Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy
Sign in to follow this  
KopalniaWiedzy.pl

Cukrzyca po cesarskim cięciu

Recommended Posts

Maluchy, które przyszły na świat w wyniku cesarskiego cięcia, częściej zapadają w dzieciństwie na cukrzycę. Nie wiadomo dlaczego, ale lekarze podejrzewają, że chodzi o kontakt ze szpitalnymi bakteriami. Już teraz wiadomo, że choroby wieku dziecięcego plus predyspozycje genetyczne odgrywają istotną rolę w rozwoju cukrzycy typu 1.

Zespół prowadzony przez doktora Chrisa Cardwella z Queen's University w Belfaście wpadł na trop nieznanych dotąd skutków cesarskiego cięcia, analizując wyniki 20 studiów dotyczących cukrzycy insulinozależnej. Naukowcy zauważyli, że dzieci, które urodziły się w wyniku cesarskiego cięcia, chorują na cukrzycę typu 1. o 23% częściej niż maluchy urodzone siłami natury.

Zwiększonego ryzyka nie da się wytłumaczyć innymi czynnikami, np.: wagą urodzeniową, wiekiem matki, kolejnością urodzeń, cukrzycą ciążową i karmieniem piersią bądź odżywkami. Cardwell podkreśla, że na razie nie wiadomo, czemu się tak dzieje, ale nie można wykluczyć, iż chodzi o samo cesarskie cięcie.

Share this post


Link to post
Share on other sites

ja jestem za, nie od dziś wiadomo że cesarka powinna być robiona tylko w ostateczności, ponieważ nie ma to zbyt korzystnego wpływy w perspektywie przyszłych porodów

Share this post


Link to post
Share on other sites

Skoro przez tyle lat dało się rodzić bez cesarki, to widocznie jest to możliwe. Obecnie możliwe jest podawanie znieczulenia na tyle skutecznego, że poród siłami natury nie jest problemem. Z kolei cesarka to zabieg mogący powodować komplikacje, a do tego generuje dodatkowe koszty.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Tylko dobrze by było tym matkom dać coś w zamian. Jak słyszymy z żoną co się wyprawia na porodówkach z rodzącymi i rodzonymi to ciarki przechodzą po plecach. Nic dziwnego że matki chcą zmieniać swój status "szpitalny" z 'worka do rodzenia' na 'pacjentkę'.

Share this post


Link to post
Share on other sites

OK, ale to jest zupełnie osobny temat, na dodatek tak naprawdę mało zależny od kasy. Moim zdaniem młodym matkom potrzeba przede wszystkim życzliwości i zainteresowania, które nic nie kosztują, choć są bezcenne.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Nie mogę uwierzyć! Ja urodziłem się przez cesarskie cięcie (odwrócony płód, urodził bym się nogami a nie głową), i w wieku 10 lat zachorowałem na cukrzycę insulinozależną. Nie mam żadnych predyspozycji genetycznych ani innych... Być może coś w tym jest ;D

Share this post


Link to post
Share on other sites

a co myślicie o stanie waginy po porodzie i o depresji poporodowej?przy cesarce chyba można tego uniknąć,choć jakaśtam szrama powstaje(przydałaby się kobieta po przejściach do rozmowy)

A co myślisz o gigantycznej bliźnie na podbrzuszu? a co do depresji: specjalistą nie jestem, ale jest to raczej mit.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Skoro przez tyle lat dało się rodzić bez cesarki, to widocznie jest to możliwe. Obecnie możliwe jest podawanie znieczulenia na tyle skutecznego, że poród siłami natury nie jest problemem. Z kolei cesarka to zabieg mogący powodować komplikacje, a do tego generuje dodatkowe koszty.

 

Przecież technikę cesarki opracowano dla kobiet, które normalnie urodzić nie mogły.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Oczywiście, że opracowano z takim założeniem. Problem w tym, że obecnie coraz częściej robi się to z uwagi na kaprys pacjentki. Jasne, że w sytuacji, gdy jest to potrzebne, cesarkę należy wykonywać bez wahania.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Guest tymeknafali

Do czego takie cesarki na żądanie doprowadzą. Wszystko jest po to by udogodnić nam życie, ułatwić, ale nie po to by nas wynaturzać. Jeżeli jest potrzebna, to nie wahać się tylko robić, ale jeżeli jest niepotrzebna... po co mam brać maść na pryszcze, skoro nie mam pryszczy, by zaszkodzić samemu sobie?

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ale poród z zastosowaniem znieczulenia podoponowego jest całkowicie bezbolesny, więc argument o komforcie pacjentki upada. Tymczasem cesarka jest wbrew pozorom dość skomplikowanym zabiegiem, wymaga wykonania długiego cięcia i jest bardzo inwazyjna, przez co powstaje ryzyko komplikacji pooperacyjnych. Powstaje pytanie: po co ryzykować, skoro w wielu przypadkach jest dostępna inna metoda?

Share this post


Link to post
Share on other sites
Guest tymeknafali

Oczywiście Antyszwedzie wygodniej jest wsiąść tabletkę z tlenem, niźli wyjść w zimowy wieczór i pooddychać świeżym* powietrzem. Jedną ma to wadę: do czego będzie prowadzić w przyszłości?

Ale wiesz co, w sumie popieram cię, ja mówię dla każdego wolność wyboru, niech robi co chce, ale liczy się z konsekwencjami.

 

*o ile to powietrze można nazwać świeżym.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Jestem wcześniakeim, więc też urodziłam się przez cesarskie cięcie.

Ale poród z zastosowaniem znieczulenia podoponowego jest całkowicie bezbolesny, więc argument o komforcie pacjentki upada.

A jak ktoś ma problem z kegosłupem akurat? JAkieś zabiegi, gorsety ortopedyczne? W takim przypadku chyba można, nie?

Share this post


Link to post
Share on other sites

Napisałem przecież: są sytuacje, w których trzeba i tyle. Bez sensu jest robienie tego na każde zawołanie mamusi, która akurat ma taką ochotę i na pewno wie lepiej od lekarza, czy jest to potrzebne, czy nie.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Guest tymeknafali
Napisałem przecież: są sytuacje, w których trzeba i tyle. Bez sensu jest robienie tego na każde zawołanie mamusi, która akurat ma taką ochotę i na pewno wie lepiej od lekarza, czy jest to potrzebne, czy nie.

Zobacz w sumie wybielanie zębów, czy liposukcja też koniecznymi nie są, a jednak się przyjęły, w sumie to ja jestem za. Niech każdy ma prawo do wyboru.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ale dlaczego ja jako podatnik mam płacić za kaprys mamusi, która żąda takiego zabiegu wyłącznie z powodu własnego kaprysu? Dlaczego mam płacić za większe ryzyko tego, że wystąpią komplikacje pooperacyjne i dlaczego mam płacić w przyszłości za terapię cukrzycy, którą będzie musiała przyjmować? Dlaczego mam płacić za jej dłuższą rekonwalescencję i za dodatkowe koszty wygenerowane w związku z przeprowadzeniem ZBĘDNEGO zabiegu?

 

Medycyna ma za zadanie leczyć (w tym wypadku "leczeniem" jest odebranie porodu). Od spełniania kaprysów są przedsiębiorstwa usługowe.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Guest tymeknafali

Ależ oczywiście mikroosie, ja cię popieram w 100%, uważam że:

1. Leki przeciwbólowe powinny być refundowane,

2. Dodatkowy kaprysy (te w/w) powinny być płacone z własnej kieszeni,

3. i uwaga! Ludzie zwiększający ryzyko zachorowania powinni więcej płacić na swoje choroby, albo zrobić jakiś ekwiwalent takiego działania.

Share this post


Link to post
Share on other sites

E tam. W normalnym kraju rząd nie zabierałby pieniędzy obywatelom, a każdy sam by wydawał swoje pieniądze na co by chciał.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Wiesz co, i tak, i nie. Popatrz na Stany. Tak system opieki zdrowotnej wcale nie działa dobrze. Więcej powiem: działa fatalnie, bo to jedyny kraj, w którym wywala się pacjenta ze szpitala na zbitą twarz w samym szlafroku. Inna rzecz, że opieka zdrowotna kosztuje astronomiczne pieniądze, nieosiągalne dla typowego człowieka. Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby rozwiązanie pośrednie, czyli stworzenie rynku usług medycznych opartego na sprywatyzowanych szpitalach, poradniach itp. oraz stworzeniu kilku funduszy zdrowia. Mimo wszystko sądzę, że przykład USA pokazuje, że pełne urynkowienie tego biznesu nie jest dobrym pomysłem.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Guest cogito

RODZIŁAM PRZEZ CESARKE I:

A co myślisz o gigantycznej bliźnie na podbrzuszu? a co do depresji: specjalistą nie jestem, ale jest to raczej mit.

 

blizna nie jest gigantyczna i ukryta pod bielizna. ot cieniutka kreseczka

 

Oczywiście, że opracowano z takim założeniem. Problem w tym, że obecnie coraz częściej robi się to z uwagi na kaprys pacjentki. Jasne, że w sytuacji, gdy jest to potrzebne, cesarkę należy wykonywać bez wahania.

 

moje dziecko wazylo prawie 4 kg i było odwrócone pupa do dołu. gdyby nie było cesarki umarłabym przy porodzie i moje dziecko też.

 

może dlatego że mniej boli i poród przy cesarce chyba szybciej się kończy,po co za wszelką cenę trzymać się naturalnych,mniej wygodnych rozwiązań?

ten kto mysli że cesarka mniej boli jest w wielkim bledzie. to boli tak cholernie że nie da sie tego porównac z innym porodem. przez pierwsze doby dostawałam ketonal dozylnie a ból i tak byl mocno odczuwalny.

kobieta po normalnym porodzie po 3 dniach (o ile nie ma komplikacki) wychodzi do domu. kobieta po cesarce po 3 dniach jest w stanie pójsc samodzielnie do lazienki. przez tydzien nie mogłam sie wyprostować...to nie do opisania

Share this post


Link to post
Share on other sites

Cogito - jeśli już cytujesz moje wypowiedzi, to mam prośbę: rób to z większą rozwagą. Kilkakrotnie pisałem bardzo wyraźnie, że jeśli są wskazania, to nie ma dyskusji i cesarka powinna być przeprowadzona.

 

A co do blizny - może i jest cienka, ale za to dość długa. Znam parę kobiet, które rodziły przez cesarskie cięcie, i większosć z nich narzeka na to, że ma dodatkową bliznę. Stąd moja opinia.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now
Sign in to follow this  

  • Similar Content

    • By KopalniaWiedzy.pl
      Dr Andrzej Śliwerski z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego (UŁ) podkreśla, że zgodnie z wynikami badań, depresja występuje nawet u 30,4%, a zaburzenia lękowe u 32% dzieci z cukrzycą typu 1. (CT1). Interdyscyplinarny zespół zamierza sprawdzić, w jakim stopniu na stan psychiczny chorego wpływają zachowania rodziców i otoczenia oraz wizja siebie pacjenta. Projekt dr. Śliwerskiego jest realizowany w ramach konkursu Inicjatywa Doskonałości – Uczelnia Badawcza.
      Cukrzyca typu 1. jest chorobą autoimmunologiczną, w przebiegu której dochodzi do zniszczenia komórek beta wysp trzustkowych (wysp Langerhansa). Z tego względu insulina musi być dostarczana w postaci zastrzyków. W większości przypadków cukrzyca typu 1. zaczyna się w wieku wczesnodziecięcym i we wczesnej dorosłości; średnia wieku wynosi 8 lat. Dr Śliwerski zaznacza, że obserwuje się stały wzrost liczby pacjentów z CT1.
      Problemy psychologiczne towarzyszące CT1
      CT1 towarzyszą dolegliwości psychologiczne; najczęstszymi są wspominane na początku depresja i zaburzenia lękowe. Związek między depresją i lękiem a kontrolą cukrzycy jest dwukierunkowy - mówi dr Śliwerski. Zaburzenia emocjonalne wpływają na gorszy poziom wyrównania glikemii. Jednocześnie nawracające hipoglikemie (niskie poziomy cukru we krwi) i hiperglikemie (wysokie poziomy cukru we krwi) powodują większe ryzyko depresji i lęku. Ponieważ zaburzenia lękowe i depresyjne pogarszają wyrównanie metaboliczne cukrzycy, zwiększając ryzyko wystąpienia ostrych i przewlekłych powikłań choroby, znajomość czynników warunkujących ich wystąpienie może przyczynić się do opracowania programów profilaktyczno-edukacyjnych poprawiających stan zdrowia psychicznego dzieci chorych. W konsekwencji doprowadzi to do lepszej samokontroli cukrzycy.
      Zbadają rolę czynników poznawczych
      W ramach projektu Cognitive Vulnerability to Depression wykazano, że czynniki poznawcze - tendencyjnie ukierunkowana uwaga i pamięć czy negatywna wizja siebie - istotnie wpływają na podatność na zaburzenia emocjonalne. Model weryfikowano w populacji polskiej, ale na razie w odniesieniu do depresji i tendencji samobójczych, a także zaburzeń nastroju związanych z wahaniami poziomu hormonów.
      Teraz sprawdzimy, w jakim stopniu te same czynniki stanowią o podatności na zaburzenia depresyjne i lękowe u dzieci z CT1, uwzględniając sposób funkcjonowania ich rodzin. Warto podkreślić, że na co dzień żyją one w specyficznych, trudnych warunkach, biorąc choćby pod uwagę obowiązek permanentnej kontroli poziomu cukru u dzieci, jaki spoczywa na rodzicach.
      W ramach badań dzieci z CT1 i ich matki wykonają 2 zadania komputerowe: trzeba będzie zapamiętać słowa i policzyć twarze wyrażające emocje. Jak tłumaczy dr Śliwerski, w ten sposób będzie można ustalić, czy z większą łatwością zapamiętują i kierują swoją uwagę na negatywne bodźce.
      Psycholog opowiada, że na ryzyko zagrożenia życia przez nadmierne spadki poziomu cukru i ryzyko ciężkich powikłań w wyniku hiperglikemii wielu rodziców reaguje lękiem i nadmierną potrzebą kontroli funkcjonowania dziecka. Wskutek tego u młodego pacjenta dochodzi do obniżenia poczucia własnej wartości. Niekorzystnym zjawiskiem jest także brak akceptacji choroby przez rodziców. Z drugiej strony badania pokazują, że pozytywne postawy rodziców mogą w znaczący sposób obniżać ryzyko wystąpienia depresji – na przykład poprzez zaangażowanie i pomaganie dzieciom w adaptacji do choroby.
      Pomoc w radzeniu sobie z trudnymi aspektami choroby
      Nad projektem pracują psycholodzy z Instytutu Psychologii UŁ, a także diabetolodzy i psycholog z Kliniki Pediatrii, Diabetologii, Endokrynologii i Nefrologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Ponieważ przed wypisem ze szpitala dzieci i ich rodziny przechodzą szkolenie diabetologiczne, w ramach którego omawia się kwestie dotyczące insulinoterapii, diety i codziennego funkcjonowania, uzyskane wyniki będzie można wykorzystać w szkoleniach dla rodziców ze wsparcia i sposobów prowadzenia dzieci chorych na CT1.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Z badań przeprowadzonych przez naukowców ze szwedzkiego Karolinska Institutet wynika, iż sposób porodu może pozostawiać po sobie ślady w komórkach macierzystych dziecka. To z kolei może wyjaśniać, dlaczego osoby urodzone przez cesarskie cięcie częściej zapadają na choroby autoimmunologiczne. Wciąż jednak nie jest jasne, czy odkryty mechanizm epigenetyczny jest czasowy czy stały.
      Na całym świecie liczba cesarskich cięć gwałtownie rośnie. To najczęściej wykonywana procedura chirurgiczna u kobiet przed menopauzą. Zabiegi wykonuje się, pomimo tego, że zauważono korelację pomiędzy nimi a zwiększoną podatnością na astmę, cukrzycę typu I, otyłość czy celiaklię. Dotychczas jednak nie znano przyczyn tej korelacji.
      Mechanizmy biologiczne, które predysponują płód i noworodka do rozwinięcia się w przyszłości różnych chorób, są bardzo złożone i zależą od czynników genetycznych i środowiskowych. W naszych badaniach chcieliśmy poznać odpowiedź na pytanie, czy sposób porodu pozostawia na poziomie komórkowym ślady w postaci epigenetycznych zmian w DNA - mówi profesor Tomas Ekström.
      Do zmian epigenetycznych w DNA dochodzi, gdy czynniki środowiskowe wpływają na sposób ekspresji genów bez zmiany samego kodu genetycznego. Innymi słowy, geny mogą być włączane bądź wyłączane w zależności od okoliczności zewnętrznych. Wiadomo na przykład, że do zmian epigenetycznych może dochodzić pod wpływem diety czy toksyn, a zmiany takie mogą być przekazywane potomstwu.
      Wykonane przez Szwedów badania wykazały, że pomiędzy grupą dzieci urodzonych za pomocą cesarskiego cięcia a dziećmi urodzonymi siłami natury istnieją różnice epigenetyczne w niemal 350 regionach DNA. Do zmian dochodzi m.in. w genach kontrolujących metabolizm i odpowiedź immunologiczną. Podczas tradycyjnych narodzin dziecko jest narażone na dodatkowy stres, który przygotowuje je do życia poza macicą. Jeśli cesarskie cięcie jest wykonywane zanim poród się zacznie, to nie dochodzi do uruchomienia mechanizmu obronnego u dziecka, a to z kolei może prowadzić do zaobserwowanych przez nas zmian epigenetycznych - mówi profesor neonatologii Mikael Norman.
      Naukowcy nie wiedzą, czy zmiany epigenetyczne, które zauważyli utrzymują się w późniejszym życiu czy też z czasem zanikają.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      MikroRNA miR-204 jest biomarkerem wczesnej utraty komórek beta w przebiegu cukrzycy typu 1.
      MiR-204 z surowicy może zapewnić tak potrzebne nowe podejście do oceny związanej z cukrzycą typu 1. wczesnej utraty komórek beta (również występującej przed ujawnieniem się choroby) - podkreśla dr Anath Shalev z Uniwersytetu Alabamy w Birmingham.
      W ramach uprzednich badań Shalev odkryła, że miR-204 odgrywa kluczową rolę w regulowaniu produkcji insuliny oraz innych krytycznych procesów komórek beta.
      Ostatnio Amerykanie zauważyli, że miR-204 jest uwalniany przez umierające komórki beta. Potem można go wykryć we krwi.
      Badania próbek krwi pokazały, że poziom miR-204 jest podwyższony w surowicy dzieci i dorosłych z wczesną cukrzycą typu 1. oraz znajdujących się w grupie ryzyka osób z autoprzeciwciałami, ale nie u pacjentów z innymi chorobami autoimmunologicznymi i cukrzycą typu 2.
      Do stwierdzenia, że miR-204 jest biomarkerem, prowadziła długa, wieloetapowa droga. Wszystko zaczęło się od spostrzeżenia, że ekspresja miR-204 jest w komórkach beta aż 108-krotnie wyższa niż w komórkach alfa.
      Później akademicy posłużyli się streptozotocyną, która wykazuje powinowactwo do DNA komórek beta trzustki. Najpierw wprowadzili ją do hodowli szczurzych komórek beta i wywołali w ten sposób ich śmierć i uwalnianie miR-204. Podanie antybiotyku o działaniu cytostatycznym myszom doprowadziło zarówno do cukrzycy, jak i do masywnych wzrostów poziomu miR-204 w surowicy.
      W kolejnym etapie badań ekipa zademonstrowała, że związane z cukrzycą typu 1. cytokiny zapalne, które wywołują śmierć komórek beta, powodują uwalnianie miR-204 z hodowlanych szczurzych komórek beta oraz izolowanych ludzkich wysp trzustkowych.
      By przetestować miR-204 u ludzi, naukowcy przyglądali się surowicy pacjentów otrzymujących przeszczepy autologicznych wysp trzustkowych; skądinąd wiadomo, że krótko po transplantacji zachodzi masywne obumieranie komórek beta. Naukowcy odkryli, że 20-40 min po infuzji wysepek dochodziło do ostrych wzrostów stężenia miR-204 w surowicy.
      W dalszej kolejności naukowcy zauważyli, że poziom miR-204 w surowicy jest znacząco podwyższony u dzieci ze świeżo rozpoznaną cukrzycą typu 1. Stwierdzono także, że jego stężenie jest podwyższone, odpowiednio, blisko 3-krotnie i ponad 2-krotnie u dorosłych ze świeżo rozpoznaną cukrzycą typu 1. i z autoprzeciwciałami. Dla odmiany u chorych z cukrzycą typu 2. i reumatoidalnym zapaleniem stawów (RZS) poziom miR-204 nie był znacząco podwyższony. U diabetyków, którzy od dawna mieli cukrzycę typu 1. i stracili większość komórek beta, stężenie miRNA również nie było znacząco podwyższone.
      Autorzy publikacji z pisma American Journal of Physiology: Endocrinology and Metabolism podkreślają, że poziom miR-204 w surowicy koreluje ujemnie z resztkową funkcją wydzielniczą komórek beta, ocenianą na drodze wartości peptydu C po stymulacji mieszanym posiłkiem.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Od dawna trwają poszukiwania czynników wyzwalających, które mogą podwyższać ryzyko cukrzycy typu 1. Okazuje się, że jednym z nich są koksakiwirusy.
      Za podwyższonym ryzykiem stoi czynnik transkrypcyjny - czynnik indukowany hipoksją (HIF-1, ang. hypoxia inducible factor), a konkretnie jego podjednostka alfa (HIF-1 jest heterodimerem złożonym z dwóch podjednostek – HIF-1α i HIF-1β - które należą do grupy czynników transkrypcyjnych).
      Naukowcy odkryli bowiem, że myszy, w których komórkach beta nie występuje HIF-1α, mają po zakażeniu wirusami, w tym koksakiwirusami, o wiele wyższe ryzyko wystąpienia cukrzycy typu 1. Brak HIF-1α nasila obumieranie komórek beta i zwiększa zapadalność na cukrzycę typu 1.
      Zdrowe komórki beta regenerują się po stresach, takich jak infekcje wirusowe, i cukrzyca się nie rozwija. Jeśli jednak komórki beta nie radzą sobie dobrze z takim sytuacjami, może to wyzwalać proces immunologiczny prowadzący do cukrzycy typu 1. - opowiada prof. Jenny Gunton z Westmead Institute for Medical Research.
      Nasze studium wykazało także, że podwyższone ryzyko cukrzycy może być wynikiem ekspozycji na inne stresory, np. na toksyny. [...] Ustaliliśmy, że HIF-1α odgrywa ważną rolę, gdy ważą się losy komórek beta (gdy decyduje się, czy dojdzie do ich śmierci, czy regeneracji).
      Wyniki opublikowane na łamach pisma Cell Reports wskazują na potencjał HIF-1α przy opracowywaniu nowych metod terapii. Niewykluczone też, że szczepienie przeciwko koksakiwirusom pomoże w zapobieganiu cukrzycy typu 1. w grupie podwyższonego ryzyka.
      Choć w cukrzycy typu 1. jest silny komponent genetyczny, same geny nie mogą wyjaśnić rosnących światowych wskaźników cukrzycy. Obecnie jednym lekarstwem na to schorzenie są przeszczepy całych trzustek bądź wysp trzustkowych. Ludzie muszą [więc] przez całe życie przyjmować insulinę. Nic więc dziwnego, że istnienie strategii zapobiegawczych wydaje się ekscytujące.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Spadek liczby australijskich dzieci, u których diagnozuje się cukrzycę typu 1., może się wiązać z wprowadzeniem rutynowych szczepień niemowląt przeciwko rotawirusom.
      Naukowcy z Instytutu Waltera i Elizy Hallów w Melbourne i Pediatrycznego Instytutu Badawczego Murdocha przyglądali się liczbie dzieci, u których w latach 2000-2015 zdiagnozowano cukrzycę typu 1. Okazało się, że liczba diagnoz u dzieci w wieku 0-4 lat spadła od roku 2007, w którym szczepionkę na rotawirusy wprowadzono do niemowlęcego kalendarza szczepień.
      Szczepionki przeciw rotawirusom nie da się bezapelacyjnie powiązać z ochroną przed cukrzycą, ale wcześniejsze badania sugerowały, że infekcja rotawirusowa może być czynnikiem ryzyka cukrzycy typu 1.
      Autorzy artykułu z pisma JAMA Pediatrics podkreślają, że z niewiadomych powodów liczba dzieci ze stwierdzoną cukrzycą typu 1. stale rosła w Australii i na świecie od lat 80. XX w. Zespół z Melbourne  zidentyfikował pierwszy spadek liczby zachorowań u dzieci urodzonych po 2007 r. Specjaliści z antypodów podkreślają, że spadek ten współwystępuje z wprowadzeniem szczepionki przeciwko rotawirusom do kalendarza rutynowych szczepień (Australian National Immunisation Program). Od 12 lat szczepieniu poddaje się 2- i 4-miesięczne dzieci.
      Dostrzegalnego po 2007 r. znaczącego spadku zapadalności na cukrzycę typu 1. nie obserwowano u starszych dzieci w wieku 5-14 lat. To sugeruje, że tylko młodsze dzieci były wystawione na oddziaływanie ochronnego czynnika - tłumaczy dr Kirsten Perrett z Pediatrycznego Instytutu Badawczego Murdocha.
      Dwadzieścia lat temu nasz zespół ujawnił związek między infekcją rotawirusową i pojawieniem się u dzieci markerów immunologicznych cukrzycy typu 1. Późniejsze badania na modelach zwierzęcych sugerowały, że zakażenie rotawirusowe komórek trzustki może wyzwolić atak na komórki wytwarzające insulinę; zjawisko to przypomina patogenezę cukrzycy typu 1. Mimo że nie jest rozstrzygające, nasze najnowsze studium sugeruje, że zapobieganie zakażeniom rotawirusowym u australijskich niemowląt może także obniżać ryzyko cukrzycy typu 1. Będziemy kontynuować badania i dokładniej przyglądać się korelacji [...]. W tej chwili nie wiemy, czy spadek cukrzycy typu 1. jest stały, czy przejściowy i czy nie odnosi się przypadkiem tylko do australijskich dzieci - podsumowuje prof. Len Harrison z Instytutu Hallów.

      « powrót do artykułu
  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...