przypuszczano.
      Rand uważa, że jego odkrycie zaszokuje fizyków. Możesz przez cały dzień wpatrywać się w odpowiednie równania i tego nie dostrzeżesz. Nauczono nas, że to się nie zdarza. To bardzo dziwne zjawisko. Dlatego nie zauważono go przez ponad 100 lat - stwierdza uczony.
      Profesor Rand i jego doktorant William Fisher zauważyli, że w pewnych materiałach pole magnetyczne światła jest na tyle silne, że wygina ładunki elektryczne w kształt litery „C". Wygląda na to, że pole magnetyczne zagina elektrony w C i za każdym razem nieco się one przesuwają. Takie wygięcie prowadzi do pojawienia się dipolu elektrycznego i magnetycznego. Jeśli moglibyśmy ustawić je w rzędzie w długim włóknie, uzyskalibyśmy olbrzymie napięcie, które można wykorzystać jako źródło energii - mówi Fisher.
      Niestety, nie ma róży bez kolców. Taki efekt występuje w obecności izolatorów. Zauważymy go w szkle, ale pod warunkiem, iż oświetlimy je bardzo intensywnym światłem, rzędu 10 milionów watów na centymetr kwadratowy. Tymczasem Słońce zapewnia około 0,012 wata na centymetr kwadratowy.
      Jednym z rozwiązań problemu byłoby znalezienie innych materiałów oraz skonstruowanie sprzętu zwiększającego intensywność promieni słonecznych na podobieństwo koncentratorów wykorzystywanych przy ogniwach fotowoltaicznych.
      W naszej najnowszej pracy dowodzimy, że światło słońca jest teoretycznie niemal tak samo efektywne w produkcji energii, jak światło lasera. Stworzenie nowoczesnych ogniw słonecznych wymaga zaawansowanych technik obróbki krzemu. A tymczasem tutaj jedyne czego potrzebujemy to soczewki skupiające światło i włókno przewodzące prąd. Szkło  spełnia obie role. Jego produkcja jest dobrze znana i nie wymaga wielu zabiegów. A przezroczysta ceramika może sprawować się nawet lepiej - dodaje Fisher.
      Zdaniem obu naukowców, nowa technologia pozwoli na pozyskiwanie nawet 10% energii Słońca, a będzie znacznie tańsza od obecnie stosowanych.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      DARPA (Agencja Badawcza Zaawansowanych Projektów Obronnych) ogłosiła, że w przyszłym roku rozpoczną się testy pojazdu Vulture II - prototypowego bezzałogowego samolotu napędzanego energią słoneczną. Tym, co będzie różniło Vulture od innych tego typu projektów to olbrzymie rozmiary oraz możliwość nieprzerwanego lotu przez... 5 lat.
      Vulture II jest budowany przez Boeinga, a w jego powstanie jest zaangażowana firma QinetiQ, twórca Zephyra.
      Vulture II - jego poprzednik, Vulture I, był tylko projektem konstruktorskim i nigdy nie wzbił się w powietrze - będzie korzystał z silników elektrycznych, do których energię dostarczą panele słoneczne zamontowane na skrzydłach o rozpiętości około 120 metrów. W nocy pojazd będzie zasilany z baterii ładowanych w ciągu dnia.
      Vulture ma latać w stratosferze i świadczyć takie same usługi, jak satelity czy sterowane przez pilotów samoloty. Bezzałogowy pojazd na energię słoneczną będzie znacznie tańszym rozwiązaniem niż oba wymienione.
      Vulture już podczas pierwszego lotu testowego pobije rekord świata. Obecnie należy on do Zephyra, który przez 2 tygodnie latał nad Arizoną. Vulture wzbije się w powietrze na 30 dni.
      Vulture ma być gotowy do regularnych lotów pod koniec 2014 roku. Pozostaje jednak pytanie, czy pojazd będzie naprawdę zdolny do pięcioletniego pozostawania w powietrzu nad dowolnym punktem globu, czy też pięć lat to maksimum jego możliwości przy założeniu idealnych warunków, a zatem Vulture będzie zdolny do tak długiej pracy jedynie w okolicach równika.
       
      http://www.youtube.com/watch?v=i6nw8nxZD5M
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...