Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Stado lepsze niż jednostka

Rekomendowane odpowiedzi

Studenci z University of Southampton dowodzą, że do licznych zadań lepiej zaprzęgnąć całą grupę tanich robotów, z których każdy będzie wykonywał inną pracę. Stworzenie takich maszyn jest znacznie mniej kosztowne i skomplikowane, niż urządzeń wielofunkcyjnych.

Brytyjscy studenci podczas konferencji Alife XI zaprezentowali niezależne roboty, z których każdy kosztował zaledwie 24 funty. Maszyny potrafiły  się poruszać i komunikować za pomocą czujników na podczerwień. Podczas pokazu celem robotów było samodzielne podzielenie się zadaniami do wykonania. O tym, które zadanie robot wybrał, informowała zapalająca się lampka. Do wyboru były dwa zadania, symbolizowane przez kolor czerwony i zielony. Robotami nie zarządzało żadne centralne oprogramowanie. Po uruchomieniu maszyny zaczęły się poruszać i komunikować ze sobą, a po chwili 80% z nich wybrało zadanie czerwone, a 20% - zielone. Studenci postanowili zasymulować awarię niektórych maszyn i zabrali część z "zielonych" robotów. Okazało się, że w chwilę potem reszta urządzeń ponownie podzieliła się zadaniami w stosunku 80:20.

Klaus-Peter Zauner, który w Southampton University kieruje pracami nad stadami robotów, mówi, że eksperyment udowodnił, iż zastosowanie grupy prostych maszyn jest bardziej opłacalne, niż skonstruowanie jednej wielozadaniowej maszyny. Jeśli bowiem wyślemy roboty na Marsa, to w przypadku jednej maszyny, gdy dojdzie do awarii kilku podzespołów, zadanie nie zostanie wykonane. Grupa maszyn nadal będzie mogła doprowadzić je do końca nawet wówczas, gdy część z nich się zepsuje.

Podczas Alife XI pokazano też inne stado robotów, która powstała w ramach Shot. To wspólny projekt Wolnego Uniwersytetu z Brukseli i Instytutu Nauk Poznawczych i Technologii w Rzymie. Roboty z grupy Shot wyposażono w "dłonie". Poruszając się i spotykając, mogły samodzielnie zdecydować, z którym ze swoich pobratymców się przywitają. Ich twórcy podkreślają, że nie zaimplementowano im typowych algorytmów, określających, jak należy postąpić w danych warunkach. Maszyny wyposażono w mechanizmy wspomagające uczenie się, dzięki którym samodzielnie dostosowują się do sytuacji.

Stada robotów mogą zostać wykorzystane nie tylko w kosmosie. Na Ziemi przydadzą się podczas poszukiwania ofiar katastrof budowlanych. Ponadto można je będzie wykorzystać np. do budowy gigantycznych, liczących setki kilometrów kwadratowych, farm energii słonecznej położonych z dala od ludzkich osiedli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet ewolucja na to wpadła, klecąc nasz mózg z modułów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dość dziwne wnioski. Nie wierzę, że same zdecydowały dwukrotnie, by identycznie się podzielić w stosunku 80:20. Zdecydowanie za tym stał algorytm, który wagowo preferował wykonywanie czynności "czerwonej". A komunikujące się roboty zliczały swoich kumpli i wymuszały na nich dostosowanie się do optymalnego podziału. Więc nie one wybrały, a ich system.

To, że uszkodzenie się jednego urządzenia multifunkcyjnego zakończy się niepowodzeniem przedsięwzięcia jest oczywiste, ale w w/w opisie użytych było tylko więcej takich samych urządzeń wielofunkcyjnych (każde mogło pracować i jako "czerwone", i jako "zielone"), co w ogóle nie oznacza zmniejszenia kosztów i ekonomiczności (po prostu więcej identycznych urządzeń, takie klony). Poza tym jeśli to miało sugerować polepszenie zarządzania urządzeniami specjalizowanymi (a takie przecież będzie tańsze niz all-in-one), to jak niby one mogą zmienić swoją funkcję? Robot zacznie manipulatorem ze śrubokrętem wbijać gwoździe? Sęk w tym by nie było 100 drogich robotów mogących wszystko, bo to tylko multiplikacja obecnego rozwiązania, a np. 50 robotów z młotkiem i 50 robotów ze śrubokrętem - co i będzie tańsze i dopiero wtedy pozwoli dzielić się zadaniami (oczywiście młotek i śrubokręt to tylko abstrakcyjne przykłady). Posuwając się dalej - po co nam lodówka, która upiecze pizzę i odkurzy dywan. :)

Zatem przedstawiony eksperyment pokazywał wyższość zarządzania przydziałami pracy wielu urządzeń, a nie wyższość specjalizacji tanich robotów nad wielofunkcyjnymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Guardian

Kosmiczne zastosowania - ok. Ale nie chciałbym mieć takie stada do odkurzania :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wnioski są jak najbardziej na miejscu. Przykład podpatrzony z przyrody. Pojedynczy termit ma odnóża do poruszania, szczęki do chwytania (ew. do obrony), proste narządy zmysłów (głównie opiera się na węchu, ma słaby wzrok), prosty, chemiczny sposób komunikacji i małą pamięć (głównie zaprogramowane komendy, czyli instynkt). Żaden termit nie dostaje polecenia od królowej, a wszystkie jakoś współpracują. I tworzą imponujące termitiery.

To samo mrówki. Potrafią żyć na pustyni, w bardzo niesprzyjających warunkach.

Jeśli jeszcze dorzucić specjalistów (żołnierzy-obrona, królowa-rozmnażanie, budowniczowie, zwiadowcy) i przełożyć na świat maszyn, otrzymamy niesamowite możliwości.

Gorąco polecam książkę Michaela Crichtona (to gość który popełnił Park Jurajski, Kulę, System i maczał palce w Ostrym Dyżurze) "Rój".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że w naturze jest podział na kasty, ale nie o to tutaj chodzi. Czy wyobrażasz sobie, żołnierza budującego termitierę albo walczącą królową w obronie gromady? Fakt, że robotnice także walczą gdy polegną wszyscy żołnierze, ale to tylko dlatego, że są one ewolucyjnie również wyposażone w małe szczęki (lecz szanse w walce z wrogimi żołnierzami mają nikłe - to tylko taka ostatnia linia obrony, przez poświęcenie). Natomiast eksperyment uwzlędniał identyczne urządzenia! To tak jakby była to symulacja tylko samych żołnierzy, a kolory stanowiły: czerwony (80%) - bronimy wejscia do termitiery i wnętrza, zielony (20%) - chronimy królową. W eksperymencie nie było żadnego podziału funkcyjnego (kasty, specjalizacja), był tylko podział zadań (co robimy). Zatem wnosek:

 

Studenci z University of Southampton dowodzą, że do licznych zadań lepiej zaprzęgnąć całą grupę tanich robotów, z których każdy będzie wykonywał inną pracę. Stworzenie takich maszyn jest znacznie mniej kosztowne i skomplikowane, niż urządzeń wielofunkcyjnych.

 

nie ma związku z wielufunkcyjnością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak tak były wyposażone w rozum i dobrą wolę i bez algorytmu potrafiły się tak podzielić.. btw urządzenia wielofunkcyjne są zazwyczaj gorsze od 'jednozadaniowych urządzeń' ale to nie zmienia faktu, że przedstawiony eksperyment tego nie dowodzi..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet ewolucja na to wpadła, klecąc nasz mózg z modułów.

Ta sama teza mogłaby posłużyć do udowodnienia, że warto skomplikować pojedynczą, ale za to złożoną maszynę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie ma związku z wielufunkcyjnością.

 

Jak najbardziej ma. Nawet w Twoim cytacie są uwzględnione "roboty, z których każdy będzie wykonywał inną pracę", co już świadczy o wielofunkcyjności. I nie chodzi o budowanie termitier. Taka grupa robotów zaprzęgnięta do celów badawczych byłaby w stanie zobaczyć znacznie więcej w krótszym czasie. Dostają zadania, np. badaj grunt, ustaw baterie słoneczne, ustawić antenę nadawczą, itd. Dzielą się. Jeśli urządzenia będą miały budowę modułową, to z samych siebie złożą w/w aparaty. Odpowiednio zaprogramowane mogą nawet wybudować schron korzystając z zasobów mineralnych i wbudowanego planu. To są proste komendy.

Przy urządzeniu wielofunkcyjnym nie ma pewności, że jak coś się zepsuje, awaria nie rozejdzie się na pozostałe podzespoły.

Ten eksperyment to tylko demonstracja tego co może być. Zabawa grupy studentów. Może naprawdę rozwinąć się w coś niezwykłego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale te roboty z eksperymentu były takie same. Identyczne. Zatem dzieliły się zadaniami (pracami w granicach swojej czerwono-zielonej funkcjonalności), a nie funkcjami. Chodzi mi o wyposażenie urządzeń, o manipulatory, zestaw sensorów, interfejsy komunikacyjne. Przytoczony przez Ciebie robot do badania gruntu powinien mieć zgarniarkę gleby/pompę zasysającą, jakiś spektroskop i inne urządzenia. Nie musi mieć skomplikowanego manipulatora do ustawiania paneli słonecznych i precyzyjnej kamery by na bieżąco zweryfikować postępy pracy, czy wysięgników do transportu kontenerów lub do budowy. W żadnym razie nie zaprzeczam oczywistemu wnioskowi, jakim jest to, że 10 mniejszych robotów zwiadowczych czy budowniczych szybciej wykona przydzielone zadanie, ale nie zamienią się nim (jak robot wielofunkcyjny). Mogą jedynie zmienić obszar poszukiwań czy np. przełączyć się z malowania na nitowanie (chociaż już i to będzie wymagać odmiennych manipulatorów).

 

Za słownikiem języka polskiego:

 

wielozadaniowy

1. «mogący spełniać wiele zadań»

2. inform. «dający możliwość wykonania jednocześnie wielu zadań»

 

(zadania: przenieś paczki z punktu A do B, ustaw elementy konstrukcyjne, zespawaj, zanituj, pomaluj; przykład obecny: robot montujący konstrukcje samochodowe)

 

wielofunkcyjny «mający wiele zastosowań»

• wielofunkcyjność

 

(zastosowania: robot budowniczy, robot serwisowy, robot transportowy, robot do pracy w reaktorze, robot strażniczy)

 

Wiem, że się po części czepiam słówek, ale to zupełnie inne kategorie funkcjonalności. I eksperyment prezentował ładnie tylko podział zadań. Fajniejszy eksperyment byłby, jakby były jeszcze roboty np. z czerwono-niebieskimi lampkami i np. tylko z samymi zielonymi.

 

Jeśli zaś chodzi o budowę modułową to masz tutaj rację, mogły by mieć tylko specjalne przyłącza i wymieniać się manipulatorami (spawanie, składowanie, malowanie, nitowanie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naturalne jaskinie to ważne cele przyszłych misji NASA. Będą one miejscem poszukiwań dawnego oraz obecnego życia w kosmosie, a także staną się schronieniem dla ludzi, mówi Ali Agha z Team CoSTAR, który rozwija roboty wyspecjalizowane w eksploracji jaskiń. Jak wcześniej informowaliśmy, na Księżycu istnieją gigantyczne jaskinie, w których mogą powstać bazy.
      Team CoSTAR, w skład którego wchodzą specjaliści z Jet Propulsion Laboratory i California Instute of Technology to jednym z zespołów, który przygotowuje się do wzięcia udziału w tegorocznych zawodach SubT Challenge organizowanych przez DARPA (Agencja Badawcza Zaawansowanych Projektów Obronnych).
      CoSTAR wygrał ubiegłoroczną edycję SubT Urban Circuit, w ramach której roboty eksplorowały tunele stworzone przez człowieka. Teraz coś na coś trudniejszego i mniej przewidywalnego. Czas na naturalne jaskinie i tunele.
      Specjaliści z CoSTAR i ich roboty pracują w jaskiniach w Lava Beds National Monument w północnej Kalifornii. Jaskiniowa edycja Subterranean Challenge jest dla nas szczególnie interesująca, gdyż lokalizacja taka bardzo dobrze pasuje do długoterminowych planów NASA. Chce ona eksplorować jaskinie na Księżycu i Marsie, w szczególności jaskinie lawowe, które powstały w wyniku przepływu lawy. Wiemy, że takie jaskinie istnieją na innych ciałach niebieskich. Kierowany przez Jen Blank zespół z NASA prowadził już testy w jaskiniach lawowych i wybrał Lava Beds National Monument jako świetny przykład jaskiń podobnych do tych z Marsa. Miejsce to stawia przed nami bardzo zróżnicowane wyzwania. Jest tam ponad 800 jaskiń, mówi Ben Morrell z CoSTAR.
      Eksperci zwracają uwagę, że istnieje bardzo duża różnica w dostępności pomiędzy tunelami stworzonymi przez człowieka, a naturalnymi jaskiniami. Z jednej strony struktury zbudowane ludzką ręką są bardziej rozwinięte w linii pionowej, są wielopiętrowe, z wieloma poziomami, schodami, przypominają labirynt. Jaskinie natomiast charakteryzuje bardzo trudny teren, który stanowi poważne wyzwanie nawet dla ludzi. Są one trudniej dostępne, z ich eksploracją wiąże się większe ryzyko, są znacznie bardziej wymagające dla systemów unikania kolizji stosowanych w robotach.
      Agha i Morrell mówią, że jaskinie lawowe ich zaskoczyły. Okazały się znacznie trudniejsze niż sądzili. Stromizny stanowią duże wyzwanie dla robotów. Powierzchnie tych jaskiń są niezwykle przyczepne. To akurat korzystne dla robotów wyposażonych w nogi, jednak roboty na kołach miały tam poważne problemy. Przed urządzeniami stoją tam zupełnie inne wyzwania. Zamiast rozpoznawania schodów i urządzeń, co było im potrzebne w tunelach budowanych przez człowieka, muszą radzić sobie np. z nagłymi spadkami czy obniżającym się terenem.
      Miejskie tunele są dobrze rozplanowane, nachylone pod wygodnymi kątami, z odpowiednimi zakrętami, prostymi korytarzami i przejściami. Można się tam spodziewać równego podłoża, wiele rzeczy można z góry zaplanować. W przypadku jaskiń wielu rzeczy nie można przewidzieć.
      Celem SubT Challenge oraz zespołu CoSTAR jest stworzenie w pełni autonomicznych robotów do eksploracji jaskiń. I cel ten jest coraz bliżej.
      Byliśmy bardzo szczęśliwi, gdy podczas jednego z naszych testów robot Spot [Boston Dynamics – red.] w pełni autonomicznie przebył całą jaskinię. Pełna autonomia to cel, nad którym pracujemy zarówno na potrzeby NASA jak i zawodów, więc pokazanie, że to możliwe jest wielkim sukcesem, mówi Morrell. Innym wielkim sukcesem było bardzo łatwe przełożenie wirtualnego środowiska, takiego jak systemy planowania, systemy operacyjne i autonomiczne na rzeczywiste zachowanie się robota, dodaje. Jak jednak przyznaje, zanotowano również porażki. Roboty wyposażone w koła miały problemy w jaskiniach lawowych. Dochodziło do zużycia podzespołów oraz poważnych awarii sprzętu. Ze względu na epidemię trudno było sobie z nimi poradzić w miejscu testów, stwierdza ekspert.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badacze z Rutgers University stworzyli kierowanego USG robota do pobierania krwi, który radził sobie z tym zadaniem tak samo dobrze, a nawet lepiej niż ludzie. Odsetek skutecznych procedur wyliczony dla 31 pacjentów wynosił 87%. Dla 25 osób z łatwo dostępnymi żyłami współczynnik powodzenia sięgał zaś aż 97%.
      W urządzeniu znajduje się analizator hematologiczny z wbudowaną wirówką. Może ono być wykorzystywane przy łóżkach pacjentów, a także w karetkach czy gabinetach lekarskich.
      Wenopunkcja, czyli nakłuwanie żyły, by wprowadzić igłę bądź cewnik, to częsta procedura medyczna. W samych Stanach rocznie przeprowadza się ją ponad 1,4 mld razy. Wcześniejsze badania wykazały, że nie udaje się to u 27% pacjentów z niewidocznymi żyłami, 40% osób bez żył wyczuwalnych palpacyjnie i u 60% wyniszczonych chorych.
      Powtarzające się niepowodzenia związane z wkłuciem pod kroplówkę zwiększają ryzyko zakażeń czy zakrzepicy. Czas poświęcany na przeprowadzenie procedury się wydłuża, rosną koszty i liczba zaangażowanych w to osób.
      Takie urządzenie jak nasze może pomóc pracownikom służby zdrowia szybko, skutecznie i bezpiecznie pozyskać próbki, zapobiegając w ten sposób niepotrzebnym komplikacjom i bólowi towarzyszącemu kolejnym próbom wprowadzenia igły - podkreśla doktorant Josh Leipheimer.
      W przyszłości urządzenie może być wykorzystywane w takich procedurach, jak cewnikowanie dożylne, dializowanie czy wprowadzanie kaniuli tętniczej.
      Kolejnym etapem prac ma być udoskonalenie urządzenia, tak by zwiększyć odsetek udanych procedur u pacjentów z trudno dostępnymi żyłami. Jak podkreślają Amerykanie, dane uzyskane w czasie tego studium zostaną wykorzystane do usprawnienia sztucznej inteligencji w robocie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Robot z piórami gołębia to najnowsze dzieło naukowców z Uniwersytetu Stanforda. Korzysta ono z dodatkowego elementu, ułatwiającego ptakom latanie – możliwości manipulowania rozstawem piór i kształtem skrzydeł.
      David Lentink ze Stanforda przyglądał się sposobowi pracy skrzydeł, poruszając skrzydłami martwego gołębia. Zauważył, że najważniejszy dla zmiany kształtu skrzydeł są kąty poruszania się dwóch stawów: palca i nadgarstka. To dzięki ich zmianie sztywne pióra zmieniają kształt tak, że zmienia się cały układ skrzydeł, co znakomicie pomaga w kontroli lotu.
      Korzystając z tych doświadczeń Lentink wraz z zespołem zbudowali robota, którego wyposażyli w prawdziwe pióra gołębia.
      Robot to urządzenie badawcze. Dzięki niemu naukowcy z USA mogą prowadzić eksperymenty bez udziału zwierząt. Zresztą wielu testów i tak nie udało by się przeprowadzić wykorzystując zwierzęta. Na przykład uczeni zastanawiali się, czy gołąb może skręcać poruszając palcem tylko przy jednym skrzydle.
      Problem w tym, że nie wiem, jak wytresować ptaka, by poruszył tylko jednym palcem, a jestem bardzo dobry w tresurze ptaków, mówi Lentink, inżynier i biolog z Uniwersytetu Stanforda. Robotyczne skrzydła rozwiązują ten problem. Testy wykazały, że zgięcie tylko jednego z palców pozwala robotowi na wykonanie zakrętu, a to wskazuje, że ptaki również mogą tak robić.
      Uczeni przeprowadzili też próby chcąc się dowiedzieć, jak ptaki zapobiegają powstaniu zbyt dużych przerw pomiędzy rozłożonymi piórami. Pocierając jedno pióro o drugie zauważyli, że początkowo łatwo się one z siebie ześlizgują, by później się sczepić. Badania mikroskopowe wykazały, że na krawędziach piór znajdują się niewielkie haczyki zapobiegające ich zbytniemu rozłożeniu. Gdy pióra znowu się do siebie zbliżają, haczyki rozczepiają się. W tym tkwi ich tajemnica. Mają kierunkowe rzepy, które utrzymują pióra razem, mówi Lentink.
      Uczeni, aby potwierdzić swoje spostrzeżenia, odwrócili pióra i tak skonstruowane skrzydło umieścili w tunelu aerodynamicznym. Pęd powietrza utworzył takie przerwy między piórami, że wydajność skrzydła znacznie spadła.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Inżynierowie z amerykańsko-chińskiego zespołu zbudowali miękkiego robota z funkcjami neurobiomimetycznymi. Naukowcy twierdzą, że to pierwszy krok w kierunku bardziej złożonego sztucznego układu nerwowego.
      Prof. Cunjiang Yu z Uniwersytetu w Houston podkreśla, że dzięki temu w przyszłości powstaną protezy, które będą się bezpośrednio łączyć z nerwami obwodowymi w tkankach biologicznych, zapewniając sztucznym kończynom funkcje neurologiczne. Osiągnięcie autorów publikacji z pisma Science Advances przybliża też perspektywę miękkich robotów, które będą potrafiły myśleć i podejmować decyzje.
      Akademicy z ekipy Yu dodają, że ich odkrycia przydadzą się zarówno specjalistom z dziedziny neuroprotetyki, jak i obliczeń neuromorficznych (chodzi o przetwarzanie dużych ilości danych przy niewielkim zużyciu energii; a wszystko to za pomocą urządzeń naśladujących elektryczne działanie sieci nerwowych).
      Czerpiąc inspiracje z natury, naukowcy zaprojektowali tranzystory synaptyczne, czyli tranzystory działające podobnie do neuronów, które spełniają swoje funkcje nawet po rozciągnięciu o 50%.
      Podczas testów tranzystor umożliwiał np. powstanie potencjału postsynaptycznego pobudzającego czy zjawiska facylitacji (ang. paired-pulse facilitation, PPF), a także realizował funkcje pamięciowe.
      Koniec końców miękki robot został wyposażony w odkształcalną sztuczną skórę z gumy wrażliwej na nacisk i tranzystorów synaptycznych. Dzięki temu był w stanie "wyczuwać" interakcje ze środowiskiem zewnętrznym i odpowiednio na nie reagować.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Za kilka tygodni w Tokio ruszy kawiarnia, której pomysłodawcy wpadli na niezwykłą ideę jednoczesnego zatrudnienia osób z bardzo poważnym stopniem niepełnosprawności oraz robotów. W kawiarni mają pracować roboty, które będą kontrolowane zdalnie przez niepełnosprawnych przebywających we własnych domach.
      Androidy, wysokości mniej więcej 7-letniego dziecka, zostały wyposażone w kamery oraz mikrofony, dzięki czemu ich operatorzy zobaczą i usłyszą to, co dzieje się wokół. Pomysłodawcy mają nadzieję, że dzięki ich działaniom więcej firm zdecyduje się na zatrudnienie osób z ciężkimi niepełnosprawnościami, np. z chorobami prowadzącymi do zaniku mięśni.
      Wspomniane roboty OriHime-D. Ich operatorami będą osoby cierpiące np. na stwardnienie zanikowe boczne (choroba Lou Gehringa), tę samą chorobę, na którą cierpiał Stephen Hawking. Jeśli testy wypadną pomyślnie, to niewykluczone, że jeszcze przed Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio w 2020 roku kawiarnia będzie na stałe zatrudniała roboty i niepełnosprawnych. Każdy powinien mieć prawo do pracy, mówi jeden z pomysłodawców, Masatane Muto, który sam cierpi na stwardnienie zanikowe boczne.
      Roboty OriHime-D mają 120 centymetrów wysokości i ważą około 20 kilogramów, będą pracowały w dzielnicy Akasaka od 26 listopada do 7 grudnia.
      Mniejsze wersje podobnych urządzeń sprzedaje około 70 japońskich firm. Są one wykorzystywane m.in. przez uczniów, którzy z jakichś powodów nie mogą chodzić do szkoły.
      Przedsiębiorstwem, które stoi za niezwykłą kawiarnią i które samo produkuje roboty, jest Ory Lab. Jego szef, Kentaro Yoshifuji, cierpiał w młodości na chorobę wywołaną stresem, przez co jako dziecko był izolowany od kolegów. Studiował robotykę na tokijskim Waseda University, chcąc opracować system porozumiewania się ludzi za pośrednictwem robotów.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...