Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Klops z mamuta. W Amsterdamie zaprezentowano danie z mamuciego mięsa

Rekomendowane odpowiedzi

W Nemo Science Museum w Amsterdamie zaprezentowano pierwszy w znanej nam historii... klops z mięsa mamuta. Jest on dziełem australijskiej firmy Vow, która pracuje nad mięsem z hodowli komórkowych, oraz międzynarodowej grupy ekspertów. Celem tego eksperymentu naukowego jest pokazanie, że mięso z hodowli komórkowych może zrewolucjonizować przemysł spożywczy. Hodowla mięsa z komórek może być realną alternatywą dla hodowli tradycyjnych.

Klops z mamuta został stworzony dzięki pozyskaniu DNA mamuta włochatego, które zostało uzupełnione fragmentami DNA słonia afrykańskiego. Za pomocą technologii molekularnych można w ten sposób uzyskać prawdziwe mięso, które nie pochodzi jednak z hodowli zwierząt, jest więc pozbawione wad związanych z tą metodą produkcji żywności – od cierpienia miliardów zwierząt po gigantyczne zanieczyszczenie środowiska odchodami, gazami cieplarnianymi czy antybiotykami.

Produkcja żywności odpowiada nawet za 20% emisji gazów cieplarnianych, a ilość ta rośnie wraz ze zwiększającą się liczbą ludności. Eksperci szacują, że w ciągu najbliższych 40 lat wyprodukujemy tyle żywności, ile w ciągu ostatnich 8000 lat. To olbrzymie zadanie i gigantyczne obciążenie dla środowiska. System produkcji żywności jest głównym odpowiedzialnym za utratę różnorodności. Tymczasem niektórzy oceniają, że mięso z kultur komórkowych może już w 2030 roku być konkurencyjne cenowo w porównaniu z mięsem tradycyjnym. Jednocześnie jego produkcja będzie wymagała od 63% (w przypadku drobiu) do 95% (dla wołowiny) mniej gruntów. Może przynieść też inne, mniej oczywiste korzyści, jak np. zmniejszenie ryzyka wybuchu pandemii. Eksperci od dawna bowiem uważają, że wielkie fermy zwierząt to poważne zagrożenie zoonozami, a wykorzystywanie antybiotyków w hodowli zwierząt powoduje pojawianie się kolejnych antybiotykoopornych patogenów.

Australijska firma Vow powstała przed czterema laty. Pod koniec ubiegłego roku inwestorzy przeznaczyli na jej rozwój ponad 49 milionów dolarów. Przedsiębiorstwo zapowiada, że jeszcze w bieżącym roku jej produkty zadebiutują na rynku. Jako pierwsi żywności marki Forged by Vow spróbują mieszkańcy Singapuru.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tzn wzrost tkanki krowy produkuje zanieczyszczenia a wzrost takiej samej tkanki w laboratorium nie?  Wydaje mi się, że nie można tak upraszczać. Wielkie hodowle komórek w laboratorium także będą musiały  dostarczać do komórek substancje i usuwać produkty przemiany materii. Obecnie w skali mikro-nano ilość tych produktów ubocznych jest pomijana. Do tego należy jeszcze cała produkcja sprzętu, który będzie odpowiedzialny za hodowlę tkanek. To nie jest drewno czy drut używany do ogrodzenia terenu, ale wysoko przetworzone substancje, kabli, lamp, obić, także komputerów, a więc i pierwiastków ziem rzadkich z olbrzymią ilością odpadów produkcyjnych.

Edytowane przez Ergo Sum

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, Maximus napisał:

Smacznego.

Na pocieszenie: robale też żarłem - niezłe, tylko przy niektórych trochę pluć trzeba :D
A co do hałasu w sprawie dopuszczenia niektórych robali w UE, o co tyle wrzasku i wycia prawactwa ostatnio było - dla prawie połowy HS robale to całkiem normalne żarcie.
I ciekawostka z naszych terenów: https://pl.wikipedia.org/wiki/Zupa_z_chrabąszczy_majowych  W dawnych polskich książkach kucharskich też takie przepisy można znaleźć.

 

6 godzin temu, Ergo Sum napisał:

Tzn wzrost tkanki krowy produkuje zanieczyszczenia a wzrost takiej samej tkanki w laboratorium nie? 

Też produkuje, ale do krowiej d*py zbiornika na metan nie da się przyczepić... W hodowli tkankowej (reaktor) nie ma takich problemów.
A jak będziesz miała trochę wolnego czasu, wybierz się na tereny, gdzie są przemysłowe chlewnie i kurniki. Nie zapomnij o dobrej masce pgaz. Porządne kalosze też się przydadzą, gdyby po okolicznych polach, takich dalej od głównych dróg, zachciało Ci się pochodzić :D
 

6 godzin temu, Ergo Sum napisał:

To nie jest drewno czy drut używany do ogrodzenia terenu, ale wysoko przetworzone substancje, kabli, lamp, obić, także komputerów, a więc i pierwiastków ziem rzadkich z olbrzymią ilością odpadów produkcyjnych.

Siedziałaś kiedyś w nowoczesnym ciągniku? Porównywalne z kabiną F22 czy innego takiego. Wiesz jak wygląda przemysłowa ferma? ile tam elektroniki i innych takich?

Ale główne zalety hodowli tkankowej to:
1. hodowlane tkanki nie mają mózgów;
2. sprawność energetyczna produkcji mięsa to w najlepszym przypadku kilka % (ok. 5), czyli jest ogromna przestrzeń do optymalizacji (dotyczy to też przestrzeni).

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 7.04.2023 o 00:28, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Za pomocą technologii molekularnych można w ten sposób uzyskać prawdziwe mięso, które nie pochodzi jednak z hodowli zwierząt, jest więc pozbawione wad związanych z tą metodą produkcji żywności – od cierpienia miliardów zwierząt po gigantyczne zanieczyszczenie środowiska odchodami, gazami cieplarnianymi czy antybiotykami.

 

W dniu 7.04.2023 o 00:28, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Tymczasem niektórzy oceniają, że mięso z kultur komórkowych może już w 2030 roku być konkurencyjne cenowo w porównaniu z mięsem tradycyjnym. Jednocześnie jego produkcja będzie wymagała od 63% (w przypadku drobiu) do 95% (dla wołowiny) mniej gruntów.

Aha, czyli będzie niebywale bardziej ekologiczne, ale za to droższe. To może świerszcz z mamutem, a na deser sojowe lody.

  • Negatyw (-1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 7.04.2023 o 00:28, KopalniaWiedzy.pl napisał:

już w 2030 roku być konkurencyjne cenowo w porównaniu z mięsem tradycyjnym.

versus:

7 godzin temu, wilk napisał:

ale za to droższe.

Zastosowano tu złośliwie hiperbolę; figurę retoryczną  znamionującą  przesadę. A dlaczego? Aby popłakać nad cudzą, ale ekologiczna miską. Dobre serce*;) te osobowości konserwatywne mają ale opór wobec postępu uskuteczniają.

* bo dobrostan zwierząt to już fanaberia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
14 godzin temu, wilk napisał:

To może świerszcz z mamutem, a na deser sojowe lody.

Luzik... więcej zakazów antykoncepcji, promocji dziecioróbstwa, więcej "czyńcie sobie Ziemię poddaną" i Jędraszewskich, więcej "musisz to mieć", wyścigu o procenciki PKB i ganiania ekooszołomów, którzy chociaż trochę ten zbiorowy kretynizm próbują powstrzymać, a już nie świerszcze czy nawet ziemne glizdy, a i owsiki mogą być rarytasem.

No chyba że - jak to stwierdził niedawno guru szurów JKM w kontekście pochwał poglądów Jego Ekskremencji - "i tak, wojna też", okaże się, że ewolucja (opps kreacja zgodna z Jepniętym Projektem) będzie musiała restartować od poziomu karaluchów... I jest to coraz bardziej prawdopodobne.

Edytowane przez ex nihilo
  • Pozytyw (+1) 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 27.05.2023 o 21:06, 3grosze napisał:

Zastosowano tu złośliwie hiperbolę

Niekoniecznie, bowiem sam przegapiłeś, że "niektórzy" i "oceniają", czyli dość ogólnie określone środowisko znawców zakrzywia rzeczywistość pod swoje tezy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, wilk napisał:

sam przegapiłeś, że "niektórzy" i "oceniają"

A niechby nawet tylko optymistyczne jednostki prorokowały porównywalność ceny sklepowej w tak bliskim terminie, to zachowawcze środowiska też;) znawców nie mogą sobie odmówić kpiny z tego produktu.

Z produktu hodowli tkankowej, czyli doskonałego powielenia. 

Tia, wam aromat gnojownicy w mięsie świni hodowanej na gnoju piotrzebny jest:P i produkty rozpadu hormonów stresu zabijanego zwierzęcia.:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, 3grosze napisał:

Tia, wam aromat gnojownicy w mięsie świni hodowanej na gnoju piotrzebny jest

Rozumiem, że Ty doskonale wiesz czego ten mamut i zaproszony do eksperymentu słoń się nażarły i wiodły błogie bezstresowe życie? Niektórzy za to wcinaliby zieloną pożywkę, aż uszy by im się trzęsły.

1 godzinę temu, 3grosze napisał:

zachowawcze środowiska też;) znawców nie mogą sobie odmówić kpiny z tego produktu.

Zapętlasz się odbijając sam sobie piłeczkę. Faktem pozostaje wciąż, że mamy nieujawnionych "niektórych" i nieujawnione metody "oceniania".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 minut temu, wilk napisał:

Rozumiem, że Ty doskonale wiesz czego ten mamut i zaproszony do eksperymentu słoń się nażarły i wiodły błogie bezstresowe życie?

Rozumiem, że nie rozumiesz: to nie klopsy z mamuta, tylko z odtworzonego mamuciego mięsa. W DNA mamuta czy słonia, nie zachowuje się ich jadłospis jak również ich życie emocjonalne. 

19 minut temu, wilk napisał:

Zapętlasz się odbijając sam sobie piłeczkę.

Tak , bo jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.

29 minut temu, wilk napisał:

Niektórzy za to wcinaliby zieloną pożywkę, aż uszy by im się trzęsły.

Tu mamy ujawnionego "niektórego" z nieujawnioną metodą kpiny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
18 godzin temu, 3grosze napisał:

W DNA mamuta czy słonia, nie zachowuje się ich jadłospis jak również ich życie emocjonalne. 

To przeszukaj choćby zasoby Kopalni, byś zmienił zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech... zacząłeś kluczyć, więc przypomnę...

20 godzin temu, wilk napisał:
22 godziny temu, 3grosze napisał:

Tia, wam aromat gnojownicy w mięsie świni hodowanej na gnoju potrzebny jest

Rozumiem, że Ty doskonale wiesz czego ten mamut i zaproszony do eksperymentu słoń się nażarły i wiodły błogie bezstresowe życie?

...jak potrzebny Wam do jedzenia jest cały proces - z jego konsekwencjami - chowanej (hodowla to co innego) świni. 

Skład i smak mięsa z hodowli tkankowej tożsamy z tradycyjnym, więc WTF?

Jakieś inklinacje do sadyzmu czy ciągoty do aromatów chlewni?

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie największym plusem jest zaprzestanie torturowania zwierząt. Bo one naprawdę są tam torturowane. A jedzenie mięsa zwierząt hodowlanych nie ma nic wspólnego z naturalnym odżywianiem się i tym, co czego ewoluowaliśmy. Więc odpada tutaj argument o tym, że mięso z hodowli tkankowych będzie w jakiś sposób mniej "naturalne" niż z hodowli tradycyjnych. Zwierzęta żyjące w ciągłym stresie, cierpieniu, pompowane antybiotykami czy hormonami wzrostu nie są w żadnym stopniu bardziej naturalne niż hodowle tkankowe. Argument ten jest tym bardziej bałamutny w ustach zwolenników nieprzerwanego "postępu" i coraz większego stechnicyzowania produkcji żywności uwielbiających wysoko przetworzoną żywność. Nota bene, ostatnimi czasy coraz silniejsze wsparcie zdobywa hipoteza, że problemy zdrowotne związane z nieodpowiednią dietą to nie tyle kwestia nieodpowiednich składników (np. tłuszcz czy cukier), ale związane są ze stopniem przetworzenia żywności (im wyższy, tym gorzej).

Tematu jakoś szczególnie nie śledziłem, widziałem tylko jakieś rzeczy przy szukaniu innych tematów, ale wygląda na to, że w chwili obecnej hodowle komórkowe zanieczyszczają bardziej niż hodowle tradycyjne, bo wymagane procedury i poziom czystości odpowiadają procedurom i czystości przy produkcji leków. Są jednak szacunki mówiące, że gdyby udało się tam stosować poziom bezpieczeństwa i czystości taki, jak wymagany przy produkcji żywności, to wówczas hodowle komórkowe będą znacznie mniej zanieczyszczały środowisko. Nie mówiąc już o takiej drobnostce jak chociażby zmniejszenie spożycia mikroplastiku przez ludzi, bo im wyżej w łańcuchu pokarmowym, tym więcej mikroplastiku organizm wchłania. Więc plastik ok, a tkanka mięśniowa z hodowli komórkowej już nie ok?

A jedzenie/niejedzenie robali, to wyłącznie kwestia kulturowa. Bo jakoś oporu przed jedzeniem padlinożernych krewetek ludzie nie mają.

I ciągle oraz wciąż przypominam, że nikt nikogo nie zmusza do jedzenia robali czy mięsa z hodowli komórkowych.

  • Pozytyw (+1) 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 9.06.2023 o 21:26, Mariusz Błoński napisał:

A jedzenie/niejedzenie robali, to wyłącznie kwestia kulturowa. Bo jakoś oporu przed jedzeniem padlinożernych krewetek ludzie nie mają.

Swego czasu telewizja Planete + wyemitowała program Beyonde 2050, gdzie przedstawiono badania, z których wynikało, że ogólnie na świecie, 2 mld ludzi nie ma kulturowych hamulców przed spożywaniem owadów. I jest to bardziej wydajne źródło pozyskiwania białka niż z hodowli zwierząt. A hodowla zwierząt rzeźnych to coraz poważniejszy problem emisjii metanu, gazu cieplarnianego znacznie skuteczniejszego niż CO2.

W dniu 9.06.2023 o 21:26, Mariusz Błoński napisał:

Zwierzęta żyjące w ciągłym stresie, cierpieniu, pompowane antybiotykami czy hormonami wzrostu nie są w żadnym stopniu bardziej naturalne niż hodowle tkankowe.

Dokłanie. Królowa suplementów czyli kreatyna, występuje naturalnie w mięśniach wszystkich zwierząt, ale jej stężenie u zwierząt hodowlanych jest wielokrotnie niższe u tych dziko żyjących (to są różnice o ile pamiętam dobrze siegające 100-krotności!).

Znamienne jest to, że łowcy paleolityczni cieszyli się średnim  wzrostem ponad 10 cm wyższym od społeczeństw rolniczych. I pokaźną muskulaturą uzyskaną nie przez morderczą pracą motyką.

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 9.06.2023 o 21:26, Mariusz Błoński napisał:

I ciągle oraz wciąż przypominam, że nikt nikogo nie zmusza do jedzenia robali czy mięsa z hodowli komórkowych.

Obawiam się, że musisz wsłuchać się w pomysły "postępowców".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, wilk napisał:

Obawiam się, że musisz wsłuchać się w pomysły "postępowców".

A którzy to "postępowcy"? Bo się kurde trochę w tym gubię. "Postępowcy" to ci, którzy tradycyjnie, jak ich przodkowie sprzed 100 tys., 10 tys, czy 1000 lat jedzą robale, czy może ci, którzy całkiem niedawno wymyślili przemysłową produkcję zwierząt-nierobali?
Świnie stłoczone w tzw. kojcach dla trzody chlewnej.

Warto przeczytać cały artykuł (chociaż z tfuuuu lewackiego deronetu):
https://businessinsider.com.pl/gospodarka/zwierzat-sie-nie-hoduje-a-produkuje-jak-telewizory-co-roku-zabijamy-ich-73-mld/wrh28xg

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 godzin temu, wilk napisał:

Obawiam się, że musisz wsłuchać się w pomysły "postępowców".

Opornik został zalany i zatopiony argumentami, skoro argumentów na jego negację muszą mu szukać umysły otwarte.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, ex nihilo napisał:

A którzy to "postępowcy"?

Ci którzy tak się samomianowali, jako światłość intelektu i progresu. ;-]

W każdym razie zadziwiającą od zawsze prawidłowością jest, że rzekomi "postępowcy" pragną niszczyć swoje otoczenie, zamiast rozwiązywać problemy tam, gdzie one faktycznie istnieją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@3grosze nie wiem o czym zacząłeś pisać (od rzeczy) w swoich wypowiedziach oraz przypisywać mi opinie, których nie wyraziłem, więc przestałem Ci odpisywać, jako zwykłemu słabiakowi, którego zapiekła krytyka swych "idei" i od razu jedzie ad personam - typowe. W dalszym ciągu faktem: jakiś tajemniczy ekspert na podstawie widzimisię twierdzi, że hodowle komórkowe (oparte na klonowaniu ["doskonałym powielaniu"] komórek pierwotnych pobranych od idealnego okazu krówki/świnki/baranka, wyhodowanego pod kloszem, w którym grano mu Bacha, masowano ratki i nie zaznał złego słowa i prześladowania przez białych męskich suprematów itd.) staną się cenowo konkurencyjne. Póki co od lat półki innych bio/eko/wege nie potrafią stać się konkurencyjne (ale nie upieram się, że wszystkie produkty). Pytanie na boku: jak z różnorodnością takiej hodowli. Ale pewnie tak się stanie, z prostej innej patologicznej przyczyny - zakaz/opodatkowanie mięsa (a i nabiału), które próbuje się przecisnąć. Pytanie bonusowe: jak namówić świerszcza, by się odrobaczył, zdefekował i wypatroszył przed sproszkowaniem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I

 

I co z powyższego tłumaczenia się wynika? Oczywista ignorancja w temacie zaślepionego ideologią.

Po kolei:

8 godzin temu, wilk napisał:

W dalszym ciągu faktem: jakiś tajemniczy ekspert na podstawie widzimisię twierdzi, że hodowle komórkowe (oparte na klonowaniu ["doskonałym powielaniu"] komórek pierwotnych pobranych od idealnego okazu krówki/świnki/baranka, wyhodowanego pod kloszem, w którym grano mu Bacha, masowano ratki i nie zaznał złego słowa i prześladowania przez białych męskich suprematów itd.) staną się cenowo konkurencyjne

W artykule jeden, w branży wszyscy - widać to na pierwszy rzut oka na  podstawy technologii - ale nietajemniczy niexpert wilk to neguje, bo ideologia wstecznictwa tak mu każe.

 

8 godzin temu, wilk napisał:

Póki co od lat półki innych bio/eko/wege nie potrafią stać się konkurencyjne (ale nie upieram się, że wszystkie produkty).

Żywność eko produkowana tradycyjnie musi być droższa, wynika to z również technologii (np ręczne odchwaszczanie z braku herbicydów, niestosowanie insektycydów- mniejsze plony., a większy nakład robocizny. Douczyć się jak powstaje jedzenie.

W kulturach tkankowych jest odwrotnie. Douczyć się.

 

8 godzin temu, wilk napisał:

Pytanie na boku: jak z różnorodnością takiej hodowli.

Wszyscy wiedzą, ale nie zabierający głos krytykant wilk. W hodowli in vitro powiela się pojedyńczą komórkę: z wątrobowej bedziesz mial wątrobę, z mięśnia dwugłowego golonkę.

Ptasi móżdzek też wyhodują

 

8 godzin temu, wilk napisał:

Pytanie bonusowe: jak namówić świerszcza, by się odrobaczył, zdefekował i wypatroszył przed sproszkowaniem?

1.Żelazne pytanie oporników, którzy sardynki i szprotki wędzone jedli wraz z masą kałową. Wszyscy żyją. Dla oporników będą świerszcze sterylizowane. :D

2. Kluczący wilku: artykuł jest o cellular agriculture czy o diecie owadziej?

 

O argumentach humanitarnych nie warto w tym poście pisać, bo dla wyznawców Onucy Brauna i Mentzena, to taki niemęski temat.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, wilk napisał:

jak namówić świerszcza, by się odrobaczył, zdefekował i wypatroszył przed sproszkowaniem?

Hmm... a jak namówić pszczółkę (robal), żeby nie żarła odchodów mszyc i czerwców (też robale) i nie wyrzygiwała ich w postaci miodu spadziowego (podobno mniamm najlepszy)? :D

Ale owadzie g. to pryszcz przy g. ludzkich, które rozpaćkiwane są wszędzie, szczególnie w tych (cywilizowanych ponoć) krajach, w których dupska się nie myje po użyciu, a rozsmarowuje po nim g. papierem.

@Maximus
Dzięki! Każdy minus od konfiarzy, rydzykowców i innych takich (komuchów też) to dla mnie jak order. Szkoda tylko, że nie da się tego jakoś oznaczyć w rachunku. Wilku pomożesz?

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, ex nihilo napisał:

@Maximus
Dzięki! Każdy minus od konfiarzy, rydzykowców i innych takich (komuchów też) to dla mnie jak order

A dla wilka poparcie aspiranta do IQ 80 jak pocałunek śmierci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W niektórych miejscach Europy poziom radioaktywnego cezu w mięsie dzików jest tak wysoki, że ich mięsa nie wolno przeznaczać do konsumpcji dla człowieka. Co gorsza, ten wysoki poziom utrzymuje się od 30 lat, mimo że z zarówno nasza wiedza na temat cezu oraz badania innych zwierząt leśnych wskazują, że powinien on spadać. Problem znany jest jako paradoks dzika i został on szczegółowo opisany przez naukowców z Uniwersytetu Leibniza w Hanowerze i Uniwersytetu Technicznego w Wiedniu.
      Uczeni przyjrzeli się dzikom żyjącym w Bawarii. Poziom cezu w ich mięsie wynosi od 370 do 15 000 Bq/kg (bekereli na kilogram). Przepisy dopuszczają poziom radioaktywności rzędu 600 Bq/kg, zatem normy w mięsie dzików są przekroczone nawet 25-krotnie. Badacze porównali stosunek izotopów cezu 135 i 137 w mięsie dzików z Bawarii i stwierdzili, że za zanieczyszczenie odpowiedzialne są z w znacznej mierze... testy broni jądrowej. To zaskakujące stwierdzenie, gdyż dotychczas sądzono, iż głównym źródłem zanieczyszczeń jest opad radioaktywny pochodzący z Czernobyla. Tymczasem okazało się, że to testy sprzed 60 lat odpowiadają za od 10 do 68 procent radioaktywności mięsa przekraczającego normy, a w niektórych przypadkach to sam opad z testów broni jądrowej wystarczył, by normy zostały przekroczone. W sumie aż 25% zbadanych próbek mięsa zawierało tak dużo radioaktywnego cezu pochodzącego z prób broni jądrowej, że normy w nich byłyby przekroczone nawet wówczas, gdyby nie doszło do katastrofy w Czarnobylu.
      Po wypadku w Czarnobylu poziom zanieczyszczenia gleby w Bawarii znacząco wzrósł, a zanieczyszczenie mięsa dzików nawet o 2 rzędy wielkości przekraczało normy. Mięso innych dzikich zwierząt, jak jeleni, również było zanieczyszczone, ale u nich poziom radioaktywności znacząco spada. U dzików tak szybkiego spadku nie zauważono, co więcej, był on wolniejszy niż tempo półrozpadu cezu.
      Zdaniem naukowców poziom radioaktywnego cezu w mięsie dzików nie spada, gdyż zwierzęta te ryją w ziemi i żywią się m.in. podziemnymi grzybami, które w odpowiednich warunkach mogą akumulować cez. Cez – zarówno ten z testów broni jądrowej, jak i z katastrofy w Czernobylu – wciąż trafia z gleby do pożywienia dzików.
      Również w Polsce mięso dzikich zwierząt zanieczyszczone jest pierwiastkami radioaktywnymi. W naszym kraju regionem o szczególnie dużym poziomie zanieczyszczeń jest region Opola. Po raz pierwszy udowodniliśmy, że rejonie tym, w którym występuje najwyższy poziom promieniowania gamma w Polsce, aktywność cezu-137 w tkance mięśniowej wszystkich trzech badanych gatunków rośnie w czasie, piszą autorzy badań przeprowadzonych w 2022 roku. Badane przez nich gatunki to dzik, sarna europejska i jeleń szlachetny.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mięso czy mleko nie są produktami wolnego rynku. Analizy wykazały, że dotacje do tych produktów są od 800 do 1200 razy wyższe niż dla ich alternatyw, a co najmniej 50% przychodów europejskich hodowców bydła to dotacje z budżetu. Aktywny lobbing przemysłu mięsnego i mleczarskiego powoduje, że produktom alternatywnym trudno jest się przebić, również przez forsowane rozwiązania prawne. Takie wnioski wnioski płyną z przeprowadzonej przez naukowców z Uniwersytetu Stanforda analizy polityki rolnej USA i Unii Europejskiej w latach 2014–2020.
      Produkcja żywności z wykorzystaniem zwierząt wiąże się z olbrzymim obciążeniem środowiska naturalnego. Od emisji gazów cieplarnianych, poprzez emisję ścieków, po wycinkę lasów tropikalnych pod pastwiska. Ponadto niektóre z produktów zwierzęcych, jak np. czerwone mięso, mają udowodnione zgubne działania dla ludzkiego zdrowia. Brak polityki nastawionej na redukcję naszego uzależnienia od produkcji zwierzęcej i wystarczającego wsparcia alternatywnych technologii, by uczynić je konkurencyjnymi dla produktów tradycyjnych, to wyraźna oznaka istnienia systemu, który opiera się zmianom, mówi główna autorka badań, Simona Vallone.
      Z jednej strony wiemy, że produkty zwierzęce przyczyniają się do niszczenia planety i zdrowia, z drugiej zaś zachodnia dieta, w skład której wchodzi olbrzymia ilość mięsa, jest coraz bardziej popularna na całym świecie. Dlatego tez naukowcy postanowili przeanalizować polityki rządów USA oraz krajów Unii Europejskiej i sprawdzić, czy wspierają one produkcję zwierzęcą czy jej alternatywy i porównać rządowe wydatki na oba rodzaje produkcji. Przyjrzeli się też wydatkom na lobbing.
      Analizy pokazały, że rządy konsekwentnie przeznaczają kolosalne kwoty na dofinansowywanie produkcji rolnej opartej na zwierzętach, konsekwentnie unikają brania pod uwagę kwestii zrównoważonego rozwoju w zaleceniach dotyczących żywienia i konsekwentnie prowadzą działania – jak na przykład przepisy dotyczące oznaczania produktów – ograniczające możliwości rynkowe produktów alternatywnych.
      Z analizy dowiadujemy się, że w USA dotacje dla tradycyjnych produktów zwierzęcych są 800-krotnie wyższe niż dla ich alternatyw, a lobbyści wydają 190 razy więcej pieniędzy na lobbowanie za nimi. Z kolei w Europie dotacje dla produktów zwierzęcych są 1200 razy wyższe niż dla alternatyw. Dowiadujemy się również, że w Europie bezpośrednie dotacje stanowią co najmniej 50% przychodów hodowców bydła. Niektóre z nich są wprost nastawione na utrzymanie wielkości stad, utrzymanie pastwisk czy zwiększenie w produkcji.
      USA i kraje EU wydają kolosalne kwoty na swoją politykę rolną. W Stanach Zjednoczonych jest to około 90 miliardów dolarów rocznie, w Europie około 60 miliardów euro rocznie.
      Autorzy badań uważają, że by zbudować uczciwy rynek, na którym produkty alternatywne – czy to z roślin czy z hodowli komórkowych – będą mogły konkurować z produktami zwierzęcymi, należy spowodować, by cena produktów zwierzęcych odzwierciedlała prawdziwe koszty ich produkcji, w tym koszty dla środowiska. Ponadto należy prowadzić więcej badań nad żywnością alternatywną dla produktów zwierzęcych, a w rządowych zaleceniach dotyczących żywienia powinny znaleźć się informacje o produktach alternatywnych.
      Oczywistym jest, że za utrzymaniem status quo stoją potężne interesy koncernów produkujących żywność. Potrzebna jest radykalna zmiana polityki, która spowoduje, że produkcja żywności będzie miała mniejszy niekorzystny wpływ na klimat, wykorzystanie terenu i bioróżnorodność, mówi jeden z badaczy, Eric Lambin.
      Warto przypomnieć, że ostatnio dwie pierwsze firmy otrzymały w USA zgodę na sprzedaż mięsa z hodowli tkankowych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po zbadaniu szczątków słoni sprzed 125 000 lat naukowcy z Uniwersytetu Johannesa Gutenberga z Moguncji i Uniwersytetu w Lejdzie doszli do wniosku, że neandertalczycy musieli żyć w większych grupach, niż się powszechnie uważa. Szczątki około 70 zwierząt zostały odkryte z latach 80. w pobliżu Halle w wielkiej odkrywce górniczej, zamienionej obecnie w sztuczne jezioro. Należą one do gatunku Palaeoloxodon antiquus, największego zwierzęcia lądowego plejstocenu. Gatunek ten był większy od mamuta, a waga dorosłego osobnika mogła sięgać 13 ton.
      Mamy tutaj najstarsze pewne dowody, że ludzie polowali na słonie. Zabijanie tych zwierząt i podział mięsa były jednymi ze sposobów na zdobywanie żywności przez żyjących tutaj neandertalczyków, mówi współautor badań, profesor Wil Roebroeks z Uniwersytetu w Lejdzie. Z przeprowadzonych badań wynika, że przez 2–4 tysiące lat zamieszkujący te tereny neandertalczycy byli miej mobilni i tworzyli znacznie większe grupy społeczne, niż się dotychczas wydawało. Nie poddawali się naturze. Kształtowali ją, np. za pomocą ognia, i mieli olbrzymi wpływ na populację największych zwierząt żyjących wówczas na lądzie.
      Na podstawie wieku oraz płci słoni, których szczątki badano, naukowcy doszli do wniosku, że neandertalczycy nie korzystali z mięsa słoni, które padły, tylko aktywnie na nie polowali. Szczątki należały bowiem głównie do samców i niewiele było wśród nich szczątków młodych słoni. To wskazuje, że wybierano największe i najzdrowsze sztuki, by je upolować. Samce słoni prowadzą przeważnie samotniczy tryb życia, łatwiej jest więc je upolować niż poruszające się w stadach i chroniąc młode samice. Dostarczają też dużo mięsa. Dorosłe 10-tonowe zwierzę mogło zapewnić co najmniej 2500 porcji pożywienia. Neandertalczycy musieli sobie jakoś z tym poradzić, albo konserwując żywność na dłuższy czas – a na ten temat nie mamy żadnej wiedzy – albo przez prosty fakt, że żyli w znacznie większych grupach, niż sądzimy.
      Na kościach zwierząt znaleziono typowe ślady oddzielania mięsa. Odkryto też ślady ognisk, a naukowcy wysunęli hipotezę, że neandertalczycy budowali rusztowania, na których wieszali mięso i suszyli je nad ogniem, w ten sposób je konserwując.
      Trudno jest jednak powiedzieć, w jak dużych grupach żyli neandertalczycy. Współcześni łowcy-zbieracze tworzą grupy od 15 do 30 osób. Średnio jest to 25 osób. Uznaje się, że grupy neandertalczyków były mniejsze.
      Zdaniem autorów badań, rozebranie tuszy Palaeoloxodon antiquus zajmowało 25 ludziom od 3 do 5 dni. Myśliwi musieli się spieszyć, by mięso nie zaczęło się psuć. A musimy pamiętać, że nie mogli jeść tylko mięsa. Dieta oparta wyłącznie na białku zwierzęcym grozi poważnymi komplikacjami, które pojawiają się bardzo szybko w wyniku niedoboru węglowodanów oraz tłuszczów i może doprowadzić do śmierci. Dlatego też musieli zajmować się również zdobywaniem innego pożywienia. Biorąc zaś pod uwagę, jak olbrzymią ilość mięsa pozyskiwali z jednego zabitego P. antiquus można przypuszczać, że było ono dzielone wśród dużej grupy. Wystarczało go bowiem na 3 miesiące dla 25 osób, pod warunkiem, że grupa potrafiła przez tak długi czas przechować zdobycz.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania nad dietą paleolitycznych łowców-zbieraczy, zarówno H. sapiens jak i H. neanderthalensis, koncentrowały się głównie na konsumpcji mięsa. Od dawna bowiem identyfikowano kości, pozostałe po zjadanych przez ludzi zwierzętach. Jednak wraz z rozwojem technik badawczych zdobywamy coraz więcej dowodów na to, że w diecie ludzi paleolitu rośliny odgrywały znacznie większą rolę niż nam się wydaje, a używane przez nich techniki kulinarne były bardziej skomplikowane, niż sądzimy.
      Grupa brytyjskich naukowców pracujących pod kierunkiem Cerena Kabukcu z University of Liverpool opublikowała na łamach Antiquity wyniki badań nad pozostałościami spożywanych roślin przez paleolitycznych mieszkańców jaskiń Franchthi (Grecja) oraz Shanidar (góry Zagros, iracki Kurdystan). Nowoczesne techniki badawcze pozwoliły im na zidentyfikowanie diety ludzi żyjących nawet 70 000 lat temu oraz metod przygotowywania posiłków. Przed naszymi badaniami najstarsze zidentyfikowane w Azji południowo-zachodniej pozostałości po posiłkach roślinnych pochodziły z Jordanii sprzed 14 400 lat. Zbadaliśmy pozostałości posiłków w dwóch miejscach z późnego paleolitu, mówi Kabukcu.
      W jaskini Franchthi uczeni znaleźli resztki jedzenia sprzed 11,5–13 tysięcy lat. Odkryli tam fragment dobrze zmielonego pożywienia, którym mógł być chleb, kawałek ciasta lub owsianki oraz fragmenty grubo zmielonych ziaren. W Shanidar, którą przed 40 000 lat zamieszkiwali H. sapiens, a przed 70 000 lat neandertalczycy, również odkryto resztki roślinnego pożywienia. W pożywienie wmieszane były gorczyca i pistacja terpentynowa. W warstwie odpowiadającej zamieszkaniu jaskini przez neandertalczyków znaleziono nasiona traw wymieszane z roślinami strączkowymi. Już podczas wcześniejszych badań na zębach neandertalczyków z Shanidar odkryto ślady nasion traw.
      W obu jaskiniach natrafiono na zmielone lub zmiażdżone owoce wyki soczewicowatej, groszku (Pisum) i grochu (Lathrus). W trakcie badań stwierdzili, że mieszkańcy jaskiń dodawali te owoce do mieszanki, którą zalewali ciepłą wodą podczas rozcierania, mielenia czy miażdżenia. Większość używanych przez nich roślin strączkowych ma gorzki smak. We współczesnej kuchni rośliny te są często moczone, podgrzewane i usuwa się z nich łupinki, by pozbyć się gorzkiego smaku czy toksyn. Odkrycia zespołu Kabukcu sugerują, że ludzie postępują tak od dziesiątków tysięcy lat. Jednak fakt, że nie nie usuwali całkowicie łupinek sugeruje, iż zależało im na zachowaniu części gorzkiego smaku.
      Wcześniejsze badania, dotyczące neolitu, dobrze udokumentowały wykorzystanie gorczycy. Z innych badań wiemy, że w obozowiskach ludzi paleolitu znajdowano pozostałości dzikich gorzkich migdałów, pistacji terpentynowej czy dzikich owoców. Wszystkie te rośliny miały ostry lub gorzki smak. Teraz wiemy, że stanowiły one część diety i to w miejscach znacznie od siebie odległych. Możemy więc przypuszczać, że już ludzie paleolitu przyprawiali swoje potrawy, używając do tego złożonych mieszanek roślinnych, które poddawali różnym technikom obróbki. To właśnie stąd mogły wziąć się współczesne praktyki kulinarne.
      Zarówno neandertalczycy jak i wcześni H. sapiens jedli rośliny, jednak podstawę ich diety stanowiło mięso. Możemy to wnioskować na podstawie składu izotopowego ich kości. Niedawne badania pokazują, że neandertalczycy polegali w znacznej mierze na mięsie. To Homo sapiens wprowadził do swojej diety znacznie większe zróżnicowanie z większą proporcją roślin.
      Jednak nawet wówczas, gdy mięso stanowiło znaczącą część diety, istniały złożone praktyki kulinarne, które pozwalały przyprawiać posiłki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykańskie agencje zajmujące się ochroną środowiska informują o znalezieniu w organizmach zwierząt łownych podwyższonych poziomów niebezpiecznych związków chemicznych. W związku z tym w niektórych regionach kraju wydano ostrzeżenie, by nie jeść mięsa upolowanych zwierząt i złowionych ryb. W wielu stanach, jak np. Michigan czy Maine stwierdzono występowanie wysokich poziomów związków per- i polifluoroalilowych (PFAS) w organizmach dzikich zwierząt. Ze względu na swoją trwałość są one zwane „wiecznymi chemikaliami”.
      PFAS wywołują choroby tarczycy, podwyższają poziom cholesterolu, mogą prowadzić do uszkodzenia wątroby, niskiej wagi urodzeniowej, nowotworu nerek i jąder i wielu innych schorzeń. W ostatnim czasie do związków tych, wykorzystywanych np. w przemyśle odzieżowym czy produkcji powłok nieprzywierających, przywiązuje się coraz większą wagę. PFAS charakteryzuje bowiem wysoka trwałość, a to oznacza, że albo nie ulegają rozkładowi, albo ulegają mu niezwykle wolno, zatem mogą kumulować się w organizmie i pozostawać w nim przez całe życie.
      Związki tego typu trafiają do środowiska w wyniku produkcji przemysłowej, wraz z wyrzucanymi śmieciami, są używane w piankach gaśniczych i w rolnictwie.
      W studniach w stanie Maine już znaleziono stężenie tych związków o setki razy przekraczające dopuszczalne normy. W związku z tym stanowy parlament przyjął ustawę, zgodnie z którą od roku 2030 nie będzie można tych związków używać. W Kalifornii zabroniono sprzedaży kosmetyków zawierających PFAS, a coraz więcej stanów wprowadza własne przepisy je ograniczające
      To właśnie Maine było pierwszym stanem, w którym zauważono wysoki poziom PFAS w mięsie jeleni. Inne stany rozpoczęły własne badania i okazało się, że również i tam poziom PFAS w mięsie dzikich zwierząt jest zbyt wysoki. Dlatego też w wielu miejscach wydano ostrzeżenia.
      PFAS znaleziono też w ostrygach wokół Florydy. Po przebadaniu 150 ostryg zebranych w różnych miejscach, podwyższony poziom chemikaliów znaleziono w każdej z nich. Naukowcy mówią, że najlepszym sposobem na uchronienie się przed negatywnymi skutkami PFAS byłoby zmniejszenie ekspozycji, jednak będzie to trudne, gdyż mocno zanieczyściliśmy nimi środowisko.
      W wielu miejscach w lasach ustawiono znaki ostrzegające przed PFAS, jednak specjaliści sądzą, że niewiele osób zrezygnuje z tego powodu z jedzenia upolowanej zwierzyny. Przyznają, że jedyne, co można zrobić, to z jednej strony próbować redukować ilość tych związków w przyrodzie, a z drugiej – informować ludzi, by mogli świadomie dokonać wyboru.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...