Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Badania arktycznych lodowców dostarczają interesujących danych na temat skażenia środowiska przez przemysł - informują naukowcy z amerykańskiego Desert Research Institute. O swoich odkryciach donoszą na łamach czasopisma Proceedings of the National Academy of Sciences.

Analiza pobranego z lodowców materiału, którego pochodzenie szacuje się na lata 1772-2003, wykazała wysoką zawartość zanieczyszczeń towarzyszących spalania węgla. Chodzi głównie o metale ciężkie, tal oraz ołów, których stężenie w badanych próbkach było znacznie wyższe, niż przewidywano. Co ciekawe, okresy maksymalnego zanieczyszczenia przypadały na inne lata, niż sugerowały zebrane dotychczas informacje.

Zwykło się uważać, że toksyczne metale ciężkie wykazywały najwyższe stężenie w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych dwudziestego wieku, u szczytu aktywności przemysłowej w Europie i w Stanach Zjednoczonych, przed podpisaniem ustawy o czystym powietrzu [ang. Clean Air Act - przyp. red.] we wczesnych latach siedemdziesiątych, mówi dr Joe McConnell, główny autor analizy. Okazuje się jednak, że stopień skażenia południowej Grenlandii był wyższy sto lat temu, gdy gospodarki Ameryki Północnej i Europy korzystały głównie z węgla, przed nadejściem czystszych, wydajniejszych metod spalania węgla oraz przejścia na gospodarkę opartą na ropie naftowej i gazie.

Dość często narzekamy na poważne zanieczyszczenie powietrza w dzisiejszych czasach, lecz okazuje się, że na początku XX wieku stopień skażenia środowiska był 2 do 5 razy wyższy, niż obecnie, i 10 razy wyższy, niż przed rozpoczęciem rewolucji przemysłowej w połowie XIX wieku. Badacze zastrzegają jednak, że nawet występujący obecnie poziom zanieczyszczenia jest poważnym powodem do zmartwienia. W swoim raporcie naukowcy ostrzegają szczególnie przed konsekwencjami gwałtownego rozwoju krajów azjatyckich, których przemysł korzysta intensywnie z węgla jako podstawowego źródła energii. Według naukowców toksyczne metale wydzielane podczas spalania węgla zostaną uwolnione do atmosfery, a następnie mogą przenosić się aż do Europy i Stanów Zjednoczonych. Mogą przez to stać się poważnym zagrożeniem dla organizmów żywych, w tym, niestety, także dla ludzi.

Wpływ [zanieczyszczenia] na zdrowie ludzi w rejonie Arktyki nie został jeszcze oceniony, mówi McConnell. Zastrzega jednak, że zastosowanie "czystych" technologii spalania węgla lub stopniowa rezygnacja z tego paliwa może zapobiec dalszemu pogarszaniu się sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Badania azjatyckiego miasta i jego wpływ na pozostałą cześć świata jest właśnie przeprowadzany. Zobaczy się wyniki. Bez sensu siać panikę zawczasu.

Przygotowywane są kolejne ekologiczne metody pozyskiwania energii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeśli chodzi o lodowce... to warto badać puki jeszcze są bo już za kilka lat... może się okazać że nie ma co badać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

To przebadajmy od razu ziemie, bo się okaże że będziemy musieli dna oceanów badać, jak nas zaleje ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no badamy badamy i jeszcze wieeeeeele pozostało do zbadania/odkrycia. ziemia a właściwie gleba cały czas nas zaskakuje, dostarcza nowych rozwiązań jest niekończącym się arsenałem nowych możliwości...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Jak ją woda lodowcowa zaleje, to już badać nie będziemy gleby, tylko don oceaniczne ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tylko pytanie czy my damy radę... z przetrwaniem tego zalewu... a coś mi się to nie widzi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

>Okazuje się jednak, że stopień skażenia południowej Grenlandii był wyższy sto lat temu, gdy >gospodarki Ameryki Północnej i Europy korzystały głównie z węgla

 

Skoro wtedy zanieczyszczenia były wyższe to dlaczego teraz mamy "efekt cieplarniany"? Czyżby teorie spiskowe o bliźniaczym słońcu (brązowy lub czarny karzeł) były prawdziwe? W końcu występowaniu układów bliźniaczych jest we wszechświecie bardzo powszechne, a tym bardziej brązowych karłów. Czarne są narazie hipotetyczne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze: nie mylmy zanieczyszczenia metalami ciężkimi i efektu cieplarnianego. Po drugie: do dziś nie istnieje żaden naukowy dowód na to, że efekt cieplarniany jest spowodowany działalnością człowieka i emisją CO2 do atmosfery ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po trzecie na efekt cieplarniany składa się mnóstwo czynników i nikt nie stwierdzi, że nie może on narastać systematycznie od kilkuset lat...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro na początku XX wieku skażenie było do 5 razy większe to o co właściwie teraz chodzi?

Rozwalają mnie te teksty całych tych 'naukowców':

Badacze zastrzegają jednak, że nawet występujący obecnie poziom zanieczyszczenia jest poważnym powodem do zmartwienia.

nie było mi dane jak dotąd przeczytać artykułu w którym takiego zdania by nie było. Zero dowodów, zero sprawdzalnych aktów naukowych, tylko "naukowcy zalecają się martwić". A ja zalecam się obudzić.

 

Ludzie, mam nadzieję że Wy też to widzicie i nie wierzycie w te ich brednie a także widzicie po co oni to robią i do czego chcą doprowadzić. Chcą byście żyli w ciągłym strachu i poczuciu że tylko rząd może was uratować i że tylko on roztacza nad Wami troskliwą opiekę i w ten sposób stali się jego marionetkami. Biednymi kukiełkami wychowanymi na strachu.

 

Btw. to istnieją dowody kilku masowych kataklizmów, zlodowaceń, potopu i na pewno wielu innych i jakoś gatunek ludzki jeszcze istnieje, żyje i się rozwija. Czy to wam nie daje do myślenia? Bóg nie stworzył świata i człowieka po to by go tak szybko zgładzić. Ziemia i ludzkość będzie istniała po wsze czasy. A jeżeli nawet coś was zaleje i utopi wasze pryszczate dupska to chyba nic się nikomu nie stanie? Oczywiście poza tym, że firma straci pracownika a samochód i laptop właściciela...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
poczuciu że tylko rząd może was uratować i że tylko on roztacza nad Wami troskliwą opiekę i w ten sposób stali się jego marionetkami.

A co do ma niby do rzeczy?! Próbujesz nam wmawiać, że ołów jest dla człowieka neutralny i nie ma powodu do zmartwienia, że wdychamy go na codzień?

 

Skoro na początku XX wieku skażenie było do 5 razy większe to o co właściwie teraz chodzi?

O to chodzi, że ołów jest silną toksyną i nawet stężenie 5x niższe, niż kiedyś, wciąz jest potencjalnie groźne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to już po ptokach... Biedactwo już samo nie myśli... Czy Ty sobie wyobrażasz że zły i niedobry ołów może Ci zrobić krzywdę, ale nie robi bo ma skrupuły albo boi się sankcji? Że coś go powstrzymuje? Gdyby miało się coś stać to stałoby się 80 lat temu.

 

Ołów rzeczywiście jest szkodliwy, ale widać nie tak jak ktoś próbuje nam to wmówić, skoro jeszcze żyjemy i [przynajmniej ja] mamy się dobrze. A rząd ma tu do tego tyle, że jeśli będzie wiedział że zrobicie wszystko by się 'uratować' to będzie mógł wami manipulować (jeszcze bardziej niż robi to do tej pory).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mamy się dobrze? Coraz dłuższa średnia długość życia jest wyłącznie zasługą rozwoju medycyny, ale na pewno nie czystszego środowiska. Chorujemy coraz częściej, a ołów ma zadziwiające zdolności akumulacji w organizmie - nic dziwnego, że objawy pojawiają się dopiero po pewnym czasie.

 

Poza tym gdybyś na chwilę odstawił(a) na półkę to lewackie krzykactwo zauważył(a)byś może, że przytaczaną opinię wygłosił naukowiec, nie polityk. Jedni z drugimi wbrew pozorom bardzo się nie lubią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ze krytykuję rząd i go nie popieram nie oznacza że jestem lewakiem (lewaczką) choć przyznam że może to zajeżdżać trochę jakąś anarchią. Jednak zapewniam Cię że na pewno jest mi bliżej na prawą stronę (mogłeś to wywnioskować chociażby  z odniesienia się do planów Bożych)... no ale biorąc pod uwagę że cała ta różowo czerwona komunistyczna śmietanka uważa się za PRAWICĘ to mogę Ci wybaczyć pomyłkę.

Owszem, wiem że te opinie wygłaszają naukowcy, nie zmienia to jednak faktu, że uważam iż są oni jednym z trybików Systemu i im nie wierzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, masz prawo wierzyć tylko sobie. Najlepiej w ogóle zlikwidować prawo i jakiekolwiek przepisy o ochronie środowiska, bo służą wyłacznie ograniczeniu ludzkiej wolności. Przecież wszyscy widzimy w telewizji, jaki piękny jest pekiński smog o poranku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

są oni jednym z trybików Systemu i im nie wierzę.

 

Wiec przestań marnować energię na coś, na co nie umiesz zasiać choćby jednego ziarnka żeby cokolwiek zmienić. Użalanie zostaw w konfesjonale i idź popływać a zobaczysz, że ten Twój cały system będzie lepszy niż wydawało Ci się to wcześniej. Skieruj energię na to, co rzeczywiście zależy od Ciebie. Popracuj nad myśleniem globalnym. Życzę miłego dnia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jaki piękny jest pekiński smog o poranku.

 

Gdybym usunął z płuc wszystkich mieszkańców Pekinu węgiel spokojnie udałoby się uzbierać 10kg paczkę brykietu potrzebnego na grilla ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość macintosh

Nonconformist:

1) uogólniasz

2) ----"-----, również przynależność do określonej gru(p)y (rozmówcę + siebie)

3) mikroos nie myli rządu z naukowcem

4) jako nonconformist posługujesz się się stwierdzeniami streotypowymi - hipokryzja, brak własnego zdania

5) pokaż mi badania upoważniajaće twoje stwierdzenia do zaliczenia jako prawdziwe

6) definicja lewackiego krzykactwa : bez argumentów, wrzucanie wszystkich do jednego worka, który odróżnia Cię od Ciebie jako jednostki

 

*) oboje nie zdefiniowaliście na wstępie(precyzyjnie) pojęć którymi sie posługujecie - automatycznie w takich sytuacjach pojawia się "mowa nienawiści"

(mimo woli i świadmości rozmówców)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jak ją woda lodowcowa zaleje, to już badać nie będziemy gleby, tylko don oceaniczne

Nie bądżmy głupi.

tylko pytanie czy my damy radę... z przetrwaniem tego zalewu... a coś mi się to nie widzi

Jakoś nie widzę, by z Helu uciekali. I ja także śpię spokojnie.

Skoro wtedy zanieczyszczenia były wyższe to dlaczego teraz mamy "efekt cieplarniany"?

A co ma piernik do wiatraka?

Czyżby teorie spiskowe o bliźniaczym słońcu (brązowy lub czarny karzeł) były prawdziwe? W końcu występowaniu układów bliźniaczych jest we wszechświecie bardzo powszechne, a tym bardziej brązowych karłów. Czarne są narazie hipotetyczne...

O tej teorii spiskowej nie słyszałem. Za to słyszałem inne, np. że jeśli czegoś nie zrobimy, to nas zaleje... albo że umrzemy z przegrzania...

Po pierwsze: nie mylmy zanieczyszczenia metalami ciężkimi i efektu cieplarnianego. Po drugie: do dziś nie istnieje żaden naukowy dowód na to, że efekt cieplarniany jest spowodowany działalnością człowieka i emisją CO2 do atmosfery

Popieram. A raportami takich organizacji jak IPCC to można się co najwyżej podcierać.

Po trzecie na efekt cieplarniany składa się mnóstwo czynników i nikt nie stwierdzi, że nie może on narastać systematycznie od kilkuset lat...

Być może składa się wiele czynników, ale jedne są kluczowe, a inne mają marginalny wpływ.

 

Ja nie mam nic przeciwko ochronie środowiska. Myślę, że Nonconformist również. Ale nienawidzę głupawej ekologicznej propagandy (vide Greenpeace) i ględzenia psełdoelit politycznych o potrzebie ratowania świata, wprowadzania restrykcji. Ta ekologiczna propaganda staje się narzędziem władz, którzy mogą wprowadzać nowe ograniczenia, hamować rozwój przemysłu (i w ogóle rozwój), przy okazji odmóżdżać społeczełstwo (coby się nie buntowało), poniekąd ograniczać wolność.

 

Dobrze by było, gdyby jacyś naukowcy sprawdzili stopień zanieczyszczenia Ziemii za czasów prehistorycznych. Pewnie by się okazało, że było mniejsze niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich kilku tysięcy lat. Ci najbardziej radykalni ekolodzy zapewne opowiedzieliby się za porzuceniem dorobku ludzkości i powróceniem do jaskiń. Bylibyśmy zdrowsi, bo nie musielibyśmy wdychać tych wszystkich zanieczyszczeń, poza tym znacząco zwiększyłaby się aktywność fizyczna i nikt nie musiałby martwic się o Matkę Naturę. A ta z kolei byłaby zachwycona...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Ja powiem... wszystko z umiarkowaniem i odróżniając. Nie sztuka jest wrócić do jaskiń i żyć jak jaskiniowcy. Ale również nie sztuką jest wszystko rozpieprzyć. Zadbać o oczyszczanie powietrza, nie niszczyć tego co mamy. Po prostu zainwestować w czystszą energię. Ograniczyć ilość samochodów. Oczywiście ogrom ludzi ma wcale nieblisko do pracy, ale to nie znaczy że do sklepu 500 metrów od domu mają się samochodem wybierać. Jeżeli blisko od pracy do domu maja, to rower (tak powiedzmy do 10 km).

Poza tym ograniczyć Chińczyków powinno się. Czytaj: dać energię atomową (elektrownie).

Green Peace... medialne pieski, fanatycy, pazerni na pieniądze i władze. Zero ideowości, przynajmniej w Polsce. Miałem okazje się osobiście przekonać. NIE POLECAM!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fakt greenpeace to krzykacze którzy mają tylko górnolotne chasła, swego rodzaju ekologiczni terroryści.

 

tak naprawdę to chyba mało kto wie czym jest ekologia, jaki jest przedmiot jej zainteresowań.

Nie można zrezygnować z rozwoju dla ochrony środowiska ale nie można też zrezygnować z ochrony środowiska dla rozwoju gospodarczego. kluczem jest polityka zrównoważonego rozwoju , w którym bierze się pod uwagę zarówno potrzeby gospodarcze jak i potrzebę ochrony środowiska naturalnego, są z tego wymierne korzyści dla obu stron. rozwijać sie owszem, iśc do przodu jak najbardziej, ale w zgodzie z przyrodą, nie po najniższych kosztach, bo to się na dłuższą mętę nie opłaci. człowiek jest częścią środowiska czy mu się to podoba czy nie, i nigdy się od niego nie uniezależni, jeśli je zdewastuje... sam się wyprowadzi, ale co jeśli już nie będzie miał gdzie się przenosić. najprosciej sobie tłumaczyć że problem zanieczyszczenia nie istnieje, że w 18 wieku było gorzej, że do końca nie wiadomo czym spowodowany jest efekt cieplarniany... itd. pojawiły się głosy na forum że nie ma dowodów na związek między wzrostem stężenia CO2, a efektem cieplarnianym, a czy w takim razie ktoś mi może przedstawić dowód na to że wzrost stężenia Co2 nie przyczynia się do efektu cieplarnianego?

nie wiem kto to powiedział... ale to cholernie mądre zdanie

"Nie odziedziczyliśmy Ziemi od naszych rodziców, tylko wypożyczyliśmy od naszych dzieci"

i tylko od każdego z nas zależy w jakim stanie ją dalej przekażemy. ja bym chciał żeby moje dzieci lub wnuki miały możliwość zobaczyć górę lodową, albo lodowiec na biegunie północnym,

parę tygodni temu czytałem w National Geographic raport na temat pokrywy lodowej na biegunie północnym szacuje się że jeszcze kilka lat i zniknie zupełnie (kilka - poniżej 10) ale dokładnie nie pamiętam a kolega podwędził mi ten numer do domu więc nie mogę podać numeru   

 

nie oczekuję od nikogo nie wiadomo jakich działań. chodzi mi jedynie o to by każdy zdał sobie sprawę że naprawdę nie jest dobrze. Tu nie chodzi o politykę tu chodzi o nas...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali
"Nie odziedziczyliśmy Ziemi od naszych rodziców, tylko wypożyczyliśmy od naszych dzieci"

Stare, indiańskie powiedzenie. Ja się podpisuję pod wszystkim co napisałeś szpaku, przecież tu chodzi o nas, o przyszłość naszych dzieci, a obecnie naszą. Zrównoważony rozwój, mądra gospodarka a nie rabunkowa, czysta energia (np. atomowa).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ograniczyć ilość samochodów. Oczywiście ogrom ludzi ma wcale nieblisko do pracy, ale to nie znaczy że do sklepu 500 metrów od domu mają się samochodem wybierać. Jeżeli blisko od pracy do domu maja, to rower (tak powiedzmy do 10 km).

Cofanie się jak nic. We Francji na przykład wymyślili, że będą zwiększać cenę samochodów, które emitują dużo co2 i obniżać cenę tych, które co2 emitują mało... Ale znam lepsze rozwiązanie: przesiądźmy się wszyscy na rowery!

Poza tym ograniczyć Chińczyków powinno się. Czytaj: dać energię atomową (elektrownie).

Jak to dać? Niech sami sobie zbudują. A czy będą chcieli? Nam (zachodowi) już wara od tego!

pojawiły się głosy na forum że nie ma dowodów na związek między wzrostem stężenia CO2, a efektem cieplarnianym, a czy w takim razie ktoś mi może przedstawić dowód na to że wzrost stężenia Co2 nie przyczynia się do efektu cieplarnianego?

Ale to ci niby spece od klimatu stawiają tezę, że efekt cieplarniany jest wynikiem zwiększonej ilości CO2 w atmosferze. A tezy wypadałoby poprzeć odpowiednimi dowodami. A skoro nie ma przekonujących dowodów, to mam prawo w to nie wierzyć. Pomyśl, kogo powinieneś zapytać o dowody. Bo równie dobrze ja mogę wymyślić coś bzdurnego, czego nie będę mógł udowodnić, a moi zwolennicy będą zadawać sceptykom pytania "a czy możecie mi przedstawić dowód, że tak nie jest?").

i tylko od każdego z nas zależy w jakim stanie ją dalej przekażemy. ja bym chciał żeby moje dzieci lub wnuki miały możliwość zobaczyć górę lodową, albo lodowiec na biegunie północnym,

A czapa lodowa na marsie się nie kurczy? Otóż musicie sobie uzmysłowić, że ocieplenie nie występuje tylko na Ziemi, ale w ogóle w układzie słonecznym. Ale co tam, wierzmy bablaniu i stwarzajmy limity co2.

 

A tak w ogóle, nikt jakoś nie mówi o ograczaniu emisji pary wodnej, która ma nieporównywalnie większe znaczenie w ociepleniu klimatu niż co2. Ale to już byłby istny paradoks - trzeba by było wówczas powycinać lasy ;) No i zrezygnować z elektrowni atomowych...

parę tygodni temu czytałem w National Geographic raport na temat pokrywy lodowej na biegunie północnym szacuje się że jeszcze kilka lat i zniknie zupełnie (kilka - poniżej 10) ale dokładnie nie pamiętam a kolega podwędził mi ten numer do domu więc nie mogę podać numeru 

A wtedy nas zaleje? ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
ktoś mi może przedstawić dowód na to że wzrost stężenia Co2 nie przyczynia się do efektu cieplarnianego?

A czy udowodnisz mi, że noszenie butów w rozmiarze 42 w czwartkowe popołudnie nie powoduje efektu cieplarnianego najbardziej z wszystkich możliwych czynników? Jeżeli nie, to może powinniśmy tego zakazać? Innymi słowy: dowód jest szczególnie potrzebny wtedy, gdy chcesz wpływać na czyjeś zachowanie. Ale generalnie zgadzam się z tym postem, tylko ten pojedynczy argument jakoś mi nie podchodzi.

 

Sebaci - zgadzam się z argumentem dot. pary wodnej, ale tylko częściowo. Problem jest taki, że para powstaje w wyniku parowania (głębokie to było, co? :> ), a CO2 w wyniku spalania. Ergo: para i tak powstanie przy określonej średniej temperaturze na Ziemi zgodnie z zasadami termodynamiki. Wytwarzaniu CO2 można zapobiegać lub aktywnie dążyć do jego zmniejszenia.

 

Tyle ode mnie na teraz ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas Zimnej Wojny US Army założyła na Grenlandii tajną bazę Camp Century. Wykonany tam odwiert o głębokości 1390 metrów sięgnął pod pokrywę lodową, pozwalając na pobranie 3,6-metrowego rdzenia gleby i skał. Rdzeń trafił do zamrażarki i zapomniano o nim. Został przypadkowo odkryty w 2017 roku. Okazało się, że w pobranej próbce znajdują się liście i mchy pochodzące z czasów, gdy ten region Grenlandii był wolny od lodu. Kiedy jednak to było? Najnowsze badania dały zaskakującą odpowiedź na to pytanie.
      Jeszcze do niedawna sądzono, że Grenlandia w znacznej mierze pokryta jest lodem od wielu milionów lat. Przed dwoma laty, używając rdzenia z Camp Century, naukowcy wykazali, że prawdopodobnie nie było tam lodu mniej niż milion lat temu. Inni naukowcy, pracujący na środkowej Grenlandii, wykazali, że lód ustąpił tam co najmniej raz w ciągu ostatniego 1,1 miliona lat. Jednak dotychczas nie było wiadomo, kiedy miało to miejsce.
      Naukowcy z University of Vermont, zbadali rdzeń z Camp Century wykorzystując zaawansowane techniki luminescencji oraz analizy rzadkich izotopów. Ich badania wykazały, że badane osady zostały naniesione przez płynącą wodę do wolnego od lodu środowiska w okresie interglacjalnym znanym jako Marine Isotope Stage 11. Miał on miejsce pomiędzy 424 a 374 tysiące lat temu. Badania te dowodzą, że w tym czasie znaczne obszary Grenlandii były wolne od lodu, a w wyniku ich roztapiania się poziom oceanów podniósł się o co najmniej 1,5 metra.
      To pierwszy niezaprzeczalny dowód, że większa część pokrywy lodowej Grenlandii zniknęła, gdy zrobiło się cieplej, mówi współautor badań Paul Bierman. Przeszłość Grenlandii, zachowana w 3,6-metrowym rdzeniu sugeruje, że Ziemię czeka gorąca, wilgotna i w dużej mierze wolna od lodu przyszłość, chyba że znacząco zmniejszymy stężenie dwutlenku węgla w atmosferze, dodaje uczony.
      Wyniki badań pokazują, że Grenlandia jest bardziej wrażliwa na zmiany klimatu niż dotychczas sądzono. Jako że znajduje się na niej wystarczająco dużo lodu, by po jego roztopieniu poziom oceanów wzrósł o 7 metrów, zagrożone są wszystkie kraje mające dostęp do mórz i oceanów.
      Zawsze uważaliśmy, że pokrywa lodowa Grenlandii uformowała się około 2,5 miliona lat temu i była stabilna. Może na obrzeżach dochodziło do topnienia lub też opady śniegu powodowały, że stawała się niego grubsza, ale nigdy nie dochodziło na niej do dramatycznych zmian. Nasze badania pokazują, że zmiany takie zachodziły, dodaje Tammy Rittenour z Utach State University. To właśnie w jej laboratorium, które specjalizuje się w datowaniu luminescencyjnym, sprawdzano, kiedy ostatni raz ziarna minerałów z rdzenia były wystawione na działanie promieniowania słonecznego. Uzyskane tam wyniki skonfrontowano z badaniami izotopów w laboratorium Biermana na University of Vermont. Analizy stosunków izotopów berylu i innych pierwiastków dały odpowiedź na pytanie, jak długo skały były wystawione na działanie promieniowania kosmicznego, a jak długo były przed nim chronione przez warstwę lodu. Dzięki temu naukowcy stwierdzili, że osady pobrane w Camp Century zostały wystawione na działanie promieniowania słonecznego na mniej niż 14 000 lat przed tym, zanim znalazły się pod lodem. To pozwoliło znacząco zawęzić okres, w którym ta część Grenlandii była wolna od lodu.
      Założony w latach 60. XX wieku Camp Century był tajną bazą wojskową ukrytą w tunelach wydrążonych w lodzie. Na powierzchni oficjalnie znajdowała się zaś arktyczna stacja naukowa. Baza wojskowa powstała w ramach Project Iceworm, którego celem było umieszczenie setek rakiet z głowicami atomowymi pod lodem w pobliżu granic Związku Radzieckiego. Na powierzchni prowadzono zaś badania naukowe, niejednokrotnie jedyne w swoim rodzaju. W ich ramach wykonano wspomniany głęboki odwiert. Wojskowi naukowcy zainteresowani byli samym lodem, chcieli m.in. zrozumieć ziemskie epoki lodowe. Dlatego nie przywiązywali uwagi do osadów wydobytych spod lodu. W latach 70. osady te przeniesiono z wojskowego laboratorium na University at Buffalo, gdzie pomogły w lepszym datowaniu epok lodowych. Później nikt się nimi nie interesował. W 1993 roku przekazano je na Uniwersytet w Kopenhadze. Tam o nich zapomniano.
      Camp Century znajduje się 222 kilometry w głąb Grenlandii, ok. 1300 kilometrów od Bieguna Północnego. Teraz wiemy, że zaledwie 400 000 lat temu ten region był wolny od lodu. A to oznacza, że Grenlandia jest bardziej wrażliwa na ocieplenie klimatu. niż przypuszczali naukowcy. Bierman przypomina, że wówczas na morskich wybrzeżach nie było miast. Teraz znajdują się tam duże aglomeracje jak Nowy Jork, Miami, Amsterdam, Mumbaj czy Szanghaj. Kilkumetrowy wzrost poziomu morza to dla nich olbrzymie zagrożenie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jest już zbyt późno, by ochronić letnią morską pokrywę lodową Arktyki i jej funkcję jako habitatu oraz elementu krajobrazu, uważa profesor Dirk Notz z Uniwersytetu w Hamburgu. Będzie ona pierwszym ważnym składnikiem systemu klimatycznego Ziemi, która zniknie w wyniku emisji gazów cieplarnianych, dodaje. Notz wraz z naukowcami z Uniwersytetu Nauki i Technologii w Pohang w Korei Południowej oraz Kanadyjskiego Centrum Analiz i Modelowania Klimatu opublikował wyniki badań, z których wynika, że już w latach 30. XXI wieku może dojść do sytuacji, w której we wrześniu arktyczne wody będą wolne od lodu. I to bez względu na to, czy i jak bardzo ludzkość obniży emisje gazów cieplarnianych.
      Trzeba tutaj dodać, że pojęcie Arktyki wolnej od lodu morskiego dotyczy sytuacji, w której pokrywa lodowa ma mniejszą powierzchnię niż 1 milion kilometrów kwadratowych. Wrzesień jest miesiącem, na który przypada minimum lodu morskiego w Arktyce. Miesiącem maksimum jest marzec.
      Zmniejszanie się morskiej pokrywy lodowej Arktyki ma poważny wpływ na pogodę, ekosystemy i ludzi na całym świecie. Pokrywający wodę lód odbija około 90% energii słonecznej, która na niego pada. Jednak pozbawione lodu, a więc ciemniejsze, wody pochłoną to promieniowanie, zatem dodatkowo się ogrzeją. To może przyspieszyć ocieplanie klimatu, przez co przyspieszy rozmarzanie wiecznej zmarzliny, w której uwięzione są olbrzymie ilości gazów cieplarnianych, co dodatkowo przyspieszy ocieplanie klimatu. To zaś może spowodować szybszy wzrostu poziomu morza i przyspieszone topnienie lądolodu Grenlandii.
      Dotychczas uważano, że pierwszy w Arktyce wolny od pływającego lodu wrzesień, nadejdzie w latach 40. XXI wieku. Wspomniane wyżej badania przesuwają ten moment o całą dekadę. Ich autorzy szacują, że działalność człowieka jest w 90% odpowiedzialna za kurczenie się pokrywy lodowej w Arktyce. Za pozostałą część odpowiadają czynniki naturalne.
      Pod koniec lutego bieżącego roku powierzchnia lodu morskiego w Arktyce wynosiła 1,79 miliona kilometrów kwadratowych. To najmniej w historii pomiarów, o 136 000 km2 mniej od poprzedniego rekordu z lutego 2022 i o 1 milion km2 mniej niż średnia dla tego miesiąca z lat 1981–2020.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Glony Malosira arctica, które żyją pod lodem Arktyki, zawierają 10-krotnie więcej mikroplastiku niż otaczające je wody. Koncentracja plastiku na początku łańcucha pokarmowego to bardzo zła informacja. Może on zagrażać stworzeniom, które żyją się glonami i wędrować w górę łańcucha pokarmowego. Ponadto gromady martwych glonów bardzo szybko transportują plastik na dno morskie, co może wyjaśniać wysoką koncentrację mikroplastiku w osadach.
      Wiosną i latem Melosira arctica bardzo szybko się rozrasta, tworząc metrowej długości łańcuchy. Gdy giną, a lód nad nimi się roztapia, glony w ciągu zaledwie jednego dnia opadają na dno położone tysiące metrów poniżej. Są niezwykle ważnym źródłem pożywienia dla mieszkających tam zwierząt i bakterii. Jednak, jak się okazuje, niosą ze sobą duże ilości plastiku.
      W końcu znaleźliśmy prawdopodobne wyjaśnienie dlaczego największa koncentracja mikroplastiku na tym obszarze występuje na krawędziach pól lodowych, nawet w osadach dennych, mówi doktor Melanie Bargmann z Instytutu Badań Morskich i Polarnych im Alfreda Wegenera (AWI). Z wcześniejszych badań naukowcy wiedzieli jedynie, że mikroplastik gromadzi się w lodzie, z którego jest uwalniany, gdy ten topnieje. Tempo, z jakim glony opadają na dno, wskazuje, że wędrują niemal po linii prostej. Tworzący lód śnieg opada wolniej, jest przemieszczany przez prądy, więc pochodzący zeń plastik opada na dno dalej. Teraz, wiedząc, że mikroplastik przemieszcza się na dno wraz z martwymi Malosira, wiemy, dlaczego pod lodem koncentracja plastiku jest większa, dodaje uczona.
      Naukowców z AWI, Ocean Frontier Institute, Dalhousie University i University of Canterbury zaskoczyła olbrzymia ilość mikroplastiku w glonach. Okazało się, że zawierają one średnio 31 000 ± 19 000 fragmentów mikroplastiku na każdy metr sześcienny. To dziesięciokrotnie więcej niż otaczające je wody. Nagromadzenia glonów mają śluzowatą, kleistą powierzchnię. Prawdopodobnie to przez nią gromadzą mikroplastik z powietrza, wody, lodu i innych źródeł. Gdy już glony przechwycą mikroplastik, albo przetransportują go na dno, albo zostanie on wraz z nimi zjedzony jeszcze na powierzchni, dodaje Deonie Allen z University of Canterbury.
      Z glonów mikroplastik trafia do żywiącego się nimi zooplanktonu, stamtąd zaś do organizmów ryb, następnie ludzi czy niedźwiedzi polarnych. Szczegółowe analizy wykazały, że w arktycznych glonach znajduje się polietylen, polistyren, nylon, akryl i inne rodzaje plastików. Zawierają one barwniki, plastyfikatory, środki opóźniające palenie się oraz olbrzymią ilość innych substancji chemicznych, a ich łączny wpływ na środowisko i organizmy żywe trudno jest ocenić. Mikroplastik wykryto już w ludzkich jelitach, krwi, naczyniach krwionośnych, płucach, łożysku i mleku matki. Wiemy, że może wywoływać reakcje zapalne, ale jego całkowity wpływ na zdrowie nie został jeszcze dobrze poznany, dodaje Bergmann. A Steve Allen z Dalhousie University przypomina, że mikroplastik znaleziono w każdym fragmencie ludzkiego ciała, w którym go poszukiwano. U zanieczyszczonych nim organizmów obserwowano zmiany zachowania, zaburzenia wzrostu, płodności i zwiększenie śmiertelności.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W czasie ocieplenia klimatu lądolód może cofać się w tempie nawet... 600 metrów na dobę. To 20-krotnie szybciej niż największa zmierzona prędkość tego zjawiska. Wnioski takie płyną z badań przeprowadzonych przez międzynarodowy zespół naukowy, który wykorzystał obrazowanie dna morskiego w wysokiej rozdzielczości do zbadania, jak szybko lądolód wycofywał się pod koniec epoki lodowej przed około 20 000 laty.
      W badaniach prowadzonych pod kierunkiem doktor Christine Batchelor z Newcastle University, wzięli udział naukowcy z Uniwersytetów w Cambridge, Loughborough oraz z Norweskiej Służby Geologicznej. Eksperci zobrazowali ponad 7600 niewielkich „zmarszczek” na dnie morskim. Mają one mniej niż 2,5 metra wysokości i są położone od siebie w odległości od 25 do 300 metrów. Powstawały one, gdy krawędź wycofującego się lądolodu była poruszana wraz z pływami morskimi w górę i w dół, wypychając osady morskie. „Zmarszczki” na dnie powstawały dwukrotnie w czasie doby, podczas przypływu i odpływu. To zaś pozwoliło sprawdzić, gdzie wówczas znajdowało się czoło lodowca.
      Jak dowiadujemy się z artykułu opublikowanego na łamach Nature, lodowiec wycofywał się w tempie od 50 do 600 metrów na dobę. To znacznie szybciej, niż jakiekolwiek dotychczas zaobserwowane zjawisko tego typu. Nasze badania przynoszą ostrzeżenie z przeszłości odnośnie prędkości, z jaką lądolód jest w stanie się cofać. Pokazują, że może być to znacznie szybciej, niż wszystko, co dotychczas obserwowaliśmy, mówi doktor Batchelor. Badania dotyczące dawnych zmian klimatu pozwalają na udoskonalenie modeli klimatycznych, za pomocą których usiłujemy przewidzieć skutki obecnego globalnego ocieplenia.
      Nowe badania pokazują też, że takie błyskawiczne wycofywanie się lodowców jest krótkotrwałe. Trwa dni lub miesiące. Innymi słowy uśrednione na przestrzeni lat tempo wycofywania się może nagle gwałtownie wzrosnąć, by potem znowu zwolnić. Ważne jest, by symulacje komputerowe uwzględniały te impulsy, w czasie których lądolód przyspiesza, dodaje profesor Julian Dowdeswell z University of Cambridge. Autorzy badań zauważyli też, że lodowiec najszybciej wycofuje się tam, gdzie dno morskie jest najbardziej płaskie.
      Batchelor i jej zespół uważają, że impulsy błyskawicznego cofania się lądolodu możemy już wkrótce obserwować w niektórych częściach Antarktyki, w tym na Lodowcu Thwaites. Od lat jest on przedmiotem intensywnych badań, gdyż eksperci sądzą, że może on utracić stabilność. Niedawno jego czoło wycofało się do płaskiego obszaru dna morskiego. Nasze badania sugerują, że dzisiejsze tempo topnienia lądolodów jest wystarczające, by doszło do impulsów nagłego przyspieszenia wycofywania się antarktycznych lodowców znajdujących się nad obszarami płaskiego dna. Już wkrótce satelity mogą zarejestrować takie impulsy, szczególnie jeśli globalne temperatury będą rosły w takim tempie, jak obecnie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 1923 roku do benzyny po raz pierwszy dodano ołów. Zabieg ten miał wydłużyć żywotność silników. Jednak poprawiając stan maszyn, zaszkodziliśmy zdrowiu ludzi. Badania przeprowadzone na Duke University wykazały, że wystawienie w dzieciństwie na spaliny zawierające ołów spowodowało obniżenie inteligencji u 170 milionów żyjących obecnie Amerykanów. Autorzy badań wyliczyli, że osoby te straciły łącznie 824 miliony punktów IQ.
      Doktorant Aaron Ruben, psycholog kliniczny z Duke University, oraz profesorowie socjologii Michael McFarland i Mathew Hauer z Florida State University uważają, że Amerykanie urodzeni przed 1996 rokiem – kiedy to wprowadzono w USA zakaz stosowania benzyny ołowiowej – mogą być narażeni na większe ryzyko chorób związanych z ekspozycją na ołów, takich jak np. wczesne starzenie się mózgu. Naukowcy zauważają, że osoby urodzone przed rokiem 1996, szczególnie zaś urodzeni w latach 60. i 70., kiedy to zużywano najwięcej benzyny ołowiowej, były jako dzieci narażone na niezwykle wysokie stężenia ołowiu.
      Ołów to neurotoksyna, która niszczy komórki mózgu. Nie istnieje bezpieczny poziom ekspozycji na ołów w żadnym momencie życia. Ołów może dostać się do krwioobiegu po tym, jak zostanie wchłonięty z powietrzem, wodą czy połknięty. Z krwioobiegu zaś przedostaje się do mózgu przez barierę mózg-krew. Bariera ta dobrze chroni mózg przed toksynami i patogenami, ale nie przed wszystkimi, mówi Reuben.
      Jedną z głównych dróg, jaką ołów przedostawał się do naszego organizmu były nasze drogi oddechowe w czasach, gdy po ulicach jeździły samochody napędzane paliwem ołowiowym.
      Naukowcy, chcąc dowiedzieć się, jak używane przez ponad 70 lat paliwa ołowiowe mogły wpłynąć na zdrowie ludzi, naukowcy zastosowali dość proste podejście. Wykorzystali publiczne bazy danych dotyczące poziomu ołowiu we krwi dzieci, użycia benzyny ołowiowej oraz statystyk dotyczących ludności. Korzystając z nich obliczyli prawdopodobny wpływ ołowiu na zdrowie wszystkich Amerykanów żyjących w roku 2015. Następnie wykorzystali wyliczoną w ten sposób ekspozycję na ołów jako przybliżenie do obliczenia punktów IQ utraconych w wyniku działania ołowiu. Wyniki mnie zaszokowały. Mimo, że byłem na to przygotowany, mówi McFarland.
      Z publicznie dostępnych danych wynika, że ponad 170 milionów Amerykanów – czyli ponad połowa populacji USA – żyjących w roku 2015 było narażonych na zbyt dużą koncentrację ołowiu we krwi w czasach, gdy byli dziećmi. To prawdopodobnie doprowadziło do zmniejszenia ich ilorazu inteligencji, zmniejszenia rozmiarów mózgu, większego prawdopodobieństwa rozwoju chorób umysłowych oraz ryzyka chorób układu krążenia.
      Zużycie benzyny ołowiowej gwałtownie wzrosło w USA na początku lat 60. i osiągnęło swój szczyt w latach 70. Reuben i jego zespół zauważyli, że praktycznie każda osoba urodzona w ciągu tych dwóch dekad miała we krwi szkodliwą koncentrację ołowiu.
      Naukowcy obliczyli, że cała populacja straciła w wyniku działania ołowiu 824 miliony punktów IQ, to średnio trzy punkty na osobę. W najgorszej sytuacji znajdują się osoby urodzone w drugiej dekadzie lat 60. które mogły stracić średnio to 6 punktów IQ, a dzieci o najwyższym wówczas poziomi ołowiu we krwi – który ośmiokrotnie przekraczał poziom, który obecnie uznaje się za powód do obaw – mogły stracić średnio ponad 7 punktów IQ.
      Te kilka punktów może wydawać się niewielką różnicą, jednak trzeba zauważyć, że w przypadku osób, które klasyfikują się poniżej średniej (czyli poniżej 85 IQ), utrata kilkunastu punktów – a tak mogło się dziać u dzieci najbardziej narażonych na spaliny – mogła zepchnąć je w region niepełnosprawności intelektualnej.
      Naukowcy chcą teraz skupić się na badaniu długoterminowych skutków ekspozycji na ołów u osób w starszym wieku. Z innych badań wiemy bowiem, że osoby, które jako dzieci były wystawione na działanie ołowiu, doświadczają później szybszego starzenia się mózgu.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...