Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

W 2007 r. nurkowie specjalizujący się w odkryciach archeologicznych znaleźli w Rodanie w pobliżu Arles rzeczywistych rozmiarów marmurowe popiersie postarzałego Juliusza Cezara. Francuskie Ministerstwo Kultury ogłosiło, że powstało ono ok. 46 roku p.n.e., co oznacza, że to najstarsze tego typu przedstawienie imperatora.

Twarz kamiennego Cezara znaczą zmarszczki. Oprócz popiersia w wodzie natrafiono na szereg innych obiektów, m.in. marmurową rzeźbę Neptuna. Ma ona wysokość 180 cm i powstała w pierwszym dziesięcioleciu III wieku n.e. Poza tym nurkowie wyłowili dwie mniejsze (70-cm) figurki z brązu. Jedna z nich przedstawia satyra z dłońmi splecionymi za plecami. Wg archeologów, pochodzą one ze starożytnej Grecji.

To, że popiersie znaleziono właśnie w tym rejonie południowej Francji, może nie być dziełem przypadku, ponieważ Juliusz Cezar był założycielem Arles.

Michel L'Hour, szef Wydziału Podwodnych Badań Archeologicznych, którego nurkowie znaleźli skarb, zaznacza, że należy dojść do tego, w jakim kontekście [a więc z jakiego powodu] figury zostały wrzucone do rzeki. Badania dopiero się zaczęły i będą kontynuowane latem br.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
szef Wydziału Podwodnych Badań Archeologicznych, którego nurkowie znaleźli skarb, zaznacza, że należy dojść do tego, w jakim kontekście [a więc z jakiego powodu] figury zostały wrzucone do rzeki.

 

Pewnie z takiego samego powodu jak u nas usuwano pomniki. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Euston w hrabstwie Suffolk odkryto późnorzymski skarb: cynowe talerze, półmiski, misy i kubki. Naczynia zakopano ułożone w stos. Archeolodzy podejrzewają, że chciano je w ten sposób przechować albo zostały złożone w ofierze.
      Przedmioty trafiły właśnie na wystawę w West Stow Anglo-Saxon Village and Museum. Można je oglądać do stycznia przyszłego roku.
      Jesienią 2022 roku na depozyt natrafił miejscowy detektorysta Martin White, który brał wtedy udział w zorganizowanym wydarzeniu East of England Rally.
      White podkreśla, że jest detektorystą od ok. 10 lat i to jego najpoważniejsze znalezisko. Niezwłocznie skontaktowaliśmy się ze Służbą Archeologiczną, tak by bez uszkodzeń wydobyć i spisać artefakty. To zaszczyt, że mogłem być świadkiem całego procesu: od odkrycia, przez wykopaliska, po oglądanie tych przedmiotów na wystawie.
      Wykopaliskami zajęli się specjaliści z Wardell Armstrong oraz Norfolk Museum Service; prace konserwatorskie przeprowadziła druga z wymienionych instytucji.
      To ważne odkrycie. Większe talerze i półmiski służyły do wspólnotowego podawania pokarmów, a ośmioboczne misy mogą mieć odniesienia chrześcijańskie. Podobne skarby są znajdowane w południowej Wielkiej Brytanii - wyjaśnia Faye Minter z Suffolk County Council, wspominając przy tej okazji o pobliskich dużych rzymskich osadach w Icklingham i Hockwold.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Szukając złóż srebra, w I w. n.e. Rzymianie założyli w rejonie Bad Ems w dzisiejszej Nadrenii-Palatynacie dwa obozy wojskowe. Dzięki sprzyjającym warunkom zachowała się tu zaostrzona palisada chroniąca przed atakami wroga. O takich instalacjach, których funkcję można porównać do drutu kolczastego, wspominały źródła z epoki, w tym np. Juliusz Cezar, ale dotąd nikomu nie udało się ich znaleźć.
      Wykopaliska pod auspicjami Wydziału Archeologii i Historii Rzymskich Prowincji Uniwersytetu Johanna Wolfganga Goethego we Frankfurcie, trwały parę lat. Odbywały się one we współpracy z rządem Nadrenii-Palatynatu. Prowadzący tam prace archeolog Frederic Auth trafił na fragmenty drewna, których zdjęcia przesłał profesorowi Markusowi Scholzowi z Uniwersytetu Goethego we Frankfurcie nad Menem, który specjalizuje się w historii i archeologii rzymskich prowincji. Jednak to, co zobaczył profesor Scholz na miejscu, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. W międzyczasie bowiem archeolodzy odsłonili całą drewnianą konstrukcję obronną, która zachowała się w wilgotniej glebie wzgórza Blöskopf. Uczony zorientował się, że ma do czynienia z zabytkiem, na jaki nigdy wcześniej nie natrafiono, z rzymską strukturą obronną, jaką dotychczas znaliśmy jedynie z literatury.
      Strukturę taką opisuje Juliusz Cezar w VII księdze „Wojny galijskiej” w rozdziałach 72–74. Nazywa ją „lilia” lub „stimuli”. Jak zdradził KopalniWiedzy Frederic Auth, różnica pomiędzy tym, co odkryto w Bad Ems, a opisem Cezara polega na tym, że Rzymianin opisuje rozsiane rowy, w których umieszczano taką strukturę, a niemieccy archeolodzy odkryli ciągłą linię takich umocnień, umieszczoną na dnie fosy okalającej obóz. Dlatego też Auth i jego koledzy używają na jej określenie współczesnego terminu technicznego „pila fossata”, a nie nazwy tradycyjnej. Frederic Auth poinformował również, że niektórzy specjaliści już wcześniej spekulowali o istnieniu takich struktur, twierdząc, że znalezione bez kontekstu pojedyncze zaostrzone kawałki drewna mogą być ich pozostałościami, a nie – jak stwierdzano – kołkami do rzymskich namiotów.
      Wspomniane wcześniej dwa rzymskie obozy odkryto dopiero w ostatnich latach. Były zlokalizowane po obu stronach doliny Emsbach. Wykopaliska rozpoczęto, gdy w 2016 r. przypadkowa osoba zauważyła różnice w wyglądzie poszczególnych części pola uprawnego. Sugerowało to, że pod spodem może się znajdować jakaś struktura. Dzięki zdjęciom z drona odkryto podwójny rów. Późniejsze badania geomagnetyczne wykazały obecność obozu o powierzchni 8 ha z ok. 40 drewnianymi wieżami. Wtedy do pracy przystąpili archeolodzy. Okazało się, że mamy do czynienia z obozem, który miał być stałą siedzibą wojskową, ale nigdy nie został ukończony. Zbudowano jedynie magazyn na zboże. Około 3000 żołnierzy przez kilka lat mieszkało tam w namiotach. Następnie obóz został spalony.
      Jakiś czas później, dwa kilometry dalej w linii prostej, po drugiej stronie doliny, znaleziono znacznie mniejszy obóz. Miejsce to nie było archeologiczną białą plamą. Pierwsze wykopaliska rozpoznawcze przeprowadzono tam już w 1897 roku. Wówczas odkryto pozostałości muru, ślady ognia oraz żużel. Archeolodzy doszli wówczas do wniosku, że w tym miejscu Rzymianie dokonywali wytopu żelaza i że było ono w jakiś sposób związane z przebiegającym kilkaset metrów dalej Limes Germanicus. Taka interpretacja obowiązywała przez dziesięciolecia. Teraz trzeba było ją odrzucić. To, co uznano w przeszłości za piec, było prawdopodobnie wieżą strażniczą niewielkiego obozu liczącego około 40 żołnierzy. I prawdopodobnie opuszczający obóz żołnierze celowo podłożyli ogień pod wieżę. A pod koniec wykopalisk znaleziono nie tylko jedyną w swoim rodzaju strukturę obronną, ale i monetę z 43 roku, która potwierdziła, że obóz nie powstał w związku z limesem zbudowanym około 60 lat później.
      Dlaczego jednak Rzymianie nie dokończyli budowy dużego obozu i opuścili ten region po kilku latach? Odpowiedzi należy prawdopodobnie szukać u Tacyta. Opisuje on, jak w 47 roku prokonsul Curtius Rufus zrezygnował z próby założenia w tej okolicy kopalni srebra. Powodem była zbyt mała zawartość metalu w rudzie. I rzeczywiście, archeolodzy znaleźli też szyb i tunele rzymskiego pochodzenia, które wskazują na prowadzone tutaj prace górnicze. Curtius Rufus miał pecha. Rzymski tunel leży zaledwie kilka metrów nad Bad Emser Gangzug. Gdyby Rzymianie się tam dokopali, mogliby w tym miejscu prowadzić opłacalną eksploatację srebra. W czasach nowożytnych wydobyto tam bowiem około 200 ton srebra. Jednak prace przerwano prawdopodobnie z powodu niezadowolenia żołnierzy. Od Tacyta wiemy, że napisali oni list do cesarza Klaudiusza, prosząc go, by nagrodził dowódców wcześniej, żeby nie marnowali niepotrzebnie sił żołnierzy.
      Profesor Scholz mówi, że powyższe hipotezy należy jeszcze potwierdzić w toku kolejnych prac. Uczony zastanawia się też, czy i większy obóz nie był otoczony przez „pila fossata”.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Policja i Krajowa Administracja Skarbowa (KAS) odzyskały wczesnośredniowieczną biżuterię ze srebra i brązu. Blisko 50 ozdób datuje się na X/XI w. Bogato zdobione srebrne lunule, różne typy srebrnych zausznic, srebrne paciorki z guzami i paciorki szklane, a także bransoletka, pierścionek i fragmenty łańcuszka z brązu złożono w niewielkim zdobionym naczyniu ceramicznym.
      Skarb został zaprezentowany w środę (28 września) na konferencji prasowej w siedzibie Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Białymstoku. Prof. Małgorzata Dajnowicz, Podlaska Konserwator Zabytków, podkreśliła, że znalezisko jest unikatowe i bezcenne. Wg niej, biżuteria należała prawdopodobnie do bogatej mieszczanki. Zlokalizowano ją na terenie woj. podlaskiego.
      Do przedmiotowego odkrycia doszło dzięki skoordynowanej współpracy Wojewódzkiej Komendy Policji w Białymstoku, w tym podległych jej jednostek oraz Podlaskiej Krajowej Administracji Skarbowej. Współpraca ta odbywała się zarówno w warstwie analitycznej, jak i przy realizacji zadania. Znaczącą rolę podczas wykonywania czynności odegrali koordynatorzy ds. dóbr kultury - napisano na stronie WUOZ w Białymstoku.
      Komendant wojewódzki policji w Białymstoku, nadinsp. Robert Szewc, powiedział, że postępowanie o paserstwo przeciwko osobie, która przyznała się do posiadania skarbu (przedmioty zostały prawdopodobnie pozyskane wiele lat temu), nadal trwa. By nie zaszkodzić sprawie, nie powiedziano, skąd dokładnie pochodzi biżuteria. Nadinsp. Szewc stwierdził, że to miejsce, gdzie od dawna prowadzi się prace archeologiczne; wskazano, że może chodzić o okolice Brańska.
      Prof. Dajnowicz dodała, że archeolodzy od lat 90. przekazywali sobie informację o istnieniu skarbu. Gdy przed kilkoma miesiącami do urzędu wpłynęło zgłoszenie w tej sprawie, powiadomiono odpowiednie służby.
      Wczesnośredniowieczna biżuteria prezentuje wysoki kunszt wykonania. Ze wstępnych ustaleń wynika, iż przedstawione zausznice półkoliste z zawieszkami na łańcuszkach mogą wywodzić się z kręgu orientalno-bizantyjskiego. Być może były produktem miejscowym powstałym pod wpływem impulsów przenikających na nasze ziemie lub importem z miejsca ich wytworzenia. Zausznice podobnego typu znaleziono m.in. w skarbie z Góry Strękowej, z Obry Nowej i w skarbie z Zalesia. Z kolei przedstawione paciorki łukowate są znaleziskiem stosunkowo rzadkim. Podobne egzemplarze również odnaleziono w skarbie z Góry Strękowej - wyjaśniła cytowana w komunikacie WUOZ prof. Dajnowicz.
      Planowane są rozmowy z muzeami w sprawie przejęcia biżuterii w depozyt i konserwacji zabytków.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas prac związanych z ochroną dziedzictwa kulturowego słowaccy archeolodzy odkryli depozyt 12 przedmiotów z brązu. Zespół pod kierownictwem Juraja Maleca z Muzeum w Trenczynie znalazł komplet ozdób do kobiecego stroju, w tym zapinkę ze spiralną tarczką, kabłąkiem i szpilą.
      Malec podkreśla, że biżuteria należała do bogatej kobiety. Jak tłumaczy, znalezisko datuje się na późną epokę brązu i można je powiązać z kulturą łużycką.
      Oprócz zapinki odkryto torkwesy, bransolety i wieloczęściową opaskę na głowę. Archeolodzy wspominają także o kolczykach czy wisiorku.
      Znalezisko wydobyto z blokiem gliny. Jak podkreślił dyrektor Muzeum w Trenczynie Peter Martinisko, jego zawartość zbadano dopiero w pomieszczeniach placówki. Odbyło się to we współpracy z ekspertami z Uniwersytetu Komeńskiego w Bratysławie i Uniwersytetu Masaryka w Brnie. Pobrano próbki do dalszych badań.
      To, że przez 3 tys. lat nikt nie odkrył tych cennych przedmiotów, nawet działający nielegalnie detektoryści, było dla specjalistów zaskoczeniem. Zwłaszcza że, by zlokalizować ufortyfikowaną osadę, gdzie doszło do odkrycia, posłużyli się oni dostępnymi publicznie danymi.
      Kosztowności zapewne zakopano, by zapobiec grabieży przez wroga. Gdy niebezpieczeństwo minęło, z jakiegoś powodu nikt się nie zjawił, by je odzyskać.
      Po konserwacji biżuteria trafi na wystawę w muzeum.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Archeolodzy odkryli beznose marmurowe popiersie Aleksandra Wielkiego. Co ciekawe, nie prowadzono wtedy wykopalisk, ale przeglądano zawartość ciemnych zakamarków magazynu Muzeum Archeologicznego w Werii. O zdarzeniu poinformowała na Facebooku Angeliki Kottaridi, dyrektorka XI Eforatu ds. Ochrony Zabytków Bizantyjskich i XVII Eforatu ds. Ochrony Zabytków Prehistorycznych i Klasycznych (odpowiednika polskiego Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków).
      Popiersie datuje się najprawdopodobniej na II w. p.n.e. Kuratorzy natrafili na nie, przeprowadzając inwentaryzację magazynu. Znajdowało się między skrzynkami z ceramiką.
      Z rzeźbą nie obchodzono się zbyt dobrze, stąd np. ukruszony nos. Była pochlapana zaprawą, bo w XVIII-XIX w. pokrywano nią ściany.
      Wg Athens-Macedonian News Agency, popiersie zostało pierwotnie znalezione w ruinach greckiej wioski. Archeolodzy zabrali je, umieścili w magazynie i szybko o tym zapomnieli. Nikt nie rozpoznał, że to Aleksander Wielki. Dla Kottaridi od razu stało się jednak jasne, że to król Macedonii z dynastii Argeadów. Rozpoznałam go mimo uszkodzeń [i zabrudzeń] pozostawionych na pięknej twarzy przez lata ignorancji. Uwagę Kottaridi przykuły m.in. pięknie oddane loki i oczy postaci.
      Jej zespół oczyścił popiersie. Pod koniec 2020 r. rzeźba ma trafić na wystawę w kompleksie Grobowców Królewskich w Werginie (Kottaridi szefuje tutejszemu muzeum).

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...