Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Richard Wrangham i zespół z Uniwersytetu Harvarda doszli do wniosku, że nasi przodkowie musieli lubić gotowane pokarmy, ponieważ szympansy zwyczajne, bonobo (zwane inaczej szympansami karłowatymi), goryle i orangutany przedkładają ugotowane mięso, słodkie ziemniaki i marchew nad ich surową postać.

Wg antropologów, preferencja ta jest wrodzona i mogła się ujawnić, gdy tylko hominidom udało się ujarzmić ogień. Prawdopodobnie pierwszy kęs jedzenia ugotował się przypadkiem. Nasi przodkowie zasmakowali w tak przyrządzonym pokarmie, więc zaczęli, tym razem świadomie, powtarzać zabiegi, które pozwoliły uzyskać ten wyśmienity efekt.

Wrangham wykorzystał fakt, że małpy także lubią gotowane potrawy, do uzasadnienia swojej teorii, że gotowanie to kamień milowy w ewolucji naszego gatunku. Amerykanin dowodzi, że gotowanie ułatwia trawienie, co ok. 1,8 mln lat temu ułatwiło zajście zmian anatomicznych u Homo erectusa. Zmiany te obejmują wzrost objętości mózgu, skrócenie jelit i wykształcenie słabszych zębów.

Inni antropolodzy nie zgadzają się z Wranghamem, ale ten odparowuje, że ciemne plamy brudu w pobliżu skamieniałych kości hominidów potwierdzają, że ogień wykorzystywano już ponad 1,6 mln lat temu.

Wrangham i Victoria Wobber z Instytutu Biologii Ewolucyjnej Maxa Plancka postanowili razem sprawdzić, czy praprzodkowie współczesnego człowieka, australopiteki, mogli wykorzystywać ogień do gotowania, by poprawić smak lub konsystencję żywności. W tym celu testowali preferencje różnych gatunków człowiekowatych.

Gdy szympansom dano do wyboru gotowane lub surowe marchewki oraz słodkie ziemniaki (Ipomea batatas), wybierały ugotowane pokarmy. Wrangham zauważa jednak, że na uzyskane rezultaty mogły wpłynąć dwa czynniki. Po pierwsze, małpy jadły już wcześniej gotowane potrawy. Po drugie, kierowało nimi zwykłe zaciekawienie, chęć skosztowania czegoś mało znanego.

By ostatecznie rozwiać wątpliwości, amerykańsko-niemiecki tandem przeprowadził drugi eksperyment z trzymanymi w niewoli szympansami, bonobo, gorylami i orangutanami, które z pewnością nigdy wcześniej nie kosztowały pokarmów innych niż surowe. Okazało się, że one również preferują żywność gotowaną, co znacznie wzmocniło teorię o istnieniu preadaptacji.

Skoro wiadomo już, że małpy gustują w gotowanym jedzeniu, pozostaje jeszcze odpowiedzieć na pytanie, dlaczego się tak dzieje. Na razie naukowcy nie doszli do konsensusu. Wrangham sądzi, że proces przyzwyczajania się do zmienionego pod wpływem obróbki cieplnej jedzenia zaszedł w ciągu życia nie więcej niż jednego pokolenia hominidów. Australopiteki szybko, podobnie jak dzisiejsze małpy człekokształtne, zauważyły, że ciepłe jedzenie jest smaczniejsze od zimnego.

Henry Bunn, paleoantropolog z University of Wisconsin-Madison, uważa, że Wrangham dysponuje zbyt małą liczbą fizycznych dowodów, które wspierałyby jego teorię gotowania. Szympansy nie są autralopitekami albo wczesnymi przedstawicielami rodzaju Homo, dlatego ich preferencje odnośnie do pożywienia nie stanowią dowodu na to, co się właściwie stało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie, dowodu brak, ale teoria jest przekonująca. Zapewne hominidy dostrzegły, że gotowane mięso można łatwiej rozgryźć, a do tego nie choruje się (tzn. znacznie rzadziej pojawiają się zatrucia) po jego spożyciu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gwoli poszukania mocniejszych poszlak wskazana byłaby obserwacja dzikich małp, szczególnie pawianów, czy nie przeszukują pogorzelisk na sawannie i nie wyjadają stamtąd przypieczonych bulw, nasion i padliny. Jeśli tak, to by już zupełnie starczyło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Mam inną teorię. Potrawy upieczone bardziej przypominają dojrzałe lub zepsute co jest smaczniejsze od niedojrzałego owocu i świeżego mięsa.

A poza tym ciekawe w czym australopitek  gotował to mięso.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali
A poza tym ciekawe w czym australopitek  gotował to mięso.

Zapewne na naczyniach marki tefal... ;)

A tak poważnie, to czy piekłeś sobie kiedyś kiełbaskę nad ogniskiem?

Tak się zastanawiam... jak musiał pierwszy język ludzki wyglądać, a raczej brzmieć, pierwsza istota wydająca z siebie dźwięki, nazywająca przedmioty i zjawiska natury...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
jak musiał pierwszy język ludzki wyglądać, a raczej brzmieć, pierwsza istota wydająca z siebie dźwięki, nazywająca przedmioty i zjawiska natury...

Zapewne sam proces nazywania przedmiotów był podobny, jak u noworodka wyciągniętego z dżungli, który nigdy nie wychowywał się przy ludzkich rodzicach. Tylko barwa głosu pewnie była trochę inna ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir
A poza tym ciekawe w czym australopitek  gotował to Zapewne na naczyniach marki tefal... ;)

A tak poważnie, to czy piekłeś sobie kiedyś kiełbaskę nad ogniskiem?

Piekłem ale nie gotowałem i zastanawiaam się jak można coś ugotować bez garnka. 

A co do mowy to nie do końca zgadzam się z mikroos'em. Wydaje mi się, że ta mowa bardziej przypominała to co słyszę dziś na ulicy. Powtarzane w kólko 2-3 wyrazy przerywane k....ą z różną intonacją i gestem. W zasadzie to wystarcza do porozumienia się  w sprawach podstawowych jak jedzenie, seks i zabawa.   

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tym razem to Ty zepsułeś bezlitosnym nokautem moją wspaniałą teorię ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A tak poważnie, to czy piekłeś sobie kiedyś kiełbaskę nad ogniskiem?

Tak się zastanawiam... jak musiał pierwszy język ludzki wyglądać, a raczej brzmieć, pierwsza istota wydająca z siebie dźwięki, nazywająca przedmioty i zjawiska natury...

 

 

Najprawdopodobniej wywiodło się to od nieartykułowanych sygnałów między matkami i dziećmi, jako ze w tym układzie ta wymiana jest najbardziej intensywna. Można by też rozważyć eksperyment Psammetycha, pięknie opisany przez Herodota , no i bardzo podobny sytuacyjnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali
Piekłem ale nie gotowałem i zastanawiaam się jak można coś ugotować bez garnka. 

To zapewne sprawka smoków i czarów ;)

A co do mowy to nie do końca zgadzam się z mikroos'em. Wydaje mi się, że ta mowa bardziej przypominała to co słyszę dziś na ulicy. Powtarzane w kólko 2-3 wyrazy przerywane k....ą z różną intonacją i gestem. W zasadzie to wystarcza do porozumienia się  w sprawach podstawowych jak jedzenie, seks i zabawa. 

Przerażające, no nie? Tyle lat ewolucji a w takim procencie populacji g***o dało. Niesamowitym jest jak można mało sobą reprezentować, czasami spotykałem się z ludźmi którzy niemal monosylabami i bez odmiany czasowników się komunikują.

Najprawdopodobniej wywiodło się to od nieartykułowanych sygnałów między matkami i dziećmi, jako ze w tym układzie ta wymiana jest najbardziej intensywna. Można by też rozważyć eksperyment Psammetycha, pięknie opisany przez Herodota , no i bardzo podobny sytuacyjnie.

Jeszcze bardziej jestem ciekaw, czy przed werbalnym porozumieniem istniało jakieś inne, czy jest możliwe wytworzyć jakieś inne, sprecyzuje, mam na myśli telepatię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najbardziej mnie przeraża, że największe prymitywy mają, niestety!, największy przyrost naturalny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Jeszcze bardziej jestem ciekaw, czy przed werbalnym porozumieniem istniało jakieś inne, czy jest możliwe wytworzyć jakieś inne, sprecyzuje, mam na myśli telepatię.

A co niby przed nadaniem nazw wszystkiemu mielibyśmy przekazywać telepatycznie? . Przecież myślimy "słowami".

Widziałem takie filmy przyrodnicze gdzie całe stado ptaków czy ławica ryb w jednym momencie dokonywała tego samego manewru jak by w porozumieniu lub na sygnał. Potem przeczytałem pracę gdzie wykazano, że ten efekt można osiągnąć przy zastosowaniu prostej zasady  - każdy wykonuje to co sąsiad.

Tak że przed nam jeszcze długa droga do telepatii jeśli miałeś na myśli coś bardziej zlożonego niż "boje się" lub t.p.. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Najbardziej mnie przeraża, że największe prymitywy mają, niestety!, największy przyrost naturalny

 

Jedni idą na jakość inni na ilość , ci pierwsi mają przebijać głową mur a ci drudzy poszerzać wyrwę tak by wszyscy przez nią mogli przejść, tylko że przy wyborach tych drugich jest więcej i można nimi łatwo manipulować to robią ci trzeci którzy mają w d*pie pokonywanie kolejnych ograniczeń ludzkości wystarczy im dymanie pozostałych . Być może są jeszcze czwarci i piąci ale mało danych o nich . 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir
Najbardziej mnie przeraża, że największe prymitywy mają, niestety!, największy przyrost naturalny

 

Jedni idą na jakość inni na ilość , ci pierwsi mają przebijać głową mur a ci drudzy poszerzać wyrwę tak by wszyscy przez nią mogli przejść, tylko że przy wyborach tych drugich jest więcej i można nimi łatwo manipulować to robią ci trzeci którzy mają w d*pie pokonywanie kolejnych ograniczeń ludzkości wystarczy im dymanie pozostałych . Być może są jeszcze czwarci i piąci ale mało danych o nich . 8)

 

Ci czwarci idą na ilość nie zaniedbywując jakości i dymają wszystkich pozostałych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ci czwarci idą na ilość nie zaniedbywując jakości i dymają wszystkich pozostałych. 

 

 

 

Masz jakiś przykład? 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali
A co niby przed nadaniem nazw wszystkiemu mielibyśmy przekazywać telepatycznie? . Przecież myślimy "słowami".

Widziałem takie filmy przyrodnicze gdzie całe stado ptaków czy ławica ryb w jednym momencie dokonywała tego samego manewru jak by w porozumieniu lub na sygnał. Potem przeczytałem pracę gdzie wykazano, że ten efekt można osiągnąć przy zastosowaniu prostej zasady  - każdy wykonuje to co sąsiad.

Tak że przed nam jeszcze długa droga do telepatii jeśli miałeś na myśli coś bardziej zlożonego niż "boje się" lub t.p.. 

I tu cię zaskoczę... potrafię, jeżeli w miarę się nad czymś skoncentruję widzieć to o czym myślę, całą np. historię odtworzyć jak film. Nie wiem jak Ty, ale Ja potrafię myśleć zarówno tak jak i tak. Jeżeli uważasz że mózg myśli tylko słowami, to teraz weź pod uwagę jedną zasadniczą rzecz: sny. Ja miałem czasami tak krystalicznie wyraźne, by je razić słowami (jeden obraz) potrzebował bym dużo czasu.

Jeżeli chodzi o telepatię to wiąże ją osobiście z pojęciem empatia, bo czymże jest empatia jak nie telepatia, tyle że w sferze uczuć? Mógł bym ci opisać kilka przykładów czystej empatii których doznałem na "własnej skórze" jeżeli mogę tak powiedzieć.

Najbardziej mnie przeraża, że największe prymitywy mają, niestety!, największy przyrost naturalny

Skoro ich porozumiewanie (myśli) ograniczają się do:

W zasadzie to wystarcza do porozumienia się  w sprawach podstawowych jak jedzenie, seks i zabawa.

Mam na myśli drugie, to naturalnym skutkiem prędzej czy później jest przyrost naturalny...

Jedni idą na jakość inni na ilość , ci pierwsi mają przebijać głową mur a ci drudzy poszerzać wyrwę tak by wszyscy przez nią mogli przejść, tylko że przy wyborach tych drugich jest więcej i można nimi łatwo manipulować to robią ci trzeci którzy mają w d*pie pokonywanie kolejnych ograniczeń ludzkości wystarczy im dymanie pozostałych . Być może są jeszcze czwarci i piąci ale mało danych o nich .

Wszystko poza ostatnim to niestety prawda...

Ci czwarci idą na ilość nie zaniedbywując jakości i dymają wszystkich pozostałych.
Masz jakiś przykład?

No np. nieliczna grupa milionerów, trzymająca się z daleka od wszystkiego, realizująca swoje pasje, działająca w swoich firmach, powiedział bym cholernie mądrzy ludzie, obserwatorzy, ale nie mieszający się, tzn. popatrzę z boku. Podobna do nich jest grupa ludzi  należących do biednych lub klasy średniej lub jakiegoś odpowiednika, nie chcąca się mieszać, żyjąca na zupełnym pograniczu, zazwyczaj ludzie wykształceni, lecz niekoniecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
nieliczna grupa milionerów, trzymająca się z daleka od wszystkiego, realizująca swoje pasje, działająca w swoich firmach

 

Tak to oni, tylko że ich dzieci już takie nie są. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Wątpię czy ich dzieci były wychowywane przez nich, to jest grupa mająca cały świat poza swoim w wielkim poważaniu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

I tu cię zaskoczę... potrafię, jeżeli w miarę się nad czymś skoncentruję widzieć to o czym myślę, całą np. historię odtworzyć jak film.

Zgoda każdy ma tak samo. Ale to komunikacja z samym sobą. Źle się wyraziłem. Myslimy jak myslimy. Z innymi komunikujemy się słowami. Tak, że nie bardzo wiem co bardziej złożonego niż strach i t.p można by przekazywać telepatycznie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odkrycie to jedno, zaś wnioski z niego płynące to już coś zupełnie innego. Druga strona medalu wygląda tak, że pewne pokarmy szympansy wolą w postaci surowej, nieprzerobionej, podobnie jak wielu z nas, którzy raczej chętniej sięgną po nie poddanego obróbce banana niż smażonego, gotowanego itp.

 

Cóż może więc to oznaczać? Według mnie bliższy prawdzie będzie wniosek, że dany pokarm, jeśli jest smaczniejszy po przeróbce, po prostu do jedzenia słabo się nadaje. W efekcie gotowania lub smażenia pewne substancje, pierwiastki są usuwane, niszczone, zmienia się skład chemiczny, pokarm niejako staje się czymś innym niż był wcześniej. Wtedy staje się ciekawszą alternatywą od oryginału, ale nie ciekawszą od produktów, które smakują nieprzerobione. Na przykład zjedzenie kilku surowych cebul skończy się rozstrojem żołądka, ale kilka gotowanych nie jest dla niego groźna.

 

Być może właściwym wnioskiem z takiego rozumowania byłby ten, że po prostu nie powinniśmy jadać czegoś, co w oryginalnej postaci z jakiś powodów nam nie odpowiada, nie powinniśmy zamieniać tego w coś innego, jeśli mamy wiele innych alternatyw pokarmowych, które nie wymagają przetworzenia by stały się jadalne. Albo jadać tylko niewielką, akceptowalną przez organizm ilość, jak w przypadku wspomnianej cebuli.

 

Prawda jest taka, że zwierzęta nie gotują, nie stosują obróbki a ich ciała są silne, prężne, zdolne  pokonywać choroby bez pomocy lekarzy. Nie istnieje żaden powód, aby sądzić, by człowiek czymś różnił się w tym względzie i raczej znajdziemy dowody deformacji ludzkich ciał w wyniku zjadania ogromnych ilości przetwarzanego pokarmu niż dowody zdrowia takiej diety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Prawda jest taka, że zwierzęta nie gotują, nie stosują obróbki a ich ciała są silne, prężne, zdolne  pokonywać choroby bez pomocy lekarzy. 

Skąd masz takie informacje. Zwierzęta są zdrowe bo już lekko osłabione są zjadane przez drapiezniki. A jak ich nie ma to chorują, zarażają  inne i wymierają.

Gotowanie umożliwia dezynfekcję i uzdatnienie surowców do spożycia. Zwiększa to znacznie szansę przeżycia. A właściwe odżywianie to odrębna sprawa. Jak ma się dużo forsy to można odżywiać się przez cały rok truskawkami czy sałatą i ananasami oraz oczywiście odpowiednimi suplementami, które uzupełnią  braki wynikające ze "zdrowego" odżywiania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Osoby z za wysokim poziomem złego cholesterolu LDL powinny się raczej zwrócić ku pokarmom obniżającym poziom cholesterolu, np. awokado, orzechom i soi, niż decydować się na przejście na dietę zawierającą niewielkie ilości tłuszczów nasyconych. Naukowcy dowiedli, że w pół roku dzięki łącznemu oddziaływaniu tych pierwszych można osiągnąć o wiele lepsze rezultaty.
      Doktor David Jenkins ze Szpitala św. Michała przy Uniwersytecie w Toronto postanowił porównać skuteczność diety składającej się z szeregu produktów czy związków uznanych przez amerykańską Administrację ds. Żywności i Leków za obniżające poziom LDL w surowicy z inną kontrolną dietą. Obu przestrzegano przez 6 miesięcy.
      Dieta kontrolna obfitowała w błonnik i pełne ziarna, ale nie uwzględniała pokarmów/związków objętych przez dietę eksperymentalną: steroli roślinnych, białek sojowych, orzechów i lepkich włókien. W studium wzięło udział 351 osób z hiperlipidemią (zespołem zaburzeń metabolicznych objawiających się podwyższonym stężeniem frakcji cholesterolu lub trójglicerydów) z 4 ośrodków w Kanadzie: Quebecu, Toronto, Winnipeg i Vancouver. Między czerwcem 2007 a lutym 2009 r. wylosowane je do jednej z trzech grup. Pierwsza (kontrolna) przechodziła na dietę z obniżoną zawartością tłuszczów nasyconych. Badanych przestrzegających diety złożonej z obniżających cholesterol produktów podzielono na 2 podgrupy: jedna odbywała w ciągu 6 miesięcy tylko dwie kilkudziesięciominutowe sesje konsultacyjne, a druga siedem. Pod koniec eksperymentu okazało się, że osiągnęły one bardzo zbliżone wyniki. Od uczestników nie wymagano ograniczania liczby kalorii ani nie dostarczano im pokarmów. Wszyscy podobnie schudli: zrzucili między 1,2 a 1,7 kg.
      Naukowcy stwierdzili, że w grupie kontrolnej poziom LDL w surowicy spadał od początku badania do 24. tygodnia o 3% lub inaczej mówiąc o 8 mg/dl. W podgrupie eksperymentalnej z rutynową częstotliwością konsultacji spadek wynosił 13,1% (24 mg/dl), a w podgrupie z konsultacją intensywną 13,8% (26 mg/dl).
      Kanadyjczycy podkreślają, że w studium uwzględniono głównie białych ludzi z lekką nadwagą i niskim ryzykiem choroby serca, nie wiadomo więc, czy podobny efekt wystąpi w populacjach pacjentów wyższego ryzyka, czyli z większą nadwagą lub otyłych. Jakkolwiek by nie było, wygląda na to, że warto sięgać soję, soczewicę, tofu czy pistacje.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jedzenie czekolady bądź picie wody może zmniejszyć ból odczuwany przez szczury w odpowiedzi na oparzenie. Badacze z Uniwersytetu Chicagowskiego sądzą, że u dzikich zwierząt mechanizm ten zapobiega rozpraszaniu podczas żerowania w sytuacji niedoboru pokarmów, lecz w dzisiejszych czasach, gdy większości ludzi jedzenia nie brakuje, może prowadzić do przejadania się i otyłości (Journal of Neuroscience).
      Profesor Peggy Mason i dr Hayley Foo zauważyli, efekt uśmierzenia bólu występował, gdy zwierzęta jadły lub piły, nawet jeśli w danym momencie nie były głodne.
      W ramach eksperymentu wprost do pyska podawano szczurom kawałek czekolady oraz wodę - słodzoną sacharyną bądź zwykłą. Gdy zwierzę przełknęło, pod klatką zapalała się żarówka. W zwykłych okolicznościach gryzoń podniósłby łapę, chroniąc się przed nadmiernym ciepłem. Para badaczy zauważyła jednak, że jedząc lub pijąc, szczury robiły to znacznie wolniej niż wtedy, gdy nie zajmowały się żerowaniem.
      Co ciekawe, naukowcy nie zaobserwowali różnic w reakcji odroczonego podniesienia łapy pomiędzy zwierzętami jedzącymi czekoladę a pijącymi wodę, choć wcześniejsze badania wskazywały, że przed bólem zabezpieczają tylko substancje zawierające cukier.
      Mason podkreśla, że dzięki eksperymentowi jej zespołu wyszło na jaw, że kalorie nie mają tu nic do rzeczy. Woda nie ma kalorii, w sacharynie brak cukru, ale i jedno, i drugie działa jak czekoladowe draże. To naprawdę szokujące.
      Badanie powtórzono, podając szczurom chininę. Okazało się, że gryzonie reagowały równie szybko jak wtedy, gdy nie jadły. Oznacza to, że pokarmy i napoje niesprawiające przyjemności nie wykazują działania przeciwbólowego.
      Wpływ pokarmów zmieniał się w zależności od sytuacji. Kiedy za pomocą leków sprawiano, że zwierzęta zaczynały chorować, czekolada przestawała pomagać. Ból uśmierzała jedynie woda, co pozwala przypuszczać, że przy złym samopoczuciu picie jest uznawane za pożądane.
      Wyłączając wielkie jądro szwu, rejon pnia mózgu powiązany z tłumieniem bólu podczas snu i oddawania moczu, Mason i Foo wyeliminowali dobroczynny efekt picia wody.
      Na wolności, kiedy zwierzę ma rzadką okazję zjedzenia bądź wypicia czegoś, istotne jest, by nic go wtedy nie rozpraszało. Aktywacja wielkiego jądra szwu pozwala odfiltrować zakłócenia, dopóki nie skończy ono posiłku.
      Mason uważa, że podobny efekt występuje także u ludzi. Eksperymenty innych naukowców pokazały np., że niemowlęta odczuwają słabszy ból, gdy podczas zastrzyku poda im się posłodzoną wodę. Na mechanizm ten należy jednak uważać, ponieważ przy współczesnych warunkach bytowania naszego gatunku toruje on drogę nadwadze i otyłości.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dobrze przyprawione, pikantne potrawy są w przestrzeni kosmicznej wyjątkowo chodliwym towarem. Dzieje się tak, ponieważ wielu astronautów twierdzi, że w warunkach mikrograwitacji smaki są przytłumione. Stąd pociąg do ostrzejszych i bardziej cierpkich pokarmów niż te, które odpowiadałyby im na Ziemi.
      O ile zapewnianie smakowitego zestawu dań na krótsze loty wydaje się rozrzutnością, o tyle propozycję taką warto wziąć pod rozwagę w przypadku dłuższych podróży na Marsa czy półrocznych wacht na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Wg Vickie Kloeris, menedżerki NASA ds. zaopatrzenia ISS w żywność, jedzenie uspokaja kosmonautów, a wpływ na zawartość spiżarni pozwala zachować poczucie kontroli.
      Kloeris dodaje, że choć badania nad wpływem mikrograwitacji na smak i zapach są prowadzone od lat 70., naukowcy dysponują niewieloma dowodami potwierdzającymi postulaty astronautów. Co więcej, nawet sami zainteresowani są w tej kwestii podzieleni. Nieważkość powoduje, że płyny z dolnych partii ciała przemieszczają się w górę. Obrzęk położonych wyżej okolic, w tym twarzy, upośledza percepcję woni i smaków. Niekorzystna zmiana w zakresie doznań zmysłowych może być także skutkiem działania różnych systemów pokładowych wahadłowców, np. odpowiedzialnego za klimatyzację i utrzymanie odpowiedniej temperatury.
      Scott Parazynski, lekarz, uczestnik 5 misji, opowiada się za pierwszym z podanych wyjaśnień. Wg niego, w przestrzeni kosmicznej nos zatyka się jak przy alergii czy przeziębieniu. Chociaż na Ziemi nie przepada za koktajlem z krewetek, poza nią pałaszuje je z ochotą. Podobnie jak jego koledzy i koleżanki, którzy chwalą sobie głównie pokrywający skorupiaki pikantny sos na bazie chrzanu. Parazynski wspomina także o sterylnym zapachu wahadłowca, tworzącym wonną mieszankę wybuchową choćby z szamponem do włosów bez spłukiwania.
      Clayton Anderson, który w ramach Ekspedycji 15 przebywał na orbicie 152 dni, cierpiał z powodu obrzęku nosa przez kilka pierwszych dni, stan ten jednak nawracał. Zauważył on, że niektóre dania nagle straciły swój wyraz, a rzeczy nielubiane na Ziemi przemieniły się w prawdziwe rarytasy. Jego zdaniem, monotonię dań można doskonale przełamać mocnymi przyprawami, np. ostrymi sosami chili.
      Kloeris uważa, że na pewno nie pomaga fakt, że jedzenie znajduje się w woreczku, a nie na talerzu, bo to znacznie ogranicza rozchodzenie się woni. Menedżerka dodaje, że ludzie jedzą mniej na krótszych misjach, bo są w większym stopniu obciążeni obowiązkami i ciągle jest coś do zrobienia.
      Na razie zapasy są dostarczane do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej przez NASA i Roskosmos. Już wkrótce dołączą do nich Europejska Agencja Kosmiczna i japońska JAXA. Kloeris opowiada, że realizowano już rozmaite zamówienia, np. na pesto oraz wasabi.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy holenderscy pracują nad produktami żywnościowymi, które zapobiegają otyłości, sprawiając, że ludzie jedzą mniej, oraz nad składnikami pokarmów niedopuszczającymi u już otyłych osób do rozwoju cukrzycy.
      Top Institute Food and Nutrition (TIFN) finansują rząd holenderski oraz producenci żywności, m.in. CSM Anglo-Dutch Unilever.
      Pracujemy nad składnikami pokarmów, które w dłuższej perspektywie czasowej dają silniejsze uczucie sytości niż inne dania, aby nasi partnerzy mogli je wykorzystać w swoich produktach — mówi profesor Robert-Jan Brummer, dyrektor programowy TIFN-u. Powinny one wywoływać uczucie napełnienia i powstrzymywać od dalszego jedzenia. Muszą także spełniać wymogi żywieniowe, dobrze smakować i sprawiać przyjemność konsumentowi.
      Brummer nie zdradził, oczywiście, szczegółów objętej tajemnicą receptury. Powiedział tylko, że opracowywane substancje znajdą zastosowanie w szerokiej gamie produktów: od napojów poczynając, przez smarowidła do chleba, na samym pieczywie kończąc.
      Żadnemu ośrodkowi badawczemu, w tym laboratorium samego Brummera, nie udało się poczynić tak daleko idących postępów w dziedzinie zapobiegających otyłości pokarmów. Holender uważa, że do przełomu dojdzie najprawdopodobniej w ciągu najbliższych 5 lat.
      TIFN opracował dodatki do żywności, które zwiększają wrażliwość na insulinę. Zatrudnieni w instytucie naukowcy poszukują obecnie związków chemicznych, które pomagałyby w obniżeniu ciśnienia tętniczego. Już teraz udało się uzyskać chleb, którego skórka dłużej pozostaje chrupiąca i dietetyczne odtłuszczone pokarmy, smakujące nie gorzej od swoich poprzedników.
      Brummer nie omieszkał się pochwalić, że jego instytut jako jeden z pierwszych na świecie wykazał, iż kwas foliowy wspomaga funkcjonowanie mózgu i słuch u starszych osób.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W artykule opublikowanym w styczniowym wydaniu magazynu Mayo Clinic Health Letter naukowcy przestrzegają przed metalami ciężkimi znajdującymi się w artykułach codziennego użytku, takich jak emaliowana zastawa, suplementy ziołowe, pokarmy, ogrodowe pestycydy lub herbicydy.
      Potencjalnymi źródłami ołowiu mogą być, m.in.: powierzchnie pomalowane starymi farbami, zastawa stołowa (kryształy, naczynia cynowo-ołowiane, naczynia emaliowane, zwłaszcza z białymi czy żółtymi wykończeniami), dym wydobywający się podczas produkcji witraży metodami domowymi, biżuteria i suplementy, szczególnie chińskie.
      Wysokie stężenia rtęci wykrywa się u pewnych gatunków ryb oraz skorupiaków, np. u rekinów, mieczników, tuńczyków, szczupaków, okoni czy łososi atlantyckich. Przez długi czas obawiano się, że zawierające metale wypełnienia stomatologiczne wpływają niekorzystnie na centralny układ nerwowy. Nie wykazano jednak istnienia takiego związku.
      W skład niektórych herbi- i pestycydów wchodzi arsen. Ich użytkownicy powinni zawsze czytać ostrzeżenia na etykietkach i postępować zgodnie z nimi.
      Ograniczony kontakt z metalami ciężkimi nie zagraża raczej zdrowiu. Ogólne objawy zatrucia obejmują utratę słuchu, zaburzenia koncentracji uwagi, zmiany osobowości i utratę czucia, zwłaszcza w końcówkach palców.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...