Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

U osób dwujęzycznych, które funkcjonują równolegle w dwóch kulturach, zmiana języka może prowadzić do nieświadomego "przestawiania się" na inną osobowość (Journal of Consumer Research).

David Luna z Baruch College oraz Torsten Ringberg i Laura A. Peracchio z University of Wisconsin-Milwaukee badali kilka grup Latynosek. Wszystkie były dwujęzyczne, ale różniły się pod względem stopnia identyfikacji kulturowej.

Jeśli kobieta identyfikowała się zarówno z kulturą latynoską, jak i anglosaską, zaobserwowano znaczne różnice w autopercepcji, w zależności od tego, jakim językiem się w danym momencie posługiwała. Język może być wskazówką, która aktywuje specyficzne dla kultury, a więc różne ramy interpretacyjne – uważają Amerykanie.

Przełączanie pomiędzy tak zdefiniowanymi ramami interpretacyjnymi badano już wcześniej, lecz po raz pierwszy udało się wykazać, że osoby bikulturalne robią to szybciej i z większą łatwością od ludzi dwujęzycznych, którzy identyfikują się tylko z jedną kulturą.

Gdy kobiety mówiły po hiszpańsku, uznawały się za bardziej asertywne (samowystarczalne i ekstrawertywne) niż wtedy, gdy posługiwały się angielskim.

Podczas jednego z przeprowadzonych eksperymentów panie oglądały reklamy przedstawiające kobiety w różnych sytuacjach. We wszystkich spotach wykorzystywano tylko jeden język: albo hiszpański, albo angielski. Pół roku później badane oglądały ten sam zestaw reklam, ale w drugim z języków. Postrzeganie zarówno samych siebie, jak i bohaterek filmików zmieniało się w zależności od wybranego w danej sytuacji języka.

Oglądając wersję hiszpańską, jedna z respondentek uznawała główną bohaterkę reklamy za podejmującą wyzwania i niezależną kobietę, a gdy pokazywano jej wersję anglojęzyczną, ta sama osoba była, wg niej, bezsilna, samotna i zakłopotana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sposób myślenia i odnoszenia się do rzeczywistości jest indywidualny dla każdego kraju

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Idąc za tokiem rozumowania art'a można stwierdzić, że wyjeżdżając do innego kraju popełniasz samobójstwo. Ale to jest prawda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i jeszcze coś: jeśli ktoś jest introwertykiem, dużo sobie myśli wewnątrz swojego świata

- jest niemal pewne, że w którymś momencie zostanie odrzucony przez grupę, bo powie coś od serca(w j.polskim) jednak będzie to nijak zrozumiałe dla otoczenia. Mimo, że nie było to coś złego to jest jako złe interpretowane. Coś jak nerd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem introwertykiem i od sześciu lat funkcjonuję w innym kraju, posługując się przez większość czasu językiem obcym przebywając z obcokrajowcami. Ważę wypowiadane słowa i mówię to, co w tej kulturze jest akceptowalne przez moich rozmówców. Zmieniła się nie tyle moja osobowość co się mój sposób postrzegania świata i ludzi oraz zwiększył się szacunek do drugiego człowieka. Wewnątrz jestem taki sam, wściekam się po cichu ;-).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oglądając wersję hiszpańską, jedna z respondentek uznawała główną bohaterkę reklamy za podejmującą wyzwania i niezależną kobietę, a gdy pokazywano jej wersję anglojęzyczną, ta sama osoba była, wg niej, bezsilna, samotna i zakłopotana.

 

LOL.

 

rozmawiałem już w życiu z ludźmi różnych narodowości i nie zgadzam się z tym w ogóle. parę lat temu będąc na wakacjach w Hiszpanii mieszkałem przez ścianę z małżeństwem z RPA, z którymi rozmawiałem zarówno po angielsku, jak i hiszpańsku, i jakoś nie odbierałem ich za każdym razem inaczej. oni raczej mnie też nie. nie widzę powiązania języka z przypisywaniem osobom cech charakteru, którymi się nie odznaczają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś zbyt inteligentny, żeby odczuć "efekt psychologiczny".

Żartuje sobie.

Do rzeczy: jeśli kogoś nie znasz to żeby się porozumieć potrzebujesz zaczerpnąć znaczeń znanych w kulturze. A jak mogłeś kogoś poznać(choć troszkę) to już możesz odwoływać się do znaczeń, które mogłeś poznać w relacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy opisane w artykule badania zostały tak spartolone, czy też dziennikarskie streszczenie tak fatalnie zniekształciło obraz.

Twierdzenie o przemiennej zmianie osobowości skutkiem zmiany języka to nonsens. No, chyba, ze te wszystkie panie cierpiały akurat na podobną postać schizofrenii...

Traktowanie subiektywnych wypowiedzi badanych jako obiektywnej informacji to drugi nonsens.

Brakuje tu także obrazowań mózgu i istotnej informacji: od jakiego wieku te panie były dwujęzyczne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To takie sprzeczne nie jest:

Wziąłbyś sobie takiego Niemca, ni w cholere nie mógłbyś sie dogadać. Bo on(a) w swojej kulturze(niemieckiej) nie miała okazji poznać takich a takich emocji. Np. w PL mówi się "nie posiadam się z radości", a w DE nie znajdziesz odpowiednika dla tego znaczenia.

Przecież jest tak, że używając jakiegoś słowa(zwł. określającego emocje) możesz użyć pewnej tonacji<różne wariacje są dopuszczalne> głosu - i spróbuj inaczej niż rozmówca jest przyzwyczajony. Natychmiast tracisz znajomego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chodziło o język tylko o zakres wyrażanych znaczeń przypadających na poszczególne słowo.

Tłumacząc coś dosłownie - dosłownie coś cązcamułT

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Pytanie tylko czy to nie odnosi się do stereotypu jaki kierował takimi Paniami. Jeżeli były przekonane że Hiszpanki, to zdrowe, silne, stanowcze kobiety, a angielki/amerykanki są słabe i uległe, to faktycznie mogły w ten sposób postrzegać je inaczej słysząc ekwiwalentny język do uczucia/stereotypu.

A jeżeli były w ten sposób wychowywane mając za przykład niezależną hiszpankę i słabą angielkę, to oczywiście że tym nasiąknęły., czerpiąc jakieś wzorce. Często nawykamy jakimiś zachowaniami, stanami psychicznymi od innych ludzi. Uczuć także się uczymy, poznajemy je.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To prawda że po pobycie w stanach i powrocie do polski ludzie tutaj specyficznie stuknięci i dwa lata schodzi żeby zrozumieć to stuknięcie.  :'(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Daj przykład z tego forum, chyba, że tylko ja klepię z Polski.

:-\

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

napisz śliczny wątek dot. różnic postrzegania rzeczywistości Amerykanów i Polaków

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Z tego co ja wiem, a wiem niewiele, to (podobno) cholernie łatwo się tam żyje, tzn. nie martwisz się że ci nie starczy na czynsz czy jedzenie. Z własnej subiektywnej woli postrzegania oceniam A. (uogólniam, nie wszystkich, ale tych których okazję miałem poznać) na strasznych snobów i egoistów. Poza tym specyficzne podejście do życia, jak to mój kolega określił, który chyba nadal tam jest: "po prostu inaczej".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W Polsce ludzie są jacyś przymuleni , pokryci jakimś kocem martylologi, zawsze uśmiech (z wyjątkiem dzieci) jest sztucznie przyklejony coś jakby nie byli sobą, jacyś wypaleni i zmęczeni. Inna sprawa że Polskie realia życia przypominają wojnę każdego z każdym o nic a ilość złodzieji pieniędzy i czasu przebija chyba każdy kraj cywilizowany. Polacy nie potrafią działać oddolnie nie zakładają związków z sąsiadami w celu zmienienia czego kolwiek w swoim otoczeniu (np: zrobienia chodnika , parkingu, naprawy czegoś, a nawet przyjemnego spędzenia czasu oczekują że to ktoś bliżej nieokreślony to za nich zrobi - jednym słowem śpią. Cała nadzieja w tych 3 mln które wyjechały jak wrócą będą twórczą siłą organizującą się bo nie będą w stanie znieść tego umysłowego bezładu. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bez przesady :) Na całe szczęście mamy w Polsce Wrocław ;) Mnie osobiście zawsze urzeka, gdy tam przyjeżdżam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja myślę, że coś w tym jest, ale uzależnione jest od miejsca i jak ktoś słusznie zauważył, od wieku, w którym człowiek uczy się drugiego języka, generalnie - okoliczności. Co innego mówić w innym języku, co innego myśleć, a to, w jakim stopniu znajomość obcego języka modyfikuje nasze zachowanie (nie jestem pewna czy osobowość) uzależnione jest od presji (chyba), która towarzyszy nauce tegoż języka (mam tu na myśli nagły wyjazd do obcego kraju ze słabą lub żadną znajomością języka). I jest jeszcze coś zabawnego, co zauważyłam - ludzie bywają bardziej elokwentni w obcym języku niż w rodzimym:) No ale to też kwestia indywidualnych trudów życiowych pewnie:) im trudniej, tym chętniej uczymy się nowych rzeczy, czyli języka, dostosowujemy zachowanie do nowych okoliczności itp. Ale czy trwale to nas zmienia? Ktoś tu już napisał, że po dwóch latach człowiek wraca do "siebie":) Stąd chyba nie wystarczy jedno badanie na wyprowadzenie nowej reguły:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

martylologi,

       LOL

co nie zmienia faktu, że polska martyrologia ciągnie się od czasu kiedy po 123 latach zaborów pojawiliśmy się na mapie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Profesor Alon Chen stanął na czele dwóch grup badawczych – jednej z Wydziału Neurobiologii Instytutu Nauki im. Weizmanna, drugiej z Instytutu Psychiatrii im. Maxa Plancka – których celem było zbadania osobowości myszy. Chcieli dzięki temu opracować zestaw obiektywnych skal pomiarowych, który z kolei pozwoliłby lepiej zrozumieć to, co czyni zwierzęta indywidualnościami i odpowiedzieć na pytania dotyczące związku pomiędzy genami a zachowaniem. Wyniki ich badań zostały opublikowane w Nature Nerroscience.
      Naukowcy wciąż spierają się o to, jak genetyka wpływ a na nasze zachowania. Osobowość może być czymś, co spaja genetykę i epigenetykę.
      Z definicji osobowość jest czymś, co jest zarówno indywidualne, jak i w dużej mierze pozostaje stabilne przez całe życie. U ludzi osobowość określa się na podstawie szczegółowych kwestionariuszy. Zwierzęta ich, oczywiście, nie wypełnią. Zatem ich osobowość, o ile taką posiadają, można określić na podstawie zachowania.
      Naukowcy obserwowali kilka grup myszy w warunkach laboratoryjnych. Każde ze zwierząt zostało oznaczone, miało do dyspozycji żywność, schronienie, zabawki itp. Uczeni pozwolili im na pełną swobodę. Zachowanie zwierząt przez wiele dni filmowano, a następnie analizowano. W sumie naukowcy zauważyli 60 różnych rodzajów zachowania, takich jak sposób zbliżania się do innych, pogoń za innymi lub ucieczkę, dzielenie się żywnością lub też odganiania innych od niego, ukrywanie się lub eksplorację terenu itp.
      Następnie stworzono algorytm, który na podstawie zachowań miał określić osobowość każdej z myszy. Działało to nieco podobnie jak algorytmy do wyznaczania osobowości ludzi. Jak pamiętamy, u ludzi istnieje pięć czynników osobowości: neurotyczność, ekstrawersja, otwartość na doświadczenie, ugodowość i sumienność. Każdy z nich ma też swoje przeciwieństwo. Dla każdego z tych czynników przyznaje się na skali pewną liczbę punktów i na tej podstawie określa osobowość.
      Okazało się, że u myszy istnieją cztery czynniki osobowości. Również i u nich każdy z nich ma swoje przeciwieństwo. Gdy każdemu z zachowań każdej z myszy przyznano odpowiednie liczby punktów, okazało się, że myszy mają indywidualne osobowości, na podstawie których można przewidzieć ich zachowania.
      Jednak, jak pamiętamy, osobowość jest generalnie czymś niezmiennym. Naukowcy postanowili sprawdzić, czy tak jest też w przypadku myszy. By to zrobić, grupy wymieszano. To stresująca sytuacja dla zwierząt. Uczeni zaobserwowali, że niektóre z zachowań zwierząt się zmieniły, czasem zmiana była dramatyczna, jednak gdy obliczono punkty dla takich zachowań okazało się, że osobowości pozostały te same.
      Na podstawie opracowanych przez siebie liniowych skal uczeni stworzyli trójkąt osobowości, w którego rogach znajdowały się zachowania archetypiczne. Na przykład dla myszy wiejskich zachowaniem archetypicznym jest unikanie ludzi i nieżerowanie w ich obecności. Myszy miejskie są przyzwyczajone do obecności ludzi i wręcz ich szukają, by się przy nich pożywić. Gdy myszy laboratoryjne zbadano za pomocą takiego trójkąta osobowości okazało się, że te zachowania archetypiczne nie są wyuczone, a wrodzone. Zauważyliśmy, że zachowania te, wraz z wszelkimi swoimi odcieniami, są naturalne. Nie zaniknęły one u naszych myszy, mimo że od wielu pokoleń żyją one w laboratorium i prawdopodobnie nie przeżyłyby na wolności, mówi doktor Oren Forkosh.
      Kolejne analizy wykazały istnienie w mózgach myszy wzorców ekspresji genów, które pozwoliły naukowcom na zidentyfikowanie wielu genów powiązanych z konkretnymi czynnikami osobowości.
      Nasza metoda otwiera nowe możliwości badawcze. Jeśli będziemy w stanie zidentyfikować geny leżące u podstaw czynników osobowości i dowiemy się, w jaki sposób zachodzi dziedziczenie pewnych aspektów osobowości, będziemy w stanie diagnozować i leczyć problemy związane z nieprawidłowym działaniem tych genów. Być może w przyszłości uda się nawet stworzyć spersonalizowaną psychiatrię. Na przykład bylibyśmy w stanie przepisać zindywidualizowaną terapię dla osoby z depresją. Ponadto możemy użyć tej metody do porównywania osobowości wśród różnych gatunków, a to pozwoliłoby nam więcej dowiedzieć się o zwierzętach, z którymi współdzielimy świat, dodaje Forkosh.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Motywacja do aktywnej zmiany złych nawyków może prowadzić do impulsywnych zachowań (Motivation and Emotion).
      Prof. Dolores Albarracín z University of Illinois zauważyła, że osoby poddane primingowi słowami sugerującymi działanie wykazywały silniejszą tendencję do podejmowania impulsywnych decyzji, które przeszkadzały w osiągnięciu długoterminowych celów. Jeśli u kogoś podczas primingu zwiększano dostępność kategorii związanych z odpoczynkiem, nieaktywnością, łatwiej mu było unikać impulsywnych decyzji.
      Wg popularnych poglądów na samokontrolę, chcąc skutecznie sterować swoim zachowaniem, powinniśmy wytężać siłę woli, zwalczać pokusy, przezwyciężać pragnienia i kontrolować impulsy. Jak na ironię, w takich sytuacjach ludzie muszą często walczyć, by niczego nie zrobić, np. nie zjeść kawałka ciasta - podkreśla Justin Hepler. Ale czy lepiej odczekać, ile trzeba, czy też odważnie wziąć się ze sobą za bary?
      Hepler, Albarracín i zespół z Uniwersytetu Stanowego Idaho oraz Uniwersytetu Południowego Mississippi zapytali o to samo, dlatego postanowili sprawdzić, czy skuteczna samokontrola polega na aktywnym, wymagającym wysiłku osiąganiu celów, czy raczej odraczaniu zachowania do momentu, aż zakończy się przetwarzanie wystarczającej ilości informacji.
      Amerykanie przeprowadzili 2 eksperymenty. W pierwszym stosowano priming słowami kojarzonymi z działaniem (start, aktywny itp.) lub bezczynnością (stop, pauza itp.), a następnie testowano samokontrolę, mierząc wolę zrzeczenia się natychmiastowej nagrody pieniężnej na rzecz późniejszej większej. W drugim eksperymencie zastosowano podobny priming i oceniono kontrolę impulsów podczas prostej gry komputerowej.
      Ochotnicy zmotywowani do działania częściej woleli nagrodę natychmiastową od odroczonej i trudniej im było kontrolować impulsy.
      Słowa kojarzone z nieaktywnością [...] wpływają na badanych rozluźniająco. Sugeruje to, że stan relaksacji jest lepszy dla odpierania pokus - podsumowuje Albarracín.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Otyli członkowie rodzin osób, które poddały się operacji wyłączenia żołądkowego (ang. gastric bypass), także chudną. Okazuje się, że często zaczynają zdrowiej się odżywiać i więcej ćwiczyć. Naukowcy ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Stanforda uważają, że do głosu dochodzi tu społeczna zaraźliwość zmiany stylu życia.
      Okazało się, że rok po tym, jak 35 pacjentów przeszło zabieg wyłączenia żołądkowego metodą Roux (gdzie odcina się część podwpustową żołądka i łączy z jelitem cienkim), ich otyli dorośli krewni ważyli średnio 3,6 kg mniej. Poza tym zauważono, że dzieci z tych rodzin odnosiły korzyści z bliskiej relacji z pacjentem: miały niższy wskaźnik masy ciała niż można by oczekiwać na podstawie krzywej ich wzrostu.
      Zwyczajnie towarzysząc pacjentowi bariatrycznemu na wizytach przed- i pooperacyjnych [kiedy podaje mu się zalecenia odnośnie diety i trybu życia], członkowie rodzin byli w stanie zrzucić tyle zbędnych kilogramów, ilu mniej więcej pozbyliby się na medycznie kontrolowanej diecie - podkreśla dr John Morton.
      Autorzy studium podają, że kobiety z nadwagą, które przestrzegają np. diety Atkinsa czy Ornisha, w ciągu roku tracą między 2 a 5% masy ciała. W tym samym czasie otyłe kobiety i mężczyźni z rodzin chorych po wyłączeniu żołądkowym stracili 3% masy ciała. Po 12 miesiącach spadła nie tylko waga otyłych dorosłych krewnych. Zmniejszył się również obwód w pasie: średnio ze 119,3 cm do 111,7 cm.
      Spadek wagi u nieotyłych dorosłych członków rodziny był nieistotny statystycznie: chudli oni z 81,6 kg do 79,8 kg, a obwód pasa utrzymywał się na poziomie średnio 99 cm. Co ważne, bez względu na wagę, krewni ograniczali liczbę wypijanych napojów alkoholowych - z 11,4 do 0,8 miesięcznie.
      Amerykanie odnotowali, że dorośli członkowie rodzin pacjentów bariatrycznych znacząco zmienili swoje nawyki żywieniowe, m.in. ograniczając emocjonalne i niekontrolowane jedzenie. Zarówno dorośli, jak i dzieci zaczęli się więcej ruszać.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Osobowość ryby może wpływać na sposób, w jaki zostanie schwytana. Wędkarze łowiący w pobliżu wychodni albo w rejonie z podwodną wegetacją złapią najprawdopodobniej ryby nieśmiałe, natomiast na otwartych wodach ryby bardziej śmiałe (Canadian Journal of Fisheries and Aquatic Science).
      Nasze studium jako pierwsze charakteryzowało związek między techniką chwytania a jednostkową zuchwałością w populacjach dzikich ryb – chwali się Alexander Wilson z Queen's University.
      Kanadyjczycy badali osobowości bassów pręgowanych (Lepomis macrochirus), które złapano albo na wędkę, albo za pomocą niewodu dobrzeżnego, czyli ciągnionej włokowej sieci rybackiej. Dzikie ryby schwytane na haczyk były bardziej nieśmiałe od dzikich ryb bassowatych, które trafiły do sieci. Kiedy jednak grupę ryb złapanych w sieć wypuszczono do dużego zbiornika pod gołym niebem, zuchwałe osobniki częściej łapały się na wędkę na otwartych wodach.
      Podsumowując: wędkarze wybierający zaciszne łowiska schwytają ryby nieśmiałe, a rybacy z włókiem rozprzowym (to inna nazwa niewodu dobrzeżnego) lub wędkarze preferujący otwarte wody złowią przede wszystkim ryby śmiałe.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Już pojedyncza duża dawka psylocybiny, aktywnego środka występującego w grzybkach halucynogennych, może zmienić osobowość na wiele miesięcy. Naukowcy z Johns Hopkins University zaobserwowali, że u 60% badanych zmiany osobowości były obserwowane przez co najmniej rok.
      Jak na łamach Journal of Psychopharmacology poinformowali uczeni, długotrwałe zmiany obserwowano w tej części osobowości, którą psychologowie określają jako otwartość na doświadczenia. To, zgodnie z teorią „wielkiej piątki", jeden z pięciu elementów osobowości, którą tworzą też neurotyczność, ekstrawersja, ugodowość i sumienność.
      Z otwartością na doświadczenia wiążą się m.in. wyobraźnia, pojęcia z zakresu estetyki, uczucia, idee abstrakcyjne. Zwykle po 30. roku życia ten element osobowości jest już ukształtowany i nie zachodzą w nim większe zmiany. Tymczasem u 60% z 51 badanych duża dawka psylocybiny doprowadziła do znaczących zmian.
      Zwykle, jeśli cokolwiek dzieje się z otwartością na doświadczenia, to jest to jej redukowanie w miarę starzenia się - mówi profesor psychiatrii Roland G. Griffiths.
      Badani brali udział w od dwóch do pięciu ośmiogodzinnych sesji z narkotykami. Kolejne sesje były oddalone od siebie w czasie o co najmniej trzy tygodnie. Uczestników eksperymentu poinfomowano, że otrzymają od średnich do dużych dawek psylocybiny podczas jednej z sesji. Jednak ani oni, ani uczeni obserwujący ich zachowanie nie wiedzieli, kiedy badanym podano narkotyk.
      Podczas każdej z sesji badani mieli położyć się na kanapie, nałożyć na oczy opaskę, która odcinała ich od bodźców wzrokowych, na uszach mieli słuchawki z muzyką, a ich zadaniem było skupienie się na wewnętrznych doznaniach.
      Po każdej z sesji uczestnicy znajdowali się pod nadzorem psychologów przez 1-2 miesięcy, a po zakończeniu eksperymentów nadzorowano ich przez 14 miesięcy.
      Niemal wszyscy z badanych uważali się za osoby aktywne pod względem duchowym (regularnie uczestniczyli w nabożeństwach, modlitwach lub medytacjach). Ponad połowa miała wykształcenie wyższe. Do eksperymentów wybrano zdrowe psychicznie osoby, które podlegały szczegółowemu monitoringowi.
      Profesor Griffiths uważa, że na podstawie badań można stwierdzić, iż psylocybina trwale zmienia osobowość, gdyż większość badanych wykazywała te oznaki przez ponad rok. Uczony nie jest jednak pewien, czy wyniki eksperymentu można przenieść na całą populację.
      Jednocześnie Griffiths ostrzega przed potencjalnie groźnymi skutkami zażywania tego środka. Badani, podczas fragmentów dni sesji z narkotykami doświadczali lęku i niepokoju. Co prawda żaden z nich nie doznał krzywdy, ale trzeba pamiętać, że znajdowali się oni w ściśle kontrolowanym środowisku. W innych warunkach skutki mogłoby być gorsze.
      Profesor uważa, że psylocybina możne zostać wykorzystana w terapii. Obecnie naukowiec bada, czy nie udałoby się zastosować jej u pacjentów chorujących na nowotwory, pomagając im przezwyciężyć depresję i lęki związane z poznaniem diagnozy. Nie wyklucza też, że pomoże ona rzucić nałóg osobom uzależnionym od tytoniu.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...