Sign in to follow this
Followers
0
-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
W Wielkim Zderzaczu Hadronów wykonano pierwsze dedykowane pomiary masy bozonu Z. Naukowcy wykorzystali przy tym dane ze zderzeń protonów, które były przeprowadzane w eksperymencie LHCb podczas drugiej kampanii naukowej w 2016 roku. Przeprowadzone w CERN-ie badania to jednocześnie duży postęp w precyzji pomiarów LHC. Pokazuje bowiem, że z tak złożonego środowiska, jakie pojawia się w wyniku zderzeń wysokoenergetycznych protonów, można wyłowić niezwykle precyzyjne dane dotyczące poszczególnych cząstek.
Bozon Z to masywna elektrycznie obojętna cząstka, która pośredniczy w oddziaływaniach słabych, jednych z czterech podstawowych oddziaływań natury. Została ona odkryta w CERN-ie ponad 40 lat temu i odegrała ważną rolę w potwierdzeniu prawdziwości Modelu Standardowego. Jej precyzyjne pomiary, podobnie jak dokładne dane na temat wszystkich cząstek elementarnych, pozwalają nam lepiej poznać fizykę oraz poszukać zjawisk, które mogą wykraczać poza obowiązujące modele.
Na podstawie rozpadów 174 000 bozonów Z zarejestrowanych w LHCb stwierdzono obecnie, że masa spoczynkowa tej cząstki wynosi 91 184,2 megaelektronowoltów (MeV), a precyzja pomiaru wynosi ± 9,5 MeV. Takie wyniki są zgodne z pomiarami wykonanymi w poprzedniku LHC, zderzaczu LEP – gdzie przeprowadzano zderzenia elektronów i pozytonów – oraz w nieczynnym już amerykańskim Tevatronie, który zderzał protony i antyprotony. Co więcej, precyzja obecnego pomiaru jest zgodna z precyzją Modelu Standardowego, wynoszącą 8,8 MeV.
Dotychczas najdokładniejszy wynik – 91 187,6 ± 2,1 MeV – dały pomiary w LEP.
Najnowsze osiągnięcie otwiera drogę do jeszcze bardziej precyzyjnych pomiarów, jakich będzie można dokonać za pomocą przyszłego High-Luminosity LHC oraz do pomiarów za pomocą eksperymentów CMS i Atlas. Wyniki pomiarów z różnych eksperymentów wykonywanych w LHC są od siebie niezależne, co oznacza, że ich średnia wartość będzie obarczona jeszcze mniejszym marginesem niepewności.
High-Luminosity LHC może potencjalnie dokonać jeszcze bardziej dokładnych pomiarów bozonu Z niż LEP. Na początku pracy LHC wydawało się to niemożliwe, mówi rzecznik prasowy LHCb Vincenzo Vagnoni.
Źródło: Measurement of the Z-boson mass, https://arxiv.org/abs/2505.15582
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Niewielka pokryta lawą planeta co 30,5 godziny traci tyle materiału, że wystarczyłoby go na wzniesienie Mount Everest. Astronomowie z Massachusetts Institute of Technology odkryli planetę, która szybko rozpada się na ich oczach. Położona jest w odległości około 140 lat świetlnych od Ziemi. Jest wielkości Merkurego, jednak znajduje się 20-krotnie bliżej swojej gwiazdy, niż Merkury, i obiega ją w ciągu 30,5 godziny. Przy tak niewielkiej odległości planeta prawdopodobnie pokryta jest gotującą się magmą, która ciągle odparowuje w przestrzeń kosmiczną.
Naukowcy zauważyli niezwykłą planetę za pomocą Transiting Exoplanet Survey Satellite (TESS). To teleskop kosmiczny, którego celem jest poszukiwanie pobliskich planet na podstawie ich przejścia na tle gwiazdy macierzystej. W danych z TESS uwagę uczonych zwrócił nietypowy tranzyt, którego siła sygnału zmieniała się wraz z kolejnymi przejściami planety na tle gwiazdy. Szczegółowe badania potwierdziły, że sygnał pochodzi z bliskiej gwieździe planety, która ciągnie za sobą ogon materiału na podobieństwo komety. Długość tego ogona jest gigantyczna. Rozciąga się on na 9 milionów kilometrów, niemal połowę długości orbity planety, mówi Marc Hon z Kavli Institute of Astrophysics and Space Research.
Planeta bardzo szybko traci materiał. Biorąc pod uwagę jej rozmiary i masę, astronomowie obliczają, że całkowicie rozpadnie się w ciągu 1–2 milionów lat. Mieliśmy szczęście, że ją w tym momencie zauważyliśmy. To jej ostatni oddech, dodaje Avi Shporer z TESS Science Office.
Planeta BD+05 4868 Ab została odkryta przypadkiem. Uczeni nie poszukiwali takiego szczególnego obiektu. Prowadzili typowe badania i zwrócili uwagę na niezwykły sygnał. Typowe sygnały z tranzytów to krótkie, regularne spadki jasności gwiazdy, które wskazują, że jakiś obiekt co jakiś czas przechodzi przed gwiazdą, blokując część jej światła. W przypadku BD+05 4868 Ab naukowcy spostrzegli, że o ile do spadków jasności dochodzi co 30,5 godziny, to jasność gwiazdy wraca do normy przez dłuższy czas. To wskazywało na rozciągniętą strukturę podążającą za obiektem, przesłaniającym gwiazdę. A jeszcze bardziej intrygujący był fakt, że za każdym razem kształt wykresu spadku jasności był inny, więc naukowcy stwierdzili, że ta rozciągnięta strukturą za każdym razem musi mieć inny kształt.
Taki tranzyt jest typowy dla komety z długim warkoczem. Jednak było mało prawdopodobne, by taki warkocz – który w przypadku komety składa się z gazu i lodu – przetrwał tak długo w tak niewielkiej odległości od gwiazdy. Co innego, gdyby były to ziarna minerałów odparowane z planety, wyjaśnia Marc Hon.
Naukowcy obliczają, że temperatura na powierzchni planety wynosi około 1600 stopni Celsjusza. Znajdujące się tam minerały gotują się i odparowują, tworząc długi pyłowy ogon ciągnący się za planetą. Do takiego stanu rzeczy przyczynia się niewielka, mniejsza od Merkurego, masa planety. Jest ona na tyle mała, że planeta nie jest w stanie utrzymać atmosfery, która w jakimś stopniu by ją chroniła. To bardzo mały obiekt o bardzo słabej grawitacji. Łatwo więc traci masę, co dodatkowo osłabia jego grawitację, więc traci masę jeszcze łatwiej.
BD+05 4868 Ab to zaledwie czwarta znana nam rozpadająca się planeta. Trzy poprzednie zostały odkryte ponad 10 lat temu przez Teleskop Kosmiczny Keplera. BD+05 4868 Ab ma z nich najdłuższy ogon i generuje najsilniejszy sygnał tranzytu. To zaś wskazuje, że proces rozpadu ma tam znacznie bardziej dramatyczny przebieg niż na trzech pozostałych planetach.
Dzięki temu, że nowo odkryta planeta znajduje się bardzo blisko gwiazdy macierzystej, jest idealnym celem dla Teleskopu Webba, za pomocą którego można będzie zbadać skład jej warkocza, a zatem dowiedzieć się, jaki minerały znajdują się na planecie.
Hon już tego lata rozpocznie obserwacje BD+05 4868 Ab za pomocą Webba. To unikatowa okazja, by bezpośrednio zbadać skład skalistej planety pozasłonecznej. To wiele nam powie o różnorodności takich planet i potencjalnych szansach na istnienia na nich życia, cieszy się uczony.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Masa neutrina jest co najmniej milion razy mniejsza niż masa elektronu, informują naukowcy z Karlsruhe Tritium Neutrino (KATRIN). Badania określiły nową górną granicę możliwej masy neutrino na podstawie 36 milionów pomiarów. Dzięki nim wiemy, że wynosi ona nie więcej niż 0,45 elektronowolta (eV). Masa elektronu, kolejnej z najlżejszych cząstek elementarnych, to 511 000 elektronowoltów.
Neutrino jest jedyną cząstką elementarną, której masy nie znamy. Zdobycie wiedzy na jej temat pozwoli na zbadanie, w jaki sposób neutrina nabywają masę. Czy – jak inne cząstki – dzięki oddziaływaniu z polem Higgsa, czy też w jakiś inny, nieznany dotychczas sposób. Poznanie masy neutrino powinno też zdradzić, w jaki sposób neutrina narodziły się w czasie Wielkiego Wybuchu i jak wpłynęły na formowanie się galaktyk.
Nowa górna granica masy oznacza doprecyzowanie wcześniejszych badań przeprowadzonych przez KATRIN. W 2022 roku naukowcy pracujący przy tym eksperymencie stwierdzili, że górną granicą masy neutrino jest 0,8 eV. Teraz międzynarodowy zespół złożony z ponad 140 naukowców przeanalizował dane z 259 dni pracy KATRIN i jeszcze bardziej doprecyzował pomiary.
Eksperyment KATRIN Collaboration wykorzystuje rozpad beta trytu. Podczas niego dochodzi do emisji elektronu i antyneutrina. Antycząstki mają taką samą masę jak odpowiadające im cząstki, więc badania antyneutrina pozwalają określić masę neutrina. Jednak neutrina niemal nie wchodzą w interakcje z materią. Ich badanie (i badanie antyneutrin) jest niezwykle trudne. W ramach eksperymentu KATRIN badany jest więc elektron, nie neutrino.
Rozpad beta trytu to jeden z najmniej energetycznych rozpadów beta. Emitowane w jego trakcie elektron i neutrino unoszą łącznie 18,6 keV energii. Elektron trafia do 200-tonowego spektroskopu długości 23 metrów, o którego niezwykłym transporcie na miejsce montażu informowaliśmy kilka lat temu. Spektroskop bada widmo energii elektronu, jeśli precyzyjnie je poznamy, będziemy wiedzieli ile brakuje ze wspomnianych 18,6 keV, zatem ile energii przypadło na neutrino. Brzmi to prosto, ale jest niezwykle skomplikowanym zadaniem.
Eksperyment KATRIN zakończy działanie jeszcze w bieżącym roku. Naukowcy będą wówczas dysponowali danymi zebranymi z 1000 dni. Spodziewają się, że obniżą górną granicę masy neutrino do 0,3 eV, a może nawet do 0,2 eV. To i dobra, i zła wiadomość. Coraz lepiej poznajemy bowiem masę neutrino, ale nie znamy jej dokładnej wartości. Gdyby było to bliżej 1 eV, to eksperymenty takie jak KATRIN mogłyby dać nam ostateczną odpowiedź. Jednak teraz wiemy już, że potrzebne będą znacznie bardziej precyzyjne urządzenia, niż te, którymi obecnie dysponujemy.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Jednym z najważniejszych czynników, który znacząco oddziałuje na wycenę diamentu, jest jego masa wyrażona w karatach. Karat, oznaczany skrótem kt, to specyficzna jednostka miary, używana do określania wielkości diamentów oraz innych kamieni szlachetnych.
Historia i pochodzenie jednostki karat
Jednostka miary, jaką jest karat, pełni istotną funkcję w branży jubilerskiej, zwłaszcza w przypadku diamentów i innych kamieni szlachetnych. Nazwa „karat” pochodzi od drzewa zwanego szarańczyn strąkowy, znanego również jako karob. W starożytności, na Bliskim Wschodzie, nasiona karobu były używane jako odważniki do ważenia kamieni szlachetnych, ponieważ cechowały się one niezwykłą regularnością masy – każde ziarno ważyło około 0,2 grama. To właśnie ta właściwość sprawiła, że nasiona te stały się podstawą do określenia jednostki masy kamieni szlachetnych, która przetrwała do dziś.
Karat jako miara masy diamentów
W jubilerstwie karat metryczny (ct) jest standardową jednostką miary masy diamentów. Jeden karat odpowiada 200 miligramom, czyli 0,2 grama. Warto zauważyć, że choć karat określa wagę kamienia, nie odnosi się bezpośrednio do jego wielkości. Dwa diamenty o tej samej masie mogą mieć różne wymiary, w zależności od ich gęstości, kształtu i szlifu. Dlatego karat jest tylko jednym z wielu czynników, które wpływają na ocenę i wycenę diamentów.
Zasada 4C – karat jako jeden z najważniejszych parametrów
Karat jest jednym z czterech podstawowych kryteriów, znanych jako zasada 4C, które mają decydujący wpływ na wartość diamentu. Oprócz masy, na cenę diamentu wpływają także jego czystość, kolor i szlif, które wspólnie determinują jakość i piękno kamienia.
W przypadku diamentów o większej masie nawet niewielka różnica w wadze może znacząco podnieść ich wartość, co jest szczególnie istotne przy ocenie rzadkich i dużych egzemplarzy. Dlatego precyzyjne określenie masy jest niezwykle ważne w procesie wyceny kamienia, a dokładność pomiaru jest niezwykle ważna, aby zapewnić sprawiedliwą ocenę jego wartości rynkowej. Co więcej, waga w karatach jest jednym z parametrów, który jest szczególnie brany pod uwagę przez kolekcjonerów i inwestorów, poszukujących diamentów o wyjątkowej jakości.
Przykłady i znaczenie masy diamentu
Największy diament, jaki kiedykolwiek odkryto – Cullinan – miał imponującą masę 3106 karatów, co odpowiada około 621,2 gramom. Diamenty o tak ogromnej masie są niezwykle rzadkie i stanowią nie tylko skarb o ogromnej wartości historycznej, ale także finansowej, często stając się obiektem zainteresowania kolekcjonerów i muzeów na całym świecie.
Warto również wspomnieć, że masa diamentu jest precyzyjnie mierzona i podawana z dokładnością do dwóch miejsc po przecinku, co pozwala na bardzo dokładne określenie jego wagi, a tym samym znacząco wpływa na jego wycenę. Ta precyzja jest istotna, zwłaszcza przy obrocie diamentami, gdzie nawet najmniejsza różnica w masie może prowadzić do znacznych różnic w cenie biżuterii, podkreślając tym samym unikalność każdego egzemplarza.
Gdzie najlepiej kupować diamenty?
Diamenty najlepiej kupować w renomowanych i zaufanych sklepach jubilerskich, które oferują certyfikowane kamienie szlachetne. Certyfikaty, takie jak te wydawane przez GIA (Gemological Institute of America), gwarantują autentyczność i jakość diamentu. Można również rozważyć zakup diamentów na aukcjach, które często oferują unikatowe i rzadkie egzemplarze. Godnym polecenia miejscem do zakupu diamentów jest atelier House of Diamond, które oferuje diamenty i biżuterię najwyższej jakości, opatrzone certyfikatami GIA lub IGI.
Ważne jest, aby unikać zakupów od niezweryfikowanych sprzedawców, szczególnie online, gdzie ryzyko oszustwa jest wyższe. Najważniejsze jest upewnienie się, że sprzedawca jest godny zaufania, a diament posiada pełną dokumentację, co zapewnia bezpieczeństwo inwestycji.
Podsumowując, masa diamentów jest określana w karatach, jednostce miary, która ma swoje korzenie w starożytnych metodach ważenia kamieni szlachetnych na Bliskim Wschodzie. Dziś karat jest międzynarodowym standardem w branży jubilerskiej, a jego precyzyjne określenie ma ogromne znaczenie dla wyceny diamentów. Warto pamiętać, że diamenty o większej masie są nie tylko bardziej wartościowe, ale także trudniejsze do znalezienia, co dodatkowo podnosi ich cenę na rynku jubilerskim.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Sonda Gaia odkryła 55 gwiazd, które z dużą prędkością zostały wyrzucone z gromady R136, znajdującej się Wielkim Obłoku Magellana, galaktyce satelitarnej Drogi Mlecznej. Odkrycie oznacza, że liczba gwiazd uciekających z gromady jest 10-krotnie większa niż dotychczas przypuszczano. Do wyrzucenia gwiazd może dochodzić w młodych gromadach w wyniku bliskich spotkań znajdujących się tam nowo narodzonych gwiazd.
Naukowcy z Uniwersytetów w Lejdzie, Amsterdamie i Uniwersytetu Radbound odkryli, że młoda gromada R136 w ciągu około 2 milionów lat pozbyła się nawet 1/3 z najbardziej masywnych gwiazd. Zostały one wyrzucone z gromady z prędkością przekraczającą 100 000 km/h. Niektóre z nich dotarły na odległość nawet 1000 lat świetlnych, zanim zakończyły życie jako supernowe.
Zaskakująca była nie tylko duża liczba gwiazd i ich prędkość, ale również fakt, że doszło do dwóch epizodów ich wyrzucania. Pierwsze takie wydarzenie miało miejsce około 1,8 miliona lat temu, gdy gromada powstała. Epizod ten odpowiada wydarzeniom, jakie mają miejsce podczas powstawania gromad gwiazd. Jednak do drugiego wyrzucenia gwiazd doszło zaledwie 200 000 lat temu i wydarzenie to ma zupełnie inną charakterystykę. Na przykład gwiazdy wyrzucone podczas drugiego epizodu poruszają się wolniej i nie zostały wystrzelone w przypadkowych kierunkach, wyjaśnia doktorant Mitchel Stoop, który stał na czele grupy badawczej.
Zdaniem naukowców do drugiego epizodu doszło w wyniku interakcji R136 z inną gromadą, którą odkryto w 2012 roku. Ten drugi epizod może być sygnałem, że w niedługiej przyszłości dojdzie do połączenia się obu gromad.
Masywne gwiazdy szybko kończą życie jako supernowe. Zwykle istnieją kilka milionów lat i eksplodują w tych samych regionach, w których się narodziły. R136 to wyjątkowa gromada. Zawiera setki tysięcy gwiazd, w tym i takie o masie do 300 mas Słońca. Stanowi on część wielkiego regionu formowania gwiazd o średnicy 5 milionów lat świetlnych. Nigdy wcześniej nie odnotowano też, by tak duża liczba szybko poruszających się gwiazd opuszczała tę samą gromadę.
Teraz, gdy zaobserwowaliśmy, że 1/3 masywnych gwiazd została wyrzucona z obszaru, w którym powstały – a tym samym zaczęły one wywierać wpływ na dalsze regiony – możemy przypuszczać, że wpływ masywnych gwiazd na ewolucję i strukturę galaktyk jest większy, niż dotychczas sądziliśmy. Możliwe nawet, że takie uciekające gwiazdy narodzone we wczesnym wszechświecie miały ważny udział w procesie rejonizacji, kiedy rozproszony wodór został ponownie zjonizowany, stwierdza współautor badań, Lex Kaper.
Gaia znajduje się w odległości 1,5 miliona kilometrów od Ziemi. Zadaniem sondy jest precyzyjne określanie pozycji, prędkości i kierunku ruchu ponad miliarda gwiazd. Holenderscy naukowcy chcieli przetestować możliwości teleskopu, więc na obiekt badań wybrali R136, który leży w odległości 160 000 lat świetlnych od Ziemi. To granica możliwości Gai. R136 powstała niedawno, więc wystrzelone z niej gwiazdy znajdują się tak blisko, że bardzo trudno jest je zidentyfikować. Jeśli jednak znajdzie się wystarczająco dużo takich gwiazd, można przeprowadzić wiarygodne modelowanie statystyczne, wyjaśnia Alex de Koter. Gaia spisała się wyjątkowo dobrze, dostarczając danych, które zaskoczyły naukowców.
« powrót do artykułu
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.