Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Samolot pasażerski z bezzałogową eskortą

Rekomendowane odpowiedzi

Amerykańska firma Honeywell złożyła wniosek patentowy opisujący sposób ochrony samolotów pasażerskich przed ręcznymi wyrzutniami rakiet ziemia-powietrze. Pomysł polega na przydzieleniu każdej maszynie eskorty dronów, czyli bezzałogowych samolotów.

W razie wykrycia ataku, formacja dronów schodziłaby tak, by znaleźć się pomiędzy rakietą a samolotem pasażerskim, a jej zadaniem byłoby oślepienie głowicy naprowadzającej rakiety za pomocą laserów i flar. Jeśli by się to nie udało, drony miałyby przyjąć uderzenie na siebie.
Drony nie towarzyszyłyby samolotom przez cały czas. Zapewniałyby ochronę podczas startu i lądowania, od momentu, w którym samolot pasażerski znalazłby się niżej niż 5500 metrów. To wysokość nieosiągalna dla ręcznych wyrzutni rakiet. Powyżej niej samoloty pasażerskie są bezpieczne.

Co prawda ręczne wyrzutnie rakiet ziemia-powietrze są trudno dostępne, jednak eksperci uznają je za realne zagrożenie. W 2002 roku w Kenii próbowano za ich pomocą zestrzelić izraelski samolot pasażerski.

System Honeywella to nie jedyny pomysł obrony maszyn cywilnych. Jak wcześniej informowaliśmy Amerykański Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego testuje "JetEye" - laserowy system obronny montowany bezpośrednio w samolotach pasażerskich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejny absurdalnie przekombinowany pomysł.

 

Czy naprawdę nie byłoby prościej zawiesić na przytwierdzonej do ziemi linie balonu z kamerami? Lina byłaby na tyle cienka, żeby samolot z łatwością ją przeciął w razie kolizji, a sam balon byłby zaopatrzony np. w laser albo właśnie w wyrzutnię flar. Po kłopocie, a koszt bez porównania mniejszy, niż wysyłanie w powietrze eskadry autonomicznych pojazdów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko w ogóle po co te balony/drony itp ? Raz próbowano zestrzelić samolot pasażerski za pomocą wyrzutni i się nie udało... Czy ludzie mają aż takiego hopla na punkcie terrorystów/ekstremistów i innych popaprańców ? To może lepiej zrezygnować w ogóle z lotów pasażerskich takimi kolosami i niech każdy lata własnym F16/Migiem czy co tam sobie lubi. Wtedy nikomu taka wyrzutnia rakiet nie zaszkodzi.

Ile ludzi zginęło od ataków, przed którymi ten system miałby chronić ? A ile ludzi ginie z innych powodów w samolotach ?

Sieją panikę Ci ludzie i tyle...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z jednej strony niby fakt... zagrożenie niewielkie.

Z drugiej... sam znam miejsce, nad którym każdego dnia przelatuje kilkanaście/kilkadziesiąt samolotów pasażerskich i to tak nisko, że możnaby je ostrzelać z karabinu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc róbmy samoloty kuloodporne tak ? Skoro zagrożenie jest bliskie zeru - po co się tym przejmować na taką skalę ? To tak jakby ktoś wpadł na pomysł aby w centrum Katowic wszystkie autobusy były kuloodporne i opancerzone - bo kiedyś, ktoś strzelił do autobusu czy rzucił w niego kamieniem.

Sam w latach osiemdziesiątych jechałem pociągiem z Katowic do Warszawy który został ostrzelany z broni automatycznej. Czy dzisiejsze ekspresy są opancerzone ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość cogito

to tylko panika przed otakami terrorystycznymi. udziwniaja wszystko co sie da a wystarczy prowadzić dobra politykę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co złego w dodatkowej ochronie? Przecież nikt nikomu nie każe z niej korzystać.

Ktoś ma jakiś towar do sprzedania i niech go sprzedaje, jego głowa, by znalazł kupca.

Zwróćcie jednak uwagę na inną rzecz.

Załóżmy, że w przyszłym roku terroryści rzeczywiście zestrzelą kilka maszyn podchodzących do lądowania. I wyobraźcie sobie ten krzyk: jak to, przecież były technologie, wiedziano o zagrożeniu, dlaczego nie uchroniono tych samolotów....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest typowy krzyk.

A co złego w dodatkowej ochronie? Przecież nikt nikomu nie każe z niej korzystać.

Ktoś ma jakiś towar do sprzedania i niech go sprzedaje, jego głowa, by znalazł kupca.

Wydaje mi się, że nikt nie krytykuje prawa do sprzedaży tego pomysłu, a jedynie zasadność stosowania wynalazku ;)

 

Załóżmy, że w przyszłym roku terroryści rzeczywiście zestrzelą kilka maszyn podchodzących do lądowania. I wyobraźcie sobie ten krzyk: jak to, przecież były technologie, wiedziano o zagrożeniu, dlaczego nie uchroniono tych samolotów....

To prawda. Wydaje mi się, że osoby odpowiedzialne za ten projekt grają właśnie na takich warunkach. Czekają na pojedynczą katastrofę, tak samo, jak Izraelczycy czekali swego czasu na rozpropagowanie opancerzonych drzwi do kabiny pilotów. Wielu pukało się w głowę, żadna linia tego nie kupiła, ale po atakach na WTC zbili na tym fortunę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomysł dronów podoba mi się też z tego względu, że daje dużą swobodę. Linie lotnicze będą mogły sobie wykupić dodatkową ochronę, a pasażerowie zdecydują, czy w zamian za zwiększenie bezpieczeństwa są skłonni dopłacić kilka czy kilkanaście dolarów do ceny biletu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jasne, wszystko jest regulowane przez podaż i popyt. Na pewno jest to dobry pomysł na biznes, bo wygenerowanie potrzeby korzystania z takiego wynalazku wydaje się stosunkowo proste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przekombinowane... Już JetEye byłby sensowniejszy. Pomijając użycie aktywnej eskorty w postaci myśliwców, to czemu nie skorzystać ze starego sposobu dyspenserów flar/folii. Co prawda lepsze pociski kierowane trudniej oszukać i nie wszystkie się da, no i po wypuszczeniu wabików trzeba wykonać zwrot, ale sądzę, że byłoby to znacznie tańsze uwzględniając realny poziom zagrożenia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale przewożenie ze sobą sprzętu ma jedną ogromną wadę w postaci wzrostu masy samolotu. Przy przelocie międzykontynentalnym różnica w kosztach paliwa i strata związana z utraconą pojemnością samolotu jest niebagatelna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, tylko z tego co pobieżnie przeglądałem to pojedyncze elementy ważą między 20-140 funtów, czyli 9-60kg (naturalnie są i zasobniki po 350kg...).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio niektóre linie lotnicze zdecydowały się na całkowitą wymianę foteli na lżejsze o prawie 2 kg. Pozwala to zaoszczędzić niecałą tonę, a i tak opłacało im się wymienić w pełni sprawne fotele na jeszcze nowsze. Na dodatek zrobili to, w przeciwieństwie do proponowanego przez Ciebie pomysłu, bez utraty choćby centymetra wolnej przestrzeni w samolocie. Rozważali nawet zastąpienie Coca-coli w puszkach dystrybutorami albo nalewaniem przez kelnerki napojów z dużych butelek. A tutaj do masy drona musisz jeszcze doliczyć choćby masę związaną ze zbudowaniem dla niego specjalnego włazu, elektroniki sterującej ten proces itp., Że nie wspomnę o konsekwencjach dla aerodynamiki i kosztach przeprojektowania samolotu.

 

W związku z powyższym nie sądzę, aby jakiekolwiek linie pozwoliły sobie na taką rozrzutność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Te drony byłyby wypuszczane z lotniska jako eskorta dla samolotu, nie byłyby w nim przechowywane. ;)

 

In the normal case where no attack took place, the drone would stay with the escorted airliner to an altitude of 18,000 feet, well above the service ceiling for shoulder-fired missiles. Then it would peel off and return to the airport to pick up its next charge, or land for refuelling and maintenance if required.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to mocno się nie zrozumieliśmy. Ja się zasugerowałem Twoją uwagą o JetEye i dyspenserach flar, a te są przecież systemami przenoszonymi przez sam samolot. Dlatego myślałem, że mówisz o dronach podobnego typu. Teraz wszystko jasne ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pod koniec 2021 r. amerykańskie siły powietrzne (US Air Force) podpisały z firmą RealNetworks kontrakt na dostarczenie oprogramowania do rozpoznawania twarzy dla dronów. W umowie zapisano, że oprogramowanie ma być wykorzystane do identyfikacji i gromadzenia informacji wywiadowczych. Umowa wygasła z końcem 2022 roku. Nie jest jasne, czy USAF już wyposaża swoje drony w nowe oprogramowanie. Jednak specjaliści zwracają uwagę na pewien – niepokojący ich zdaniem – zapis kontraktu.
      Kontrowersyjny punkt mówi o tym, że oprogramowanie da możliwość autonomicznej reakcji drona w czasie rzeczywistym. Zdaniem ekspertów trudno to zrozumieć inaczej, niż możliwość podjęcie przed dron ataku na rozpoznaną osobę.
      Już przed 6 laty Stuart Russel z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, który sprzeciwia się rozwojowi autonomicznego uzbrojenia, zaprezentował podczas konferencji fikcyjny materiał filmowy, w którym drony rozpoznają wybranych ludzi i ich zabijają. Wszystko wskazuje na to, że właśnie zyskały one taką możliwość. Jednak wielu ekspertów rozwiewa obawy Russela.
      Gregory Allen z think tanku Center for Strategic and International Studies mówi, że nigdy w Pentagonie nie spotkał osoby, która chociażby w najmniejszym stopniu była zainteresowana robotami, które na podstawie rozpoznawania twarzy samodzielnie podejmowałyby decyzję o zabiciu konkretnej osoby. Przypomina, że istnieją inne metody zidentyfikowania osób interesujących wojsko czy służby specjalne.
      Ponadto występuje wysokie ryzyko złego rozpoznania. W teorii systemy rozpoznawania twarzy działają bardzo dobrze, a ryzyko wadliwej identyfikacji wynosi mniej niż 0,5%. Jednak jest to prawdą tylko w przypadku najlepszych algorytmów i tylko wówczas, gdy dysponują one zdjęciami wysokiej jakości. Uzyskanie takich obrazów z dużej odległości, w zmiennych warunkach oświetleniowych za pomocą niewielkich kamer zainstalowanych na dronie byłoby niezwykle trudne. Dlatego też, przynajmniej obecnie, wyszukanie konkretnej osoby i automatyczne wzięcie jej na celownik przez drona jest niemożliwe.
      Sami wojskowi nie chcą zaś niczego powiedzieć. Szczegóły dotyczące bezpieczeństwa i innych kwestii operacyjnych związanych z tą technologią nie zostaną ujawnione ze względów na zasady bezpieczeństwa prowadzonych operacji. Personel wojskowy, odpowiedzialny za rozwój, stosowanie i użycie sztucznej inteligencji, stosuje odpowiednie zasady zdrowego rozsądku, osądu i podejmowania decyzji, oświadczył rzecznik Air Force Research Laboratory.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chińczycy wykonali kolejny ważny krok w kierunku stworzenia kwantowego internetu – przesłali splątane fotony pomiędzy dwoma dronami znajdującymi się kilometr od siebie. Jak już wcześniej informowaliśmy, naukowcy z Państwa Środka potrafią przesłać kwantowy klucz szyfrujący na odległość liczoną w tysiącach kilometrów i wysyłają splątane fotony pomiędzy stacją naziemną a satelitą. W ich osiągnięciach swój udział ma Polak, profesor Artur Ekert. Tym razem pokazali, że można je przesłać na nieduże odległości pomiędzy niedrogimi urządzeniami i – po raz pierwszy – pomiędzy poruszającymi się urządzeniami.
      Autorami najnowszego osiągnięcia są Zhenda Xie i jego koledzy w Uniwersytetu w Nankinie.
      Na pokładzie jednego z dronów znajdował się laser, który stworzył parę splątanych fotonów rozdzielając pojedynczy foton za pomocą kryształu. Jeden z tych fotonów został wysłany do stacji naziemnej, a drugi do innego drona. Dzięki splątaniu można zmierzyć stan jednego fotonu badając foton z nim splątany. Pomiar odbywa się natychmiast i jest niezależny od odległości. To właśnie natychmiastowy pomiar spowodował, że Albert Einstein nazwał splątanie kwantowe „upiornym działaniem na odległość”.
      Na pokładzie obu dronów znajdowały się urządzenia, których zadaniem było dbanie, by nadajnik i odbiornik były przez cały czas ustawione w jednej linii. Stan każdego z fotonów mierzyła stacja naziemna, a uzyskane wyniki dowodzą, że fotony były splątane.
      Chińczycy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Xie uważa, że za pomocą bardziej zaawansowanych dronów umieszczonych wyżej, z dala od zanieczyszczeń powietrza i przy dobrej pogodzie, można będzie przesyłać splątane fotony na odległość ponad 300 kilometrów. Z kolei tańsze mniejsze drony posłużą do nawiązywania łączności na krótszych dystansach. A nawet zapewnienia łączności pomiędzy pojazdami.
      Osiągnięcie Chińczyków to bardzo ważny krok w kierunku powstania kwantowego internetu, uważa Siddarth Joshi z Uniwersytetu w Bristolu. Dony mogą stać się ostatnim elementem takiego internetu, przekazując sygnał ze stacji nadawczej do naszych domów czy samochodów. Wyobraźmy sobie, że jedziemy samochodem i potrzebujemy bezpiecznego łącza komunikacyjnego. Mogą je zapewnić drony latające wokół pojazdu, mówi Joshi.
      Zdaniem Myunghika Kima z Imperial College London, umieszczenie tak złożonych elementów optycznych na poruszających się dronach i utrzymanie pomiędzy nimi łączności to dowód na wysoki stopień zaawansowania technicznego chińskich naukowców.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Specjaliści z google'owskiego Project Zero poinformowali o znalezieniu licznych złośliwych witryn, które atakują użytkowników iPhone'ów wykorzystując w tym celu nieznane wcześniej dziury. Wiadomo, że witryny te działają od co najmniej 2 lat i każdego tygodnia są odwiedzane tysiące razy. Wystarczy wizyta na takiej witrynie, by doszło do ataku i instalacji oprogramowania szpiegującego, stwierdzają specjaliści.
      Przeprowadzona analiza wykazała, że ataki przeprowadzane są na 5 różnych sposobów, a przestępcy wykorzystują 12 różnych dziur, z czego 7 znajduje się w przeglądarce Safari. Każdy z ataków pozwala na uzyskanie uprawnień roota na iPhone, dzięki czemu może np. niezauważenie zainstalować dowolne oprogramowanie. Przedstawiciele Google'a zauważyli, że ataki służyły głównie do kradzieży zdjęć i informacji, śledzenia lokalizacji urządzenia oraz kradzież haseł do banku. Wykorzystywane przez przestępców błędy występują w iOS od 10 do 12.
      Google poinformowało Apple'a o problemie już w lutym. Firmie z Cupertino dano jedynie tydzień na poprawienie błędów. Tak krótki czas – zwykle odkrywcy dziur dają twórcom oprogramowania 90 dni na przygotowanie poprawek – pokazuje jak poważne były to błędy. Apple zdążyło i sześć dni później udostępniło iOS 12.1.4 dla iPhone'a 5S oraz iPad Air.
      AKTUALIZACJA:
      Z medialnych doniesień wynika, że za atakiem stoją chińskie władze, a ich celem była głównie mniejszość ujgurska. W ramach tej samej kampanii atakowano też urządzenia z systemem Android i Windows, jednak przedstawiciele Project Zero poinformowali jedynie o atakach na iOS-a. Google nie odniósł się do najnowszych rewelacji. Microsoft oświadczył, że bada doniesienia o ewentualnych dziurach.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W grudniu ubiegłego roku Stany Zjednoczone oficjalnie ujawniły, że wpadły na trop dużej operacji hakerskiej prowadzonej przez rząd Chin. Celem operacji była kradzież własności intelektualnej zachodnich przedsiębiorstw. Amerykańskie władze nie zdradziły nazw zaatakowanych firm, ale dziennikarze dowiedzieli się, że chodziło m.in. o IBM- i Hewlett Packarda.
      Teraz reporterzy Reutersa odkryli, że co najmniej sześć innych firm również padło ofiarą hakerów pracujących dla chińskiego rządu. Są to Fujitsu, Tata Consultancy Services, NTT Data, Dimension Data, Computer Sciences Corporation i DXC Technology. Okazało się również, że wśród ofiar hakerów są też klienci wcześniej wymienionych firm, a wśród nich szwedzki Ericsson, system rezerwacji podróży Sabre czy amerykańska stocznia Huntington Ingalls Industries, która buduje okręty na zlecenie US Navy.
      Większość z wymienionych powyżej przedsiębiorstw albo odmawia komentarza, albo zapewnia, że jej infrastruktura jest dobrze zabezpieczona. Przedstawiciele Sabre poinformowali, że w 2015 roku doszło do incydentu z zakresu cyberbezpieczeństwa, ale żadne dane podróżnych nie zostały ukradzione. Z kolei rzecznik prasowa Huntington Ingalls stwierdziła, że jej firma jest pewna, iż nie utraciła żadnych danych za pośrednictwem HPE czy DXC.
      Rząd w Pekinie oczywiście również wszystkiemu zaprzecza. Rząd Chin nigdy w żaden sposób nie brał udziału, ani nie wspierał żadnej osoby parającej się kradzieżą tajemnic handlowych, oświadczyło chińskie MSZ.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amazon pokazał swojego najnowszego drona z serii Prime Air. Celem koncernu jest stworzenie drona, który w czasie krótszym niż 30 minut dostarczy zamówiony towar na odległość do 12 kilometrów. Waga zamówienia przenoszonego przez drona ma wynieść do 2 kilogramów. Firma ma nadzieję, że Amazon Prime Air zostanie uruchomiona już w najbliższych miesiącach.
      Koncern Jeffa Bezosa poinformował, że w najnowszej wersji elektrycznego drona poprawiono wydajność, stabilność i bezpieczeństwo. Dron startuje i ląduje pionowo, z łatwością przechodzi do trybu lotu poziomego. Ze względów bezpieczeństwa śmigła zostały otoczone zabezpieczającą poprzeczką, która jednocześnie pełni rolę skrzydła, poprawiają efektywność lotu.
      Nowy Prime Air ma sześć stopni swobody. W porównaniu z tradycyjnymi dronami korzystającymi z czterech stopni swobody jest znacznie bardziej stabilny i łatwiej radzi sobie z wiatrem. Drona wyposażono też w algorytmy sztucznej inteligencji odpowiedzialne za bezpieczeństwo. Jeśli warunki zewnętrzne się zmienią lub pojawi się nieprzewidziane przeszkoda, dron przerwie lot.
      Urządzenie wyposażono w liczne czujniki i zaawansowane algorytmy, które wykrywają zarówno obiekty nieruchome, jak komin, jak i te poruszające się w powietrzu, jak śmigłowiec czy lotnia. Ponadto dron dostarczy zamówienie tylko wówczas, gdy wykryje fragment terenu wolnego od ludzi, zwierząt i innych przeszkód. Urządzenie nie będzie lądowało. Obniży się na około pół metra i zrzuci paczkę w umówionym miejscu.
      Wkrótce po tym, jak Amazon pokazał nowego Prime Air amerykańska Administracja Lotnictwa Cywilnego (FAA) wydała oświadczenie, w którym poinformowała, że Amazon uzyskał roczną zgodę na testowanie swoich dronów. Wydana zgoda nie obejmuje zezwolenia na dostawy towarów i jest obwarowana licznymi obostrzeniami.
      Jeden z głównych konkurentów Amazona, firma Wing należąca do konglomeratu Alphabet (Google) stała się w kwietniu pierwszym operatorem dronów, który uzyskał od FAA licencję na prowadzenie niewielkiej firmy lotniczej. Wing planuje rozpoczęcie własnych testów dostarczania towarów za pomocą dronów. Z kolei firma UPS we współpracy ze startupem Matternet Inc. od marca prowadzą testy, w ramach których próbki medyczne są transportowane dronami pomiędzy szpitalami w mieście Raleigh.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...