Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

W związku z najnowszymi odkryciami dotyczącymi ludzkiej śliny w niedalekiej przyszłości powiedzenie o "lizaniu ran" przestanie być wyłącznie metaforą. Holendrzy odkryli w niej bowiem substancje znacznie przyspieszające gojenie (The Journal of Federation of American Societies for Experimental Biology).

Wg członków zespołu Menno Oudhoffa, wyniki eksperymentów mają odniesienie do leczenia owrzodzenia towarzyszącego tzw. stopie cukrzycowej, a także ofiar wypadków i poparzeń. Odkryte związki można produkować na skalę przemysłową. Niewykluczone więc, że wytwarzane na ich bazie preparaty staną się równie popularne, co maści antybiotykowe lub spirytus odkażający.

Badacze wykazali, że histatyna, której wcześniej przypisywano jedynie właściwości bakteriobójcze, jest szczególnie skutecznym czynnikiem przyspieszającym gojenie.

Naukowcy hodowali komórki nabłonka wewnętrznej strony policzka do momentu, aż całkowicie pokryły szczelną warstwą dna 2 naczyń. Następnie w każdym wydrapali sztuczną ranę. Do jednej szalki Petriego dolano płynu izotonicznego bez żadnych dodatków, w drugiej komórki pokryto ludzką śliną. Po 16 godzinach okazało się, że ślina doprowadziła do niemal całkowitego zamknięcia się rany, podczas gdy w naczyniu z izotonikiem większa część rany pozostawała nadal otwarta.

W takiej sytuacji należało tylko wśród wielu kandydatów zidentyfikować substancję odpowiedzialną za zaobserwowany efekt. Po zakończeniu analiz wyszło na jaw, że jest nią właśnie histatyna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zainspirowany zachowaniem psów liżę rany drobnych skaleczeń od czasów młodości. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe, ciekawe. Do tej pory dogmatem było, że szybkość zarastania uszkodzonej tkanki jest stała. Pozostaje inne pytanie: czy na ślinę będzie reagowała skóra z innych rejonów ciała? Warto by było to sprawdzić, bo to wcale nie jest takie oczywiste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Niesamowite, że potrzebowaliśmy aż tyle czasu, by odkryć coś takiego, ciekawe badania trzeba przyznać :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to mój tata jak kosą rozciął rękę dezynfekował moczem własnym :)

 

może to brzmi śmiesznie ale jest naukowo udowodnione że mocz posiada właściwości odkażające (można stosować jak się nie ma pod ręką wody utlenionej), takie odkażanie stosowali również żołnierze podczas wojen światowych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mocz zawiera sporo rozmaitych soli, skutecznie więc doprowadza drobnoustroje do plazmoptyzy.

Jakoś późno wzięli się naukowcy za badanie śliny - a przecież widać, że musi mieć znaczenie ogromne i pozytywne, bo lizanie siebie lub potomstwa jest przecież w świecie zwierząt powszechne, szczególnie przy okazji zranień.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mocz ma właściwości antybakteryjne także dzięki pH niekorzystnemu dla większości mikrobów, które mogłyby zaatakować układ moczowo-płciowy. Natomiast zwierzęta liżą rany także (a może głównie?) dlatego, że ślina zawiera spore ilości lizozymu, przeciwciał IgA i defensyn.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do lizozymu, to tylko przypuszczenie, iż to on jest głównym powodem (zwierząt nikt o zdanie nie pyta) - faktem jednak pozostaje, że liżą. Ludzie także, chyba że się ucywilizują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mocz ma właściwości antybakteryjne także dzięki pH

 

 

tutaj trzeba zaznaczyć, że pH moczu u wegetarian jest inne niż u "wszystkożernego" człowieka. Ciekawe zatem czy pH ma znaczenie w szybkości gojenia się ran ... albo czy chory człowiek może sobie zaszkodzić takim lizaniem ran ..??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mocz wegetarian ma pH powyżej 6, czyli bliski obojętnemu - wyższy niż u człowieka wszystkożernego. Jego lecznicze właściwości będą więc słabsze. Co do lizania ran i stosowania moczu chorych, to zależy od tego, na co chorują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Słabsze do odkażania czy leczenia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak myślę, czy przypadkiem nie ma tutaj pewnej zbieżności z innymi faktami. Otóż podczas I wś ustalono, że przeżywalność rannych żołnierzy, którym w ranach zalęgły się robaki była znacznie wyższa. Nie dochodziło tam do infekcji komplikujących gojenie i stanowiących wtórne zagrożenie dla życia. W tym przypadku chodziło o wydzielane przez larwy enzymy powodujące rozkład martwych tkanek. Ślina też zawiera enzymy, więc zapewne może być aktywnym czynnikiem gojenia, jeżeli te enzymy wpływają na rozkład martwych tkanek i nie pozwalają na rozwój flory bakteryjnej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A więc wynika, chociażby z tego lizania ran, że nasz organizm ma właściwości samonaprawcze, tylko czasem trzeba mu pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy ktokolwiek temu zaprzeczył, że organizm ma takie zdolności? Gdyby nie one, nasze komórki byłyby jednorazowe, więc naskórek starłby się nam po paru dniach bezpowrotnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A czy ktokolwiek temu zaprzeczył, że organizm ma takie zdolności?

Czy ktoś wcześniej na forum o tym napisał, a ja nie zauważyłam?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, wiele razy o tym pisano, choćby w kontekście procesów naprawy DNA czy komórek macierzystych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badanie białkowego składu płynu surowiczego z pęcherzy może pomóc w szybszej ocenie głębokości oparzeń i czasu potrzebnego na reepitelizację (ang. re-epithelialization), czyli pokrycie powierzchni całej rany przez warstwę nabłonka.
      Diagnozowanie głębokości oparzeń, która może się zwiększać nawet przez parę godzin od początkowego urazu, zajmuje do 2 tygodni i często zależy od doświadczenia lekarza. Oparzenia głębokie i te, które na wygojenie potrzebują ponad 21 dni, zwykle wymagają przeszczepu skóry.
      Gdyby lekarze mogli dokładnie oszacować głębokość oparzenia i czas potrzebny na reepitelizację na wcześniejszym etapie, dałoby się ograniczyć bliznowacenie. Jest to szczególnie ważne w przypadku pacjentów pediatrycznych, gdyż tkanka bliznowata nie rozciąga się ze wzrostem dziecka i może utrudniać ruchy stawów oraz rozwój kości.
      Zespół Tony'ego Parkera z Uniwersytetu Technologicznego Queensland postanowił sprawdzić, czy można wykorzystać płyn surowiczy z pęcherzy, by dokładnie i szybko sklasyfikować ciężkość poparzeń u dzieci.
      Naukowcy wykorzystali spektrometrię mas, by przeanalizować proteomy (zestawy białek) 56 próbek płynu surowiczego z oparzeń o różnej głębokości i o różnym szacowanym czasie reepitelizacji.
      Okazało się, że najgłębsze rany miały inny wzorzec występowania białek niż płytsze oparzenia. Wraz z głębokością rany rósł np. poziom hemoglobiny. Mógł to być wynik rozpadu czerwonych krwinek (erytrocytów). Oprócz tego zauważono, że rany, które na pokrycie powierzchni nabłonkiem potrzebowały ponad 3 tygodni, cechowały się wyższym stężeniem kolagenu (ten zaś wiąże się z bliznowaceniem).
      Łączne uwzględnienie poziomu kilku białek pozwalało na sformułowanie trafniejszej diagnozy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Inżynierowie z Brown University zaprojektowali urządzenie, które pozwala mierzyć poziom glukozy w ślinie, a nie krwi. W artykule opublikowanym na łamach Nano Letter Amerykanie ujawnili, że w biochipie wykorzystano interferometry plazmoniczne.
      Zaprezentowane rozwiązanie powstało "na styku" dwóch dziedzin: nanotechnologii i plazmoniki, czyli nauki o własnościach i zastosowaniach powierzchniowych fal plazmonowo-polarytonowych. Na biochipie wielkości paznokcia specjaliści z Brown University wytrawili tysiące interferometrów plazmonicznych. Potem mierzyli stężenie glukozy w roztworze przepływającym po urządzeniu. Okazało się, że odpowiednio zaprojektowany biochip wykrywa stężenia glukozy występujące w ludzkiej ślinie. Zazwyczaj poziom cukru w ślinie jest ok. 100-krotnie niższy niż we krwi.
      W ten sposób zweryfikowaliśmy koncepcję, że [bazujące na interakcjach elektronów i fotonów] interferometry plazmoniczne można wykorzystać do wykrywania niewielkich stężeń cząsteczek - podkreśla prof. Domenico Pacifici, dodając, że równie dobrze jak glukoza, mogą to być inne substancje, np. zanieczyszczenia środowiskowe czy wąglik. W dodatku da się je wykrywać wszystkie naraz na tym samym chipie.
      Konstruując czujnik, naukowcy zrobili nacięcie o szerokości ok. 100 nanometrów. Potem z obu jego stron wycięli rowki o grubości 200 nanometrów. Wycięcie wychwytuje zbliżające się fotony, a rowki je rozpraszają, przez co dochodzi do interakcji z wolnymi elektronami, odbijającymi się od metalowej powierzchni chipa. Interakcje wolne elektrony-fotony prowadzą do powstania plazmonów powierzchniowych - tworzy się fala o długości mniejszej od fotonu w wolnej przestrzeni (free space). Dwie fale przemieszczają się wzdłuż powierzchni chipa, aż napotkają fotony w nacięciu. Zachodzi interferencja, a obecność mierzonej substancji (tutaj glukozy) na czujniku prowadzi do zmiany względnej różnicy faz, co z kolei powoduje mierzone w czasie rzeczywistym zmiany w intensywności światła transmitowanego przez środkowe wycięcie. Środkowe nacięcie działa jak mikser [...] dla fal plazmonów powierzchniowych i światła.
      Akademicy nauczyli się, że mogą manipulować przesunięciem fazy, zmieniając odległości między wycięciem a rowkami po bokach. W ten sposób można wykalibrować interferometr wykrywający bardzo niskie stężenia glukozy rzędu 0,36 mg na decylitr.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kwasy omega-3, które występują m.in. w olejach rybich, chronią nerwy przed uszkodzeniem i przyspieszają ich regenerację. To doskonała wiadomość dla pacjentów, którzy wskutek choroby czy urazu zmagają z bólem, paraliżem czy osłabieniem siły mięśniowej.
      Naukowcy z Queen Mary, University of London, których artykuł ukazał się w Journal of Neuroscience, skoncentrowali się na komórkach nerwów obwodowych. Mogą się one regenerować, ale mimo postępów w zakresie chirurgii, dobre rezultaty osiąga się raczej przy lekkich urazach.
      Na początku Brytyjczycy przyglądali się izolowanym mysim neuronom. Rozciągając je lub pozbawiając dopływu tlenu, symulowali uszkodzenia powstające podczas wypadku lub urazu. Oba zabiegi zabiły wiele komórek, ale podanie kwasów omega-3 zadziałało jak zabezpieczenie, znacznie ograniczając śmierć komórkową. W następnym etapie akademicy badali nerw kulszowy gryzoni. Stwierdzili, że dzięki kwasom omega-3 regenerował się szybciej i w większym zakresie. Dodatkowo zmniejszało się prawdopodobieństwo zaniku mięśni w następstwie uszkodzenia nerwu.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jens Rolff i E. Rhiannon Pursall, naukowcy z Uniwersytetów w Sheffield i Birmingham, jako pierwsi zademonstrowali eksperymentalnie, że wyzwolenie odpowiedzi immunologicznej na wczesnych etapach życia przyspiesza starzenie. Modelem do badań był mącznik młynarek (Tenebrio molitor).
      Brytyjscy akademicy twierdzą, że udowodnili wpływ wczesnej infekcji na późniejszą śmiertelność oraz ujawnili utrzymujące się przez długi czas koszty immunopatologiczne. Podczas badań układ immunologiczny larw mączników aktywowano za pomocą bakterii lub nylonową nitką, wprowadzaną, by podrażnić nabłonek jelit. Okazało się, że u chrząszczy z grupy eksperymentalnej maksymalna długość życia była o 10% krótsza niż w grupie kontrolnej i wynosiła 202 dni, w porównaniu do 224 dni.
      Zespół uważa, że powodem wczesnego zgonu było zaczopowanie cewek Malpighiego, czyli narządów wydalniczych u stawonogów, melaniną. Melanina jest wytwarzana w wyniku aktywacji układu odpornościowego.
      Widać więc, że silny układ odpornościowy pozwala dożyć wieku reprodukcyjnego, z drugiej jednak strony wszystko ma swoją cenę, którą w tym przypadku jest wcześniejszy zgon. Rolff i Pursall podejrzewają (i nie są w tym wcale osamotnieni), że podobny mechanizm wchodzi w grę także w przypadku ludzi.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Najlepszymi sposobami leczenia żylnego owrzodzenia podudzi wydają się odpowiednio dobrana opieka pielęgniarska i śmiech. Ten ostatni oznacza ruch przepony, który wspomaga krążenie krwi.
      Pięcioletnie badania prowadzone na Uniwersytecie w Leeds pokazały, że wbrew oczekiwaniom, terapia ultradźwiękami wcale nie przyspiesza gojenia wrzodów goleni. Równie dobrze sprawdzają się dużo tańsze i łatwiej dostępne tradycyjne metody pielęgniarskie, takie jak np. bandażowanie. Lecznicza energia niskich dawek ultradźwięków może się sprawdzać przy innych schorzeniach, ale na pewno nie przy żylnym owrzodzeniu podudzi – podkreśla prof. Andrea Nelson.
      Kluczowym działaniem w tej grupie pacjentów jest stymulowanie przepływu krwi w górę nóg w kierunku serca. Najlepiej korzystać w tym celu z opasek elastycznych czy pończoch uciskowych, łącząc je z odpowiednią dietą i ćwiczeniami. Wierzcie lub nie, ale serdeczny śmiech także może pomóc. Dzieje się tak z powodu ruchów przepony, które odgrywają ważną rolę w krążeniu krwi po organizmie.
      Mimo że większość wrzodów zniknie przy dobrej opiece pielęgniarskiej, spora ich część zagoi się po roku, a nawet później. Im starszy i większy wrzód, tym trudniej go wyeliminować, stąd nieustanne próby przyspieszenia procesu gojenia. Wyniki mniejszych studiów sugerowały, że doskonałym rozwiązaniem powinna być terapia ultradźwiękami, jednak Nelson i współpracownicy wykazali, że to, niestety, nieprawda.
      Naukowcy skupili się na zmianach, które nie oczyściły się w ciągu 6 miesięcy lub dłużej. Bazując na pacjentach z Wielkiej Brytanii oraz Irlandii stwierdzili, że uzupełnienie kompresjoterapii – pończoch, opasek i masażu pneumatycznego – ultradźwiękami nie przyspieszyło gojenia ani nie zmniejszyło ryzyka nawrotu owrzodzenia. Co więcej, ultradźwięki zwiększyły jednostkowy koszt leczenia żylnego owrzodzenia podudzi aż o 200 funtów.
      Prof. Nelson podkreśla, że należy poszukiwać nowych sposobów przyspieszania leczenia, ponieważ wzrasta odsetek osób otyłych, co oznacza, że owrzodzenie również będzie występować coraz częściej.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...