Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Skuteczny sposób na dwutlenek węgla?

Rekomendowane odpowiedzi

Dobrze wiesz, że w naszym kraju to także jest ciągle mrzonka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówisz, że dodatkowe mln ton CO2 nie ma się gdzie podziać i stanowią one tak duże zagrożenie. A może sprzyja to roślinkom? Więcej ich dzięki temu rośnie, pochłaniają więc więcej CO2.

 

no cóż, pogląd tyleż prosty i miły co naiwny i odległy od realiów...

 

Rzeczywiście, roślinkom by to sprzyjało, więcej by ich rosło - gdyby mogły rosnąć. Czyżby to było zbyt oczywiste dla Ciebie i umknęło Twej uwadze?

Poszukaj trochę informacji na temat zmian na przestrzeni lat globalnej powierzchni terenów zielonych (najważniejsze znaczenie mają lasy i puszcze) oraz zmian ilości biomasy w oceanach, zdolnej do przeprowadzania fotosyntezy.

 

(taka podpowiedź: globalnie zwiększa się czy zmniejsza masa roślin i fitoplanktonu zamieniających CO2 na tlen? ciekawe, czy tu dostrzeżesz jakiś związek z działaniem ludzi)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Dobrze wiesz, że w naszym kraju to także jest ciągle mrzonka.

Masz racje, jak banda debili z Green Peace zbiera od ludzi nieświadomych niczego na temat energii podpisy przeciwko budowie elektrowni atomowej, wmawiając im, że to drugi Czarnobyl, to szybko się sprawa nie zmieni.

Ale cóż mamy za problem, powiedz?! Ropy również nie możemy "czerpać" z kraju, a jednak mamy doń dostęp. Więc ja mam pomysł: niech robią takie paliwo nieopodal elektrowni atomowych poza granicami kraju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nawet człowiek trochę więcej dwutlenku węgla sobie poemituje (...)I tak emituje mniej niż środowisko, to co jest dziełem człowieka, to przecież tylko ułamek całości.

 

Postaraj sobie uzmysłowić, że "środowisko", czyli cały świat ożywiony i nieożywiony z pominięciem człowieka i całej emisji CO2 przez niego spowodowanej, jednocześnie ten CO2 wchłania. I to w ilości z grubsza biorąc identycznej. Ogólny bilans, choć waha się na plus czy minus z roku na rok, to w długiej perspektywie czasowej jest niemal zerowy. Czyli mówiąc prościej, olbrzymie ilości CO2 są uwalniane ale jednocześnie i pochłaniane przez biosferę. Gdyby tak nie było, to zmiana składu atmosfery była by kolosalna z roku na rok. Jasne?

 

Człowiek jako gatunek emituje przez swoją działalność do atmosfery olbrzymie dodatkowe ilości CO2 wcześniej składowanego w postaci tzw. paliw kopalnych (ale i z powodu spalania drewna) i ta ilość CO2 nie wraca z atmosfery, bo zwyczajnie nie ma takiej możliwości, po prostu dlatego, że masy roślinnej jest na Ziemi z każdą chwilą coraz mniej.

 

Nawiązując też do tego, co mówisz o parze wodnej używanej do chłodzenia reaktorów atomowych. Po pierwsze, ona jest wzięta z dowolnego naturalnego źródła/akwenu itp. i po wyemitowaniu do atmosfery zwyczajnie wróci do obiegu. To samo dzieje się z wodą powstająca podczas spalania np. ropy czy masy roślinnej.

 

Życzę miłego myślenia wolnego od osobistych uprzedzeń, oczekiwań, przekonań światopoglądowych, politycznych czy jakichkolwiek. Wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Stwierdziłem jedynie, że twierdzenie, że samochód na sprężone powietrze nie powoduje zanieczyszczeń, to mrzonka.

Nie jest to mrzonką, bo taki samochód nie powoduje zanieczyszczeń. To, skąd się bierze energia elektryczna potrzebna do sprężenia powietrza, to już inna sprawa.

masy roślinnej jest na Ziemi z każdą chwilą coraz mniej.

jednocześnie:

Ogólny bilans, choć waha się na plus czy minus z roku na rok, to w długiej perspektywie czasowej jest niemal zerowy.

Reasumując: ufoludki podkradają nam CO2, by bilans był zerowy.

 

Pytanie: Czy ilość CO2 w obiegu była zawsze taka sama (pomijając czasy, w których żył człowiek)?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Nie, to Ty masz mi wyjaśnić, w jaki sposób Twoja teoria jest w stanie dowieść wpływu człowieka na ocieplenie klimatu :D

 

2. Gdy przyjdą chłodniejsze lata (a na to być może nie będziemy musieli długo czekać), upadnie prestiż IPCC a ludzie się ockną.

 

3. Proszę więc o wykazanie różnicy między "wulkanicznym" CO2 a "człowieczym" - skoro ten pierwszy oziębia klimat, a ten drugi - ociepla.

 

4. Chciałbym się zatem dowiedzieć, jakie czynniki powodowały wahania klimatu w przeszłości i dlaczego to nie one mają obecnie wpływ na ocieplenie tylko CO2 (bo kiedyś CO2 nie miał wpływu, skoro jego poziom był stały...)

 

1. Teoria nie dowodzi, tylko wyjaśnia. Przyjmuje się ją za prawdziwą, gdy (m.in.) jest zgodna z obserwowanymi faktami, a ściślej mówiąc, z jak najszerszym spektrum doświadczeń. Im lepsze wyjaśnienie rzeczywistości, oparte na wiedzy i rozumowaniu, tym lepsza teoria. Teoria to nie jest abstrakcyjne gdybanie o niczym.

Tak się składa, że aktualnie teoria o wpływie CO2 na globalne ocieplenie jest obowiązującą, bo lepszej nie ma. Żądanie typu "masz mi wyjaśnić, w jaki sposób Twoja teoria jest w stanie dowieść wpływu człowieka na ocieplenie klimatu" jest niezrozumieniem o czym się mówi. Swoją drogą, ta teoria to właśnie wyjaśnia, tylko niektórzy nie rozumieją na czym polega nauka i przez to nie są w stanie przyjąć tej teorii za prawdziwą w naukowym sensie tego procesu.

 

2. Nadejście chłodniejszych lat jest zgodne z teorią, nie jest z nią sprzeczne, a w niektórych modelach nawet przewidywane. Mowa tu o lokalnym, nie globalnym ochłodzeniu. Jak o tym nie wiesz to znaczy, że za przeproszeniem g. wiesz na ten temat i się nie wypowiadaj tylko najpierw dokształć.

 

3. O! interesujące. Może autorowi chodziło nie o CO2 z wulkanów a pochodzące od nich zapylenie atmosfery? Jestem ciekaw...

 

4. W odpowiednio krótkich odstępach czasu ilość CO2 w atmosferze waha się, w dłuższych jest stabilna, w jeszcze dłuższych zmienia. Wszystko zależy od przyjętej skali pomiaru i przybliżeń.

 

Wpływ CO2 jako gazu cieplarnianego jest oczywisty i bezdyskusyjny, jak ktoś się z tym nie zgadza to zwyczajnie może teraz rozmawiać o niebieskich migdałach albo pomodlić.

Stężenie CO2 w atmosferze jest jednym z wielu czynników składających się na np. średnią globalną temperaturę powietrza.

Te różne czynniki mają swój różny udział procentowy w określonym momencie i ich udział zmienia się razem ze zmieniającymi się warunkami.

W sytuacji gdy działające w badanym układzie (w danym okresie pomiaru) wszystkie czynniki oprócz jednego są stałe (w określonych granicach), to ten jeden zmieniający się czynnik odgrywa decydującą rolę w zmianie stanu całego układu.

Oczywiście także zmiana wielu czynników może zmienić stan układu.

 

A co takiego zmienia się na Ziemi od ostatnich 100-400lat? Ciekawe, czy może to mieć jakiś wpływ na coś....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
masy roślinnej jest na Ziemi z każdą chwilą coraz mniej.

jednocześnie:

Ogólny bilans, choć waha się na plus czy minus z roku na rok, to w długiej perspektywie czasowej jest niemal zerowy.

Reasumując: ufoludki podkradają nam CO2, by bilans był zerowy.

 

o przepraszam, jak szanowny kolega wybiera z różnych akapitów fragmenty zdań i zestawia je razem, to chyba nie rozumie co napisałem, prawdop. to ze zmęczenia późną porą, więc żegnam i życzę miłych snów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Neratin!

Z tą znajomością naturalnych przyczyn zmian klimatu nie jest wcale dobrze. Nie chodzi bowiem o to, że nie potrafimy wskazać lub wykoncypować przyczyn - tylko, że nie potrafimy ich ocenić (na razie). Także struktura wymiany energii w oceanach nie jest dobrze znana. Na razie wskazano jeden globalny obieg wody morskiej pomiędzy północnym Pacyfikiem i północnym Atlantykiem (po drodze przez Ocean Indyjski). Wiadomym jest, że woda w głębinach oceanów bardzo mało zmienia swą temperaturę w większej części swego profilu. Pojawiają się także nowe poglądy na temat możliwości wystąpienia blokady wymiany ciepła w oceanie - wskutek wysłodzenia wierzchniej partii profilu (topnienie lodu). Sugerowane jest w związku z tym, że ocieplenie powoduje blokadę, a ta blokada powoduje z kolei ochłodzenie.

Efekt cieplarniany jako koncepcja jest zjawiskiem fizycznie niekwestionowalnym (ze względu na prawa fizyki). Natomiast zupełnie co innego odnośnie pochodzenia zmian klimatu. Efekt rejestrowany może być bowiem skutkiem nakładania się efektu cieplarnianego na inne przyczyny. I w tym jest właśnie pies pogrzebany. Klimat jest bowiem pochodną stanu równowagi dynamicznej systemu globalnego. Sam klimat jest opisywany nie tylko zmianą temperatury, co jest truizmem. W systemie globalnym wymiany ciepła istnieją liczne opóźnienia reakcji. Sądzić można, że wzrost CO2 jest ogniwem o relatywnie niskim opóźnieniu reakcji całego systemu klimatycznego. Dotyczy bowiem samej atmosfery, w niej zaczyna się obieg antropogenicznego CO2. Jednak nawet bez tego ludzkiego CO2 klimat też ulega fluktuacjom - i to nawet bardzo wielkim. Czy zatem znasz przyczyny cykliczności zlodowaceń? Jeśli tak - to masz gwarantowanego Nobla, jeśli tylko napiszesz to w dziale nauki honorowanym taką nagrodą. Ja jednak uważam, że odpowiedzi na to mieć nie możesz. Bo na razie nikt tego nie wie.

Okazać należy ostrożną wstrzemięźliwość w forsowaniu poglądu, że "wiemy" o przyczynach ocieplania się klimatu. Tym bardziej, że ocieplenie to nastąpiło po jednym z minimów termicznych holocenu, nazywanym Małą Epoką Lodową (MEL). Tak jak na giełdzie, tak i w tym przypadku po minimum oczekiwać należy wzrostu. Inaczej byłoby, gdyby ktoś mógł wskazać jakiś fizycznie uzasadniony punkt odniesienia dla relatywizowania zmian średniej temperatury. Wtedy MEL byśmy mogli zaniedbać i odnieść się do tego fizycznie gwarantowanego relativum. Ale o czymś takim na razie nie słyszałem. Odczucie zaś lub porównywanie z tym co było nieco wcześniej - to bardzo zawodna metoda i wręcz nienaukowa. W zupełnie innym sensie wskazać można na przyczyny stosowania takich metod (poza naszą niewiedzą o komplecie oddziaływań). Otóż chodzi o to, że zmiana klimatu daje skutki gospodarcze. Jednym się poprawia, a drugim pogarsza - choć na razie globalnie bilansu tego nie ujawniono. Wiadomo tylko, że idą zmiany - a gospodarki krajów bardzo nie lubią zmian ich uwarunkowań. Systemy gospodarcze są bowiem wkomponowane w klimat. Istnieją tu interesy partykularne. One mogą polegać na tym, że np. gospodarka USA sobie z tym poradzi, a Bangladesz już nie. A kto słyszy głos Bangladesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Nie jest to mrzonką, bo taki samochód nie powoduje zanieczyszczeń.

Tyle, że to jest tak samo rozsądne, jak gdybyś stwierdził "dzisiejsze samochody nie produkują spalin; to nie samochody, a ich rury wydechowe" :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z CO2 poradzą sobie rośliny problemem są związki siarki które przesłaniają światło i niszczą liście, zakwaszają glebę (proces ten trwa od 1949 roku) jego efektem jest pojawienie się nadmiaru CO2 i tzw. efekt cieplarniany.

Aby ograniczyć emisję siarki i przywrócić stałą ilość węgla w obiegu nalezy zaprzestać spalania kopalin do czasu aż wszystko wróci do normy.

 

 

A wy  znowu gadu...gadu....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Nie, to Ty masz mi wyjaśnić, w jaki sposób Twoja teoria jest w stanie dowieść wpływu człowieka na ocieplenie klimatu

 

Przecież to było już tutaj wielokrotnie omawiane. Weź sobie poczytaj w końcu o fizyce gazów cieplarnianych...

 

Ale dopiero po tym, gdy skończyła się ta ozonowa propaganda.

Rozumiem, że jesteś rozczarowany poziomem nauczania w polskim szkolnictwie podstawowym, ale bez przesady. Jeśli jest to dla ciebie główny powód twej nieufności względem nauki, to chyba coś z tobą jest nie tak.

 

Gdy przyjdą chłodniejsze lata (a na to być może nie będziemy musieli długo czekać), upadnie prestiż IPCC a ludzie się ockną. I też się nauczą.

Hej, może kiedyś ktoś odkryje prekambryjskiego królika. Upadnie wtedy prestiż Darwina a ludzie się ockną.

 

Proszę więc o wykazanie różnicy między "wulkanicznym" CO2 a "człowieczym" - skoro ten pierwszy oziębia klimat, a ten drugi - ociepla.

Nie ma różnicy, poza ilością (wulkanicznego jest sto razy mniej).

 

Ale nie chodzi akurat o ditlenek węgla, tylko o aerozole wulkaniczne, takie jak ditlenek siarki.

 

Raczej Ty wymień, skoro sam mówiłeś, że tych przyczyn może być wiele.

Mówiłem też wielokrotnie, że choć zjawiska te odpowiadały za przeszłe zmiany klimatu, nie mogą być przyczyną obecnie obserwowanego globalnego ocieplenia: aktywność słoneczna jest stabilna, wulkanizm nieistotny, zmiany orbitalne zachodzą zbyt wolno.

 

Więc jak - potrafisz wymienić choć kilka z tych 384832 przyczyn?

 

 

IMO klimat jest na tyle skomplikowany, że jego badanie, badanie zmian to nie jest jak składanie dwóch klocków. A tak to obecnie wygląda - związek przyczynowo skutkowy pomiędzy wzrostem ilości CO2 a wzrostem temperatury. Wygodna korelacja.

"IMO". W twoim przypadku "IMO" znaczy: "co prawda moja wiedza o klimatologii jest zerowa, nie mam pojęcia o fizyce atmosfery, o właściwościach gazów cieplarnianych, o czynnikach mających wpływ na klimat - ale pomimo tego będę wyrażał swoje zdanie i uparcie twierdził, że wiem w tej kwestii więcej od ludzi, którzy zawodowo zajmują się badaniem klimatu".

 

Czyli wg Ciebie poziom CO2 był zawsze na stabilnym poziomie (bo jak nas nie było, to nikt dodatkowych ilości nie wpuszczał).

Nie. Twierdzę następujące rzeczy:

 

1. Przeszłe zmiany stężenia ditlenku węgla (czy to w wyniku zwiększonej aktywności wulkanicznej, albo jego sekwestracji przez żywe organizmy) zachodziły o wiele wolniej, niż obecnie - kilkanaście tysięcy razy wolniej. Patrz np.

 

Zeebe R, Caldeira K: "Close mass balance of long-term carbon fluxes from ice-core CO2 and ocean chemistry records", Nature Geoscience 1, 312 - 315 (2008)

 

http://www.nature.com/ngeo/journal/v1/n5/abs/ngeo185.html

 

2. Obecnie obserwowana zmiana stężenia CO2 nie da się wyjaśnić czynnikami "naturalnymi".

3. Przez ostatnie 10 tys. lat stężenie ditlenku węgla było stabilne i oscylowało wokół 280 ppm. W ciągu ostatnich 200 lat zaczęło to się zmieniać.

4. Dziwnym zbiegiem okoliczności w tym samym czasie zaczęliśmy masowo uwalniać do atmosfery węgiel dotychczas związany w pokładach węgla i ropy - w ciągu ostatniego stulecia było to 1000 gigaton ditlenku węgla. To nie jest niewielki procent - w 1800 roku masa atmosferycznego CO2 liczyła 2200 gigaton.

 

Czyli też zaprzeczasz temu, że kiedyś ilość CO2 w atmosferze była całkiem inna.

Nie. To się nazywa strawman:

http://en.wikipedia.org/wiki/Strawman

 

Czyli sądzisz, że nigdy na Ziemii nie było cieplej niż teraz, albo że wysoka temperatura kiedyś była podyktowana zupełnie innymi czynnikami.

Kolejny strawman.

 

A jeśli tak, to te czynniki musiały mieć jednak kluczowe znaczenie, można więc przypuszczać, że te same czynniki dziś powodują ocieplenie.

Można byłoby tak przypuszczać, gdyby tylko te czynniki istniały _dzisiaj_. Możesz wskazać któryś z nich? I powiedzieć, jakie dane obserwacyjne potwierdzają jego istnienie?

 

Chciałbym się zatem dowiedzieć, jakie czynniki powodowały wahania klimatu w przeszłości i dlaczego to nie one mają obecnie wpływ na ocieplenie tylko CO2 (bo kiedyś CO2 nie miał wpływu, skoro jego poziom był stały...).

Widzisz, dużo lepiej by się nam rozmawiało, gdybyś jednak zadał sobie trud i doczytał kilka rzeczy.

 

Możesz zacząć od FAQ, które przygotowało dla ciebie IPCC:

 

"How do Human Activities Contribute to Climate Change and How do They Compare with Natural Influences?"

http://ipcc-wg1.ucar.edu/wg1/FAQ/wg1_faq-2.1.html

"What Caused the Ice Ages and Other Important Climate Changes Before the Industrial Era?"

http://ipcc-wg1.ucar.edu/wg1/FAQ/wg1_faq-6.1.html

"Is the Current Climate Change Unusual Compared to Earlier Changes in Earth’s History?"

http://ipcc-wg1.ucar.edu/wg1/FAQ/wg1_faq-6.2.html

 

 

Postaraj sobie uzmysłowić, że "środowisko", czyli cały świat ożywiony i nieożywiony z pominięciem człowieka i całej emisji CO2 przez niego spowodowanej, jednocześnie ten CO2 wchłania. I to w ilości z grubsza biorąc identycznej. Ogólny bilans, choć waha się na plus czy minus z roku na rok, to w długiej perspektywie czasowej jest niemal zerowy. Czyli mówiąc prościej, olbrzymie ilości CO2 są uwalniane ale jednocześnie i pochłaniane przez biosferę. Gdyby tak nie było, to zmiana składu atmosfery była by kolosalna z roku na rok. Jasne?

Dzięki Fafi. Napisałeś o wiele przejrzyściej to co próbowałem wcześniej wytłumaczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z CO2 poradzą sobie rośliny problemem są związki siarki które przesłaniają światło i niszczą liście, zakwaszają glebę (proces ten trwa od 1949 roku) jego efektem jest pojawienie się nadmiaru CO2 i tzw. efekt cieplarniany.

Aby ograniczyć emisję siarki i przywrócić stałą ilość węgla w obiegu nalezy zaprzestać spalania kopalin do czasu aż wszystko wróci do normy.

 

 

A wy  znowu gadu...gadu....

 

Około 2/3 fotosyntezy na Ziemi zachodzi w oceanach. To one są płucami Ziemi, a nie dżungla amazońska. Oczywiście ta 1/3 fotosyntezy roślin lądowych jest też ważna dla składu atmosfery. Jednak to wcale nie siarka jest przyczyną zaniku lasów - tylko świadome wylesianie. Aktualnie wielkim problemem jest wypalanie lasów w strefie międzyzwrotnikowej. Zdjęcia satelitarne ujawniają np. wielkie chmury dymu nad niemal całą Indonezją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Z tą znajomością naturalnych przyczyn zmian klimatu nie jest wcale dobrze. Nie chodzi bowiem o to, że nie potrafimy wskazać lub wykoncypować przyczyn - tylko, że nie potrafimy ich ocenić (na razie).

Jasne, nie zbudowaliśmy wehikułu czasu, nikt więc nie potrafi przenieść się 55 mln lat w przeszłość, pobrać próbki atmosfery, oszacować dokładnie wartości albeda planety wynikającego z rozkładu masy roślinnej na istniejących wtedy kontynentach, zmierzyć ilość docierającej do Ziemi energii słonecznej, itd.

 

Mamy jednak dane pośrednie, mamy niezłą znajomość mechanizmów fizycznych, mamy modele komputerowe które umożliwiają "eksperymentalną" weryfikację naszych hipotez.

 

To nie jest więc tak, że przyczyna przeszłych zmian klimatu jest jedną wielką zagadką.

 

Także struktura wymiany energii w oceanach nie jest dobrze znana. Na razie wskazano jeden globalny obieg wody morskiej pomiędzy północnym Pacyfikiem i północnym Atlantykiem (po drodze przez Ocean Indyjski). Wiadomym jest, że woda w głębinach oceanów bardzo mało zmienia swą temperaturę w większej części swego profilu. Pojawiają się także nowe poglądy na temat możliwości wystąpienia blokady wymiany ciepła w oceanie - wskutek wysłodzenia wierzchniej partii profilu (topnienie lodu). Sugerowane jest w związku z tym, że ocieplenie powoduje blokadę, a ta blokada powoduje z kolei ochłodzenie.

 

Jasne. To wciąż są rzeczy kontrowersyjne - od czasów pierwszych publikacji Broeckera sprzed dekady większość późniejszych badań wykazała, że w interesującej nas skali czasowej całkowite zatrzymanie THC nie jest możliwe (i takie są np. konkluzje raportu amerykańskiego National Research Council z 2002 roku); jeszcze później pomiary zdawały się jednak wskazywać, że Broecker to miał rację; potem okazało się, że była to najprawdopodobniej jednoroczna anomalia (i taka opinia jest wyrażona chociażby w ostatnim raporcie IPCC); itd. Czyli rzecz na pewno wymaga dalszych badań, i takie badania są prowadzone - m.in. DoE uruchomiło dwa miesiace temu program IMPACTS (Investigation of the Magnitudes and Probabilities of Abrupt Climate Transitions).

 

To jednak nie jest tak, że skoro nie wiadomo, jak dokładnie przebiega i co powoduje gwałtowne zmiany klimatu, to NIC nie wiadomo. Jak w każdej teorii naukowej istnieją zjawiska, które są opisane i zweryfikowane na wysokich poziomach ufności, są także zjawiska gorzej poznane. Innym przykładem może być chociażby kwestia wzrostu poziomu oceanów - wciąż nie wiadomo dokładnie, jaka jest dynamika procesu rozpadu szelfów lodowych takich jak na Grenlandii i Antarktydzie i ile lodu i w jakiej skali czasowej może trafić do oceanów.

 

Istnienie takich obszarów niepewności nie oznacza jednak, że strategia "w takim razie siedźmy i nie podejmujmy żadnych działań dopóki naukowcy nie uzyskają WSZYSTKICH odpowiedzi na nasze pytania" jest sensowna.

 

Efekt cieplarniany jako koncepcja jest zjawiskiem fizycznie niekwestionowalnym (ze względu na prawa fizyki).

Jak widzisz z powyższej dyskusji, nie dla wszystkich.

 

Czy zatem znasz przyczyny cykliczności zlodowaceń? Jeśli tak - to masz gwarantowanego Nobla, jeśli tylko napiszesz to w dziale nauki honorowanym taką nagrodą. Ja jednak uważam, że odpowiedzi na to mieć nie możesz. Bo na razie nikt tego nie wie.

Jak napisałem - bez wehikułu czasu pewnych "100%" odpowiedzi nie uzyskamy. Ale akurat cykliczność zlodowaceń jest wyjaśnialna cyklem Milankowicza plus dodatkowowymi feedbackami (np. atmosferycznymi)...

 

Okazać należy ostrożną wstrzemięźliwość w forsowaniu poglądu, że "wiemy" o przyczynach ocieplania się klimatu. Tym bardziej, że ocieplenie to nastąpiło po jednym z minimów termicznych holocenu, nazywanym Małą Epoką Lodową (MEL). Tak jak na giełdzie, tak i w tym przypadku po minimum oczekiwać należy wzrostu.

W przeciwieństwie do giełdy, zmiany temperatury mają przyczyny fizyczne. Wyjaśnienia "to tylko część naturalnego cyklu" albo "po prostu po minimum musi nastąpić wzrost" nic nie wyjaśniają. Jeśli następuje wzrost, to odpowiada za niego jakiś mechanizm, który - zwłaszcza obecnie - możemy obserwować i zbadać.

 

Inaczej byłoby, gdyby ktoś mógł wskazać jakiś fizycznie uzasadniony punkt odniesienia dla relatywizowania zmian średniej temperatury.

Zmiana z definicji jest relatywna.

 

Wiadomo tylko, że idą zmiany - a gospodarki krajów bardzo nie lubią zmian ich uwarunkowań. Systemy gospodarcze są bowiem wkomponowane w klimat. Istnieją tu interesy partykularne. One mogą polegać na tym, że np. gospodarka USA sobie z tym poradzi, a Bangladesz już nie. A kto słyszy głos Bangladesz?

Przy odpowiednio dużej zmianie temperatury żadna gospodarka sobie z nim nie poradzi. A co do głosu Bangladeszu - głos milionów biedaków jest jak najbardziej słyszalny, gdy walą oni w bramy bogatych miast.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O....jaaaa!

 

Chcialem se pogadac, a tu 5 stron... chyba sie spoznilem :D

Tak sobie czytam nagle patrze na dol strony - 59 komentarzy...

Ehh wybaczcie mi, ze nie przeczytalem wszystkiego i moge sie powtorzyc, wcisne po prostu trzy grosze :)

 

Rzeczywiscie sam w sobie dwutlenek wegla nie jest bezposrednia przyczyna Globalnego Ocieplenia, ale czy czasami CO2 nie jest powodem chocby wiekszego wyparowywania wody do atmosfery, ktora z kolei jest najwiekszym czynnikiem na ocieplenie?

 

Po drugie nie mam nic przeciwko usuwaniu CO2 z atmosfery, wiadomo co za duzo to nie zdrowo :P

 

PS: Po przeczytaniu pierwszej strony odnosze wrazenie, ze niektorzy to serio naczytali sie pier**l o zabach i potem na sile wciskaja to innym. Poza tym widze, ze wlasnie "tym" niektorym, ciezko idzie czytanie ze zrozumieniem. To tylko tak "zawiasem" mowiac :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Neratin!

To co w takim razie z habilitacją pani Anny Styszyńskiej (Akad. Morska w Gdyni)? W przedstawionych wnioskach stwierdziła ona: "Przeprowadzone badania nad mechanizmami obecnego, zachodzącego od połowy lat 80-tych XX wieku ocieplenia atlantyckiej Arktyki wykazały, że proces ten ma naturalne, nie zaś antropogeniczne przyczyny.". Tytuł pracy: "Przyczyny i mechanizmy współczesnego (1982-2002) ocieplenia atlantyckiej Arktyki".

 

Cykle Milankovića nie załatwiają sprawy zlodowaceń. Są tylko jedną z prób tłumaczenia zjawiska - i to prawdopodobnie wcale nie najlepszą. Lądolody są swego rodzaju samonapędzającym się zjawiskiem. Gdy lądolód się rozwinie, wówczas następuje dalsza zmiana klimatu, wskutek choćby ukształtowania stabilnego centrum wyżu barycznego. Z kolei ocieplenie często powodowało zjawisko "serging glaciers", zwiazane z przejściem lodowca z typu chłodnego do ciepłego. Oznaczało to gwałtowne powiększenie obszaru zlodowacenia, nie koniecznie z przyrostem masy lodowej. Przy okazji przypomnę, że na Spitsbergenie stale wyłażą na lodowcach z ich podłoża torfy tundry atlantyckiej (sam je widziałem). To zaś oznacza, że w okresie atlantyckim zasięg lodowców był wyraźnie mniejszy niż obecnie (przynajmniej na Spitsbergenie).

 

Z lodami szelfowymi sprawa nie jest prosta w aspekcie przyrostu poziomu oceanów. Jest to bowiem lód, który bez topnienia wypiera wielką masę wody oceanicznej. To tak jak z kostką lodu w szklance - stopienie tej kostki lodu nie spowoduje podniesienia poziomu wody w szklance. Z kolei zmniejszenie zasięgu lodu szelfowego zmniejsza wypór wody morskiej dokonywany przez ten lód.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Około 2/3 fotosyntezy na Ziemi zachodzi w oceanach.

 

I tym oddychają sobie ryby, siarka w powietrzu pochłaniajac w szerokim spektrum (zresztą jak wegiel) promieniowanie Słoneczne upośledza tę fotosyntezę wszędzie (w oceanach również) do tego dochodzą kwaśne deszcze które nad oceanami padają ale i z rzekami tam spływają a jako że są lżejsze od słonej wody mordują plankton i rośliny przybrzeżne (pod wodę na głebokość 20m nie wnika już podczerwień (nawet kolor czerwony - polecam strony płetwonurków) więc foto synteza nie zachodzi....

 

Tak więc trzeba usunąć siarkę z powietrza ... ,,reszta jest opinią'' i czczym gadu gadu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Rzeczywiscie sam w sobie dwutlenek wegla nie jest bezposrednia przyczyna Globalnego Ocieplenia, ale czy czasami CO2 nie jest powodem chocby wiekszego wyparowywania wody do atmosfery, ktora z kolei jest najwiekszym czynnikiem na ocieplenie?

 

 

A z jakiej innej przyczyny to wyparowywanie miałoby nastąpić - jeśli nie z powodu ocieplenia klimatu?

Tu słówka są ważne, dlatego się "czepiam". Otóż CO2 zupełnie spoko może być przyczyną bezpośrednią ocieplenia. Ale raczej jako czynnik w tzw. "układach spustowych". Co wcale nie oznacza, że jest przyczyną jedyną i o największym znaczeniu energetycznym. Ażeby jednak doszło do zachwiania dynamicznej równowagi "układu spustowego", to równowaga ta musi już wcześniej mieć przyczynę jej zachwiania.

"Układ spustowy" jest terminem stosowanym od dawna w nauce, w tym w naukach przyrodniczych. Jego wyjaśnienie jest proste. Wciskasz knopfik w klozecie - i cała woda się wylewa. No i teraz problem! Czy samo naciśnięcie do tego wystarczy? Nie! Bo wcześniej woda w spłuczce musi być, a konstrukcja musi stabilizować równowagę w ten sposób, aby tylko naciśnięcie spowodowało katastrofę wylania się całej wody.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I tym oddychają sobie ryby, siarka w powietrzu pochłaniajac w szerokim spektrum (zresztą jak wegiel) promieniowanie Słoneczne upośledza tę fotosyntezę wszędzie (w oceanach również) do tego dochodzą kwaśne deszcze które nad oceanami padają ale i z rzekami tam spływają a jako że są lżejsze od słonej wody mordują plankton i rośliny przybrzeżne (pod wodę na głebokość 20m nie wnika już podczerwień (nawet kolor czerwony - polecam strony płetwonurków) więc foto synteza nie zachodzi....

 

Tak więc trzeba usunąć siarkę z powietrza ... ,,reszta jest opinią'' i czczym gadu gadu...

 

Drogi Waldi! Nalej na beton kwasu siarkowego, a potem zmierz pH - gdy reakcja się w zupełności  zakończy. Jak myślisz, stwierdzisz kwaśny odczyn? O - takiego kozakiewicza!

Istnieje pojęcie pojemności buforowej roztworu. Lanie siary do oceanu wcale nie zmienia pH w sposób istotny. Natomiast lanie siary na obszar lądu zmienia pH tylko na tych obszarach, które są na to szczególnie wrażliwe (np. podłoże granitowe, gnejsowe, kwarcytowe itp.). Np. w glinach glacjalnych zdecydowanej większości terenu Polski pojemność buforowa podłoża jest sakramencko wysoka. W takiej glinie w ciągu ponad 30 lat badań nie stwierdziłem kwaśnego odczynu. Pojedź też z pehametrem na naszą Jurę lub w wapienne Tatry Zachodnie. Tam w okresie największego zatruwania siarą stwierdzałem pH wody zasadowe. Jaki był najwyższy wynik pomiaru pH? Z pamięci - około 10! Była to kałuża wody na bloku wapiennym. Dziwisz się? No to poczytaj w chemii o reakcjach hydrolitycznych.

 

Pardon forumowiczów! Nie połączyłem dwu kolejnych odpowiedzi w jednym poście i teraz niezbyt wiem jak to zrobić. Mea culpa!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A z jakiej innej przyczyny to wyparowywanie miałoby nastąpić - jeśli nie z powodu ocieplenia klimatu?

 

Już w 1955r ziemia równomiernie była pokryta produktami rozpadu uranu które dawały tło drugie tyle co istniejące przed 1920r. (prób jądrowych było 2366 do roku 2000) więc odpowiedzią na twoje pytanie jest radioliza wody .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Drogi Waldi! Nalej na beton kwasu siarkowego, a potem zmierz pH

 

Drogi J50 polej kwasem siarkowym krzaczek pomidora i zaczekaj na owoce (o ile wogóle coś poza badylkiem zostanie).

 

Dziwisz się? No to poczytaj w chemii o reakcjach hydrolitycznych.

 

Nie dziwię się, dlatego mieszkam w Krakowie.

 

J50 +1 za błysk wiedzy.

 

PS.

Skoro tak elegancko to i ja .Pardon forumowiczów! Nie połączyłem dwu kolejnych odpowiedzi w jednym poście i teraz niezbyt wiem jak to zrobić (no dobra nie chce mi się) :D.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Waldi!

Sprawa radiolizy wody jest pochyła. Oczywiście proces ten jest znany i istnieje. Są jednak inne problemy. Chyba połowa Sudetów jest anomalią uranową. Radioliza wody powinna zatem wg Ciebie spowodować tam niebywałe parowanie. Są tam jednak posterunki obserwacyjne zajmujące się tym - i wcale się tego nie stwierdza. Nawet woda w piwnicy objętej oddziaływaniem radonu (tam jest go mnogo) wskutek tego ci nie wyparuje.

 

Z tym kwachem siarkowym to sprawa jest zupełnie inna. Rzeczywiście kwas ten występuje w postaci niezneutralizowanej w opadach atmosferycznych - co powoduje szkody ekologiczne. Problem jest jednak zupełnie inny, niepolegający na laniu stężonym kwachem siarkowym po pomidorach. Kwas siarkowy ma tę własność w roztworach, że paruje zupełnie oddzielnie od wody. Jego tzw. "prężność pary nasyconej" jest niebywale niska. Wskutek tego kwas ten był przez wiele lat stosowany w eksykatorach laboratoryjnych do wysuszania substancji (próbek). Jeśli zatem kropla deszczu zawierającego skromną ilość H2SO4 spadnie na liść - to nic się nie dzieje szczególnie złego. Ale potem to paruje. Woda paruje szybciej, a kwas wolniej. Wskutek tego szybko obniża się pH. Zrób taki eksperyment. Weź wodę destylowana i zapraw ją niewielką ilością kwasu siarkowego. Potem ją podgrzewaj i mierz pH. Zobaczysz wtedy, że podczas odparowywania roztworu jego pH będzie się drastycznie obniżać. To był podstawowy błąd dawniejszych badaczy w zakresie ekologii. Nie wiedzieli o tej własności kwasu siarkowego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
spadnie na liść - to nic się nie dzieje szczególnie złego

 

Mam taki krzaczek róży który kwitnie na biało cały sezon,  po krótkim roszeniu (nie po deszczu) płatki mają czerwone plamki a nazajutrz dziurki, listki żólte plamki i dziurki.

 

Może mi powiesz od czego??

 

Radioliza wody powinna zatem wg Ciebie spowodować tam niebywałe parowanie.

 

To nie jest parowanie, tylko rozpad wody gdzie powstaje tak z osiem reakcji i w zalezności od podłoża to występuje inny efekt (tlen atomowy) w węglowodorach powstaje woda utleniona która natychmiast łączy się np: z opadłym lisciem i daje CO2, na skale nie wiem co da.

 

 

Wcisnął bym ci +1 ale już nie wchodzi , może ktoś pożyczy?? pożyczyc to nie znaczy mi odjać jak to ktoś brutalnie zinterpretował.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam taki krzaczek róży który kwitnie na biało cały sezon,  po krótkim roszeniu (nie po deszczu) płatki mają czerwone plamki a nazajutrz dziurki, listki żólte plamki i dziurki.

 

Może mi powiesz od czego??

 

To nie jest parowanie, tylko rozpad wody gdzie powstaje tak z osiem reakcji i w zalezności od podłoża to występuje inny efekt (tlen atomowy) w węglowodorach powstaje woda utleniona która natychmiast łączy się np: z opadłym lisciem i daje CO2, na skale nie wiem co da.

 

Nie jest to moja domena - z tymi ośmioma reakcjami na roślinach. Ja mogę tylko powiedzieć, że zgodnie z badaniami WIOŚ największe stężenia ozonu występują na terenach leśnych. Kilkanaście razy są tam normy przekraczane. Może ktoś to wyjaśni. A to z kolei jest sprawa tego tlenu atomowego.

Ale z H2SO4 rzeczywiście tak jest jak napisałem. To tylko chemia ogólna.

 

Mam natomiast takie śmieszne wspomnienia. Gdy ruscy walnęli największą bombę H na Nowej Ziemi, to w Polsce były chyba tylko dwa miejsca rejestracji skażeń. Jedno z nich było na Kasprowym Wierchu (jest tam do dziś). Wskutek wykrycia tego skażenia całe rodziny króliczków PZPR zaczęły uciekać z Zakopa. Jak coś zmierzysz - to jest. A jak nie zmierzysz - to tego nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a to oni tam hodowali króliczki ?? ;D

Niektóre miały nawet ponad 120 kilo! Cud!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Sprawdzają się przewidywania naukowców, który prognozują, że już w roku 2016 średnia roczna koncentracja CO2 przekroczy 400 części na milion (ppm). W ubiegłym roku, w nocy z 7 na 8 maja, po raz pierwszy zanotowano, że średnia godzinowa koncentracja dwutlenku węgla przekroczyła 400 ppm. Tak dużo CO2 nie było w atmosferze od 800 000 – 15 000 000 lat.
      W bieżącym roku możemy zapomnieć już o średniej godzinowej i znacznie wydłużyć skalę czasową. Czerwiec był trzecim z kolei miesiącem, w którym średnia miesięczna koncentracja była wyższa niż 400 części na milion.
      Granica 400 ppm została wyznaczona symbolicznie. Ma nam jednak uświadomić, jak wiele węgla wprowadziliśmy do atmosfery. Z badań rdzeni lodowych wynika, że w epoce preindustrialnej średnia koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze wynosiła 280 części na milion. W roku 1958, gdy Charles Keeling rozpoczynał pomiary na Mauna Loa w powietrzu znajdowało się 316 ppm. Wraz ze wzrostem stężenia CO2 rośnie też średnia temperatura globu. Naukowcy nie są zgodni co do tego, jak bardzo możemy ogrzać planetę bez narażania siebie i środowiska naturalnego na zbytnie niebezpieczeństwo. Zgadzają się zaś co do tego, że już teraz należy podjąć radykalne kroki w celu redukcji emisji gazów cieplarnianych. Paliwa niezawierające węgla muszą szybko stać się naszym podstawowym źródłem energii - mówi Pieter Tans z Narodowej Administracji Oceanicznej i Atmosferycznej.
      Kwiecień 2014 roku był pierwszym, w którym przekroczono średnią 400 ppm dla całego miesiąca. Od maja, w związku z rozpoczęciem się najintensywniejszego okresu fotosyntezy na półkuli północnej, rozpoczął się powolny spadek koncentracji CO2, która w szczytowym momencie osiągnęła 402 ppm. Jednak przez cały maj i czerwiec średnia dzienna, a zatem i średnia miesięczna, nie spadły poniżej 400 części CO2 na milion. Eksperci uważają, że w trzecim tygodniu lipca koncentracja dwutlenku węgla spadnie poniżej 400 ppm. Do ponownego wzrostu dojdzie zimą i wzrost ten utrzyma się do maja.
      Rośliny nie są jednak w stanie pochłonąć całego antropogenicznego dwutlenku węgla i wraz z każdym sezonem pozostawiają go w atmosferze coraz więcej. Dlatego też Pieter Tans przypuszcza, że w przyszłym roku pierwszym miesiącem, dla którego średnia koncentracja tego gazu przekroczy 400 ppm będzie już luty, a tak wysoki poziom CO2 utrzyma się do końca lipca, czyli przez sześć pełnych miesięcy. Od roku 2016 poziom 400 ppm będzie stale przekroczony.
      Dopóki ludzie będą emitowali CO2 ze spalanego paliwa, dopóty poziom tego gazu w oceanach i atmosferze będzie się zwiększał - mówi Tans.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Już wkrótce elektrownia węglowa Dry Fork znajdująca się w pobliżu miasteczka Gillette w stanie Wyoming będzie wykorzystywała dwutlenek węgla do produkcji materiałów budowlanych. W marcu w elektrowni rozpoczyna się program pilotażowy, w ramach którego CO2 będzie zmieniane w betonowe bloczki.
      Eksperyment prowadzony będzie przez naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA). Przez try miesiące każdego dnia będą oni odzyskiwali 0,5 tony dwutlenku węgla i wytwarzali 10 ton betonu. To pierwszy system tego typu. Chcemy pokazać, że można go skalować, mówi profesor Gaurav Sant, który przewodzi zespołowi badawczemu.
      Carbon Upcycling UCLA to jeden z 10 zespołów biorących udział a ostatnim etapie zawodów NRG COSIA Carbon XPrize. To ogólnoświatowe zawody, których uczestnicy mają za zadanie opracować przełomową technologię pozwalającą na zamianę emitowanego do atmosfery węgla na użyteczny materiał.
      W Wyoming są jeszcze cztery inne zespoły, w tym kanadyjski i szkocki. Pozostałych pięć drużyn pracuje w elektrowni gazowej w Kanadzie. Wszyscy rywalizują o główną nagrodę w wysokości 7,5 miliona dolarów. Zawody zostaną rozstrzygnięte we wrześniu.
      Prace UCLA nad nową technologią rozpoczęto przed około 6laty, gdy naukowcy przyjrzeli się składowi chemicznemu... Wału Hadriana. Ten wybudowany w II wieku naszej ery wał miał bronić Brytanii przed najazdami Piktów.
      Rzymianie budowali mur mieszając tlenek wapnia z wodą, a następnie pozwalając mieszaninie na absorbowanie CO2 z atmosfery. W ten sposób powstawał wapień. Proces taki trwa jednak wiele lat. Zbyt długo, jak na współczesne standardy. Chcieliśmy wiedzieć, czy reakcje te uda się przyspieszyć, mówi Guarav Sant.
      Rozwiązaniem problemu okazał się portlandyt, czyli wodorotlenek wapnia. Łączy się go z kruszywem budowlanym i innymi materiałami, uzyskując wstępny materiał budowlany. Następnie całość trafia do reaktora, gdzie wchodzi w kontakt z gazami z komina elektrowni. W ten sposób szybko powstaje cement. Sant porównuje cały proces do pieczenia ciastek. Mamy oto bowiem mokre „ciasto”, które pod wpływem temperatury i CO2 z gazów kominowych zamienia się w użyteczny produkt.
      Technologia UCLA jest unikatowa na skalę światową, gdyż nie wymaga kosztownego etapu przechwytywania i oczyszczania CO2. To jedyna technologia, która bezpośrednio wykorzystuje gazy z komina.
      Po testach w Wyoming cała instalacja zostanie rozmontowana i przewieziona do National Carbon Capture Center w Alabamie. To instalacja badawcza Departamentu Energii. Tam zostanie poddana kolejnym trzymiesięcznym testom.
      Na całym świecie wiele firm i grup naukowych próbuje przechwytywać CO2 i albo go składować, albo zamieniać w użyteczne produkty. Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez organizację Carbon180, potencjalna wartość światowego rynku odpadowego dwutlenku węgla wynosi 5,9 biliona dolarów rocznie, w tym 1,3 biliona to produkty takie jak cementy, asfalty i kruszywa budowlane. Zapotrzebowanie na takie materiały ciągle rośnie, a jednocześnie coraz silniejszy akcent jest kładziony na redukcję ilości węgla trafiającego do atmosfery. To zaś tworzy okazję dla przedsiębiorstw, które mogą zacząć zarabiać na przechwyconym dwutlenku węgla.
      Cement ma szczególnie duży ślad węglowy, gdyż jego produkcja wymaga dużych ilości energii. Każdego roku na świecie produkuje się 4 miliardy ton cementu, a przemysł ten generuje około 8% światowej emisji CO2. Przemysł cementowy jest tym, który szczególnie trudno zdekarbonizować, brak więc obecnie efektywnych rozwiązań pozwalających na zmniejszenie emisji węgla. Technologie wykorzystujące przechwycony CO2 mogą więc wypełnić tę lukę.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W obserwatorium na Mauna Loa zanotowano najwyższe stężenie CO2 w historii pomiarów. W niedzielę rano urządzenia zarejestrowały stężenie dwutlenku węgla w atmosferze rzędu 415,39 ppm (części na milion). To jednocześnie pierwszy raz, gdy dzienne stężenie przekroczyło 415 części na milion. Dokładnie rok wcześniej, 12 maja 2018 roku, urządzenia rejestrowały 411,92 ppm. Niemal równo sześć lat temu, 10 maja 2013 roku, informowaliśmy, że z nocy z 7 na 8 maja koncentracja CO2 po raz pierwszy przekroczyła granicę 400 ppm.
      Ostatni raz koncentracja CO2 powyżej 415 ppm występowała na Ziemi przed około 3 milionami lat. To pokazuje, że nawet nie zaczęliśmy chronić klimatu. Liczby z roku na rok są coraz wyższe, mówi Wolfgang Lucht z Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu.
      Stacja pomiarowa na Mauna Loa jest najdłużej działającym stałym punktem pomiaru stężenia dwutlenku węgla w atmosferze. Na jej lokalizację wybrano położony na Hawajach szczyt, gdyż jest to najbardziej oddalony od emisji przemysłowej punkt na Ziemi. Jednocześnie, jako że mamy tu do czynienia z czynnym wulkanem, który sam też emituje CO2, pomiary uwzględniają ten fakt i gaz pochodzący z wulkanu nie jest liczony.
      Pomiary z poszczególnych dni mogą różnić się między sobą, gdyż w ich przypadku dużo zależy od warunków atmosferycznych i pory roku. W najbliższym czasie, w związku z tym, że na bardziej uprzemysłowionej półkuli północnej właśnie trwa wiosna, należy spodziewać się spadku stężenia dwutlenku węgla, gdyż będą go pochłaniały rośliny. Jednak widać, że stężenie gazu cieplarnianego ciągle rośnie. Specjaliści przypuszczają, że wzrost rok do roku wyniesie około 3 ppm, podczas gdy średnia z ostatnich lat to 2,5 ppm. Warto też zwrócić uwagę, jak zmieniały się dzienne rekordowe stężenia CO2 dla poszczególnych lat. W roku 2015 dniem, w którym zanotowano największe stężenie dwutlenku węgla był 13 kwietnia, kiedy wyniosło ono 404,84 ppm. W roku 2016 był to 9 kwietnia (409,44 ppm), w 2017 rekord padł 26 kwietnia (412,63 ppm), a w 2018 rekordowy był 14 maja (412,60 ppm). Tegoroczny rekord to 415,39 ppm.
      Pomiary dokonywane są w Mauna Loa Observatory na wysokości około 3400 metrów nad poziomem morza. W stacji badawczej prowadzone są dwa programy pomiarowe. Jeden, z którego dane prezentujemy i który trwa od końca lat 50., to program prowadzony przez Scripps Institute. Drugi, młodszy, to NOAA-ESRL za który odpowiada amerykańska Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna (NOAA). Ten drugi pokazuje zwykle dane o ułamki punktu (rzędu 0,06–0,15) niższe niż dane Scripps. Różnice wynikają z różnych metod statystycznych używanych przez obie instytucje i dowodzą wysokiej spójności i wiarygodności pomiarów.
      W 2015 roku podpisano Porozumienie Paryskie, którego celem jest niedopuszczenie, by średnie temperatury na Ziemi wzrosły bardziej niż o 2 stopnie powyżej poziomu sprzed rewolucji przemysłowej. Na razie na niewiele się ono zdało, gdyż od tamtej pory wszystkie kolejne lata trafiły do 5 najgorętszych lat w historii pomiarów.
      Przez całą swoją historię ludzkość żyła w chłodniejszym klimacie niż obecnie, mówi Lucht. Za każdym razem gdy uruchamiamy silnik, emitujemy CO2 i ten gaz musi gdzieś trafić. On nie znika w cudowny sposób. Pozostaje w atmosferze. Pomimo podpisania Porozumienia Paryskiego, pomimo tych wszystkich przemów i protestów wciąż nie widać, byśmy doprowadzili do zmiany trendu.
      Jestem na tyle stary, że pamiętam, gdy przekroczenie poziomu 400 ppm było wielkim newsem. Dwa lata temu po raz pierwszy przekroczyliśmy 410 ppm. A teraz mamy 415 ppm. To rośnie w coraz szybszym tempie, stwierdził Gernot Wagner z Uniwersytetu Harvarda.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Północnowschodniego Instytutu Geografii i Agroekologii Chińskiej Akademii Nauk przeprowadzili badania wpływu dwutlenku węgla na plony i jakość zbóż. Okazuje się, co potwierdzają wcześniejsze badania, że zwiększenie koncentracji CO2 w atmosferze do pewnego stopnia zwiększa plony, jednak prowadzi do spadku ilości składników odżywczych w roślinach.
      Chińczycy podzielili eksperyment na dwie części. W ramach pierwszej z nich uprawiali pszenicę w warunkach zwiększonej ilości dwutlenku węgla w powietrzu. Zebrali pierwszą generację takiej pszenicy i poddali ją badaniom. Okazało się, że więcej CO2 oznaczało wyższe plony. Poza tym, nie zauważono różnic. Później pszenica była znowu wysiewana. Ponownie zbadano ją po kolejnych trzech generacjach.
      Okazało się, że w ciągu czterech generacji w ziarnach spadła zawartość azotu, potasu, wapnia, protein i aminokwasów. To zaś oznacza, że w przyszłości ludzie będą spożywali mniej składników odżywczych, co będzie wiązało się z występowaniem większej liczby problemów zdrowotnych.
      Podobne badania prowadzili przed rokiem naukowcy z Uniwersytetu Harvarda. Ostrzegali wówczas, że utrata składników odżywczych przez rośliny uprawne spowoduje, że niedobory protein pojawią się u dodatkowych 150 milionów ludzi, a niedobory cynku dotkną dodatkowych 150-200 milionów ludzi. Ponadto około 1,4 miliarda kobiet w wieku rozrodczym i dzieci, które już teraz żyją w krajach o wysokim odsetku anemii, utracą ze swojej diety około 3,8% żelaza.
      Autorzy najnowszych badań zauważają, że krótkoterminowe badania nad wpływem zwiększonej ilości dwutlenku węgla na rośliny uprawne nie są w stanie wykazać wszystkich zagrożeń związanych z rosnącą koncentracją tego gazu w atmosferze.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na australijskim RMIT University powstała technologia pozwalająca na zamianę dwutlenku węgla w węgiel w formie stałej. To przełom, który może zmienić nasze podejście do wychwytywania węgla z atmosfery i jego składowania.
      Obecne technologie wychwytywania węgla polegają na skompresowaniu CO2 do formy ciekłej i wstrzykiwanie pod ziemię. To jednak poważne wyzwanie technologiczne, ekonomiczne i ekologiczne, gdyż istnieje ryzyko wycieków z miejsca przechowywania.
      Doktor Torben Daeneke z RMIT mówi, że zamiana CO2 w ciało stałe może być mniej ryzykowne. Nie możemy cofnąć czasu, ale zamiana dwutlenku węgla w węgiel i jego zakopanie pod ziemią to jakby cofnięcie zegara, stwierdza uczony. Dotychczas CO2 był zamieniany w ciało stałe w bardzo wysokich temperaturach, co czyniło cały proces niepraktycznym na skalę przemysłową. Dzięki wykorzystaniu ciekłych metali w roli katalizatora możemy przeprowadzić cały proces z temperaturze pokojowej i jest on wydajny oraz skalowalny. Potrzeba jeszcze więcej badań, ale poczyniliśmy właśnie kluczowy pierwszy krok, dodaje naukowiec.
      Australijscy naukowcy, pracujący pod kierunkiem doktor Dorny Esrafilzadeh, opracowali katalizator z płynnego metalu o odpowiednio dobranych właściwościach powierzchni, który niezwykle skutecznie przewodzi prąd i aktywuje powierzchnię. Dwutlenek węgla jest rozpuszczany w zlewce wypełnionej elektrolitem i niewielką ilością płynnego metalu, który jest poddawany działaniu prądu elektrycznego. Gaz powoli zamienia się w płatki węgla, które samodzielnie oddzielają się od powierzchni metalu, dzięki czemu proces zachodzi w sposób ciągły.
      Dodatkowym skutkiem ubocznym całego procesu jest fakt, że pozyskany węgiel może przechowywać ładunki elektryczne, stając się superkondensatorem, więc może zostać użyty w samochodach elektrycznych, mówi Esrafilzadeh. Produktem ubocznym jest też syntetyczne paliwo, które można wykorzystać, dodaje.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...