Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Technologia zbliża nas do "Roku 1984"?

Rekomendowane odpowiedzi

W rozmowie z portalem IT news psycholog społeczny Saad Lahlou ostrzega, że rozwój technologii przybliża nas do orwellowskiego społeczeństwa opisanego w "Roku 1984". Lahlou zauważa, że w wielu sondażach ludzie wyrażają obawy o swoją prywatność, a jednocześnie nie podejmują działań, by ją sobie zapewnić. Dzięki coraz doskonalszej technologii otrzymujemy lepszej jakości usługi, jednak, by je dostarczyć, firmy je udostępniające zbierają o nas coraz więcej informacji. Ta z kolei może zostać wykorzystana przeciwko jej użytkownikowi. Jednak oferta jest na tyle atrakcyjna, że nie bronimy swojej prywatności.

Lahlou podaje tutaj przykład serwisu Gmail, z którego sam korzysta. Mówi, że z jednej strony wie, iż nierozsądne jest pozostawianie w obcych rękach całej swojej korespondencji elektronicznej, jednak z drugiej strony Gmail oferuje takie udogodnienia i jest tak prosty w użyciu, że kwestie ochrony własnej prywatności odchodzą na dalszy plan.

Psycholog zauważa, że otacza nas coraz więcej połączonych ze sobą urządzeń, które rejestrują informacje na nasz temat. Kamery na ulicach, telefony komórkowe czy witryny WWW są źródłem informacji o naszych działaniach. Jego zdaniem coraz łatwiej jest śledzić i analizować poczynania każdego człowieka przez całe jego życie. To z kolei może mieć negatywny wpływ na kulturę społeczeństwa. Ludzie, którzy zdają sobie sprawę z tego, że są ciągle obserwowani będą zachowywali się oportunistycznie, starając się przestrzegać zasad. Jednak, jak zauważa Lahlou, żadne zasady nie są w stanie oddać całej rzeczywistości i złożoności świata. Potrzebna jest pewna wolna przestrzeń na inicjatywę i samodzielne działanie. Jeśli jej zabraknie. ludzie będą zachowywali się sztucznie, gdyż naturalną potrzebą człowieka jest bycie akceptowanym i zachowanie twarzy. Dlatego też czasem kłamiemy, właśnie po to, by przedstawić się w lepszym świetle.

Zdaniem Lahlou nadszedł czas, by twórcy oprogramowania i urządzeń myśleli o takim ich konstruowaniu, by pozwalały użytkownikom na zachowanie prywatności tak, byśmy nie musieli polegać na dobrej woli firmy udostępniającej nam jakąś usługę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

/.../ nierozsądne jest pozostawianie w obcych rękach całej swojej korespondencji elektronicznej, jednak z drugiej strony Gmail oferuje takie udogodnienia i jest tak prosty w użyciu, że kwestie ochrony własnej prywatności odchodzą na dalszy plan. /.../ Psycholog zauważa, że /.../ coraz łatwiej jest śledzić i analizować poczynania każdego człowieka przez całe jego życie. /.../ nadszedł czas, by twórcy oprogramowania i urządzeń myśleli o takim ich konstruowaniu, by pozwalały użytkownikom na zachowanie prywatności tak, byśmy nie musieli polegać na dobrej woli firmy udostępniającej nam jakąś usługę.

 

Już tak jest. Swoją stroną ten psycholog może sztucznie rozmawia ze swoimi przyjaciółmi, bo myśli, że jest podsłuchiwany :| CO INNEGO gdy algorytmy analizują treści w celu doboru usług i bezpieczeństwa publicznego a co innego, gdy ktoś wchodzi i grzebie sobie w Twojej historii i potem rozgaduje/publikuje, że ten to odwiedza sklep z... niech będzie - masochistyczną odzieżą erotyczną ;P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie chodzi o to, żeby każdy człowiek nie musiał się obawiać, że w jakiś sposób wyjdzie na jaw to, że odwiedza takie sklepy. Niestety dzisiaj praktycznie nie da się nie zostawić po sobie jakiegoś elektronicznego śladu a takie tropy mogą być zbierane i analizując je można bardzo dokładnie poznać styl życia i upodobania każdego człowieka. Skoro już "gugiel" został tu poruszony, weźmy np. ciekawą możliwość zapamiętywania przez wyszukiwarkę naszych zapytań i wyników wyszukiwania jeśli mamy założone konto. Niby przydatna rzecz, ale może zostać bardzo łatwo wykorzystana do poznania naszych zainteresowań i preferencji. Już od dawna prowadzone są badania nad skutecznym systemem filtrowania odwiedzanych stron i zapytań w wyszukiwarkach (w dodatku większość przeglądarek wysyła informację do różnych serwerów co wyszukujemy) i wykorzystywania ich przez system kontekstowych reklam jaki już od pewnego czasu stosuje w/w firma. Wiadomo, każdy kto siedzi w branży powie, że jest to korzystne bo każdemu będą się wyświetlały reklamy które potencjalnie mogą go zainteresować ale jest to niestety też grzebanie w naszej prywatności. Jakby na to nie patrzeć o każdym człowieku zbierane są teraz informacje o tym co robi, na co wydaje pieniądze, jakie strony odwiedza albo jakich szuka, czym się interesuję, ile zarabia, z kim rozmawia przez telefon... Big Brother jest już rzeczywistością, tylko nam się wydaje, że to literacka fikcja. A im więcej wiemy o danym osobniku tym łatwiej go kontrolować ew. wyeliminować. Mam nadzieję że nie dożyję czasów kiedy chipy RFID będą powszechnie stosowane, bo będzie to początek końca naszej wolności i prywatności. Wtedy będzie wystarczyło usunięcie z bazy nr. takiego chipa aby człowiek przestał istnieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czipy rfid będą zastąpione przez dowody osobiste w ciągi kilku lat - wiadomość pewna.

Dzień, kiedy przepadła ludzka prywatność jest szacowany nawet na 26 pażdziernika 2001 roku (USA, Patriot Act). Podziękujcie wszystkim stojącym za atakami terrorystycznymi. Oni przyspieszyli to, co i tak miało nastąpić. Popatrzmy na RFID z drugiej perspektywy. Nasza tożsamość będzie bezpieczniejsza w czasach, kiedy animacja staje się tak realna, że przypomina rzeczywistość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Grupa naukowa, na której czele stali specjaliści z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii, dokonała analizy badań na temat związku bogactwa z gospodarką oraz wpływem tych zjawisk na otoczenie. Uczeni doszli do wniosku, że sama technologia nie rozwiąże stojących przed nami problemów związanych ze zrównoważonym rozwojem. Do jego osiągnięcia konieczne są głębokie zmiany stylu życia oraz zmiana paradygmatów ekonomicznych.
      W opublikowanym na łamach Nature Communications artykule zatytułowanym Scientists' warning of affluence, naukowcy podsumowują dostępne dowody oraz przedstawiają możliwe rozwiązania. W ostatnim czasie autorzy różnych prac naukowych wykonali świetną robotę opisując takie zagrożenia jak kryzys klimatyczny, żywnościowy czy kryzys bioróżnorodności. Jednak żadna z tych analiz nie brała wprost pod uwagę roli ekonomii zorientowanych na wzrost i bogactwo. W naszej analizie skupiliśmy się na niekorzystnym wpływie takich zjawisk jak nadmierna konsumpcja i wymieniamy rozwiązania, które pozwalają poradzić sobie z przytłaczającą potęgą konsumpcjonizmu i ekonomicznym paradygmatem wzrostu, mówi główny autor analizy, profesor Tommy Wiedmann.
      Główny wniosek z naszej analizy jest taki, że nie możemy polegać wyłącznie na rozwoju technologii, który za nas rozwiąże tak podstawowe problemy jak zmiana klimatu, utrata bioróżnorodności, zanieczyszczenie. Musimy wdrożyć zmiany strukturalne, zmienić nasz nastawiony na bogacenie się styl życia oraz zmniejszyć nadmierną konsumpcję, dodaje uczony.
      Z analizy dowiadujemy się, że w ciągu ostatnich 40 lat tempo wzrostu konsumpcji przewyższało tempo wzrostu wydajności. Technologia może pomóc nam konsumować bardziej wydajnie, czyli np. oszczędzać energię i zasoby, jednak tempo postępu technologicznego i tak jest wolniejsze niż tempo wzrostu konsumpcji, mówi Wiedmann.
      Współautorka badań, profesor Julia Seinterber z University of Leeds zauważa, że chęć życia w dostatku jest często uznawana za coś pozytywnego. Jednak w naszej analizie dowodzimy, że tak naprawdę jest to niebezpieczne i prowadzi do zniszczeń na skalę globalną. Aby chronić się przed kryzysem klimatycznym musimy zmniejszyć nierówności i zmienić pogląd, że gromadzenie dóbr oraz ci którzy je gromadzą, jest czymś jednoznacznie korzystnym. Paradygmat ten, jak wynika z analizy, jest nieprawdziwy, gdyż to ta część ludności, która zgromadziła najwięcej dóbr, ma największy wpływ na środowisko i to od jej postawy głównie zależy, czy uda się zapobiec większej katastrofie.
      Konsumpcja najbogatszych gospodarstw domowych na świecie jest najsilniejszym czynnikiem, który determinuje i przyspiesza, wpływ gospodarki na środowisko naturalne oraz środowisko społeczne", dodaje Lorenz Keysser z EHT Zurich. Dyskusja o tym, w jaki sposób mamy postępować wobec kryzysów ekologicznych musi brać pod uwagę tych, którzy na kryzysy mają największy wpływ, zauważa.
      Profesor Manfred Lenzen z University of Sydney mówi, że często na różnych spotkaniach jest pytany o wpływ stylu życia na kryzysy. Zwykle mówię, że to, co kojarzymy z obecnymi kryzysami środowiskowymi – jak wykorzystywanie samochodów, samolotów, olbrzymia konsumpcja energii – to tylko wierzchołek naszej osobistej góry lodowej. Że tutaj chodzi o to wszystko co konsumujemy oraz o zniszczenia związane z koniecznością zapewnienia nam tych rzeczy, to one tworzą niewidoczną część góry lodowej. Niestety, gdy sobie to uświadomimy, to okazuje się, że implikacje dla naszego stylu życia są tak olbrzymie, iż wówczas dochodzi do odrzucenia i zaprzeczenia.
      Naukowcy zwracają też uwagę, że indywidualne działania, na poziomie odpowiedzialności każdego z nas, nie wystarczą. Konieczne są zmiany strukturalne. Próby zmiany stylu życia na poziomie indywidualnym mogą być skazane na niepowodzenie, gdyż cała struktura społeczna, ekonomiczna, cała kultura są nastawione na zachęcanie do coraz większej konsumpcji, mówi Wiedmann. Strukturalny imperatyw wzrostu na konkurencyjnym rynku prowadzi do tego, że osoby podejmujące decyzję mają ograniczone pole działania, są zmuszone do pobudzania wzrostu i hamowania koniecznych zmian społecznych. Musimy odejść od obsesji wzrostu gospodarczego. Musimy zacząć zarządzać gospodarką tak, by chronić zasoby naturalne i klimat, nawet jeśli będzie to oznaczało wolniejszy lub nawet ujemny wzrost gospodarczy, stwierdza uczony.
      Naukowcy dodaję, że takie pojęcia jak „zielony wzrost” czy „zrównoważony wzrost” to mity. Tak długo, jak istnieje wzrost – zarówno ekonomiczny jak i ludnościowy – technologia nie jest w stanie za nim nadążyć na tyle, by zredukować negatywny wpływ tego wzrostu, zatem całościowy negatywny wpływ na środowisko jest coraz większy, dodaje Wiedmann.
      Wśród wymienionych przez naukowców propozycji rozwiązań znajdują się m.in. podatki ekologiczne, inwestycje w ekologiczne technologie, redystrybucja za pośrednictwem systemu podatkowego, wprowadzenie maksymalnego dochodu, dochodu gwarantowanego oraz zmniejszenie liczby godzin pracy.
      Obecnie zespół Wiedmanna pracuje nad różnymi modelami komputerowymi, które pozwolą badać różne scenariusze i rozwiązania. Chcą w ten sposób sprawdzić, w jaki sposób można osiągnąć najlepsze wyniki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mieszkaniec jednej z francuskich wiosek pozwał Google’a o naruszenie prywatności i domaga się 10 000 euro odszkodowania. Francuzowi nie podobalo się, że w serwisie Google Maps  znalazło się jego zdjęcie wykonane w chwili gdy sikał we własnym ogrodzie. Twarz mężczyzny została co prawda zamazana, jednak mieszkańcy wioski z łatwością go poznali i stał się on przedmiotem żartów. Teraz domaga się odszkodowania i usunięcia zdjęcia z serwisu. wyrok w tej sprawie zapadnie 15 marca.
      Google Maps od dawna powoduje kontrowersje, a koncern Page’a i Brina wiele razy był oskarżany o naruszenie prywatności. W Japonii firma musiała powtórzyć zdjęcia w 12 miastach, gdyż mieszkańcy skarżyli się, że aparaty umieszczono zbyt wysoko i fotografowały one to, co znajdowało się w za płotem prywatnych posiadłości.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Francuski CNIL, urząd odpowiedzialny za pilnowanie przestrzegania praw dotyczących prywatności danych, stwierdził, że nowa polityka prywatności Google’a może być niezgodna z przepisami obowiązującymi w Unii Europejskiej. Niedawno Google wywołał kontrowersje ogłaszając, że chce uporządkować kwestie dotyczące polityki prywatności. Koncern stosuje różne zasady dla różnych produktów. Teraz uznał, że najwyższy czas opracować jedną spójną politykę, która od 1 marca będzie dotyczyła 60 jego produktów.
      Swoje zastrzeżenia zgłosili eurourzędnicy, którzy domagają się, by Google wstrzymał się z wdrożeniem zmian. Unia chce je najpierw przeanalizować.
      Teraz CNIL oświadczył, że nowa polityka budzi poważne zastrzeżenia i że jest niezgodna z European Data Protection Directive.
      CNIL zgłaszał swoje obawy na początku bieżącego miesiąca. W związku z tym został poproszony przez The Article 29 Working Party - ciało doradcze skupiające przedstawicieli narodowych urzędów zajmujących się ochroną danych - o bliższe przyjrzenie się nowej polityce Google’a.
      Francuzi stwierdzili obecnie, że są głęboko zaniepokojeni połączeniem danych z różnych usług i będą kontynuowali śledztwo wraz z przedstawicielami Google’a.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzisiaj administracja prezydenta Obamy ma oficjalnie zaprezentować zarys dokumentu [PDF] określanego jako Bill of Rights (Karta Praw) prywatności. To oczywiste nawiązanie do konstytucyjnego Bill of Rights, czyli dziesięciu pierwszych poprawek do Konstytucji USA, które gwarantują podstawowe wolności obywatelskie.
      Zdaniem urzędników z Białego Domu nowe przepisy powinny gwarantować użytkownikom prywatność w internecie. Mają się one opierać na następujących zasadach:
      - indywidualnej kontroli. Użytkownik ma prawo do kontrolowania danych zbieranych na jego temat przez firmy oraz powinien być poinformowany, w jaki sposób są one używane.
      - przejrzystości. Użytkownik powinien posiadać łatwy dostęp do napisanej w sposób dlań zrozumiały polityki prywatności i bezpieczeństwa.
      - zachowanie kontekstu: Użytkownik ma prawo oczekiwać, że firmy będą zbierały, używały i ujawniały dane w sposób, który jest zgodny z kontekstem, w jakim dane zostały im dostarczone.
      - bezpieczeństwo: Użytkownik ma prawo oczekiwać, że dane będą przechowywane w sposób bezpieczny i odpowiedzialny.
      - dostęp i dokładność: Użytkownik ma prawo dostępu i poprawiania swoich danych, które powinny być mu prezentowane w sposób umożliwiający przeprowadzani takich informacji. Zmiana danych powinna odbywać się tak, by informacje pozostawały bezpieczne i by uwzględniać ryzyko związane z pojawieniem się niedokładnych danych.
      - precyzja: Użytkownik ma prawo do ograniczenia ilości informacji, jakie na jego temat firmy zbierają i przechowują.
      - odpowiedzialność: Użytkownik ma prawo oczekiwać,że jego dane będą zbierane tylko przez firmy, które posiadają odpowiednie mechanizmy zapewniające, że Consumer Privacy Bill of Rights będzie przestrzegane.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gdy w ubiegłym tygodniu pojawiły się informacje, że Google obchodzi zabezpieczenia Safari mające chronić użytkowników przeglądarki przed śledzeniem, koncern tłumaczył, że miało miejsce nieporozumienie, a problem ograniczony jest tylko do przeglądarki Apple’a.
      Teraz Dean Hachamovitch, odpowiedzialny w Microsofcie za rozwój Internet Explorera, informuje, że Google obchodzi zabezpieczenia prywatności użytkownika. W swoim blogowym wpisie Hachamovitch stwierdza: Gdy zespół IE dowiedział się, że Google obchodzi zabezpieczenia prywatności użytkownika Safari, zadaliśmy sobie proste pytanie: czy Google obchodzi też zabezpieczenia prywatności użytkowników Internet Explorera? Odkryliśmy, że odpowiedź brzmi - tak.
      Hachamovitch wyjaśnia, że Google omija P3P (Platform for Privacy Preferences Project). To protokół, który pozwala witrynom na zadeklarowanie, w jaki sposób będą wykorzystywały informacje, które zbierają o użytkowniku. W IE cookies stron trzecich są domyślnie blokowane, chyba, że strona wyświetli informacje P3P na temat sposobu wykorzystywania danych o użytkowniku oraz zadeklaruje, że nie będzie śledziła użytkownika. Tymczasem, jak twierdzi Hachamovitch, stosowana przez Google’a polityka P3P (CP - compact policy) powoduje, że IE akceptuje cookies, nawet bez deklaracji dotyczących intencji koncernu.
      Z wpisu wiceprezesa Microsoftu wynika, że Google oszukuje przeglądarkę, nadużywając opracowanego przez W3C standardu P3P. Blokowane są bowiem cookies z tych witryn, których twórca nie dodał do nagłówka specjalnego kodu dotyczącego polityki prywatności. Gdy taki kod znajduje się na witrynie, jest on sprawdzany przez przeglądarkę. Blokowany jest taki CP, który jest „niesatysfakcjonujący“ z punktu widzenia prywatności.
      Firmy odkryły jednak, że można po prostu kłamać w CP. Okazało się ponadto, że błąd w IE powoduje, iż ustawienie nieważnego opisu powoduje ominięcie blokady.
      Google ustawiło zatem następujący metatag: P3P:CP="This is not a P3P policy! See http://www.google.com/support/accounts/bin/answer.py?hl=en&answer=151657 for more info."
      Okazuje się jednak, że podobnie robi wiele dużych witryn. Badacze z Carnegie Mellon University odkryli tysiące witryn, które po prostu omijają politykę Internet Explorera. W Facebooku wygląda to tak: P3P:CP="Facebook does not have a P3P policy. Learn why here: http://fb.me/p3p".
      Podobną sztuczkę stosował Amazon, jednak firma została pozwana przez jednego ze swoich klientów. Co prawda pozew oddalono, gdyż powód nie stwierdził, że odniósł jakąś szkodę, jednak koncern Bezosa ma już właściwą politykę P3P.
      Witryny korzystające z tego typu sztuczek tłumaczą, że P3P i tak jest martwym standardem, a cookies pozwalają na pełne korzystanie ze wszystkich funkcji witryny.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...