Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Choć może się to wydawać mało pociągające i raczej niehigieniczne, jeśli podczas rozmowy z ważną dla nas osobą dużo się pocimy, najprawdopodobniej to właśnie z nią spędzimy życie albo przynajmniej na dłużej się zwiążemy (Journal of Social and Personal Relationships).

Ashley Holland i Glenn Roisman, psycholodzy z University of Illinois, poprosili chodzących na randki, zaręczonych i pozostających w związku małżeńskim ludzi o wypełnienie 3 kwestionariuszy: 1) dotyczącego własnej osobowości, 2) osobowości partnera oraz 3) jakości ich relacji.

Podczas spotkania partnerów mierzono tętno i elektryczne przewodnictwo skóry (to ostatnie zależy m.in. od wilgotności skóry). Pocenie wskazuje na to, że dana osoba jest pobudzona i stara się kontrolować swoje zachowanie.

I tętno, i przewodnictwo skóry powiązano z rokowaniami dla związku, w tym z prawdopodobieństwem rozwodu. O dziwo, sposób opisywania w testach siebie i partnera nie wiązał się silnie z tym, jak para zachowywała się w stosunku do siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość cogito

co za dziwne wnioski. ja w 2 klasie podstawówki tancvzyłam polke z takim jednym chlopcem. pocil sie litrami. do dzis czuje obrzydzenie jak o tym pomysle. ale jakos nie ma szans na to zebysmy spedzili razem zycie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
O dziwo, sposób opisywania w testach siebie i partnera nie wiązał się silnie z tym, jak para zachowywała się w stosunku do siebie.

To niekoniecznie jest aż tak dziwne. W codziennym życiu widać, że partner rzadko jest uosobieniem ideału. Związek, w którym absolutnie zawsze jest zgoda, uśmiechy i fiołek w kubeczku też rzadko mają szczególnie duże szanse.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...ja w 2 klasie podstawówki...

 

No wiesz, wyniki tych badań to tylko statystyka, więc nie każdy przypadek będzie pasował do ustaleń badaczy :D

A po drugie, możliwe, że ten efekt występuje dopiero u dorosłych osobników, po osiągnięciu dojrzałości płciowej, i dzieci nie dotyczy; w sumie wydaje mi się to nawet prawdopodobne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

#cogito, dziwidz się młodemu chłopakowi, ja podczas tańca też się pocę (tak, to naturalne zjawisko), strasznie przeinaczasz fakty. Napisane jest, że proces ten zachodzi podczas rozmowy ludzi dorosłych, zwykłej rozmowy w cztery oczy, a nie w czasie tańczenia polki, na dragach, po alkoholu czy w czasie stosunku, a tym bardziej nie w 2 klasie podstawówki. Bez żartów, swoje wynurzenia dotyczące awersji do spoconych chłopców z przeszłości również mogłabyś zostawić dla swojej skromnej osoby. Dzięki z góry.

 

Warto zauważyć, że większość osób praktycznie w ogóle się nie poci przy wykonywaniu podstawowych czynności, więc jeśli chociaż trochę spoci się przy samej rozmowie z ważną mu osobą, a z inną już nie, to już o czymś może świadczyć (tak, może świadczyć również, że ktoś w domu ma saune). Myślę, że jest to jakaś forma podpowiedzi ze strony organizmu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość cogito

dobra przepraszam że wyraziłam swoje zdanie na forum publicznym. nie psujcie mi karmy. wiecej nie bede

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co to za taniec jeśli podczas niego nie poci się chłopak? Spanie? :D To faktycznie dobrze że dodałaś że to jako dziecko miałaś takie zabawy.

Rzeczywiście coś w tym jest, pocenie się wobec drugiej osoby świadczy o nieneutralnym podejściu. W takim wypadku można wykluczyć wrogość raczej czyli pozostaje erotyka i miłość :)

Zaś brak pocenia to podejście neutralne, może się oczywiście przerodzić w miłość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

- Kochanie... Chciałem Ci coś powiedzieć.

- Słucham.

- Jestem spocony.

- Ja też Cię kocham.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

- Kochanie... Chciałem Ci coś powiedzieć.

- Słucham.

- Jestem spocony.

- Ja też Cię kocham.

- Nie kituj wcale nie jesteś spocona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardziej optymistycznie końcówka Twojego dowicipu powinna się kończyć następująco(bardziej życiowo):

 

....

Nie kituj, wcale nie jesteś mokra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Nie uważacie że taka lekko spocona kobieta, zarumienione policzki, mokre uda może być całkiem pociągająca :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Są dwie proste możliwości na zaobserwowanie tego zjawiska:

 

1. Wybierz się z swoją laską do sauny.

2. Sex przy zapalonym świetle.

::D ::)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mikroos: ależ dlaczego związek nie polega na rozwiązywaniu problemów związkowych, a na wspólnym pokonywaniu problemów życiowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo zakładam z góry, że:

 

1. Spotkanie osoby idealnie zgodnej z własnym charakterem byłoby albo nudne, albo powodowałoby frustrację

2. Nikt nie jest idealny, więc zawsze powstanie jakaś "okazja" do większego lub mniejszego konfliktu

3. Jeżeli konfliktów absolutnie nie ma np. przez parę lat, ja osobiście nabrałbym ogromnej nieufności.

 

z tego powodu problemy w związku są moim zdaniem nieuniknione i naturalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Popieram mikroosa w 100%

Ideał to niespełnialne marzenie umysłu, może być ideał w odniesieniu do czegoś.

Nie ma czegoś takiego jak brak problemów, jak nie będziesz miał problemów, to zaczniesz sobie tworzyć sztuczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość cogito

spotkałam sie wczoraj z jednym takim i sie spociłam- czy to już miłośc?

gwoli jasności nie uprawialiśmy seksu ani nie tańczyliśmy a rozmawialiśmy o wymianie łańcucha rozrządu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z artykulu wynika jedynie, ze pocenie wskazuje na to, że dana osoba jest pobudzona i stara się kontrolować swoje zachowanie. Nie wskazuje jednak podmiotu rozmowy jako jedynego mozliwego bodzca.

 

Cogito : Byc moze to nie podmiot rozmowy powodowal u Ciebie takowa reakcje?

 

Powiedz, czy zawsze jak rozmawiasz na temat lancucha rozrzadu, to dostajesz rumiencow?

 

Mi osobiscie az wstyd sie przyznac, ale poce sie jak jezdze na rowerze, w dodatku sam :S

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość cogito

nie zawsze. podmiot rozmowy był niezwykle interesującym okazem mezczyzny a łańcuch rozrządu to tylko taki temat byle jaki zeby sie na niego nie rzucic.

 

keidyś ogladałam taka kreskówke- cytat z niej: "Ed skręca mnie w żołądku-czy to już miłośc?"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

#mikroos

1. Spotkanie osoby idealnie zgodnej z własnym charakterem byłoby albo nudne, albo powodowałoby frustrację

 

Różnice charakteru nie muszą zaraz powodować konfliktów

 

2. Nikt nie jest idealny, więc zawsze powstanie jakaś "okazja" do większego lub mniejszego konfliktu

 

Okazja to jedno, a beztroskie poddawanie się jej to drugie

 

3. Jeżeli konfliktów absolutnie nie ma np. przez parę lat, ja osobiście nabrałbym ogromnej nieufności.

 

Niezgodność w jakiejś kwestii a konflikt to ogromna różnica.

 

Generalnie mam wrażenie że zakładacie kompletny brak tolerancji na jakąkolwiek inność czy wadę partnera. Lub każdą rozmowę na ten temat nazywacie konfliktem.

 

Jakby nie było różnic to byłoby nudno, dlatego ja wole te różnice szanować. Szczególnie że większość jest dla mnie wygodna, a nie frustrująca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy przedstawił jakąś mądrość życiową, już cieżko coś dodać :D

Ten ostatni post zaś jest próbą dyskutowania ze swoim własnym zdaniem :P tak mało się różnią Wasze poglądy. Nudne nie? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może się mylę, ale mam wrażenie, że nigdy nie byłaś w związku "na dłużej". W innym wypadku raczej nie pisałabyś idealistycznych tyrad o tym, jak cudownie i absolutnie bezkonfliktowo jest między dwojgiem ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy to nie chodzi o znany od lat fakt, że nadmierne pocenie się jest wynikiem stresu, a gdy komuś na kimś zależy w jego towarzystwie jest poddenerwowany bo skupia się na tym, aby jak najlepiej wypaść. A co do tematu ideałów to ideały są nudne, bo to chodzi o to, żeby pod wpływem drugiej osoby w jakiś sposób się zmienić, dopasować się do siebie (coś jak III zasada dynamiki Newtona  :D, każdy na każdego wpływa)a gdy ktoś jest dla nas ideałem to nie powinien się zmienić bo wtedy odejdzie od ideału, a bez takiego "dopasowania się" związek nie będzie trwały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Może się mylę, ale mam wrażenie, że nigdy nie byłaś w związku "na dłużej". W innym wypadku raczej nie pisałabyś idealistycznych tyrad o tym, jak cudownie i absolutnie bezkonfliktowo jest między dwojgiem ludzi.

Mikroos, przeczytaj co koleżanka napisała, ona nie mówi, że ludzie się nie docierają i nie kłócą, ale że wygląda to w nieco łagodniejszy sposób.

Kłócą się ludzie, ale są wyjątki. Chociaż po pewnym czasie może być nawet taka niema kłótnia, jakieś obrażenie się, ale też nie zawsze.

A czy to nie chodzi o znany od lat fakt, że nadmierne pocenie się jest wynikiem stresu, a gdy komuś na kimś zależy w jego towarzystwie jest poddenerwowany bo skupia się na tym, aby jak najlepiej wypaść.

jeden kolega z nas wszystkich pomyślał logicznie i dedukcyjnie! Brawo! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A co do tematu ideałów to ideały są nudne, bo to chodzi o to, żeby pod wpływem drugiej osoby w jakiś sposób się zmienić, dopasować się do siebie (coś jak III zasada dynamiki Newtona  , każdy na każdego wpływa)a gdy ktoś jest dla nas ideałem to nie powinien się zmienić bo wtedy odejdzie od ideału

A czy to nie jest przypadkiem spojrzenie kobiety? Mężczyźni i kobiety różnie na te sprawy patrzą. Są oczywiście wyjątki, ale są też i reguły.

Jest takie powiedzenie: "Kobieta zmienia mężczyznę tak że zmieniony przestaje się jej podobać".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A czy to nie chodzi o znany od lat fakt, że nadmierne pocenie się jest wynikiem stresu, a gdy komuś na kimś zależy w jego towarzystwie jest poddenerwowany bo skupia się na tym, aby jak najlepiej wypaść. A co do tematu ideałów to ideały są nudne, bo to chodzi o to, żeby pod wpływem drugiej osoby w jakiś sposób się zmienić, dopasować się do siebie (coś jak III zasada dynamiki Newtona  , każdy na każdego wpływa)a gdy ktoś jest dla nas ideałem to nie powinien się zmienić bo wtedy odejdzie od ideału, a bez takiego "dopasowania się" związek nie będzie trwały.

 

Pocenie się wynika z kluczującego działania feromonów na PM i oczywiście chęci utrzymania tego przyjemnego stanu aż do stanu odporności (góra 3 lata).

Ideały (wspólne) są jak latarnie morskie , kiedy zabraknie paliwa feromonowego dalej można być razem bo płynie się w tym samym kierunku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pary, które na początku związku mają wyższy poziom oksytocyny we krwi, pozostają ze sobą dłużej od par z niższym stężeniem hormonu miłości (Psychoneuroendocrinology).
      Naukowcy z Uniwersytetu Bar-Ilan badali 60 par w wieku dwudziestu kilku lat, które zaczęły się spotykać w ciągu 3 ubiegłych miesięcy. Mierzono u nich poziom oksytocyny i gdy minęło pół roku, ponownie przyglądano się statusowi związku. Okazało się, że osoby z par z wyższym początkowym stężeniem hormonu z większym prawdopodobieństwem nadal ze sobą były, podczas gdy inni zdążyli się rozstać.
      Jak zauważają Izraelczycy, oksytocyna odgrywa ważną rolę w początkowych etapach romantycznego związku, a przywiązanie do partnera rozwija się zasadniczo podobnie jak przywiązanie matki do dziecka. Psycholodzy dywagują nawet, że sprej z oksytocyną można by wykorzystać w terapii.
      Na początku studium kobiety i mężczyzn z osobna wypytywano o obawy i nadzieje związane z relacją, a potem - już wspólnie - opowiadali oni o pozytywnych doświadczeniach. Od wszystkich pobrano krew. Pomyślano też o grupie kontrolnej złożonej z 43 singli. Okazało się, że stężenie oksytocyny u ludzi w "świeżych" związkach było średnio prawie 2 razy wyższe niż u samotnych. U par, które były dalej ze sobą po upływie 6 miesięcy, poziom hormonu utrzymywał się na stałym poziomie.
      Izraelczycy uważają, że stężenie oksytocyny na początkowych etapach związku można potraktować jako wskaźnik jego perspektyw. Autorzy eksperymentu podkreślają, że pary z wyższym poziomem hormonu okazywały sobie w czasie wywiadów więcej uczuć, dotykając się czy utrzymując kontakt wzrokowy. Takie zachowania podwyższają z kolei stężenie oksytocyny i miłosny krąg się zamyka...
      Ponieważ nie badano poziomu hormonu przed wejściem w związek, nie wiadomo, jaki jest kierunek zależności: czy to miłość nasila jej sekrecję, czy też osoby z wyższym stężeniem hormonu mają silniejszą tendencję do wiązania się i pozostawania w parach.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Boa dusiciele wyczuwają bicie serca ofiary, dlatego wiedzą, czy można się już zabrać za połykanie, czy należy jeszcze bardziej się zacisnąć.
      Duszenie jest bardzo kosztowne energetycznie, dlatego nie powinno trwać dłużej niż to konieczne. Szybkość przemiany materii węża wzrasta wtedy nawet 7-krotnie, poza tym zaciskający się na ofierze drapieżnik sam staje się łatwym do upolowania kąskiem.
      By stwierdzić, skąd boa wie, że duszone zwierzę już nie żyje, naukowcy z Dickinson College posłużyli się martwymi szczurami laboratoryjnymi. Po wyjęciu z zamrażarki ogrzewano je za pomocą koców elektrycznych do temperatury 38 st. Celsjusza. Do gryzoni przymocowywano dwa urządzenia: czujnik zewnętrznego nacisku oraz zdalnie sterowaną replikę serca, która składała się z wypełnianego wodą pojemniczka, połączonego rurką z pompą.
      Szczury rozmieszono w zasięgu 7 wychowanych w niewoli boa dusicieli, które nigdy nie widziały żywej ofiary oraz 9 schwytanych dzikich węży. Amerykanie przeprowadzili serię 3 eksperymentów. Gdy na 10 minut wyłączyli bicie sztucznego serca, węże utrzymywały uścisk przez kolejne 7 min, a potem rozluźniały się, zakładając, że gryzoń już nie żyje. Kiedy serce biło bez ustanku, boa 2-krotnie zwiększały nacisk i utrzymywały uścisk przez ok. 22 min. Szczury bez tętna były duszone średnio przez 12 min. Węże nie dostosowały skrętu ani nie wdrażały naprzemiennych nacisków i popuszczania, jak miałoby to miejsce w przypadku ofiary z bijącym sercem.
      Nasze odkrycia sugerują, że zdolność do reagowania na tętno ofiary jest wrodzona, lecz zakres reakcji zależy od doświadczenia [nic więc dziwnego, że dzikie boa radziły sobie lepiej od węży urodzonych w niewoli] - wyjaśniają dr Scott Boback i inni. Wielu z nas sądzi, że węże są zuchwałymi zabójcami, niezdolnymi do złożonych procesów myślowych, które zazwyczaj rezerwujemy dla wyższych kręgowców. Odkryliśmy coś przeciwnego. Wyczulenie zmysłu dotyku boa oznacza, że zwierzęta te są zdolne do rzeczy, o które ich wcześniej nie podejrzewaliśmy.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Poza niedźwiedziami duże ssaki Europy Środkowej pozostają aktywne przez cały rok. W jaki sposób np. jelenie są w stanie przetrwać na zapasach tłuszczu? Obniżają tętno i temperaturę w kończynach. Jak widać, przechłodzone stopy nie zawsze są czymś niepożądanym...
      Christopher Turbill i zespół z Uniwersytetu Weterynaryjnego w Wiedniu umieścili w żwaczach 15 samic jelenia specjalne nadajniki. Dzięki temu mogli przez 18 miesięcy, w tym 2 zimy, monitorować nie tylko tętno, ale i temperaturę żołądka. Zwierzęta żyły w prawie naturalnych warunkach, ale ściśle kontrolowano spożywane przez nie pokarmy, m.in. ilość i zawartość białka. Poza tym Austriacy śledzili temperaturę otoczenia i wykorzystywali dobrodziejstwa modelowania statystycznego, by oddzielić wpływ różnych czynników, np. połykania śniegu, na metabolizm.
      Okazało się, że tętno jeleni spadało w zimie bez względu na to, ile pokarmu spożywały. Liczba uderzeń serca obniżała się stopniowo z 65-70 w maju do ok. 40 zimą, nawet jeśli zwierzętom dostarczano dużo wysokobiałkowej paszy. Tętno jest dobrym wskaźnikiem metabolizmu, a więc jego spadek pokrywał się idealnie z okresem, kiedy zwykle pożywienia brakuje - mimo że nasze zwierzęta zawsze mają co jeść. To pokazuje, że jelenie są w jakiś sposób zaprogramowane na zachowywanie rezerw w czasie zimy.
      Znaczny wzrost tętna na wiosnę w okresie rozrodu nie był związany ze zmianą w dostępności pokarmu, dlatego należy go uznać za kolejny element wrodzonego programu. Tak jak naukowcy przewidywali, obniżenie zimą racji żywnościowych jeleni prowadziło do jeszcze większego obniżenia tętna. Co ciekawe, podobny efekt odnotowano również latem. Sugeruje to, że wywołuje go nie tylko spadek natężenia trawienia. Jelenie muszą aktywnie ograniczać metabolizm w odpowiedzi zarówno na zimę, jak i niedobory pożywienia w innych porach roku.
      Austriacy ustalili, że spadkowi tętna towarzyszyło obniżenie temperatury żołądka. Oznacza to, że jelenie dostosowują wydatkowanie energii, regulując produkcję wewnętrznego ciepła. Ponieważ okazało się, że stosunkowo nieduże zmiany w temperaturze żołądka wpływały na metabolizm silniej niż można by się spodziewać, należało przypuszczać, że istnieje jakiś dodatkowy mechanizm oszczędzania energii.
      W ramach wcześniejszych badań zademonstrowano, że jelenie potrafią skutecznie obniżać temperaturę kończyn i innych wystających części ciała, odpowiedzi na pytanie od dodatkowy mechanizm chłodzący trzeba zatem poszukiwać właśnie tutaj. W tym kontekście nieznaczny spadek temperatury żołądka stanowi zaledwie zmianę towarzyszącą.
      Jeden z członków zespołu, Walter Arnold, sądzi, że duże zwierzęta wykorzystują do chłodzenia swoje gabaryty. Umożliwiają im drastyczne ograniczenie metabolizmu bez konieczności dużego zmniejszania temperatury wewnętrznej. Wystarczy chłodzenie peryferyjne.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Płody emydur Murraya dostrajają się tętna braci i sióstr, dzięki czemu wszystkie żółwie wylęgają się jednocześnie. Możliwe też, że jako wskazówkę wykorzystują ilość emitowanego przez inne jaja dwutlenku węgla.
      Dr Ricky Spencer i zespół z University of Western Sydney zauważyli, że emydury Murraya (Emydura macquarii) wyczuwają, jak zaawansowany jest rozwój innych osobników i dostosowują się do najlepszych. Świadomość tego, co słychać u innych i przyspieszenie metaboliczne powodują, że osobniki, które wyklułyby się w opustoszałym już gnieździe, przychodzą na świat w zapewniającej bezpieczeństwo grupie.
      Emydury składają jaja w płytkich gniazdach. Układają się one w kilka warstw. Temperatura w okolicy wierzchnich jaj jest aż o 6 stopni wyższa niż w pobliżu jaj z najniższej warstwy, co znacznie skraca czas inkubacji tych pierwszych. Synchronizacja wylęgu nie powinna więc występować, a występuje. W grę musi zatem wchodzić jakiś mechanizm doganiania rodzeństwa z górnych warstw.
      Gdyby żółwiki z dołu były mniej rozwinięte niż szczęściarze z cieplejszych wierzchnich warstw, wolniej by się poruszały, stając się łatwym łupem dla drapieżników. Tymczasem zespół Spencera nie zauważył różnicy między osobnikami z poszczególnych warstw. Wcześniejszy wyląg nie wydawał się ograniczać sprawności nerwowo-mięśniowej. Zupełnie inaczej mają się sprawy u innych zwierząt, u których część młodych wylęga się przed terminem, by wszystkie mogły pojawić się jako grupa: żółwi malowanych (Chrysemys picta), u których niższa sprawność nerwowo-mięśniowa wcześniaków utrzymuje się nawet do 9 miesięcy czy przepiórek japońskich (Coturnix japonica), u których rozwojowi maruderzy stają na własnych nogach kilka godzin później.
      Emydury Murraya przyspieszają wzrost, zużywając w krótszym czasie więcej składników odżywczych z woreczka żółtkowego od spoczywającego w cieple rodzeństwa. [Po wylęgu] żółwie mają spory woreczek żółtkowy. Dysponując zapasami żółtka, nie muszą żerować jeszcze przez kilka tygodni, jednak u osobników, które przyspieszyły wzrost, woreczek jest mniejszy.
      Skąd płody z chłodniejszych warstw wiedzą, jak przyspieszyć metabolizm? Spencer i inni spekulują, że mogą polegać na tętnie, które wywołuje drgania w leżących na sobie jajach. Niewykluczone też, że chodzi o emitowany przez oddychające jaja dwutlenek węgla. Jeśli w gnieździe znajdują się jaja z wyższym tempem przemiany materii, drobne zmiany w wymianie gazowej stanowią wskazówkę dla niezaawansowanych.
      Zespół zebrał jaja złożone nad rzeką Murray. Po przeniesieniu do laboratorium przez mniej więcej tydzień część inkubowano w temperaturze 30°C, a resztę w temperaturze 26°C. Wtedy właśnie zauważono, że żółwiki z cieplejszej podgrupy miały szybszy metabolizm. Następnie jaja zmieszano. Okazało się, że w ostatnim okresie inkubacji chłodne płody przyspieszyły przemianę materii, w porównaniu do chłodnych płodów z grupy kontrolnej. Zwiększyły przemianę materii niezależnie od temperatury, co pozwoliło im na wcześniejszy wyląg.
      Australijskie trio zauważyło, że chłodniejsze płody z mieszanych grup przychodziły na świat 2 dni wcześniej niż żółwiki z grupy kontrolnej.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niemieccy naukowcy wykazali, że nanocząstki bezpośrednio wpływają na tętno i rytm serca.
      Wyniki badań zespołu z Technicznego Uniwersytetu Monachijskiego oraz Centrum Helmholtza w Monachium ukazały się w piśmie ACSNano. Akademicy podkreślają, że w związku z rosnącym zapotrzebowaniem na nanocząstki w medycynie i przemyśle, należy stwierdzić, jak oddziałują one na funkcje organizmu. Badania na pacjentach z chorobami serca od dawna wskazywały, że cząstki stałe z zanieczyszczonego powietrza wpływają niekorzystnie na układ krążenia. Dotąd trudno było jednak ustalić, czy nanocząstki prowadzą do uszkodzeń w wyniku bezpośredniego działania, czy też dochodzi do tego pośrednio, np. w wyniku zmian metabolicznych lub reakcji zapalnych.
      By rozstrzygnąć tę kwestię, Niemcy posłużyli się tzw. modelem Langendorffa – badanie przeprowadzano na izolowanym, perfundowanym sercu szczura (perfuzja to zabieg, którego skutkiem ma być wywołanie obiegu krwi w wyizolowanym narządzie). Okazało się, że serce reagowało na niektóre rodzaje powszechnie wykorzystywanych nanocząstek podwyższonym tętnem, arytmią i zapisem EKG typowym dla chorób tego narządu. Zastosowaliśmy serce jako czujnik. W ten sposób mogliśmy sprawdzić, czy specyficzne nanocząstki oddziałują na pracę tego mięśnia. Dotąd nie odwoływano się do takiej opcji badawczej – podkreśla z dumą prof. Reinhard Nießner.
      Naukowcy zmodyfikowali model Langendorffa, dzięki czemu mogli ustalić, w jaki sposób nanocząstki kształtują tętno. Andreas Stampfl i Nießner podejrzewają, że najprawdopodobniej główną rolę w tym procesie odgrywa noradrenalina, która po wydzieleniu z zakończeń nerwowych wnikających do ściany serca przyspiesza jego rytm. Niemcy sądzą, że nanocząstki mogą też uszkadzać ośrodkowy układ nerwowy, ponieważ noradrenalina jest wykorzystywana jako neuroprzekaźnik pnia mózgu.
      Zespół Stampfla testował działanie następujących nanocząstek: sadzy, tlenku tytanu(IV), węgla powstającego w silniku o zapłonie iskrowym, dwutlenku krzemu, aerosilu (wypełniacza z tabletek) oraz polistyrenu. Sadza, węgiel z silników iskrowych, tlenek tytanu(IV) oraz dwutlenek krzemu zwiększały tętno aż o 15%, a zapis EKG nie normalizował się nawet po zakończeniu ekspozycji na nanocząstki. Aerosil i polistyren nie wpływały na działanie serca.
      Zespół z Monachium podkreśla, że obecnie nanocząstki coraz częściej testuje się jako przenośniki leków do konkretnych miejsc, np. guza. Większość prototypów takich nanopojemników bazuje na węglu lub na krzemianach. Teraz dopiero widać, że to niekoniecznie dobre rozwiązanie. Duża powierzchnia cząsteczki tlenku tytanu(IV), która zapewnia wysoki współczynnik załamania światła, sprawia, że substancja ta jest często wykorzystywana w śnieżnobiałych farbach oraz jako filtr chemiczny w kosmetykach do opalania. Sadzę dodaje się do gumy do produkcji opon. Widać więc jak na dłoni, że nieświadomie cały czas stykamy się z jakimiś nanocząstkami.
      Serce stanowi szczególnie dobry model do badań nanocząstek, gdyż ma m.in. własny generator impulsów. Poza tym zmiany w jego działaniu łatwo rozpoznać dzięki tętnu i elektrokardiogramowi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...