Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Biochemicy z argentyńskiego Centrum Badań i Rozwoju Kriotechnologii Pokarmów opracowali niskotłuszczowe hamburgery o obniżonej zawartości sodu, które smakują podobnie jak ich niezdrowy pierwowzór.

Z mięsa wołowego usunięto tłuszcz i zastąpiono go olejem słonecznikowym, kwasami omega-3 i fitosterolami sojowymi. Smak jest bardzo podobny do tradycyjnego hamburgera, ponieważ oleje i inne dodane przez nas tłuszcze – nawet oleje z owoców morza – mają neutralny smak i zapach. Gdyby próbować przygotować takie chude burgery samemu w domu, byłyby naprawdę twarde i suche – wyjaśnia Alicia Califano. Obecnie laboratorium badawcze szuka firmy, która chciałaby produkować ich wynalazek na dużą skalę.

Nad zdrowym hamburgerem pracuje ponad 100-osobowy zespół, którego trzon stanowi 5 pań: Natalia Ranalli, Silvina Andrés, Carolina Pennisi Forell, Alicia Califano i szefowa Noemi Zaritzky. W ciągu 2 lat w koszu na niebezpieczne odpadki wylądowało wiele kotletów. By wypróbować kolejny przepis, za każdym razem przygotowuje się 40 burgerów. Panie przetestowały już setki formuł: reakcje mikrobiologiczne, utlenianie, konsystencję, no i, oczywiście, smak.

Ostateczna wersja jest soczysta, nie zawiera tłuszczów nasyconych. Podczas testów konsumenckich, na razie skromnych, okazało się, że smak odpowiada kiperom. Zmodyfikowane mięso sprzyja zdrowiu układu sercowo-naczyniowego, a także zmniejsza absorpcję cholesterolu. Ponieważ jako filtr nie została wykorzystana pszenica, produkt jest bezpieczny także dla osób z nietolerancją glutenu.

Może dziwić fakt, że prace nad zdrowym hamburgerem rozpoczęto w Argentynie, a nie w USA. Okazuje się jednak, że w słynącej ze świetnej jakości wołowiny Argentynie więcej ludzi wybiera szybką i tańszą wersję mięsa w wydaniu fast foodów niż tradycyjne steki czy eskalopki. Poza tym wskaźnik zapadalności na choroby serca wśród obywateli tego południowoamerykańskiego państwa jest jednym z najwyższych na świecie.

Chociaż Argentyńczycy jedzą niewiele owoców morza i produktów sojowych, mają sporo nadwyżek, ponieważ po roku 1990 nastąpił boom na tego typu pokarmy. W kategoriach dochodu z eksportu ryby i soja zaczęły całkiem skutecznie konkurować z wołowiną.

Początkowo burgery testowano na kolegach z laboratorium. Potem naukowcy zebrali grupę 40 ochotników. Trudność polegała głównie na tym, by uzyskać właściwą teksturę mięsa, którego skład chemiczny nie prowadziłby do szybkiego utleniania tłuszczu. Gdyby tak się działo, wołowina byłaby niesmaczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uwaga, będę złośliwy :)

 

Nad zdrowym hamburgerem pracuje ponad 100 osób, jego trzon stanowi jednak 5-osobowy żeński zespół: Natalia Ranalli, Silvina Andrés, Carolina Pennisi Forell, Alicia Califano i szefowa Noemi Zaritzky.

 

Komu zawiniły te biedne panie, że stanowią trzon hamburgera? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ba, to wręcz zbrodnia kanibalizmu! >:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

...Obecnie laboratorium badawcze szuka firmy, która chciałaby produkować ich wynalazek na dużą skalę....

Przerażająca perspektywa. Produkcja takiej "zdrowej żywności" powinna być zakazana albo przynajmniej poddawana ścisłej kontroli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mógłbyś napisać konkretnie(!), co masz przeciwko "wymianie" tłuszczów nasyconych na tłuszcze nienasycone oraz fitosterole w hamburgerze?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Mógłbyś napisać konkretnie(!), co masz przeciwko "wymianie" tłuszczów nasyconych na tłuszcze nienasycone oraz fitosterole w hamburgerze?

Nic. Jestem przeciwny manipulowaniu przy żywności. Coraz to wprowadza się "ulepszenia" do żywności, które potem wychodzą nam bokiem. Czytałem o frytkach produkowanych początkowo na naturalnym łoju, który ze względów zdrowotnych zastąpiono tłuszczem nasyconym. Stosowany jest obecnie w restauracjach do smażenia plus oczywiście zapach i barwnik. W odróżnieniu od naturalnego nie jełczeje / brak zapachu, akroleiny i innych naturalnych produktów rozkładu /  a więc jest "mniej szkodliwy" a przede wszystkim może być dłużej stosowany. Już napewno czytaqałeś doniesienia o jego szkodliwości. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

więc jedz to co pierwsi ludzie >;) wkurza mnie takie podejście,modyfikacje genetyczne mogą generalnie przynieść same korzyści jeśli będą stosowane z głową(a nawet jeśli na względzie będzie tylko zarobienie kasy to i tak myślę że dałyby więcej korzyści niż szkód).Jeśli coś jest większe,smaczniejsze,zdrowsze,tańsze,wytrzymalsze na szkodniki; to sprzeciwianie się rozpowszechnianiu tego czegoś tylko ze względu "na wszelki wypadek" jest głupotą;na wszelki wypadek nie wychodźmy z jaskini,na zewnątrz pada deszcz :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko widzisz, zakładanie z góry, że obróbka jest zła, zepchnęłaby nas z powrotem do jaskini i żarcia surowego mięcha...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

...( wkurza mnie takie podejście,modyfikacje genetyczne mogą generalnie przynieść same korzyści jeśli będą stosowane z głową(a nawet jeśli na względzie będzie tylko zarobienie kasy to i tak myślę że dałyby więcej korzyści niż szkód)

Dyskutujesz z sobą czy ze mną? Gdzie ja napisałem, że modyfikacje nie mogą przynieść korzyści. Chodzi o stosowanie czegokolwiek z GŁOWĄ

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jestem przeciwny manipulowaniu przy żywności. Coraz to wprowadza się "ulepszenia" do żywności, które potem wychodzą nam bokiem.

tutaj napisałeś że jesteś przeciwny manipulowaniu przy żywności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

[.... napisałeś że jesteś przeciwny manipulowaniu przy żywności.

Tak ale z kontekstu nie wynikało, że chodzi o modyfikacje genetyczne. Przeraża mnie to, że kupując kefir kupuję "mleko w proszku z kulturami żywych bakterii". Kupując hamburgera chcę mieć pewność, że kupuję coś cholernie niezdrowego co mnie doprowadzi do zawału a nie jakiś preparat o nazwie, smaku i zapachu hamburgera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie! A jak nie dostaniesz zawału, pozwiesz drani! ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

No właśnie! A jak nie dostaniesz zawału, pozwiesz drani! ;D

Chcesz powiedzieć, że nigdy nie będę miał pewniości co jem i jaki będzie skutek. Muszę pomyśleć. Może walczę z nieuchronnym?

Ale nia mam zamiaru za "to poprawione" płacić więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie byłoby zabawniej, gdybyś czasem dostrzegał, że inni robią sobie jaja? Polecam, to nie boli, a poprawia nastrój :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Zawsze traktowałem Cię z powagą. ;D 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No widzisz, wpadłem we własne sidła i sam nie wiem, co myśleć - naiwnie zakładam, że mówisz poważnie ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Specjaliści od lat alarmują, że nadmierne spożycie czerwonego mięsa przyczynia się do wielu chronicznych schorzeń. Z najnowszego numeru Archives of Internal Medicine dowiadujemy się, że spożywanie takiego mięsa wiąże się też z ryzykiem przedwczesnego zgonu.
      An Pan z Harvard School of Public Health wraz z zespołem przeanalizowali dane dotyczące zdrowia oraz zwyczajów dietetycznych ponad 121 000 Amerykanów i Amerykanek, którzy wzięli udział w dwóch długoterminowych badaniach dotyczących zdrowia. Przed badaniami wszyscy uczestnicy informowali, że nie cierpią na nowotwory ani choroby serca.
      Badania prowadzono w latach 1980-2008. W tym czasie zmarło 23 926 osób, z czego 5910 na choroby sercowo-naczyniowe, a 9464 na nowotwory. Po uwzględnieniu innych czynników związanych ze stylem życia i dietą naukowcy stwierdzili, że gdyby zmarli spożywali dziennie mniej o 1 posiłek składający się z czerwonego mięsa, to ryzyko przedwczesnego zgonu byłoby od 7 do 19 procent niższe. Oszacowano również, że 9,3% zmarłych mężczyzn i 7,6% zmarłych kobiet żyłoby dłużej, gdyby tylko codziennie przyjęli o ponad pół porcji czerwonego mięsa mniej, a zatem jego dzienne spożycie wynosiłby około 42 gramy. Zastąpienie czerwonego mięsa innymi proteinami, takimi jak białko ryb, drobiu, roślin strączkowych, odtłuszczonego nabiału i zbóż z pełnego przemiału ogranicza ryzyko przedwczesnej śmierci.
      Bardziej niebezpieczne jest spożywanie bardziej przetworzonego czerwonego mięsa od tego mniej przetworzonego.
      Uczeni podkreślają, że nie należy bać się niedoboru białka, gdyż czerwone mięso bardzo łatwo jest zastąpić innymi proteinami. Natomiast osobom obawiającym się, czy dostarczą organizmowi wystarczająco dużo żelaza warto przypomnieć, że inne badania wykazały, iż nadmiar żelaza został powiązany z poważnymi, często śmiertelnymi chorobami serca. Nie wykluczono też jego związku z nowotworami.
      Naukowcy mówią wprost - bez ryzyka można wyeliminować z diety czerwone mięso i zastąpić je rybami, drobiem, orzechami czy roślinami strączkowymi. Najlepiej sprawdza się drób oraz dieta wegetariańska.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      U pacjentów z chorobami serca, którzy zażywają obniżające poziom cholesterolu statyny, o wiele rzadziej rozwija się depresja (Journal of Clinical Psychiatry).
      Prof. Mary Whooley z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco oceniała częstość występowania depresji w grupie 965 chorych na serce osób. Okazało się, że pacjenci zażywający statyny znacznie rzadziej mieli kliniczną depresję. By dokładniej przyjrzeć się nowo odkrytemu zjawisku, przez dodatkowe 6 lat śledzono losy 776 chorych bez depresji - w grupie tej 520 osób zażywało statyny, a 256 nie. Wśród chorych leczonych statynami depresja rozwinęła się u 18,5%. Dla porównania, zdiagnozowano ją u 28% grupy niezażywającej statyn. Po przeliczeniu oznacza to, że u ludzi korzystających z dobrodziejstw statyn ryzyko wystąpienia depresji jest aż o 38% niższe.
      Whooley podkreśla, że w miarę upływu czasu różnice między grupami stawały się coraz silniej zaznaczone: u pacjentów zażywających statyny ryzyko zachorowania na depresję stawało się coraz mniejsze, a u chorych z innym planem terapeutycznym coraz wyższe. Sugeruje to, że statyny wywierają długoterminowy wpływ ochronny, być może zapobiegając miażdżycy tętnic mózgu, która w innym razie przyczyniłaby się do [rozwoju czy wpływałaby na natężenie] objawów depresyjnych.
      Statyny korzystnie wpływają na śródbłonek (wyściółkę) naczyń krwionośnych, przez co stają się one mniej sztywne i lepiej dostosowują się do zmiennych potrzeb organizmu. Trzeba jednak kolejnych studiów, by dokładniej poznać mechanizm wpływu tych leków. Pani profesor nie wyklucza również, że pacjenci zażywający statyny są ogólnie zdrowsi od osób, które ich nie łykają i z jakiegoś powodu nie bierzemy tego pod uwagę, mimo że wzięliśmy poprawkę na różne czynniki, np. palenie, aktywność fizyczną i poziom cholesterolu.
      Gdyby w przyszłości potwierdziło się, że statyny chronią przed depresją, można by w ten sposób podwyższać nastrój u pacjentów z chorobami serca i poprawiać funkcje sercowo-naczyniowe u chorych z depresją. Odkrycie dotyczące statyn wydaje się tym ważniejsze, że wcześniej Whooley wykazała, że depresyjni sercowcy rzadziej się gimnastykują i mają mniejszą motywację do brania leków, przez co rośnie ryzyko zawału czy udaru.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jedzenie smażonych pokarmów nie wiąże się z podwyższonym ryzykiem choroby sercowo-naczyniowej czy przedwczesnego zgonu, jeśli używa się do tego oliwy lub oleju słonecznikowego - przekonują naukowcy z Autonomicznego Uniwersytetu w Madrycie.
      Hiszpanie podkreślają, że ich odkrycia nie odnoszą się do innych olejów ani tłuszczów pochodzenia zwierzęcego, np. słoniny. W ich słynącym ze zdrowej śródziemnomorskiej diety kraju używa się przede wszystkim dostępnych w dużych ilościach oliwy i oleju słonecznikowego, dlatego w rejonach, gdzie w kuchni stosuje się tłuszcze stałe, a wielokrotne smażenie na tym samym oleju nie należy do rzadkości, wyniki byłyby zapewne zupełnie inne.
      Zespół prof. Pilar Guallar-Castillón analizował dane 40.757 osób w wieku od 29 do 69 lat (uczestników European Prospective Investigation into Cancer and Nutrition Study). Ich losy śledzono przez 11 lat. Na początku studium nikt nie chorował na serce. Przeszkoleni ankieterzy przeprowadzali z badanymi wywiady dotyczące diety i metod gotowania. Za smażone pokarmy uznawano potrawy, w przypadku których smażenie było jedyną metodą obróbki.
      Ochotników podzielono na 3 grupy, wyodrębnione na podstawie spożycia smażeniny. W 11-letnim okresie obserwacyjnym odnotowano 606 zdarzeń sercowo-naczyniowych i 1134 zgony. W kraju śródziemnomorskim, gdzie oliwa i olej słonecznikowy są najczęściej używanymi do smażenia tłuszczami i gdzie zarówno w domu, jak i poza nim spożywa się dużo pokarmów smażonych, nie zaobserwowano związku między konsumpcją smażeniny a ryzykiem choroby niedokrwiennej serca czy śmierci.
      Należy pamiętać, że poza olejem używanym do smażenia ważną rolę odgrywa ogólny skład diety. Trzeba pamiętać o warzywach i owocach (a tych nie brakuje w diecie śródziemnomorskiej); jeśli menu będzie ubogie w ważne dla zdrowia składniki, codzienne smażenie, nawet na oliwie i oleju słonecznikowym, na pewno nie skończy się dobrze...
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chcąc nagłośnić fakt, że we wszystkich restauracjach wprowadzono menu w języku Braille'a, Wimpy, sieć fast foodów z RPA, uciekła się do ciekawej reklamy. Widać na niej kucharza, który cierpliwie, ziarenko po ziarenku, rozkłada na 15 bułkach ziarna sezamu, tak by utworzyły wiadomości dla niewidomych w alfabecie Braille'a.
      Komunikaty są bardzo różne, np. burger dla ciebie ze 100-procentowej wołowiny. Wimpy dostarczyło hamburgery przygotowane ze specjalnie udekorowanych bułek do 3 największych instytucji dla niewidomych w RPA. Reakcje osób, którym je podano, nagrano i wpleciono w spot.
       
       
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kwasy omega-3, które występują m.in. w olejach rybich, chronią nerwy przed uszkodzeniem i przyspieszają ich regenerację. To doskonała wiadomość dla pacjentów, którzy wskutek choroby czy urazu zmagają z bólem, paraliżem czy osłabieniem siły mięśniowej.
      Naukowcy z Queen Mary, University of London, których artykuł ukazał się w Journal of Neuroscience, skoncentrowali się na komórkach nerwów obwodowych. Mogą się one regenerować, ale mimo postępów w zakresie chirurgii, dobre rezultaty osiąga się raczej przy lekkich urazach.
      Na początku Brytyjczycy przyglądali się izolowanym mysim neuronom. Rozciągając je lub pozbawiając dopływu tlenu, symulowali uszkodzenia powstające podczas wypadku lub urazu. Oba zabiegi zabiły wiele komórek, ale podanie kwasów omega-3 zadziałało jak zabezpieczenie, znacznie ograniczając śmierć komórkową. W następnym etapie akademicy badali nerw kulszowy gryzoni. Stwierdzili, że dzięki kwasom omega-3 regenerował się szybciej i w większym zakresie. Dodatkowo zmniejszało się prawdopodobieństwo zaniku mięśni w następstwie uszkodzenia nerwu.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...