Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Öetzi, człowiek sprzed 5300 lat, którego ciało odnaleziono 17 lat temu, najprawdopodobniej pochodził z wygasłej dziś rodziny - wynika z najnowszych badań, przeprowadzonych przez włosko-angielski zespół ekspertów. 

Odkrycie zwłok Öetziego było nie lada sensacją. Szczątki, odnalezione we wschodnich Alpach przy granicy austriacko-włoskiej, są jedną z najsłynniejszych i najdokładniej zbadanych lodowych "mumii" w historii archeologii. Znalezisko, wystawiane od 1998 roku w Południowotyrolskim Muzeum Archeologii, jest jednym z najlepiej zachowanych szczątków człowieka z późnego neolitu, zwanego także epoką miedzi. 

Ze względu na doskonały stan oraz zwłok oraz odkrytego przy nich ekwipunku ustalono wiele szczegółów na temat ich właściciela. W momencie śmierci miał on najprawdopodobniej około 46 lat, a zginął prawdopodobnie z powodu wykrwawienia po trafieniu strzałą i uderzenia w twarz ciężkim, tępym przedmiotem.

Warunki panujące na tyrolskim lodowcu zapewniły doskonałe warunki dla przetrwania tych niezwykłych szczątków człowieka z epoki późnego neolitu, zwanego też epoką miedzi

Ponieważ szczątki ciała "Człowieka z Lodowca" były zachowane w tak dobrym stanie, badacze kilkakrotnie próbowali wykonać na nim testy genetyczne. Tym razem było podobnie, lecz po raz pierwszy w krótkiej historii badań nad tym niezwykłym eksponatem przeprowadzono tak wnikliwą analizę DNA wyizolowanego z mitochondriów, czyli centrów energetycznych komórek Öetziego. 

W przeciwieństwie do klasycznych badań genetycznych, wykorzystujących materiał wyizolowany z jądra komórkowego, technika ta ma kilka zalet. Mitochondrialne DNA (mtDNA), zwykle przekazywane potomstwu wyłącznie przez matkę, charkateryzuje się dużą częstotliwością mutacji i niedużą długością całej sekwencji informacji genetycznej. Pozwala to na wyszukiwanie cech osobniczych nawet w stosunkowo "młodych" próbkach, takich jak ta. Co więcej, fakt przekazywania mtDNA wyłącznie przez matkę znacznie ułatwia badaczom ustalanie pochodzenia osoby, której materiał genetyczny jest badany, dzięki czemu rysowanie drzew genealogicznych jest w takiej sytuacji znacznie prostsze.

Próbę analiz mitochondrialnego DNA Öetziego podjęto już wcześniej, lecz wówczas, głównie z uwagi na ograniczone możliwości techniczne, niemożliwe było ustalenie jego pełnej sekwencji. Tym razem procedura udała się, choć wcale nie była prosta - pomimo przebywania w lodzie, degradacja materiału genetycznego postępowała tak szybko, że ustalenie jego sekwencji wymagało w rzeczywistości przetestowania około 250 fragmentów. Wysiłek ten opłacał się jednak, gdyż jest to najstarsza znana próbka, z której udało się pobrać mtDNA i ustalić jego pełną sekwencję.

Analiza materiału genetycznego wykazała, że w dzisiejszym świecie najprawdopodobniej nie istnieją potomkowie Öetziego ani jego bliskich krewnych. Zdaniem naukowców, "Człowiek z Lodu" nie mógł należeć do żadnej z trzech głównych podgrup tzw. haplotypu K1, do którego należą żyjące współcześnie osoby o europejskich korzeniach. 

Prof. Martin Richards, jeden z badaczy zaangażowanych w przedsięwzięcie, tłumaczy: nasza analiza potwierdza, że Öetzi należał do niezidentyfikowanej linii rozwojowej w obrębie haplotypu K1, której nie odnaleziono do dziś u przedstawicieli populacji nowoczesnej Europy. Liczba takich linii zmienia się w czasie w związku z różnorodnymi zmianami liczby potomstwa posiadanego przez określone osoby, zwanymi dryfem genetycznym. W jego efekcie część wariantów wymiera. Nasze badania sugerują, że ród Öetziego mógł właśnie w ten sposób wyginąć.

Jak oceniają badacze, dzięki badaniom genetycznym w populacjach ludzi zamieszkujących obecnie alpejskie doliny można by uzyskać dodatkowe informacje na temat pochodzenia Öetziego . Zdaniem autorów, przeprowadzenie takich analiz mogłoby nie tylko pomóc zrozumieć pochodzenie tego eksponatu, lecz także zdefiniować skuteczne metody wykonywania podobnych testów w przyszłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
fakt przekazywania mtDNA wyłącznie przez matkę znacznie ułatwia badaczom ustalanie pochodzenia osoby, której materiał genetyczny jest badany, dzięki czemu rysowanie drzew genealogicznych jest w takiej sytuacji znacznie prostsze.

 

Bo wszyscy ludzie to wielka rodzina...

Otzi , Polak ,chłopak czy dziewczyna...

 

Analiza materiału genetycznego wykazała, że w dzisiejszym świecie najprawdopodobniej nie istnieją potomkowie Öetziego ani jego bliskich krewnych. Zdaniem naukowców, "Człowiek z Lodu" nie mógł należeć do żadnej z trzech głównych podgrup tzw. haplotypu K1, do którego należą żyjące współcześnie osoby o europejskich korzeniach.

 

Coś niesamowitego ale czuję że to mój wujek..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W czasie ocieplenia klimatu lądolód może cofać się w tempie nawet... 600 metrów na dobę. To 20-krotnie szybciej niż największa zmierzona prędkość tego zjawiska. Wnioski takie płyną z badań przeprowadzonych przez międzynarodowy zespół naukowy, który wykorzystał obrazowanie dna morskiego w wysokiej rozdzielczości do zbadania, jak szybko lądolód wycofywał się pod koniec epoki lodowej przed około 20 000 laty.
      W badaniach prowadzonych pod kierunkiem doktor Christine Batchelor z Newcastle University, wzięli udział naukowcy z Uniwersytetów w Cambridge, Loughborough oraz z Norweskiej Służby Geologicznej. Eksperci zobrazowali ponad 7600 niewielkich „zmarszczek” na dnie morskim. Mają one mniej niż 2,5 metra wysokości i są położone od siebie w odległości od 25 do 300 metrów. Powstawały one, gdy krawędź wycofującego się lądolodu była poruszana wraz z pływami morskimi w górę i w dół, wypychając osady morskie. „Zmarszczki” na dnie powstawały dwukrotnie w czasie doby, podczas przypływu i odpływu. To zaś pozwoliło sprawdzić, gdzie wówczas znajdowało się czoło lodowca.
      Jak dowiadujemy się z artykułu opublikowanego na łamach Nature, lodowiec wycofywał się w tempie od 50 do 600 metrów na dobę. To znacznie szybciej, niż jakiekolwiek dotychczas zaobserwowane zjawisko tego typu. Nasze badania przynoszą ostrzeżenie z przeszłości odnośnie prędkości, z jaką lądolód jest w stanie się cofać. Pokazują, że może być to znacznie szybciej, niż wszystko, co dotychczas obserwowaliśmy, mówi doktor Batchelor. Badania dotyczące dawnych zmian klimatu pozwalają na udoskonalenie modeli klimatycznych, za pomocą których usiłujemy przewidzieć skutki obecnego globalnego ocieplenia.
      Nowe badania pokazują też, że takie błyskawiczne wycofywanie się lodowców jest krótkotrwałe. Trwa dni lub miesiące. Innymi słowy uśrednione na przestrzeni lat tempo wycofywania się może nagle gwałtownie wzrosnąć, by potem znowu zwolnić. Ważne jest, by symulacje komputerowe uwzględniały te impulsy, w czasie których lądolód przyspiesza, dodaje profesor Julian Dowdeswell z University of Cambridge. Autorzy badań zauważyli też, że lodowiec najszybciej wycofuje się tam, gdzie dno morskie jest najbardziej płaskie.
      Batchelor i jej zespół uważają, że impulsy błyskawicznego cofania się lądolodu możemy już wkrótce obserwować w niektórych częściach Antarktyki, w tym na Lodowcu Thwaites. Od lat jest on przedmiotem intensywnych badań, gdyż eksperci sądzą, że może on utracić stabilność. Niedawno jego czoło wycofało się do płaskiego obszaru dna morskiego. Nasze badania sugerują, że dzisiejsze tempo topnienia lądolodów jest wystarczające, by doszło do impulsów nagłego przyspieszenia wycofywania się antarktycznych lodowców znajdujących się nad obszarami płaskiego dna. Już wkrótce satelity mogą zarejestrować takie impulsy, szczególnie jeśli globalne temperatury będą rosły w takim tempie, jak obecnie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W lipcu 2016 r. podczas działań górniczych prowadzonych przy niewielkim dopływie Last Chance Creek w Jukonie odkryto doskonale zachowaną mumię wilka szarego. Tkwiła ona w wiecznej zmarzlinie przez ok. 57 tys. lat. Samiczka jest najbardziej kompletną mumią wilka, jaką kiedykolwiek znaleziono. Zasadniczo zachowała się w 100% - brakuje jedynie jej oczu - podkreśla prof. Julie Meachen z Des Moines University.
      Przedstawiciele plemienia Tr'ondëk Hwëch'in nadali szczenięciu imię Zhùr, co w języku hän znaczy "wilk". Okaz ma dla tego ludu tak duże znaczenie, że zdecydowano, że trafi na wystawę w Yukon Beringia Interpretive Centre. Obecnie mumia jest oczyszczana i konserwowana.
      Jej idealny stan pozwolił naukowcom odtworzyć szczegóły dotyczące wieku czy trybu życia Zhùr. Przeprowadzone analizy genomowe wskazały na pochodzenie. Od czubka nosa do podstawy ogona samiczka mierzy około 417 milimetrów. Zwierzę waży 670 gramów.
      Rzadko znajduje się takie mumie [ang. permafrost mummies] w Jukonie. [Po pierwsze] zwierzę musi zginąć w miejscu, gdzie jest wieczna zmarzlina [...]. Dodatkowo powinno szybko zostać pogrzebane [...]. Jeśli zbyt długo leży w zamarzniętej tundrze, rozłoży się albo zostanie zjedzone.
      W Ameryce Północnej, w przeciwieństwie do Syberii, zwierzęce mumie z epoki lodowej są znacznie rzadziej znajdowanie. Jak wyjaśnił nam współautor badań, Grant Zazula, wydaje się, że warunki wiecznej zmarzliny na Syberii są lepsze dla zachowania mumii niż w Ameryce Północnej. Myślę, że może mieć to związek z lokalną geografią. Wiele obszarów Syberii jest znacznie bardziej płaskich, wydaje się, że zwierzęta, takie jak mamuty, ginęły w wodopojach, były pokrywane mułem i zamarzały w całości. Topografia Alaski i Jukonu jest bardziej górzysta i zróżnicowana. Gdy zwierzę padało, szczególnie na stoku wzgórza, było bardziej wystawione na działalność padlinożerców oraz warunków zewnętrznych, rozkładało się znacznie szybciej. Z tego też powodu znajdujemy tu niemal wyłącznie skamieniałe kości. Naukowiec dodał, że to z pewnością najlepiej w Ameryce Północnej zachowana mumia mięsożercy. Uważam, że pod względem naukowym jest to najważniejsza mumia epoki lodowej Ameryki Północnej.
      Uczeni podkreślają, że ważnym czynnikiem jest też to, jak zwierzę zginęło. Jeśli umierało długo albo zostało upolowane przez drapieżniki, zmniejsza się prawdopodobieństwo znalezienia w nienaruszonym stanie. Sądzimy, że samiczka przebywała w norze i zginęła na miejscu wskutek jej zawalenia. Nasze dane wskazują, że nie głodowała i w momencie zgonu miała ok. 7 tygodni. Czujemy się nieco lepiej, wiedząc, że nie cierpiała - opowiada Meachen.
      Autorzy artykułu z pisma Current Biology odtworzyli także dietę Zhùr. Okazuje się, że decydujące znaczenie miało miejsce, w którym młodziutka wilczyca żyła, a konkretnie bliskość wody. Normalnie, gdy myśli się o wilkach z epoki lodowej, pojawiają się skojarzenia z bizonami, piżmowołami arktycznymi czy innymi dużymi zwierzętami lądowymi. Ku naszemu zaskoczeniu stwierdziliśmy, że samiczka polegała na zasobach wodnych, głównie na łososiu.
      Choć rozwiązano kilka ważnych kwestii, bez odpowiedzi pozostaje parę istotnych pytań, np. czemu w norze znajdowała się tylko Zhùr i co się stało z jej matką czy rodzeństwem. Możliwe, że była ona jedynym szczenięciem albo że w czasie wypadku inne wilki przebywały poza norą. Czy to słuszne przypuszczenia - tego się, niestety, nie dowiemy...
      Jednym z niewielkich plusów zmiany klimatu jest fakt, że w miarę topnienia wiecznej zmarzliny będziemy [zapewne] znajdować kolejne takie mumie. Dzięki temu naukowcy lepiej sobie poradzą z rekonstrukcją tamtych czasów. Z drugiej jednak strony, to pokazuje nam, w jak dużym stopniu nasza planeta się ociepla. Naprawdę musimy być ostrożni - podsumowuje Meachen.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przyspieszające tempo topnienia himalajskich lodowców zagraża źródłom wody, od których zależy byt milionów mieszkańców Azji. Zespół naukowy, na którego czele stali specjaliści z University of Leeds stwierdził, że w ciągu kilku ostatnich dekad tempo topnienia lodowców w Himalajach było średnio 10-krotnie szybsze niż w czasie ostatniego znaczącego epizodu zwiększania zasięgu lodowców, małej epoki lodowej, która miała miejsce 700–400 lat temu. Himalajskie lodowce tracą masę szybciej, niż jakiekolwiek inne lodowce na świecie.
      Autorzy badań wykonali rekonstrukcję zasięgu 14 798 himalajskich lodowców w czasie małej epoki lodowej. Stwierdzili, że od tamtego czasu powierzchnia tych lodowców skurczyła się o 40%, ze szczytowego zasięgu 28 000 km2 do obecnych 19 600 km2. W tym czasie lodowce utraciły od 390 do 586 km3 wody. To tyle, ile wody jest uwięzionej łącznie w lodowcach Alp, Kaukazu i gór Skandynawii. Uczeni obliczyli też, że woda ta podniosła poziom światowego oceanu o 0,92–1,38 mm.
      Himalaje to trzeci największy, po Antarktyce i Arktyce, obszar pokryty lodowcami. Z tego powodu są czasem nazywane „trzecim biegunem”.
      Nasze badania pokazują, że obecne tempo utraty lodu przez himalajskie lodowce jest co najmniej 10-krotnie szybsze niż w poprzednich wiekach. Z tak dużym tempem mamy do czynienia zaledwie w ciągu ostatnich kilku dekad, mówi współautor badań doktor Jonathan Carrivick.
      Szybsze tempo topnienia lodowców ma olbrzymie znaczenie dla setek milionów ludzi, którzy mają dostęp do żywności i energii dzięki rzekom zasilanym przez lodowce. Rzekom, do których należą m.in. Ganges, Indus i Brahmaputra.
      Badania pokazały też, że do szybszej utraty masy lodowców dochodzi na wschodzie Himalajów. Linia podziału przebiega tutaj przez wschodni Nepal i północny Bhutan. Różnice te mają prawdopodobnie związek z różnym ukształtowaniem terenu po obu stronach gór, co wpływa na interakcję z atmosferą i różne warunki pogodowe. Szybciej tracą też lód te lodowce, które spływają do jezior. Jako, że liczba i wielkość takich jezior wzrasta, zwiększa się też tempo utraty lodu. Do utraty lodu przyczyniają się również naturalne szczątki znajdujące się na powierzchni lodowca. Te lodowce, na których takie szczątki się znajdują, odpowiadają aż za 46,5% utraty masy lodu w Himalajach, mimo że stanowią jedynie 7,5% lodowców. Dlatego też doktor Carrivick przypomina, że modelując to, co dzieje się z lodowcami, naukowcy muszą brać pod uwagę nie tylko zmiany klimatu, ale również czynniki takie jak szczątki czy jeziora.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W dwóch próbkach lodowca z Wyżyny Tybetańskiej znaleziono zamrożone wirusy sprzed 15 000 lat. Większość z nich nie przypomina wirusów dotychczas skatalogowanych, informują naukowcy z Ohio University. Odkrycie żywych wirusów sprzed tysiącleci pozwoli lepiej zrozumieć ich ewolucję.
      Lodowce te tworzyły się stopniowo, uwięziły pył i gazy oraz bardzo wiele wirusów, mówi Zin-Phing Zhong z Ohio State University. Lodowce w zachodnich Chinach są słabo zbadane, a naszym celem jest wykorzystanie zawartych w nich informacji do opisania dawnego środowiska. A wirusy są częścią tego środowiska.
      Naukowcy badali rdzenie z lodowca Guliya z wysokości 6700 metrów nad poziomem morza. Naukowcy stwierdzili, że lodowiec liczy sobie 15 000 lat. Gdy przeanalizowali lód, znaleźli tam genom 33 wirusów. Tylko 4 z nich były już znane, a co najmniej 28 to wirusy nowe dla nauki. Co więcej, okazało się, że około połowa z nich przeżyła nie pomimo lodu, a dzięki niemu.
      To wirusy, które dobrze się czują w ekstremalnych środowiskach. Posiadają sygnatury genów pomagających infekować komórki przy niskich temperaturach. Bardzo trudno jest uzyskać takie sygnatury, a metoda, którą Zhi-Ping opracował by oczyścić rdzenie i studiować obecne tam mikroorganizmy oraz wirusy, może pomóc w poszukiwaniu takich genetycznych sygnatur w innych ekstremalnych środowiskach, na Marsie, Księżycu czy Pustyni Atacama, mówi współautor badań profesor Matthew Sullivan.
      Szczegółowe badania znalezionych genomów wykazały, że wspomniane już cztery znane wcześniej wirusy należą do rodzin infekujących bakterie. W rdzeniach lodowych było ich mniej niż normalnie występuje w glebie czy oceanach.
      Badania nad wirusami w lodowcach to stosunkowo nowa dziedzina. Dotychczas jedynie autorzy dwóch wcześniejszych badań informowali o znalezieniu wirusów w rdzeniach lodowców. Jednak w miarę zmian klimatu, ta dziedzina badań staje się coraz ważniejsza. Niewiele wiemy o wirusach i mikroorganizmach w tych ekstremalnych środowiskach. Nie wiemy, co tam jest. Bardzo ważna jest odpowiedź na pytanie, jak bakterie i wirusy reagują na zmiany klimatu. Co się stanie, jeśli przejdziemy z okresu chłodniejszego do cieplejszego, jak ma to miejsce obecnie, zastanawia się profesor Lonnie Thompson.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po zdigitalizowaniu zbiorów z Teece Museum w nowozelandzkim mieście Christchurch okazało się, że przechowywany tam fragment lnu, którym była owinięta egipska mumia sprzed 2300 lat pasuje do fragmentu przechowywanego w Getty Institute w USA. Profesor Alison Griffith z University of Canterbury mówi, że na obu fragmentach całunu znajdują się fragmenty egipskiej Księgi Umarłych zapisane w piśmie hieratycznym.
      "Pomiędzy oboma fragmentami mamy małą przerwę, jednak całość się ze sobą zgadza", stwierdza Griffith. "Egipcjanie wierzyli, że zmarłym w podróży do zaświatów i po zaświatach, muszą towarzyszyć odpowiednie słowa. Stąd zdobienia grobowców i piramid to abstrakcyjne przedstawienia, ale sceny dotyczące ofiarowania, dóbr, służących, tego wszystkiego, czego potrzeba po drugiej stronie", dodaje uczona.
      Najpierw tego typu przedstawieniami ozdabiano ściany grobowców. W wiekach późniejszych zaczęto ozdabiać tak papirus i len, którym owinięte było ciało.
      Profesor Griffith zwraca uwagę, że na wysoką jakość pisma na skojarzonych ze sobą fragmentach. Widzimy tam np. przedstawienie rzeźnika dzielącego mięso wołu, człowieka niosącego meble, łódź pogrzebową i inne. Bardzo podobna scena została uwieczniona na początku Księgi Zmarłych w papirusie turyńskim.
      Doktor Foy Scalf, dyrektor archiwum w Instytucie Orientalistyki Chicago University, potwierdza, że oba fragmenty do siebie pasują i wyjaśnia, że oba pochodzą z mumii niejakiego Petosirisa, którego matka miała na imię Tetosiris. Fragmenty tkaniny, którą niegdyś owinięto jego mumię, zostały w przeszłości poodzierane i obecnie znajdują się w kolekcjach na całym świecie.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...