Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Regularne wdychanie aromatycznego dymu powstającego podczas palenia kadzidełek zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwory dróg oddechowych (Cancer).

Przez 12 lat naukowcy z zespołu doktora Jeppe'a Friborga ze Statens Serum Institute w Kopenhadze badali Chińczyków mieszkających w Singapurze, w sumie ponad 61 tys. osób. Byli to kobiety i mężczyźni w wieku od 45 do 74 lat, którzy posługiwali się dialektami kantońskim i hokkien. W momencie rozpoczęcia eksperymentu nikt nie chorował na raka.

Na wstępie wypytano ochotników o zwyczaje związane z paleniem kadzidełek. Chodziło głównie o określenie, jak często je podpalają i jak długo się one tlą: tylko w nocy czy przez cały czas (i w dzień, i w nocy). W ciągu 12 lat u 325 osób zdiagnozowano nowotwory górnych dróg oddechowych, m.in. nosa, jamy ustnej oraz gardła. U 821 wykryto nowotwory płuc. Miłośnicy kadzidełek częściej chorowali na nowotwory górnych dróg oddechowych, wyjątkiem były zmiany nowotworowe w obrębie nosogardzieli. Nie stwierdzono istotnej statystycznie różnicy w liczbie zachorowań na nowotwory płuc. Związek między wzrostem zachorowalności a paleniem kadzidełek pozostawał zauważalny po uwzględnieniu innych potencjalnie ważnych czynników, m.in. palenia tytoniu, diety oraz picia alkoholu.

Ludzie, którzy używali najwięcej kadzidełek, częściej zapadali na pewien szczególny typ nowotworu: raka kolczystokomórkowego skóry (łac. carcinoma spinocellulare). Dotyczyło to zarówno palaczy, jak i osób niepalących. W porównaniu do osób, które w ogóle nie korzystają z kadzidełek, ryzyko wystąpienia raka kolczystokomórowego skóry wzrastało aż o 80%.

Kadzidełka są wytwarzane z pachnących materiałów roślinnych: kory, żywic, kwiatów i olejków eterycznych. W przeszłości wykazano, że w wyniku ich spalania powstają substancje kancerogenne, np. benzen i węglowodory poliaromatyczne. Po raz pierwszy wykazano jednak w praktyce, że intensywne stosowanie kadzidełek wiąże się ze zwiększoną zachorowalnością na nowotwory.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie nic dziwnego. Spalanie związków organicznych niemal zawsze kończy się wytwarzaniem różnych świństw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Organizm nie zawsze przestrzega właściciela o przyjmowaniu szkodliwych substancji. Gdyby tak było, kiełbaska z grilla automatycznie powodowałaby odruch wymiotny i smakowałaby arcypaskudnie. O papierosach nie wspomnę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To przestrzeganie ewoluowało przez miliony lat ... ale w zupełnie innym środowisku!

Poza tym np. papierosy kończą wcześniej życie, ale zwykle już po okresie reprodukcyjnym ... co gorsze w niektórych środowiskach odbierane są jako coś wręcz atrakcyjnego - ewolucja sobie sama z tym raczej nie poradzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali
Organizm nie zawsze przestrzega właściciela o przyjmowaniu szkodliwych substancji. Gdyby tak było, kiełbaska z grilla automatycznie powodowałaby odruch wymiotny i smakowałaby arcypaskudnie. O papierosach nie wspomnę.

Bo są obrzydliwe. Ale spójrz na to z innej strony. One są trochę jak narkotyki, taki nowy sposób ewolucji na radzenie sobie ze słabymi osobnikami, którzy nie potrafią poradzić sobie przed presją grupy, którzy pomimo czucia że coś jest obrzydliwe, wybierają gorszą drogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ja wiem? Kiełbaski z grilla są całkiem smaczne ;) Przynajmniej ja na serio uważam, że są. Na szczęście jestem w stanie powstrzymać swoje żądze :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Cholera masz rację z tymi kiełbaskami, ale papierosy są fu! i niedobre, obrzydlistwo.

Te kiełbaski... coś jak cola, czyli dobre, wystarczy że zachowasz umiar i nie będzie problemu. Jeżeli będziesz się zażerał codziennie, to masz problem, ale jak zjesz raz w tygodniu, to przecież nie padniesz z wykończenia organizmu przez niezdrowe jedzenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też prawda ;) Czasem warto z myślą o własnej psychice troszkę sobie pofolgować :) Choć w moim przypadku raczej jest to kwestia ilości, a nie jakości. Produktów zawierających konserwanty i tych długo smażonych unikam jak ognia - jem tylko wtedy, kiedy naprawdę jest to jedyna opcja albo wybitnie nie wypada nie zjeść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jedyna opcja albo wybitnie nie wypada nie zjeść.

Produktów /.../ długo smażonych unikam jak ognia - jem tylko wtedy, kiedy /.../ wybitnie nie wypada nie zjeść.

 

A możesz dać przykład? Jesz dla siebie czy dla Rodziny i Przyjaciół? Jakoś w mojej Rodzinie zmiana nawyków w przeszłości okazała się łatwym wyzwaniem. Okazało się, że sporo osób jadło tylko tylko dlatego, że nie wypada i byli zadowoleni ze zmian.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykład? służę uprzejmie: zaproszenie na rodzinnego grilla (choć tu akurat mamy produkt pieczony, ale na jedno wychodzi). Wytrzymanie bez jedzenia przykładowo od godziny 16 do 23 byłoby sporym wyzwaniem, zaś prośba o coś niesmażonego i niepieczonego byłaby w moim odczuciu niegrzeczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykład? służę uprzejmie: zaproszenie na rodzinnego grilla (choć tu akurat mamy produkt pieczony, ale na jedno wychodzi). Wytrzymanie bez jedzenia przykładowo od godziny 16 do 23 byłoby sporym wyzwaniem, zaś prośba o coś niesmażonego i niepieczonego byłaby w moim odczuciu niegrzeczna.

 

Więc nic nie zmieniaj. Będzie łatwiej i smaczniej ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to wcale nie znaczy, ze mnie satysfakcjonuje takie rozwiązanie. W mojej opinii chodzę na takie grille na tyle rzadko, że przeżyję złamanie własnych zasad.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Opychanie się sałatkami jest zdecydowanie zdrowszą metodą niż kosztowanie smażenizny i pieczonego.

Zaznaczam, że przygotowanie kilograma sałatki przewyższa upieczenie kilograma mięsa w większości przypadków. Zdrowe żywienie jest po prostu droższe. Nie pamiętam, kiedy byłem zmuszony stosować antybiotyki albo chociaż mocniejsze lekki. Skutki zmiany są wolne w odczuciu ale w długodystansowej fali dają fantastyczne rezultaty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc, dla mnie to są w tym kontekście wyłącznie czcze hasła. Mówisz rzeczy oczywiste, a fakty są takie, że nie każdej imprezie uświadczysz takiego luksusu jak surówka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to nie pieczona kiełbaska jest rakotórcza (jak narazie naukowcy nie ważyli się zgłębić to arcyważne zagadnienie );)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego tak sądzisz? Przecież produkty spalania tłuszczów są rakotwórcze, ich obecność stwierdzono w pieczonej kiełbasce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Zastąpienie mięsa surówkami nie jest najlepszym pomysłem.

Żeby nie chorować potrzebne są ćwiczenia fizyczne. Zależy jeszcze o jakich chorobach tu mówimy. Ja mam na myśli wszelakiej maści grypy i powodujące przeziębienie, bo oczywiscie ani surówka, an sport nie uchroni cię przed wszawicą czy grzybem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego nie uchroni? Ma całkiem sporą szansę. Grzybica dotyka przede wszystkim organizmu, który nie jest w stanie jej odeprzeć (przecież grzyby są w naszym otoczeniu na codzień). A sport i suróweczka bardzo sprawnie wzmacniają odporność ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O ćwiczeniach już tyle razy napominałem wcześniej. Surówki pewnie, że nie są wstanie odeprzeć grypy! Sałatki, surówki pełnią zdrową i smaczną formę regulującą. Jeśli chodzi o grzyby: są na ciele człowieka dwa miejsca gdzie jest dużo grzybów - to twarz i szyja. I jedno miejsce gdzie jest dużo bakterii - ręce. Oczywiście całe ciało nie jest sterylne ale ww. miejsca są rekordzistami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale chorobliwe mycie rąk, szyi i twarzy też nie jest niczym dobrym. Raz na jakiś czas to jest bardzo wskazane, żeby się solidnie upaćkać błotkiem ;) Układ odpornościowy bardzo lubi takie treningi, przynajmniej mu wtedy nie odbija.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii stworzyli kontrolowane światłem koniugaty srebrnych nanocząstek i mikroRNA; miRNA są 18-23-nukleotydowymi jednoniciowymi sekwencjami niekodującego RNA, które łącząc się komplementarnie do końca 3' mRNA, blokują translację białek, w tym przypadku komórek nowotworowych. Wskutek tego komórki nowotworowe umierają.
      Jak tłumaczą autorzy badania, którego wyniki ukazały się w piśmie Biomaterials, gryzoniom podawano dożylnie egzogenny miR-148b, by wywołać apoptozę keratynocytów wykazujących ekspresję Ras oraz komórek mysiego raka kolczystokomórkowego (unikano przy tym cytotoksyczności dla niezmienionych keratynocytów).
      Warto dodać, że cząsteczki Ras są rodziną białek wiążących się z GTP, które należą do najczęściej zmutowanych genów w nowotworach człowieka.
      Gdy nanocząstki nagromadziły się w okolicy guza, prowadzono naświetlanie okolicy zmiany nowotworowej lampą LED emitującą światło o długości fali rzędu 450 nm. Skutkowało to oddzieleniem mikroRNA od nośnika. Zabieg ten prowadził do szybkiego i trwałego zmniejszenia objętości guza o 92,8%, a także rekrutacji limfocytów T.
      Ta metoda dostarczania zapewnia swoistość czasową i przestrzenną. Zamiast podawać mikroRNA systemowo i wywoływać skutki uboczne, można stosując naświetlanie, dostarczać mikroRNA do konkretnego rejonu tkanki w specyficznym czasie - wyjaśnia prof. Adam Glick.
      Prof. Daniel Hayes dodaje, że swoistość czasowa i przestrzenna terapii ma wielkie znaczenie w przypadku leczenia nowotworów. MikroRNA działa bardzo różnie na różne typy tkanek, co może prowadzić do niechcianych skutków ubocznych i toksyczności. Dostarczając i aktywując mikroRNA tylko w okolicy guza, można ograniczyć te zjawiska i zwiększyć ogólną skuteczność terapii.
      Stosując tę metodę, Yiming Liu była w stanie wykazać, że w grupie ok. 20 myszy po zastosowaniu koniugatów nanocząstek i mikroRNA oraz naświetleniu nowotwory skóry uległy w ciągu 24-48 godzin niemal całkowitej regresji i nie odrosły.
      Liu dodaje, że mikroRNA stosowane przez jej zespół (miR-148b) reguluje szeroki zestaw genów, co sprawia, że jest szczególnie użyteczne w leczeniu heterogenicznych chorób. Ogólna skuteczność terapii może być większa, bo atakuje się liczne cele w komórce. Zmniejsza się także ryzyko rozwoju oporności, gdyż mikroRNA jest w stanie połączyć się z różnymi mRNA komórki nowotworowej, różnicując w ten sposób ścieżki, za pośrednictwem których blokuje się produkowanie przez nią białek.
      Naukowcy wyjaśniają, że za pomocą naświetlanych koniugatów nanocząstek i mikroRNA można by leczyć nowotwory jamy ustnej, układu pokarmowego i skóry (mogą to być wszelkie zmiany, które da się wystawić na oddziaływanie światła za pomocą kabla światłowodowego).
      Chcemy dalej rozwijać metodę, tak by móc ją stosować na guzach wewnętrznych, które są istotniejsze z punktu widzenia śmiertelności, np. w raku przełyku - podsumowuje Glick.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pacjenci z nowotworami powinni mieć ściśle dostosowany program ćwiczeń, który pomoże ochronić serce przed skutkami ubocznymi terapii (kardiotoksycznością).
      Pacjenci onkologiczni są często mniej aktywni niż dorośli bez nowotworów. Bez względu na rodzaj terapii ćwiczenia mają jednak [dla nich] zasadnicze znaczenie - podkreśla dr Flavio D'Ascenzi z Uniwersytetu w Sienie.
      Jak tłumaczą autorzy publikacji z European Journal of Preventive Cardiology, zarówno trening wytrzymałościowy, jak i oporowy stymulują odżywienie mięśnia sercowego. Trening wytrzymałościowy jest uznawany za skuteczniejszy, jeśli chodzi o właściwości przeciwzapalne czy sprawność krążeniową, ale jego uprawianie może być dla pacjentów onkologicznych trudne. Bardziej odpowiednim punktem wyjścia wydaje się więc dla nich trening oporowy (zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę jego większy potencjał anaboliczny). Trening mięśni wdechowych (ang. inspiratory muscle training, IMT) pomaga wzmocnić mięśnie wdechowe i w ten sposób ograniczyć duszność, szczególnie u pacjentów z nowotworami klatki piersiowej. Konkretne ćwiczenia powinny być dobierane indywidualnie - wyjaśnia D'Ascenzi.
      Choroby sercowo-naczyniowe (ChSN) są częstymi powikłaniami leczenia onkologicznego; terapia upośledza funkcję i budowę serca albo przyspiesza rozwój choroby sercowo-naczyniowej, zwłaszcza gdy występują czynniki ryzyka ChSN, np. nadciśnienie. Należy też pamiętać, że choroby sercowo-naczyniowe i nowotwory dzielą czynniki ryzyka. Z tego względu pacjentom onkologicznym zaleca się, by zdrowo się odżywiali, rzucili palenie, ćwiczyli i kontrolowali wagę.
      Włosi podkreślają, jak ważne jest ustalenie indywidualnego planu ćwiczeń dla każdego pacjenta. Program ćwiczeń powinien się zaczynać tak szybko, jak to możliwe, nawet przez wdrożeniem leczenia, np. chemioterapii.
      D'Ascenzi i inni twierdzą, że formułowanie programu ćwiczeń to zadanie dla multidyscyplinarnego zespołu, złożonego z onkologów, kardiologów, fizjoterapeutów, pielęgniarek, dietetyków i psychologów. Na początku, by ocenić reakcję na aktywność fizyczną, trzeba by przeprowadzić np. badania spiroergometryczne czy określić próg mleczanowy. Później określa się odpowiednią dawkę ćwiczeń (tak jak się to robi w odniesieniu do leków), w tym intensywność, typ treningu oraz jego objętość (liczbę godzin bądź minut treningu tygodniowo).
      Zdefiniowanie intensywności i objętości ćwiczeń jest ważne dla zmaksymalizowania korzyści wynikających z aktywności i jednoczesnego ograniczenia zmęczenia mięśni, zmęczenia ogólnego i zaburzeń snu.
      Trwająca terapia nie jest, wg Włochów, przeciwwskazaniem do ćwiczeń, ale przed podjęciem nowej aktywności pacjenci powinni się skonsultować z lekarzem. Należy też pamiętać, że chorzy z niskim poziomem hemoglobiny powinni unikać aktywności o dużej intensywności, osobom z małopłytkowością nie zaleca się zaś uprawiania sportów kontaktowych. W grupach zagrożonych łamliwością kości trzeba, oczywiście, unikać aktywności zwiększających ryzyko złamań. Duszności czy zmęczenie wymagają dogłębniejszego zbadania. Jeśli wykluczy się problemy zdrowotne, warto pamiętać, że ćwiczenia mogą pomóc w walce ze zmęczeniem, czyli objawem często występującym u chorych z nowotworami.
      Aktywność fizyczna przed, w trakcie i po terapii przeciwnowotworowej może przeciwdziałać negatywnemu wpływowi leczenia na układ sercowo-naczyniowy. Dodatkowo może usunąć takie objawy, jak mdłości i zmęczenie, a także zapobiec niepożądanym zmianom w zakresie wagi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W przypadku pewnych nowotworów szanse na przeżycie są u mężczyzn niższe niż u kobiet. Naukowcy z Uniwersytetu w Melbourne analizowali 25 typów nowotworów. Rokowania mężczyzn były gorsze w 11 z nich. Generalnie różnice międzypłciowe były największe u ludzi zdiagnozowanych w młodszym wieku.
      Oprócz tego autorzy publikacji z pisma Cancer Causes & Control stwierdzili, że wskaźnik przeżycia jest gorszy dla kobiet w przypadku raka miedniczki nerkowej i moczowodu oraz pęcherza i że dla 12 nowotworów nie ma różnic względnego przeżycia.
      Naukowcy wykorzystali bazę danych pacjentów w wieku 15-99 lat (240.801 mężczyzn i 173.773 kobiet) z Wiktorii, u których wybrane pierwsze nowotwory pierwotne zdiagnozowano w latach 1982-2015. Nie uwzględniono nieczerniakowych nowotworów skóry, nowotworów płciowospecyficznych, raków sutka, a także nowotworów zgłoszonych tylko w sekcjach zwłok i aktach zgonu.
      Okazało się, że wskaźnik 5-letniego względnego przeżycia dla wszystkich 25 typów nowotworów łącznie był niższy dla mężczyzn. Wskaźnik nadumieralności mężczyzn (z poprawką m.in. na wiek) wynosił 1,13.
      Rokowania gorsze dla mężczyzn stwierdzono w przypadku: nowotworów głowy i szyi, raka przełyku, raka jelita grubego/odbytnicy, raka trzustki, raka płuc, nowotworów kości, czerniaka, międzybłoniaka, chłoniaka nieziarniczego, raka nerki oraz nowotworów tarczycy. Rokowania kobiet były gorsze w przypadku raka miedniczki nerkowej i moczowodu oraz pęcherza.
      Międzypłciowe różnice w zakresie przeżywalności raków jelita grubego i trzustki spadły od 1982 r. do tego stopnia, że nie są już oczywiste. Dla odmiany w przypadku raka płuc rokowania są teraz dla mężczyzn bardziej niekorzystne.
      Jak widać, przeżywalność jest u mężczyzn niższa w przypadku wielu nowotworów. Powody nie są znane, ale naukowcy mają parę teorii. Wspominają m.in. o różnicach dotyczących udziału w badaniach przesiewowych, etapie zaawansowania choroby w momencie postawienia diagnozy, częstości występowania chorób towarzyszących, opcjach leczenia, a także zachowaniach związanych ze zdrowiem (trybie życia).
      Identyfikacja i zrozumienie złożonych mechanizmów leżących u podłoża międzypłciowych różnic w przeżywalności pomoże opracować skuteczne interwencje [...], które poprawią rokowania zarówno mężczyzn, jak i kobiet - podsumowuje Nina Afshar.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Już w poprzedniej dekadzie interesowano się zastosowaniem interferencji RNA (wyciszania lub wyłączania ekspresji genu przez dwuniciowy RNA) w leczeniu nowotworów. Cały czas problemem pozostawało jednak dostarczanie RNA o sekwencji zbliżonej do wyłączanego wadliwego genu. Naukowcy z MIT-u zaproponowali ostatnio rozwiązanie - zbitki mikrogąbek z długich łańcuchów kwasu nukleinowego.
      Skąd problem z dostarczaniem? Małe interferujące RNA (siRNA, od ang. small interfering RNA), które niszczą mRNA, są szybko rozkładane przez enzymy zwalczające wirusy RNA.
      Paula Hammond i jej zespół wpadli na pomysł, by RNA pakować w tak gęste mikrosfery, że są one w stanie wytrzymać ataki enzymów aż do momentu dotarcia do celu. Nowy system wyłącza geny równie skutecznie jak wcześniejsze metody, ale przy znacznie zmniejszonej dawce cząstek. Podczas eksperymentów Amerykanie wyłączali za pomocą interferencji RNA gen odpowiadający za świecenie komórek nowotworowych u myszy. Udawało im się to za pomocą zaledwie 1/1000 cząstek potrzebnych przy innych metodach.
      Jak tłumaczy Hammond, interferencję RNA można wykorzystać przy wszystkich chorobach związanych z nieprawidłowo funkcjonującymi genami, nie tylko w nowotworach.
      Wcześniej siRNA wprowadzano do nanocząstek z lipidów i materiałów nieorganicznych, np. złota. Naukowcy odnosili większe i mniejsze sukcesy, ale nadal nie udawało się wypełnić sfer większą liczbą cząsteczek RNA, bo krótkich łańcuchów nie można ciasno "ubić". Ekipa prof. Hammond zdecydowała się więc na wykorzystanie jednej długiej nici, którą łatwo zmieścić w niewielkiej sferze. Długoniciowe cząsteczki RNA składały się z powtarzalnych sekwencji nukleotydów. Dodatkowo segmenty te pooddzielano krótkimi fragmentami, rozpoznawanymi przez enzym Dicer, który ma za zadanie ciąć RNA właśnie w tych miejscach.
      Podczas syntezy RNA tworzy arkusze, które potem samorzutnie zwijają się w bardzo zbite gąbkopodobne sfery. W sferze o średnicy 2 mikronów mieści się do 500 tys. kopii tej samej sekwencji RNA. Potem sfery umieszcza się na dodatnio naładowanym polimerze, co prowadzi do dalszego ich ściskania. Średnica wynosi wtedy zaledwie 200 nanometrów, a to niewątpliwie ułatwia dostanie się do komórki. W komórce Dicer tnie długą nić na serię 21-nukleotydowych nici.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wyciąg z pestek winogron zabija komórki raka kolczystokomórkowego skóry głowy i szyi. I to zarówno w hodowlach komórkowych, jak i w żywych mysich organizmach. Zdrowe komórki pozostają nieuszkodzone (Carcinogenesis).
      Dr Rajesh Agarwal z University of Colorado wyjaśnia, że zaobserwowany efekt zależy w dużej mierze od zdolności zdrowych komórek do "przeczekiwania" uszkodzeń. Komórki rakowe szybko rosną. Muszą. Kiedy w jakichś warunkach im się to nie udaje, umierają. Wszystko opiera się na tym, że w komórkach rakowych szwankuje wiele szlaków. Są więc bardzo podatne na zniszczenie, jeśli zaatakuje się je od tej właśnie strony. W zdrowych komórkach nic takiego się nie dzieje.
      Wyciąg z pestek winogron zwiększa stężenie reaktywnych form tlenu, które uszkadzają DNA komórek nowotworowych, i jednocześnie blokuje szlaki ich naprawy. Jak wykazali Amerykanie, ekstrakt obniża poziom białek biorących udział w mechanizmie naprawy uszkodzonego DNA: BRCA1 i RAD51.
      Mając na uwadze fakt, że u myszy nie zaobserwowano żadnych efektów ubocznych zastosowania wyciągu z pestek winogron, akademicy mają nadzieję, że już wkrótce rozpoczną się testy kliniczne. Coś, co można uzyskać w czasie produkcji zwykłego oleju, z pewnością przydałoby się w terapii pacjentów, u których nie sprawdziło się leczenie wdrożone w pierwszym rzucie.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...