Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Xerox drukuje "masłem orzechowym"

Rekomendowane odpowiedzi

Xerox zaprezentował prototypowy atrament z suchego żelu. Jest on przeznaczony do  drukarek cyfrowych i pozwala nanosić wydruki praktycznie na każdą powierzchnię. Nowa technologia ma w przyszłości zrewolucjonizować druk atramentowy.

Jak mówi Steve Hoover, dyrektor Xerox Research Center Webster: Dzisiejsze systemy dobrze sprawdzają się w wielu zastosowaniach, a drukarki offsetowe wybierane są do innych zadań. Możliwość drukowania niemal na każdej powierzchni powoduje, że drukarki cyfrowe również mogą być używane wszędzie. Atrament z suchego żelu ma zalety obu systemów - pozwala na tworzenie szybkich, tanich wydruków jak drukarki offsetowe oraz na personalizację wydruku, jak w drukarkach cyfrowych.

Nowy atrament zachowuje nadany mu kształt na niemal każdej powierzchni, ponieważ jego bazy, w przeciwieństwie do innych atramentów, nie stanowi woda. Suchy żel ma konsystencję masła orzechowego. Jest podgrzewany przez  głowice drukarki i staje się płynny. Następnie dysze wystrzeliwują żel, który natychmiast jest utwardzany na wydruku za pomocą światła ultrafioletowego. Żel nie spływa z drukowanej powierzchni, nie wymaga suszenia, ani systemów odprowadzających parę. Proces wydruku przebiega więc bardzo szybko.

Na potrzeby żelu Xerox opracował też nowe głowice drukujące. Są one 10-krotnie bardziej wytrzymałe od współcześnie używanych głowic. Ponadto jedna głowica w ciągu sekundy jest w stanie nanieść 40 milionów kropli atramentu. Co więcej poszczególne głowice można łączyć, tworząc długie listwy drukujące.

Hoover zastrzega jednak, że nowa technologia wciąż znajduje się w fazie badań. Zauważa przy tym, że już teraz wiadomo, iż pozwoli ona na zastosowanie drukarek atramentowych tam, gdzie dzisiaj są one nieobecne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

xerox ma niesamowite pomysly, to jednyna chyba firma na rynku , ktora tyle pieniedzy inwestuje w badania i poszukiwnaia nowatorskich rozwiazan. wielokrotnego uzytku papier, teraz te tusze. oni na prawde maja leb na karku!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś mówiło się o drukarkach żelowych. Miały być lepsze od atramentówek, dawać lepsze wydruki, okazało się jednak, że jakość wydruków wcale nie była lepsza, a wręcz przeciwnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Kiedyś mówiło się o drukarkach żelowych. Miały być lepsze od atramentówek, dawać lepsze wydruki, okazało się jednak, że jakość wydruków wcale nie była lepsza, a wręcz przeciwnie

 

Ale za to malusie pojemniki z chipem. ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Berliński urolog profesor Frank Sommer wyświadczył przysługę wszystkim mężczyznom, którzy nie znoszą zakupów i najchętniej omijaliby okolice sklepów szerokim łukiem. Wg 42-letniego Niemca, mężczyzna plus zakupy równa się niepłodność...
      Naukowcy odkryli bowiem, że na niektórych paragonach kasowych znajduje się wystarczająco dużo bisfenolu A (ang. bisphenol A, BPA), by zaburzyć męską równowagę hormonalną. Dzieje się tak, ponieważ bisfenol jest słabym estrogenem. BPA wchodzi w skład substancji, dzięki której tusz staje się widoczny na wrażliwym na ciepło papierze termicznym. Wystarczy potrzymać wydruk w ręku, a potem dotknąć dłonią ust lub coś zjeść.
      BPA może przesunąć męski profil hormonalny w kierunku estrogenów. W dłuższej perspektywie prowadzi to do zmniejszenia libido, wzrostu brzuszka zamiast mięśni i ma niekorzystny wpływ na erekcję oraz potencję.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na amerykańskim Wake Forest University powstało inspirowane drukarką atramentową urządzenie, które umożliwia bezpośrednie pokrycie poparzeń czy ran komórkami skóry i tkanki łącznej. Uszkodzone miejsce zostaje skutecznie zabezpieczone, przez co wielu postrzega ten wynalazek jako alternatywę dla przeszczepów i ratunek dla ofiar pożarów, wojen lub stopy cukrzycowej.
      Dotąd aparat testowano wyłącznie na myszach. Teraz zamontowano go na ramie, którą można zawiesić nad pacjentem. Na wstępie laser określa rozmiar, głębokość i kształt rany. Potem dosłownie nadrukowujemy na nią komórki. Jesteśmy w stanie umieścić odpowiednie komórki tam, gdzie powinny trafić – wyjaśnia pracujący nad projektem doktorant Kyle Binder. Testy na gryzoniach pokazały, że dzięki bioprintingowi skóra goi się prędko i bezpiecznie, czym wynalazcy nie omieszkali się zresztą pochwalić na ostatnim Translational Regenerative Medicine Forum.
      Jak donosi Binder, cała rana zasklepia się w zaledwie 2-3 tygodnie. Gdy u innych myszy usuwano płat skóry podobnej wielkości, bez sprejowania lezja goiła się przez 5 tygodni.
      Uniwersyteckie Centrum Medyczne będzie się ubiegać o pozwolenie od amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA) na prowadzenie testów na ludziach. Najpierw jednak z drukarką zapoznają się świnie, których skóra przypomina ludzką. Akademicy współpracują z Instytutem Medycyny Regeneracyjnej Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych, ponieważ w zamyśle ich rozwiązania mają posłużyć m.in. rannym żołnierzom.
      Podczas eksperymentów zespół Bindera rozpuszczał kawałki skóry, oddzielając w ten sposób i oczyszczając różne typy komórek, w tym fibroblasty (komórki tkanki łącznej właściwej) i keratynocyty (komórki naskórka biorące udział w keratynizacji). Po zakończeniu tego etapu umieszczano je w pożywce, gdzie miały się namnażać. Ostatecznie wszystko trafiało do drukarki, która najpierw nakładała warstwę fibroblastów, a następnie keratynocytów.
      Wynalazek może uratować życie poważnie poparzonym chorym, którzy umierają w ciągu dwóch tygodni, chyba że przejdą przeszczep skóry. Nie da się też ukryć, że po zabiegu tym pozostają blizny, a wtryskiwane komórki doskonale wpasowują się w otaczającą tkankę, prawdopodobnie dlatego, że w spreju znajdują się również komórki macierzyste.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Lyssa Rosenberg, trenerka zwierząt z Nowego Jorku, uczy swoją półterierkę wykonywania prostych poleceń zapisanych na kartce.
      Willow udaje martwą, gdy zobaczy komendę "bang", wyrzuca w górę łapę po odcyfrowaniu hasła "machaj" oraz przysiada w żebrzącej pozycji na polecenie "siad". Właścicielka, która szkoli psy do reklam i zdjęć, utrzymuje, że jej czworonóg potrafi wykonać aż 250 sztuczek. Kiedyś żartowałam, że nauczę ją nalewania mi martini. Potem założyłam się z przyjacielem, że mogłabym nauczyć Willow czytać. Obiecał mi podróż do Meksyku, jeśli się to uda.
      Po 6 tygodniach suka zaczęła rozpoznawać słowa i reagować na nie. Nie chodzi o działanie uruchamiane przez mój charakter pisma. Znajomi przygotowali wyrazy opanowane przez Willow w formie komputerowego wydruku i reagowała także na nie. Wygląda na to, że Rosenberg może już zacząć pakować walizki...
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Flinstonom zapewne bardzo podobałby się ten pomysł: drukowanie glinianych naczyń za pomocą zaawansowanych drukarek 3D, które zakończyłby proces zwykłego wypalania. To niezwykłe połączenie tradycji z nowoczesnością zawdzięczamy badaczom z Uniwersytetu Waszyngtońskiego w Seattle (UW).
      Pięć lat temu Mark Ganter, profesor inżynierii mechanicznej, zaczął ze swoimi studentami eksperymentować z zastępnikami dla drogich materiałów dla artystów. W efekcie powstała autorska mieszanka proszku ceramicznego, rozdrobnionego cukru i maltodekstryny/alkoholu poliwinylowego. Normalnie surowce te kosztują od 30 do 50 dol. za funt [0,45 kg]. Nasze materiały kosztują mniej niż 1 dol. za funt. Ponieważ Ganter jest wieloletnim entuzjastą i praktykiem druku 3D, zamierza za darmo udostępniać swoje receptury. Dzięki temu uda się upowszechnić druk trójwymiarowy wśród artystów (na razie korzystają z niego technologiczne gałęzie przemysłu, np. lotnictwo lub producenci butów do biegania).
      Prowadząc zajęcia ze studentami, do tej pory Ganter nie mógł pozwalać im na swobodne eksperymentowanie z prototypami, skoro materiały były tak drogie. Gdy jednak funt kosztuje dolara, nie dbam o to. Zachęcam ich do wypróbowywania nowych rzeczy.
      Drukarki z Solheim Rapid Manufacturing Laboratory opierają się na technologii atramentówek i wyglądają jak fotokopiarki, które "wypluwają" twarde przedmioty. Dysze wypełnia się substancją wiążącą, która pokrywa cienką warstwę proszku. Wystarczy zaprojektować żądany kształt na komputerze, a następnie przesłać plik do drukarki. Drukowanie warstwa po warstwie trwa od 10 min do godziny. Pojedyncza warstwa ma grubość kartki papieru. Na koniec trzeba zdmuchnąć nadmiar proszku i gotowe!
      Zespół z UW opracował 3 rodzaje proszków ceramicznych. Można je już kupić w okolicznych sklepach z materiałami dla rzeźbiarzy. Profesor podkreśla, że używanie do druku materiałów innych niż zalecane przez producenta prowadzi, oczywiście, do utraty gwarancji. Naukowcy potrafią na szczęście sami naprawić swój sprzęt, poza tym ryzyko uszkodzenia nie jest wcale takie duże, gdyż stosowany środek jest dość podobny do oryginału.
      Początkowo Ganter, Duane Storti i Ben Utela pracowali nad biomedycznymi zastosowaniami druku 3D – nad cyfrowym uzyskiwaniem implantów stomatologicznych z tlenku glinu. Po przesłaniu projektu do drukarki oprogramowanie dzieli obiekt na warstwy o grubości od 0,00762 do 0,03302 cm. Ekipa z Seattle zdecydowała się na jeden wymiar - 0,0127 cm. Warstwa proszku odpowiadająca grubości cyfrowej warstwy jest rozpylana na podłożu. Potem zaczyna się rozprowadzanie substancji wiążącej. Kiedy podstawka drukarki się obniża, cały cykl rozpoczyna się na nowo. Po otrzepaniu z nadmiaru proszku prototyp można zaimpregnować woskiem, żywicą epoksydową, klejem cyjanoakrylowym czy elastomerem lub po prostu pomalować.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W należącym do Xeroksa Palo Alto Research Center (PARC) powstał papier do drukarek, który można wielokrotnie używać. Zawiera on specjalne molekuły, które reagują na ultrafioletowe światło emitowane przez listwę drukującą drukarki. W ten sposób powstaje wydruk. Jednak po 24 godzinach molekuły wracają do swojego poprzedniego stanu i litery zanikają. Papier można wykorzystać więc ponownie.
      Przedstawiciele PARC mówią, że nowy papier przyda się przede wszystkim w biurach, gdzie drukuje się olbrzymie ilości dokumentów używanych jedynie przez kilka minut. W wielu firmach dzieje się tak np. z pocztą elektroniczną, która jest przenoszona na papier, czytana, a później kartka trafia do kosza.
      Zauważyliśmy, że gwałtownie rośnie liczba dokumentów drukowanych w biurach. Pracownicy używają ich jednak tylko przez godzinę lub dzień, a później wyrzucają kartkę. Czasem bywa nawet tak, że wydruk trafia do kosza i wówczas, gdy przyda się następnego dnia. Później jest ponownie drukowany. Gdy mamy dokument w wersji elektronicznej łatwo jest do niego dotrzeć i ponownie go wydrukować - mówi Paul Smith z Xerox Canada.
      Konkurent Xeroksa, firma Lexmark, przeprowadziła ostatnio badania, z których wynika, że aż 20% dokumentów drukowanych w biurach nigdy nie zostaje przeczytanych lub też trafiają do śmieci w ciągu pięciu minut po wydrukowaniu.
      Nowy papier opracowany przez PARC traci swoje właściwości po około 100-krotnym użyciu. Obecnie jego największymi wadami są niemożność jego użycia gdy zostanie podarty lub zmięty oraz możliwość druku tylko w czerni.
      Nie wiadomo, kiedy papier trafi na rynek.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...