Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Co dalej z cenami żywności?

Rekomendowane odpowiedzi

Czy w przyszłym roku czeka nas drastyczny wzrost cen najważniejszych zbóż? Według eksperta z University of Illinois, jest to bardzo realne zagrożenie. Jego zdaniem, jest to wysoce prawdopodobne z uwagi na rosnące w zastraszającym tempie ceny energii.

Prognozy Gary'ego Schnitkeya, doświadczonego eksperta w dziedzinie ekonomiki rolnictwa, są zatrważające: w ciągu 2009 roku koszt prowadzenia upraw kukurydzy i soi wzrośnie mniej więcej o jedną trzecią. Za najważniejze przyczyny tego zjawiska badacz uważa skok cen nawozów - ma on wynieść około 82% w przypadku uprawy kukurydzy i aż 117% dla soi. Warto pamiętać, że choć nie są to popularne rośliny konsumpcyjne w Polsce, mają one niebagatelne znaczenie jako składnik pasz dla zwierząt, przez co podwyżka cen może, niestety, dotknąć także nasz kraj. Można także przypuszczać, że wzrost kosztów produkcji odbije się także na cenach bardziej popularnych w Polsce zbóż.

Zakup nawozu jest, nie licząc jednorazowego zakupu ziemi, największym wydatkiem ponoszonym przez typowego rolnika. 80% kosztu produkcji środków zawierających niezbędne dla roślin azotany wynika ze znaczącego zużycia gazu ziemnego - nic więc dziwnego, że rosnące gwałtownie ceny tego nośnika energii będą miały bezpośrednie przełożenie na rachunek ekonomiczny producentów nawozów. Niewiele lepiej sytuacja prezentuje się w przypadku środków składających się głównie ze związków fosforu i potasu - surowce do produkcji obydwu z nich wydobywane są spod ziemi, tymczasem koszt zakupu energii jest istotnym elementem budżetu kopalni. Wzrost cen paliw odbije się na kondycji finansowej farm także w bardziej oczywisty sposób - chodzi, oczywiście, o koszt zasilania maszyn używanych na potrzeby upraw. 

Jak ocenia Schnitkey, nie należy się spodziewać, że rolnicy zignorują wzrost kosztów produkcji i zrezygnują z żądania wyższych opłat za płody rolne. Zagadką pozostaje jednak zachowanie rynku w obliczu nagłej katastrofy naturalnej, np. powodzi. Zdaniem badacza, farmerzy przyjmą na siebie część strat, lecz ceny żywności i tak niemal na pewno wzrosną. Jedno jest jego zdaniem pewne: Nie będzie obniżki cen tak długo, jak długo koszty produkcji będą wyższe. Ceny energii decydują o wielu wydarzeniach dookoła nas i ostatecznie odbijają się na konsumentach

Czy możliwe jest rozwiązanie nadchodzącego kryzysu? Zdaniem eksperta, tak. Jego zdaniem, niektóre kraje, takie jak Brazylia, Argentyna i Ukraina, mają wciąż wiele niewykorzystanych terenów, który mogą zostać wykorzystane przez rolników, gdy dojdzie do odpowiednio dużego wzrostu popytu. Wygląda więc na to, że pozostaje nam liczyć na niewidzialną rękę rynku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to chyba wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują że zbliża się moment gdy tradycyjne źródła energii(ropa i gaz) się skończą i będziem mieli duuużo problemów.jakieś pomysły co robić by na nadchodzącym kryzysie wyjść na milionerów?

PS:podobno aktualna cena ropy jest tak wysoka ze względu na spekulację a nie na niższą podaż

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
PS:podobno aktualna cena ropy jest tak wysoka ze względu na spekulację a nie na niższą podaż

Oczywiście, że tak. Od dłuższego czasu analitycy mówią, ze ceny rosną, bo... wszyscy spodziewają się, że będą rosły. Dzięki temu łatwiej akceptują podwyżki. Inna sprawa to świadome zaniżanie informacji o zasobach (udowodniono to m.in. Shellowi, za co swego czasu stanęli przed sądem, bo oszukiwali akcjonariuszy).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Dziwi mnie że nie wzięli jeszcze jednego, chyba najważniejszego czynnika pod uwagę. Jeżeli jakieś 20% jedzenia produkowanego w Stanach mieli się na biomasę, robi z tego energię, co zaspokaja 1% potrzeby paliwowej, to nic dziwnego że ceny rosną, przy stosunkowo małej produkcji zbóż.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogliby przeprowadzać liposukcję i pobranym materiałem palić w piecach :)

 

Inna sprawa, że ogromnym marnotrawstwem biomasy jest także produkcja mięsa. Nie mówię tego jako wegetarianin-bojownik, bo pomijam teraz ten aspekt sprawy. Mówię wyłącznie o stronie finansowej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Właśnie miałem to napisać, ale zrobiłeś to za mnie :)

Wzrost zainteresowania mięsem zwierząt, które jedzą więcej, nieporównywalnie mniej do tego produkują (nowe trendy w azji: smakosze cielęciny, bawolego mięsa, itp...)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogliby przeprowadzać liposukcję i pobranym materiałem palić w piecach :)

 

Inna sprawa, że ogromnym marnotrawstwem biomasy jest także produkcja mięsa. Nie mówię tego jako wegetarianin-bojownik, bo pomijam teraz ten aspekt sprawy. Mówię wyłącznie o stronie finansowej.

 

Przestawienie ogółu ludzkości na wegetarianizm miałoby skutki trudne do przewidzenia, ale raczej mało wesołe...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy ja napisałem o całkowitym przestawieniu? Nie wydaje mi się. Faktem jest jednak, że jemy znacznie więcej mięsa, niż jest nam potrzebne do zdrowia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie fakt, to nieudowodniony stereotyp - jak zawartość żelaza w szpinaku, addytywność dawki promieniowania jonizującego albo efekt cieplarniany zawiniony przez człowieka - gazety napisały i wszyscy powtarzają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można to bardzo łatwo udowodnić stanem zdrowia osób spożywających znaczne ilości mięsa oraz tych, którzy spożywają większe ilości warzyw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

więcej mięsa = mniej miejsca na warzywa i ryż itp., ponieważ więcej pastwisk pod żer dla bydła + więcej paszy dla nich = głód.

Zażeranie się mięsem, zarówno jak jego brak jest złe. Ale umiar i odpowiednie spożycie już głupim nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można to bardzo łatwo udowodnić stanem zdrowia osób spożywających znaczne ilości mięsa oraz tych, którzy spożywają większe ilości warzyw.

 

To większe ilości, nie sto procent. Nie twierdzę, że mamy jeść samo mięso - ale powiadam, ze nie możemy z niego zrezygnować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja twierdzę, że jest wielu wegetarian, którzy mają się naprawdę dobrze. To tylko kwestia odpowiedniego zbilansowania diety. Jest to ciężkie, ale na pewno nie jest tak, że "nie możemy zrezygonować z mięsa"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takie próby - wymuszone sytuacją - już w historii bywały. Zawsze kończyły się kanibalizmem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mimo to warto się zastanowić, czy gadanie o ochronie środowiska, gdy codziennie ma się na talerzu schaboszczaka, nie jest przypadkiem hipokryzją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to zależy jak rozumieć ochronę.Jedni rozumieją ją jako utrzymanie środowiska w takim stanie by ludziom żyło się jak najlepiej(czyste powietrze,zdrowi ludzie a nawet ładne widoki).Takie utylitarne podejście popieram.Ostatnio oglądam filmy przyrodnicze o Chinach puszczane w TVP zrobione przez jakichś grinpisiaków bo bardzo podkreślają inny rodzaj ochrony przyrody.Polega ona na uporczywym dbaniu o status quo przyrody,na tym by żaden gatunek nie wyginął i stawiają to wyżej ponad potrzeby ludzi.Tego akurat nie popieram.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim mamy zwyczaj chronić siebie, środowisko i wszystko inne dopiero w drugiej kolejności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem jest jedynie w tym, że ochrona siebie kosztem przyrody prędzej czy później skończy się na tym, że przyroda nas zmiecie w drobny pył.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doskonałym przykładem z historii jest choćby wzrost zanieczyszczenia środowiska, który wyraźnie odbija się na naszym stanie zdrowia. Chcieliśmy przekształcić nasze otoczenie do formy bardziej przyjaznej, a efekt jest taki, że coraz bardziej szkodzi nam wszystko to, co jest zawieszone w powietrzu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale dewastując przyrodę "z głową" sobie generalnie nie zaszkodzimy,zginie trochę nieprzystosowanych gatunków i tyle.Powietrze można oczyścić nawet zachowując te drzewa itp. ale nie przejmując się nieistotnymi częściami ekosystemu(jakieśtam rybki głębinowe,pandy itd.itp.)wiem że się ekosystem łączy w całość i jak tu zniknie zwierzątko to inne stanie się plagą,ale bez wielu roślin i zwierząt możemy całkiem wygodnie żyć.Trzeba tylko woli politycznej by odpowiednio zarządzać otaczającą nas przyrodą(np. realizować protokół z Kioto czy jak mu tam było)i to nie po to by bronić jakieś tam stworki i ogólnie przyrodę tylko po to by sobie robić dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem jest w tym, że Ziemia jest tak złożonym systemem, że wciąz nie wiemy o niej tak naprawdę nic. Tymczasem próbujemy ingerować w jej strukturę tak, jakbyśmy znali ją na wylot.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali
Problem jest jedynie w tym, że ochrona siebie kosztem przyrody prędzej czy później skończy się na tym, że przyroda nas zmiecie w drobny pył.
Problem jest w tym, że Ziemia jest tak złożonym systemem, że wciąz nie wiemy o niej tak naprawdę nic. Tymczasem próbujemy ingerować w jej strukturę tak, jakbyśmy znali ją na wylot.

Otóż to.

e tam czarnowidztwo,może jakieś przykłady z historii?jak będziem stać w miejscu to nie uciekniemy przed powiększającym się słońcem

Tama na Nilu? (A przynajmniej ten sztuczny zbiornik co zrobili).

Dziura ozonowa? Zanieczyszczenie powietrza? Rak skóry, płuc.

ale dewastując przyrodę "z głową" sobie generalnie nie zaszkodzimy,zginie trochę nieprzystosowanych gatunków i tyle.Powietrze można oczyścić nawet zachowując te drzewa itp. ale nie przejmując się nieistotnymi częściami ekosystemu(jakieśtam rybki głębinowe,pandy itd.itp.)wiem że się ekosystem łączy w całość i jak tu zniknie zwierzątko to inne stanie się plagą,ale bez wielu roślin i zwierząt możemy całkiem wygodnie żyć.Trzeba tylko woli politycznej by odpowiednio zarządzać otaczającą nas przyrodą(np. realizować protokół z Kioto czy jak mu tam było)i to nie po to by bronić jakieś tam stworki i ogólnie przyrodę tylko po to by sobie robić dobrze.

No najlepiej będzie, co tam że świat jest piękny, różnorodny, a pandy chcą żyć. Mi musi być wygodniej, dla tego najlepiej eksploatować do oporu, niszczyć i w ogóle zamienić całą Ziemie w jeden wielki produkcyjny luksus. Zostaniemy My, fabryki, i pola uprawne.

Ja sobie pozwolę jeszcze raz zacytować:

Problem jest jedynie w tym, że ochrona siebie kosztem przyrody prędzej czy później skończy się na tym, że przyroda nas zmiecie w drobny pył

I tak będzie. Nie w jeden to w inny sposób, ale poradzi sobie z nami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

może macie rację,zobaczymy;ale nie macie wrażenie że jest lepiej niż kiedy wyszliśmy z jaskiń?życie zwykłego człowieka nie jest lepsze?przyjemniejsze?a przez to wyjście z jaskiń czy zejście z drzew zginęła masa gatunków a przyroda zmieniła się bardzo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Życie zwykłego człowieka jest DZIŚ lepsze, ale ani Ty, ani ja nie wiemy, jakie będzie za 10 000 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      We wczesnych społecznościach rolniczych północno-zachodniej Europy przemoc była codziennością, wskazują badania brytyjsko-szwedzko-niemieckiej grupy naukowej. Naukowcy przyjrzeli się szczątkom ponad 2300 rolników ze 180 stanowisk archeologicznych z okresu pomiędzy 8000 a 4000 lat temu i zauważyli, że w przypadku ponad 10% z nich widoczne są obrażenia od broni. Wbrew rozpowszechnionemu poglądowi o pokojowej współpracy, w neolicie dochodziło do konfliktów, w których zabijano całe społeczności.
      Badania sugerują, że rozpowszechnienie się hodowli roślin i zwierząt i związana z tym zmiana trybu życia z łowiecko-zbierackiego na osiadły, mogły doprowadzić do sformalizowania konfliktów zbrojnych. Naukowcy przyjrzeli się szczątkom ludzkim z Danii, Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Szwecji. Na szkieletach szukali śladów urazów, przede wszystkim zadanych w czaszkę tępym narzędziem.
      W ponad 10% przypadków znaleziono uszkodzenia czaszki odpowiadające wielokrotnym uderzeniom tępym narzędziem. Odkryto też obrażenia penetrujące, być może od strzał. W niektórych przypadkach obrażenia były powiązane z masowymi pochówkami, co sugeruje zniszczenie całych społeczności. Ludzkie kości do najlepsze i najbardziej wiarygodne dowody na przemoc. W ostatnich latach zaś znacznie zwiększyły się nasze możliwości odróżnienia śmiertelnych obrażeń od złamań kości, które miały miejsce po śmierci, potrafimy też odróżnić przypadkowe zranienia od napaści z bronią, mówi doktor Linda Fibiger z Uniwersytetu w Edynburgu.
      Naukowcy zastanawiają się też, dlaczego przemoc stała się tak powszechna w tym czasie. Ich zdaniem, najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem jest zmiana stosunków ekonomicznych. Wraz z rolnictwem pojawiły się nierówności i ci, którym wiodło się gorzej zaczęli organizować napaści i dochodziło do zbiorowej przemocy, co było alternatywną strategią na odniesienie sukcesu, dodaje doktor Martin Smith z Bournemouth University.
      Badania zostały opisane w artykule Conflict, violence, and warfare among early farmers in Northwestern Europe.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gdy przed 10 000 lat ludzkość zajęła się rolnictwem, doprowadziło to nie tylko do olbrzymich zmian społecznych czy politycznych. Zajmowanie pod uprawę coraz większych areałów, pojawienie się w końcu rolnictwa na skalę przemysłową doprowadziło też do zmiany składu atmosfery. Jeśli więc istnieją planety, których mieszkańcy również prowadzą rozwiniętą gospodarkę rolną, to ich atmosfery odczuły skutki takiej działalności. Istnieją w nich sygnatury, które powinien zauważyć Teleskop Webba (JWST).
      Ziemia pokryta jest olbrzymią mozaiką pól uprawnych, doszło do zmiany sposobu odbijania światła przez szatę roślinną ziemi, a pola uprawne – szczególnie z upraw przemysłowych – emitują do atmosfery różnego typu związki chemiczne. Zdaniem grupy astronomów, zmiany takie muszą być widoczne z przestrzeni kosmicznej. I podobne sygnatury są generowane na wszystkich egzoplanetach, gdzie istnieje rozwinięte rolnictwo. W przyszłych badaniach sygnatur cywilizacji technicznych, warto rozważyć możliwość istnienia sygnatur z „egzofarm”, uważa Jacob Haqq-Misra i jego koledzy Blue Marble Space Institute of Science w Seattle.
      Jedną z cech charakterystycznych rolnictwa jest nawożenie pól. Dzięki temu rośliny mają lepszy dostęp do azotu, jednego z podstawowych składowych życia. Podczas produkcji nawozów sztucznych używa się olbrzymich ilości amoniaku. Część z tego amoniaku ucieka do atmosfery. Utrzymuje się w niej jednak zaledwie przed kilka dni. Wykrycie więc amoniaku w atmosferze planety może oznaczać, że jest on tam ciągle dostarczany, a jego źródłem może być rolnictwo.
      Jednak sam amoniak to nie wszystko. Wykorzystywanie amoniaku wiąże się też z pojawieniem się tlenku diazotu (N2O), gazu cieplarnianego utrzymującego się w atmosferze przez ponad 100 lat. Jakby jeszcze tego było mało, rolnictwo jest też wielkim źródłem emisji metanu. Zatem astronomowie, którzy za pomocą JWST będą szukali śladów życia pozaziemskiego, mogą rozejrzeć się za sygnaturami wszystkich trzech związków. A zakres swoich badań mogą znacznie zawęzić, gdyż sygnatury świadczące o istnieniu egzofarm mogą pojawić się tylko na planetach, na których przebiega proces fotosyntezy, zatem w atmosferach takich planet powinny być też widoczne sygnatury H2O, O2 i CO2, mówi Haqq-Misra.
      Z naszych wyliczeń wynika, że jednoczesne wykrycie NH2 i N2O w atmosferze zawierającej H2O, O2 i CO2 może być sygnaturą istnienia dużego areału uprawnego, stwierdzają autorzy badań. I dodają, że Teleskop Webba powinien być w stanie wykryć amoniak występujący w ilości 5 części na milion w atmosferze planety krążącej wokół pobliskiego czerwonego karła, jeśli znajduje się w niej również sporo wodoru. Obecnie stężenie amoniaku w atmosferze Ziemi wynosi około 10 części na milion.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Do 2050 roku rolnictwo będzie musiało zaspokoić potrzeby żywieniowe niemalże 10 mld ludzi. Biorąc pod uwagę dewastację gruntów rolnych i światowe niedobory wody jednym z rozwiązań wydają się być takie trendy jak zero waste czy alternatywne źródła białka, które pozwolą odpowiedzieć na rosnące zapotrzebowanie bez niszczenia środowiska naturalnego. Filozofia „zero waste”  mocno wpisuje się̨ w naszą codzienność, jednak czy kojarzymy to sformułowanie z rolnictwem? Niestety nie, a szkoda.
      Wbrew powszechnym twierdzeniom, rolnictwo w bardzo wielu zakresach jest zero waste – tłumaczy prof. UPP dr hab. Zuzanna Sawinska z Katedry Agronomii, Wydział Rolnictwa. Ogrodnictwa i Bioinżynierii UPP. Od zarania swych dziejów wykorzystuje w produkcji z dużym powodzeniem np. obornik, czyli odpad z produkcji zwierzęcej. W  kolejnych latach do zastosowania w uprawach wprowadzane były komposty, nawozy zielone, pofermenty z biogazowni czy w ostatnim czasie osady ściekowe jako nawóz – wymienia badaczka. Ale to nie koniec możliwości wykorzystania „odpadów” w produkcji roślinnej.
      Coraz częściej słyszymy o owadach jako bardzo dobrym źródle białka w żywieniu zwierząt a także ludzi. A co będzie się działo z tym co owady zjedzą i wydalą? Otóż, powstaje z tego naturalny nawóz, który może znaleźć swoje zastosowanie w rolnictwie, ogrodnictwie czy w uprawach hobbystycznych. W jaki sposób, w jakich dawkach, w jakich roślinach i czy w ogóle taki nawóz będzie mógł znaleźć zastosowanie ocenia prof. UPP dr hab. Zuzanna Sawinska z zespołem swoich współpracowników z Katedry Agronomii w ramach prowadzonego dla HiProMine projektu badawczego „Opracowanie technologii wytwarzania nawozu organicznego (w postaci peletu/granulatu) na bazie odchodów Hermetia illucens i zbadanie jego oddziaływania na wybrane rośliny”.
      Pierwsze wyniki badań są bardzo obiecujące, wskazują że istnieje możliwość zastosowania nawozu z odchodów Hermetia illucens zarówno w uprawie jęczmienia ozimego, życicy trwałej jak i sałaty czy bazylii – wyjaśnia prof. UPP dr hab. Z. Sawinska. Aktualnie testujemy różne dawki tego nawozu, sposoby stosowania, będziemy także sprawdzać jak radzą sobie oceniane w badaniach rośliny w warunkach stresu suszy w przypadku zastosowania tego nawozu, oczywiście w porównaniu z kombinacjami w których nawóz na bazie odchodów Hermetia illucens nie był stosowany. Jeszcze wiele ciekawych obserwacji przed nami - dodaje Prof. UPP dr hab. Zuzanna Sawinska.
      Badania realizowane są jako podwykonawstwo w ramach badań przemysłowych i rozwojowych w projekcie HiProMine S.A. „Opracowanie technologii wytwarzania nawozu organicznego (w postaci peletu/granulatu) na bazie odchodów Hermetia illucens i zbadanie jego oddziaływania na wybrane rośliny” - działanie 1.1 „Projekty B+R przedsiębiorstw”, Poddziałanie 1.1.1 „Badania przemysłowe i prace rozwojowe realizowane przez przedsiębiorstwa” Programu Operacyjnego Inteligentny Rozwój.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dotychczas wiedzieliśmy o czterech miejscach udomowienia roślin przez człowieka u zarania rolnictwa. Ryż udomowiono w Chinach, zboża i rośliny strączkowe na Bliskim Wschodzie, kukurydzę, kabaczki i fasolę w Mezoameryce, a ziemniaki i quinoę w Andach. Teraz okazało się, że jest i piąte takie miejsce. Ludzie zamieszkujący południowo-zachodnią Amazonię już we wczesnym holocenie, ponad 10 000 lat temu, hodowali tam maniok, kabaczki oraz inne rośliny jadalne.
      Przeprowadzone przez nas badania dowodzą, że Llanos de Moxos było centrum wczesnej uprawy roślin. Ludzie zaraz po przybyciu do Amazonii zmieniali tamtejszy krajobraz, co miało głęboki wpływ na różnorodność habitatu i zachowanie tamtejszych gatunków, czytamy w Nature.
      Nie pierwszy raz piszemy o Llanos de Moxos. Już w ubiegłym roku informowaliśmy, że region ten został zamieszkany tysiące lat wcześniej, niż dotychczas sądzono, a 1500 lat temu powstawały tam monumentalne konstrukcje oraz liczne stawy hodowlane.
      Llanos de Moxos to sawanny o powierzchni ponad 126 000 kilometrów kwadratowych, znajdujący się w Departamencie Beni w północno-wschodniej Boliwii. Przeprowadziliśmy mapowanie dużych regionów leśnych wysp. Wysunęliśmy hipotezę, że ich regularny kształt świadczy o tym, iż zostały ukształtowane przez człowieka, mówi Jose Capriles z Pennsylvania State University.
      Jednak, jak informuje główny autor badań, Umberto Lombardo z Uniwersytetu w Bernie większość okrągłych leśnych wysp ma sztuczne pochodzenie, a te o nieregularnym kształcie mają pochodzenie naturalne. Ale nie widać tutaj regularnego wzorca.
      Badacze naliczyli ponad 4700 sztucznych leśnych wysp na Llanos de Moxos. Uczeni zbadali około 30 i stwierdzili, że wiele z nich mogło być miejscami uprawy. W Amazonii bardzo trudno jest zdobyć dowody na udomowienie roślin, gdyż tamtejszy klimat niszczy większość materii organicznej. Nie ma tam też kamieni, gdyż to równina aluwialna, trudno tam znaleźć dowody na obecność wczesnych łowców-zbieraczy, dodaje Capriles.
      Uczeni analizowali więc fitolity, krzemionkowe twory powstające w komórkach roślinnych. Kształt fitolitów zależy od rośliny, w której powstały, więc archeolodzy mogli na tej podstawie określić, co było uprawiane w leśnych wyspach. Uczeni znaleźli dowody na uprawę manioku i juki sprzed 10 350 lat, kabaczków sprzed 10 250 lat oraz kukurydzy sprzed 6850 lat. Rośliny te, wraz z batatami i orzechami stanowiły podstawę diety tamtejszych mieszkańców. Dietę uzupełniali oni rybami i dużymi roślinożercami.
      Wszystko wskazuje na to, że już pierwsi ludzie, którzy dotarli do Llanos de Moxos nie byli po prostu łowcami-zbieraczami, ale mieli bardziej zróżnicowaną gospodarkę.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wraz z pojawieniem się rolnictwa i hodowli, pojawiły się też bakterie wywołujące u ludzi nowe nieznane wcześniej choroby. Do takich wniosków doszedł międzynarodowy zespół naukowy, który badał genomy Salmonella enterica uzyskane ze szkieletów sprzed tysięcy lat. Uczeni przedstawili pierwsze dowody DNA na wsparcie hipotezy mówiącej, że przejście na rolnictwo wiązało się z pojawieniem się nowych patogenów, które zarażają nas do dzisiaj.
      Felix M. Key, Alexander Herbig i Johannes Krause z Instytutu Nauki o Historii Człowieka im. Maxa Plancka stali na czele zespołu, który badał szkielety z zachodu Eurazji i zrekonstruował dzięki temu osiem genomów Salmonella enterica.
      Większość chorób nie pozostawia widocznych zmian w szkielecie, więc naukowcy chcący zbadać,jakie patogeny dręczyły naszych przodków, muszą odwoływać się do poszukiwania w ludzkich szczątkach śladów genomu bakterii i czy wirusów.
      Dzięki opracowanej przez nas technice mogliśmy przeanalizować tysiące próbek zębów pod kątem występowania DNA rodzaju Salmonella, mówi Herbig. Naukowcy przeanalizowali 2739 próbek. Na ich podstawie zrekonstruowali osiem genomów rodzaju Salmonella, w tym i taki pochodzący sprzed 6500 lat. To najstarszy zrekonstruowany dotychczas genom bakteryjny. A obecność S. enterica w zębach świadczy o tym, że ludzie ci w chwili śmierci cierpieli na choroby układowe.
      Badane szczątki należały do ludzi zamieszkujących tereny od współczesnej Rosji po Szwajcarię, którzy reprezentowali różne grupy kulturowe, od łowców zbieraczy, poprzez pasterzy-nomadów po wczesnych rolników. Tak szerokie spektrum czasowe, geograficzne i kulturowe pozwoliło nam na wykorzystanie po raz pierwszy genetyki molekularnej do powiązania ewolucji patogenów z pojawieniem się nowego stylu życia człowieka, mówi Herbig.
      Wraz z pojawieniem się rolnictwa i hodowli zwierząt ludzie zaczęli prowadzić osiadły tryb życia. Mieli większy kontakt ze zwierzętami oraz z odchodami zarówno zwierząt jak i innych ludzi. Od dawna więc istniała hipoteza mówiąca, że wszystkie te czynniki mogły doprowadzić do bardziej stałego i nawracającego kontaktu z patogenami oraz pojawienia się nowych chorób. Brakowało na to jednak bezpośrednich molekularnych dowodów.
      Prehistoryczna metagenomika daje nam niezwykły wgląd w przeszłość ludzkich chorób. Mamy obecnie dane molekularne, które pozwolą nam zrozumieć pojawienie się i rozprzestrzenianie patogenów przed tysiącami lat, stwierdza Felix M. Key z Instytutu Maxa Plancka i Massachusetts Institute of Technology.
      Badania wykazały, że wszystkie 8 genomów rodzaju Salmonella pozyskane od pasterzy i rolników to przodkowie szczepu, który wywołuje obecnie dur rzekomy. Prawdopodobnie jednak te prehistoryczne bakterie nie były dobrze zaadaptowane do ludzi i atakowały również zwierzęta. To zaś sugeruje, że pojawiły się one właśnie w wyniku zmiany trybu życia ze zbieracko-łowieckiego na pasterski i rolniczy.
      Już wcześniej pojawiły się sugestie, że ten szczep Salmonelli przeszedł ze świń na ludzi przed około 4000 lat. Jednak obecne odkrycie, że zaraża on ludzi od ponad 5000 lat sugeruje, że to świnie zaraziły się od nas. Autorzy najnowszych badań proponują jednak inną hipotezę. Uważają oni, że specyficzne dla ludzi i dla świń szczepy Salmonelli pochodzące od wspólnego przodka, zaczęły razem ewoluować gdy ludzie udomowili świnie.
      Zaczynamy rozumieć genetyczne podstawy adaptacji Salmonelli do gospodarza i możemy teraz przełożyć tę wiedzę na mechanizmy dotyczące pojawiania się chorób u ludzi i zwierząt, dodaje Johannes Krause.
      Powyższe doniesienia wyglądają jeszcze bardziej interesująco w zestawieniu z badaniami na temat różnic w układzie odpornościowym pomiędzy łowcami-zbieraczami a rolnikami.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...