Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Giną przez hałas

Rekomendowane odpowiedzi

Podczas kończącej się w Rzymie konferencji ONZ na temat gatunków migrujących, specjaliści ostrzegli, że generowany przez człowieka coraz większy hałas, zagraża wielu morskim gatunkom. Cierpią na nim walenie, delfiny czy żółwie morskie, którym dźwięk służy do komunikacji. Głośne silniki statków, eksplozje podwodne dokonywane przez firmy poszukujące ropy naftowej i gazu czy sonary wojskowe powodują duży hałas, ściągając na zwierzęta olbrzymie niebezpieczeństwo. Przestraszone czy zaskoczone zwierzęta mogą na przykład, zbyt głęboko nurkować i cierpią lub giną z powodu objawów podobnych do choroby kesonowej.

Poważnemu zakłóceniu uległy też zdolności komunikacyjne zwierząt. Z powodu hałasu, jeden z gatunków waleni może komunikować się obecnie na 10-krotnie mniejsza odległość, niż wcześniej.
Dźwięk eksplozji generowanych przez firmy poszukujące ropy na dnie morskim rozchodzi się w wodzie na odległość ponad 3000 kilometrów. Dochodzi też do coraz większej liczby zderzeń z coraz szybciej pływającymi statkami. Zwierzęta często nie słyszą płynącej jednostki, właśnie z powodu panującego w wodzie hałasu. Sprawę pogarsza jeszcze dwutlenek węgla, który powoduje wzrost kwasowości wody, a bardziej kwaśna woda absorbuje mniej dźwięków, przyczyniając się do zwiększenia poziomu hałasu.

Uczeni wyliczają, że w ciągu ostatnich 50 lat hałas generowany przez człowieka w środowisku morskim zwiększał się dwukrotnie co każde 10 lat.

Problem można by rozwiązać używając cichszych silników okrętowych, bezpieczniejszych dla zwierząt sonarów oraz nakładając ograniczenia na posługiwanie się eksplozjami podczas poszukiwań ropy naftowej i gazu. Uczeni obawiają się jednak, że nacisk ze strony wojska i przemysłu naftowego uniemożliwi wprowadzenie takich rozwiązań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym tylko poprawił "cierpią lub giną" na "cierpieć lub ginąć"  :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja ostatnio słyszałem, że walenie czasem specjalnie przepływają w okolicach generujących hałas szybów naftowych, bo łatwiej im się orientować w terenie. Oczywiście przed powstaniem szybu ekolodzy byli prawie pewni, że wypłoszy wszystko co żywe.

 

bardziej kwaśna woda absorbuje mniej dźwięków, przyczyniając się do zwiększenia poziomu hałasu

 

A tego nie rozumiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość derobert

A tego nie rozumiem.

 

chodzi o to że kiedy woda jest kwaśna to dźwięk nie rozprasza się tak jak w wodzie o wyższym pH, roznosi się dalej i głośniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W ogrodzie zoologicznym Tropiquarium w szwajcarskim Servion przyszedł na świat żółw słoniowy-albinos. Obecnie, według optymistycznych szacunków, na świecie żyje nie więcej niż 15 000 przedstawicieli gatunku Chelonoidis nigra. Zwierzę jest więc rzadkością, a o albinosie tego gatunku wcześniej nie słyszano.
      Żółw słoniowy bardzo niechętnie rozmnaża się w niewoli. Więc samo złożenie jaj przez samicę było wydarzeniem, a gdy z dwóch jaj wykluły się młode, obsługa ogrodu zoologicznego miała powody do świętowania. Jakby jeszcze tego było mało, okazało się, że jedno z młodych to albinos. Przypuszcza się, że wśród żółwi taka cecha zdarza się raz na 100 000 osobników, pięciokrotnie rzadziej niż u ludzi.
      Zdziwiliśmy się, gdy zobaczyliśmy albinosa. Po raz pierwszy w historii słyszymy o albinosie wśród tego gatunku. Przypadku takiego nie odnotowano ani w ogrodach zoologicznych, ani na wolności, mówią przedstawiciele zoo.
      Żółwie słoniowe to niezwykłe stworzenia. To jedne z największych żółwi na świecie, mogą żyć powyżej 100 lat. O płci żółwi decyduje temperatura, w której inkubowały jaja. Po inkubacji w wyższych temperaturach lęgną się samice, w niższych - samce. Obecnie nie można stwierdzić, jakiej płci są oba maluchy, gdyż w tym wieku samce wyglądają identycznie jak samice.
      Co ciekawe, ogrody zoologiczne to jedyne miejsca, gdzie można obserwować małe żółwie słoniowe. W naturze nowo wyklute żółwie „znikają” i pojawiają się, gdy mają 5 lat. Biolodzy przypuszczają, że przez ten czas zwierzęta ukrywają się w poszyciu leśnym, by uniknąć jedynego naturalnego wroga - myszołowa galapagoskiego. Gdy pojawiają się znowu, są już zbyt duże, by myszołów im zagrażał. Biolodzy nie są pewni, jak małe żółwie spędzają te pierwsze lata swojego życia.
      Ogrody zoologiczne to niezwykle ważne miejsce dla zachowania gatunku. Ludzie zabili 90% żółwi z Galapagos. Zwierzęta bardzo dobrze znoszą brak wody i pożywienia, były więc zabierane na statki jako zapasy mięsa i tłuszczu. Ponadto ludzie wprowadzili na wyspy inwazyjne drapieżniki, więc myszołów nie jest już jedynym zagrożeniem dla małych żółwi. Jakby tego było mało, żółwiom zagrażają zmiany klimatyczne. Jeśli będzie coraz cieplej istnieje ryzyko, że dojdzie do znacznego zaburzenia równowagi pomiędzy liczbą lęgnących się samic i samców, co z kolei zuboży pulę genetyczną żółwi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Paleobiolodzy z Uniwersytetu W Tybindze odkryli w Rumunii nieznany dotychczas gatunek żółwia, który przetrwał uderzenie asteroidy sprzed 66 milionów lat. Asteroidy, która przyniosła zagładę dinozaurom i 75% gatunków na Ziemi. Wiek skamieniałości oceniono na około 70 milionów lat. Nowy gatunek zyskał nazwę Dortoka vremiri na cześć znanego badacza fauny epoki kredy, Mátyása Vremira, który zmarł w 2020 roku.
      Liczący 19 centymetrów długości Dortoka vremiri należy do podrzędu żółwi bokoszyjnych (Pleurodira), które obecnie występują w Ameryce Południowej, Afryce, Australii, na Madagaskarze i Nowej Gwinei. Obecnie nie istnieją żadni bliscy krewni tego gatunku. Najbliższy mu gatunek znamy ze skamieniałości sprzed około 57 milionów lat, również znalezionych w Rumunii. To właśnie te skamieniałości dowodzą, że Dortoka vremiri przetrwał uderzenie asteroidy.
      Szczątki Dortoka vremiri znaleziono w basenie Haţeg w Transylwanii. To jedno z najważniejszych w Europie miejsc występowania skamieniałości z późnej kredy. Pierwszych odkryć dokonano tam ponad 120 lat temu. Najnowszego odkrycia dokonał zespół z Niemiec, Rumunii i Węgier.
      Co interesujące, zamieszkujący dzisiejszą Europę Zachodnią inni członkowie rodziny, do której należał Dortoka vremiri, nie przetrwali uderzenia asteroidy. Nowo odkryty gatunek mógł przetrwać ze względu na większą odległość od miejsca katastrofy oraz dzięki lokalnemu środowisku. Jedynym żółwiem, który żył na tym samym terenie, był gatunek lądowy. On nie przetrwał. Dortoka vremiri zamieszkiwał słodkie wody. To pasuje do wcześniej obserwowanych wzorców z Ameryki Północnej, gdzie kręgowce lądowe znacznie bardziej ucierpiały w wyniku upadku asteroidy niż gatunki słodkowodne, mówi Zoltan Csiki-Sava z Uniwersytetu w Bukareszcie. Naukowcy przypuszczają, że mogło tak się stać, gdyż słodkowodny łańcuch pokarmowy opiera się na rozkładającej się materii organicznej, która jest dostępna nawet wówczas, gdy załamią się łańcuchy pokarmowe na lądzie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pierwszy triasowy żółw, jakiego odkryto ponad 150 lat temu na terenie Niemiec, został błędnie oznaczony jako odrębny gatunek Chelytherium obscurum. Tożsamość gatunkową prastarego gada zrewidował niedawno paleobiolog Tomasz Szczygielski. Jego ustalenia oznaczają zamieszanie w sferze nomenklatury.
      Publikacja poświęcona najstarszemu znalezisku triasowego (ok. 215 mln lat) żółwia z Niemiec ukazała się właśnie w Zoological Journal of the Linnean Society.
      Chelytherium obscurum z Niemiec, opisany w 1863 r., jest pierwszym triasowym żółwiem, jakiego odkryto. Mimo niekwestionowanej wagi historycznej - niemalże od momentu jego ustanowienia - gatunek ten był jednak traktowany jako problematyczny i niepewny, nierozumiany i ostatecznie zapomniany. Jedyne graficzne przedstawienie tego zagadkowego materiału zostało opublikowane w 1865 r. w formie idealizowanych rysunków ołówkiem, co na ponad 150 lat wstrzymało jego prawidłową interpretację – zauważa dr Tomasz Szczygielski z Instytutu Paleobiologii PAN.
      Dzięki niedawnej rewizji całego materiału na temat gatunku, dokonanej przez dra Tomasza Szczygielskiego z Instytutu Paleobiologii PAN, Chelytherium obscurum okazał się być tożsamy z innym triasowym żółwiem z Niemiec – Proterochersis robusta, opisanym w roku 1913 i blisko spokrewnionym z Proterochersis porebensis z Polski.
      To oznacza, że gatunek ten nie tylko należy do najdawniejszych geologicznie i najbardziej pierwotnych żółwi znanych nauce, ale też jest najstarszym historycznie przedstawicielem owej grupy z tego przedziału czasowego – wnioskuje naukowiec.
      Jak zauważa, taki wniosek prowadzi jednakże do kolejnego problemu: zgodnie z uniwersalnymi zasadami nazewnictwa używanymi w nauce to starszą nazwę należy uznać za obowiązującą, a młodsza powinna zostać porzucona. W wypadku Chelytherium i Proterochersis to rozwiązanie nie jest pożądane ze względu na trudną historię pierwszej nazwy i dużo częstsze występowanie drugiej w literaturze naukowej.
      Aby rozwiązać ten kłopot, niezbędne jest orzeczenie Międzynarodowej Komisji Nomenklatury Zoologicznej, które zatwierdzi wyjątek od reguły pierwszeństwa – zaznacza paleobiolog z PAN. Sprawa jest już zarejestrowana do rozpatrzenia i powinna zostać rozwiązana w ciągu roku.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Delfiny bultonose (Tursiops truncatus) potrafią świadomie regulować tempo bicia serca tak, by dobrać do planowanej długości zanurzenia, czytamy na łamach Frontiers in Physiology. Badania te rzucają nowe światło na sposób, w jaki ssaki morskie oszczędzają tlen i radzą sobie z ciśnieniem podczas nurkowania.
      Autorzy badań, naukowcy z Czech, USA, Kanady, Włoch, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii, pracowali z trzema samcami Tursiops truncatus. Zwierzęta wytresowano tak, by na umówiony sygnał wstrzymywały oddech tak, jak robią to przed nurkowaniem. Delfiny nauczono trzech różnych sygnałów: długiego nurkowania, krótkiego nurkowania oraz nurkowania o dowolnie wybranej przez nie długości.
      Gdy prosiliśmy je, by wstrzymały oddech, tempo bicia ich serca zmniejszało się natychmiast przed lub natychmiast po wstrzymaniu oddechu. Zauważyliśmy też, że delfiny zmniejszały tempo bicia serca szybciej i bardziej, gdy przygotowywały się do długotrwałego nurkowania, mówi doktor Andreas Fahlman z hiszpańskiej Fundación Oceanográfic.
      Uzyskane wyniki sugerują, że delfiny – a możliwe że i inne ssaki morskie – potrafią świadomie zmieniać tętno w zależności od planowanej długości nurkowania. Delfiny mogą również łatwo zmieniać tempo bicia serca jak my możemy zmieniać szybkość oddychania. To pozwala im na oszczędzanie tlenu i może być też kluczowym elementem pozwalającym na unikanie problemów związanych z nurkowaniem, takich jak choroba dekompresyjna, dodaje Fahlman.
      Celem badań jest uchronienie morskich ssaków przed problemami, jakie powodują ludzie. Wywoływanie przez człowieka zjawiska, takie jak np. podwodne eksplozje związane z wydobywaniem ropy naftowej, są powiązane z pojawianiem się choroby dekompresyjnej u zwierząt. Jeśli umiejętność spowalniania tętna jest im potrzebna do uniknięcia choroby dekompresyjnej, a nagłe głośne dźwięki powodują, że mechanizm ten zawodzi, to powinniśmy unikać generowania takich dźwięków. Zamiast tego możemy spróbować stopniowo zwiększać głośność dźwięku, by zminimalizować stres u zwierząt. Innymi słowy, nasze badania mogą dostarczyć wskazówek, w jaki sposób zastosować proste rozwiązania, by ludzie i zwierzęta mogły bezpiecznie korzystać z oceanu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W kompleksie Angkor w czasowo osuszonym zbiorniku Srah Srang kambodżańscy archeolodzy odkryli w zeszłym tygodniu pochodzącą z X w. n.e. statuę żółwia z piaskowca.
      Od 16 marca prowadzone są wykopaliska świątyni usytuowanej na wysepce na środku zbiornika. Gdy wcześniej w tym zespół określił położenie świątyni, robotnicy obniżyli poziom wody, by umożliwić badania - opowiada Mao Sokny, archeolog z zarządzającej kompleksem ASPARA Authority.
      Żółw mierzy 56 na 93 cm. Naukowcy przypominają, że żółw (Kurma) to jeden z awatarów Wisznu. Niekiedy żółwie są umieszczane jako obiekty wotywne w fundamentach świątyni albo w jej centrum - wyjaśnia dyrektor wykopalisk Chea Socheat.
      W wywiadzie udzielonym Khmer Times Socheat powiedział, że wstępna ocena sugeruje, żółw był zakopany pod świątynią, by zapewnić miejscu bezpieczeństwo i dobrobyt.
      Zeszły tydzień był dla archeologów bardzo owocny. Krótko przed odkryciem żółwia zespół natrafił na dwa metalowe trójzęby (jeden zachował się w całości), liczne kryształy i głowę Nagi - wężokształtnego bóstwa wodnego. W piątek znaleziono zaś mniejszego żółwia i 2 rzeźbione ryby.
      Dziennikarzowi Phom Penh Post Socheat ujawnił, że podczas wcześniejszych wykopalisk świątyni na sztucznej wyspie Neak Pean (także z kompleksu Angkor) znaleziono mniejszego żółwia. W jego wnętrzu ukryte były m.in. drogocenne kamienie.
      Dolna połowa nowo odkrytego żółwia tkwi w ziemi. Tak ma pozostać do czasu, aż specjaliści opracują bezpieczny sposób podniesienia rzeźby.
      Choć prowadzono już badania związane ze świątynią, brakowało pogłębionych studiów [...]. Nasze ostatnie odkrycia pomogą wyjaśnić [i odtworzyć] historię świątyni, w tym ceremonie religijne, które się tu odbywały - podsumowuje Socheat.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...