Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy podejrzewali, że ludzie zażywają narkotyki od naprawdę dawna, nie mieli na to jednak przekonujących dowodów. Ostatnio Quetta Kaye z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego i Scott Fitzpatrick z Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny znaleźli sprzęty wykorzystywane do przygotowania wziewnych środków halucynogennych. Datowanie wskazuje, że należały do przedstawicieli prehistorycznych plemion południowoamerykańskich.

Do odkrycia doszło na karaibskiej wyspie Carriacou, największej z grupy Grenadyn w archipelagu Wysp Zawietrznych. Na stanowisku w Zatoce Wielkiej (Grand Bay) archeolodzy zebrali ceramiczne misy i rurki, które mogły służyć do wdychania dymu lub wciągania proszku. Szacuje się, że wytworzono je między 100 a 400 rokiem przed naszą erą w Ameryce Południowej, a następnie przetransportowano na wyspy. Przebyły długą drogę ponad 640 km. Naukowcy przypuszczają, że za ich pomocą zażywano najprawdopodobniej cohobę, czyli dym z nasion drzewa cojóbana (Piptadenia peregrina). Nie były to raczej konopie, nie można za to wykluczyć opiatów.

Zarówno misy, jak i rurki pochodzą z miejsca innego niż Karaiby, ponieważ materiał wulkaniczny, z którego je wykonano, nie występuje w okolicy wykopalisk. Po dokładnym zbadaniu 3 naczyń archeolodzy twierdzą, że stanowią one rodzaj pamiątek rodowych. Co prawda datowanie luminescencyjne nie pozwoliło na precyzyjne określenie ich wieku, na pewno są jednak starsze od początku osadnictwa na Carriacou.

Specjaliści sądzą, że ludzie zażywali meskalinę z pejotlu (echinokaktusa Williamsa, Lophophora williamsii) już ok. 5 tys. lat temu. Na razie nie znaleziono jednak bezpośrednich dowodów, że tak właśnie było. Gdy się to uda, historia kontaktów Homo sapiens ze środkami psychoaktywnymi wydłuży się o parę mileniów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ależ mi odkrycie... A szamani różnych plemion (nawet celtyckich czy germańskich, choć to nie było powszechne) co robili żeby mieć "wizje"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alkoholu nawet nie wiedzą dokładnie jak odkryli, a moim zdaniem ludzie musieli "próbować" (tak samo zresztą jak jest do teraz) wielu różnych rzeczy, zanim faktycznie "zjadli" sfermentowane owoce... Nie mówiąc o destylacji...

 

To leży u podłoża naszej historii, kto wie czy nie i religii...

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

można być producentem i konsumentem jednocześnie ;)

natomiast jeśli mówimy o historii jako ciekawostkę dodam, że nawet ekonomia starożytnego Rzymu i Egiptu bazowała na dragach. w samym rzymie w największym jego rozkwicie istniało 726 sklepów z dragami i dlatego też mieli taką dobrą armię  :( a kleopatra jeździła często na opium. henryk VIII w 1553 roku wydał pewien akt oraz karał farmerów, którzy nie wyhodowali co najmniej 1/4 akra marychy na 60 akrów, które posiadali. poza tym w ameryce kiedyś przez ponad 200 lat można było płacić podatki marihuaną :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

można być producentem i konsumentem jednocześnie ;)

 

I muszę przyznać, że w większości przypadków, nawet nie mówiąc już o przeszłości, często tak jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że to było oczywiste juz dawno. Narkotyk to nie żaden wynalazek współczesności, zmieniło się tylko nastawienie do niego - i to kompletnie :-\ No ale rozumiem, że to nie było sprawdzone. Teraz jest i wszyscy jesteśmy szczęśliwi ^^

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Długa historia odurzania musi mieć gdzieś swój kres.

Ostatnio Świat odurza się medialnie wołaniem o kryzys.

Co do tego jesteśmy zgodni do opinii fachowców, iż przyczyną jest brak zaufania w aspekcie podstawowym. Opinia ta uzupełnia znakomicie wieloletni cykl procesu obserwacji empatią.

W konsekwencji możemy spodziewać się przełożenia transmutacji na plan zdarzeń.

Czy zaufanie można całkowicie utracić ?

Dowiemy się tego z pewnością.

p.s.

Okazywana światem recesja może się jeszcze nasilić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ostatnio Świat odurza się medialnie wołaniem o kryzys.

Co do tego jesteśmy zgodni do opinii fachowców, iż przyczyną jest brak zaufania w aspekcie podstawowym. Opinia ta uzupełnia znakomicie wieloletni cykl procesu obserwacji empatią.

W konsekwencji możemy spodziewać się przełożenia transmutacji na plan zdarzeń.

Czy zaufanie można całkowicie utracić ?

 

Mam nadzieję że tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sugerujesz że kryzys finansowy wynika z tego że dawno nie było kryzysu i ludzie nastawili się nań by było ciekawiej a potem następstwem tego będzie spadek zaufania do instytucji finansowych???

PS:ja tam jestem zdecydowanie za legalizacją zdecydowanej większości środków(nawet tabletki gwałtu, używanej za zgodą zażywającej osoby(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od lat 30. XIX wieku biolodzy myśleli, że wiedzą, jak kolibry jedzą. Jak się okazuje, mylili się. Ptaki miały zawisać przed kwiatami, wsuwać do ich wnętrza język i pobierać pokarm dzięki zjawiskom kapilarnym. Problem polegał jednak na tym, że aż do teraz przez ponad 180 lat nikt przetestował tej hipotezy, przyjmując ją za pewnik (Proceedings of the National Academy of Sciences).
      Alejandro Rico-Guevara, absolwent University of Connecticut, posłużył się szybką kamerą o wysokiej rozdzielczości. W ten sposób wykazał, że nie chodzi o zjawiska kapilarne, a koliber zbiera ciecz, drastycznie zmieniając kształt języka.
      Kolibry są małe, szybkie i żerują na kwiatach, do których wnętrza trudno zajrzeć. Te 3 czynniki utrudniały, a nawet uniemożliwiały obserwację kolorowych ptaków przed wprowadzeniem do badań nowoczesnych technologii. W XIX wieku biolodzy zaproponowali teorię, zgodnie z którą kolibry mogą pić nektar dzięki umięśnionemu językowi, podzielonemu na końcu na 2 rurki. Ciecz napływa do nich dzięki zjawiskom kapilarnym (niektórzy porównują to do nasiąkania gąbki wodą). Wszystko tłumaczono działaniem sił przyciągających ciecz do wewnętrznej powierzchni rurek. Koncepcja wzbudzała kontrowersje, ale trudno ją było przetestować, dlatego została ostatecznie zaakceptowana.
      Gdy naukowcy zaczęli już używać programów komputerowych do modelowania natury, grupa biologów doszła przy wykorzystaniu teorii zjawisk kapilarnych do wniosku, że kolibry powinny woleć wodniste nektary od gęstszych cieczy. W tym momencie Rico-Guevara zaczął mieć wątpliwości, bo niektóre gatunki tych ptaków gustują w rzeczywistości w gęstych nektarach. Nie chcieliśmy po prostu zaakceptować treści doniesień. Zjawiska kapilarne wydawały się możliwe, ale to na pewno nie całość wyjaśnienia. Prof. Margaret Rubega, która nadzorowała prace Rico-Guevary, podkreśla, że największym wyzwaniem było znalezienie sposobu na zajrzenie do jamy gębowej kolibra.
      Rico-Guevara prowadził eksperymenty na 30 gatunkach kolibrów, z których wiele żyło w kolumbijskiej części Andów. Biolog filmował ptaki jedzące z podajników nektaru o przezroczystych ściankach. Dzięki temu mógł cały czas widzieć ich język. Okazało się, że w kontakcie z cieczą rurki oddzielały się od siebie, przez co przypominały one rozwidlony język węża. Rurki wyciągały się, eksponując cienkie blaszki, które wychwytywały nektar, a następnie kurczyły, pociągając ze sobą ciecz do jamy gębowej ptaka.
      Naukowiec sądzi, że jego spostrzeżenia odnoszą się nie tylko do kolibrów, ale i do innych pijących nektar ptaków. Niewykluczone też, że wyniki jego badań zostaną wykorzystane przez inżynierów. Nowo odkryty mechanizm nie wymaga bowiem dostarczania energii i bazuje na zmianach ciśnienia oraz interakcjach między ptasim językiem i otaczającymi go płynami.
       
      http://www.youtube.com/watch?v=qVOhuCl7DDE
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badacze z MIT i Northeastern University opracowali nowy system monitorowania wskaźników biomedycznych, np. poziomu sodu lub glukozy we krwi. Tworzą go wąskie i długie mikrocząstki, które w przyszłości będzie można wszczepiać w okolicach naczyń krwionośnych czy do narządów. Dzięki temu diabetycy odczytają np. stężenie cukru, spoglądając na określony wycinek skóry, a leki dotrą dokładnie tam, gdzie trzeba.
      Dotąd systemy bazujące na mikrocząstkach – wydrążonych w środku i wypełnionych określonymi związkami chemicznymi - miały jeden podstawowy minus. Chodzi o kształt i związane z nim rozmiary. Cząstki te były sferyczne i ulegały z czasem usunięciu z miejsca, do którego je pierwotnie wprowadzono. Zaproponowane właśnie przez Amerykanów rozwiązanie wykorzystuje cząstki przypominające długie tuby. Ich średnica jest zbliżona do średnicy sfer, przez co zawartość nadal znajduje się blisko naczyń krwionośnych czy tkanki i reaguje na panujące tam warunki chemiczne, lecz stosunkowo duża długość pozwala im się zakotwiczyć nawet na parę miesięcy.
      Proces tworzenia nowych nanocząstek to pokłosie prac zespołu Karen Gleason nad metodą pokrywania różnych materiałów przez odparowanie materiału na powłokę i umożliwienie mu wytrącania się na obrabianej powierzchni (fachowo nazywa się to chemicznym osadzaniem z fazy lotnej lub gazowej, ang. chemical vapor deposition, CVD). W styczniu zespół Gleason opublikował doniesienia z badań, w ramach których wykazano, że CVD można zastosować do powlekania materiału z mikroskopijnymi porami. W ten sposób pory stają się jeszcze mniejsze, a jednocześnie zyskują powierzchnię pozwalającą reagować na chemiczne właściwości przepływających przez nie materiałów.
      Zespół tłumaczy, że uzyskane w ten sposób "mikrorobaki" można wszczepić pod skórę, uzyskując fluorescencyjny tatuaż. Wykorzystanie materiału emitującego promieniowanie w obecności określonego związku to sprytny wybieg. Stopień fluorescencji daje bowiem szansę na ciągłe monitorowanie w organizmie pewnego specyficznego wskaźnika. Co więcej, można to robić, patrząc po prostu na skórę. Emitowane światło jest widoczne dla ludzkiego oka, dlatego pacjent interpretuje je bezpośrednio, bez uciekania się do masywnych monitorów.
      Pierwsze mikrorobaki testowano na myszach. Ich zadanie polegało na wykrywaniu poziomu soli (kationów Na+) w organizmie, lecz tak naprawdę liczba potencjalnych zastosowań wynalazku jest niemal nieograniczona.
      Rurki mają ok. 200 nanometrów średnicy. Ciało w ogóle ich nie wykrywa, nie wywołują więc żadnej fizycznej reakcji. Specjaliści sądzą, że nowy system mikrocząstek znacznie ułatwi badania krwi. Nie trzeba już będzie odwiedzać laboratorium i korzystać z pomocy specjalistów. Testy będzie można z łatwością przeprowadzić również u chorych ze zniszczonymi naczyniami czy przyjmujących leki przeciwzakrzepowe. Zanim jednak system uzyska odpowiednie pozwolenia od amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA), badacze będą musieli udowodnić, że pozostając na miejscu przez długi czas po wstrzyknięciu, nie zwiększa on m.in. ryzyka zakrzepów.
      Gleason cieszy się, ponieważ CVD jest metodą powszechnie wykorzystywaną przez przemysł półprzewodnikowy. Pozwala to przypuszczać, że urządzenia pomysłu jej ekipy będą dość tanie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Josh Le, student University of Alberta, codziennie od września 2009 po grudzień 2010 roku wkładał te same dżinsy rurki. W międzyczasie ich nie prał, chcąc sprawdzić, jak mocno zabrudzi się surowy dżins.
      Poza tym młody naukowiec chciał ustalić, do jakiego stopnia uda mu się "spersonalizować" spodnie, a więc jak bardzo dostosują się one do kształtu jego ciała. Po 15 miesiącach Kanadyjczycy pobrali wymaz z dżinsów. Potem Le uprał rurki, nosił je przez 2 tygodnie i znowu pobrał wymaz. Co się okazało? Niedługo po praniu i po 15 miesiącach użytkowania liczba bakterii była bardzo podobna.
      Znaleziono 5 rodzajów bakterii skórnych, głównie w okolicach krocza, gdzie na centymetrze kwadratowym występowało od 8.500 do 10.000 jednostek bakterii. Opiekunka naukowa Le, prof. Rachel McQueen, podkreśla, że studentowi nic nie zagrażało, bo nie cierpiał na żadną chorobę skórną ani nie miał skaleczeń.
      Jak przyznaje Josh, po kilku miesiącach dżinsy zaczęły, oczywiście, nieprzyjemnie pachnieć. Kanadyjczyk poradził sobie jednak ze smrodem, umieszczając spodnie w lodówce po uprzednim zapakowaniu ich w 3 reklamówki.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Osoby intensywnie korzystające z solariów mogą podpadać pod kryteria diagnostyczne uzależnienia. Poza tym często odczuwają one lęk czy niepokój oraz sięgają po alkohol i/lub narkotyki.
      Pomimo prób edukowania społeczeństwa odnośnie do niebezpieczeństw zdrowotnych związanych z naturalnym i niesłonecznym promieniowaniem UV, rekreacyjne opalanie staje się coraz popularniejsze wśród młodych dorosłych. Oprócz chęci poprawienia wyglądu, do opalania motywuje możliwość zrelaksowania się, poprawy nastroju i przebywania z przyjaciółmi – twierdzą dr Catherine E. Mosher z Memorial Sloan-Kettering Cancer Center w Nowym Jorku i dr Sharon Danoff-Burg z University at Albany. Wszystkie te wzmocnienia powodują, że powtarzająca się ekspozycja na promieniowanie ultrafioletowe prowadzi do wzorców zachowania przypominających uzależnienie od substancji psychoaktywnych.
      W 2006 r. Amerykanki zebrały grupę 421 studentów college'u. Panie zmodyfikowały dwa kwestionariusze wykorzystywane do badań przesiewowych w kierunku nadużywania alkoholu i innych substancji chemicznych, by móc je zastosować w związku z uzależnieniem od solariów. Poza tym w przypadku wszystkich ochotników przeprowadzano pomiary lęku, depresyjności i stosowania substancji psychoaktywnych.
      Wśród 229 osób, które korzystały z łóżek do opalania, średnia liczba wizyt w solarium w roku poprzedzającym eksperyment wynosiła 23. W zależności od wybranej definicji, uzależnienie stwierdzano u 90 (39,3%) bądź 70 badanych (30,6%). Studenci spełniający kryteria z większym prawdopodobieństwem niż pozostali donosili o objawach lękowych oraz zamiłowaniu do alkoholu, marihuany itp. Osoby uznane za uzależnione od opalania (tanorektycy) wspominały np. o poczuciu winy z powodu zbyt intensywnego korzystania z łóżek i chciały ograniczyć częstość/długość sesji.
      Jeśli związek między czynnikami afektywnymi a zachowaniami dot. opalania uda się potwierdzić, wyniki sugerują, że pierwszym krokiem, koniecznym do zmniejszenia ryzyka nowotworu skóry u osób często korzystających z solarium, może być leczenie zaburzenia nastroju, które leży u podłoża obserwowanego zjawiska. [...] Prawdopodobnie ludzie opalający się przez okrągły rok będą wymagać intensywniejszych wysiłków terapeutycznych, takich jak wywiad motywujący, niż jednostki korzystające z solariów okresowo, w odpowiedzi na zmiany nastroju czy specjalne wydarzenia.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Enzym odnaleziony u bakterii może już niedługo posłużyć do leczenia zatruć kokainą lub uzależnienia od tego środka. Jest to możliwe dzięki zdolności tego białkowego katalizatora do rozkładu cząsteczek narkotyku.
      Obiektem zainteresowania badaczy jest długodziałająca forma esterazy kokainy (CocE) - bakteryjnego enzymu zdolnego do rozkładu cząsteczek kokainy do związków nieaktywnych biologicznie. Jak przypuszczają badacze, jego zastosowanie może sprzyjać leczeniu uzależnienia od kokainy oraz ograniczać jej toksyczność.
      Aby ocenić terapeutyczny potencjał CocE, zespół dr. Gregory'ego T. Collinsa z University of Michigan wykorzystał szczury odmiany Sprague-Dawley.
      W pierwszym z testów naukowcy podawali zwierzętom różne dawki długodziałającej formy CocE, a następnie wstrzykiwali im typową śmiertelną dawkę kokainy. Jak się okazało, zastosowanie enzymu pozwoliło na znaczne zwiększenie przeżywalności po przyjęciu wysokich dawek narkotyku oraz zwiększyło dawkę konieczną do uśmiercenia zwierząt. 
      Na potrzeby kolejnego eksperymentu zwierzęta nauczono podawania sobie dawek narkotyku dzięki pompie wstrzykującej dawki środka po naciśnięciu nosem specjalnego przycisku. U szczurów wywołano także uzależnienie od kokainy, a następnie testowano ich zachowanie po podaniu CocE.
      Wyniki doświadczenia wskazują, że wstrzyknięcie odpowiednio dużej dawki enzymu pozwala na rozłożenie kokainy, dzięki czemu prowadził on do osłabienia przyjemności odczuwanej za sprawą narkotyku. Po pewnym czasie zaobserwowano także znaczne osłabienie objawów uzależnienia.
      Można się spodziewać, że dalsze badania nad CocE będą miały na celu wprowadzenie jej na rynek jako środek łagodzący ostre zatrucia kokainą. Leczenie uzależnień z wykorzystaniem tego środka byłoby jednak, niestety, znacznie trudniejsze, ponieważ wymagałoby ono ogromnej samodyscypliny ze strony pacjenta, zaś wpływ enzymu mógłby zostać zniesiony przez przyjęcie odpowiednio dużej dawki narkotyku.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...